
Plotki i mity
Narzeczoną Mycrofta była oczywiście panienka z wyższych sfer, śliczna – no, na tyle, na ile panienki z wyższych angielskich sfer być mogły, czyli jedynie dzięki sporej domieszce krwi hinduskiej. Niestety, panienka, otumaniona nieodpowiedzialną, głupią, szkodliwą dla kraju postawą lady Di, uciekła Holmesom niemal sprzed ołtarza i wyszła za swojego ogrodnika. Małżeństwo się oczywiście rozpadło, ledwo płomień namiętności przygasł, aczkolwiek raczej ze względu na różnicę temperamentu niż umysłowości, do tytanów intelektu ta panienka nie należała.
W każdej dekadzie takie narwane pannice bywały, komentowano taktownie. Mniej taktownych komentarzy przytaczać nie będziemy, bo to wstyd mówić przy tak małych dziewczynkach, ale niech to będzie dla Mary przestrogą...
— Ciocia zmyśla — oznajmiła twardo Mary Lily Watson, córka Johna. — Tata mi w zeszłym tygodniu opowiedział całkiem inną historię. O brytyjskiej księżniczce, trzydziestej czy setnej w drodze do tronu, która się zakochała na zabój, ale na przeszkodzie uczuciu stanął interes korony. I że stąd się biorą wpływy wujka Mycrofta na dworze. A wujek Sherlock twierdzi, że po prostu żadna normalna kobieta nie chciała wujka Mycrofta, że wszystkie, które na niego leciały...
— Nie wyrażaj się w ten sposób — upomniała Anthea, która może pozwalała sobie na uszczypliwości względem klasy pracodawców, ale nie na plebejskie wtręty.
— ...wszystkie, które się w nim zakochiwały to były sekretne zabójczynie innych organizacji albo nasłane przez służby tego świata agentki, albo wpływowe osobowości polityczne w swoich krajach, albo tuzy biznesu, więc prawdziwa miłość nie wchodziła w grę, że zresztą dla wujka Mycrofta każda miłość to tylko gra interesów, że on nie umie...
— Wujek Sherlock nie ma racji — oznajmiła stanowczo kobieta.
— Mhm. Też tam pomyślałam, bo on lubi się sprzeczać z wujkiem Mycroftem. Dlatego przyszłam do cioci, bo myślałam, że może ciocia... może ciocia wie albo, że ciocia... no, ciocia jest... z wujkiem...
— Sądziłaś, że pozwoliłabym sobie na romans na służbie? — bąknęła zdumiona Anthea.
— ...ale ciocia też mi nie chce powiedzieć. To jakiś wielki państwowy sekret? Znam wiele państwowych sekretów i żadnego nie wygadałam. No, poza tamtym o kanale przerzutowym Afganistan-Kosowo-Europa, ale przecież o nim wszyscy wiedzieli, nawet znajome pani Hudson, skąd miałam wiedzieć, że to tajemnica państwowa! — broniła się mała.
Anthea, zastanowiwszy się, czy istnieje jakiś prosty sposób poinformowania dziecka, że pani Hudson i jej przyjaciółki też siedzą w biznesie narkotykowym, owszem, ale to nie jest norma w społeczeństwie, i ustaliwszy, że nie, nie istnieje, machnęła ręką.
— Nie mogę się zapytać wujka, bo to niegrzeczne — zakończyła z westchnieniem dziewczynka. — Czy może mogę? — dodała, oczka szeroko otworzywszy, rzęsami zamachawszy.
— Nie. To by bardzo niegrzeczne było. Nie próbuj nawet — w głosie kobiety pojawiły się śladowe ilości paniki.
Mary Lily jednak się nie sprzeczała, wróciła do rysowania. Na kilkunastu już zużytych kartkach, starannie zebranych i przytrzymanych klipsem przez Antheę, widnieli Sherlock z czaszką, John z Mary Watson, pani Hudson z przyjaciółkami i urną z prochami małżonka, rodzice Holmes oraz rodziny znajomych małej. Teraz dziewczynka rysowała Mycrofta. Z Anatheą, samochodem i królową brytyjską.
Oraz złotowłosą księżniczką w ciemnozielonej – Mary Lily uwielbiała obecnie zielony – długiej, balowej sukni (wielkim trójkącie), z karabinem w dłoniach, stojącą na chmurze zaraz obok słońca.