Dziwnie się zachowujesz

Wednesday (TV 2022)
F/F
G
Dziwnie się zachowujesz
Summary
Spokój Wednesday zostaje przerwany przez dziwaczne zachowanie Enid.Kolorowa nastolatka jest wyraźnie czymś poirytowana, w dodatku na wszelkie próby nawiązania kontaktu ze strony swojej współlokatorki (Wednesday jest po prostu zainteresowana nietypowym zachowaniem Enid), reaguje zauważalną niechęcią.Nie rozpoczyna rozmów, nie puszcza głośno muzyki, nie wnosi tak niepotrzebnego chaosu do ich malutkiego pokoju na poddaszu...Wednesday w końcu niechętnie przyznaje przed sobą, że takie zachowanie Enid — z jakiegoś nieznanego jej jeszcze powodu — wyprowadza ją z równowagi.Czas na Addamsową interwencję.
All Chapters Forward

Zmieniłam zdanie

"Przepraszam." Speszona swoim niedorzecznym postępowaniem Enid schowała dłoń za plecami i złączyła ją tam w bezpiecznym — i już zdecydowanie przemyślanym — uścisku z drugą.

"Za co?"

"Za..."

"Enid." Westchnęła Wednesday. "Wydawało mi się, że wystarczająco jasno się wyraziłam, jeśli chodzi o tę kwestię." Odparła spod zmarszczonych brwi.

"Chyba jednak nie." Nieśmiały, ale i nie do końca poważny głos wydobył się z wnętrza wilkołaczki. Na jej delikatnej twarzy rysował się niewielki uśmiech.

"Dobrze. W takim razie nie będę się powtarzać." Kiwnęła głową ponura nastolatka.

Dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Enid — jak to miała w swoim zwyczaju — postanowiła właśnie teraz znowu pobawić się w kotka i myszkę z jej zdrowym rozsądkiem. I choć z jednej strony myśl ta w pewnym stopniu ją uspokajała, świadcząc o tym, że kolorowa blondynka — być może — w końcu wraca do normalności; z drugiej wywoływała nerwowość, której jasnowidzka nie miała wcale ochoty dłużej u siebie gościć.

Tym bardziej że Enid spoglądała teraz na nią z tym drażniącym ją ze wszech miar nierozważnym i szczególnie beztroskim błyskiem w oku. Addams wiedziała, że błysk ten należy do niebezpiecznego rodzaju błysków groźnych, wyzywających i kuszących do...

Właśnie. Do czego?

Dziewczyna zmarszczyła brwi. W jej wnętrzu znowu do głosu dochodziła ta paląca, diabelska kula zdająca się pochłaniać swoim żarem każdy kolejny narząd, każdy mięsień i ścięgno, które napotkała na swojej drodze.

Pożoga.

Wednesday nie miała potrzeby się z nią teraz użerać.

Całe szczęście pożar trawiący jej wnętrzności oraz równie palące rozważania innej treści zostały przerwane przez niczego nieświadomą — choć raz nastolatka była wdzięczna za prawie że nieustanne ogólne rozproszenie swojej współlokatorki — Enid.

"Wednesday i jej słynna Addamsowa duma." Mruknęła pod nosem blondynka. 

"Słucham?"

Enid odchrząknęła, udając, że nie słyszała pytania swojej małej przyjaciółki. "Właśnie sobie przypomniałam, że wciąż czekasz na to, aby cię przytulić, więc..."

Brwi jasnowidzki poszybowały gwałtownie w górę. 

"Przepraszam bardzo?"

Na obliczu wilkołaczki pląsał łobuzerski grymas.

"No wcześniej..."

"Doskonale pamiętam, co mówiłam wcześniej." Przerwała jej oschle przyjaciółka.

Enid przygryzła wargę, próbując powstrzymać uśmiech tak bardzo pragnący od dłuższej chwili wydostać się na księżycowe światło otulające swoimi ramionami balkonową przestrzeń i poruszające się po niej dwie drobne postacie.

Wednesday czasami udawało się być bardziej uroczą niż na co dzień — szczególni gdy starała się sprawiać wrażenie nieprzystępnej, groźnej i niebezpiecznej. Blondynka już na tyle znała swoją współlokatorkę, że bez najdrobniejszego wahania potrafiła określić, kiedy ta druga faktycznie miała ochotę spełnić jedną  ze swoich gróźb. 

Teraz ewidentnie nie miała.

Nie wspominając już o tym, że większość jej pogróżek była zwyczajnie bez pokrycia. 

"Racja." 

Wyraźnie zachmurzona jasnowidzka,  jeszcze mocniej zmarszczyła oblicze, wyraźnie oburzona tym, że jej współtowarzyszka ma czelność sugerować jej taką... wylewność.

"Enid. Przestań się droczyć." Odparła surowo. "To, co próbujesz mi w tej chwili zainsynuować, jest... okropne. Jeśli mam być szczera, ściska mi od tego żołądek. I ubiegając twoje pytanie, zdecydowanie jest to jeden z tych nieprzyjemnie obrzydliwych uścisków."

"Może to z emocji?" Niewinnie spojrzała się na Wednesday wilkołaczka.

"Enid. Ostrzegam cię po raz kolejny — igrasz w tym momencie z Addamsem." Zacisnęła szczękę. "A Addams..."

"... jest gorszy od diabła." Dokończyła za nią druga. "Tak, tak... Wiem." Uśmiechnęła się szeroko — z jakiegoś prawdopodobnie tylko sobie znanego powodu — bezczelnie zadowolona z siebie.

W repertuarze Wednesday poza osamotnionym ciężkim westchnięciem nie pozostało już nic więcej.

Skorzystała więc ze swojej ostatniej dostępnej — wątpliwie efektywnej — broni i... westchnęła ciężko.

Po chwili ciszy uspokoiła swoje nerwy, które Enid poszarpała z taką łatwością, nieszczególnie się starając. Jasnowidzka musi coś z tym zrobić. Nie może być wytrącana z równowagi za każdym razem, gdy tylko jej przyjaciółka będzie miała ochotę na igranie z — tak klarownym dla każdego — rozsądkiem Wednesday.

To, że wilkołaczka jest niezrównoważona, nie musi jednoznacznie prowadzić do tego, aby jej przyjaciółka również miała stracić zdrowie na umyśle. 

"W mojej wypowiedzi nie znalazło się nic, co mogłoby sugerować, że oczekuję od ciebie, czy też życzę sobie, żebyś mnie... Żebyś zbliżyła się do mnie bardziej niż zazwyczaj. Jedyne, co miałam na myśli, to chęć poprawy twojego nastroju poprzez... poprzez... jeden z twoich ulubionych gestów." Wzrok Wednesday uciekł spłoszony z dwóch nieustannie przyciągających ją niebieskich punktów i spoczął z wyraźną ulgą na małym — choć jakże krzykliwym — logo jasnoróżowej koszuli Enid.

"Racja." Enid była wyraźnie rozbawiona. Celowo droczyła się z Wednesday, bujając się przy tym raz na piętach, raz na palcach. Jasnowidzka miała ochotę zetrzeć ten zadufany uśmiech z twarzy swojej współlokatorki. 

"To gdzie on jest?" Enid zatrzymała się, tym razem stając lekko na palcach. Niewątpliwie górowała teraz nad swoją niższą przyjaciółką.

Wednesday taki obrót rzeczy irytował. Nie była fanką spoglądania na kogoś z dołu — choć gwoli ścisłości, trzeba przyznać, na co dzień właśnie tak wyglądały jej interakcje. Zdecydowanie nie była to dobra pozycja do rozpoczęcia pojedynku, walki czy wyzwania. 

A czymże innym właśnie była cała ta ich bezsensowna, skupiająca się na absurdach, idiotyzmach i zdecydowanie tak niepotrzebnych emocjach, rozmowa?

"Gdzie, co jest, Enid? Bądź bardziej precyzyjna." Gdyby wilkołaczka przyjrzała się bliżej ciemnookiej dziewczynie, zauważyłaby, że ta z jakiegoś powodu sprawiała wrażenie wytrąconej z równowagi. A może trafniejszym określeniem byłoby w tym przypadku rozkojarzenie?

Dziwne. Wednesday co prawda bywała rozkojarzona, jednak miało to miejsce wyłącznie wtedy, gdy pochłaniała ją jej własna powieść, kolejne śledztwo lub następna przykurzona — i wywołująca już którąś z kolei niespodziewaną falę alergii u Enid — tajemna księga znaleziona w czeluściach trzeszczącej od kurzu i nagromadzonych w niej książek biblioteki Nevermore.

Enid zastanawiała się, czy Wednesday kiedykolwiek w tym — prawdopodobnie — pełnym obrzydliwych pająków pałacu dziwacznych książek się zagubiła. I czy duma jasnowidzki pozwoliłaby jej na to, aby przyznać się do zbłądzenia.

Pewnie nie.

"Twój obiecany gest." Mrugnęła do niej zawadiacko.

"Nie obiecałam żadnego gestu. To było pytanie."

"A ja na nie teraz odpowiadam."

"Odpowiedziałaś już wcześniej."

Wilkołaczka tylko czekając na taką odpowiedź, uśmiechnęła się szerzej. Wednesday zachodziła w głowę, czy w ogóle istnieje coś takiego, jak maksymalna szerokość uśmiechu Enid.

Pewnie nie.

"Cóż. Zmieniłam zdanie. Odpowiadam więc jeszcze raz." Blondynka szturchnęła zaczepnie palcem ramię tak bardzo próbującej zachować teraz spokój jasnowidzki.

"Dlaczego?"

"Bo chcę, żebyś zrealizowała swoją... propozycję i mnie... przytuliła."

Jej ciemnowłosa współlokatorka przewróciła oczami.

"Dlaczego zmieniłaś zdanie." Wednesday z niesmakiem pokręciła głową. "Enid. Czy w twojej głowie poza krzykliwymi kolorami w ogóle coś krąży?"

Enid się zaśmiała.

"Co do tego chyba musisz się sama przekonać."

Głowa Wednesday poszybowała w górę. Wzburzone ciemne oczy spotkały igrające z nią niebieskie spokojne fale.

"Co to ma znaczyć, Enid?

"Um. Nic."

Źrenice Wednesday znowu były większe niż zwykle. Enid zaczęła się zastanawiać, czy to nie reakcja na zbyt jasny i kontrastujący z gęstą nocą Księżyc.

Jasnowidzka mrugnęła.

Nie za bardzo ją to uspokoiło.

"Chyba za tobą nie nadążam." Odparła wytrącona z równowagi.

"Ja chwilami za sobą też." Wilkołaczka stwierdziła ciepło, delikatnie wzruszając przy tym ramionami. Po chwili dodając: "A co do twojego... jak to ujęłaś... gestu, to... Hm. Po prostu zdaję sobie sprawę, ile cię to kosztowało i zależy mi na tym, aby ci pokazać, że jestem wdzięczna za twoje starania.... Nawet jeśli mam teraz, powiedzmy, gorszy moment i generalnie nie jestem tak do końca sobą."

Enid była z nią szczera.

Na tyle, o ile potrafiła lub chciała aktualnie być.

Wednesday mogła to z łatwością wyczuć. 

Doceniała to.

Wilkołaczka co prawda rzucała jej malutkie pojedyncze okruszki, ale Addamsowie są cierpliwi. W końcu pochmurna dziewczyna uzbiera ich całą garść i trafi po śladach do tak potrzebnych jej odpowiedzi.

Teraz pozostaje zastawić pułapkę na Enid i dać jej tak potrzebne jej chaotycznym emocjom pole do działania. Tym bardziej że to dopiero pierwsza próba nawiązania dłuższego kontaktu fizycznego z Wednesday ze strony wilkołaczki od — zdecydowanie zbyt długich — godzin. Od momentu, gdy blondynka zaczęła zachowywać się nie do końca jak ona.

Nie sposób takiej okazji — do rozwiązania sprawy oczywiście — zignorować.

Czy to jednak naprawdę było tylko te kilka ostatnich godzin? 

Czy może Wednesday coś przegapiła lub nie przywiązywała do pewnych drobnych, z czasem pogłębiających się, odstępstw od normy należytej uwagi?

Jasnowidzka musiała się nad tym później poważnie zastanowić.

"Rozumiem."

Enid się uśmiechnęła.

Wednesday się skrzywiła.

"W takim razie..." Dziewczyna niezdarnie i niepewnie rozłożyła ręce, czekając na to, aż Enid skorzysta z zaproszenia.

"Jesteś pewna?" Lekko zaskoczona, ale i zadowolona zapytała.

"Enid. Nie będę się..." Zdania jednak nie skończyła, gdyż coś, a raczej ktoś bezpardonowo zanurzył się w jej przestrzeni.

Miękka koszula wilkołaczki zmieszała się z czarnym swetrem jasnowidzki, która nawet przez ubrania czuła emitujące z jej współlokatorki niemożliwe do zignorowania ciepło. 

Wednesday poczuła jak każdy napięty w niej mięsień powoli się rozluźnia, a jej sztywna postawa zaczyna się roztapiać niczym spalająca się przez cichą nieuważną noc świeczka. Enid powoli zamknęła uścisk wokół pleców drugiej dziewczyny, dając jej czas na — potencjalne — odsunięcie.

Introwertyczna nastolatka jednak wcale nad tym nie rozważała.

Zamiast tego samowolne ręce postanowiły szybko — zdecydowanie zbyt porywczo jak na jej zwyczaje — objąć Enid. Jakby to Wednesday, a nie ta druga tkliwa i stanowczo zbyt ekstrawertyczna dziewczyna nie mogła doczekać się kontaktu czy co gorsza była spragniona... dotyku. 

Jasnowidzka poczula jak Enid uśmiecha się na reakcję jej ciała, chowając głowę w chłodnym, ale jakże wygodnym ramieniu Wednesday. Z ust wilkołaczki wyrwał się w końcu mały, wbijający setki igieł w serce mrocznej nastolatki śmiech.

Tego było za wiele.

Nastał koniec Wednesday Addams.

Dziewczyna przestała się kontrolować.

Skutkiem czego zanurzyła swoją twarz w przyciągającym ją — od pierwszego wspólnego uścisku tej dwójki — zagłębieniu na szyi Enid.

Och, jakże upalne to było miejsce.

Chłód i kontrola tak kojarzące się z jedyną córką Addamsów zostały bezpardonowo znokautowane. Wednesday wciągnęła głęboko powietrze, a następnie je wypuściła, łaskocząc tym ruchem swoją przyjaciółkę, która właśnie zatrzęsła się w jej... objęciach.

Słowo to rozgrzało wnętrze niższej dziewczyny, przesuwając kulę ciepła w miejsce, które nieczęsto było odwiedzane przez piekielne płomienie.

Po karku Wednesday przebiegł dreszcz, który zmusił ją do pogłębienia uścisku i zanurzenia nosa jeszcze głębiej w tym rozkosznym, jakże wygodnym i... bezpiecznm fragmencie ciała Enid.

Jasnowidzka zamknęła oczy, pozwalając sobie na chwilę relaksu w palących ramionach swojej przyjaciółki.

Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że jej każdy kolejny oddech, wywoływał u Enid silną reakcję — wilkołaczka zaczynała tracić, już i tak nadszarpnięty, zdrowy rozsądek.

Wednesday nie zdawała też sobie sprawy i z tego, że sama zaczyna oddychać tylko szybciej.

Nagle poczuła mocne ukłucie.

Pazury wilkołaczki wysunęły się już prawdopodobnie jakiś czas temu, jednak przezorna Enid dbała cały czas o to, aby te nie zrobiły krzywdy Wednesday. Teraz jednak — z jakiegoś powodu — o tym zapomniała, wbijając mocniej jedną dłoń w delikatną skórę pod łopatką jasnowidzki.

Oddech Wednesday zadrżał.

Normalnie powściągliwa i spokojna, a teraz rozpalona dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że zacieśnienie objęcia przez Enid, wbijające się w nią lekko pazury oraz otumaniający rześki zapach wilkołaczki spowodowały razem, że ciało Wednesday jeszcze bardziej przylgnęło do kontrastującej z nią kolorowej sylwetki.

Jasnowidzka otworzyła usta w niemym zachwycie, jednocześnie wciskając się głębiej w adorowane przez nią całym czarnym sercem zagłębienie, nieopatrznie sprawiając, że jej — już nie tak zimne — wargi dotknęły buchającej teraz żarem szyi Enid.

"Och." Wilkołaczka wydobyła z siebie stłumione — i napięte — westchnienie. Wednesday poczuła, jak sekunda po sekundzie blondynka zaczyna sztywnieć w jej ramionach.

W końcu jasnowłosa dziewczyna wysunęła się z objęć swojej mniejszej współlokatorki.

W delikatnym księżycowym świetle Wednesday zauważyła ogromne rumieńce pokrywające nie tylko policzki Enid, ale i część jej szyi.

Addams jednak zdecydowanie nie chciała draznić swojej przyjaciółki tą obserwacją, będąc przekonaną, że jej — niewzruszone — oblicze może w tym świetle wyglądać... podobnie.

Wciąż emanująca ciepłem wilkołaczka wpatrywała się w chłodną posadzkę.

Pomiędzy tą kontrastową dwójką zapanowała niezręczna cisza. 

Skąd ona się wzięła? Zaczęła się zastanawiać wciąż próbująca wrócić do swojego chłodnego — i domyślnego — stanu Wednesday.

"Enid."

"Tak. Wednesday?"

"Czy... czujesz się źle z tym, że zmieniłaś zdanie?"

Wilkołaczka nie odważyła się podnieść wzroku.

"Nie, Wednesday. Po prostu..."

"Czy to... znowu do głosu dochodzi ta rzecz, o której nie chcesz ze mną porozmawiać?" Po raz kolejny spróbowała jej współlokatorka.

Blondynka westchnęła, przesuwając wzrok z posadzki w jeden z ciemnych balkonowych kątów.

Była wyraźnie zdenerwowana, raz z tyłu splatając ze sobą dłonie, raz przesuwając je do przodu i bawiąc się palcami.

"Chodź spać, Wens. Jutro mamy zajęcia z samego rana." Powiedziała tylko, odwracając się na pięcie.

Druga dziewczyna pociągnęła nosem i jak cień podążyła za swoją towarzyszką, wchodzącą właśnie do środka i przytrzymującą balkonowe drzwi dla swojej przyjaciółki.

Jasnowidzka, wciąż zamyślona, nie zauważyła, że dłoń wilkołaczki zatrzymała się wyżej, niż ta założyła, co spowodowało, że jej własna kończyna przypadkowo natraifła na dłoń Enid.

Ta była rozpalona.

Jednak tym, co przykuło większą uwagę Wednesday była drastyczna reakcja jej współlokatorki.

Enid zaraz po tym, jak dłoń niższej dziewczyny dotknęła jej dłoni, odskoczyła jak poparzona i odsunęła się na bezpieczną odległość, powodując, że drzwi balkonowe zatrzasnęły się za tą dwójką z głuchym hukiem.

"Pójdę się umyć." Mruknęła tylko i prawie pobiegła do łazienki.

Coś naprawdę było nie tak.

 

Forward
Sign in to leave a review.