
Pożytek z fandomu
— Skąd wytrzasnąłeś tę salę balową, Peter? Nie wmawiaj mi, że cię stać.
Fakt, że Mary Jane wpadła na to pytanie dopiero po drugim tańcu był, uznał Parker, dowodem, iż niespodzianka się udała. Przez bite dwa walce kobieta była zbyt zaskoczona i zachwycona, by myśleć o rzeczywistości.
Pytanie jednak padło i domagało się odpowiedzi. Mężczyzna westchnął.
— Spiderman poprosił swojego... wielbiciela, żeby ją dla nas wynajął. Gość jest majętny, więc to dla niego nie problem. Cała jaskinia nie byłaby problemem.
To, że Deadpool pewnie podgląda ich zza luster weneckich – o ile nie siedzi przed plakatem Spidermana, marząc o życiu bohatera – postanowił pominąć.
II
— Jesteś mi coś winien za tę salę balowa, którą ci ostatnio wypożyczyłem — oznajmił Parkerowi głos w słuchawce „bohaterskiej" komórki.
Deadpool. Peter jęknął.
— Oddam w ratach — mruknął. — A poza tym, gdzie twój duch fanowskiego oddania?
— Jeszcze się wzmógł — stwierdził radośnie głos. — Czekam tam na ciebie, wpadnij!
Parker wiedział, że należy odmówić. Wobec czego oczywiście się w rzeczonej sali balowej pojawił, pełen najgorszych przeczuć. Rzeczywistości udało się je pobić. Deadpool stał na środku, przebrany w suknię balową. I zaprosił Spidermana do tańca.
— Tylko jeden walczyk — zaćwierkał.
Jeden walczyk przeżyję, uznał Parker. Trzy takty później, niemal zgnieciony w uścisku partnera, w duchu odszczekiwał.