Jak zaakceptować znajomych syna

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Jak zaakceptować znajomych syna
author
Summary
Mamy rok 2018. Harry jest już szczęśliwym 38-latkiem, posiadającym piękną żonę i trójkę wspaniałych dzieci. Jednak jak to w jego życiu bywa, taka sielanka nie może trwać zbyt długo. By było jeszcze ciekawiej, Harry ląduje w roku 1976. Musi stawić czoła Huncwotom, przyszłym Śmerciożercom, Severus'owi Snape'owi, a to wszystko w wątłym ciele 15-latka. Aha. Czy wspominałam, że wraz z nim trafia tam Draco Malfoy?
All Chapters Forward

Chapter 39

To było do przewidzenia.

Naprawdę było i Harry nawet nie wiedział, dlaczego jest zaskoczony. W końcu to nie tak, że wszystkie jego plany zawsze przebiegały tak, jak miały. Końcowo jednak zawsze wychodził obronną ręką, co dawało jakąś nadzieję na obecną sytuację.

Nikłą co prawda, ale...

Bez większych problemów (nie licząc dwóch Śmierciożerców) dostali się do sali, w której powinny być ich różdżki. Na plus można zaliczyć, że nie natknęli się w niej na nikogo. Ani na nic. Co już plusem nie było. Bo w pomieszczeniu, oprócz kurzu i pajęczyn, nie było dosłownie nic. Żadnych pułapek. Żadnych mebli. A przede wszystkim żadnych różdżek.

---

- Co robimy? – zapytał Rabastan, gdy wszyscy zdążyli się jako tako pogodzić z tą drobną niedogodnością i rozpocząć burze mózgów.

- Zaklęcie Czterech Stron Świata? – zaproponował Peter. Malfoy jednak potrząsnął głową, nim ten zdążył dokończyć zdanie.

- Pokazuje północ, a nie rzecz – zaprzeczył, o dziwo, bez kpiny w głosie. Widocznie nawet jemu udzieliła się poważna atmosfera.

- Accio?

- Działa tylko na określonej przestrzeni.

I tak zaczęło się ich małe zebranie, w którym Ślizgoni i Gryfoni zjednoczyli siły, wymyślając i obalając coraz nowsze teorie. Została wysunięta nawet propozycja zrobienia czegoś na kształt mapy Huncwotów, ale twórcy owej mapy od razu zauważyli, że nie pokazuje ona przedmiotów, a ludzi. Harry słuchał wszystkich pomysłów, marszcząc brwi i starając się coś wymyślić, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. A przeszukanie zamku nie wchodziło w grę. W każdej chwili ich ucieczka mogła zostać odkryta, a wtedy nie mieliby już najmniejszych szans na opuszczenie siedziby Voldemorta. Zostawienie różdżek także nie było opcją.

- Ja... – zaczęła w pewnym momencie Lily, sprawiając, że Harry drgnął lekko na swoim miejscu. Tak po prawdzie całkiem zapomniał o obecności swojej matki, która do tej pory zostawiała planowanie męskiej części ich grupy. Czyli zdecydowanej większości. Zmarszczka na czole młodszego Pottera pogłębiła się. Z tego, co wiedział, młoda Gryfonka nie była osobą, która daje sobą rządzić i siedzi cicho przy podejmowaniu decyzji, które jej dotyczą.

- Zamknij się, szlamo! – syknął Rudolfus, otwierając tym samym nóż w kieszeni połowy przebywających w sali osób.

- Nie nazywaj jej tak! – zaprotestował od razu James wraz z Syriuszem. Severus i Draco posyłali Lestrange’owi mordercze spojrzenia, a Remus chyba szykował się do czegoś, co Huncwoci nazywali „pogadanką prefekta”. O dziwo, Lily prawie nie zareagowała na przezwisko. Jedynie zacisnęła mocniej usta, chociaż Harry miał wrażenie, że miało to więcej wspólnego z próbą uciszenia jej niż ze statusem jej krwi.

- Chciałam tylko... – zaczęła ponownie, jednak syk Rabastana ponownie jej przerwał.

- Będę ją nazywał, jak będę chciał, zdrajco krwi!

- Po moim trupie, cholerny Śmierciojadzie!

- Coś ty powiedział, Black?!

- Głuchy jesteś, Lestrange, czy to twoja arogancja zżarła ostatnie szare komórki, jakie miałeś?!

- Posłuchajcie!

- Zamknij się, szlamo!

- Powiedziałem, żebyś jej tak nie nazywał!

Harry czuł, jak głowa zaczyna mu pulsować w takt coraz głośniejszej kłótni. No doprawdy! Nie mieli teraz czasu na takie głupoty!

- ...ści orzecha włoskiego!

- Przynajmniej mam coś w głowie w przeciw...!

- Oh, nie przeszkadzajcie sobie – syknął cicho Harry, przerywając w połowie wypowiedź Jamesa. Jego oczy błyszczały intensywnie, upodabniając się kolorem do avady, co w jednej chwili uciszyło awanturników. Coś z tym wspólnego mogła mieć także jego szalejąca magia. – W końcu Beznosy i jego zgraja obłąkanych fanów kulturalnie poczekają, aż skończycie swoją burzliwą dyskusję i grzecznie zaprowadzą nas do naszych różdżek, po czym oddadzą je nam z przyjaznym uśmiechem na ustach! – zakończył, nieznacznie podnosząc głos. Przez minutę cieszył się szokiem zamieniającym się w zawstydzenie na twarzach krzykaczy. – Skończyliście? – zapytał, nie oczekując odpowiedzi. Mimo to ją otrzymał.

- Nie – powiedział stanowczo Snape, po czym odwrócił się w stronę awanturników. – Wszyscy jesteście na poziomie inteligencji gumochłona – wysyczał. – Chociaż z trudem przechodzi mi to przez gardło, Potter – i mam tu na myśli tego młodszego – ma rację. Jeśli dalej chcecie wymieniać się tymi godnymi pożałowania obelgami, wróćcie do celi i przestańcie narażać tych, którzy w swoim posiadaniu mają wystarczająco szarych komórek, by zdawać sobie sprawę, że jesteśmy na terytorium wroga w dodatku nieuzbrojeni. Skoro chcecie zachowywać się jak pięciolatki, droga wolna – zakończył. Nie trzeba chyba dodawać, że rozpętało to kolejną kłótnię, tym razem między warczącym Severusem a wrzeszczącymi Lestrange’ami, Jamesem i Syriuszem. Harry miał już naprawdę dość.

- Voldemort w bikini! – wrzasnął w końcu, rozkoszując się ciszą, jaka zapadła po jego słowach i lekko zzieleniałymi twarzami.

---

- To było obrzydliwe, Potter – powiedział w końcu Draco, wykrzywiając swe arystokratyczne oblicze w brzydki grymas. Harry wzruszył ramionami, patrząc na niego bez emocji.

- Podziałało – powiedział. Nie czekając na to, aż reszta otrząśnie się z postawionej przed nimi wizji, zwrócił się do Lily. – Co chciałaś powiedzieć? – zapytał.

- Chciałam powiedzieć – westchnęła Gryfonka, potrząsając głową – że gdy wy bawiliście się w wymyślanie coraz bardziej absurdalnych rozwiązań, poszłam zobaczyć, co jest w pomieszczeniu naprzeciwko i znalazłam tam nasze różdżki – powiedziała, podnosząc do góry rękę z dziesięcioma magicznymi patykami.

---

Po tym, gdy Lily rozdała różdżki wyszczerzonemu w uśmiechu Harry’emu i zawstydzonym... cóż... całej reszcie (chociaż Draco chylił się bardziej ku uśmiechowi Złotego Chłopca), po cichu wymknęli się na główny dziedziniec. Następnie kryjąc się w cieniach, przemknęli do lasu na tyłach, a stamtąd szybkim krokiem udali się ku końcowi barier. Gdy tylko je przekroczyli, rozbrzmiał alarm, powiadamiający Voldka i Śmiercioludków o ich ucieczce. Nim jednak zdążyli oni do nich dobiec, uczniowie zniknęli w Błędnym Rycerzu i ruszyli w szaloną podróż do Hogwartu. Dużo bardziej zrelaksowani niż jeszcze kilka minut temu, rozsiedli się, gdzie się dało, czekając na ich przystanek.

- Cóż – zaczął w pewnym momencie James. – Muszę przyznać, że to była najbardziej ekstremalna rzecz, jaką zdarzyło mi się zrobić.

- Witaj w moim świecie – westchnął Harry.

Forward
Sign in to leave a review.