
Pół na pół
— To zły pomysł. Koszmarnie zły pomysł — podsumował rzecz, wyjątkowo zwięźle, Tony.
— To jest PR — odparł Fury.
Z uśmiechem dosłownie anielskim. Pamiętając, że Lucyfer też był aniołem i pewnikiem uśmiechał się do węża, nim namówił go na pośredniczenie w sprawie z Ewą.
Tony siedział obok Steve'a na niewygodnym, tanim krzesełku. Reflektory oślepiały go, a puder oblepiał policzki, ale do tego był przyzwyczajony. Do odpowiadania na pytania typu „Jaki jest najcięższy pierwiastek w układzie okresowym?" już mniej – ostatni raz takie banały musiał wyrzucać z siebie koło podstawówki, którą praktycznie przeskoczył – na pytania zaś w stylu „Data bitwy pod Little Bighorn" odpowiadać nie musiał nigdy; na historii ściągał od zakochanych w nim dziewczyn.
Na szczęście był Rogers, który z uśmiechem pełnym na przemian podziwu (gdy Tony popisał się wiedza chemiczną, fizyczną czy techniczną), pobłażliwości oraz oburzenia (kiedy niewiedza Starka dotyczyła rzeczy absolutnie podstawowych dla każdego prawdziwego Amerykanina) wyrzucał z siebie właściwe daty, nazwiska, tytuły i tym podobne, zdobywając kolejne tysiące dolarów na rzecz ofiar ataku Chitauri.
Tony proponował, że z własnej kieszeni wyłoży nie milion, a dwadzieścia, byleby uniknąć udziału w tym kretyńskim turnieju. T.A.R.C.Z.A twierdziła jednak, że nie o pieniądze, lecz ocieplenie wizerunku chodzi i wizyta w charytatywnej edycji „Milionerów" jest konieczna.