Jak zaakceptować znajomych syna

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Jak zaakceptować znajomych syna
author
Summary
Mamy rok 2018. Harry jest już szczęśliwym 38-latkiem, posiadającym piękną żonę i trójkę wspaniałych dzieci. Jednak jak to w jego życiu bywa, taka sielanka nie może trwać zbyt długo. By było jeszcze ciekawiej, Harry ląduje w roku 1976. Musi stawić czoła Huncwotom, przyszłym Śmerciożercom, Severus'owi Snape'owi, a to wszystko w wątłym ciele 15-latka. Aha. Czy wspominałam, że wraz z nim trafia tam Draco Malfoy?
All Chapters Forward

Chapter 50

Harry zabawiał się zmianą hasła przez kolejne kilka tygodni, ale w końcu znudziło się to nawet jemu.

Poza tym reakcje Ślizgonów z każdym nowym hasłem robiły się coraz nudniejsze.
Siedział więc teraz na jednym z krzeseł w Pokoju Wspólnym, opierając nogi o stół i kręcąc różdżką w palcach, zostawiał w powietrzu świetliste wzory. Było niedzielne popołudnie, a on ukończył już wszystkie eseje, więc postanowił zająć się pewną sprawą, o której tak na dobrą sprawę zapomniał, póki nie musiał z powrotem przetransmutować torebki ciotki Volde.

Konkretnie chodziło o różdżkę Voldemorta, którą gwizdnął mu podczas ostatniego spotkania i jakoś tak zaniedbał akt zwrócenia jej.

A teraz przez tę małą pomyłkę, musiał rozpracować, co z ową różdżką zrobić.

- Może rozłożę ją na części, dodam kilka gałązek z Zakazanego Lasu i piór z sowiarni i wyślę mu z życzeniem dobrej zabawy? - zastanowił się na głos, odchylając się do tyłu i balansując na tylnych nogach krzesła. Różdżka niekontrolowanie drgnęła w jego dłoni, wypuszczając kilka wściekle czerwonych iskier. - Wezmę to za nie.

- Gadasz do siebie, Potter? - kpiący głos nad jego uchem oderwał jego spojrzenie od magicznego patyka, a gdy Harry popatrzył na właściciela głosu potwierdził to, czego sam się domyślał. Otóż tuż obok niego stał Snape, który to zadał mu pytanie, a tuż za nim tłoczyli się bracia Lestrange, Regulus oraz Draco.

- Oczywiście, że nie, nie bądź głupi – prychnął, ponownie przenosząc swój wzrok na różdżkę. - Kontaktuję się z Hogwartem w celu ustalenia, co zrobić z własnością Voldzia. Wiedziałeś, że zamek nie ma o nim najlepszego zdania? Widocznie, gdy jako student zapisujesz swoje mroczne plany na kamieniach w ścianach, budynek odbiera to jako osobistą obrazę. Hej, może to dlatego Beznosy nie dostał posady jako nauczyciel? - zapytał z zamyśleniem. To właściwie miało nawet sens. A przynajmniej miałoby, gdyby cała ta historia była prawdziwa.

- Czasami, Potter – zaczął Draco, patrząc na niego z nieprzeniknioną miną – nie wiem, dlaczego ktokolwiek kiedykolwiek mógł pomyśleć, że jesteś normalny. Merlin tylko wie, dlaczego Granger się z tobą zadaje.

- Ponieważ uratowałem ją przed trollem, wsadzając mu różdżkę do nosa – odpowiedział Harry i uśmiechnął się promiennie do oszołomionych Ślizgonów.

---

- Więc co z tą własnością Czarnego Pana? – zapytał Regulus prawie dziesięć minut później, podczas których Harry stanowczo odmawiał zagłębienia się w historii o trollu oraz wyjaśnienia, czy Hogwart naprawdę jest czującym bytem, czy nie. Ślizgoni mądrze postanowili zmienić temat, gdy Potter zaczął się głośno zastanawiać, czy jeśli byłaby to prawda, to czy w takim razie Wielka Sala to żołądek zamku, a oni z każdym dniem są powoli trawieni, co miałoby być powodem szaleństwa Dumbledore’a. Według Harry’ego szare komórki są najłatwiejsze do strawienia.

- No właśnie to próbuje ustalić – odpowiedział Złoty Chłopiec, tak naprawdę nie tłumacząc niczego. Powrócił także do wytwarzania kolorowych światełek, co w końcu zwróciło uwagę jego towarzyszy.

- Czy to… różdżka Czarnego Pana? – zadławił się Draco, jako pierwszy rozpoznając biały patyk. Reszta Ślizgonów wciągnęła ze świstem powietrze i cofnęła się o krok, jakby samo przebywanie w pobliżu tego przedmiotu miało przysporzyć im bólu.

Harry bez opieki po prostu wyczarował świetlistego jednorożca skaczącego przez tęczę.

- Ano – potwierdził i wytykając koniuszek języka, stworzył Voldemorta w różowej szacie, który ujeżdżał mityczne stworzenie, a także Śmierciożerców, którzy – podskakując radośnie – wyrzucali z koszyczków kwiatki i serca.

- W tym obrazie jest tyle niewłaściwych rzeczy – jęknął Rabastan, z rozpaczą patrząc na powoli tworzącą się historię księcia Volde, jego rumaka Błyskotki i zgrai cukierkowatych Śmiercio-krasnali, którzy razem wyruszali na wesołą przygodę odzyskania księżniczki Trollindy z jej wysokiej wieży strzeżonej przez okropnego, karmiącego wszystkich warzywami węża Nagini.

Severus kopnął w krzesło Harry’ego, sprawiając, że chłopak wywrócił się z hukiem i tym samym przerwał pokaz, gdy obrazy zaczęły niepokojąco zmierzać w stronę pierwszego pocałunku między księciem a księżniczką.

Harry po prostu roześmiał się głośno.

Miał już pomysł, co zrobić z różdżką.

---

Jakiś czas później w już-nie-tak-tajnej kryjówce Voldemorta pojawiła się pewna niepozorna sówka z pojedynczym listem. Zatoczyła koło nad głową Czarnego Pana, by po chwili opuścić na nią przyniesioną kopertę. Następnie bez chwili zwłoki wyleciała przez okno i rozpoczęła powrót do swojego domu.

Voldemort warknął, złożycząc w duchu na Pottera. Gdyby miał swoją różdżkę, przeklęta sowa padłaby martwa w chwili przekroczenia progu!

Spoglądając na list, z pogardą zauważył, że jest to zwykła, mugolska koperta. Zawierała nawet znaczek i pieczątkę „express”.

Dane nadawcy mówiły:

Harry James Potter

Żołądek Hogwartu

Szkocja

A adresowany był do:

Tom „Beznosy” Riddle

Serce Gwiazdy Śmierci

Bardzo Złe Miejsce

Harry Potter miał zginąć w okrutnych męczarniach.

---

Gdy po pięciu minutach rażącego wpatrywania się w kopertę, list nie stanął w płomieniach, raz na zawsze rozwiązując problem swojego istnienia, Voldemort postanowił go otworzyć.

Ku jego największemu zaskoczeniu w środku znajdywała się jego różdżka.

Czarny Pan przyjrzał się jej podejrzliwie. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała inaczej niż zwykle. Nie została złamana, nie zmieniła koloru, a jeśli szum jego magii miałby być jakąś wskazówką, nie była to także podróbka. Z pewnym wahaniem chwycił ją w dłoń.

Błysło białe światło, chwilowo odbierając mu wzrok.

Zamrugał, próbując oczyścić mroczki sprzed oczu, a gdy już mógł normalnie widzieć, ocenił sytuację.

Właściwie nic się nie zmieniło. Jedynie do różdżki przywiązany czerwoną wstążką był list. Pełen złych przeczuć Voldemort odwiązał go i zaczął czytać.

Droga karykaturo człowieko-węża!

Muszę powiedzieć, że jestem strasznie zniesmaczony, pisząc do ciebie. Ale jak powiedziałby Dumbledore, to wszystko dla „Większego Dobra”.

Jesteś pewnie słusznie zdezorientowany, dlaczego oddaję ci twój patyk zła i to w nienaruszonym stanie. Zastanawiasz się pewnie „gdzie jest haczyk?”.

Otóż haczyk jest w tym, że nie będziesz mógł użyć różdżki, póki nie wypełnisz instrukcji, które napiszę na końcu tego listu. Twoje zaklęcia po prostu zamienią się w nieszkodliwy pokaz świateł, który raczej nie pasuje do wizerunku Czarnego Pana, prawda? Jeśli jednak uważasz, że wypełnienie tych prostych poleceń jest powyżej twoich umiejętności, nie przejmuj się. I tak nigdy nie nadawałeś się do tej posady. Powinieneś lepiej spróbować swoich szans jako listonosz, a może skrzat domowy.

Cóż, nieważne. Myślę, że jeśli poważnie podejdziesz do kwestii zmiany profesji, będziemy mogli to przedyskutować innym razem. Będę mógł przedstawić cię także kilku znajomym. Zgredek na przykład mógłby udzielić ci kilku wskazówek odnośnie wzbogacenia swojej garderoby. Nadążaj za trendami. Czerń już od kilku lat jest passe.

Ale zbaczam z tematu.

Pewnie jesteś zniecierpliwiony, by usłyszeć instrukcje, prawda? Może więc powinienem opowiedzieć ci o tym wspaniałym puszku, którego widziałem w zeszłym tygodniu? I nie martw się. Oczarowałem list tak, byś nie mógł niczego pominąć.

Niestety za chwile zaczyna się moja kampania zapobiegania gnębienia wśród kamieni, a nie jesteś na tyle ważny, bym ją przekładał, więc myślę, że po prostu przejdę już do rzeczy.

Jak już pewnie zdążyłeś się przekonać, nieudolnie próbując podpalić ten list, moje zagrożenie jest jak najbardziej prawdziwe. Nie trudź się jednak próbą wymyślenia przeciwzaklęcia. Oryginalna klątwa jest wytworem Buntownicy Spółka ZOO i wszystkie prawa do niej są zastrzeżone. Na dodatek bazowaliśmy na kilku zaklęciach z przyszłości, a także na obalonej jednej czy drugiej teorii, więc nie będziesz miał z czego czerpać informacji.

Poza tym zdecydowanie przekracza to twoje kwalifikacje.

Jak już ustaliliśmy twoją absolutną niemoc w zrobieniu czegoś, przejdźmy do instrukcji. Są one właściwie bardzo proste, tak więc nawet taki głąb, jak ty powinien je zrozumieć.

Krok pierwszy: musisz unieść różdżkę do góry i głośno i wyraźnie wypowiedzieć hasło „rozpocznij przemianę”. Jeśli zrobisz wszystko poprawnie, powinieneś otrzymać scenariusz wraz z kilkoma rekwizytami. Będą ci potrzebne do dalszych działań.

Krok drugi: przeczytaj scenariusz i odtwórz go, jak najlepiej tylko możesz. Dopuszczalne są niewielkie zmiany w dialogach, obsadzie i możliwość wprowadzenia dodatkowych wątków, ale główna linia fabularna powinna pozostać bez zmian tak samo, jak główni bohaterowie. Całość musi zostać uwieczniona za pomocą zdjęć i pełnometrażowego filmu.

Krok trzeci: ostateczną wersję filmu i zdjęcia należy wysłać na mój adres, który masz podany na kopercie.

Krok czwarty: unieś różdżkę do góry i głośno i wyraźnie wypowiedz hasło „zakończ przemianę”, co powinno odblokować twoją różdżkę, tak byś w końcu mógł cieszyć się jej użytkowaniem.

Więc jak widzisz, instrukcje nie są trudne. Życzymy jednak powodzenia w wypełnieniu warunków i z niecierpliwością czekamy na przesyłkę.

Obyś zgnił w czeluściach piekielnych,

Harry J. Potter & Buntownicy*

PS.: Lily mówi, że dobrała kolory specjalnie pod twoją kolorystykę, ale nie wiedziała, których sługusów będziesz chciał zaangażować, więc dla nich wybrała coś bardziej neutralnego. Ma nadzieję, że nie będą zbyt niezadowoleni. Powiedziałem jej, że właśnie o to chodzi.

*Wyłącznie ½. Pozostali z jakiegoś powodu odmawiają podpisania się pod tym listem. Coś o „życzeniu śmierci” i „głupocie”.

Voldemort zmiął przeklęty list w rękach, nie pragnąć niczego więcej niż tylko torturować jego nadawcę. Był zmuszony przeczytać całe to cholerstwo, a na dodatek zgodnie ze słowami bachora jego różdżka nie działała.

I tak przeznaczył kolejne pół godziny na rzucenie wszystkich znanych mu zaklęć. Na jego nieszczęście żadne nie działało prawidłowo.

Nie chciał tego robić. Nie chciał podążać za instrukcjami Pottera. Merlin tylko wiedział, co ten gnojek nawyprawiał. Ale nie miał wyjścia. Mógł znać magię bezróżdżkową, ale nie była ona tak potężna, jak gdyby korzystał z pomocy różdżki. A w tej wojnie przydadzą mu się wszystkie siły. Więc z wielką niechęcią, uniósł różdżkę na głowę i krzywiąc się niemiłosiernie, wypluł:

- Aktywuj przemianę!

W jednej chwili pojawiło się przed nim kilka kufrów wypełnionych ciuchami w jaskrawych kolorach (i czy to była różowa suknia balowa? Nie mogła, prawda?), a także koszyk z czymś, co wyglądało jak peruki. Na samym przodzie zaś znajdował się stojak, a na nim gruby plik pergaminu.

Voldemort podszedł do niego niepewnie.

Na widocznej stronie widniał krzywy napis „Książę Volde i księżniczka Trollinda: historia prawdziwej miłości”.

Potter był już tak dobry, jak martwy.

Forward
Sign in to leave a review.