
Zamknij oczy i myśl o Anglii
Mycroft spojrzał pogardliwie – z całą mocą brytyjskiego państwa, jego wieloletnią tradycją herbatek, hierarchii i mordów – na plebejską, białą piłeczkę, którą wciśnięto mu do dłoni. Piłeczka, twarda sztuka, nie poddała się presji i nadal leżała spokojnie, okrągła, skórzana, bieluchna.
— No, rzucajże już! — krzyknął amerykański ambasador, stojący po drugiej stronie boiska.
Ambasada pewnej brytyjskiej kolonii marnotrawnej postanowiła uczcić bankiet małym meczem baseballa. Holmes nigdy nie miał do tej gry talentu ani głowy – po co komuś coś tak niedystyngowanego, kiedy jest krykiet oraz polowania na lisy? – ale w imię honoru Korony nie mógł odmówić.
W imię honoru Korony. Wytężył cały intelekt swego rodu, by jakoś ujść z tej nieprzyjemnej sytuacji. Ustawił się do rzutu, poprawił jeszcze mankiety, znów przybrał pozycję bojową – po czym, rzucając okiem na cienie, poprawił sygnet rodowy i spinki przy mankietach. I natychmiast rzucił.
Ambasador, oślepiony promieniami słonecznymi odbitymi od holmesowej biżuterii, nie trafił w piłkę. Po stronie brytyjskiej rozległy się słabe oklaski. Anathea zmuszona do odgrywania roli cheerleaderki, wykonała kilka energicznych ruchów, przypominających raczej układy sztuk walki niż wyraz entuzjazmu. Amerykanie klęli.
W przyszłym miesiącu obowiązkowa rewizyta, przypomniał sobie Mycroft. Maj – idealny czas na partyjkę krykieta.