
Chapter 3
- P-profe-sor Dum-mbledor? – wyjąkał Harry, patrząc szeroko otwartymi oczami na siedzącego za biurkiem staruszka. – Ale... Ale... – pan nie żyje. Dokończył żałośnie w myślach, gdyż zaciśnięte gardło odmówiło współpracy. Radosne iskierki w oczach Albusa znikły zastąpione ciekawością i lekkim rozbawieniem. Zdawał się doskonale wiedzieć co się dzieje, jednak nie okazywał żadnych oznak, że w najbliższym czasie zamierza się tym podzielić.
Czyli dokładnie tak jak zawsze.
A wszystko to zapewne dla większego dobra. Pomyślał z irytacją Harry. Złość na dyrektora za ukrywanie faktu o tym, że był horkruksem, dość szybko przyćmiła pierwszy szok.
- Jak mógł mi pan o tym nie powiedzieć?! – wybuchnął, ku wyraźnemu rozbawieniu Dumbledore’a. To tylko bardziej wzburzyło Potter’a. – Jak mógł pan zataić przede mną coś takiego?! Oh, jasne! Pewnie znowu dla większego dobra! A wie pan co ja na to panu powiem?! Rzygam tym większym dobrem! Od początku wiedział pan, że będę musiał umrzeć i...! I... – i w tym właśnie momencie, Harry uświadomił sobie z przerażeniem, że nie tylko jego ciało przybrało wygląd 15-latka, ale także umysł. W końcu jaki jest sens w wydzieraniu się na staruszka za coś, co stało się dawno temu (albo jak zaczynał podejrzewać, w ogóle się jeszcze nie wydarzyło) i skończyło się happy end’em (przynajmniej dla niego...)? By się uspokoić, odetchnął głęboko, zamykając oczy. Przetarł ręką twarz i wypuszczając ze świstem powietrze, opadł na krzesło naprzeciw dyrektora.
- Uspokoiłeś się już, chłopcze? – zapytał z iskierkami w oczach, które tak w wcześniejszych latach irytowały Harry’ego. Powoli skinął głową, starając się uspokoić rozbiegane myśli.
- Panie profesorze, to może dziwnie zabrzmieć, ale który mamy rok?
- 1976, panie Potter – odpowiedział radośnie, na co nastolatek bardziej zsunął się w fotelu. Super. Czyli wróciłem do czasów pierwszego panowania wężogębego i jego śmiercioludków. Pomyślał cynicznie, by w następnej sekundzie prawie zapłakać, gdy uświadomił sobie, że wrócił do dawnych nawyków. A był taki zadowolony, gdy w końcu udało mu się wyleczyć z tego pesymizmu! Westchnął głęboko, przecierając ręką oczy. To mu uświadomiło kolejną rzecz, na którą wcześniej nie zwrócił uwagi. Nie miał okularów, a mimo to widział wyraźnie. Ten drobny szczegół ociupinkę poprawił mu humor. Szkieł pozbył się rok po ukończeniu szkoły, gdy na kursie aurorskim postawiono mu ultimatum – albo skieruje się na naprawę wzroku, albo może się pożegnać z wymarzoną pracą. Pamiętał jakby to było dziś, jak bardzo zaskoczony był tą propozycją, by następnie oburzyć się, że nikt mu wcześniej nie powiedział, że jest taka możliwość. Od razu udał się do Świętego Munga na korektę wzroku i z radością pozbywał się okularów, które towarzyszyły mu od najmłodszych lat.
Westchnął cicho, wracając myślami do rzeczywistości. Zmarszczył brwi, gdy coś sobie uświadomił.
- Skąd pan wie, że jestem Potter’em? – zapytał podejrzliwie. Niebieskie oczy Albusa zamigotały, na co Harry spiął się odruchowo. Miał złe przeczucia.
- Oh, to proste, mój chłopcze. Jesteś bardzo podobny do pewnego Potter’a, który teraz będzie tu uczęszczał na 6 rok. A patrząc na naszego ostatniego gościa, zakładam, że także jesteś podróżnikiem w czasie. – odpowiedział wesoło Dumbledore, a czarnowłosego zamurowało. Przecież to musi być mój ojciec! Uświadomił sobie nagle. A następnie zbladł, gdy dotarła do niego druga część wypowiedzi dyrektora. Drugi podróżnik w czasie?
- Emm... Panie profesorze... Mogę zapytać jak nazywa się ten „gość”? – zapytał niepewnie, czując, że odpowiedź mu się nie spodoba. Przełknął głośno ślinę, gdy staruszek uśmiechnął się troche zbyt radośnie jak na gust Harry’ego.
- Ależ oczywiście, mój chłopcze. Jeśli się nie mylę, jego imię brzmi Draco Malfoy.
Harry stwierdził, że gorzej już być nie może.