Sectumsempra (tłumaczenie)

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Sectumsempra (tłumaczenie)
All Chapters Forward

Szukając Pottera

Severus Snape wpadł do gabinetu dyrektora, gorączkowo szukając swojego zaginionego węża.

- Gdzie jest Potter?

Jego zwykle spokojna maska opadła w pewnym momencie. Prawdopodobnie wtedy, gdy Blaise i Ronald przyszli mu powiedzieć, że Potter nigdy nie wrócił do dormitorium po tym, jak poprzedniego dnia został wezwany do gabinetu dyrektora. Po kilku niezbyt subtelnych poszukiwaniach Severus odkrył, że dziecko faktycznie było nieobecne na porannych zajęciach.

- Zrobiłem to, co należało zrobić, Severusie. Nie mogłem pozwolić na dalsze ataki, kolejny uczeń mógł zginąć.

Severus wpatrywał się w człowieka, którego uważał za mentora i przyjaciela przez wiele lat - całkowicie zszokowany.

Albus nie był człowiekiem, za którego go uważał.

- Gdzie jest Potter? - zapytał ponownie, ignorując sugestię, że to dziecko atakowało uczniów.

Niedorzeczny pomysł.

- Kazałem Hagridowi odprowadzić go do domu. Harry Potter został wydalony z Hogwartu.

Przynajmniej nie zabił dziecka, pomyślał z niewielką ulgą.

- Wysłałeś Pottera do jego krewnych? Tych samych, o których cię poinformowałem, że brutalnie znęcali się nad dzieckiem? - Dopytał.

- Sądzę, że nie mamy żadnych wiarygodnych dowodów na to, że w ich domu dochodziło do nadużyć. - Albus powiedział spokojnie.

Severus położył ręce na biurku Albusa i pochylił się nad nim.

- Spojrzałeś na Pottera i zobaczyłeś jego blizny? - wysyczał. - A może obchodzi cię tylko ta jedna?

Albus pozostał niewzruszony.

- Chłopak udowodnił, że sam ma złośliwą i brutalną passę, prawda?

Severus zignorował atak na (słuszną) postawę Pottera w obronie samego siebie od czasu przybycia do Hogwartu.

- Wydaliłeś Pottera? - wyjaśnił, kierując rozmowę z powrotem na ważniejszy temat. - Na pewno nie wierzysz, że to dziecko stoi za tymi atakami?!

- Wierzyłem i nadal wierzę. - Albus westchnął.

Severus był wściekły zarówno na jego działania, jak i na jego zmęczoną postawę. Jak śmiał wydalić dziecko, a potem zachowywać się, jakby był tym rozdarty? Nawet nie skonsultował się z Głowami Domów, co było standardową procedurą w takich sytuacjach!

- Są uczniowie, którzy byli z Potterem, kiedy doszło do ataków! A może wierzysz, że byli współwinni, ale uniknęli kary? - Severus prychnął, prostując się.

- Mamy dowody na to, że chłopak był w stanie kontrolować innych w przeszłości, Severusie, na pewno rozumiesz, dlaczego podjęto taką decyzję? Kiedy Tom otworzył komnatę, panna Warren zmarła. Sądzę, że do tej pory tylko szczęście zapobiegło kolejnej śmierci.

Severus poczuł nagłe ukłucie żalu, że pokazał Albusowi swoje pierwsze spotkanie z Potterem. Dzieciak nie miał powodu, by zmuszać swoich przyjaciół, prawdopodobnie rzuciliby się na stos, gdyby tylko ich o to poprosił.

Nie, żeby Severus podzielał ten sentyment w tej chwili.

Czuł też gorzkie wyrzuty sumienia wobec Pottera. Kazał mu trzymać świadków u swego boku przez cały czas, by dokładnie taki scenariusz się nie wydarzył.

Strasznie go zawiódł.

- Popełniłeś straszny błąd, Albusie. - Wysyczał, zbyt wściekły, by zapanować nad swoim temperamentem. - Mam nadzieję, że kiedy Potterowi udowodni się niewinność, a ty będziesz błagał go o przebaczenie na kolanach, odmówi ci.

Z ostatnim pogardliwym prychnięciem w stronę żałosnego starca przed sobą, Severus ruszył w stronę lochów.

Miał dziecko do odnalezienia.

***

Po wyjściu z gabinetu dyrektora Severus szybko udał się do pokoju wspólnego Slytherinu.

- Draco, Blaise, za mną. - Powiedział stanowczo do dwóch z czterech skulonych chłopców z drugiego roku.

Theodore i Ronald spojrzeli na niego z zaciekawieniem, ale potrząsnął nieznacznie głową. Nie mógł obecnie ufać lojalności Notta wobec Pottera ponad jego więzi z ojcem. Nie mógł też ufać Weasleyowi, skoro jego rodzina składa się z zagorzałych zwolenników Albusa.

Dwaj chłopcy cicho podążyli za nim do jego gabinetu, gdzie natychmiast zabezpieczył przestrzeń dla zapewnienia prywatności.

- Potter został wydalony. - Powiedział im bez ogródek. Draco zbladł, a oczy Blaise'a nabrały wściekłego blasku.

- Harry nie zaatakował tych dzieciaków, wujku Sev! - Draco zawołał. - Przysięgam, on tego nie zrobił.

Severus uniósł dłoń w prośbie o ciszę.

- Co wiecie o atakach? To wasza jedyna okazja, by być ze mną całkowicie szczerym bez obawy o reperkusje.

Obserwował, jak chłopcy zerknęli na siebie raz, a potem Draco mu odpowiedział.

- Nic nie wiemy.

Severus z wściekłością uderzył dłonią w biurko.

- To nie jest gra. - Wysyczał. - Potter został wydalony i jeśli nie znajdę wystarczającego uzasadnienia, nie ma sposobu, by cofnąć tę decyzję. Jeśli coś wiecie, mówcie.

- Harry słyszy głosy. - Blaise natychmiast mu powiedział. - Słyszał je w Halloween, ale nikt inny ich nie słyszał.

Severus zerknął na Draco, który miał bladą twarz, ale pokiwał szybko głową, zgadzając się.

- I ani Bones, ani Lovegood nie słyszeli głosu? Tylko Potter?

- Nie, tylko on. - Blaise powiedział.

Severus odłożył to do rozważenia na później, ponieważ w tej chwili nie było to pomocne.

- Czy możecie z całą pewnością, pod wpływem Veritaserum, zapewnić Potterowi alibi podczas obu ataków?

Chłopcy spojrzeli na siebie pytająco.

- Susan i Luna mogą na Halloween. - Draco powiedział powoli.

- A Granger może na wczoraj. - Blaise zaproponował.

To by nie wystarczyło.

- To, co proponuję. - Powiedział cicho. - Oboje napiszcie listy do swoich rodziców.

Oczy Draco rozbłysły natychmiastowym zrozumieniem.

- Chcesz, żebyśmy im powiedzieli, co się stało?

- Te słowa nigdy nie padły z moich ust. Jednak obaj jesteście ślizgonami, potrafiącymi znaleźć sposób na przekazanie wiadomości bez pisania jej wprost, tak?

Obaj chłopcy szybko się zgodzili.

- Z pewnością byłoby szkoda, gdyby zarząd... - Zerknął na Draco. - ...albo prasa. - Spojrzał na Blaise'a. - ...dowiedzieli się o rażącym przestępstwie wyrządzonym naszemu biednemuosieroconemu bohaterowi wojennemu. - Westchnął dramatycznie, zanim dodał. - Bez żadnych dowodów. - Na słowo "dowód" doznał kolejnego przebłysku inspiracji. - Ciekawe, czy ciotka Susan słyszała o wydaleniu Pottera? Wydawała się go bardzo lubić przez całe lato.

Blaise, początkujący polityk, uśmiechnął się ze zrozumieniem.

- Byłby wielki wstyd, profesorze, gdyby któryś z naszych krewnych się o tym dowiedział. Wiem, że Contessa bardzo lubi Harry'ego. Jestem pewien, że gdyby się o tym dowiedziała, miałaby naprawdę złamane serce.

Severus uśmiechnął się. Contessa Zabini ze złamanym sercem była śmiertelnie niebezpieczna. A jeśli Potter stał się dla niej ważny, to tym lepiej dla chłopca, a gorzej dla Albusa.

- Ojciec bardzo uważnie obserwuje moją edukację i sojusze. - Draco powiedział zamyślony. - Wierzę, że gdyby wiedział, że jeden z moich sojuszników potrzebuje pomocy, nie zawahałby się mu pomóc.

Severus przypomniał sobie rozmowę, którą odbył z Lucjuszem latem, tylko cienko ukrywając swoje przekonanie, że ród Malfoyów formalnie sprzymierzy się z rodem Potterów - i zakończy wszelkie powiązania z Czarnym Panem.

- Poza tym... - Draco wyglądał na niezdecydowanego. - Jeśli Harry potrzebowałby miejsca, w którym mógłby się zatrzymać, jestem pewien, że moja matka z chęcią przyjęłaby go w naszym Dworze.

Niech to szlag.

Musiał odnaleźć Pottera i znaleźć mu odpowiednie warunki do życia. Wątpił, że dziecko zrobiło choćby jeden krok w kierunku domu jego krewnych.

- Czy kufer Pottera jest w waszym pokoju?

- Tak, proszę pana. - Blaise zapewnił go. - Dlatego tak się martwiliśmy, jego kufer był tutaj, ale jego łóżko zniknęło!

Oczywiście zamek i skrzaty natychmiast usunęłyby miejsce dla dziecka - Hogwart zawsze dostosowywał się do ilości dzieci w każdym dormitorium.

- W porządku. Nie dotykajcie ani jednej rzeczy należącej do Pottera, ostrzeżcie Weasleya, Notta, Crabbe'a i Goyle'a, że każdy, kto położy palec na jego rzeczach, zapragnie szlabanu.

Zastanowił się przez chwilę, zanim dodał.

- I niech jeden z was dopilnuje, żeby sowa Pottera. - Odmówił nazwania jej imieniem, które wybrał bachor. - Znajduje się w sowiarni i ma zapewnioną opiekę. - Wiedział, że Potter uwielbia to stworzenie i byłby rozczarowany, gdyby zostało zaniedbane pod jego nieobecność.

Chłopcy mruknęli zrozumienie i Blaise zgłosił się na ochotnika, by sprawdzić, co z "Sevvie".

- Wierzę, że obaj macie listy do napisania i gęby do zamknięcia. - Wysyczał. - Nie krępujcie się rozpowiadać w Slytherinie o krzywdzie wyrządzonej Potterowi, ale nie mówcie nic o reszcie. Zrozumiano?

Chłopcy skinęli głowami, zanim Severus ich zwolnił. Draco zatrzymał się na chwilę przy biurku.

- Wujku Sev, znajdziesz go, prawda? - zapytał cichym głosem. - Bo nie sądzę, żeby dobrze sobie radził zdany tylko na siebie.

Severus zapewnił go, że wytropienie jednego samotnego dziecka będzie proste.

***

Po raz kolejny Potter rozsiewał chaos, który był niewiarygodnie skomplikowany.

"Będzie proste" - zadrwił sam z siebie. Kiedy Potterowy problem kiedykolwiek był prosty?

Dziecko okazało się niemożliwe do zlokalizowania, ale Severus był zdeterminowany.

Severus aportował się do domu Petunii Dursley tej nocy po kolacji, tylko po to, by natychmiast upewnić się, że Potter rzeczywiście nigdy nie postawił stopy w tym nijakim domu.

Po powrocie do Hogwartu wpadł na pomysł, który uważał za genialny. Udał się do kuchni i odszukał "" znajomego Pottera, Mavis.

- Mavis nie widuje się z Mistrzem Potterem. - Skrzat pisnął, załamując ręce. - Mistrza Pottera nie ma w Hogwarcie, a Mavis wie, że Mistrz Potter nie ma innego domu. Mistrz Potter kazał swojemu kudłatemu przyjacielowi powiedzieć Mavis, żeby "został w Hogwarcie", ale Mavis chce być z Mistrzem.

Więc Potter musiał mieć przeczucie, że zostanie wydalony, zanim został wysłany do gabinetu dyrektora.

Potter prawdopodobnie spodziewał się tego od momentu, w którym znalazł kota. Dziecko nie było głupie.

- Jeśli Potter cię wezwie, musisz mnie natychmiast poinformować. To dla jego własnego zdrowia i bezpieczeństwa, czy to jasne? - Podkreślił surowo do skrzata.

Mavis przytaknął, jego duże uszy opadły.

- Mistrz Potter kazał Mavis słuchać Pana Snoopsa, a Mavis powie Panu Snoopsowi, jeśli Mistrz go wezwie.

Severus zastanawiał się, czy Potter celowo źle wymówił jego imię, chcąc go później zirytować, czy też skrzat miał po prostu równie kiepską elokwencję, co jego mistrz.

 

Severus spędził bezsenną noc w swojej kwaterze, tworząc mentalną listę wszystkich możliwych miejsc, które dziecko może odwiedzić.

Następnego ranka, uwolniony od zajęć na przerwę świąteczną, udał się do Dziurawego Kocioła i zapytał barmana, czy widział Pottera.

- Nie, odkąd zatrzymał się latem. - Mężczyzna powiedział ze zmarszczonym czołem. - Nic mu nie jest, prawda? Biedny chłopak był bardzo nerwowy, kiedy tu przebywał.

Severus uniknął jego pytań, jednocześnie otrzymując obietnicę, że będzie pierwszą osobą, z którą Tom się skontaktuje, jeśli zobaczy Pottera.

Severus sprawdził u goblinów, które, choć niechętne, wyznały, że również nie widziały dziecka.

Sprawdził lodziarnię. Sklep z przyborami do quidditcha. Bibliotekę. W końcu musiał przyznać, że wyglądało na to, że Potter albo jeszcze nie dotarł na Aleję Pokątną, albo celowo jej unikał.

Gdy zastanawiał się nad kolejnym krokiem, jego własne słowa skierowane do Pottera rozbrzmiewały w jego umyśle. "Nie sądzę, by w magicznym świecie istniało miejsce, w którym Albus nie mógłby cię wyśledzić".

Prawie uderzył głową w ceglaną bramę, gdy przypomniał sobie, jak mówił to Potterowi, gdy ten omawiał swoje pragnienie opuszczenia Hogwartu. Potter był przebiegły; jeśli uważał, że Albus jest dla niego zagrożeniem, to będzie unikał magicznego świata.

Severus rozpoczął więc poszukiwania w mugolskich lokalizacjach.

 

Sprawdził schroniska dla bezdomnych, domy młodzieży i szpitale. Zaczarował mugoli, by pozwolili mu przeszukać raporty opieki społecznej i akta policyjne. Pokazywał zdjęcie Pottera nieznajomym na ulicy.

'Biedactwo', zawołała starsza kobieta, patrząc na zdjęcie. 'Mam nadzieję, że znajdziesz swojego synka.'

 

Tej nocy wrócił do swojego biura i zastał je wypełnione przyjaciółmi Pottera.

Miał nadzieję, że kiedy odnajdzie dziecko, Potterowi będzie miło usłyszeć, że jego przyjaciele zostali w zamku na święta w nadziei, że wcześniej usłyszą o nim wieści.

- Harry nie jest ze swoimi mugolskimi krewnymi, prawda? - Panna Bones zapytała natychmiast.

- Nie jest. - odpowiedział Severus.

Severus ledwo mógł znieść jej spojrzenie.

- Więc go znalazłeś? - Zapytała.

- Nie znalazłem. - Wyznał łagodnie.

Zawodzisz ich. Zawodzisz jego.

- MUSISZ SIĘ BARDZIEJ POSTARAĆ! - Bones krzyknęła, jej oczy ożyły maniakalną furią.

- Myślisz, że nie zrobiłem wszystkiego, co w mojej mocy?! - zażądał.

Jak ta mała czarownica śmie przychodzić do jego biura i go wyzywać? Potter był jego największym priorytetem, odkąd Severus odkrył, że zaginął.

- Twoje starania nie są wystarczające, profesorze. - Hermiona Granger powiedziała mu chłodno. - Harry jest niewinny. A teraz nie możesz go znaleźć?

- Co to za szkoła? - Ronald Weasley warknął. - Wyrzucacie dzieciaka bez cholernego powodu, a potem go gubicie?

- Wynoście się. Wynocha. - Severus zasyczał ostrzegawczo.

Susan Bones podeszła bardzo blisko Severusa, wykazując szokujący brak strachu z powodu jadu w jego tonie.

- Jeśli Harry zostanie ranny, pociągnę cię do odpowiedzialności. - Powiedziała. - Ufał ci.

Bones rzuciła mu ostatnie drwiące spojrzenie, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi. Severus usiadł przy biurku i schował twarz w dłoniach.

- Co chcecie, żebym zrobił? - zapytał cicho.

- Więcej. - Luna Lovegood powiedziała cicho, wychodząc z biura. - Chcielibyśmy, żebyś zrobił więcej.

***

Trzy dni po wydaleniu Pottera wiadomości w końcu trafiły do gazet;

 

NAJNOWSZE WIADOMOŚCI PROROKA CODZIENNEGO:

Albus Dumbledore wydalił Chłopca-Który- Przeżył?!

Wielu z nas wciąż pamięta noc, w której Harry Potter uratował magiczny świat przed zniszczeniem przez Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. W każde Halloween trudno byłoby wejść do pubu, w którym nie świętuje się imienia Harry'ego Pottera.

Jest jednak jedno miejsce, w którym nasz bohater nie jest oklaskiwany: Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

Wiele źródeł donosi o niepokojącym przekonaniu, że Harry Potter został wydalony ze szkoły pod zarzutem atakowania swoich kolegów i koleżanek.

Wielu rodziców wyraziło swoje obawy:

"Harry Potter jest bliskim przyjacielem mojego syna", napisała włoska Contessa, Juliana Zabini. "To taki słodki chłopiec, który wygląda i zachowuje się podobnie do swoich zmarłych rodziców - bohaterów wojennych. Nie mogę sobie wyobrazić, jaki powód miał Albus Dumbledore, by powstrzymywać naszego osieroconego bohatera przed należną mu edukacją - to małe dziecko straciło wystarczająco dużo, prawda?".

Członek Rady Hogwartu i ojciec jednego z wielu bliskich przyjaciół Harry'ego Pottera, Lucjusz Malfoy, również zabrał głos. "Rada musi zakwestionować zasadność wydalenia ucznia, skoro dyrektor nie zgłosił żadnych incydentów w szkole. Obawiam się, że Dumbledore traci kontrolę nad sobą, jeśli popełnia tak poważne błędy w stosunku do sieroty, która przywróciła pokój naszemu światu".

Albus Dumbledore, poproszony o komentarz, stwierdził jedynie, że Harry Potter jest w domu z powodu "nagłej sytuacji rodzinnej".

Chociaż obecnie nie znamy prawdy o zniknięciu Harry'ego Pottera, mamy nadzieję, że gdziekolwiek jest, wie, że miłość Magicznej Brytanii jest z nim.

 

Severus przeczytał artykuł kilka razy z uśmieszkiem. Contessa była mistrzynią manipulacji mediami. Praktycznie wyczuwał jej obecność w każdym słowie.

Albus oszaleje od napływu listów, które wkrótce otrzyma w odpowiedzi na artykuł.

Sam Severus był odbiorcą wielu sów tego ranka.

 

"Najdroższy Severusie,

Wierzę, że możesz mieć coś, co uważam za bardzo cenne. Jeśli nie masz przedmiotu, którego szukam, to nalegam, byś go ZNALAZŁ. NATYCHMIAST.

Poinformuj mnie, gdy tylko go zdobędziesz. Byłabym bardzo zmartwiona, gdyby został w jakikolwiek sposób uszkodzony i drżę na myśl o konsekwencjach, jakie miałoby to dla twojego zdrowia i bezpieczeństwa zarówno ze strony Lucjusza, jak i mnie.

Jeśli są składniki, których potrzebujesz, aby znaleźć mój zaginiony przedmiot, natychmiast napisz do mnie, a zdobędę je dla ciebie.

Z całego serca,

Narcyza Malfoy"

 

Narcyza była czarującą kobietą.

List od Contessy był nieco cieplejszy, ale zawierał to samo przesłanie.


"Severusie Snape,

Mam nadzieję, że twoje święta przebiegają pomyślnie. Niestety moje nie są tak udane.

Mój syn twierdzi, że moja Meraviglia nie jest widziana. Zastanawiam się, dlaczego nie został wysłany w bezpieczne miejsce, ze swoimi sojusznikami i rodziną, a zamiast tego zaginął?

Być może Włochy będą traktować moich ulubieńców lepiej niż Wielka Brytania.

Kiedy już porozmawiasz z moim najdroższym sojusznikiem, poinformuj go, że z przyjemnością pomogę mu zapisać się do szkoły, w której jego moc i intelekt zostaną docenione znacznie bardziej, niż przez Albusa.

Możesz skontaktować się ze mną przez kominek do Willi Zabini dokładnie w momencie, gdy znajdziesz moje zaginione cudo.

-Contessa Zabini, Lady Starożytnego i Szlachetnego Rodu Zabini"


Severus spędził wieczór przeszukując mugolski Londyn w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów zaginionego węża.

Sprawdzał pod mostami, w zaułkach, opuszczonych domach i parkach.

Przypomniał sobie, gdzie kiedyś znalazł Pottera i nawet spędził godziny jeżdżąc różnymi autobusami w nadziei, że go znajdzie.

Wszystko bezskutecznie.

W końcu zatrzymał się na Nokturnie, by kupić książkę o zaklęciu śledzącym. Niekoniecznie było to nielegalne, ale Albus z pewnością nigdy nie pozwoliłby mu uwarzyć eliksiru.

Na szczęście Severus nie przejmował się zdaniem Albusa Dumbledore'a i nie miał zamiaru prosić go o pozwolenie.

***

Cztery dni po wydaleniu Pottera, Albus został zmuszony do stawienia czoła reszcie pracowników Hogwartu, którzy nie wyjechali na przerwę świąteczną.

- HARRY POTTER NIE JEST DZIEDZICEM SLYTHERINA! - Filius wrzasnął na Albusa. - NA LITOŚĆ BOSKĄ, ALBUSIE, JEGO OJCIEC POCHODZIŁ Z LINII PEVERELLÓW!

- CO SIĘ STAŁO Z PROTOKOŁEM? CO SIĘ STAŁO Z GŁOWAMI DECYDUJĄCYMI O WYDALENIU? - Pomona dodała.

- Myślałam, że decyzję o wydaleniu ucznia poddajemy pod głosowanie. - Minerwa powiedziała sztywno. - Dlaczego Potter został wydalony, a nikt z nas nie został o tym poinformowany?

- Ta sprawa była zbyt niebezpieczna, by czekać na oficjalne spotkanie. - Albus wyjaśnił spokojnie.

Severus mógł dostrzec pogłębiające się zmarszczki na twarzy Albusa i niebieskie zabarwienie pod jego oczami; wyglądał na wyczerpanego i słabego. Severus miał szczerą nadzieję, że śpi bardzo mało i jest tak samo konsekwentnie nękany przez wściekłych rodziców, jak Severus przez wściekłych uczniów.

- Nie muszę się tłumaczyć. - Albus kontynuował. - Decyzja jest ostateczna. Nie ma innego możliwego wytłumaczenia ataków.

- To samo mówili, kiedy obwiniali Hagrida. - Minerwa prychnęła. - I zobacz, jak to się skończyło.

Albus najwyraźniej nie miał nic do powiedzenia, próbując zmienić temat dyskusji na ciągłe doniesienia o "zaginionym bohaterze Hogwartu".

- Dlaczego nie pozwolisz panu Potterowi porozmawiać z reporterem? - Zasugerowała Pomona. - Mogliby zobaczyć, że nie zaginął, a on miałby szansę podzielić się swoją wersją historii.

Ponieważ Albus nie wie, że Potter zaginął, pomyślał ostro Severus.

- Ostatnią rzeczą, jakiej nasza szkoła teraz potrzebuje, jest więcej negatywnych komentarzy. - Stwierdził Albus. - Chłopak mógłby nas oczernić. Obawiam się, że bez przedstawienia przez nas dowodów jego występków, opinia publiczna byłaby skłonna mu uwierzyć. Stracilibyśmy uczniów, ponieważ rodzice straciliby zaufanie do naszych umiejętności podejmowania decyzji dotyczących ich bezpieczeństwa.

- Nie używaj zwrotów takich jak "my" i "nas", kiedy jednostronnie podjąłeś decyzję o wydaleniu Pottera. - Severus powiedział chłodno. - Odmawiam kłamstwa, jeśli zapytają cię, dokąd poszedł Potter. - Zaśmiał się i dodał sardonicznie. - Zaiste, "nagły wypadek rodzinny".

Filius zakpił i również spojrzał na Albusa.

- Czy ponownie przyjmiesz Harry'ego, jeśli ataki będą kontynuowane, a jego imię zostanie oczyszczone, czy też znajdziesz sposób, by obwinić go również za to?

Albus podniósł okulary i potarł zmęczone oczy.

- Jeśli dojdzie do kolejnego ataku, a moje przeczucie mówi mi, że tak się nie stanie, to zwrócę się do pana Pottera, by z nim porozmawiać dopiero wtedy, gdy będę pewien, że w żaden sposób nie był w to zamieszany.

Większość kompetentnych dyrektorów wymagałaby jakiegoś dowodu przed wydaleniem ucznia za ataki, które miały tylko najmniejszy związek między nimi. Ale nie, sławny Generał Wojny potrzebował tylko swojego "przeczucia".

Severus nie czuł żalu, modląc się żarliwie, by kolejny uczeń został spetryfikowany, by Potter mógł zostać przywrócony do szkoły.

Oczywiście najpierw musiał znaleźć tego bachora.

***

Pięć dni po wydaleniu Pottera, w Wigilię Bożego Narodzenia, Severus próbował stworzyć eliksir do zaklęcia tropiącego, by odnaleźć zaginione dziecko.

- NATYCHMIAST MNIE WPUŚCISZ PRZEZ KOMINEK ALBO PRZYJDĘ DO HOGWARTU I PRZEKLNĘ KAŻDEGO PROFESORA, KTÓREGO NAPOTKAM!

Severus uniósł zaciekawiony brew na wrzaskliwy głos Amelii Bones, wydobywający się z ust srebrnego patronusa. Brzmiała bardzo podobnie do swojej siostrzenicy, która każdego wieczoru co najmniej raz konfrontowała się z Severusem w sprawie aktualizacji.

Niestety, był w trakcie warzenia skomplikowanego eliksiru i nie miał czasu na spotkanie przez następne trzydzieści minut.

Expecto Patronum. - Machnął różdżką od niechcenia, nie odrywając wzroku od receptury, nad którą pracował.

- Madame Bones, skontaktuję się z tobą tak szybko, jak- co do cholery?!

Tylko jego długoletnia umiejętność warzenia pomimo jakichkolwiek zakłóceń powstrzymała Severusa przed upuszczeniem różdżki i zrujnowaniem eliksiru. Wpatrywał się w swojego patronusa, gdy uderzały go lodowate fale emocji.

W miejscu, gdzie powinna stać jego łania, którą miał od pierwszego rzucenia zaklęcia w wieku 16 lat, teraz leżał mały lis z jasnymi i szeroko otwartymi oczami.

- Jak...? - Urwał, wpatrując się w patronusa.

Wiedział jak.

Severus Snape nie był imbecylem.

Harry Potter wpłynął na każdy aspekt jego życia, odkąd się poznali, dlaczego nie miałby zmienić i tego?

Syn Lily wyraźnie przyćmił ją jako osobę, na której najbardziej mu zależało.

Severus musiał się mocno skupić, wpatrując się w srebrnego lisa. To nie był czas na emocje. Musiał zachować trzeźwość umysłu, by odnaleźć dziecko.

Później mógł się załamać. Kiedy Potter będzie już bezpieczny.

Ponownie machnął różdżką w stronę lisa i odchrząknął.

- Amelio, odezwę się do ciebie po skończeniu eliksiru, który wymaga mojej najwyższej uwagi. Przygotuj się na przyjęcie mnie w swoim domu za trzydzieści minut.

Wpatrywał się w srebrnego lisa, który przemknął przez ściany lochów.

Merlinie.

 

Kiedy Severus skończył swój eliksir, natychmiast udał się do domu Amelii Bones.

- Madame Bones. - Powiedział grzecznie. - Prosiłaś o mnie?

- Gdzie jest Harry Potter? - Zażądała, omijając wszelkie pozory uprzejmości.

Co Severus docenił, ponieważ i tak miał mało czasu. Eliksir będzie gotowy do użycia za niecałą godzinę.

- Nie mam najmniejszego pojęcia, gdzie jest. - Severus powiedział jej zgodnie z prawdą. - Mogę cię zapewnić, że jest wiele miejsc, w których najwyraźniej go nie ma.

- Co mogę zrobić, by ci pomóc? - Amelia zapytała szybko. - Minister upoważnił mnie do przekazania wam Aurorów, organów ścigania. Do diabła, nawet wezwie Alastora i zleci mu tę sprawę. Powiedz mi tylko, jak mogę ci pomóc. - Błagała.

Severus bardzo krótko rozważył jej ofertę dotyczącą Alastora Moody'ego... mężczyzna miał imponujące osiągnięcia w polowaniu na najbardziej nieuchwytnych czarodziejów.

Ostatecznie jednak bardziej by mu to przeszkodziło niż pomogło.

- Potter prawdopodobnie uciekłby teraz na widok jakiegokolwiek czarodzieja. Liczę jedynie na to, że pozwoli mi ze sobą porozmawiać.

Amelia westchnęła ciężko i spojrzała na Severusa ze smutkiem w oczach.

- Jak Harry otrzymał tamte obrażenia? - Spytała bez ogródek, zupełnie znienacka.

Severus przyglądał się jej uważnie, próbując zrozumieć powód, dla którego zadała mu takie pytanie.

- Sądzę, że to nie jest moja historia do opowiedzenia. - Powiedział ostrożnie. Nie byłoby dobrze rozgniewać potencjalnego sojusznika, zwłaszcza jeśli Albus odkryłby jego poszukiwania Pottera, ale nie widział też, w jaki sposób miałoby mu to pomóc w odnalezieniu dziecka.

- Nie proszę cię o wywiad do cholernego proroka, Severusie. - Amelia powiedziała ostro. - Muszę wiedzieć, czy Albus odesłał go tam, gdzie się znajdował i gdzie odniósł te rany!

Severus studiował ogień w jej oczach i zdeterminowany wyraz szczęki. Były to cechy, które ostatnio często spotykał u jej siostrzenicy.

- Tylko obrażenia przed jego dziewiątymi urodzinami zostały zadane przez robactwo, które Albus uważał za odpowiednich opiekunów dla Pottera. - Powiedział, ustępując nieznacznie, by uniknąć otwartej kłótni z szefem DPPC.

Amelia powoli opadła na fotel.

- A... a reszta? - Zapytała cicho. - Jak je zdobył?

Severus potrząsnął delikatnie głową i spojrzał na nią tak współczująco, jak tylko potrafił.

- Nie mnie o tym mówić.

Amelia skinęła głową i potarła w zamyśleniu kark.

- Znajdziesz go?

Severus zastanawiał się, w jaki sposób stał się jedyną nadzieją na wytropienie Pottera.

Wyczerpanie musiało pozwolić, by niektóre z jego myśli przebiły się przez normalnie nieprzejrzysty wyraz twarzy, ponieważ Amelia uśmiechnęła się kpiąco.

- Twój patronus się zmienił. - Powiedziała swobodnie. - Kto inny rozerwie świat na strzępy, by go odnaleźć?

Severus zyskał kolejnego zwolennika w swoim polowaniu.

Kiedy leżał w swoim łóżku w ciemności nocy po tym, jak jego eliksir tropiący zawiódł, martwił się, że po prostu zyskał kolejną osobę, którą był skazany rozczarować.

***

W Boże Narodzenie Severus wstał wcześnie, zanim jeszcze wzeszło słońce, i użył swojego eliksiru, by po raz kolejny sprawdzić lokalizację Pottera.

Locus Harry James Potter. - Wypowiedział, stukając różdżką w pergamin nasączony eliksirem.

Pergamin mienił się, ale ostatecznie pozostał pusty.

- Niech to szlag. - Severus krzyknął, zrzucając rzeczy z biurka na podłogę.

Uwarzył go idealnie. Nie było żadnych błędów. Sprawdził, jeszcze raz sprawdził, a nawet uwarzył ponownie. Jeśli pergamin odmawiał podania lokalizacji, to albo dlatego, że Potter poruszał się zbyt szybko, by mógł ustalić jedno miejsce, albo...

Albo eliksir nie miał żadnej lokalizacji do podania.

Słowa Pottera, wypowiedziane na wyczarowanej huśtawce, wciąż go prześladowały.

"Czasami po prostu nie widzę w tym wszystkim sensu".

"Nie widzę w tym wszystkim sensu."

"Nie widzę w tym sensu."

- Nie. - Warknął Severus, uderzając pięścią w drewniany blat biurka.

Oddychaj. Weź głęboki oddech. Oczyść umysł.

Nie mógł sobie pozwolić na załamanie, do którego tak desperacko zmierzał. Najpierw musiał znaleźć Pottera.

Nawet... nawet jeśli małe ciało będzie wszystkim, co pozostało do odnalezienia.

Nie. Nie. Znajdziesz go żywego.

Miał nadzieję.

 

Severus spędził poranek ostrożnie wyciągając kufer Pottera z niezwykle zapełnionego i poważnego dormitorium Slytherinu drugiego roku.

Planował przenieść rzeczy Pottera do swojej prywatnej rezydencji, zanim Albus zdecyduje się wysłać je do domu Petunii Dursley.

Severus w głębi duszy bawił się pomysłem dotyczącym bariery krwi, ale nie mógł go zrealizować, dopóki nie znajdzie Pottera. Choć był niezwykle uzdolniony w wielozadaniowości, odnalezienie Pottera pochłaniało każdą jego wolną chwilę. I większość jego myśli, nawet gdy spał.

- Znalazłeś go? - zapytał Draco, gdy tylko zobaczył Severusa w ich dormitorium.

- Nie znalazłem.

- Jesteś przynajmniej bliżej? - Dopytywał się Ronald.

- Nie jestem pewien.

- Więc jaki z ciebie pożytek? - Blaise parsknął w poduszkę.

Severus nie odpowiedział, ponieważ zaczynał czuć się tak, jakby w ogóle nie był przydatny.

Kiedy Teodor cicho zapytał, czy mogliby zostawić prezenty dla Pottera w biurze Severusa, ten szybko się zgodził.

Przynajmniej mógł zrobić jedną rzecz dla uczniów, którzy polegali na nim w kwestii odnalezienia ich zaginionego przyjaciela.

 

Severus spędził dzień odwiedzając tak wiele mugolskich jadłodajni, ile tylko mógł zmieścić w swoim dniu. Miał nadzieję, że Pottera przyciągnie świąteczna uczta, którą oferowały kościoły i organizacje charytatywne. Pokazywał zdjęcie dziecka każdemu mugolowi, nie uzyskując jednoznacznej odpowiedzi, dopóki nie spotkał bezdomnego żebraka na szóstej kolacji, którą odwiedził.

- Wygląda trochę jak chłopak, którego widziałem kilka dni temu. - Mężczyzna, który miał mniej zębów niż Severus palców u jednej ręki, powiedział mu po obejrzeniu zdjęcia Pottera z Susan Bones.

- Gdzie? Gdzie go widziałeś? - Severus zażądał.

- Kilka banknotów i ci powiem. - Mężczyzna uśmiechnął się paskudnie.

Severus szybko wygrzebał trochę mugolskich pieniędzy, które zamienił, by łatwiej szukać Pottera i wręczył garść banknotów.

- Nad rzeką, w centrum miasta. - Mężczyzna powiedział, licząc banknoty. - Minęło jednak kilka dni. Znalazłbym go szybko, twój chłopak nie wyglądał najlepiej.

Severus podziękował mężczyźnie i pospieszył. Miał nadzieję, że nie został oszukany i wzięty za głupca przez desperackie poszukiwanie jakichkolwiek śladów Pottera. Gdy tylko uwolnił się spod wzroku mugoli, aportował się szybko nad rzekę, którą zasugerował starzec.

Wskaż mi Harry'ego Pottera. - Mruknął, kładąc różdżkę płasko na dłoni.

Jego różdżka pozostała nieruchoma.

WSKAŻ MI HARRY'EGO POTTERA! - Krzyknął do bezużytecznego drewnianego kija.

Nadal pozostawał nieruchomy. Jeśli Potter tu był, to teraz już go nie ma.

 

Severus był zmuszony uczestniczyć w uczcie w Hogwarcie tej nocy. Musiał nadal stwarzać pozory, by Albus nie odkrył, gdzie spędzał większość swoich dni.

Było mniej niż dwa tuziny uczniów, którzy pozostali w zamku na święta; ośmiu z nich siedziało razem przy stole Slytherinu.

Severus czuł na sobie ciepło ich spojrzeń skierowanych na stół główny, gdy popijał wodę i ignorował swój talerz.

Jak mógł jeść na uczcie, skoro wątpił, żeby Potter w ogóle coś dzisiaj włóżył do ust?

Jedno Boże Narodzenie. To dziecko miało tylko jedno Boże Narodzenie w swoim życiu, szepnął szorstko jego umysł. A teraz prawdopodobnie już go nie ma. Zginął w rowie albo został zabity przez mugoli. Jedno Boże Narodzenie w szkole z internatem to wszystko, co otrzymał.

Severus oparł się chęci utopienia wyrzutów sumienia w winie. Musiał pozostać czujny, by kontynuować poszukiwania. W końcu złapie chwilę wytchnienia. Musiał to zrobić. Londyn nie ciągnął się przecież w nieskończoność.

- Przepraszam!

Severus spojrzał na stół Slytherinu, przy którym stali przyjaciele Pottera. Susan Bones napotkała jego wzrok, a jej akwamarynowe oczy zapłonęły wściekłym ogniem.

- Dopóki pozostali członkowie Domu Slytherina nie zjedzą z nami posiłku, nie będziemy jadać w Wielkiej Sali. - Draco prychnął głośno.

Reszta uczniów rozproszonych po sali zaczęła głośno szeptać.

- Mój drogi chłopcze. - powiedział Albus, wstając i uśmiechając się łagodnie do Draco. - Twoi koledzy z klasy dołączą do ciebie za nieco ponad tydzień. Jestem pewien, że będą poruszeni twoją demonstracją. Teraz jednak cieszą się świętami ze swoimi rodzinami.

Severus zauważył wzrok Minerwy i wiedział, że zrozumiała znaczenie słów Draco. Severus był pewien, że Albus celowo źle go zrozumiał.

- Nie o to nam chodzi i myślę, że dobrze o tym wiesz, dyrektorze. - Powiedział Blaise.

Albus ponownie usiadł na krześle i rzucił protestującym uczniom spojrzenie "rozczarowanego dziadka".

- Obawiam się, że nie możecie powstrzymać się od posiłków. - Powiedział stanowczo, kręcąc głową. - Nalegam, abyście nadal jedli posiłki w sali.

Hermiona Granger odchrząknęła i rzuciła Teodorowi nerwowe spojrzenie. Przytaknął, a ona wyprostowała plecy i spojrzała dyrektorowi prosto w oczy.

- Myli się pan, dyrektorze. - Powiedziała drżącym, ale donośnym głosem. - Nie ma żadnej zasady, która mówiłaby, że musimy jeść w Wielkiej Sali lub pojawiać się na jakimkolwiek posiłku poza ucztami uroczystymi.

- A my pojawiliśmy się dzisiaj. - Neville Longbottom dodał.

- A Harry będzie obecny na następnej. - Bones powiedziała z pewną siebie dumą.

- Zastanawiam się, czy ty będziesz, dyrektorze. - Mruknął Draco.

W absolutnej ciszy, która ogarnęła Wielką Salę po słowach Draco, ośmioro uczniów wymaszerowało zdecydowanym krokiem. Severus był zaskoczony, ale niezaprzeczalnie zadowolony, widząc dwóch pozostałych ślizgonów na poziomie OWUTEMów podążających za grupą, po tym jak rzucili Albusowi swoje własne, pełne pogardy spojrzenia.

Usta Severusa drgnęły w pierwszym uśmiechu, jaki miał od czasu przeklętego klubu pojedynków.

- Jak myślisz, kto zorganizował ten mały wybryk? - Minerwa zapytała cicho, jej głos został zagłuszony przez nagły wybuch krzątaniny uczniów.

Severus zerknął na Albusa, który ugniatał knykciami czoło i uśmiechnął się jeszcze szerzej na ten widok.

- Panna Bones, bez wątpienia. - mruknął.

Susan Bones nigdy nie trafiłaby do innego domu. Jej lojalność wobec Pottera wykraczała poza wszelkie poziomy instynktu samozachowawczego.

Severus zastanawiał się kiedyś, czy Bones i Potter pozostaną przyjaciółmi w sposób, w jaki on sam nie mógł tego zrobić z Lily. Teraz wiedział, że niezależnie od ścieżki, jaką podąży Potter, panna Bones będzie u jego boku.

- Pięćdziesiąt punktów dla Hufflepuffu za pokaz odważnej lojalności, która rywalizuje z każdym Gryfonem. - Minerwa zawołała głośno, po czym położyła serwetkę na talerzu i spokojnie opuściła salę.

Severus podążył jej śladem i zszedł do swojego gabinetu, by ponownie przetestować eliksir.

Kiedy mijał cztery klepsydry i zobaczył, że punkty Minerwy zostały dodane, poczuł się pełen energii i nowej nadziei na swoje poszukiwania.

***

Prorok Codzienny nie próżnował. Wyglądało na to, że "anonimowe źródła w Hogwarcie" donosiły, że Potter nie tylko został wydalony, ale także zesłany z powrotem do "prawdopodobnie znęcającej się rodziny" w mugolskim świecie.

Albus otrzymywał tak wiele codziennych wyjców, że nie jadł już śniadań w sali.

Severus martwił się o reakcję Pottera na publiczne udostępnienie tej wiadomości, ale ponieważ jego głównym zmartwieniem było odnalezienie Pottera żywego, wszystko inne było drugorzędne.

Severus spędził następne siedem dni szukając dziecka dzień i noc.

Sprawdzał swoje zaklęcie śledzące co najmniej dwa razy dziennie, ale bez rezultatu.

Powracał do poprzednich miejsc, które już sprawdził, mając nadzieję na jakiś nowy znak, że Potter został zauważony.

Pozostawał w stałym kontakcie z Contessą na wypadek, gdyby Potter skontaktował się ze swoim międzynarodowym sojusznikiem, ale bez rezultatu.

Udał się nawet do popularnych miejsc w Londynie, gdzie nocami przechadzali się uliczni spacerowicze. Miał nadzieję, że Potter znalazł inne sposoby na jedzenie i przetrwanie bez dostępu do swoich skarbców, ale... lepiej było być ostrożnym.

Żaden z napotkanych tam mugoli nie okazał się pomocny. Chociaż, co niepokojące, jedna młoda kobieta z twarzą pokrytą kosmetykami powiedziała, że rozpoznaje Pottera.

- Minęło kilka lat odkąd go widziałam. - Powiedziała między zaciągnięciami dymu tytoniowego. - Mam nadzieję, że go znajdziesz, biedak przeszedł wystarczająco dużo, co?

***

Wreszcie, ostatniej nocy przed powrotem uczniów do zamku, po dwóch tygodniach nieprzerwanych poszukiwań, złapał trop.

Chłopak musiał poczuć się jak w domu w Londynie, ponieważ jego zaklęcie śledzące w końcu zdecydowało się podać mu lokalizację.

Aportował się do podanych współrzędnych i spojrzał z obrzydzeniem na widok i zapach uliczki, w której nagle się znalazł.

- Wskaż mi Harry'ego Pottera. - Szepnął, zwracając uwagę na swoją różdżkę.

Różdżka obróciła się i wskazała koniec pustej alei. Severus był prawie gotowy trzasnąć różdżką z frustracji. Nie było możliwości, by Potter był w alejce, chyba że nagle stał się niewidzialny.

...

Jaki był z niego jebany kretyn.

Oczywiście, że był niewidzialny. Albus dał mu cholerną pelerynę niewidzialności Jamesa. Najwyraźniej Potter musiał mieć ją ze sobą, kiedy opuszczał Hogwart.

- Potter. - Zawołał cicho, ale wyraźnie. - Tu profesor Snape, czy mógłbyś zdjąć pelerynę?

- Idź sobie. - Odezwał się ochrypły głos z niewidocznej kryjówki po prawie pół minutowej ciszy.

Wyciągnął rękę, zgadując na podstawie lokalizacji głosu, aż poczuł pelerynę i zerwał ją z dziecka.

Niemal fizycznie cofnął się, gdy zobaczył Pottera.

W ciągu zaledwie dwóch tygodni Potter wyglądał, jakby stracił połowę swojej wagi. Jego twarz była szczuplejsza, ubranie brudne, trząsł się i rzucał na niego gniewnymi spojrzeniami.

Bogowie, dziecko ciągle rzuca w niego tym spojrzeniem jakby była to fizyczna broń.

- Potter, przyszedłem zabrać cię w bezpieczne miejsce. - Powiedział łagodnie, nie chcąc prowokować niesławnego temperamentu dziecka. - Szukałem cię, odkąd opuściłeś zamek.

- Nie opuściłem cholernego zamku, zostałem wyrzucony, co? - Dziecko warknęło, a jego rysy wykrzywiły się w dzikim grymasie. - Jestem " wydalony" i "stanowię zagrożenie dla innych uczniów", więc daj mi spokój i idź sobie.

Severus przykucnął, by nie wisieć już nad chłopcem.

- Wiem i przepraszam. - Powiedział spokojnie. - Albus jest głupcem i znajdziemy sposób, by przywrócić cię do grona twoich kolegów.

Potter zadrwił, ale Severus nie przeoczył błysku bólu w jego oczach.

- Może, kurwa, nie chcę być przywrócony. Nienawidzę Dumbledore'a i nie chcę być w pobliżu bandy dupków, którzy myślą, że atakuję dzieci bez powodu.

- Słownictwo. - mruknął Severus, odnosząc się do jedynej części wypowiedzi, z którą nie do końca się zgadzał.

- Co? - Potter zaśmiał się ostro, bez humoru. - Nie obchodzi mnie moje JEBANE SŁOWNICTWO.

Prawdę mówiąc, Severusa też nie.

- Mógłbyś chyba odebrać mi punkty... Och, czekaj, nie możesz. - Potter kontynuował drwiąco. - Może w takim razie dasz mi szlaban? Och, nie, tego też nie możesz zrobić, co? NIC NIE MOŻESZ ZROBIĆ!

- Krzyknął, jego klatka piersiowa falowała, a w zielonych oczach zapłonął ogień. - Dlaczego? Bo JEBANY DUMBLEDORE ZABRAŁ MOJĄ RÓŻDŻKĘ I WYRZUCIŁ MNIE, A TERAZ MOJA MAGIA MNIE NIE SŁUCHA! JESTEM SAM!

- Uspokój się, ty chaotyczny bachorze. - Severus wysyczał, umieszczając wokół nich wyciszające bariery. - Szukasz zaproszenia do zostania zaatakowanym czy aresztowanym?

Potter ponownie się roześmiał, tym razem z nutą histerii. Przeciągnął dłońmi po włosach, niezbyt delikatnie szarpiąc splątane kosmyki.

- A myśliż, że byłem pod peleryną dla zabawy? Pomyślałeś, kurwa, przez chwilę, czy już nie zostałem zaatakowany?

Spojrzał Severusowi prosto w oczy, z zimnym uśmiechem na twarzy i oczami wypełnionymi gniewem i udręką.

- Pierdol się. - Splunął. - Gdzie byłeś dwa tygodnie temu, kiedy jakieś dzieciaki skopały mi dupsko w środku parku? Co? A kilka dni temu, kiedy facet zaproponował mi wymianę jedzenia za kilka godzin sam na sam? Gdzie wtedy byłeś?

Severus nie miał ochoty pytać, czy dziecko skorzystało z tej oferty.

- Szukałem cię. - Powiedział szczerze. - Szukałem cię w każdej wolnej chwili, odkąd odkryłem, że Hagrid otrzymał zadanie odesłania cię do domu Petunii. A teraz, kiedy cię znalazłem, chciałbym zaoferować ci bezpieczną przestrzeń, w której będziesz mógł przebywać, dopóki nie uda mi się cofnąć decyzji Albusa o wydaleniu cię.

Potter skrzywił wargę, a Severus starał się nie czuć utraty zaufania, które kiedyś w nim pokładał.

- "Bezpieczne miejsce", co? - Powiedział chłodno. - Nie pierwszy raz to słyszę, profesorze. I nie jestem zainteresowany. Kilka przecznic na wschód jest kilka dziwek, które mogą skorzystać z twojej oferty.

Na miłość boską.

Severus usiadł na piętach i jęknął głośno, przecierając oczy. Nie spodziewał się, że Potter, gdy już go odnajdzie, będzie z nim walczył.

Co było niewiarygodnie głupie z jego strony, biorąc pod uwagę wszystko, co wiedział o chłopcu.

- Potter, nie będzie mnie tam. Będziesz sam, ze swoim domowym skrzatem, podczas gdy ja będę kontynuował prowadzenie zajęć w zamku. Albo... - Zawahał się, przywołując oferty, które otrzymał. - Możesz też zamieszkać z Madame Bones, Contessą Zabini lub Malfoyami, jeśli wolisz.

Chłopak zakaszlał i odwrócił od niego głowę, przysuwając się jeszcze bardziej do ściany.

- Oddaj mi pelerynę i odejdź, proszę. - Zaczął. - Nic mi nie będzie.

Severus spojrzał na niego krytycznie. Poza zapadniętą twarzą, Potter wydawał się być przerażająco blady, a kaszel brzmiał okropnie.

- Potter. - Zawołał łagodnie. - Myślę, że możesz być bardzo chory. Proszę, nie mogę cię tu zostawić samego na mrozie. Chodź ze mną. Jeśli nie czujesz się komfortowo tam, gdzie cię zabiorę, znajdziemy nowe miejsce, dobrze?

Potter odwrócił się do niego, z tępym spojrzeniem w oczach.

- Nie powinieneś mi pomagać. Nie zasługuję na to. - Wyszeptał. - Już nawet nie uważam, że jestem czarodziejem.

- Potter, sam to kiedyś powiedziałeś, twoja magia nie może zostać ci odebrana. - Severus uspokoił go. - Nie jestem pewien, dlaczego obecnie cię nie słucha, ale prawdopodobnie jest to spowodowane emocjonalnym zamieszaniem.

W oczach Pottera pojawił się krótki błysk poczucia winy, który wywołał u Severusa niepokój.

- Czy coś się stało? - Zapytał cicho.

Potter milczał, więc Severus był zmuszony zgadywać i wypatrywać jakichkolwiek wskazówek na nietypowo bezbronnej twarzy dziecka.

- Zostałeś ranny?

Nic.

- Czy próbowałeś magii, która była poza twoimi możliwościami?

Nic.

- Czy ktoś cię skrzywdził?

Nic.

Severus wpatrywał się w niego twardo, gdy powoli zapytał.

- Czy sam się zraniłeś?

Dolna warga Pottera zadrżała w najmniejszym stopniu.

- Harry. - Westchnął, mimowolnie używając imienia dziecka. - Twoja magia powróci, gdy znajdziesz się w stabilnym środowisku. Twoja magia wydaje się być bardziej powiązana z twoimi emocjami niż u jakiegokolwiek innego czarodzieja, którego kiedykolwiek spotkałem. Proszę, chodź ze mną. Mogę ci pomóc.

- Dlaczego chcesz mi pomóc? Nie jesteś mi nic winien. - Powiedział Potter, zanim dopadł go kolejny atak kaszlu.

Severus pomyślał o swoim nowo uformowanym srebrnym lisie, rozważając swoje następne słowa. Bardzo powoli wyciągnął rękę i położył ją na kościstym ramieniu Pottera.

- Nie chodzi o to, że jestem ci coś winien. Chcę ci pomóc.

Zielone oczy spotkały się z czarnymi, a Potter zdawał się wpatrywać prosto w duszę Severusa.

- Przysięgasz, że będziemy tylko ja i ty? - Potter zapytał z wahaniem.

- Przysięgam. - Severus odpowiedział uroczyście. - O ile nie zdecydujesz inaczej, oczywiście.

Potter wahał się przez kolejną długą chwilę, zanim w końcu się zgodził.

- Dobrze. - Powiedział prosto. - Chodźmy.

Forward
Sign in to leave a review.