Jak zaakceptować znajomych syna

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Jak zaakceptować znajomych syna
author
Summary
Mamy rok 2018. Harry jest już szczęśliwym 38-latkiem, posiadającym piękną żonę i trójkę wspaniałych dzieci. Jednak jak to w jego życiu bywa, taka sielanka nie może trwać zbyt długo. By było jeszcze ciekawiej, Harry ląduje w roku 1976. Musi stawić czoła Huncwotom, przyszłym Śmerciożercom, Severus'owi Snape'owi, a to wszystko w wątłym ciele 15-latka. Aha. Czy wspominałam, że wraz z nim trafia tam Draco Malfoy?
All Chapters Forward

Chapter 23

- Co to miało znaczyć? – zapytał wściekle James, przerywając w końcu panującą ciszę. Harry popatrzył na niego. Starszy Potter zmieszał się trochę, widząc na jego twarzy powagę.

- Dokładnie to co powiedziałem – odparł avadowooki, ponownie kierując swoje onieśmielające spojrzenie na Petera. – Odpowiedz – zażądał. Pettigrew przełknął głośno ślinę, płochliwie rozglądając się po osobach zebranych w opuszczonej klasie. Gdy jednak nikt nie wykazał większej chęci pomocy, popatrzył na Harry’ego spod swojej blond grzywki, kuląc się w sobie.

- N-nie wie-em o-o czy-czym m-mówisz... – wyjąkał. Pisnął gdy w szmaragdowych oczach błysnęła groźba. – N-naprawdę! Nie je-jestem Śmier... Śmierciożercą. J-jestem Gryfonem! To nie ja! Nie ja! Nie ja! – mówił gorączkowo, starając się odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia. W pewnym momencie drgnął gwałtownie, po czym wskazał palcem na młodszego Pottera. – Ty jesteś Śmierciożercą! Jesteś Ślizgonem i trzymasz się z Lestrange’ami, Snape’m i Malfoy’em! Próbujesz zwalić winę na mnie! Ale ja wiem! To ty! To wszystko ty! – Harry na te oskarżenia uniósł tylko brew, wyraźnie rozbawiony. Draco, mimo widocznego zaskoczenia, również wydawał się bawić tą sytuacją. Jego następne słowa tylko to potwierdzały.

- Oh, tak. Masz rację – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – W naszych czasach Potter był zastępcą samego Czarnego Pana, a jego zbrodni nie można było zliczyć. Jeśli dobrze pamiętam to ta szlama, Granger – doradczyni Naszego Pana, próbowała liczyć kiedyś jego ofiary ale zgubiła się przy sto czterdziestej – ciągnął Draco, a jego głos wręcz ociekał kpiną. Harry musiał zwalczyć w sobie chęć, rzucenia w blondyna klątwy za nazwanie Hermiony „szlamą”. Pomagała mu w tym myśl, że tak naprawdę Malfoy zdawał się mieć jakiś szacunek do mugolaczki. A przynajmniej na to wskazywały jego doświadczenia z szóstego i siódmego roku, kiedy to szarooki namiętnie unikał jego przyjaciółki, a jak już na nią trafiał to traktował ją jak – co najmniej – damę dworu. Chociaż mogło to mieć jakiś związek z jej mocnym prawym sierpowym, którym Draco został poczęstowany niejednokrotnie. – Tak więc wybaczysz nam, że teraz będziemy musieli was wszystkich zabić. Nie możemy przecież pozwolić by nasze sekrety wyszły na jaw – zakończył, uśmiechając się przy tym przerażająco. Złoty Chłopiec przewrócił na to tylko oczami. Już dawno zauważył, że blondyn ma smykałkę do dramatyzowania i do przedstawiania właśnie takich scen. Gryfoni jednak nie docenili jego talentu i teraz wpatrywali się w Harry’ego z niedowierzeniem. Potter musiał się powstrzymać, by ponownie nie przewrócić oczami. Merlinie, w ich wieku byłem tak samo naiwny?

- Draco daruj sobie. Mogą być Gryfonami, ale nie są na tyle głupi, by uwierzyć, że czarownica mugolskiego pochodzenia była doradczynią Voldemorta. – A przynajmniej chciałbym w to wierzyć. – A co do ciebie – mruknął Harry, kierując swój wzrok na szczurzego animaga, który mimo buntu w oczach wyraźnie się skulił. – Moją teoretyczną przynależność do Śmierciojadków możemy omówić w późniejszym terminie. Teraz chciałbym byś odpowiedział mi na moje pytanie. Tylko szczerze.

- Ja... – zaczął Peter, oblizując spierzchnięte usta. Tak naprawdę nie wiedział co ma powiedzieć. Nie służył Ciemnej Stronie, ale... Ale stojący przed nim nastolatek był z przyszłości. Czyżby jednak pozwolił sobie na zagłębienie się w mroku? Na opuszczenie swoich jedynych przyjaciół? Nie! Nie mógł by tego zrobić! Nie... A może jednak? Nie był odważny. Tylko sam Merlin wiedział, jakim sposobem trafił do Gryffindoru. Może to właśnie jego tchórzostwo go do tego skłoniło? Może... Nie wiedział.

Wzrok Harry’ego złagodniał, gdy obserwował płochliwego rówieśnika. Widział jak bije się z własnymi myślami, zastanawiając się, czy byłby w stanie zrobić coś takiego. Ale to nie było teraz ważne. To była jego przeszłość. Nie przyszłość Petera. W tym świecie nic nie potoczy się tak samo jak w tym jego. Ale mimo że znał już odpowiedź, musiał to usłyszeć od Glizdogona.

- Więc? – Pettigrew drgnął, wyrwany ze swoich myśli. Nieśmiało uniósł swoje spojrzenie na młodego Pottera. Jednak to co Wybraniec mógł wyczytać z jego oczu było czystą determinacją. Pewnością w swoje własne słowa.

- Nie – oznajmił pewnie blondyn. – Nie jestem Śmierciożercą i nie chcę nim być.

- W takim razie w porządku – oznajmił zielonooki, kiwając ostro głową. Oczy Gryfonów rozszerzyły się lekko na tak nagłą zmianę. Dobrze pamiętali jak za każdym razem czarnowłosy piorunował Petera wzrokiem i starał się go ignorować. W takich chwilach z całej jego postawy biła czysta nienawiść. A teraz... On tak po prostu zmienił swoje zachowanie o sto osiemdziesiąt stopni! Teraz nawet posyłał biednemu Glizdogonowi delikatny uśmiech! CO TU SIĘ, DO CHOLERY, DZIAŁO?!

- Tak po prostu?! – wykrzyknął Łapa, nie mogąc trzymać słów za zębami. Niedowierzenie aż z niego biło. – Znaczy, najpierw mordujesz go wzrokiem, a teraz niby zachowujesz się jak jego dobry przyjaciel?! I do cholery jasnej PRZESTAŃ SIĘ UŚMIECHAĆ!

Harry najzwyczajniej w świecie wybuchł śmiechem.

Dopiero po kilku minutach był w stanie się uspokoić. Dalej mając na buzi przyklejony olbrzymi uśmiech, popatrzył na swojego chrzestnego i odpowiedział na jego pytanie:

- Tak, tak po prostu. W moim świecie można powiedzieć, że Glizdogon zaszedł mi kilka razy za skórę. Co i tak jest wielkim niedopowiedzeniem. Jednak ostatnio zdałem sobie z czegoś sprawę. To nie jest mój świat, a moje doświadczenia nie ograniczają innych ludzi. Sami kształtujecie swoją przyszłość, a ja nie powinienem was oceniać po decyzjach jakie podjęliście w mojej przeszłości. Przyznam się, że dość ciężko było mi to zaakceptować i pewnie jeszcze nie raz będę myślał o Peterze jako słudze Voldemorta... Ale zrobię wszystko, by w tym czasie nie musiał on nim się stawać. Dlatego czeka nas później rozmowa, Pettigrew. – Oszołomiony blondyn tylko skinął na to głową. – Świetnie! – Ton Harry’ego zdecydowanie się rozweselił. – Skoro mamy już za sobą tą nieprzyjemną część, przejdźmy dalej! Drogi tatku, jakie jest twoje najbardziej żenujące doświadczenie?

I w jednej chwili James zapragnął, by temat Petera należącego do Śmierciożerców był jednak kontynuowany.

Forward
Sign in to leave a review.