
Panowie, szykujcie shakery!
Wśród nielicznych rzeczy, których Tony Stark się nie spodziewał, było, że wpadnie na Lokiego w jednym z najbardziej snobistycznych klubów Nowego Jorku.
— Sprzedałeś skarbiec Asgardu, żeby tutaj wejść?
Bóg – czy właściwie Obcy – obrzucił go zirytowanym spojrzeniem.
— Ja tu pracuję. Myślisz, że czemu niby ten klub jest tak popularny?
— Pracujesz? Rączki sobie tym plebejskim zajęciem kalasz?
— Żadne plebejskie. Jestem nadwornym mistrzem magii tego przybytku — oznajmił Loki.
Tonem tak pełnym dumy, jakby to fucha równa rangą co najmniej królowej brytyjskiej była.
— Wodzirej, znaczy? Magik do kotleta, czego to ludzie nie wymyślą...
Swoją drogą, to, że nie słyszał o tym dziwie, dowodziło, iż Tony musi w trybie pilnym odświeżyć swoją klubową bazę danych. O, tak się to Pepper przedstawi. I Fury'emu. I nawet może zwrotu wydatków na ten cel poniesionych od TARCZY zażąda...
— Kto ci tę wielce zaszczytną fuchę załatwił? Jane? Nie, raczej Darcy. Ależ musiał Thor wielkie oczy robić...
— Nikt niczego nie robił. Funkcję załatwiłem sobie sam. Przez właścicielkę. Zrobiłem na niej... wrażenie... sztuczką z tworzeniem lodu już w drinkach. Zachwycona była.
— Czekaj, to nim dostałeś pracę magika do kotleta byłeś żigo... bawidamkiem? Wykorzystywałeś magię, żeby dostać drinki? A ktoś niedawno zamierzał zdobywać światy... Nisko się upadło.
Loki prychnął pod nosem coś o kotle, przyganiającym garnkowi.
— Ejże, ja zawsze stawiałem kobietom, nie odwrotnie! I nie pobierałem opłaty za moje umiejętności...
— Może nie są tej opłaty warte. — Obcy pstryknięciem palców wyczarował fontannę iskier oraz fikuśne, kolorowe kostki lodu w drinkach siedzących naokoło pań.
Westchnieniom zachwytu nie było końca.
— Jestem pewien, że mógłbym stworzyć małego, słodkiego robocika, zamrażającego dowolny płyn... I tworzącego kostki lodu o dowolnych kształtach, wystarczyłoby mu pokazać obrazek albo wprowadzić parametry bezpośrednio... Wypuścilibyśmy serie w różnych kolorach, jedną specjalnie mroczną, drugą różową, trzecią biznesowo neutralną, akurat na Święta i Sylwestra będzie.
Umysł wynalazcy natychmiast zaczął pracować nad rozwiązaniami, już widział plany techniczne, problemy (obróbka musi być szybka, ale jej narzędzie małe). Loki całkiem przestał go obchodzić. Klub zresztą też. No, prawie całkiem.
— Wyzywam cię! Widzimy się za tydzień... Za dwa — rzucił Stark, przekrzykując muzykę, odwracając się w kierunku wyjścia. — Zobaczymy, kto sobie wówczas poradzi lepiej. To będzie wielki pojedynek między magią i techniką... i jeszcze kotletem! Największa gala charytatywna sezonu, nie, całego roku... Chociaż, szlag, Pepper mnie zabije, że znowu informuję ją w ostatniej chwili. To lepiej miesiąc. Daję ci łaskawie miesiąc czasu na przygotowanie, potem nastąpi ostateczne rozstrzygnięcie odwiecznego sporu! Magia, technika czy kotlet! Walka o uwagę dam i napiwki!