
Chapter 1
Harry Potter od zawsze wiedział, że przydomek, który nadał mu czarodziejski świat, nigdy do niego nie pasował. W końcu bycie znanym tylko dlatego, że się przeżyło jest w najlepszym przypadku dezorientujące. Już lepsze by było Harry Potter, Chłopiec-Którego-Uratowało-Poświęcenie-Jego-Matki. Przynajmniej byłoby zgodne z prawdą.
W szkolnych latach - Zbawiciel, Bohater, Wybawca – były tak samo kiepskie. Przecież nie zrobił nic by pokonać Voldemorta. Jemu można było przypisać jedynie widowiskowy płacz i lejące się smarki. Chyba, że to właśnie te krzyki zabiły Czarnego Pana. Wtedy musiałby się pogodzić z opinią publiczną.
On od zawsze uważał, że najlepiej pasowałoby do niego – Harry Potter, Chłopiec-Który-Zawsze-Się-W-Coś-Wpakuje. A rozglądając się po własnym otoczeniu, tylko się w tym utwierdzał.
Stał właśnie na błoniach przed Hogwartem. Było lato, więc nie plątali się tu jeszcze żadni uczniowie. Mógł w spokoju podziwiać piękne mury zamku i słuchać szumu drzew z Zakazanego Lasu.
I może faktycznie byłoby wszystko w porządku, gdyby nie to, że w swoim zaszczytnym wieku 38 lat, nie powinien się na nich znajdować.
W dodatku wyglądając jak 15-latek.