Sectumsempra (tłumaczenie)

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Sectumsempra (tłumaczenie)
All Chapters Forward

Chapter 14

Harry dotarł do domu Snape'a ze świszczącym kaszlem, który powalił go na ziemię na ręce i kolana.

- Potter, możesz mówić? - Spytał Snape.

Harry skinął głową, nadal sapiąc.

- Ta-ak.

- Wezwij swojego skrzata.

Harry, pomimo swojej słabej i bezbronnej pozycji na ziemi, wciąż spróbował wbić wzrok w Snape'a.

- Ma-a na imię Ma-Mavis. - Powiedział, kaszląc głęboko.

- Przepraszam. - Snape powiedział sucho, wyciągając rękę, by pomóc Harry'emu stanąć na nogi, co Harry zignorował. - Ale skoro nalega, by nazywać mnie "panem Snoopsem", nie czuję się tak skłonny do używania jego imienia.

Harry rzucił Snape'owi uśmieszek, wiedział, że w końcu zirytuje to mężczyznę.

- Mavis. - Wrzasnął.

Snape skrzywił się na głośność, ale nie zdążył go zganić za krzyk, bo Harry został nagle zaatakowany przez malutkiego skrzata.

- MISTRZU POTTER! MISTRZ POTTER JEST BEZPIECZNY! MAVIS ZA TOBĄ TĘSKNI!

Harry cofnął się gwałtownie od Mavis.

- N-nie przytulaj mnie, Mavis. - Powiedział, jego twarz zbladła. - P-proszę.

Mavis spojrzała na niego swoimi dużymi, żółtymi oczami i zmarszczyła brwi.

- Mavis jest złym skrzatem, dotykając Mistrza, kiedy wie, że Mistrz tego nienawidzi. Mavis jest przykro, Mistrzu Potter. Chcesz, żeby Mavis oderwała uszy?

Harry westchnął, wiele rozmawiał o "karach" z Mavis, kiedy po raz pierwszy ustalili swój sojusz. Mavis nigdy nie zaproponowałby, że zrobi sobie krzywdę, gdyby nie został sam w Hogwarcie. Wiedział, że te biedne niewolnicze skrzaty w kuchniach będą miały na niego zły wpływ.

- Nie Mavis. - Powiedział cicho. - Po prostu nie chcę się przytulać, dobrze? Nie zrób sobie krzywdy ani... - Harry rozejrzał się, próbując wymyślić odpowiednią groźbę. - Albo nie możesz niczego upiec przez co najmniej tydzień! - zdecydował w końcu.

Snape prychnął na ultimatum Harry'ego, ale to poskutkowało, bo Mavis rzuciła Harry'emu przerażone spojrzenie.

- Mavis nie będzie się karcił... Panicz Potter jest bardzo uprzejmy i przebiegły.

Harry przewrócił oczami i spojrzał na Snape'a.

- Po co ci Mavis?

Rozejrzał się szybko, zdając sobie sprawę, że nie był pewien, gdzie w ogóle jest.

- Gdzie jesteśmy? - Harry zapytał nerwowo, widząc, że stoją na środku pustego pola. Myślał, że idą do domu Snape'a? Czy to była jakaś pułapka?

- Zapewniam cię, że jesteśmy w moim domu. - Snape powiedział szybko. - Zanim zobaczysz dom, muszę cię włączyć do moich barier.

Harry powoli odsunął się od Snape'a, chwytając Mavis za kołnierz szaty i pociągając go za sobą.

Nie chodziło o to, że Harry nie ufał Snape'owi... całkowicie... tylko o to, że... miał za sobą kilka kiepskich tygodni, a właściwie miesięcy, i nie był już pewien, gdzie znajduje się jego miejsce w czyimkolwiek życiu.

Snape był jego przyjacielem, ale Harry miał wielu przyjaciół, prawda?

Musiał się bardzo mocno skoncentrować, by zagłuszyć ból, który towarzyszył myślom o jego przyjaciołach.

Hogo Harry James Potter le Severus Tobias Snape. - mruknął Snape, wielokrotnie obracając różdżką w skomplikowany sposób.

Harry poczuł ukucie w piersi, gdy zobaczył dwupiętrowy dom z białego kamienia. Oddałby teraz wszystko, by móc używać własnej magii.

Snape wprowadzał go do swoich barier, a nie atakował.

- Byłbym wdzięczny, Mavis, gdybyś zechciał wrócić do Hogwartu i zabrać mój zestaw eliksirów z moich prywatnych magazynów w kwaterach. - Powiedział Snape, ignorując fakt, że Harry i Mavis byli teraz kilka stóp dalej od niego. - Potem wróć tu z zestawem i zupą dla pana Pottera.

Mavis przytaknęła niecierpliwie.

- Mavis się tym zajmuje, panie Snoopsie!

Usta Harry'ego niemal zadrgały na tytuł, jaki Mavis nadała Snape'owi.

- Chodź, Potter. - zawołał Snape, otwierając przed nim ogrodzenie z kutego żelaza. - Chcesz wejść do domu pierwszy czy ja mam to zrobić?

Harry zawahał się, gdy stanął na progu.

- Ty pierwszy. - W końcu zdecydował.

Snape skinął głową, otworzył drzwi i wszedł do holu. Harry zrobił kilka bardzo powolnych kroków i podążył za nim.

Stanął w holu i rozejrzał się uważnie. Za nim znajdowały się drzwi, po prawej kuchnia, po lewej schody, a na wprost drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do salonu.

Mnóstwo miejsc do ucieczki.

- Pójdziemy do kuchni, żebyś mógł zjeść, zgadzasz się? - zapytał Snape.

Harry został wytrącony ze swojej oceny domu Snape'a i musiał zwalczyć rumieniec na myśl o tym, jak długo prawdopodobnie tam stał, rozglądając się dookoła.

- Tak proszę pana. - Wymamrotał, podążając za Snapem do kuchni.

Rozejrzał się po kuchni z zainteresowaniem po tym, jak sprawdził tylne drzwi pod kątem zamków. Nie wiedział, czy większość czarodziei posiada lodówki, kuchenki i mikrofalówki, ale kuchnia Snape'a była urządzona jak każda mugolska, jaką Harry kiedykolwiek widział.

- Podoba mi się twoja kuchnia, proszę pana. - Powiedział cicho, gdy Snape wyjmował miski z białych szafek.

- Dziękuję. - Snape odpowiedział grzecznie. - To był dom moich rodziców, dorastałem tutaj. Mogę ci pokazać, gdzie dorastała twoja matka w następny weekend, jeśli chcesz.

Harry skinął szybko głową, zanim ponownie się zawahał.

- Czy nadal tu będę w następny weekend? Myślałem, że chcesz, żebym poszedł gdzieś indziej...

Nie warto było robić sobie nadziei na cokolwiek w tym momencie. Snape nigdy nie powiedział, jak długo Harry może zostać, tylko że będzie miał prywatność, jeśli zechce przyjść tutaj, a nie do czyjegoś domu.

Snape odwrócił się i spojrzał na Harry'ego dziwnie. Jego oczy wyglądały na zmęczone ale wydawały się łagodniejsze niż zwykle.

- Możesz tu zostać tak długo, jak zechcesz. - Powiedział, niosąc naczynia na stół. - Jeśli jednak chciałbyś być gdzie indziej- zorganizujemy to.

Harry podszedł do stołu i usiadł, obserwując Snape'a.

- I nie jestem ci nic winien? - Upewnił się.

Snape usiadł po przeciwnej stronie małego kwadratowego stolika.

- Nie jesteś mi winien absolutnie nic. - Potwierdził.

- I nie powiesz nikomu, gdzie jestem?

Snape wahał się tak długo, że Harry napiął mięśnie i szykował się do ucieczki...

- Nie powiem nikomu, gdzie jesteś, jeśli sobie tego nie życzysz. - Powiedział powoli. - Absolutnie nie powiem Albusowi Dumbledore'owi, że w ogóle cię widziałem, ponieważ wierzę, że to jest twój główny strach. Jednak twoi koledzy z klasy, sojusznicy, a nawet przeklęty Minister Magii martwią się o twoje miejsce pobytu i mogę znaleźć się w trudnej sytuacji, jeśli nie poinformuję przynajmniej garstki ludzi, że jesteś w bezpiecznym miejscu.

Harry skupił się na jedynej części słów Snape'a, która nie sprawiła, że jego pierś zabolała z żalu.

- Nie boję się Dumbledore'a. - prychnął. - Po prostu nie jestem na tyle głupi, by stanąć z nim twarzą w twarz, kiedy moja magia nie działa, co?

Snape rzucił mu rozbawione spojrzenie.

- Planujesz zabić dyrektora, jak tylko naprawimy twoją mentalną blokadę na magię?

- Tak - odparł Harry bez wahania. - Powiedziałem mu, że to zrobię, co?

Rozbawione spojrzenie Snape'a szybko zmieniło się w szok.

- Powiedziałeś Albusowi Dumbledore'owi, że zamierzasz go zabić? - Odetchnął. - O czym, na Merlina, myślałeś, Potter? Co się stało z "Biednym Osieroconym Harrym"?

Harry wzruszył ramionami i ponownie szybko rozejrzał się po kuchni.

- Już mnie wyrzucił i zabrał mi różdżkę. Jaki sens miały te dalsze gierki?

Snape był najwyraźniej zbyt zszokowany, by przez chwilę formułować słowa, bo po prostu wpatrywał się w niego z otwartymi ustami.

- Potter... To było niewiarygodnie głupie. Dostrzegasz to, prawda?

Harry wzruszył ramionami, czując się nieswojo.

- Dlaczego minister mnie szuka? - zapytał zamiast tego.

Zanim Snape zdążył odpowiedzieć, głośny trzask postawił Harry'ego na nogi.

- Kurwa, Mavis. - Zakaszlał, ponownie uderzony przez kolejny atak.

- Mavis tak przykro, Mistrzu Potter! - zawołał skrzat, załamując ręce. - Mavis nie chciał przestraszyć swojego wspaniałego Mistrza.

Harry jęknął i potarł oczy.

- Nie przestraszyłem się. - Skłamał. - I nie jestem twoim "Mistrzem", tylko przyjacielem.

Mavis rzuciła mu sceptyczne spojrzenie i zwróciła się do Snape'a.

- Mavis przynosi panu Snoopsowi jego eliksiry i jedzenie! - Pstryknął palcem i stół nagle zapełnił się jedzeniem i eliksirami.

- Dziękuję Mavis. - powiedział Snape. - Sądzę, że "Mistrz Potter" zostanie tutaj w najbliższej przyszłości. Powinieneś czuć się jak w domu w dowolnym miejscu, które ci odpowiada, poza moim pokojem lub laboratorium.

Mavis uśmiechnęła się promiennie do Snape'a i ukłoniła nisko Harry'emu, zanim zniknęła z głośnym trzaskiem.

Harry zgromił Snape'a wzrokiem za to, że dał Mavis przyzwolenie na nazywanie go " mistrzem".

- Jesteś draniem. - powiedział.

Snape odchrząknął i skrzyżował ramiona.

- A ty jesteś niewychowanym bachorem, a jednak tu jesteśmy.

Harry odchylił się na krześle i również skrzyżował ręce.

- Jesteśmy. - Zgodził się.

Snape wpatrywał się w niego, zanim uśmiechnął się lekko.

- Weźmiesz eliksiry, które ci zalecę, czy będę musiał z tobą walczyć?

- Co to za eliksiry? - Harry zapytał podejrzliwie.

Nie uważał, by Snape chciał go otruć, ale... ale nie uważał też, by Dumbledore naprawdę go wydalił. Nie było mądrze zbytnio ufać ludziom.

Oczyść swój umysł.

- Eliksir pieprzowy, antybiotyk i eliksir wzmacniający nerwy. - powiedział Snape, popychając je w stronę Harry'ego, gdy wymieniał każdy z nich. - I jeśli pozwolisz, chciałbym, żebyś codziennie zażywał eliksir odżywczy, bo wygląda na to, że znów masz drastyczną niedowagę.

Harry poczuł, że jego twarz znów płonie.

- To nie moja wina, co? - Warknął, czując złość i urazę.

- Nie jest. - Snape zgodził się spokojnie. - Chcesz eliksiru, który pomoże ci odzyskać straty?

- Nie. - splunął. - W ogóle nie chcę twoich litościwych eliksirów.

Snape pochylił się bliżej stołu i chwycił jego krawędź.

- To nie są " litościwe eliksiry" Potter. - Powiedział przez zaciśniętą szczękę. - To eliksiry mające przywrócić ci zdrowie.

- Nie chcę ich. - Harry odparł. - Radziłem sobie dobrze bez nich, co?

- Nie! - zawołał Snape, podnosząc gniewnie ręce. - Wyraźnie nie radziłeś!

Harry przesunął się na krawędź swojego siedzenia i spojrzał w stronę drzwi za sobą, mógł być na zewnątrz w mniej niż trzydzieści sekund, jeśli będzie się szybko poruszał...

- Zawrzyjmy układ.

Harry zawahał się i odwrócił, by spojrzeć na Snape'a kątem oka. Teraz nie brzmiał na tak wściekłego...

- Ja-jaki układ? - Zapytał Harry.

- Wypijesz te cztery eliksiry i będziesz mógł zadać mi cztery dowolne pytania.

Snape miał ręce spokojnie złożone na stole i patrzył na Harry'ego wyczekująco. Harry zastanowił się, miał wiele pytań na temat tego, co się wydarzyło, odkąd został wydalony... a eliksiry prawdopodobnie sprawią, że jego obolała klatka piersiowa poczuje się lepiej.

- Dobra - zgodził się w końcu. - Ja pierwszy.

Snape uśmiechnął się do niego i przysunął eliksiry bliżej. - Obaj wiemy, że ja będę pierwszy, ponieważ z naszej dwójki jestem mniej skłonny do wykręcenia się z umowy.

Harry przewrócił oczami i chwycił pierwszy eliksir, wiśniowo-czerwoną fiolkę, po czym szybko ją wypił.

- Ugh. - Zadrżał, gdy po jego ciele przeszła intensywna fala gorąca. - Dlaczego minister Knot mnie szuka?

- Madam Bones dała do zrozumienia, że minister raczej cię lubi. - Snape odpowiedział natychmiast. - Zaoferował mi wiele źródeł, by pomóc mi cię znaleźć.

Harry machnął ręką z irytacją.

- Tak, myśli, że jesteśmy kumplami. Ale nie o to mi chodziło, tylko o to, kto mu powiedział, że "zaginąłem"?

Snape prychnął.

- Tylko ty mógłbyś uznać fakt, że Minister Magii "myśli, że jesteście kumplami" za mało istotny.

Harry nie przeoczył faktu, że Snape uniknął jego pytania.

- Mam wypić kolejny eliksir, czy odpowiesz na pytanie, które zadałem? - Zapytał z nieufnym spojrzeniem.

- Wypij. - Snape powiedział, podsuwając mu ciemnozielony eliksir. - Antybiotyk przed Wzmacniającym Nerwy.

Harry przechylił fiolkę i szybko ją opróżnił, obserwując Snape'a, gdy przełykał gęstą miksturę.

- Było sporo wiadomości o twoim wydaleniu. - Snape odpowiedział, choć znacznie wolniej niż na poprzednie pytanie. - Ponieważ Albus odmówił ujawnienia, gdzie cię wysłał, zinterpretowano to jako zaginięcie.

- Jakiego rodzaju "wiadomości"? - Harry zapytał szybko.

Snape w milczeniu podsunął mu kolejny eliksir, który szybko wypił.

- Jakie "wiadomości"? - Powtórzył zwięźle.

- Nic, co stawiałoby cię w jakimkolwiek świetle poza tragiczną sierotą, której inna z najbardziej uwielbianych postaci w naszym świecie wyrządziła straszliwą krzywdę. - Snape zapewnił go. - Chociaż... - Zawahał się i posłał Harry'emu najmniejszy grymas. - ..bez wątpienia nie spodobają ci się publiczne spekulacje, że twoi mugolscy krewni znęcają się nad tobą fizycznie.

Harry zamarł.

- Co? - wyszeptał. - Dla-dlaczego mieliby tak mówić?

To był znak, jak szybko myśli Harry'ego wymykały się spod kontroli, że ledwo zarejestrował, jak Snape przywołuje kolejną fiolkę z eliksirem.

- Wypij. - powiedział Snape, podając mu jasnofioletowy eliksir.

- Jesteś mi winien jeszcze jedno pytanie. - Harry powiedział po wypiciu eliksiru. Rozpoznał, co to było, gdy poczucie spokoju, które nie należało do niego, rozprzestrzeniło się po jego ciele.

- Wierzę, że "dlaczego mieliby tak mówić" liczy się jako pytanie. - Wycedził Snape.

Harry nie odpowiedział, tylko wpatrywał się w niego i czekał na odpowiedź, dlaczego w wiadomościach mówi się, że był "maltretowany".

- No w porządku. - Snape potarł oczy i westchnął. - Moim zdaniem kampania rozpoczęła się jako próba oczernienia Dumbledore'a i wykorzystania tragicznie osieroconego statusu bohatera, który utrzymujesz w naszym świecie. Albus nie wiedział, że nie jesteś ze swoimi krewnymi, ale inni podejrzewali, że tak nie jest. Reporterzy dotarli do wielu osób, które, próbując zdobyć dla ciebie współczucie, sugerowały, że twoje życie domowe było mniej niż satysfakcjonujące. Spowodowało to wiele trudności dla Albusa i zwiększyło troskę o ciebie do nowych rozmiarów. - Rzucił Harry'emu współczujące spojrzenie. - To nie tragedia, że ludzie martwią się o twoje dobro.

- Ty tak mówisz. - Harry mruknął. - Zauważyłem, że nie rzucasz się, by powiedzieć dziennikarzom, że miałeś... gówniane dzieciństwo.

Miał nadzieję, że jego przyjaciele tego nie przeczytali.

'O ile w ogóle masz jeszcze przyjaciół', pomyślał z żałosnym opadnięciem ramion.

- Na dłuższą metę może ci to wyjść na dobre, jeśli dobrze to rozegrasz. - Snape powiedział swobodnie, ignorując dźgnięcie Harry'ego w jego własne dzieciństwo.

- Jak? - zapytał Harry, jego myśli wciąż krążyły wokół wszystkich w Hogwarcie, których prawdopodobnie stracił. Pomyślał, że pewnie byłby bardziej zdenerwowany, gdyby uspokajający eliksir nie płynął w jego krwiobiegu.

Snape pochylił się do przodu i Harry zobaczył, że jego oczy mają w sobie niemal złośliwy błysk. - Jak chcesz zepsuć publiczny wizerunek Albusa i jednocześnie znaleźć stałe miejsce zamieszkania, które nie jest u Petunii Dursley?

Harry został gwałtownie wyrwany ze swoich myśli.

- Co? Jak?

Snape podsunął mu ostatni eliksir, żółto-zielony- odżywczy.

Harry prychnął i spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Zmuszasz mnie, by wykorzystać jedno z moich pytań na powiedzenie mi, jak przestać żyć na ulicy?

Snape wzruszył ramionami i uśmiechnął się do Harry'ego.

- A wypiłbyś go w innej sytuacji? - zapytał.

- Nie.

Snape wyglądał na zadowolonego z siebie, gdy wyjaśniał swój pomysł po tym, jak Harry zakrztusił się paskudnym eliksirem.

- Udzielisz wywiadu Prorokowi Codziennemu. - Powiedział, jakby to nie było cholernie niedorzeczne.

- Wywiadu. - Harry mruknął.

Snape skinął głową i podsunął Harry'emu miskę zupy.

- Wywiadu. - Potwierdził.

- Zamierzasz wyjaśnić, dlaczego, do cholery, miałbym to zrobić, czy nadal zamierzasz być irytujący? - Harry zapytał ostro, ignorując oferowaną zupę.

- Zjedz, a ja ci wyjaśnię.

Harry uważnie przyjrzał się zupie i ostrożnie powąchał. Wyglądała na zwykły rosół. Mavis prawdopodobnie by jej nie zatruł, ale...

- Skąd wzięła się ta zupa?

Snape zmarszczył krótko brwi na pytanie Harry'ego.

- Wierzę, że twój skrzat ukradł ją z kuchni Hogwartu. - Powiedział.

Harry odepchnął miskę w stronę Snape'a i owinął ramiona wokół klatki piersiowej.

- Niczego stamtąd nie zjem. - Harry powiedział stanowczo. - Nie ma szans.

Myślał, że Snape będzie się z nim kłócił, ale ten tylko westchnął i przyciągnął miskę bliżej siebie.

- Nie jest zatruta. - Powiedział, biorąc demonstracyjny kęs. - Nikt nawet nie wie, że tu jesteś, Potter.

Harry sprawdził uważnie twarz Snape'a po tym, jak przełknął zupę. Mężczyzna po prostu wpatrywał się w niego z pustym wyrazem twarzy, dopóki Harry nie upewnił się, że nie zamierza nagle przestać oddychać.

- Czad. - Westchnął, przeżuwając szybko zupę.

- Kiedy ostatnio jadłeś? - Zapytał Snape, ponownie marszcząc brwi.

Harry machnął pustą ręką, rumieniąc się wściekle.

- Nie taka była umowa. - Powiedział między kęsami. - Powinieneś wyjaśnić, jaki masz szalony pomysł, co?

Snape rzucił mu ostre spojrzenie, ale na szczęście zdecydował się porozmawiać o swoim pomyśle.

- Wierzę, że możesz wyjaśnić swoje tymczasowe zniknięcie, odpłacić nieco Albusowi i zostać oficjalnie usunięty spod kurateli Petunii, opowiadając reporterowi swoją historię.

Snape wyglądał na zadowolonego z siebie, ale Harry zakpił.

- Nie. Nie potrzebuję, żeby wszyscy myśleli o mnie takie rzeczy.

Dziwak... dziwak... dziwak...

Czuł się tak, jakby wciąż słyszał, jak Dursleyowie szepczą mu do ucha, jaki jest bezwartościowy, nawet lata później.

Spokój, pomyślał wściekle. Oczyść swój umysł.

- Możesz zataić szczegóły. - powiedział Snape, pochylając się lekko w jego stronę. - Mógłbyś po prostu powiedzieć, że twoi krewni nie ufali magii, wyrzucili cię z domu po tym, jak dyrektor wydalił cię w zeszłym miesiącu i od tego czasu walczysz o przetrwanie. - Rzucił Harry'emu kolejny uśmieszek. - To strasznie tragiczne, bohaterskie i bardzo w stylu ukochanego Chłopca-Który-Przeżył.

- W jaki sposób miałoby to oznaczać, że nigdy nie będę musiał wracać do Surrey?

- Albus umieścił cię tam, byś wykorzystał bariery krwi, które zostały wniesione przez ofiarę twojej matki. - Snape powiedział, przechodząc do tego, co Harry rozpoznał jako "tryb profesora". - Jednakże, jeśli przestaniesz uważać to miejsce za swój dom, jeśli poczujesz, że gdzieś indziej jest twój dom, bariery padną. Sens umieszczenia cię tam stałby się dyskusyjny, a oburzenie opinii publicznej zmusiłoby ministerstwo do znalezienia ci odpowiednich warunków do życia.

Snape wyglądał na naprawdę zadowolonego z siebie.

Harry nie mógł się powstrzymać przed wskazaniem wady w jego planie.

- Ale nie mieszkam tam od lat, jak to możliwe, że nadal są tam bariery?

Snape zmarszczył brwi na chwilę, zanim powoli odpowiedział.

- Ponieważ, jak przypuszczam, nigdy nie uważałeś żadnego innego miejsca za dom. Magia krwi jest ściśle określona, nieprzewidywalna, a jej rezultaty mogą się różnić w zależności od czarodzieja. - Kontynuując, wyglądał na zamyślonego. - Wierzę, że Lily prawdopodobnie chciała, abyś był chroniony w swoim domu. Albus, który nigdy nie studiował tak szarego obszaru magii, musiał wierzyć, że bariery krwi muszą być wznoszone z prawdziwymi krewnymi.

-"Albus" nie powinien o tym decydować. - Harry powiedział gniewnie, odsuwając od siebie pustą miskę.

Snape odchylił się do tyłu i pochylił głowę.

- Zgadzam się.

Harry rozmyślał nad wszystkim, czym podzielił się Snape. Nie powiedział nic o powrocie Harry'ego do szkoły, o jego przyjaciołach ani o niczym innym. I chociaż byłoby miło znaleźć miejsce, w którym mógłby się zatrzymać, skoro nie mógł już zostać w szkole, nie chciał też robić sobie nadziei.

Nie było sensu pragnąć rzeczy, których nigdy się nie dostanie.

- Mogę zadać ci więcej pytań? - Harry zapytał z wahaniem.

Snape odpowiedział natychmiast.

- Oczywiście.

- Czego chcesz w zamian?

Snape uśmiechnął się do niego, wydawał się być w całkiem dobrym nastroju.

- Absolutnie niczego. Jestem pewien, że masz wiele pytań i chętnie na nie odpowiem, jeśli będę w stanie.

- Ale ty... powiedziałeś, że będę musiał wypić eliksiry, żeby uzyskać odpowiedzi wcześniej! - Zaprotestował Harry.

Snape wzruszył ramionami i przyjrzał się swoim paznokciom.

- Po prostu chciałem, żebyś wypił eliksiry. Nie jestem Głową domu Slytherina bez powodu, panie Potter.

Harry łypnął na niego wzrokiem.

- Drań.

- Bachor.

Harry zastanowił się, które pytania są najważniejsze, na wypadek, gdyby Snape potem zmienił zdanie.

- Czy z Sevvie wszystko w porządku?

- Tak. - Snape zapewnił go. - I przyprowadzę go tu jutro ze sobą, jeśli chcesz.

- Naprawdę? - Harry zapytał zaskoczony. - Dlaczego?

Snape przewrócił oczami i był to tak znajomy gest, że Harry prawie się uśmiechnął.

- Ponieważ prawdopodobnie zagryzie pana Zabini na śmierć, jeśli wkrótce nie dołączy do ciebie. - Mruknął. - Wierzę, że twoi przyjaciele odetchną z ulgą, nie mając już do czynienia z tym potworem.

- Blaise zajął się nim za mnie? - Harry spojrzał w dół na stół i przesunął kciukami po gładkim granitowym blacie. - Chciałem zabrać go ze sobą, ale nie sądziłem, że będę w stanie go nakarmić... a nie chciałem, żeby był głodny... Przepraszam.

- Dobrze zrobiłaś, zostawiając go w Hogwarcie. Gdy tylko dowiedziałem się, że cię tam nie ma, upewniłem się, że bestia jest pod opieką. Nie obwiniaj się za to, że musiałeś podjąć trudną decyzję dotyczącą opieki nad nim. Panna Granger poinformowała mnie, że natychmiast przejąłeś się losem Mavis, co było godne podziwu, biorąc pod uwagę okoliczności.

Harry podniósł wzrok na ciepły ton Snape'a i zobaczył, że mężczyzna, choć się nie uśmiechał, miał w oczach wyraz aprobaty.

- Rozmawiałeś z Mioną i Blaisem? - Harry zapytał, siląc się na swobodny ton, kompletnie pudłując.

- Rozmawiałem ze wszystkimi twoimi przyjaciółmi, wiele razy dziennie, każdego dnia, przez ostatnie dwa tygodnie. - Snape powiedział drwiąco.

- O czym z nimi rozmawiałeś? - Harry zapytał cicho, wpatrując się w stół i desperacko próbując nie robić sobie nadziei.

- O eliksirach, oczywiście. - Snape powiedział beztrosko.

Harry opadł nieco bardziej na swoje miejsce.

Czego się spodziewał? Nie był już ich kolegą z klasy.

Harry myślał, że przynajmniej członkowie jego gangu będą za nim tęsknić, może tylko trochę, ale właśnie tyle otrzymał za nadzieję.

Zacisnął oczy.

Zamknij swój umysł i zachowaj go przejrzystym.

Snape nagle zaśmiał się, a Harry zerknął na niego.

- Oczywiście, że ty byłeś tematem rozmowy, ty głupi dzieciaku. - Powiedział Snape. - Właściwie to uważam, że jeśli natychmiast nie poinformuję panny Bones o twoim bezpieczeństwie, to może ona wybuchnąć i spróbować zakończyć moje życie.

- Tak? - Zapytał Harry, uśmiechając się po raz pierwszy od dnia, w którym został wydalony. - Pytała o mnie?

Snape uszczypnął grzbiet nosa i westchnął.

- Potter, twoi przyjaciele powstrzymali się od opuszczenia zamku na święta, by łatwiej irytować mnie o informacje o twoim miejscu pobytu. Odmawiają jedzenia w Wielkiej Sali w proteście przeciwko twojemu wydaleniu. Panna Bones krzyczała mi w twarz tyle razy, że ma szczęście, że jeszcze nie usunąłem jej strun głosowych. Panna Granger najwyraźniej zdecydowała, że dyrektor nie jest już godny jej szacunku, ponieważ zaczęła rzucać mu obrzydzone spojrzenia przy każdej nadarzającej się okazji. Draco otwarcie groził mu podczas świątecznego obiadu. Osobiście byłem wyszydzany, wyśmiewany i wyzywany przez każdego członka twojej małej świty, wliczając w to zazwyczaj uroczą pannę Lovegood.

Harry wpatrywał się w Snape'a w szoku podczas jego tyrady.

Nie zapomnieli o mnie? Pytali o mnie? Harry poczuł, jak robi mu się ciepło na samą myśl.

- Dlaczego są dla ciebie niemili? - Zapytał zaciekawiony. - Nie ty mnie wydaliłeś.

- Najwyraźniej nie szukałem cię wystarczająco "cholernie szybko" lub " zajebiście mocno", według nowo nieustraszonej panny Bones.

Harry uśmiechnął się nieco szerzej. Susan naprawdę była nieustraszona, skoro przeklinała Snape'a.

Nie zapomnieli o tobie.

- Dlaczego mnie szukałeś? - Zapytał Harry, przechodząc do kolejnego pytania, które miał do Snape'a.

- Ponieważ jesteś moim uczniem, moim obowiązkiem i musiałem się upewnić, że jesteś bezpieczny i otoczony opieką.

- Ale nie jestem już twoim uczniem, ani twoim obowiązkiem. - Harry zmarszczył brwi.

- Będziesz, jak tylko znajdę sposób, byś mógł wrócić do swoich przyjaciół w Hogwarcie.

Harry zmarszczył brwi. Tęsknił za przyjaciółmi, ale nie był już wielkim fanem Hogwartu.

Snape musiał odczytać jego myśli, bo uśmiechnął się do Harry'ego.

- Oczywiście miałeś wiele ofert dołączenia do zagranicznych szkół magii. Sądzę, że Scuola Magíca we Włoszech wysłała ci oficjalne zaproszenie za pośrednictwem Contessy Zabini. - Uniósł jedną brew na Harry'ego. - Mam złożyć podanie na Mistrza Eliksirów we Włoszech?

Harry wzruszył ramionami, nie będąc pewnym, dlaczego Snape miałby starać się o nową pracę, gdyby Harry zmienił szkołę, i starał się zwalczyć ziewnięcie.

- Chyba się prześpisz, Potter. Na więcej pytań odpowiem ci jutro, kiedy wrócę z twoimi rzeczami i sową. - Snape powiedział. - Zaprowadzę cię do twojego pokoju. Chociaż muszę cię ostrzec, nie jest to dormitorium Slytherinu.

- Jeśli jest dach i są drzwi, to jest dobrze. - Harry wzruszył ramionami. Od tygodni spał głównie w alejkach pod peleryną, wszystko było lepsze od chodnika. Poza tym wyglądało na to, że będzie tu sam, co było ogromnym plusem.

Snape skrzywił się na jego komentarz, gdy stanęli, by dotrzeć do pokoju gościnnego.

- Chciałbym poinformować twoich przyjaciół, Malfoyów, Contessę i Madame Bones o twoim bezpiecznym przybyciu tutaj. Czy mam twoje pozwolenie? - Zapytał Snape, prowadząc Harry'ego po schodach.

Harry zatrzymał się, próbując przemyśleć wszelkie konsekwencje, powiadomienia innych ludzi gdzie jest.

- Nie mogą wejść do środka, racja? - Zapytał. - I nie mogą zmusić mnie do wyjścia?

Snape wszedł po schodach i skierował się w stronę drzwi po lewej.

- Nie mogą wejść. Mogą zadzwonić przez kominek, ale zmienię hasło na wybrane przez ciebie, żeby nikt nie mógł przejść bez twojej zgody. Jeśli chodzi o twoje drugie zmartwienie, jedyną osobą, która mogłaby legalnie zażądać usunięcia cię z mojego domu, jest twoja obecna opiekunka prawna, Petunia Dursley. A gdy odwiedziłem ją 19 grudnia, nadal nie wiedziała o twoim istnieniu.

Harry odetchnął z ulgą. Snape miał wiele wad, ale nie był kłamcą. Jeśli powiedział, że nikt nie może się tu dostać i nikt nie może go wyrzucić, to tak właśnie było.

- Więc tak, możesz im powiedzieć, że tu jestem. Chcesz pożyczyć Sevvie, żeby wysłać im list?

Snape zatrzymał się na ułamek sekundy, zanim gestem zaprosił Harry'ego do pokoju.

- Poinformuję twoich przyjaciół osobiście po powrocie i wyślę wiadomość patronusem do reszty.

Harry skinął głową, rozglądając się po pokoju. W zasadzie był przyjemniejszy, niż Snape sugerował. Ściany były jasnoszare, a na środku pokoju stało duże, czarne łóżko z czarną komodą i szafką nocną po obu jego stronach.

- Co to jest wiadomość patronusem? - Harry zapytał z zaciekawieniem, zaglądając do drugich drzwi w pokoju i został uspokojony, widząc, że to tylko garderoba.

Tylko jedno wejście.

Ale tylko jedno wyjście...

Desperacko próbował zignorować uczucie paniki, które chciało rozmyć krawędzie jego wizji na tę myśl.

Zamknij umysł, pomyślał desperacko.

- Patronus jest swego rodzaju strażnikiem. - Snape wytłumaczył, opierając się o drzwi i obserwując, jak Harry rozgląda się po pokoju. - Jest to zaawansowane zaklęcie obronne, które jest zwykle używane jako środek obronny przed Dementorami z Azkabanu. Jednak mogą być również używane jako posłańcy z wiadomością.

- Czad. - Harry powiedział, siadając ostrożnie na krawędzi łóżka. - Jak one wyglądają?

Snape rzucił Harry'emu nieodgadnione spojrzenie i nie odpowiadał przez chwilę, zanim z wahaniem powiedział.

- Różnią się w zależności od osoby. Chcesz zobaczyć mój? Mogę ci pokazać, jak używa się go do wysyłania wiadomości.

- Ta. - powiedział Harry, zarówno podekscytowany, jak i zdenerwowany na myśl o zobaczeniu zaklęcia, którego nigdy wcześniej nie widział, a teraz nigdy nie będzie miał okazji zrobić.

Snape zamknął na chwilę oczy, zanim machnął różdżką.

- Expecto Patronum.

- Wow. - Harry odetchnął, a wszystkie myśli o jego zaginionej magii zniknęły. - To niesamowite, proszę pana.

Patronus Snape'a był małym lisem. Jego srebrne futerko było tak szczegółowe, że Harry podniósł się na nogi i sięgnął w jego stronę, pewien, że mógłby go poczuć, gdyby tylko spróbował. Uśmiechnął się lekko, gdy mały lis zwrócił na Harry'ego swoje złośliwie błyszczące oczy, gdy jego dłoń przeszła przez srebrną mgłę.

- Zastanawiam się, jak wyglądałby mój. - Zadumał Harry, obchodząc małego liska i podziwiając go. Spojrzał na Snape'a, który wciąż miał dziwny wyraz twarzy. - Czy za każdym razem jest to to samo zwierzę?

- Podejrzewam, że mój pozostanie w tej formie w dającej się przewidzieć przyszłości. - Snape powiedział ściszonym głosem.

- Czad. - Powiedział Harry. - Wiesz, jaki miała moja mama?

Snape uśmiechnął się, jego oczy wyglądały teraz łagodniej.

- Pierwotnie był to gepard, kiedy po raz pierwszy rzuciła go na siódmym roku. Uznałem to za głęboką ironię, jako że twój ojciec miał jelenia.

Harry uśmiechnął się, wiedział wystarczająco dużo o zwierzętach, by zrozumieć, dlaczego Snape uznał to za ironię.

- Powiedziałeś pierwotnie? Zmienił się? - Zapytał, siadając na brzegu łóżka.

Snape skinął głową.

- Zmienił się. Widziałem, jak jej patronus przybył z wiadomością do kwatery głównej Albusa w sierpniu tego roku, w którym się urodziłeś, i był to mały jelonek.

- Jejlonek? - Harry zapytał zdumiony. - Dlaczego jej opiekun miałby zmienić się z czegoś silnego i szybkiego jak gepard w cholerną sarnę!?

Snape zdawał się uważnie rozważać pytanie Harry'ego.

- Patronus zmienia swoją formę pod wpływem głębokiej zmiany emocjonalnej. Sądzę, że oczywistą zmianą w jej przypadku były narodziny jej ukochanego jedynego dziecka.

Harry przez chwilę poczuł łzy i odwrócił się od Snape'a, by mieć trochę prywatności i oczyścić twarz z emocji.

Nie chodziło o to, że jego mama go nie kochała... umarła, chroniąc go... po prostu był dla niej tak ważny, że zmienił coś, co tworzyła jej magia? To było inne uczucie.

Dobre. To było dobre uczucie.

Snape odchrząknął.

- Zamierzam teraz wysłać wiadomość.

Harry skinął głową i odwrócił się lekko, by móc obserwować go kątem oka.

Snape machnął różdżką w stronę lisa.

- Zdobyłem eliksir. Trudno było go znaleźć, ale nie jest uszkodzony. Będę dostępny do przyjmowania połączeń przez kominek, jeśli chciałbyś porozmawiać z... - Snape wydał lekki i udawany kaszel. - Przepraszam. Jeśli chciałbyś porozmawiać o eliksirze, możesz skorzystać z kominka w mojej prywatnej rezydencji. Jeśli masz jakieś inne pytania, możesz skontaktować się ze mną w zwykły sposób.

Harry uśmiechnął się lekko, gdy mały lis zwiał. Lubił lisy. Widział je tylko w książkach, w Londynie nie było ich zbyt wiele, ale uważał, że są inteligentne i urocze.

- Przypuśćmy, że to ja jestem eliksirem? - Zapytał Harry.

- Jesteś. - Snape skinął głową. - Patronusy przekazują wiadomości, nawet jeśli odbiorca znajduje się w tłumie ludzi, więc lepiej mówić ostrożnie.

Harry już miał zapytać, co oznaczają zwykłe metody, kiedy w pokoju pojawił się inny patronus.

- Doskonale. Poinformuję ministra o twoim sukcesie. - Odezwał się głos pana Malfoya przez dziób srebrnego pawia. - Jestem pewien, że wkrótce będzie chciał porozmawiać więcej o eliksirze, proszę, poinformuj mnie o najlepszym czasie na spotkanie. - Nastąpiła pauza, zanim paw wydał z siebie chichot głosem Malfoya, co było cholernie dziwne. - Podoba mi się twój nowy patronus, Severusie.

Harry spojrzał na Snape'a z zaciekawieniem, gdy paw zniknął.

- Twój lis jest nowy? - Zapytał.

Nie był pewien, co było dziwniejsze, paw chichoczący głosem Malfoya czy rumieniec Snape'a.

- Potrzebujesz eliksiru na sen? - Zapytał Snape, najwyraźniej ignorując pytanie Harry'ego. - Wyobrażam sobie, że używanie oklumencji było ostatnio trudne.

Harry zmrużył oczy na nietypowo oczywistą taktykę unikową Snape'a.

- Nie, proszę pana, robiłem to wiele razy każdego dnia, co?

- Używasz oklukmencji wiele razy, każdego dnia? - Snape zapytał zdławionym głosem.

Harry wzruszył ramionami.

- Tak. Nie chciałem ciągle mieć "natrętnych myśli". Z wyjątkiem tego, że ostatnio nie działa zbyt dobrze, myślę, że teraz, kiedy nie mam swojej magii, nie działa tak dobrze.

- Merlinie, Potter. - Snape jęknął. - Prawdopodobnie dlatego twoja magia nie działa. Nie możesz zamykać swojego umysłu częściej niż raz dziennie i ogólnie zaleca się, by robić to tylko przed odpoczynkiem, by zapobiec koszmarom. Nie możesz ciągle się zamykać, by zapobiec naturalnym uczuciom.

- Co?! - Harry wykrzyknął, odsuwając się jeszcze bardziej na łóżku. - Nigdy tego nie powiedziałeś! Dlaczego mi tego nie powiedziałeś?

Snape potarł dłońmi twarz, zanim odpowiedział.

- Nie sądziłem, że trzeba o tym mówić. - Spojrzał na Harry'ego i zmarszczył brwi. - Przepraszam, Potter. Nigdy nie uczyłem tak młodego ucznia jak ty. Powinienem był wyrazić się jaśniej. Oklumencja działa najlepiej, aby zapobiec koszmarom i jest przydatna do okazjonalnego blokowania natrętnych myśli w ciągu dnia, ale nigdy nie powinna być wykonywana częściej niż raz dziennie. Obstawiałbym, że twoje bariery kruszą się pod napięciem i dlatego nie działa to tak dobrze.

Wpatrywał się twardo w Harry'ego, który poruszył się niespokojnie pod jego spojrzeniem, zanim kontynuował.

- Wierzę, że może to być klucz do przywrócenia ci dostępu do twojej magii, jeśli bariery zostaną rozwiązane i odbudowane.

Harry zbladł i szybko potrząsnął głową.

- Nie chcę tego robić, proszę pana. Proszę. Możesz znaleźć inny sposób?

Snape wyglądał na zmartwionego, ale mimo to potrząsnął głową.

- Dziecko, nie możesz zamknąć dostępu do swoich emocji na dłuższy czas bez poważnych komplikacji, czego, jak sądzę, jesteś już świadomy.

- Będzie bolało. - Harry wyszeptał, chowając głowę. - Nie zniosę tego. Nie mogłem tego znieść wcześniej... a wtedy zrobiłem coś głupiego... i teraz nie boli tak bardzo, ale wzniosłem silne mury, żeby wszystko powstrzymać.

- Rozumiem. - Snape powiedział cicho. - Ale to już zamknęło ci dostęp do kontroli magicznej i może wkrótce osłabić twoje racjonalne myśli, jeśli nie zostanie naprawione.

Harry owinął ramiona wokół głowy i podciągnął kolana do klatki piersiowej.

- Nie mogę zrobić tego sam. - Wyszeptał.

Wiedział, że jest słaby. Zdawał sobie z tego sprawę. A jeśli był ktoś, kto prawdopodobnie nie wykorzystałby tego przeciwko niemu - był to Snape. A Snape powiedział wcześniej, że będzie przy nim, jeśli Harry będzie potrzebował kogoś, kto przypomni mu, jaki jest sens życia. To było słabe. Żałosne. I wymagające. Ale Harry naprawdę nie mógł zrobić tego sam.

Jego umysłowe mury pękły dzień po wydaleniu i nadal nie był pewien, jakim cudem wciąż żyje, ale pewnie by nie przeżył złamanie ich w samotności.

- Mogę ci pomóc. - Snape zaoferował uspokajającym tonem. - Nie zostawię cię samego.

- Obiecujesz? - Harry zapytał cicho.

- Obiecuję.

Forward
Sign in to leave a review.