Dziwnie się zachowujesz

Wednesday (TV 2022)
F/F
G
Dziwnie się zachowujesz
Summary
Spokój Wednesday zostaje przerwany przez dziwaczne zachowanie Enid.Kolorowa nastolatka jest wyraźnie czymś poirytowana, w dodatku na wszelkie próby nawiązania kontaktu ze strony swojej współlokatorki (Wednesday jest po prostu zainteresowana nietypowym zachowaniem Enid), reaguje zauważalną niechęcią.Nie rozpoczyna rozmów, nie puszcza głośno muzyki, nie wnosi tak niepotrzebnego chaosu do ich malutkiego pokoju na poddaszu...Wednesday w końcu niechętnie przyznaje przed sobą, że takie zachowanie Enid — z jakiegoś nieznanego jej jeszcze powodu — wyprowadza ją z równowagi.Czas na Addamsową interwencję.
All Chapters Forward

Wiem, czego się boisz

To było jasne jak wypalające gałki oczne potworne lipcowe słońce.

Z Enid coś naprawdę było nie tak.

Od ich czułej chwili na balkonie minęło kilka tygodni — wilkołaczka jednak nie wróciła do swojego domyślnego serdeczno-nadpobudliwego stanu. Kiedy Wednesday po raz kolejny próbowała dowiedzieć się, co się stało; czy to może ona zrobiła coś nieprzemyślanego, czy powiedziała coś nie tak, Enid tylko wzruszyła ramionami i cicho odpowiedziała, że to normalne, że ludzie się zmieniają i często takie zachowania świadczą o dojrzałości.

Wednesday mruknęła pod nosem, doskonale zdając sobie sprawę, że Enid może mieć rację, jeśli chodzi o innych. Niemniej jasnowidzka poświęciłaby jeden ze swoich bezcennych warkoczy, aby udowodnić, że gdy Enid zobowiąże się do oceny swojej własnej postawy, zazwyczaj nie kończy się to celnym strzałem.

Krótko mówiąc, jej współlokatorka z nową wersją siebie nie czuła się po prostu dobrze.

I Wednesday nie potrzebowała nikogo innego, aby to potwierdzić.

Nienormalne jak na standardy Enid zachowanie sprawiło jednak, że jej przyjaciółka zaczęła zastanawiać się nad pierwszymi symptomami tej — być może wilkołaczej — choroby.

"Enid. Czy to powszechne u wilkołaków?"

"Co jest powszechne u wilkołaków?" Blondynka popatrzyła na niższą dziewczynę ze zmarszczonym czołem.

"Zmiany nastroju. Zmiany zachowania." Odparła zwięźle.

Enid westchnęła i odłożyła telefon z głuchym łoskotem na biurko.

"Nie mam pojęcia, Wednesday, ale być może znajdziesz coś na ten temat na jednej ze swoich ukochanych półek bibliotecznych... Zresztą, dawno cię tam nie było."

Jasnowidzka ze zdumieniem otworzyła szerzej oczy. Zajadłość nie była integralną częścią jej przyjaciółki. 

"Przepraszam." Enid złapała się dłonią za usta. "Nie wiem, co we mnie wstąpiło." 

Wednesday otrząsnęła się z chwilowego szoku, wstała znad maszyny do pisania i podeszła do przygryzającej teraz nerwowo wargę Enid. 

"Jeśli takie jest twoje życzenie, rozpocznę moje poszukiwania w bibliotece." Powiedziała monotonnie, po chwili wahania siadając na — plującym w nią teraz co najmniej dziesięcioma różnymi kolorami — łóżku, zaraz obok wilkołaczki. 

Gdy tylko usiadła, Enid gwałtownie wstała, wyrywając się w stronę drzwi.

"Ja... Yoko. Byłam umówiona z Yoko... Do zobaczenia później, Wens!" Rzuciła nerwowo przez ramię i uciekła z ich wspólnego akademika.

Wednesday mrugnęła — kolejny już raz zaskoczona opętańczym zachowaniem swojej przyjaciółki.

To zdecydowanie była perfidna ewakuacja.

Przesunęła dłonią po kolorowej pościeli, zamyślając się na moment. 

Pierwsze symptomy potencjalnej choroby powodującej degradację dotychczasowej osobowości Enid pojawiły się już wcześniej.

Ponura dziewczyna była widocznie zbyt nieuważna, aby natrafić na nie odpowiednio wcześnie i zapobiec tragedii, jaką była przemiana jej współlokatorki — Wednesday musiała przyznać, że oddalanie się Enid sprawiało jej coraz większy... dyskomfort. 

Nie była do tego przyzwyczajona. 

Czy jednak faktycznie za niewyłapanie pierwszych zmian zachodzących w jej współlokatorce odpowiadała nieuważność Wednesday?

Przecież to zdarza jej się tak rzadko.

Być może wolała udawać, że nie jest w stanie zauważyć pierwszych objawów; drobnych sygnałów świadczących o postępujących zmianach w psychice i zachowaniu jej boleśnie optymistycznej przyjaciółki? 

"Thing." Rzuciła przed siebie.

Najpierw usłyszała rytmiczne postukiwanie, a potem go zobaczyła.

"Czy Enid dzieliła się ostatnio z tobą jakimiś osobistymi przeżyciami?"

Thing pokręcił przecząco jedyną częścią ciała, jaką posiadał.

Wednesday zmrużyła podejrzliwie oczy.

"Jesteś pewien?" Pochyliła się w dół.

Ożywiona dłoń nerwowo potwierdziła. 

Jasnowidzka jednak znała Thinga jak własną kieszeń. Wiedziała, kiedy ten nie zdradza jej całej prawdy. Szybko się zamachnęła i ścisnęła małego Addamsa, blokując mu pole ucieczki. 

"Powiedz prawdę. Chyba że chcesz poczuć na swojej delikatnej skórze, jak długo szczurom zajmie obgryzienie twojej, i tak już mizernej, sylwetki do samych kości." 

Thing zatrząsł się ze strachu.

Gdyby tylko Enid się nagle nie ewakuowała, zaraz by go uwolniła od rzucającej groźbami na lewo i prawo — spod spadającej jej na oczy grzywki — bardzo prawdopodobne, że przyszłej zabójczyni.

Ale kolorowa blondynka po raz kolejny preferowała przebywać gdzieś indziej.

W końcu Thing wzruszył z rezygnacją palcami i wyznał Wednesday całą prawdę. Przynajmniej tę, którą powierzyła mu Enid — jasnowidzka przecież nie poprosiła go o wyrażenie własnego zdania tylko przekazanie myśli wilkołaczki, które według Thinga po raz kolejny manewrowały wokół nie tego zagadnienia co trzeba. 

"Co za idiotyzm." Wednesday odpowiedziała po chwili, wpatrując się w dal. "Hmm... jeśli jednak bliżej się nad tym zastanowić... nie dziwi mnie to, że akurat ta "kwestia" tak bardzo ją zdołowała."

Bezcielesna dłoń wciąż tkwiąca pomiędzy drobnymi dłońmi Addams ochoczo zgodziła się z dziewczyną, dodając przy tym parę słów o potrzebie szacunku i poszanowaniu marzeń, pragnień, fantazji oraz tęsknot Enid. 

Wednesday przewróciła oczami, choć w głębi niechętnie przyznała rację Thingowi. 

W każdym razie... przynajmniej coś już wie.

Podziękowała swojemu pomocnikowi, choć równie często i dwulicowemu zdrajcy, a następnie delikatnie przemieściła go na drewnianą podłogę. Thing postanowił nie marnować darowanej mu — nie wiadomo na jak długo — wolności i szybko uciekł w kierunku jednej ze swoich kryjówek. Gdy znalazł się już w bezpiecznej odległości, odwrócił się do Wednesday i pokazał jej pokrzepiającego kciuka w górę. 

Wednesday wpatrywała się jeszcze przez długi czas w róg, w którym zniknął Thing, zastanawiając się nad najlepszym możliwym ruchem, jaki mogła w tej sytuacji wykonać.

Błądząc palcami po intensywnie kolorowej pościeli na łóżku Enid, która z pewnych przyczyn (prawdopodobnie z racji zaabsorbowania jasnowidzki swoimi myślami) wcale jej teraz nie przeszkadzała, w końcu głęboko odetchnęła z ulgą.

Enid nic nie jest.

Jej organizmu nie pożera żadna tajemnicza wilkołacza choroba.

Jej umysłu nie trawi tak przerażający Wednesday regres.

Jej ciało i dusza wciąż są spójne, wciąż są takie, jakie były.

Jej chaotyczna przyjaciółka jest po prostu zagubiona, nie będąc pewną tego, co się z nią dzieje.

I choć dla Wednesday problem Enid nie był żadnym problemem, swoją współtowarzyszkę niedoli znała już na tyle, aby wiedzieć, jak wielkim dramatem dla wilkołaczki było to odkrycie. 

Enid jest przerażona, a przez to niespójna. Niemogąca zaznać chwili spokoju, bo cała jej wizja przyszłości uległa zaburzeniu. Enid jest przerażona, bo dotyk przestał jej sprawiać przyjemność — przynajmniej ten romantyczny, opierając się na tym, co Wednesday przekazał Thing. A przecież jedno z największych marzeń ekstrawertycznej blondynki skupia się wokół znalezienia partnera, bratniej duszy, "wiesz, Wednesday, mówię tu o takiej prawdziwej, wielkiej, szczerzej i czułej miłości jak z filmów, jak z bajki". 

Jasnowidzka słysząc głos przyjaciółki w swojej głowie, skrzywiła się na cukierkowate i przesłodzone — czyli idealne według standardów Enid — marzenie. 

Miłość.

Enid z całych sił goniła za tym, przed czym Wednesday z całą swoją mocą starała się uciec.

Możliwość przeobrażenia się w swoich własnych — poszukujących w każdej sekundzie okazji do najdrobniejszych nawet czułostek — rodziców napawała ją... przestrachem. Nie tyle wstrętem czy odrazą, a właśnie przytłaczającym poczuciem lęku, który zdawał się zamieszkiwać jedną z komór jej zimnego serca.

Dla Wednesday tak pełne otwarcie się na możliwość zranienia, całkowita szczerość w stosunku do drugiej osoby czy w końcu te przytłaczające uczucia, jakie zdawały się wylewać z zakochanych w sobie osób były nie do zniesienia. Dziewczyna nie mogła przetrawić już samego widoku nadmiernie wylewnych w stosunku do siebie jej rodziców; jednak nie tylko. Podobnie miała praktycznie z każdą parą, która bez najmniejszych oporów czy blokad, bez najdrobniejszego nawet zawahania się odsłaniała swoje serce przed sobą nawzajem. 

Przerażało ją to, ale i... imponowało, bo zdawała sobie sprawę, ile odwagi wymaga tak świadome zburzenie wszelkich murów, wyzbycie się wszelkich środków ochronnych. To między innymi dlatego tak bardzo szanowała Enid — wiedziała, jak silna jest ta barwna dziewczyna, jak odważna i zdeterminowana, aby nigdy nie wypuścić z rąk tego, co porywa jej serce. 

Wednesday nigdy jednak nie byłaby w stanie wysunąć nikomu swojego serca na dłoni. To było zbyt niebezpieczne i nierozsądne. A Wednesday nierozsądna, przynajmniej w swoim własnym mniemaniu, nie bywała. 

"Ale miłość bywa nierozsądna, Wens!" Znowu usłyszała ten ciepły i jakże irytujący głos. Widocznie nie tylko Thingowi niedobór — szczególnie rozwodzącej się nad rzeczami, które zdecydowanie rozwodzenia się nad nimi nie wymagały — Enid, dawał się we znaki.

Jej wewnętrzne rozważania przerwał trzask drzwi.

Na środku pokoju stała w całej swej okazałości roztrzepana wilkołaczka.

"Co ty tu robisz?"

Wednesday mrugnęła. 

Czyżby niedawne odkrycie Enid wywołało jednak większy uszczerbek na jej umyśle, niż można by założyć?

"Mieszkam?" Po chwili zastanowienia dodała, nie będąc pewną, z jak dużymi uszkodzeniami mózgu ma tu do czynienia: "W zasadzie to obie tu mieszkamy. Drugi rok."

Tym razem to Enid była tą, która zamrugała.

Nie raz, nie dwa, a razy kilkanaście — powoli zapętlając się w tym chaosie następujących po sobie mrugnięć.

W końcu potrząsnęła głową i uwolniła się z tego cyklu. 

"Wednesday."

"Enid."

Nastoletnia członkini rodziny Addamsów usłyszała ciężkie westchnięcie. 

"Dlaczego siedzisz na moim łóżku?" Enid wskazała na miejsce, w którym Wednesday zdążyła się nie do końca świadomie zadomowić.

"Ach... To."

Wilkołaczka spojrzała na nią pytająco.

"Musiałam coś przez moment przemyśleć. Zresztą zniknęłaś zaledwie przed chwilą." Machnęła nieznacznie drobną dłonią. 

"Wens, nie było mnie ponad dwie godziny." Enid zrobiła dwa kroki w stronę swojej — zazwyczaj unikającej żywych barw jak ognia — współlokatorki.

"Och." To było wszystko, co miała do powiedzenia Addams. 

"I od kiedy czujesz się tak komfortowo wśród kolorów, co?" 

Wednesday spojrzała w dół, w punkt, w który ze skołowanym spojrzeniem wpatrywała się Enid — jej dłoń wczepiona była w oślepiającą teraz ciemne oczy gotki pościel, zupełnie nieposłusznie robiąc coś, na co nastolatka by się samowolnie nie zdecydowała. 

Ciemnowłosa dziewczyna błyskawicznie zabrała i umieściła ją na swoim kolanie. 

"Przepraszam. Wrócę na swoją stronę." Jej głos choć wydawałoby się na pierwszy rzut oka, że niczym nieróżniący się od standardowego monotonnego Addamsowego tonu, przez ledwie zauważalny moment zawirował niepewnie.

Enid przechyliła głowę, zastanawiając się nad tym,  co właściwie stało się w ich pokoju, kiedy jej nie było — wewnętrznie pluła sobie w brodę, że uciekła właśnie wtedy, kiedy być może w Wednesday zaszedł jakiś przełom.

Albo awersja do kolorów po prostu okazała się jednym z wielu kłamstw jej współlokatorki.

Wilkołaczka bez większego namysłu złapała za nadgarstek mijającą ją właśnie Wednesday.

"Nie musisz...Możesz sobie tam siedzieć, nie przeszkadza mi to."

Jasnowidzka przyjrzała się jej badawczo, jakby poszukując odpowiedzi, bogowie wiedzą, na jakie pytania.

Enid podrapała się nerwowo po karku, nie wiedząc, co ze sobą zrobić pod wnikliwym spojrzeniem przyjaciółki i ścisnęła niższą dziewczynę za nadgarstek, w próbie uspokojenia siebie samej. 

Połączenie zadziałało w przypadku obu dziewczyn.

Ruch ten wydawał się jednocześnie wyrwać Wednesday z eksploratorskiej ścieżki. A na pewno pomógł jej powrócić do rzeczywistości.

"Ja i tak wpadłam tu tylko na... chwilkę. Zapomniałam telefonu." Wyjaśniła blondynka, zdmuchując znad lewego oka uparcie powracający tam od paru tygodni kosmyk włosów. Oczywiście dziewczyna zamiast coś z nim zrobić, pozwalała mu na tak otwarcie bezczelne zachowanie — gdyby ktoś zapytał o zdanie Wednesday, ta już dawno by się go samodzielnie pozbyła. 

"Rozumiem."

Enid po chwili wahania puściła nadgarstek współlokatorki, pozostawiając tam gorące znamię, którego wykreowania nie była świadoma i ruszyła po swój telefon.

Po całkiem krótkich — jak na wilkołaczkę — poszukiwaniach, Enid odwróciła się do Wednesday i pokazała jej znaleziony telefon.

Addams skinęła głową.

"To w takim razie ja już pójdę." Blondynka przygryzła usta i po raz drugi, choć tym razem wyraźnie mniej chętnie, ruszyła w kierunku drzwi. 

Wednesday rozważała w swojej głowie kilka możliwych ruchów. Wiedziała, że im wcześniej poruszy niezręczny dla Enid temat, tym lepiej nie tylko dla samej zainteresowanej, ale i dla jej współlokatorki. 

Ich relacje wróciłyby do normy.

Spokój na nowo mógłby zagościć w obecnie zbyt rozbieganym umyśle Wednesday.

To najbardziej adekwatna droga. W dodatku jedyna możliwa.

"Zaczekaj." Ponura dziewczyna rzuciła prawie szeptem w stronę oddalającej się od niej blondynki.

Enid przystanęła, powoli odwracając się przez ramię. 

"Tak?" Spytała niepewnie. 

"Czy... możemy porozmawiać?"

"Wednesday..." Wilkołaczka westchnęła ciężko, przeczuwając, że znowu będzie musiała unikać wiecznie powracającego w tym pokoju niezręcznego dla niej tematu.

"Poczekaj." Jej współlokatorka odparła stanowczo. "Wiem już wszystko."

Enid wyszczerzyła oczy.

"Co... jak... Zaraz. Jakie wszystko?" Rzuciła zdenerwowana, nie zwracając najmniejszej uwagi na składnię. Zresztą kiedy dziewczyna zwracała na nią uwagę?

Wednesday skarciła się w myślach, że nie czas teraz na takie rozważania.

Enid była wyraźnie zdenerwowana, a Wednesday musiała ją jak najszybciej uspokoić.

"Chodzi o... dotyk, prawda?" Ciemnowłosa dziewczyna skrzywiła się, wypowiadając przedostatnie słowo. "Thing opowiedział mi o twoim problemie, pod moim wyraźnym naciskiem."

Enid zamrugała, wpatrując się w swoją współlokatorkę bez słowa.

Wednesday obserwowała, jak z blondynki powoli schodzi całe nagromadzone przez ostatnie miesiące napięcie.

"Och, Wednesday!" Dziewczyna wyrzuciła ręce w górę i podeszła do przyjaciółki, łapiąc ją za dłoń w próbie dodania sobie komfortu. "Nawet nie wiesz, jakie to przerażające!" Pociągnęła nosem.

"Masz rację." Mruknęła do siebie gotka. 

"Od dłuższego czasu każde spotkanie z Ajaxem jest dla mnie męką. Sama siebie nakręcam, wyczekując kolejnych sygnałów potwierdzających, że nic z nim nie sprawia mi już przyjemności!" Tym razem zasmarkała głośniej. 

Wednesday poklepała ją niezdarnie po ramieniu. Z oczu Enid zaczęły wylewać się zbyt długo wstrzymywane łzy.

"Czy to znaczy, że bliskość przestała ci nagle sprawiać przyjemność?"

Wilkołaczka wytarła oczy. Jej dłoń wciąż wczepiona była w dłoń Wednesday.

"Nie do końca." Sapnęła przygnębiona.

"To znaczy?"

Enid się zamyśliła, próbując rozgryźć najbardziej przykrą i irytującą zagadkę w swoim życiu.

"Kiedy ciebie dotykam lub przytulam, to jest to dla mnie wciąż przyjemne i rozbrajające. I urocze. I, hmm, rozgrzewające! Tak samo jak było na początku. W tej kwestii nic się nie zmieniło." Blondynka myślała na głos, przygryzając swój palec w usilnej próbie koncentracji.

Niższa dziewczyna wpatrywała się w nią w milczeniu z odrobinę bardziej, niż na co dzień rozszerzonymi źrenicami. 

Enid zastanowiła się nad tym, co przed chwilą powiedziała.

"Boże! W sensie... Ha! Z Yoko czy Diviną mam tak samo, wiesz?" Zaśmiała się nerwowo. "Chodzi o to, że dotyk przestaje mieć dla mnie swoją magiczną moc w przypadku Ajaxa, czyli idąc tym tokiem rozumowania, bliskość przestała mi sprawiać przyjemność w relacji romantycznej... Czyli każdy kolejny potencjalny związek skończy się tak samo tragicznie, czyli nigdy nie znajdę swojej bratniej duszy i się nie zakocham, i nie będę mogła cieszyć się bliskością nabliższej mi osoby na świecie! Czyli ja już nigdy..."

"Enid. Oddychaj." Wednesday odwzajemniła uścisk dłoni swojej przyjaciółki, starając się wyciągnąć ją z tej pędzącej coraz szybciej karuzeli słów. Addams wiedziała, że wilkołaczka zbyt łatwo ulega chwilami negatywnym emocjom, co prowadzi do niezdrowej fiksacji wokół danego zagadnienia. 

"Nigdy nie poznam swojej bratniej duszy, Wens, rozumiesz?" Blondynka wyszeptała, w końcu podnosząc głowę i odkrywając przed swoją przyjaciółką rozdarte bólem szaro-niebieskie zgaszone spojrzenie.

Wnętrzności Wednesday zaczęły krwawić na ten widok. 

Niższa nastolatka wypuściła powietrze przez nos i wkroczyła w przestrzeń wilkołaczki.

"Enid."

Dziewczyna zasmarkała. 

"Enid."

"Zostanę starą panną..."

"Nie bądź śmieszna." Odparła tracąca powoli cierpliwość Addams.

"Wcale nie próbuję."

"Enid. Przestań dramatyzować i posłuchaj mnie choć raz uważnie."

"Po co, Wednesday?! To nie są tematy, które w jakikolwiek sposób cię interesują!" Blondynka po raz kolejny wyrzuciła dramatycznie ręcę w górę.

Ciemne oczy ponurej nastolatki przyglądały się z niedowierzaniem swojej przyjaciółce. 

"Jeśli jesteś przekonana, że porzuciłabym cię tylko dlatego, że musiałabym porozmawiać z tobą o... emocjach, to widocznie zupełnie mnie nie znasz." Odparła zimno.

Wilkołaczka jęknęła w niemej złości.

"Och Wens, nie to miałam na myśli. Ja po prostu jestem... Nie wiem, co się ze mną dzieje. Wiem, że się starasz, naprawdę przepraszam." 

Zawstydzona głowa Enid opadła w dół.

"A ja wiem, że się boisz. I nie ma w tym, nic złego, Enid." Wednesday zawahała się na moment, rozważając, czy ma odwagę powiedzieć to, co powinna w tej chwili powiedzieć. Gdy Enid po raz kolejny nieuważnie wytarła zasmarkany nos, Addams podjęła decyzję.

"Ja... jestem tutaj." Wyznała, przyglądając się ich złączonym dłoniom. 

"Wens..." Enid po chwili ciszy wyszeptała. Wiedziała, ile takie wyznanie kosztuje jej przyjaciółkę.

"Poczekaj. Chciałabym... Chciałabym, żebyś to usłyszała. Kiedy mówiłam, że możesz mi powiedzieć o wszystkim, mówiłam szczerze. Nie ręczę za to, czy moje odpowiedzi cię zadowolą lub czy też próby pocieszenia okażą się adekwatne, ale... będę próbować."

Wilkołaczka złapała drugą dłoń swojej przyjaciółki, która zaciskała się teraz nerwowo i rozprostowała ją łagodnie, wsuwając się w nią spokojnie.

"To najmilsza rzecz, jaką od dawna usłyszałam." Blondynka uśmiechnęła się nieśmiało, pochylając się do przodu. 

Córka Addamsów odchrząknęła, nie wiedząc, jaki następny krok powinna wykonać. Czuła, jak jej policzki zaróżowiają się, mimo usilnych starań, aby zapobiec tej godnej politowania reakcji jej ciała. 

"Poza tym, tak jak powiedziałaś wcześniej, masz nas. Mnie, Yoko czy... Divinę. Nie potrzebujesz Ajaxa." Wednesday powiedziała to, aby powiedzieć cokolwiek, co pozwoliłoby jej przestać skupiać się na tak przyjemnym w swojej bolesnej ostrości Słońcu wydobywającym się z wilkołaczki.

Blodynka zaśmiała się na głos.

Serce ponurej nastolatki delikatnie zadrgało. 

Dziewczyna tak dawno nie słyszała szczerego, pełnego śmiechu Enid. I choć nigdy nie pozwoliłaby sobie zapomnieć tego dźwięku, to ten po sporej nieobecności w ich wspólnej przestrzeni smakował wybornie.

"Ale nie w taki sposób." Wciąż rozbawiona wilkołaczka dźgnęła ramię przyjaciółki.

Wednesday zmarszczyła brwi otoczona niebezpiecznym światłem emitującym z blondynki.

"Racja." W końcu stwierdziła płasko. "Enid, a zastanawiałaś się nad tym, czy twój brak radości z bliskości w przypadku Ajaxa związany jest być może z tym, że... nie lubisz go w taki sposób?"

"Ale on jest taki słodki! Jak mogłabym go nie lubić?"

"Enid. Przyznaję to z bólem serca, bo szczerze wolałabym spalić to wspomnienie w krematorium, ale o mnie czasami też mówisz, że jestem... taka." Addams skrzywiła się, wypowiadając końcową część zdania. 

Oczy wilkołaczki zabłysły.

"Jaka?"

Wednesday przewróciła oczami.

"Przestań się droczyć wtedy, kiedy nie trzeba, i bądź poważna wtedy, kiedy trzeba, a być może świat wróci na właściwe tory".

Blondynka przygryzła dolną wargę.

"Nie wiem, Wens... Ajax jest naprawdę w porządku. Lubię z nim rozmawiać, rozśmiesza mnie, umie słuchać..."

Ponura dziewczyna wpatrywała się z niedowierzaniem w swoją przyjaciółkę. Enid tak bardzo chciała polubić chłopaka, że prawdopodobnie wmówiła sobie całe to okropne zauroczenie. Mimo tego, wciąż nie zdawała sobie z tego najmniejszej sprawy.

Wednesday podniosła lewą dłoń, uciszając wciąż starającą się przekonać samą siebie wilkołaczkę.

"Może to nie będzie przyjemne, ale... Mnie też lubisz, też śmiejesz się z tego, co mówię, chociaż wciąż nie wtedy, kiedy trzeba. Poza tym ja... również jestem dobrą słuchaczką." Nastolatka skończyła, wpatrując się czujnie w twarz Enid. Wyczekując najdrobniejszej zapowiedzi załamania ze strony dziewczyny.

Blondynka tylko tępo zamrugała.

"Co ty... sugerujesz?"

Wednesday nie miała na nią już ani grama więcej cierpliwości.

"Sugeruję to, Enid, że traktujesz Ajaxa tak, jak mnie czy inne swoje koleżanki. To relacja platoniczna, bez seksualno-romantycznego podtekstu. Nie czujesz nic do tego niezdarnego gorgona. To mam na myśli." 

Ciemnowłosa dziewczyna przyglądała się wyimaginowanym trybikom pracującym teraz w głowie jej przyjaciółki. 

W końcu coś tam zaskoczyło.

Enid uśmiechnęła się szeroko.

"Ha! Kurczę, Wednesday, chyba masz rację. Yoko sugerowała mi to samo, ale... Boże! I co ja teraz zrobię... Biedny Ajax!" Wilkołaczka już po raz trzeci wyrzuciła ręce w górę, tym razem jednak robiąc to w wyjątkowo wstrząsający sposób. 

Wednesday przeszedł dreszcz.

Nie była tylko pewna, jakiego rodzaju.

To właśnie przez próbę analizy tego niespodziewanego drgania nie zauważyła zbliżającej się w jej kierunku twarzy Enid.

"Dzięki współlokatorko. Za wszystko." Enid spoglądała na nią z bezpretensjonalnym uśmiechem, a następnie... przelotnie musnęła ustami jej policzek. "A teraz poważnie, muszę porozmawiać z Yoko, a potem z Ajaxem. To będzie dłuuuuga noc." Zaśmiała się niezręcznie, widząc minę swojej współlokatorki i skierowała przezornie do wyjścia.

Umysł Wednesday przestał pracować.

Ręka dziewczyny dotknęła rozpalonego miejsca, które przed chwilą opuściły miękkie usta wilkołaczki.

Enid ją pocałowała.

To była jedyna myśl, jaka tłukła się po rozgrzanej głowie nastolatki.

Wednesday musiała sprawdzić, czy przypadkiem nie złapała jakiejś grypy. 

Gdyby ktoś rozważny spytał się Thinga, co widział w tym momencie, ten z pewnością nie zdradziłby tajemniczemu rozmówcy tego, że na obliczach obu podążających teraz w dwóch różnych kierunkach dziewczyn kreował się wstydliwy i chyba jeszcze nie do końca świadomy swojego znaczenia rumieniec.

 

 

Forward
Sign in to leave a review.