
Chapter 13
- Jesteś wężousty! – wrzasnęli Ślizgoni z tych czasów, na co Harry tylko przewrócił oczami. Na początku takie reakcje były nawet zabawne, jednak w końcu zaczęły być nudne.
- Tak, jestem wężousty. Strzeżcie się przed nowym Czarnym Panem! – zironizował, przypominając sobie niektóre plotki z drugiego roku. Malfoy wyglądał jakby miał zamiar parsknąć śmiechem, ale mu nie wypadało, za to pozostała trójka wydawała się nieskutecznie maskować strach. Potter ponownie przewrócił oczami, tylko przelotnie zastanawiając się, czy to on ma tak pokrętne poczucie humoru, czy to Ślizgoni z tych czasów są tak delikatni.
- Czarnym Panem? Ty? – zapytał z niedowierzeniem Draco.
- Oczywiście. Śmiesz w to wątpić? – zbulwersował się zielonooki. Przybierając poważną minę, oznajmił głębokim głosem. - Ja, Czarny Pan, Władca Mroku i Ciemności, Lord Harry Potter skazuję cię na wieczne tortury i zapomnienie, za obrazę mojego majestatu. Przepadnij śmiertelniku! Abrakadabra! – wrzasnął, wymachując w kierunku blondyna różdżką. Snape i bracia Lestrange krzyknęli cicho z przerażenia, cofając się od podróżników w czasie i nerwowo zerkając na drzwi wyjściowe. Oczywiście, wszystko starali się ukryć za maską spokoju i obojętności, ale Harry miał już zbyt dużo wprawy, by nabrać się na tak marne maski. Gdy Draco w dramatycznym geście złapał się za serce, udając omdlenie, nie wytrzymał i parsknął głośnym śmiechem. Chwilę później dołączył do niego blondyn, który siedział na podłodze. Gdy się uspokoili, Potter pomógł wstać Malfoy’owi z ziemi i wytarł łzy rozbawienia z kącików oczu. – Czy dalej wątpisz w moje czarno panowe umiejętności? – zapytał
- Oczywiście, że nie! – Draco wyglądał na przerażonego taką możliwością – Jak mógłbym?! Czarny Pan Harry to najbardziej przerażająca rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałem! – oznajmił i nikt nie wątpił, że była to prawda. A Potter naprawdę starał się nie śmiać, aż tak głośno.
- Masz rację... – wydyszał pomiędzy chichotami –To brzmi naprawdę strasznie – śmiali się tak przez chwilę, wyobrażając sobie taką sytuację. W końcu jednak się opanowali i skierowali wzrok na resztę towarzystwa. Ślizgoni zdawali się zastanawiać czy mają halucynacje, czy to tylko ta dwójka straciła rozum. Malfoy parsknął krótko i przewrócił oczami.
-Nie martwcie się. Szanse na to, że ten tu zostanie czarnoksiężnikiem, są takie same jak to, że Voldemort porzuci swą działalność na rzecz różowych kucyków.
- Macie przechlapane. Słyszałem, że Wężogęby uwielbia różowe kucyki. – oznajmił poważnie Potter. Nim jednak uzyskał jakąś reakcje na swoje słowa, odwrócił się do Draco. – Gdy nie udajesz rozpuszczonego arystokraty, nie jesteś taki najgorszy –powiedział z lekkim niedowierzeniem. Szarooki popatrzył na niego podejrzliwie, jednak nie dostrzegając w jego słowach żadnej intrygi, uśmiechnął się lekko.
- Ty też – odpowiedział. Wyglądając trochę niepewnie, wyciągnął przed siebie dłoń. – Zgoda? – zapytał. Harry uważnie mu się przyjrzał, chwilę się nad tym zastanawiając. Właściwie nie miał nic do stracenia. Dlatego parę sekund później, ściskał zaoferowaną dłoń, uśmiechając się szeroko.
-Zgoda.
A Komnata Tajemnic jak była tak pozostała otwarta... I zignorowana.