
Chapter 4
Harry’ego naprawdę irytowała ta sytuacja.
Siedział właśnie pod trybunami na polu do quiddich’a, starając się za wszelką cenę unikać Malfoy’a przynajmniej do wieczora, kiedy to miała się rozpocząć uczta powitalna. Uczniowie mieli przyjechać za godzinę, a on nie za bardzo wiedział co ma teraz zrobić.
Po nieoczekiwanych słowach Dumbledore’a, Harry roześmiał się nieco histerycznie, by następnie gotować się ze złości. Chwilę później już proponował dyrektorowi wyniki przyszłych meczów quiddicha’a, byle tylko wygonił stąd Malfoy’a. Na koniec skulił się w kącie, jęcząc jakie to on ma żałosne życie, że nawet w przeszłości musi użerać się z tą fretką, by w końcu przejść do niechętnej akceptacji.
W skrócie, przeszedł wszystkie 5 etapów żałoby. A to wszystko w przeciągu 5 minut. Albus wyglądał jakby miał ochotę wybuchnąć śmiechem.
Później wszystko poszło w miarę sprawnie.
Jako, że w jego czasach udowodniono, że jeżeli czarodziej cofnie się w czasie o więcej niż 24h, zostaje stworzony alternatywny świat i wszelkie zmiany nie mają wpływu na przyszłość, dyrektor postanowił, że on i Malfoy zostaną przedstawieni uczniom, tym kim są naprawdę. Czyli podróżnikami w czasie. Jedyne zastrzeżenie staruszek miał co do podawania nazwisk, ale Potter podejrzewał, że dyrektor uważał, że zabawnie będzie patrzeć jak młodzi czarodzieje i czarownice, próbować będą zgadnąć czyimi są dziećmi. Harry sądził, że to głupie, zwłaszcza, że każdy powtarzał mu jak bardzo podobny jest do ojca. Mimo wszystko nie protestował.
Na uczcie on i Draco mieli zostać przydzieleni razem z pierwszorocznymi. Dumbledore nie wiedział jak odesłać ich do własnych czasów, więc na ten czas zamieszkać mieli w Hogwarcie, jako „uczniowie z wymiany”. Gdy Wybraniec o tym usłyszał, westchnął tylko, nic nie mówiąc.
Czarnowłosy skrzywił się lekko i sprawdził godzinę. Miał się stawić w gabinecie dyrektora za 10 minut, więc chcąc czy nie chcąc pozbierał się z ziemi i ruszył we wskazane miejsce. Wyglądał jakby szedł na ścięcie, jednak nie bardzo się tym przejmował. Pare minut później, stanął przed gargulcem. Ku jego wyraźnemu zgorszeniu, zastał tam Malfoy’a.
Blondyn opierał się o ścianę naprzeciw wejścia, swoimi szarymi oczami uważnie lustrując cały korytarz. Jego swobodna poza mogłaby się wydawać rozluźniona, lecz Harry widział jego napięte mięśnie i różdżkę lekko wystającą z prawego rękawa szaty. Był to nawyk po wojnie i mimo, że ta minęła lata temu, ciężko się było tego pozbyć. Potter wiedział o tym doskonale, gdyż sam nieświadomie cały czas gotowy był na walkę. W końcu stalowe tęczówki skupiły się na jego osobie. Harry aż sapnął z frustracji, gdy zabłysła w nich złośliwa nuta.
- Witaj, Potter. Jak zwykle nie możesz powstrzymać się od wpadania w kłopoty, co? - zapytał Draco, a na jego usta wkradł się ironiczny uśmieszek. Czarnowłosy spojrzał na niego spod byka, z radością zauważając, że nie tylko on wygląda jak 15-latek.
- Zamknij się, Malfoy. Chciałbym Ci uświadomić, że ty także się tu znajdujesz. A może tylko wybrałeś się na wakacje i pomyliłeś miejsca? I daty? – odparł zgryźliwie, w końcu przypominając sobie, dlaczego stojący przed nim nastolatek tak go kiedyś irytował. Co prawda blondyn w wojnie walczył razem z nimi przeciwko Voldemortowi, jednak Harry nie mógł zapomnieć jak ten przez te wszystkie lata obrażał Ron’a i Hermionę. A co gorsza jego najmłodszy syn był najlepszym przyjacielem pociechy Draco! Potter prawie wychodził z siebie, gdy Albus na wakacje jeździł do Malfoy Manor.
- No już, już, Gryfiaku. Nie gorączkuj się tak. W koń... – na szczęście wypowiedź blondyna przerwał pojawiający się dyrektor szkoły, wraz z profesor McGonagall.
- Witajcie, chłopcy. Gotowi na przydział? – i nie czekając na odpowiedź, staruszek ruszył w kierunku Wielkiej Sali, a za nim podążyła pozostała trójka.
Chwilę później, Harry dowiedział się, że w jego przypadku zawsze może być gorzej.