Sectumsempra (tłumaczenie)

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Sectumsempra (tłumaczenie)
All Chapters Forward

Opowieść ślizgona

- Profesor z Mistrzem i przyjaciółmi Mistrza ma żółte włosy i białe zęby Panie Snoops.

Gilderoy. Gilderoy Lockhart ma Pottera, Draco i Ronalda w komnacie Slytherina z bazyliszkiem.

Sukinkot.

- MINERWA! - wrzasnął Severus, wdzierając się do gabinetu dyrektora. - POTTER- ON-

- Co się stało? - Minerwa krzyknęła, zszokowana jego gorączkowym pojawieniem się w jej gabinecie.

- Potter, Ronald i Draco poszli spróbować uratować Ginevrę. - Snape powiedział, ściskając mocno swoją różdżkę. - Potter kazał skrzatowi przekazać, że znalazł Komnatę.

- Co? - Minerwa sapnęła, jej twarz straciła kolor.

- MAVIS! - Severus krzyknął, nie chcąc się powtarzać.

Mały skrzat w zielonej szacie pojawił się natychmiast.

- W jaki sposób Mavis może pomóc Panu Snoopsowi?

Severus zobaczył, że Minerwa uśmiechnęła się lekko na to bezsensowne imię i zacisnął szczękę. Nie miał czasu na żarty o skrzatach domowych i braku decorum - czwórka jego uczniów zaginęła. Jeden prawdopodobnie już nie żył, a trzech kolejnych pędziło, by do niej dołączyć.

- Powiedz Minerwie, co powiedziałeś mi o panu Potterze.

Mavis spojrzał na niego nerwowo, po czym powoli skinął głową.

- „Pan" Potter zabiera swojego pomarańczowego przyjaciela i jego blond przyjaciela oraz profesora i udaje się do Komnaty. Mówi Mavis, żeby powiedział Panu Snoopsowi, że ma się nie martwić, bo dotrzymuje obietnicy.

- Co za głupi, idiotyczny pro... - westchnęła Minerwa. - Gilderoy. Zabrał Gilderoya, żeby spróbował znaleźć Komnatę? - Spojrzała w dół na skrzata i odezwała się uprzejmym głosem. - Czy Potter powiedział ci coś jeszcze? Cokolwiek, co pomogłoby nam go znaleźć?

Mavis zawahał się na tyle długo, że Severus, całkiem zbity z tropu paniką, chwycił skrzata za szaty i potrząsnął nim lekko.

- POWIEDZIAŁ COŚ JESZCZE?

Z głośnym trzaskiem Severus nagle znalazł się po drugiej stronie gabinetu, a jego plecy uderzyły o regał.

- Mówi też Mavis, że jeśli Pan Snoops będzie zły na Mavis i spróbuje go skrzywdzić, to Mavis ma się bronić i powiedzieć Panu Snoopsowi, że Mistrz go zabije - powiedział skrzat, machając gniewnie długim palcem wskazującym w kierunku Severusa.

Severus wstał i ścisnął grzbiet nosa, bezskutecznie próbując powstrzymać migrenę, którą czuł za oczami.

- Przepraszam, Mavis. Martwię się tylko o pana Pottera i jego przyjaciół, nie powinienem był cię tak chwytać.

Mavis przyglądał mu się bystro, zanim skinął głową.

- Mavis powie „Panu" Potterowi, żeby nie zabijał Pana Snoopsa.

Severus odprawił skrzata i odwrócił się do Minerwy.

- I co? - zażądał.

Minerwa opadła na fotel i potarła twarz ze zmęczeniem.

- Muszę zawiadomić ich rodziny - powiedziała. - Poinformować ich, że ich dzieci zaginęły. Wysłać innych profesorów na poszukiwania.

Severus sprawdził godzinę i przeklął, musiał wracać do eliksiru.

- Wrócę za 35 minut - powiedział Minerwie. - Poinformuj innych profesorów, że Potter ma pelerynę niewidzialności swojego ojca i prawdopodobnie jej używa.

Minerwa wyglądała na bardziej czujną.

- James posiadał pelerynę niewidzialności?

Severus przewrócił oczami.

- Tak - powiedział zwięźle. - I wydaje się, że Potter Junior wykorzystuje ją do sprawiania kłopotów tak samo, jak Potter Senior. Wrócę.

Głupi, arogancki, nieufny bachor - warknął Severus, schodząc do swojego laboratorium. „Obiecuję znaleźć profesora, zanim spróbuję popełnić samobójstwo za pomocą bazyliszka" nie oznacza znalezienia jedynego profesora w zamku, który nie ogłuszyłby cię, usiłując cię powstrzymać.

Severus sprawdził eliksir i zaczął dodawać kolejne niezbędne składniki, cały czas myśląc o Potterze i innych dzieciach próbujących walczyć z bazyliszkiem, by pomścić petryfikację Granger i uratować najmłodszego Weasleya.

Bardzo ostrożnie nie dopuszczał do siebie obrazu Pottera, małego, chudego, chaotycznego Pottera, stojącego przed bazyliszkiem.

Jedno spojrzenie bazyliszka zabiłoby go natychmiast. Jedno ugryzienie zawierałoby wystarczająco dużo jadu, by zabić go w ciągu godziny.

Severus dodawał trzy krople delikatnego eliksiru Pluvia Pixie, kiedy wpadł na pomysł, który, jak miał nadzieję, okaże się trafiony.

Zamieszał miksturę siedem razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara i dwa razy przeciwnie, po czym umieścił ją w zastoju - będzie musiał tylko dodać mandragory i zamieszać jeszcze raz za dwie godziny, a mikstura będzie kompletna po gotowaniu na wolnym ogniu przez kolejne dwie godziny.

- Mavis! - zawołał po raz kolejny.

Skrzat Pottera pojawił się, choć tym razem pozostał po drugiej stronie pokoju z dala od Severusa.

No pewnie, że Potter znalazł sobie skrzata równie płochliwego co on sam.

- Mavis - powiedział uprzejmie. - Musisz zanieść coś Potterowi, możesz to zrobić?

- Mistrz Potter nie woła Mavis, a Mavis nie wie, gdzie jest Mistrz - biadolił skrzat. - Mavis nie kłamie, Mavis naprawdę nie wie, gdzie on jest.

- Wiem - powiedział Severus, wyjmując cztery eliksiry ze swoich prywatnych magazynów. - Ale mam nadzieję, że wkrótce po ciebie zawoła. A kiedy to zrobi - czy możesz zanieść mu to?

Mavis powoli zbliżył się do Severusa i przyjął buteleczki.

- Są niezwykle delikatne, drogie i niezastąpione - pouczył Mavis. - Nie upuść ich ani nie pozwól, by się stłukły.

- Mavis rozumie - powiedział skrzat, umieszczając buteleczki w kieszeni szaty i pstrykając palcami. - Mavis pilnuje, by eliksiry nie wypadły z kieszeni Mavis.

- Doskonale.

Severus pomyślał o ostatnim koncercie, na który poszedł z Lily, tym, na którym pili whiskey podkradzioną jego ojcu, tańczyli i śpiewali aż do wschodu słońca.

- Expecto Patronum.

Severus spojrzał na małego i psotnego lisa przed sobą i zastanowił się, co chce powiedzieć.

- Wezwij swojego małego znajomego - powiedział ostrożnie, niepewny, czy Potter miał nieszczęście znaleźć zarówno bazyliszka, jak i Dziedzica, który go kontrolował. - To, co ci da, musisz mi zaufać i wypić natychmiast. Jest po jednym dla każdego z was i musi być wzięty teraz. Twoja przyjaciółka obudzi się za niecałe cztery godziny - możesz tam być, gdy się obudzi, jeśli pozwolisz swojemu znajomemu przyprowadzić cię do mnie. - Przełknął ciężko, zanim dodał. - Uważaj na siebie, bachorze. Wracaj.

Machnął różdżką w stronę lisa i mruknął.

- Idź do Pottera, natychmiast.

Przez kilka chwil wpatrywał się w miejsce, w którym znajdował się lis, zanim Mavis odezwał się i wyrwał go z rozmyślań.

- Co Mavis ma teraz robić?

Severus odchrząknął i gestem wskazał drzwi do swojego gabinetu.

- Zostań ze mną, chcę wiedzieć od razu, kiedy Potter cię wezwie.

Skrzat posłusznie pozostał u boku Severusa, gdy ten wracał do gabinetu Minerwy. Gdy tylko weszli, zobaczył, że pod jego nieobecność najwyraźniej wydarzyło się wiele rzeczy.

- Severus. - Narcyza Malfoy zaszlochała, natychmiast rzucając mu się w ramiona. - Gdzie jest mój syn? Gdzie jest mój Smok?

Severus delikatnie poklepał Narcyzę po plecach i spojrzał przez ramię na bladą twarz Lucjusza, odpowiadając.

- Nie wiem - powiedział cicho. - Ale mam wielką nadzieję, że wkrótce wróci.

- Może powinieneś zacząć od początku, Severusie. - powiedział Albus, siedzący teraz w fotelu dyrektora, z Minerwą z boku, pocieszającą szlochających Molly i Artura Weasleyów.

Severus zdawał sobie sprawę, że nie ma tu żadnego dorosłego, który mógłby szlochać za Potterem.

Wracaj, bachorze.

Severus przekazał Narcyzę Lucjuszowi i zaczął od początku. Opowiadał im o obietnicy Pottera, że znajdzie profesora, jeśli zdecyduje się spróbować znaleźć bazyliszka sam, kiedy Mavis nagle zniknął z cichym trzaskiem.

- Gdzie się podział skrzat? - Lucjusz zażądał, bez wątpienia pamiętając, kto jest właścicielem skrzata.

- Dokonać cudu, mam nadzieję - mruknął Severus.

Severus skończył informować pozostałych o reszcie informacji, które posiadał, i słuchał, jak Minerwa nakreśliła kompletne przeszukanie zamku.

- Nigdzie ich nie znaleźliśmy - powiedziała ostro. - Gilderoy, Harry, Ronald, Draco i Ginevra, nie możemy ich nigdzie znaleźć.

- Co teraz zrobimy? - Artur zapytał cicho, a jego czerwone oczy sprawiały, że wydawał się znacznie starszy niż wtedy, gdy Severus widział go po raz ostatni.

- Czekamy. - Albus powiedział poważnie.

I tak siedzieli w ciszy, przerywanej tylko od czasu do czasu łkaniem Narcyzy lub szlochami Molly. Severus trzymał się nadziei, że Mavis zniknął tylko na rozkaz Pottera, co musiało oznaczać, że dziecko żyje.

Uważnie obserwował czas, wciąż miał półtorej godziny, zanim będzie musiał wrócić do eliksiru, gdy nagle kominek Albusa ożył.

- Ach, Albusie, więc otrzymałeś nasz list? - zapytał minister Knot, wchodząc do biura i wycierając resztki sadzy ze swojej prążkowanej szaty.

- Nie otrzymałem. - Albus uśmiechnął się. - Molly i Artur skontaktowali się ze mną, gdy zostali poinformowani, że dwójka ich dzieci zaginęła.

Knot wyglądał na zakłopotanego, gdy się poruszył.

- Tak, cóż, wygląda na to, że w świetle ostatnich zaginięć Rada jest skłonna przywrócić cię do pracy - powiedział z niepewnym spojrzeniem w stronę Lucjusza.

Lucjusz spojrzał na Severusa i zmarszczył brwi. Jego twarz miała wyraz „co możesz zrobić?".

Albus jest obecny, a Pottera znów nie ma, pomyślał Severus z irytacją. Dogodne.

- Może herbaty? Albo ciasteczka? - Minerwa zasugerowała cicho, ale została zignorowana przez pozostałych siedmiu dorosłych.

Severus wpatrywał się w zegar.

Wracaj. Wracaj. Wracaj.

TRZASK!

- GINNY! - wrzasnęła Molly, widząc hałaśliwe pojawienie się Mavis i Ginewry. Rzuciła się na zapłakaną dziewczynę i przytuliły się do siebie, szlochając i zawodząc.

- Gdzie jest...

Pytanie Lucjusza pozostało bez odpowiedzi, gdy Mavis ponownie zniknął.

- Ginny, gdzie są chłopcy? - Minerwa zapytała cicho.

- Nie-nie wiem, przepraszam, prze-przepraszam, przepraszam. - Płakała dziewczyna, wyraźnie zbyt zrozpaczona, by odpowiedzieć.

- Uspokój się Minerwo. - Albus powiedział spokojnie. - Daj im chwilę.

Knot i Lucjusz wyglądali, jakby byli gotowi zaciągnąć dziewczynę na przesłuchanie, choć Narcyza wstrzymała oddech, wpatrując się intensywnie w miejsce, w którym zniknał Mavis.

TRZASK!

Mavis ledwo uwolnił Draco i Ronalda, zanim zniknął ponownie.

- Smoku! - Narcyza zawołała, chwytając syna i trzymając go mocno.

- Gdzie jest Harry? - zapytał Ronald, próbując rozejrzeć się po biurze, mimo że był duszony przez ojca.

- Mieliśmy nadzieję, że wy będziecie wiedzieć. - Knot powiedział. - Gdzie-

TRZASK!

Mavis pojawił się ponownie, trzymając ramię Pottera, który był zalany krwią i trzymał... pierdolony miecz.

- Przesuń się! - Severus rozkazał Minerwie, która próbowała chwycić dziecko.

- Co ty sobie myślałeś, skończony kretynie? - Severus wysyczał, gdy zaklęciem usunął krew z Pottera, próbując znaleźć jej źródło.

- Zabiłem go. - Potter wyszeptał, brzmiąc na oszołomionego. - Nie żyje. Powiedz Mionie.

Severus spojrzał w oczy Pottera, chcąc określić funkcje jego mózgu i zamiast tego zobaczył, jak jego zielone oczy drgają, a on natychmiast zemdlał.

- Mavis, mój zestaw eliksirów, szybko. - Severus warknął, nieświadomy dziesięciu zestawów oczu skupionych na nim i Potterze.

- Severus-

- Zamknij się. - Severus warknął na Albusa, klękając obok Pottera. - Zamknij się albo odejdź - powiedział, zupełnie nie przejmując się tym, że to właśnie w biurze Albusa się znajdował.

Zaklęciem zdjął z Pottera szaty i zbladł na widok tego, co zobaczył. W jego ramieniu znajdowała się rana kłuta wielkości pięści Pottera.

- Vulnera Sanentur - mruknął Severus, namierzając różdżką ranę. Przepływ krwi zwolnił, więc Severus oczyścił ją z ramienia chłopca i zaintonował ponownie. - Vulnera Sanentur. - Skóra zrosła się, gdy pojawił się Mavis, rzucając Severusowi na kolana zestaw eliksirów.

Teraz, gdy rana zasklepiła się, pozostawiając okropną bliznę, Severus chwycił eliksir uzupełniający krew z torby i zaklął go bezpośrednio do żołądka Pottera.

Westchnął i usiadł z powrotem na piętach. Klatka piersiowa Pottera unosiła się równomiernie, jego policzki odzyskiwały kolor. Będzie żył.

- Co się stało? - zażądał, zwracając się bezpośrednio do Draco.

- Nie było nas tam. - Draco odpowiedział. - Tunel się zawalił, rozdzieliliśmy się i Harry poszedł sam. Ron i ja próbowaliśmy przesunąć skały, ale ledwo udało nam się zrobić wgniecenie, kiedy Mavis pojawił się i nas złapał.

- Nic mu nie jest? - Ronald zapytał cicho. - Nic mu nie będzie, prawda?

Severus sprawdził funkcje życiowe Pottera i skinął krótko głową.

- Nic mu nie będzie.

Spojrzał na chłopców, którzy wyglądali na wstrząśniętych, ale nie rannych.

- Co się stało, zanim tunel się zawalił i was rozdzielił?

- Gdzie jest Gilderoy? - zapytała Minerwa.

Ronald spojrzał na Draco i Severus dostrzegł najmniejsze drgnięcie jego warg. Cokolwiek chłopak miał zamiar powiedzieć, bez wątpienia będzie to kłamstwo.

- Poszedł z Harrym znaleźć bazyliszka. - Draco odpowiedział szybko w jego zastępstwie. - Nie wiem, gdzie on teraz jest.

- Co ty sobie myślałeś? - zapytała Narcyza. - Dlaczego ryzykowałeś swoje życie jak-

- Ratowaliśmy Ginny! - Ronald przerwał, broniąc przyjaciela. - Musieliśmy uratować moją siostrę, a Harry był jedyną osobą, która mogła dostać się do Komnaty.

- Być może powinniśmy obudzić pana Pottera i pozwolić mu się wytłumaczyć, ponieważ wszystko wydaje się skupiać wokół niego - zasugerował Albus.

Severus skrzywił się, ale zgodził. Potter był stabilny i prawdopodobnie wciąż był nieprzytomny tylko z powodu szoku adrenalinowego.

Renneverate. - Severus powiedział, celując różdżką w klatkę piersiową Pottera.

Oczy Pottera zamigotały za okularami, zanim zadygotał i wyprostował się.

- Udało się - powiedział zaciekle. - Gdzie... - Rozejrzał się i zobaczył, jak wiele osób się na niego gapi. - Oh - powiedział cicho, z trudem podnosząc się na nogi. - Cześć.

Severus prychnął i wyczarował krzesło.

- Siadaj - powiedział krótko. - I mów.

- Harry, chłopcze, co tu się, na Merlina, stało? - zapytał Knot, podchodząc do Pottera w chwili, gdy ten usiadł.

Potter obdarzył go nieśmiałym (udawanym) uśmiechem.

- Oto, co się stało...

Cały pokój, z wyjątkiem pochlipującej Ginevry, słuchał w milczeniu, jak Potter snuje swoją opowieść. Severus kilkakrotnie niemal chwycił Pottera za ramię, gdy dziecko opisywało swoją walkę z bazyliszkiem.

- I umarłbym, ale Mavis zjawił się, kiedy go zawołałem, i dał mi eliksir. - Potter zatrzymał się i spojrzał na Severusa. - Dobry pomysł z tym antidotum - powiedział poważnie. - Bez niego byłbym martwy, nie? Mam u ciebie dług.

- Jeden z nas musi używać mózgu. - Severus powiedział sztywno, zerkając na zegarek i widząc, że ma dwadzieścia minut, zanim będzie musiał dokończyć ostatni etap warzenia eliksiru w swoim laboratorium. - Nie jesteś mi nic winien.

- Zobaczymy. - Potter mruknął, odrzucając zarówno obelgę Severusa, jak i jego naleganie, że Potter nie jest mu nic winien za dostarczenie eliksiru. - W każdym razie, kiedy wiedziałem, że jest blisko mnie, po prostu zacząłem ciąć tam, gdzie miałem nadzieję, że są jego oczy i ugryzł mnie, ale udało się uszkodzić mu oczy. Więc otworzyłem swoje i bam! - klasnął w dłonie. - Wbiłem miecz prosto w jego paszczę.

- Co się stało z książką, która opętała pannę Weasley? - spytał Albus, patrząc na niego intensywnie.

Potter mruknął do dyrektora, grzebiąc w kieszeni spodni i wyciągając zniszczony, czarny pamiętnik.

- Wepchnąłem w niego kieł, co? - odpowiedział. - Ten duch śmiał się ze mnie, mówiąc, że oboje z Ginny wkrótce umrzemy, nie wiedział, że wziąłem ten eliksir. I powiedział, że jest „ zachowany w książce", więc pomyślałem, hej, może jeśli zniszczę książkę, to nie będzie już zachowany, co? I zadziałało.

- Mogę to zobaczyć? - Albus sięgnął po książkę, którą Potter mu rzucił.

Severus, który odwrócił wzrok od Pottera, by popatrzeć, jak książka leci przez pokój, wychwycił najmniejsze drgnięcie ręki Lucjusza, która trzymała jego laskę. Spojrzał na przyjaciela i zobaczył błysk rozpoznania w jego oczach.

Nie, nie zrobiłby tego.

Potter podążył za wzrokiem Severusa i zwęził własne oczy na Lucjusza, zanim dokończył swoją opowieść.

- Powiedziałem Mavis, żeby zabrał Ginny do Snape'a - powiedział. - A potem kazałem mu zabrać Rona i Draco i ich też zaprowadzić do Snape'a. - Potter uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony z siebie. - A potem zawołałem go ponownie i oto jestem.

- A co z Lockhartem? - zapytał Knot.

- To było okropne. - Potter westchnął, natychmiast sprawiając wrażenie przygnębionego. - Lockhart próbował mi pomóc, to było naprawdę odważne z jego strony, ale bazyliszek go ugryzł, a my nie mieliśmy jeszcze eliksirów... - Potter spojrzał na ziemię i wyszeptał zachrypniętym głosem. - ...i umarł. Nie mogłem go uratować.

Molly zaskomlała, tuląc dzieci mocniej do piersi, ale Severus uważnie przyglądał się Potterowi. Dziecko nienawidziło Lockharta. Powiedziało wcześniej, że chciałoby, żeby nie żył. A Lockhart był tchórzem - z pewnością nie ryzykowałby życia dla Pottera.

Cokolwiek się wydarzyło, Potter kłamał.

- Zaraz wrócę - powiedział Severus. Spojrzał na Lucjusza, który przytaknął szarpnięciem. - Potter zostań tutaj z Lucjuszem i Narcyzą. Będę za chwilę.

Severus skorzystał z kominka Albusa, nie dbając o to, by grzecznie zapytać o pozwolenie przed jego użyciem, i przeniósł się bezpośrednio do swojego laboratorium.

Dodał mandragory i pomyślał o historii Pottera. Gilderoy ochotniczo pomagający chłopcom, zawalający się tunel, Potter stawiający czoła duchowi Czarnego Pana, który opętał Ginewrę Weasley, i dziecko zabijające bazyliszka mieczem niewiadomego pochodzenia.

To było szaleństwo. Całkowite szaleństwo. I w większości Severus w to wierzył. Potter był magnesem dla szaleństwa i chaosu.

Sprawdził eliksir i z zadowoleniem stwierdził, że wystarczy tylko gotować go w stanie zastoju przez dwie godziny, a dzieci w Skrzydle Szpitalnym zostaną wybudzone.

A Severus, na szczęście, nie zginie z rąk własnego impulsywnego przyrzeczenia.

Wrócił do gabinetu Albusa i zobaczył, że jest on teraz nieco mniej zatłoczony z powodu nieobecności Minerwy, Knota i Weasleyów.

- Zgadnij co, proszę pana? - Potter powiedział natychmiast z szerokim uśmiechem. - Slytherin na pewno wygra Puchar Domów. Ron, Draco i ja dostaliśmy po sto punktów dla Slytherinu, sama McGonagall nam je przyznała.

- Cudownie. - Severus powiedział drwiąco. - A co z Ginevrą Weasley? - zapytał, spoglądając na Albusa.

Albus uśmiechnął się łagodnie, a jego niebieskie oczy znów zabłysły.

- To była dla niej straszna tragedia. Panna Weasley i jej rodzice dyskutują nad jej dalszym kształceniem tutaj, biedna dziewczyna przeżyła traumę. Nie będzie żadnej kary. Starsi i mądrzejsi od niej czarodzieje zostali oszukani przez Lorda Voldemorta.

- Jest teraz w Skrzydle Szpitalnym z rodzicami i Ronem. - Potter powiedział, przewracając oczami tam, gdzie Albus nie mógł go zobaczyć. - A Minister Knot uwalnia Hagrida. McGonagall zwołuje ucztę. I. - Potter uśmiechnął się do Draco, który odwzajemnił uśmiech z szarymi oczami błyszczącymi prawie tak samo jak oczy Albusa. - Dostaniemy nagrody. Minister Knot sam je zarządził.

- Co najwyraźniej doprowadziło cię do przekonania, że nie masz szlabanu do końca życia. - Severus powiedział sztywno. - I być może również w życiu pozagrobowym. Wierzę, że twoja matka przejęłaby stery w tym momencie.

Potter prychnął.

- Dumbledore powiedział, że moi rodzice byliby ze mnie dumni.

- Czyżby? - Severus rzucił Albusowi chłodne spojrzenie.

Podsycanie kompleksu bohatera pochwałami w imieniu zmarłych rodziców.

- Niezależnie od tego, uważam, że ty i Draco potrzebujecie dokładnego badania, zanim weźmiecie udział w jakiejkolwiek uczcie na waszą cześć - powiedział, przewracając oczami na Pottera.

- Tak jest - powiedział Potter, podrywając się na nogi i chwytając leżący obok miecz. - Chodźmy.

Severus był zaskoczony gotowością Pottera do poddania się badaniu, dopóki cała piątka nie opuściła gabinetu dyrektora, przy czym pochwały Albusa zostały całkowicie zignorowane, a Potter natychmiast spojrzał na niego.

- Nic mi nie jest i nie będę miał żadnego badania - powiedział krótko.

- Zostałeś ugryziony przez bazyliszka i prawie umarłeś. - Severus powiedział szorstko. - Nie "nic ci nie jest".

Potter wzruszył ramionami.

- A potem mnie naprawiłeś. Więc nic mi nie jest.

Severus jęknął, a Narcyza zaśmiała się lekko.

- Nastoletni chłopcy są rozkoszni - szepnęła.

- Merlinie, ratuj mnie - mruknął Severus.

- Jeśli Harry został ugryziony przez bazyliszka i nie ma badania, to ja też nie - powiedział Draco, gdy zbliżali się do Skrzydła Szpitalnego.

- Masz - Narcyza powiedziała ostro. - Zrobimy badania i przedyskutujemy, dlaczego nie podąża się za przyjaciółmi, by walczyć z morderczym bazyliszkiem.

Draco skrzywił się, ale skinął posłusznie głową.

- Tak, matko - mruknął, rzucając Potterowi gniewne spojrzenie.

- Hej, próbowałem ci powiedzieć, żebyś został. - Potter powiedział lekko. - Ale nieee, ty chciałeś iść.

Draco zgromił Pottera spojrzeniem, gdy dłoń Narcyzy na jego ramieniu zacisnęła się mocniej.

- Ktoś musiał się upewnić, że nie spalisz szkoły - wysyczał.

- Myślisz, że mógłbym? - Potter zapytał poważnie. - Zastanawiałem się w komnacie, że chciałbym wiedzieć, jak stworzyć te przeklęte płomienie, bo nie ma mowy, żeby bazyliszek je przetrwał.

- Ty też nie - zauważył Severus. - I jeśli kiedykolwiek spróbujesz przywołać „przeklęte płomienie", to... - Severus z trudem wymyślił odpowiednią konsekwencję. - Będziesz miał szlaban do końca swojej edukacji. - dokończył dość łagodnie, gdy zdał sobie sprawę, że Potter jest odporny na większość gróźb.

Potter uśmiechnął się krzywo i wzruszył ramionami.

- Będę o tym pamiętał.

Lucjusz zaśmiał się lekko, wyraźnie rozbawiony wybrykami Pottera.

- Och, panie Malfoy, możemy porozmawiać? - Potter zapytał na zewnątrz Skrzydła Szpitalnego. Spojrzał na Narcyzę i Draco, po czym dodał. - Prywatnie?

- Oczywiście. - Lucjusz powiedział. - Draco, Narcyzo, spotkamy się w środku?

Draco, zupełnie nie w stylu dziedzica Malfoyów, zdradził swój szok, przytulając mocno ojca.

- Powodzenia z tym. - Narcyza szepnęła, przytulając Severusa. - To dziecko ma więcej mocy niż zdrowego rozsądku.

Severus parsknął ponownie, to był łagodny sposób na opisanie Pottera.

Potter czekał w milczeniu, aż Narcyza i Draco wejdą do Skrzydła Szpitalnego, po czym machnął ręką i umieścił złotą kopułę wokół całej trójki.

- Ty to zrobiłeś. - Potter powiedział cicho, zwracając się bezpośrednio do Lucjusza. - Podłożyłeś tę książkę w kociołku Weasley, prawda?

Lucjusz uniósł pustą dłoń w geście poddania.

- Oczywiście, że nie - powiedział. - Nigdy bym...

Nie kłam - wysyczał Potter, a jego zielone oczy błysnęły mrocznie. - Widziałem twoją twarz. To była twoja książka, co?

Lucjusz przełknął ciężko i natychmiast zmienił taktykę.

- Ja tylko próbowałem oczyścić się z powiązań z Czarnym Panem - zaprotestował. - Mówiłem ci, że chcę być po twojej stronie.

- To twoja wina! - wrzasnął Potter, bo najwyraźniej kopuła była dźwiękoszczelna. - Twoja wina, że zostałem wydalony! Twoja wina, że Miona jest w szpitalu! Twoja wina.

- Nie wiedziałem, co się stanie - odpowiedział Lucjusz. - Przysięgam, nie wiedziałem.

Potter podszedł do Lucjusza i wyrwał mu różdżkę z ręki, kiedy nie stawiał oporu, i chwycił ją mocno w tę dłoń, która nie ściskała zakrwawionego miecza.

- Mógłbym cię zabić - powiedział cicho. - Powinienem.

- Mogę ci pomóc - odparł Lucjusz. - Ty masz moc, a ja mam znajomości. Mogę pomóc ci być wielkim, znam odpowiednich ludzi. Potter... pozwól mi być twoim sprzymierzeńcem. Nie chcesz mnie zabić. Nie jesteś mordercą.

Na te słowa Severus zamknął oczy. Potter zabił już kogoś, kto go skrzywdził, w wieku zaledwie dziesięciu lat i wątpił, by dziecko zawahało się zrobić to ponownie.

- Mylisz się. - Potter wyszeptał. - Zabiłem Lockharta. Nie żyje.

O cholera.

Severus otworzył oczy i patrzył, jak Potter drwi z Lucjusza. Lucjusz rzucił mu gorączkowe spojrzenie, na co Severus ze smutkiem potrząsnął głową. Mężczyzna sam wykopał sobie grób, Severus spróbuje powstrzymać Pottera przed zabiciem go, choć sądząc po wyrazie twarzy Pottera, nie sądził, by to było jego celem.

Przynajmniej miał nadzieję.

- Po-Potter, zastanów się. - Lucjusz zająkał się. - Draco... mój syn... potrzebuje mnie.

Potter uśmiechnął się - zimnym i twardym uśmiechem, który sprawił, że Severus zadrżał.

- Draco jest jedynym powodem, dla którego jeszcze cię nie zabiłem - powiedział Potter. - Ale to oznacza, że jesteś mi winien resztę swojego życia. Chcesz być moim sprzymierzeńcem? - Zaśmiał się Lucjuszowi w twarz. - Nie wyświadczę ci żadnej przysługi. Możesz być po mojej stronie albo zginąć tutaj. - Potter wycelował Lucjuszowi jego własną różdżkę w pierś. - Zdecyduj teraz.

- Tak - odpowiedział Lucjusz natychmiast. - Pomogę ci. Będę po twojej stronie. Nie będziesz mi winien żadnych przysług.

- Przysięgnij. - Potter powiedział. - Przysięgnij, że nie zdradzisz mnie następnym razem, gdy Voldemort spróbuje wrócić. Przysięgnij, że nigdy więcej nie zrobisz czegoś takiego. NATYCHMIAST! - krzyknął, gdy Lucjusz się zawahał.

Severus patrzył w niemym szoku, jak Lucjusz składa Potterowi przysięgę lojalności.

W całym szaleństwie tego dnia, obserwowanie, jak jego najbliższy przyjaciel staje się pierwszym zwolennikiem jego podopiecznego, było być może najbardziej szalone.

Potter rozproszył kopułę w chwili, gdy Lucjusz skończył. Cisnął w niego różdżką i skrzywił wargę.

- Wynoś się stąd - warknął.

Lucjusz natychmiast ruszył do Skrzydła Szpitalnego za żoną i dzieckiem.

- Pot- Harry... - powiedział cicho Severus. - Czy ty... - zawahał się, próbując określić obecny stan psychiczny dziecka. - Jak się trzymasz?

Potter potrząsnął głową i odwrócił się od drzwi Skrzydła Szpitalnego.

- Jestem trochę zmęczony - powiedział lekko. - Kiedy Miona się obudzi?

Severus sprawdził godzinę.

- 90 minut - powiedział. - Wystarczająco dużo czasu, byś pozwolił mi się zbadać i opowiedział mi resztę swojej zredagowanej historii.

Potter uśmiechnął się promiennie, a jego oczy zmarszczyły się z rozbawienia.

- Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny - powiedział.

Severus westchnął i spojrzał w sufit.

- To może być oznaka mojego zbliżającego się szaleństwa - przyznał.

Potter tylko się roześmiał, podążając za nim do lochów, trzymając miecz przy sobie.

- Chciałbym, żebyś zaczął od tego, gdzie udało ci się zdobyć miecz o takiej wartości. - Severus powiedział w chwili, gdy zamknął za nimi drzwi swojego gabinetu.

- Pan Malfoy mi go dał. - Potter powiedział, siadając na swoim zwykłym miejscu przed biurkiem Severusa. - Ale zaczekaj- MAVIS!

- Mistrzu Potter! - zawołał skrzat, pojawiając się natychmiast. - Mistrzowi Potterowi nic się nie stało!

- Mavis, jesteś genialny. - Potter pochwalił zapłakanego skrzata, gdy Severus usiadł. - Umarłbym bez ciebie. Jestem twoim dłużnikiem, cokolwiek zechcesz, tylko to wymień, dobra?

Ręce Mavis szarpnęły nerwowo jego szatę.

- Czegokolwiek Mavis sobie życzy? - zapytał.

- Najpierw powiedz, zanim się zgodzę. - Potter wyjaśnił.

Mavis westchnął i rozejrzał się ostrożnie, zanim pochylił się w stronę Pottera.

- Mavis chce zostać z Mistrzem Potterem, kiedy on odejdzie - wyszeptał. - Mavis nie chce tu zostać, kiedy Mistrza nie będzie. - Mavis zerknął na Severusa, zanim dodał. - I Mavis chce, żeby Mistrz Potter nie zabijał Pana Snoopsa, ponieważ bał się o Mistrza.

Potter natychmiast skierował oskarżycielskie spojrzenie na Severusa.

- Skrzywdziłeś Mavis? - Zażądał.

- Potrząsnąłem nim. - Severus przyznał. - Chociaż to twoja wina, bo pozwoliłeś swojemu skrzatowi poinformować mnie, że wyruszyłeś zabić bazyliszka.

Potter przez chwilę się mu przyglądał, po czym zwrócił ku skrzatowi znacznie łagodniejszą twarz.

- Mavis, mam złoto. - Potter powiedział cicho. - Mnóstwo złota. Mógłbym ci kupić, co tylko byś chciał. Uratowałeś mi życie. Nie chcesz czegoś innego? Czegoś tylko dla ciebie?

Mavis potrząsnął głową.

- Mavis uratował Mistrzowi życie, a teraz Mavis chce zostać z Mistrzem. Mavisowi nie podoba się bycie tutaj, kiedy Mistrza nie ma.

Potter spojrzał na Severusa, który skrzywił się i uniósł jedno ramię w geście zgody.

- Więc jeśli pozwolę ci zostać ze mną w naszym domu tego lata, to jesteśmy kwita? Nie będę ci nic winien?

Mavis przytaknął Potterowi ochoczo.

- Takie jest życzenie Mavis.

Potter roześmiał się.

- A więc życzenie spełnione.

Mavis pisnął i mocno przytulił się do nogi Pottera, po czym gwałtownie od niego odskoczył.

- Przepraszam, mistrzu Potter, Mavis jest zbyt podekscytowany. Mavis musi teraz wrócić i upewnić się, że wszystkie ulubione potrawy Mistrza zostały przygotowane na ucztę!

Mavis ukłonił się każdemu z nich, po czym zniknął.

- Ale pojebana akcja! - Potter roześmiał się. - Mavis jest szalony.

Severus westchnął na nieustające wulgaryzmy Pottera.

- Mówiąc o szaleństwie - powiedział cicho. - Wierzę, że miałeś zamiar oczarować mnie prawdą, zanim pójdziemy ożywić pannę Granger.

- Och tak - powiedział Potter. - Dobra, więc Malfoy wysłał mi miecz, nie? I teraz jest mój...

Severus rzucił urok diagnostyczny na Pottera, gdy ten mówił i słuchał tego, co uważał za bardziej prawdziwą wersję wydarzeń.

- Rzuciłeś Niewybaczalne na Gilderoya? - przerwał w pewnym momencie. - Co ty sobie, u licha, myślałeś?

Nie był zaskoczony prawdą kryjącą się za „przygodami" Gilderoya. Ten człowiek był idiotą, kiedy był uczniem i Severus wiedział, że z wiekiem nie stał się lepszy.

Potter wzruszył ramionami, całkowicie nieskruszony.

- Myślałem, że powiedziałeś, że potrzebuję profesora i tak naprawdę nie chciałem używać Draco jako przynęty, a Lockhart był dziwakiem. Więc... - rozłożył ręce. - Sprawiłem, że poszedł.

Severus skrzywił się.

- Kontynuuj.

Potter opowiedział mu o znalezieniu otworu w łazience i ześlizgnięciu się w dół. Severus był nieco zazdrosny, że trzech chłopców z drugiego roku mogło zobaczyć legendarną komnatę zbudowaną przez założyciela ich domu.

- I wtedy Lockhart powiedział: „Możemy pracować razem! Pomyśl o sławie! O bogactwie!: - Potter prychnął. - Jakbym potrzebował więcej sławy lub pieniędzy, wiesz? A on powiedział „nie zabijesz mnie", więc to zrobiłem. Przeciąłem mieczem jego szyję. - powiedział, delikatnie klepiąc miecz. - A potem Ron trochę panikował.

Severus sam „trochę panikował", mógł sobie tylko wyobrazić, jak Ronald czuł się w tamtej chwili.

- A potem? - zapytał.

- Zmusiłem Draco i Rona do złożenia Przysięgi Wieczystej. - Potter powiedział łatwo. - Powiedziałem im, co mają powiedzieć, więc jeśli później spróbują zmienić historię, zginą, co?

- I to by ci nie przeszkadzało? - zapytał, wstrząśnięty łatwością, z jaką Potter to wszystko opisał.

Potter spojrzał na niego pytająco.

- Czy przeszkadzałoby mi, gdyby jeden z moich przyjaciół próbował mnie aresztować za zabicie faceta, który zamierzał zabić Draco? Tak - wycedził powoli. - Czy przeszkadzałoby mi, gdyby zginęli, zanim zdążyliby wpakować mnie w niezłe kłopoty? Prawdopodobnie nie. To znaczy, że tak naprawdę nie byli moimi przyjaciółmi, co?

W takich chwilach Severus bardzo żałował, że nauczył Pottera oklumencji. Wiele by dał, by móc zajrzeć do umysłu dziecka i zrozumieć jego procesy myślowe.

- Próbował zabić Draco i ciebie - poprawił go lekko.

Potter spojrzał na niego pytająco.

- Jakie to ma znaczenie?

- To ma wielkie znaczenie. - Severus westchnął. - Harry, on chciał cię zabić. Miał miecz przy twoim gardle.

Potter wzruszył ramionami i na chwilę odwrócił wzrok od Severusa, jakby chciał uporządkować myśli.

- Myślałem, że poczuję się źle. - powiedział cicho. - Jak gdy... no wiesz. - mruknął, a jego policzki poczerwieniały z niepotrzebnego wstydu. - Ale było inaczej, nie? Wcześniej to był tylko podły Mugol, który mnie skrzywdził, byłem silniejszy i bardziej wyjątkowy i nie musiałem go krzywdzić. Ale... ale Lockhart zamierzał zabić Draco, sam to powiedział. Więc chroniłem go i nie czuję się z tym źle. - Spojrzał na Severusa i przygryzł dolną wargę, zanim wyszeptał. - Czy to czyni ze mnie potwora?

Potter ceni życie Draco ponad własne. Gdyby Lockhart był zagrożeniem tylko dla niego, nie mrugnąłby okiem. Ale skoro mężczyzna stanowił zagrożenie dla jego przyjaciela, musiał umrzeć.

- Nie jesteś potworem. - Severus zapewnił go. - Uratowałeś Draco i Ginewrę dzięki swoim działaniom. Gilderoy by ich zabił. - Pochylił się do przodu, próbując wbić kolejny punkt do upartej głowy dziecka. - Ale uratowałeś też siebie. Jeśli ktoś zagraża twojemu życiu, to nie czyni cię potworem, że się bronisz. Twoje życie liczy się tak samo jak życie Draco.

Potter tylko zmarszczył brwi i zagryzł wargę.

Severus westchnął.

- O tym, dlaczego twoje życie jest niewiarygodnie cenne i ważne, porozmawiamy innym razem, dobrze? Kontynuuj.

- Dobrze - powiedział Potter powoli. - Potem próbowałem zakopać Lockharta, na wypadek, gdyby ktoś chciał później zejść do Komnaty, i przypadkowo zawaliłem całą część tunelu. Nie chciałem próbować przesuwać skał za pomocą magii na wypadek, gdybym zawalił więcej i pogrzebał nas wszystkich tam na dole.

- Może gdybyś nauczył się odpowiednich zaklęć, inkantacji i ruchów różdżką, byłbyś w stanie używać swojej magii w bardziej precyzyjny i kontrolowany sposób - zasugerował.

Potter machnął ręką, okazując pogardę dla samego pomysłu.

- Nie. W każdym razie, powiedziałem im, że pójdę sam i wtedy Ron znowu zaczął wariować. Powiedział, że nie rozumiem rodzinnych spraw i że powinienem uratować Ginny, nawet jeśli oznacza to, że nie mogę zabić bazyliszka. - Potter spojrzał na niego, a jego twarz wyglądała na oburzoną. - Może pan w to uwierzyć? Więc powiedziałem mu: „zraniłeś moje uczucia".

Severus ponownie przerwał.

- Powiedziałeś przyjacielowi, że zranił twoje uczucia?

To byłby niezaprzeczalny krok naprzód, gdyby Potter nie zabił człowieka dziesięć minut przed powiedzeniem tego, pomyślał Severus.

- Ta - odpowiedział Potter. - Powiedziałem mu, że zranił moje uczucia i musi mi to wynagrodzić.

To bardziej brzmiało jak Potter.

- Proszę, kontynuuj - westchnął, przywołując eliksir uśmierzający ból.

Potter uśmiechnął się do niego porozumiewawczo, gdy kontynuował. Opowiedział mu o wejściu do komnaty i spotkaniu twarzą w twarz z duchem szesnastoletniego Toma Riddle'a. Opisał, jak drwił z niego, błędnie wymawiając jego imię, co najwyraźniej wykorzystał wcześniej na pannie Chang z Ravenclawu z doskonałym skutkiem. Opisał również swoje rozbawienie, gdy Riddle zapytał, czy to Albus był największym czarodziejem, według Potter.

- Roześmiałem się, co? Powiedziałem mu, że oczywiście mam na myśli siebie.

Severus wyobraził sobie, że James Potter uśmiecha się z arogancji, którą przekazał swojemu synowi. Potter był potężny, bardziej niż ktokolwiek inny, kogo Severus kiedykolwiek spotkał, ale Potter nie miał kontroli.

- Powiedziałem Timmy'emu, że powinniśmy być partnerami. Pracować razem. Ale on powiedział, że aby on mógł żyć, Ginny musi umrzeć. - Potter westchnął żałośnie. - A ja obiecałem Ronowi, że ją uratuję.

- Dokonałeś właściwego wyboru. - Severus zapewnił go. - Ginewra była niewinnym dzieckiem, podczas gdy Riddle prawdopodobnie zabiłby cię, gdy tylko by mógł.

- Tak, może... - Potter zamrugał w dal kilka razy, zanim spojrzał z powrotem na Severusa. - A resztę już słyszałeś. Zabiłem węża, dźgnąłem pamiętnik i Ginny się obudziła. Och, czekaj. - Potter sięgnął do kieszeni i wyciągnął pojedynczy biały kieł, który był długości i szerokości przedramienia Severusa.

- Mam też to! - powiedział, machając kiełkiem w powietrzu. - Jest niesamowity, prawda? Możesz uwierzyć, że był w moim ramieniu?

- Tak - powiedział Severus, jego gardło zacisnęło się nienaturalnie na widok kła. - Niestety będziesz miał po nim okropną bliznę.

Potter spojrzał w dół na swoje ramię i wzruszył ramionami.

- To będzie fajniejsza historia niż inne, nie? Co brzmi lepiej, ugryzienie przez bazyliszka, którego zabiłem, czy to, że mój wujek uderzył moją głową w lustro, aż pękło i rozcięło mi twarz? - zapytał, gestykulując lekko w kierunku blizny, która zdobi prawą stronę jego twarzy.

Severus musiał szybko oczyścić umysł z tego obrazu, zanim zdecydował się użyć miecza Pottera na Vernonie Dursleyu.

- Co się stało, kiedy obudziłeś Ginewrę? - zapytał, mając nadzieję na odwrócenie uwagi od morderczych myśli.

- Chciałem zabić Ginny, chciałem. - Potter wyznał cicho. - To była jej wina, że Miona została zaatakowana, nie? Ukradła tę książkę, zniszczyła moje rzeczy i powiedziała, że to ja jestem potworem, podczas gdy tak naprawdę to ona nim była.

- Dlaczego tego nie zrobiłeś? - zapytał Severus.

Potter westchnął i spojrzał w sufit.

- Ron powiedział, że nie rozumiem „spraw rodzinnych" i nie rozumiem. Nie mam rodziny, nie? Nie wiem, dlaczego chciał uratować Ginny albo dlaczego jej mama nie była wściekła, że to przez nią komnata się otworzyła. Ale... - Potter odwrócił twarz w jego stronę z niemal desperackim wyrazem. - Nie chciałem być potworem, o którego mnie oskarżyła.

Severus uśmiechnął się do niego łagodnie, mimo że w środku czuł się rozdarty tym, że Potter brzmiał tak pusto, mówiąc: „Nie mam rodziny".

- Bardzo dobrze ci poszło - pochwalił go. - Ginevra jest imbecylem i strasznie cię skrzywdziła, ale była też bezbronną dziewczyną opętaną przez ducha Czarnego Pana. Dobrze, że oszczędziłeś jej życie.

Potter skinął głową i obdarzył go słabym półuśmiechem.

- Plus teraz jest mi coś winna. Powiedziałem jej to, gdy tylko się obudziła, co? Powiedziałem: „Możesz mnie nienawidzić, ale uratowałem ci życie, dwa razy, więc jesteś mi winna". Nie powiedziałem jej, że zamierzałem ją zabić, tylko że uratowałem ją dwa razy. A ona płakała i mówiła „dziękuję, dziękuję". Myślę, że większość Weasleyów jest mi teraz winna przysługi.

- Bardzo w stylu Slytherinu. - Severus powiedział, a jego usta drgnęły z rozbawienia. - Chociaż wydaje mi się, że brat Ronalda, Charles Weasley, jest pogromcą smoków w Rumunii, więc może być trudniej zgarnąć przysługę u niego.

Potter uśmiechnął się krzywo.

- Smoki, co? Czad.

- Jeśli odkryję, że próbowałeś sprowadzić smoka do naszego domu, nakarmię go tobą, bachorze.

Potter wzruszył ramionami i ponownie spojrzał na zegar.

- Dwadzieścia minut - powiedział, praktycznie wibrując teraz z podekscytowania. - Myślisz, że Miona mi wybaczy, proszę pana? Zabiłem bazyliszka, więc nie będzie zła, prawda?

Godne pożałowania.

- Harry, panna Granger wybaczyłaby ci nawet bez ryzykowania życia, by zabić bazyliszka - powiedział cicho. - Nie musiałeś narażać życia, by zasłużyć na jej przebaczenie.

- Mylisz się. - powiedział Potter. - Nie chciałem go wcześniej zabić, a on zaatakował Mionę. Nie mogłem po prostu powiedzieć „przepraszam", bo słowa nic nie znaczą, prawda? Ludzie cały czas kłamią. Ale teraz zobaczy, że jest mi przykro, nie?

Severus starał się ostrożnie dobierać słowa. Potter się nie mylił, ale nie miał też racji.

- Mogłeś przeprosić, a potem w przyszłości słuchać jej uważniej, co udowodniłoby twoje przeprosiny czynami. To... - wskazał gestem na miecz Pottera i kieł leżący teraz na biurku. - ...było zupełnie niepotrzebne.

Potter skrzywił się i zwrócił uwagę na zegar, jakby chcąc, by ten poruszał się szybciej.

- Dlaczego oszczędziłeś Lucjusza? - zapytał Severus. - Oczywiście cieszę się, że to zrobiłeś, ale obawiałem się, że będziesz próbował go zabić.

Potter prychnął, wciąż obserwując zegar.

- Niczego bym nie "próbował" - mruknął. - Ale myślę, że lepiej jest dać ludziom drugą szansę.

Severus po raz kolejny był zaskoczony i zadowolony z Pottera i już miał mu to powiedzieć, gdy bachor dodał-

- Zwłaszcza jeśli jest mi teraz dłużny.

Severus zastanawiał się kiedyś, czy Potter nie jest zbyt złamany, by kiedykolwiek przetwarzać rzeczy w zdrowy emocjonalnie sposób i teraz obawiał się, że miał rację. Oszczędzić czyjeś życie, by przywiązać go do siebie? To było zimne, przebiegłe i bardzo cenione posunięcie zarówno przez Albusa, jak i Czarnego Pana.

Chociaż Albus nigdy nie poderżnąłby gardła człowiekowi, by ocalić życie przyjaciela, a Czarny Pan nigdy nie zaryzykowałby swojego życia w zemście za przyjaciela.

Być może Potter jest spaczony niemal do granic możliwości, ale tak naprawdę nie jest złamany.

Severus rozważał go w milczeniu przez kilka minut, zanim zadał ostatnie pytanie, które chodziło mu po głowie.

- Dlaczego zażądałeś Przysięgi Wieczystej od Draco, Ronalda i Lucjusza, ale jeszcze nie zażądałeś jej ode mnie?

Potter wyglądał na zaskoczonego jego pytaniem. Odwrócił wzrok od zegara w stronę Severusa i zmarszczył brwi.

- Nie potrzebuję, żebyś składał żadnej przysięgi - powiedział po prostu. - Ufam ci.

 

Forward
Sign in to leave a review.