Jak zaakceptować znajomych syna

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Jak zaakceptować znajomych syna
author
Summary
Mamy rok 2018. Harry jest już szczęśliwym 38-latkiem, posiadającym piękną żonę i trójkę wspaniałych dzieci. Jednak jak to w jego życiu bywa, taka sielanka nie może trwać zbyt długo. By było jeszcze ciekawiej, Harry ląduje w roku 1976. Musi stawić czoła Huncwotom, przyszłym Śmerciożercom, Severus'owi Snape'owi, a to wszystko w wątłym ciele 15-latka. Aha. Czy wspominałam, że wraz z nim trafia tam Draco Malfoy?
All Chapters Forward

Chapter 27

 

Harry się nudził.

Był wczesny, niedzielny poranek, a on jakoś nie mógł spać. Bracia Lestrange wybyli gdzieś w bardzo wczesnych godzinach, rzucając na odchodne, że pewnie nie wrócą do wieczora. Potter podejrzewał, że wybierali się na herbatkę do Voldemorta, ale postanowił za nimi nie iść. Przynajmniej nie teraz. Severus za to siedział w Pokoju Wspólnym zakopany w książkach po czubek swojego szpiczastego nosa. Harry przez chwilę nawet rozważał ofiarowanie mu pomocy w czymkolwiek, co teraz robił, ale gdy w oczy wpadł mu tytuł jednej z książek – „Magiczne i Mugolskie Rośliny Trujące” – cichaczem dokonał taktycznego odwrotu. Nie, żeby jakoś miał się przydać Snape’owi, nawet gdyby tę pomoc faktycznie zaoferował. W akcie czystej desperacji chciał zwrócić się nawet do Draco. Co prawda mieli teraz ten swój rozejm – dość niepewny, jeśli ktoś by go zapytał – ale nie oznaczało to, że nachalne towarzystwo Malfoya było przyjemne. Raczej tolerowane. Tak trochę. Niestety ten czystokrwisty snob dopiero niedawno ściągnął swój arystokratyczny tyłek z łóżka i poczłapał do łazienki, by się wyszykować. A Harry z autopsji wiedział, że nie wyjdzie stamtąd przez co najmniej dwie godziny.

Dlatego Potter leżał teraz na kanapie, przewieszając głowę przez podłokietnik i obserwował Pokój Wspólny do góry nogami. Było to dziwne uczucie, zwłaszcza że spływająca do jego mózgu krew, dziwnie szumiała mu w uszach. Nie mniej nie miał jakoś siły, by ułożyć się inaczej.

- Co ty robisz? – zapytał jakiś głos, a w polu widzenia Harry’ego pojawiły się dwie szczupłe nogi odziane w czarne spodnie i tego samego koloru buty. Widoczny był także koniec szkolnego mundurka, który – jak Potter zauważył z pewną fascynacją człowieka skrajnie pijanego – podszyty był zielonym materiałem. Przy brzegach szaty można było także zauważyć srebrne akcenty, czemu Harry przyglądał się ze zdumieniem, nawet nie zdając sobie sprawy, że jego twarz robi się coraz bardziej czerwona od nadmiaru krwi. Dopiero po chwili dotarło do niego, że właściciel nóg, zadał mu jakieś pytanie. Niekoniecznie jednak udało mu się przetrawić, co to było za pytanie, tak więc wydał z siebie pytający odgłos, dalej wpatrując się z zafascynowaniem w Ślizgońską szatę. Jego towarzysz westchnął cierpiętniczo, jakby miał do czynienia z jakimś niemowlakiem, a nie dorosłym czarodziejem. Znaczy, niedorosłym. Nie, dorosłym, ale niedorosłym. Nie w tej chwili. Harry przekrzywił lekko głowę, poświęcając tej myśli zdecydowanie więcej uwagi, niż to było konieczne. Był dorosły? Czy nie był? Hmm...

- Merlinie, Potter – westchnął ponownie właściciel nóg i jednym ruchem podniósł Harry’ego, sadzając go na kanapie, tak jak powinno się to z założenia robić. Harry zamrugał, skołowany nagłą zmianą percepcji, a następnie popatrzył tępo na stojącego przed nim, zirytowanego nastolatka. Miał on długie do ramion czarne włosy i szare oczy. Wyglądał podobnie do Syriusza, więc Potterowi nie zabrało dużo czasu, by domyślić się, że był to jego o dwa lata młodszy brat, Regulus.

- Oh – powiedział mało inteligentnie, dalej przypatrując się twarzy młodego Blacka. Tak po prawdzie to całkowicie zapomniał, że R.A.B. powinien uczęszczać teraz na czwarty rok. Ale kto by go za to winił? Miał w końcu dużo poważniejsze rzeczy na głowie. Na przykład Voldemorta w różowej sukience i z tiarą na głowie, który przyśnił mu się parę dni temu. Harry bardzo dokładnie przemyślał, czy była to wizja, czy jednak nie, ale w końcu doszedł do wniosku, że to nie było ważne. W końcu to nie tak, że w takim przebraniu mógłby knuć jakiś atak na mugoli. Chyba że szykował się na spotkanie ze swoimi Śmierciożercami... Jeśli tak było, Harry postanowił, że wprosi się na następne. I porobi zdjęcia. Żaden Czarny Pan nie może być straszny, jeśli widziano go przebranego za księżniczkę.

Co z kolei nasuwało mu pomysł na kolejny kawał...

- Potter – zirytowane warknięcie, wytrąciło go z rozmyśleń. Potter zamrugał i ponownie skupił się na swoim towarzyszu, zapisując sobie w myślach, by przy następnej okazji opowiedzieć reszcie ich grupy antyhuncwotowej o jego najnowszym pomyśle.

- Regulus – odparł, z uporem godnym Gryfona rozwiewając mgłę, która ogarnęła jego umysł.

- Nareszcie – westchnął Black i opadł na siedzenie obok podróżnika w czasie. Harry popatrzył na niego z zaciekawieniem, natychmiast skupiając swoje myśli. – Od dobrych pięciu minut próbuję się z tobą porozumieć, ale ty tylko bezmyślnie wgapiałeś się w przestrzeń – zrzędził. – Wyglądałeś, jakbyś się czegoś naćpał. A może właśnie tak było? Ach, nieważne. Mam do ciebie sprawę, Potter.

- Jaką? – zapytał, ciekaw co takiego chce od niego brat Syriusza. Regulus wyprostował się, patrząc na niego poważnie.

- Chcę dołączyć do tej waszej grupy spiskowej – oświadczył z determinacją człowieka gotowego zrobić wszystko by tylko osiągnąć swój cel.

Harry mętnie zastanowił się, dlaczego przyszli Śmierciożercy zdają się tak do niego lgnąć.

Forward
Sign in to leave a review.