Jak zaakceptować znajomych syna

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Jak zaakceptować znajomych syna
author
Summary
Mamy rok 2018. Harry jest już szczęśliwym 38-latkiem, posiadającym piękną żonę i trójkę wspaniałych dzieci. Jednak jak to w jego życiu bywa, taka sielanka nie może trwać zbyt długo. By było jeszcze ciekawiej, Harry ląduje w roku 1976. Musi stawić czoła Huncwotom, przyszłym Śmerciożercom, Severus'owi Snape'owi, a to wszystko w wątłym ciele 15-latka. Aha. Czy wspominałam, że wraz z nim trafia tam Draco Malfoy?
All Chapters Forward

Chapter 8

Siedząc na kolejnej, nudnej lekcji transmutacji, Harry w myślach odtwarzał ostatnie trzy dni. Bo tyle właśnie byli już w przeszłości. Póki co z powodzeniem udawało mu się unikać większości Ślizgonów, którzy w przyszłości mieli zostać Śmierciożercami. Wyjątek stanowili bracia Lestrange, z którymi niestety dzielił pokój. Od Draco także starał się trzymać z daleka, jednak cały czas mając go w zasięgu wzroku.

I to akurat nie wychodziło mu już aż tak dobrze.

Blondyn zdawał się wziąć za cel, doprowadzenie go do białej gorączki. Chodził za nim krok w krok i nagabywał różnymi pytaniami. O wężomowę, o czarną magię, o Voldiego. Właściwie o wszystko co w jakikolwiek sposób mogłoby być powiązane ze Slytherinem. Jednak dzięki temu, Harry zdał sobie z czegoś sprawę. A mianowicie to, że miał teraz 24h dostęp do Komnaty Tajemnic. Jedyny problem stanowił bazyliszek, ale przy odrobinie pomyślunku, da sobie z nim radę.

Zawsze może dać mu Malfoya do zjedzenia i mieć nadzieję, że jest on wystarczająco trujący, by uśmiercić węża.

- Panie Potter – głos McGonagall wyrwał go z rozmyślań. Usłyszał też głęboko zaczerpnięte powietrza i ciche szepty. Ah, tak. Uczniowie w końcu dowiedzieli się jak ma na nazwisko. Naprawdę, czarnowłosy czasami zastanawiał się czy nie napisać sobie tego na czole. Jak oni mogli go nie poznać? Mimo wszystko, z nabytą cierpliwością, zignorował innych i popatrzył na Minevrę pytającym wzrokiem. – Proszę przedstawić omawiane zaklęcie – rozkazała. Harry rzucił okiem na tablicę, chcąc się zorientować w temacie. Chwilę później zamiast miecza na jego stole leżał długi na 2 metry wąż o zielonych łuskach. Gdy nauczycielka skinęła głową, cofnął zaklęcie i powrócił do komplementowania ściany. W ten sposób minęła mu ostatnia na dzisiaj lekcja.

---

W drodze do Wielkiej Sali Harry dalej rozmyślał jak pozbyć się bazyliszka. Tym razem nie miał zamiaru dawać się gryźć, więc potrzebował naprawdę dobrego planu. Jego rozmyślania przerwało gwałtowne szarpnięcie i nim zdążył cokolwiek zrobić, został wciągnięty do jakiejś pustej sali. Słysząc zaklęcia zamykające i wyciszające, zdezorientowany popatrzył na swoich oprawców, którymi okazali się Huncwoci. Na widok Pettigrew’a krew w nim zawrzała i musiał mocno przygryźć język, by nie zacząć na niego wrzeszczeć. Szczur widząc jego wściekły wzrok i napięte, gotowe do ataku mięśnie, pisnął cienko i zrobił parę kroków w tył, chowając się za Lunatykiem. Chwilę później widok przysłonił mu długowłosy nastolatek, który także nie miał zbyt przyjemnej miny. Wpatrując się w swojego ojca chrzestnego, który de facto jeszcze nim nie był, młody Potter poczuł jak w jego oczach gromadzą się łzy. Opuścił głowę, chowając ten fakt przed Black’iem.

- To prawda? – syknął psi animag, a Harry podniósł wzrok i popatrzył na niego pytająco. – Że jesteś Potter’em – uściślił długowłosy. Chłopiec-Który-Przeżył westchnął głośno, pocierając czoło. Jedną z zagadek Hogwartu, których nigdy nie udało mu się rozwiązać, była szybkość rozprzestrzeniania się plotek. Ludzie! Od końca lekcji mogło minąć nie więcej niż 10 minut! Była to jednak zagwostka, którą mógł zająć się później, w szczególności, że Łapa posyłał mu teraz naglące spojrzenie. A skoro już wiedzą, mógł się zabawić, prawda? Jakby nie było, był synem Huncwota, chrześniakiem drugiego, przyjacielem trzeciego i wrogiem czwartego. Cofnął się więc o parę kroków i z lekkim uśmiechem popatrzył na zgromadzonych.

- Profesorze Lupin – powiedział formalnie, kiwając mu głową i starając się powstrzymać gwałtowny wybuch śmiechu, na widok jego zszokowanej miny. Starannie pominął Petera, który dalej znajdował się za plecami Remusa, rzucając mu tylko krótkie, pogardliwe spojrzenie. Następnie popatrzył na swojego ojca chrzestnego i nie mógł nie wyszczerzyć się odrobinę wrednie. – Łapciu – zaćwiergotał, doskonale zdając sobie sprawę, że ten nienawidzi, gdy zdrabnia się jego ksywkę. Z wprawą zignorował jego oburzone wrzaski i z lekką nostalgią i czułością popatrzył na swojego ojca. – Tato.

Gdy po jego ostatnim słowie zapadła cisza, Harry wyprostował się z delikatnym uśmiechem na twarzy i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.

Forward
Sign in to leave a review.