Sectumsempra (tłumaczenie)

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Sectumsempra (tłumaczenie)
All Chapters Forward

Prośba Pottera

- Jeśli to kolejna przeklęta sowa, odchodzę. - Severus przeklął, gdy o szóstej rano rozległo się pukanie i pohukiwanie do drzwi jego gabinetu.

W tym tygodniu dostał tak wiele sów, że Albus zaczął kazać uczniom przynosić je do niego w ciągu dnia.

Otworzył drzwi, zamierzając odesłać ucznia, który miał nieszczęście przynieść mu pocztę, z powrotem do jego łóżka i zawahał się, gdy zobaczył przyczynę napływu poczty stojącą przed nim.

- Dzień dobry profesorze. - Potter powiedział promiennie. - Nadal jesteśmy na dzisiaj?

Severus zapomniał, że kazał Potterowi przyjść wcześnie w niedzielę, by przedstawić swoją "przysługę". Na swoją obronę mógł powiedzieć, że był to najgorszy pierwszy tydzień w Hogwarcie, jakiego doświadczył od pierwszego roku nauczania.

I to była wina Pottera, oczywiście.

- Tak. Wejdź. - Powiedział potworowi.

Potter swobodnym krokiem wszedł do jego gabinetu i zajął wygodne miejsce przed biurkiem Severusa.

- Pijesz kawę? - Zapytał chłopiec, gdy tylko usiadł.

Severus opadł na swoje miejsce, zbyt wyczerpany, by nadążyć za porannym chaosem Pottera.

- Piję. - Odpowiedział zdawkowo.

Potter uśmiechnął się do niego, najwyraźniej zrelaksowany w jego obecności.

- Czad, chcesz zobaczyć fajną sztuczkę?

Zanim Severus zdążył mu powiedzieć, że nie, że nie chce zobaczyć "fajnej sztuczki", Potter położył dłonie wokół ust i wrzasnął.

- Mavis!

Do gabinetu Severusa wpadł młody skrzat domowy. Wymachiwał dziwną zieloną szatą, którą nosił na piersi, a jego duże żółte oczy mrużyły się w czymś, co, jak przypuszczał, było szczęściem.

- Mistrz Potter wzywa Mavis! A Mavis odpowiada! Czy Mavis robi to poprawnie dla Mistrza?

- Świetnie sobie radzisz. - Potter uspokoił go. - Mógłbyś jednak przynieść nam kawy? I te dziwne śniadaniowe wypieki, które jada profesor Snape?

- Mavis przyniesie! A Mavis przyniesie Mistrzowi Potterowi jego ulubione bułeczki!

Severus patrzył zszokowany w milczeniu, jak mały skrzat znów odskakuje, by chwilę później pojawić się z tacami pełnymi serwisu kawowego i wypieków.

- Czy Mavis może robić coś jeszcze dla Mistrza Pottera?

- Nie. - Powiedział Potter, nalewając dwie filiżanki gorącej kawy. - To jest świetne. - Skrzat ukłonił się nisko Potterowi i zniknął.

- To dla ciebie, profesorze. - Potter powiedział, szturchając kubek w jego stronę.

Severus wypił wzmacniający napój, żałując, że nie ma pomysłu, jak poradzić sobie z Potterem, kiedy ten był w, jak się wydawało, wyśmienitym nastroju.

- Potter. - Westchnął. - Uczniowie nie mogą wzywać Skrzatów Domowych.

- Jasne.

- Więc nie możesz wezwać Mavis, żeby przynosił ci kawę i jedzenie.

- Owszem, mogę. - Potter powiedział prosto, chwytając bułeczkę z tacy.

Severus skrzywił się z powodu jego arogancji.

- A niby dlaczego? - Zadrwił. - Ponieważ jesteś sławnym Harrym Potterem?

Potter spojrzał na niego i zmrużył oczy w irytacji.

- Nie. - Powiedział powoli. - Ponieważ Mavis nie jest skrzatem z Hogwartu, co? Jest mój, tak jakby.

Accio Eliksir Przeciwbólowy. - Severus mruknął, wykonując szybki ruch różdżką.

Ruch, który spowodował najmniejsze drgnięcie dłoni Pottera.

Severus przeprosiłby za zaskoczenie go, nie żeby Potter przyznał się do bycia zaskoczonym, ale to była wina bachora, że potrzebował eliksiru na dobry początek.

Potter patrzył spokojnie, jak Severus przełyka eliksir, wzdychając z ulgą, gdy jego migrena ustąpiła.

- Dlaczego masz skrzata domowego? - Zapytał go zwięźle. Ten głupi chłopak nie miał nawet domu. Co było dość tragiczne, ale sprawiało, że skrzat domowy był raczej zbędny.

- Ma na imię Mavis. - Potter powiedział chłodno, najwyraźniej urażony w imieniu skrzata.

- Przepraszam. - Severus przewrócił oczami. - Dlaczego masz Mavisa?

- Kupiłem go, co? - Odpowiedział Potter, odchylając się na krześle z promiennym uśmiechem.

- Kupiłeś...

- A potem go uwolniłem.

Severus przełknął reprymendę za przerwanie mu i uniósł brwi z niedowierzaniem.

- Kupiłeś Mavis... a potem go uwolniłeś? Dlaczego?

Potter pochylił się w jego stronę, jego oczy były szeroko otwarte i podekscytowane, jakby był na skraju niesamowitego przełomu.

- Ponieważ, proszę pana, potrzebowałem dowiedzieć się czegoś więcej o skrzatach, co? I tak Madame Bones powiedziała, że powinienem porozmawiać ze skrzatem domowym, ale ja żadnego nie znałem, co? Więc napisałem do taty Draco, bo oni mają tonę skrzatów, a on sprzedał mi Mavis. Ale nie chcę nikogo posiadać, więc od razu dałem mu ubrania. Ale potrzebowałem dla niego miejsca, co? A pan Malfoy powiedział, że w Hogwarcie jest dużo skrzatów, więc miałem nadzieję, że nikt nie zauważy dodatkowego, więc... ta da! - Pomachał palcami, najwyraźniej dla efektu. - Oto i on!

Severus schował głowę w dłoniach. Tylko Potter kupiłby, a potem natychmiast uwolnił skrzata tylko po to, by "dowiedzieć się o nich czegoś więcej". To było dość sprytne, ukryć skrzata wśród setek mieszkających w zamku. Nie mylił się, prawdopodobnie nikt nie zauważyłby jednego dodatkowego skrzata ubranego na zielono.

Pomyślał, że może żałować zadawania kolejnych pytań, ale jego zmysł samozachowawczy najwyraźniej chwilowo go opuścił.

 - Dlaczego Mavis reaguje na ciebie, jeśli go uwolniłeś?

- Bo to podstępna mała bestia. - Mruknął Potter. - Powiedziałem mu, że nie zamierzam nikogo posiadać, więc wiesz, co powiedział? Powiedział 'wtedy Mavis nie będzie ci nic mówił o skrzatach'. Więc zawarliśmy układ, on odpowiada na moje pytania i może być moim pomocnikiem.

Severus podniósł głowę, jego usta drgnęły z rozbawienia i spojrzał na rozdrażnioną twarz Pottera.

- To musi być strasznie irytujące. - Powiedział sardonicznie.

Sowa Pottera huknęła, gdy chłopak podniósł ręce w irytacji.

- Tak jest. - Przysiągł. Najwyraźniej ironia przeszła mu nad głową.

- Rzeczywiście. - Severus upił łyk kawy i skubnął bułeczkę Chelsea z tacy z ciastkami. Nie był pewien, jak i dlaczego Potter dowiedział się o jego preferencjach co do "dziwnego wypieku", ale sprawiło to, że jego irytacja zachowaniem chłopaka nieco zmalała.

Jedli w komfortowej ciszy przez kilka minut, zanim Severus zdecydował, że jest gotowy poradzić sobie z większym chaosem Pottera.

- Powiedziałeś, że chcesz poprosić mnie o przysługę? - zapytał, unosząc jedną brew.

Potter skinął głową i wytarł dłonie w serwetkę.

- Tak, proszę pana. Ale najpierw chciałem wiedzieć, czego chciałbyś w zamian.

Severus miał głęboką nadzieję, że skrzat Pottera jest równie irytujący, co sam chłopak.

- Niczego nie wymagam, skoro tylko prosisz mnie o przysługę. - Poinformował go. - W zależności od tego, co to za przysługa, zastrzegam sobie prawo do zażądania czegoś w zamian za jej spełnienie. O czym. - Uniósł powoli ręce, gdy Potter otworzył usta, by mu przerwać. - Poinformuję cię odpowiednio wcześniej.

Potter skinął głową, a jego oczy ponownie zalśniły radością.

- Czy twoje biuro jest zabezpieczone? - Wyszeptał.

Severus wiedział, że dyskusja będzie nielegalna.

- Tak.

- Muszę użyć myślodsiewni. - Powiedział.

- Myślodsiewni? - Powtórzył Severus. - A po co miałbyś użyć myślodsiewni?

Potter przyglądał mu się uważnie, z zaciśniętymi ustami i przechyloną na bok głową. Potem wypuścił oddech i pochylił się jeszcze bardziej nad biurkiem Severusa.

- Jeśli zdradzę ci sekret, przysięgniesz, że nigdy nie powiesz o tym żadnemu człowiekowi? Właściwie. - Zmarszczył brwi w nagłym zamyśleniu. - Czy przysięgniesz, że nigdy nikomu nie powiesz, kropka. Żadnemu człowiekowi, ani skrzatowi, ani goblinowi, ani wilkołakowi, ani centaurowi, ani żadnej innej istocie?

Severus naprawdę starał się nie roześmiać, ale próba Pottera, by ukryć wszelkie luki, wciąż wywoływała u niego lekki chichot.

- Przysięgam, że nigdy nie powtórzę tego, co mi powiesz innej świadomej istocie, chyba że zwolnisz mnie z tej przysięgi. - Powiedział z małym uśmieszkiem w kąciku ust.

Potter uśmiechnął się do niego, wyraźnie zadowolony z przysięgi Severusa.

- Jest przepowiednia o mnie, a ja ją mam i potrzebuję myślodsiewni, by jej wysłuchać.

I to właśnie zmyło uśmiech z twarzy Severusa.

- Masz co? - Odetchnął, jego serce biło nieregularnie. - Jak, na Merlina, się o tym dowiedziałeś?

Potter wpatrywał się w niego twardo. Jego wcześniej podekscytowane oczy przygasły, a nos zmarszczył się, jakby rozwiązywał trudny problem.

Jego oczy nagle rozszerzyły się i spojrzały na Severusa.

- Czy to byłeś ty? - Zapytał cicho.

Severus nic nie odpowiedział, modląc się, by w informacjach Pottera brakowało elementu układanki rozmiaru Severusa.

- Byłeś! - Krzyknął, skacząc na nogi i odrywając się od biurka, jego sowa huknęła i poleciała na krokwie biura. - To ty byłeś szpiegiem!

Najwyraźniej nie brakowało mu żadnego elementu układanki.

Severus wstał powoli, a jego żołądek ścisnęło poczucie winy.

W swoich najbardziej wyuzdanych fantazjach ani razu nie wyobrażał sobie, że będzie musiał tłumaczyć temu dziecku, że to jego wina, że został sierotą.

- Kto powiedział ci o przepowiedni? - Severus zażądał cicho. - Dyrektor? - Nawet gdy pytał, wiedział, że to nie był Albus. Albus nigdy nie pozwoliłby Potterowi odzyskać przepowiedni, którą dziecko rzekomo miało przy sobie, gdyby tak było.

- Nie. - Wydedukował powoli, obserwując Pottera. - Nie Albus... Lucjusz?

Lewa powieka Pottera drgnęła, tylko nieznacznie, potwierdzając przypuszczenia Severusa.

Zabiję go, pomyślał zawzięcie.

Potter zbladł i skierował wzrok w stronę drzwi do gabinetu.

- T-to nie ma znaczenia, c-co? - Potter zająknął się, odsuwając się od Severusa, gdy ten szedł powoli w jego stronę. - Ju-już o tym wiesz.

- To bardzo ważne, dlaczego ją masz. Nie masz pojęcia, jakie to niebezpieczne. - Severus warknął, przelewając złość na siebie i Albusa na dziecko. Podszedł do Pottera, który nierozsądnie zapędził się w róg.

- Skrzywdzę cię. - Potter wyszeptał, zaciskając oczy. - Zrobię ci krzywdę.

- Zrób. - Severus syknął. - Myślisz, że bym na to nie zasłużył? Zrób to.

Potter uniósł niepewnie jedną rękę, otwierając oczy i kierując je na otwarte dłonie Severusa.

- Ja... - Rzucił jeszcze jedno dzikie spojrzenie po pokoju, zanim gwałtownie odepchnął od siebie Severusa. - Muszę iść. - Wydusił z siebie, ruszając do drzwi i biegnąc sprintem na korytarz, zanim Severus zdążył go zatrzymać.

Kurwa jego mać. - Krzyknął, zmiatając książki z półki obok niego. Kopnął jedną z nich w poprzek pokoju, po czym osunął się na ziemię pod ścianą.

Cała jego praca, wszystkie kłamstwa, prawdy i umowy poszły na marne. Jak mógł teraz chronić dziecko? Potter już nigdy mu nie zaufa. W zasadzie chłopiec mógłby nawet podjąć próbę zamachu na jego życie.

Był pewien, że będzie to bardzo dobra próba. Zachariasz Dołohov spędził trzy noce w Skrzydle Szpitalnym nieprzytomny z powodu krwotoku wewnętrznego i szoku, tylko za to, że zranił Ronalda Weasleya.

Pasowałoby, gdyby syn Lily zabił go za udział w jej śmierci.

Z samobiczowania wyrwał go odległy huk.

Podniósł głowę i zobaczył małą, puszystą, czarną sowę, którą podarował Potterowi, latającą wokół belek sufitowych.

Pomyślał, że nie może czuć się bardziej nędznie niż już się czuł, dopóki nie przypomniał sobie, że Potter nazwał swojego pupila jego imieniem.

"Musiałem znaleźć dobre imię dla takiej niesfornej istoty jak on, co? Sevvie nie jest takim demonem, na jakiego go kreujesz."

Potter lubił sowę i lubił Severusa. Pisał do niego nieustannie przez całe lato, informując go o swoich przygodach przynajmniej raz w tygodniu. Powierzył Severusowi prawdę o swoim wyczynie pod koniec zeszłego roku. Przyszedł do niego ze skargami na Gilderoya. Nazwał po nim swoją przeklętą sowę na Merlina.

Severus odzyska zaufanie dziecka, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobi.

A zacznie od "Sevviego".

- Chodź sowo, odstawimy cię do sowiarni.

Sowa posłusznie przyleciała do Severusa, gdzie natychmiast wylądowała na jego ramieniu i zaczęła ciągnąć go za włosy.

- Gdybym nie miał na pieńku z twoim właścicielem, wyrwałbym ci pióra. - Powiedział stworzeniu, idąc przez puste korytarze do wieży.

Zdziwił się, gdy zobaczył, że jest dopiero wpół do szóstej. Trzydzieści minut temu jego największym zmartwieniem były listy od wściekłych rodziców o tajemniczych dolegliwościach ich uczniów pierwszej nocy. Teraz zastanawiał się, jak odzyskać pozory zaufania u Pottera.

Przede wszystkim dlatego, że dziecko potrzebowało stabilnego dorosłego w swoim życiu. A Lucjusz Malfoy z pewnością nie był odpowiednią osobą do tego zadania. Nie była nią również Contessa Zabini. Severus odmówił zastanowienia się, dlaczego był przekonany, że jest najlepszą osobą do tego zadania. Albo dlaczego w ogóle chciał je dostać.

Dotarł do sowiarni i, rozproszony swoimi myślami, prawie przegapił skulone w kącie dziecko.

- Potter? - Zapytał cicho po tym, jak dwukrotnie się obejrzał i rozpoznał kudłate czarne włosy, które obecnie były szorstko ciągnięte.

Potter, bo to rzeczywiście był Potter, jęknął.

- Śledziłeś mnie? - Wymamrotał w swoje kolana.

- Nie, ja... miałem... - Severus obwiniał swoją chwiejną mowę za fakt, że został zaskoczony obecnością Pottera. Oczyścił lekko gardło. - Mam twoją sowę.

Potter nie odpowiedział, więc Severus strząsnął małą sówkę z ramienia, gdy-

- Jego też chcesz mi zabrać?

Severus odwrócił się gwałtownie. Potter podniósł głowę z kolan i wpatrywał się w niego.

- Nie- Potter, oczywiście, że nie. To był prezent. Jest twój. - Uspokoił go łagodnie. - Nie mam zamiaru odebrać twojego zwierzaka.

Potter pochylił głowę, w milczeniu wpatrując się w podłogę. Severus zbliżał się do drzwi, uważnie obserwując chłopca, kiedy się zawahał. Chociaż wiedział, że Potter nie chciał być w jego obecności, czy bezpiecznie było zostawić dziecko samo?

- Chcesz, żebym przyprowadził pannę Bones? Albo jednego z twoich przyjaciół? - Zapytał cicho.

Potter nadal wpatrywał się w podłogę, a Severus cierpliwie czekał na jego odpowiedź. Nie wydawał się być w jednym z tych stanów umysłu, które Severus kojarzył ze wcześniejszymi traumami. Zamiast tego wydawał się po prostu zasmuconym młodym chłopcem.

W końcu Potter wyszeptał prawdopodobnie najbardziej bolesne oskarżenie, jakie kiedykolwiek padło pod adresem Severusa:

- Myślałem, że ty jesteś moim przyjacielem.

Dziecko nie brzmiało gniewnie, ani oskarżycielsko, zamiast tego brzmiało, jakby straciło coś cennego - niemal ze złamanym sercem. Severus poczuł bolesne szarpnięcie w piersi.

Zbliżył się do Pottera, zachowując jednak dystans, by chłopiec nie czuł się zagrożony, i spojrzał na niego z żalem.

- Nie sądzę, bym miał słowa, by wyrazić ci, jak bardzo jest mi przykro. Ja... Pragnąłem sposobu na odwrócenie czasu od chwili, gdy podzieliłem się z nim przepowiednią. - Severus wziął uspokajający oddech, zanim kontynuował. - Powiedziałem ci kiedyś, że dołączenie do Śmierciożerców było najgorszym błędem, jaki kiedykolwiek popełniłem, ale skłamałem. Przekazanie przepowiedni Czarnemu Panu jest najgorszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłem.

Potter powoli uniósł głowę i, och, Severus nigdy nie widział, by wyglądał tak dziecięco. Jego oczy były zranione i szkliste, a dolna warga drżała. Widział to dziecko wściekłe i zdezorientowane, a w ostatnie Boże Narodzenie widział go w następstwie czegoś, co wydawało się być strasznym napadem płaczu, ale nic nie mogło się równać z przepełnionym smutkiem złamanym sercem, które chłopiec nosił teraz wyraźnie na twarzy.

- Nie możesz dostać rzeczy, których pragniesz, po prostu ich pragnąc. - Potter powiedział cicho, drżącym głosem. - Lepiej jest nie chcieć niczego, wtedy nigdy nie zaboli.

Severus pomyślał, że choć jest to godny podziwu pogląd, to jednak cyniczny dla dwunastolatka.

Opadł na podłogę i usiadł ze skrzyżowanymi nogami przed Potterem, kładąc różdżkę na ziemi przed sobą, tak by dziecko mogło ją zobaczyć.

- Żałowanie jest częścią życia. - Powiedział, ostrożnie dobierając słowa. - Wierzę, że moje żale są o wiele gorsze niż większości i będą mnie prześladować aż do zaświatów.

Potter nadal trzymał się za kolana i patrzył na drzwi, obok Severusa.

- Ja też czegoś żałuję. - Wyszeptał. - I nigdy nie zniknie, co? Będzie tu na zawsze, tak jak twoje.

Severus wypuścił oddech, rozpoznając nastrój dziecka. Potter nie był zły, ale smutny.

- Zrobiłem straszne rzeczy. - Przyznał. - Wierzę, że twój żal, choć może być go wiele, z czasem zniknie. Przeżyłeś życie, jakiego żadne dziecko nie powinno bi znalazłeś sposób, by przetrwać. Powinnaś czuć dumę, a nie żal.

Miał nadzieję, że jego słowa ukoją drobne rozterki, które Potter prawdopodobnie nosił w sobie przez całe życie.

- Raz kogoś zabiłem. Powinienem czuć się z tego dumny? - Potter wyszeptał głosem tak cichym, że Severus mógłby udawać, że go nie usłyszał.

Ale po raz drugi tego ranka Severus znalazł się w kompletnym szoku.

- Co- kto- Merlinie... - Odetchnął. - Powiesz mi, co się stało?

Potter tylko odwrócił głowę i napotkał jego wzrok.

- Mogę ci pokazać... jeśli... jeśli... - Wydusił z siebie.

To była wystarczająca zgoda i zaproszenie, jakich Severus potrzebował.

Legilimens. - Szepnął, podnosząc różdżkę i celując nią w splątane czarne kosmyki włosów dziecka.

 

Jego świadomość wylądowała w umyśle Pottera.

Był czarny, pusty, zimny.

Niepokojący.

'Pokaż mi, co się stało' mruknął. 'Wpuść mnie.'

Natychmiast poczuł się tak, jakby ziemia pod jego stopami zniknęła i zaczął swobodnie spadać przez pustkę.

Severus był odważnym człowiekiem. Zawsze zachowywał spokój w sytuacjach, które sprawiłyby, że najtwardsi Gryfoni zemdleliby ze strachu - jednak to swobodne spadanie przez umysł Pottera było nieprzyjemne aż do przerażenia.

Wszystko było takie puste.

Nigdy nie doświadczył takiego umysłu. Ostatnim razem, gdy badał mentalne bariery Pottera, były one ciepłe i ciemne, ale to było zimne aż do zamrożenia.

W końcu powoli uniósł się do punktu stojącego na skraju pustego parku w martwej ciemności nocy.

Nie, nie pustego. Młody Potter leżał skulony na ławce. Chłopiec był prawdopodobnie niewiele młodszy niż w dniu, w którym Severus go znalazł, prawdopodobnie zaledwie zimę wcześniej. Potter miał na sobie tylko wytartą bluzkę z krótkim rękawem i spodnie, które były podarte i brudne. Przypuszczał, że dziecko miało na sobie jakiś rodzaj czaru ogrzewającego - nic innego nie mogło wyjaśnić, jak tolerował zimne powietrze i opady śniegu bez widocznych dreszczy.

Severus patrzył na niego ze współczuciem, dopóki hałas na skraju parku nie zaalarmował go o pojawieniu się trzech chłopców. Byli niezaprzeczalnie mugolami, z elektroniką w rękach i czapkami z daszkiem na głowach. Severus oszacował, że mieli około 18-21 lat.

Potter również musiał ich zauważyć, inaczej nie pojawiliby się w jego pamięci.

- Hej... - Jeden z chłopców szturchnął tego w środku. - Spójrz tam.

Wszyscy odwrócili się jak psy do zdobyczy i spojrzeli na małe dziecko skulone na ławce.

Żołądek Severusa ścisnął się, gdy zobaczył ich uśmieszki.

- Hej dzieciaku. - Zawołał chłopak w środku. - Co tu robisz sam?

- Cze-czekam na 'ojego tate. - Powiedział Potter, podnosząc się do pozycji pionowej. - Zaraz tu bę-będzie.

- Ach tak? - Zaśmiał się jeden z pozostałych chłopców. - I zostawił cię samego na mrozie?

Pozostali chłopcy roześmiali się, a Severus zacisnął pięści. Martwiłby się o bezpieczeństwo Pottera, gdyby nie to, że już wiedział, co się stanie.

- Nie chce was ranić. - Potter powiedział cicho. - Nie mam kasy ani nic. Jestem nikim. Idźmy sobie, nie?

- Może nie chcemy twoich pieniędzy. - Chłopak po drugiej stronie Severusa, w niebieskiej czapce, uśmiechnął się. - Jesteś strasznie mały, drobniutki też, prawie wyglądasz jak dziewczyna, co?

- P-prosze, pójde, 'obra? - Potter jąkał się, powoli wstając. - Nie chce-chcecie tego robić.

Potter zaczął oddalać się od grupy, nie spuszczając wzroku z największego chłopca.

Chłopak stojący najbliżej Pottera nagle rzucił się i chwycił go za ramię.

- Gdzie idziesz? - Zaśmiał się. - Myślałem, że twój tata po ciebie przyjdzie? Chyba nie jesteś tu sam?

- P-p-proszę, puść. - Potter krzyknął, próbując wyrwać rękę z uścisku chłopaka. - Nie m-mam czego chce-chcecie.

Chłopiec trzymający rękę Pottera wykręcił ją boleśnie za jego plecy, powodując okrzyk małego dziecka.

- Mógłbym ci ją złamać. - Wysyczał chłopiec. - Tak o, na pół.

Potter przestał się szamotać i zamiast tego zacisnął oczy. Severus rozpoznał, że to mechanizm obronny, który dziecko wciąż stosuje, gdy czuje się przytłaczająco zagrożone.

- P-proszę. - Jęknął.

Dwóch mugolskich chłopców roześmiało się, podczas gdy starszy z nich przesunął ramię Pottera nieco wyżej, wywołując kolejny okrzyk bólu u młodego chłopca.

- Możesz płakać ile chcesz. - Powiedział starszy Mugol, owijając wolną rękę wokół torsu Pottera. - Tak lubię bardziej.

Potter zamarł, najwyraźniej dochodząc do tego samego chorego wniosku, co Severus. Tam, gdzie inne dzieci, większość dorosłych również, kontynuowałaby płacz, Potter znieruchomiał całkowicie. Zwiotczał w uścisku chłopca i zacisnął usta.

Kategorycznie odmówił mugolowi tego, czego chciał. Było to osobliwe uczucie, ale Severus był dumny z chłopca w tym momencie.

- Myślę, że będzie próbował "być silny". - Jeden z pozostałych Mugoli zażartował, wywołując śmiech tego obok niego.

- Chłopak szybko się złamie, jak zawsze. - Wycedził nosowym tonem.

- Złamiesz się, chłoptasiu? - Ten, który trzymał Pottera, zarechotał, wsuwając dłoń pod koszulę dziecka.

Potter potrząsnął dziko głową, a jego włosy rozsypały się dookoła. Nie otworzył jednak oczu ani ust.

Mugol opuścił rękę do gardła Pottera, gdzie chwycił ją mocno.

- Myślę, że tak zrobisz. Mógłbym teraz zakończyć twoje żałosne życie. - Wysyczał. - Kto by za tobą tęsknił? - Musiał ściskać mocno, bo twarz Pottera gwałtownie zmieniała kolory. - Bądź grzecznym chłopcem. - Mruknął, ściskając gardło Pottera jeszcze raz, po czym powoli opuścił rękę w dół, podążając w kierunku spodni Pottera.

Severus oparł się pokusie zamknięcia oczu, gdy Mugol wsunął dłoń w przód spodni. Potter wydał z siebie najsłabszy okrzyk.

- Zabiję cię. - Wyszeptał.

Wszyscy trzej Mugole ryknęli śmiechem na to, co uznali za nieistotną groźbę.

- Proszę bardzo, chłopcze. - Ten w niebieskiej czapce zachichotał, uwalniając rękę ze spodni Pottera, by opuścić swoje, a jego druga dłoń wciąż trzymała jeden z nadgarstków Pottera mocno między jego trzęsącymi się ramionami.

Kiedy mugol ściągnął Potterowi spodnie aż do kostek, Severus przegrał walkę o zamknięcie oczu. Słuchał, jak Potter krzyczy gwałtownie, tylko raz, a inni chłopcy śmieją się i drwią z niego. Słyszał ciężki oddech, dyszenie i miękkie, ostre oddechy, które prawdopodobnie pochodziły od małego dziecka.

Severus czekał, licząc własne oddechy, przez coś, co wydawało się godzinami, choć prawdopodobnie tylko kilkunastoma minutami, aż Mugol zakrzyknął. Otworzył oczy na czas, by zobaczyć, jak Potter pada na ziemię. Mugol również upadł na ziemię, opierając się na rękach, z wciąż rozpiętymi spodniami, i roześmiał się.

Roześmiał się.

- Jest cały wasz. - Mugol pomachał swoim towarzyszom w stronę Pottera. - Teraz nie jest już taki ciasny, ale nie sądzę, żebym był tam pierwszy, prawda mały? - Zagwizdnął prymitywnie na Pottera. Potter przekręcił się na plecy i gorączkowo podciągnął spodnie. Jego oczy były teraz szeroko otwarte, dzikie i migoczące.

- Nie do-dotykaj m-mnie. - Wyciągnął ostrzegawczo rękę w stronę dwóch nacierających Mugoli. - Zro-zrobię wam krzywdę.

Ten na ziemi nagle podskoczył i przyłożył twarz do twarzy Pottera. Severus poczuł ostry zapach burbona i wiedział, że musi pochodzić z mugolskiego oddechu w pamięci Pottera.

- Nic nie zrobisz, jesteś nikim, pamiętasz? - Uśmiechnął się szyderczo i pchnął Pottera z powrotem na ziemię, zanim popełnił kolosalny błąd, odwracając się plecami do niebezpiecznego dziecka. Potter zamknął na chwilę oczy, po czym otworzył je, a jego twarz zmieniła się. Jego oczy wydawały się jaśniejsze, bardziej żywozielone i wpatrywały się w mugola zimnym, twardym spojrzeniem.

Nie wyglądał już na przestraszonego i bezbronnego. Teraz był pewny siebie i silny. To było wstrząsające.

Potter syknął coś niezrozumiałego, prawdopodobnie nie mogąc przypomnieć sobie swoich dokładnych słów, i osunął się na ziemię, gdy Mugol nad nim wydał z siebie nieludzki wrzask bólu. Wstęgi cięć przecięły klatkę piersiową chłopca, Severus mógł zobaczyć, jak głęboko sięgały, gdy zobaczył białe przebłyski kości pod krwią. Potter wywinął nogi, gdy Mugol osunął się na ziemię.

Dwóch pozostałych Mugoli krzyknęło i uciekło, a Potter nie spuszczał wzroku z leżącego obok niego Mugola. Coraz więcej cięć naznaczało jego ciało, aż w końcu wydał z siebie jęk agonii.

Potter wpatrywał się w chłopca zimnym wzrokiem, wstając powoli na drżących nogach. Stanął obok ciała, w poplamionym krwią ubraniu, i przez ponad minutę wpatrywał się w nie w milczeniu. Severus przygotowywał się do opuszczenia umysłu dziecka, gdy Potter niespodziewanie cofnął nogę i kopnął ciało z taką siłą, na jaką jego małe ciało było w stanie się zdobyć.

- Mówiłem ci, że zrobię ci krzywdę. - Wysyczał.

 

Severus został gwałtownie wyrzucony z umysłu Pottera i wrócił do swojego.

Spojrzał na współczesnego Pottera w źle skrywanym szoku. Dziecko leżało oparte o ścianę, z nogami podwiniętymi do klatki piersiowej i rękami owiniętymi wokół jego włosów.

- Jak mogę cię nienawidzić za to, że podzieliłeś się przepowiednią ze swoim Mistrzem, kiedy ja... kiedy ja zrobiłem coś takiego? - Wyszeptał z agonią w każdym słowie. - Nie chcę cię nienawidzić... - Jego głos urwał się, zanim spojrzał na Severusa, jego usta drżały, a oczy błyszczały i miały czerwone obwódki. - Byłeś pierwszą osobą, która była dla mnie miła bez powodu. Teraz jesteśmy kwita, znam najgorszą rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłeś, a ty znasz moją.

Jak rozdarty musiał być umysł dziecka, skoro szepcząc mu teraz o życiu wypełnionym nieuprzejmością, w jakiś sposób jest też chłopcem we wspomnieniu rozrywającym na strzępy mugola z niewiele więcej niż pogardliwym prychnięciem?

- Co sobie myślałeś, kiedy go skrzywdziłeś? - Severus zapytał, powoli zbliżając się do dziecka.

W oczach Pottera pojawił się chwilowy błysk zainteresowania, zanim zamrugał i zniknął.

- Chciałem go pociąć tak bardzo, by nikt nie mógł go zszyć z powrotem. - Powiedział bez tonu.

Zastanawiał się, jak Potter tak łatwo zaakceptował śmierć, którą spowodował. Czy rozumiał, że było to prawnie dopuszczalne działanie? Żaden sędzia na świecie nie potępiłby małego chłopca za zabicie mężczyzny, który właśnie naruszył go w najbardziej podły sposób.

"Ja też czegoś żałuję. I nigdy nie zniknie, co? Będzie tu na zawsze." Severus przypomniał sobie słowa Pottera.

I: "Myślisz, że dobrzy ludzie czasami robią złe rzeczy, czy po prostu źli ludzie czasami robią dobre?".

Nie, jego początkowa myśl była błędna - Potter nie zaakceptował swojej śmierci jako usprawiedliwionego czynu. Nosił to ze sobą przez cały ten czas.

- Wygląda to bardzo podobnie do zaklęcia, które wymyśliłem, kiedy byłem uczniem. - Severus powiedział mu powoli. - Używałem go też wcześniej w samoobronie.

Potter podniósł głowę z kolan i przyjrzał się Severusowi.

- Nie byli wyjątkowi, nie byli tacy jak my. Nie mogli mnie skrzywdzić, nie naprawdę. - Opuścił głowę z powrotem na kolana. - To nie była samoobrona. Jestem potworem.

Severus kontynuował swój niezwykle powolny spacer w kierunku Pottera, aż usiadł obok niego. Dyskretnie skierował różdżkę na drzwi i zabezpieczył je, by upewnić się, że żaden uczeń nie wejdzie. Gdyby nie był tak rozkojarzony przyznaniem się Pottera do morderstwa, zrobiłby to przed wejściem do jego umysłu.

- Przestań się szarpać, dziecko. - Powiedział cicho, spoglądając w dół na głowę Pottera, gdzie jego ręce wciąż szarpały go za włosy.

Severus powoli wyciągnął rękę i położył otwartą dłoń na pięści Pottera.

- Puść. - Szepnął.

I Potter puścił.

Odwrócił się do Severusa, wtulił twarz w jego klatkę piersiową i całkowicie opadł z sił.

Severus owinął wokół niego ramiona, trzymając go mocno, gdy Potter szlochał w jego klatkę piersiową.

Przez jakiś czas Potter po prostu płakał. Zawodził, a Severus czuł, jak jego klatka piersiowa staje się mokra od łez. Podczas gdy Severus mruczał do dziecka kojące słowa, ono zaczęło mówić wśród płaczu.

- N-nie chcę by-być taki jak on. - Wawołał.

- Jak kto?

- V-V-Voldemort. Nie chcę być po-potworem.

Severus zastanawiał się, ile razy ten młody chłopak złamie mu serce.

- Ciii... - Wyszeptał Severus, głaszcząc dziecko po włosach. - Nie jesteś potworem.

Potter nadal drżał i pociągał nosem, aż w końcu wydawało się, że nie ma już łez do uronienia. Severus nadal głaskał go po włosach i tulił do siebie.

- Proszę, puść.

Severus natychmiast puścił Pottera i pozwolił mu odsunąć się od siebie. Wyczarował chusteczkę i w milczeniu mu ją podał.

- Dzięki. - Potter mamrotał, przyjmując chusteczkę.

Severus mruknął w odpowiedzi i oparł głowę o kamienną ścianę. Grzecznie nie patrzył na Pottera, gdy się czyścił, pewien, że zaciekle niezależnemu dziecku nie spodoba się publiczność, i zamiast tego uporządkował swoje myśli.

- Przepraszam, że cię zmoczyłem. - Potter powiedział cicho. - Mogę to teraz naprawić.

Severus odrzucił jego zmartwienie, jego szaty były dobrze przyzwyczajone do brudu. Chociaż łzy nastoletnich chłopców były dla niego czymś nowym. Potter najwyraźniej postanowił zignorować jego machnięcie, bo Severus poczuł ciepło rozchodzące się po klatce piersiowej i spojrzał w dół, by zobaczyć, że jest teraz czysty i suchy.

- Byłbyś doskonałym skrzatem domowym. - Severus powiedział mu drwiąco.

Potter parsknął, więc Severus zaryzykował spojrzenie na niego. Jego twarz była czerwona i opuchnięta, ale ramiona wydawały się bardziej zrelaksowane. Wydawało się, że był to dość oczyszczający płacz.

- Dursleyowie myśleli, że jestem domowym skrzatem, ale nigdy nie zmusiłbym Mavis do mieszkania w składziku. - Potter powiedział, jakby to nie było przerażające stwierdzenie.

Usta Severusa mimowolnie drgnęły na sardoniczny ton Pottera.

- Petunia zawsze była nieznośną kretynką. - Powiedział.

Potter ostrożnie oparł się o ścianę, naśladując pozę Severusa, i zbliżył się do niego, aż dzieliła ich odległość ramion.

- Przepraszam. - powiedział.

Severus musiał się powstrzymać przed przewróceniem oczami.

- Jakie niepotrzebne przeprosiny chcesz mi teraz zaoferować?

- Nie są niepotrzebne. - Potter powiedział defensywnie. - Nie powinienem był być na ciebie zły, zanim dałem ci szansę na wyjaśnienie. Byłeś dla mnie naprawdę dobry i byłem po prostu...

- Zraniony? Wściekły? Zdradzony? - Severus zaproponował, unosząc brew. - Wierzę, że miałeś prawo czuć te wszystkie emocje, a nawet więcej. Zasłużyłbym na to, gdybyś poraził mnie piorunem.

Potter zachichotał.

- Czy wspominałem ci o strzelaniu piorunami w głowę Quirrella?

Severus starał się zachować stoicki spokój, naprawdę. Ale obraz twarzy Czarnego Pana ugodzonej piorunem wystrzelonym przez chłopca z blizną po piorunie byłby nie lada widokiem.

- Nie, choć jeśli chciałbyś mi pokazać, tak się składa, że posiadam myślodsiewnię.

- Mogę jej użyć? - Severus obejrzał się i zobaczył, że Potter lekko się wiercił. - Jeśli nie, to w porządku...

- Chcesz zawrzeć umowę? - Zaproponował dziecku, wykorzystując własny system chłopca.

- Nie chcę o tym nigdy więcej rozmawiać. - Potter powiedział stanowczo. - Proszę.

Severus zanucił, nie udając, że go nie zrozumiał.

- Pozwolę ci użyć mojej myślodsiewni pod dwoma warunkami. Po pierwsze, chciałbym wysłuchać pełnej przepowiedni razem z tobą. Jak zapewne wiesz, słyszałem tylko jej część.

Potter skinął głową.

- I?

- I chciałbym opowiedzieć ci pewną historię i byłbym wdzięczny, gdybyś jej wysłuchał, zanim zdecydujesz, czy uważasz mnie za wartościowego przyjaciela i sojusznika.

Potter spojrzał na niego podejrzliwie.

- To wszystko, czego chcesz? - Zapytał z niedowierzaniem. - Tylko wysłuchać przepowiedni, a ja twojej historii?

- Tak jest. - Severus odpowiedział prosto.

Potter przysunął się trochę bliżej niego, ich nogi prawie się stykały.

- Dooobraa. - Powiedział, wyciągając słowo powoli. - Słucham.

Severus wziął głęboki oddech, zamknął oczy i zaczął swoją opowieść;

- Mój ojciec był Mugolem, a matka czarownicą...

I Severus mówił. Opowiedział Potterowi o swoim pełnym przemocy dzieciństwie, przyjaźni z Lily i rywalizacji z Jamesem Potterem. Nie szczędził szczegółów. Ani własnej Ceremonii Naznaczenia ze Śmierciożercami, ani tego, dlaczego był winien Jamesowi Potterowi dług życia.

Kiedy siedział na podłodze sowiarni i dzielił się swoją duszą z Potterem, dziecko przysunęło się i ostrożnie oparło głowę na ramieniu Severusa i słuchało.

***

Tej nocy, gdy Severus wpatrywał się w kominek, popijając szklankę Ginu, jego umysł wciąż wracał do wspomnień Pottera. Mugol miał szczęście, że Potter już pozbył się napastnika - gdyby tak się nie stało, Severus znalazłby go i sprawił, że zaklęcia Pottera wyglądałyby jak dziecinna igraszka.

Zamknął swoje mentalne bariery wokół napaści i morderstwa i zamiast tego skupił się na skomlącym błaganiu Pottera:

"Jestem nikim".

Pomyślał też o tym, jak Potter uwolnił go od poczucia winy, mówiąc, że "każdy zasługuje na drugą szansę", a nawet niepewnie uściskał go, zanim rozeszli się w swoje strony.

Harry Potter nie był nikim. I Severus Snape poświęci mnóstwo czasu, energii i wysiłku, by mu to uświadomić.

 

Forward
Sign in to leave a review.