
Chapter 30
Czwórka Gryfonów rozsiadła się w kółku na podłodze w dormitorium szóstego roku. Wszystkie zasłony były zasunięte, a drzwi zabezpieczone zaklęciem zamykającym i wyciszającym. W pokoju panował półmrok.
- Co z tym zrobimy? – zapytał jeden z nich, patrząc poważnie na swoich towarzyszy. Jego zwykle uśmiechnięte oblicze było skupione, a swawolny umysł skoncentrowany.
- Jak to co? – odparł drugi. Jego czekoladowe oczy błyszczały za szkłami okrągłych okularów czystą determinacją. Zaciśnięte w kreskę usta pokazywały jego upór. – Zemścimy się. – Pierwszy nastolatek przewrócił oczami.
- To wiem – powiedział z lekką irytacją w głosie. Przecież to było tak oczywiste. – Chodziło mi o to, jak to zrobimy.
- Na dużą skalę. Tak jak oni – odpowiedział natychmiast.
- To może nie być dobry pomysł... – Do dyskusji włączył się trzeci nastolatek. Przygryzał niepewnie dolną wargę, a jego bursztynowy wzrok kierował się gdzieś przed siebie, tak naprawdę nie widząc niczego.
- Co masz na myśli, Lunio? – zapytał Łapa. Jak dla niego pomysł Rogacza był świetny. W końcu skoro Ślizgoni zaatakowali cały ich dom, oni muszą zrobić to samo.
- Och, pomyślcie przez chwilę! – zirytował się Remus. – To Ślizgoni. Gryfoni zadowolą się jednorazową, wspólną zemstą, za to Ślizgoni będą ciągnąć swoją do końca roku jak nie dłużej. I to każdy osobno. To się wymknie spod kontroli.
- Lupin ma rację – powiedział nowy głos. Gryfoni wzdrygnęli się, odwracając w kierunku drzwi, przez które przed chwilą przeszła rudowłosa dziewczyna. Lily zgrabnie dołączyła do kółka, siadając między Remusem a Jamesem.
- Dobra, w takim razie jak chcecie to zrobić? – zapytał Syriusz, nadymając policzki i krzyżując ramiona na piersi. Wyglądał jak dziecko, któremu rodzice powiedzieli, że nie może zjeść więcej lodów.
- Nie wiem. – Lily wzruszyła ramionami. – Severus jest na naszym roku. Potter, Malfoy i Lestrange’owie rok niżej, a Black jest czwartoklasistą. Ciężko będzie ich złapać razem.
- Czekaj – przerwał jej Łapa. – Co z tym wszystkim ma wspólnego mój brat?
- Jest w tej ich grupce. Chociaż wydaje mi się, że dołączył niedawno. – Po jej oświadczeniu zapadła cisza.
- To on odpowiada za ten kawał – oznajmił niespodziewanie Rogacz.
- Skąd wiesz? – zapytał dotąd milczący Peter.
- Bo to ma sens. Tak jak zauważyła Lily, Regulus nie brał wcześniej udziału w naszej małej wojnie, a zauważyłem, że wczoraj na śniadaniu usiadł z Harrym i jego grupką.
- Ale skąd pomysł, że to akurat on jest za to odpowiedzialny?
- Podejrzewam, że to był swego rodzaju test. – James wzruszył ramionami. Widząc uniesioną brew Łapy i pytające spojrzenia reszty, powtórzył tylko ten gest. – To mój syn. Ja bym tak zrobił, a on jest do mnie podobny.
- Okay – powiedziała niepewnie Evans. Nie przekonywały jej te wyjaśnienia, ale musiała przyznać, że był w tym jakiś dziwny sens. – W takim razie skupmy się na Blacku. Na wielki ogień odpowiedzmy małym, ale skoncentrowanym. – W odpowiedzi usłyszała, potakujące mruknięcia.
- Więc jak to zrobimy?