
Chapter 24
Trzeba przyznać, że James wykręcał się tak długo jak mógł.
Na początku poprosił o kilka minut namysły – „by nie wypaść blado w porównaniu do przeżyć Syriusza”, jak mówił. Następnie odchrząknął teatralnie i stwierdzając, że zaschło mu w gardle, poprosił o szklankę wody. Jego zawiedziona mina, gdy owy napój został dostarczony przez skrzata, sugerował, że miał nadzieję na trochę dłuższe odwleczenie nieuniknionego. Wodę pił jak najmniejszymi łyczkami, jednak gdy Harry rzucił mu wyjątkowo wymowne spojrzenie (jeśli-w-tej-chwili-nie-zaczniesz-normalnie-pić-to-wszystkie-posiłki-do-końca-twojego-marnego-życia-będziesz-spożywał-przez-słomkę spojrzenie), pozostałą zawartość szklanki opróżnił w jednym łyku. Na koniec, w akcie desperacji, wykrzyknął, że rozwiązało mu się sznurowadło i musi, po prostu musi, je natychmiastowo poprawić. Dość skutecznie ignorował przy tym fakt, że owych sznurowadeł nie posiadał.
- Przestaniesz ty wreszcie?! – zirytował się Rudolf. Starszy Potter popatrzył na niego z miną niewiniątka, na co Lestrange tylko się skrzywił, nie ufając tej minie nic a nic.
- Ale co? – zapytał animag, dalej grając głupiego. Szybko przestał, gdy zielone tęczówki jego syna, zaczęły się w niego morderczo wpatrywać. – Dobra, dobra. Spokojnie. Przecież się nie pali!
- Ale może zacząć, jeśli się nie pośpieszysz – odparł Harry i nawet Glizdogon był w stanie usłyszeć czającą się w tych słowach groźbę.
James przełknął głośno ślinę, szybko się zastanawiając. Nie mógł im powiedzieć najbardziej żenującej rzeczy, ale też nie mógł wyjść z czymś jak „zasnąłem kiedyś na lekcji”. To by nie przeszło, a także nikt by mu nie uwierzył. To faktycznie musiało być coś wstydliwego, ale też...
EUREKA!
- Gdy miałem dziesięć lat, mieliśmy kota i psa. Wabili się Szczeniak i Puszek.
- I niby co w tym takiego? – zakwestionował Draco. On też miał kiedyś zwierzę z tandetnym imieniem. Chociaż patrząc na to, że była to fretka... Tak. Zdecydowanie nie chciał, by ktoś o tym usłyszał. Szczególnie nie Harry i jego wiewiórzy przyjaciel.
James posłał im zawstydzone spojrzenie.
- To że Szczeniak był kocicą, a Puszek buldogiem.
Harry parsknął krótkim śmiechem. Faktycznie, imiona może nie były zbyt oryginalne, ale zwierzęta, do których te imiona były przypisane już bardziej. Jednak...
- To za mało, tatku – powiedział, uśmiechając się wesoło. – Osobiście wiem o trochę ciekawszych rzeczach. – Jego zielone oczy zabłysły, gdy do głowy przyszła mu wredna myśl. W końcu to nie tak, że jest mściwy, gdzieżby tam! Ale mimo wszystko jego ojcu należało się, by ktoś trochę zmniejszył jego ego. A kto się do tego lepiej nadawał niż on? No właśnie. – Jeśli się nie mylę, to ulubioną historją Syriego była ta o tobie i ssaniu kciuka przez sen. O! Pokazał mi kiedyś nawet swoje wspomnienie w myślodsiewni! Byłeś taaaaki słodki~ - zaćwierkał, nic sobie nie robiąc z krzyków i błagań Gryfona, który z każdym jego słowem robił się coraz bardziej czerwony. – Ej, Draco! – zawołał nagle, zwracając się do wyszczerzonego blondyna. – Jak myślisz, da się przelać obraz ze wspomnienia na papier?
- Może... Musiałbyś znaleźć odpowiednie zaklęcia. – odparł po zastanowieniu Malfoy. – A po co ci to? – zapytał, mimo że domyślał się odpowiedzi.
- Bo chciałbym uwiecznić obraz mojego ojca ssącego kciuk na papierze. – Harry wystawił ząbki. – I może rozdać kopie wszystkim w Hogwarcie... – dodał po chwili zastanowienia.
- NIE! – wykrzyczał James, teraz lekko spanikowany. Czerwony kolor został zastąpiony trupią bielą. No ale co mu się dziwić. Jeśli to zdjęcie trafiłoby do Lily... Ugh. Starszy Potter poczuł jak przechodzą go ciary. Już nigdy nie mógłby się jej pokazać na oczy. – Powiem! Powiem, tylko tego nie rób!
Złoty Chłopiec uśmiechnął się triumfalnie. Właśnie tak, drogie dzieci, zamiast jednej tajemnicy, dostaje się trzy. Szybko jednak jego wyraz twarzy zmienił się na nieprzekonany.
- No nie wiem, nie wiem... – mruknął, w zamyśleniu głaszcząc się po brodzie. – Ja to bym chyba wolał to zdjęcie. A ty... Snape? – Zapytany zamyślił się na chwilę, po czym na jego usta wpłynął iście ślizgoński uśmieszek.
- Wiesz, Harry – specjalnie zaakcentował imię czarnowłosego – zdjęcie można później jeszcze wykorzystać, ale okazję by dowiedzieć się o kolejnym sekrecie już nie...
- A więc postanowione! – wykrzyknął wesoło Harry, klaszcząc w dłonie i na powrót patrząc na Jamesa. – Czym w takim razie zechciałbyś się z nami podzielić?
- Ja... Emm... – jąkał się Potter.
- No. Śmiało! – zachęcił zielonooki.
- ZawszegdyLilymnieodrzuciśpięzeswoimmisiem – powiedział tak szybko, że nie dało się rozróżnić poszczególnych słów. Harry uniósł brew.
- Wolniej i wyraźniej, proszę – oznajmił Wybraniec, mówiąc jak do małego dziecka. Starszy Potter odetchnął głęboko, a jego twarz i szyja zabarwiły się na neonową czerwień.
- Zawsze gdy Lily mnie odrzuci, śpię ze swoim misiem – powtórzył potulnie. A na koniec, stwierdzając, że i tak bardziej się nie upokorzy, dodał dumnie: - Nazwałem go Fazio.
Hogwart aż zatrząsł się w posadach, gdy jego mieszkańcy wybuchneli gromkim śmiechem.