
Misja
Lekki dźwięk pukania rozległ się w na ogół pustym pokoju. Poprzednie dźwięki ocierania się tkaniny o metal ucichły, gdy jedyny lokator spojrzał przez okno, szukając źródła stukania. Obecność jastrzębia-posłańca w oknie uświadomiła młodego ANBU, że jego przywódca miał dla niego kolejną misję. Chłopak w milczeniu zebrał swoje teraz już czyste bronie i znów schował je pod swoim mundurem.
Z wyjątkiem jego tanto i sakiewki na kunai’e, upewnił się, że wszystko inne jest ukryte przed wzrokiem.
Chwycił swoją maskę i płaszcz zza swojego futonu*, a ptak kontynuował stukanie w szybę. Zwrócił swoje jedyne szare oko do zwierzęcia, gdy ruszył do okna. Otworzył je, a jastrząb spojrzał na niego bystrymi, złotymi oczami, co potwierdzało wykonanie przez niego misji. Ptak odleciał w kierunku Wieży Hokage, a ninja patrzył w ślad za nim.
Matowe, szare oko obróciło się, by zlustrować wzrokiem pokój.
Pomieszczenie zajmowały minimalistyczne meble. W pobliżu środka pokoju leżał jeden wąski futon, a pod przeciwległą ścianą stał mały stolik z pojedynczym krzesłem. Samotne zdjęcie jego starej drużyny stało na stoliku. Obok oprawionej ramką fotografii piętrzyły się trzy książki, każda z nich opisująca różne aspekty misji zabójstwa. Obok krzesła stał niski regał na książki, każda z powieści posortowana alfabetycznie. Była tam też niewielka szafa zawierająca resztę jego mundurów i zapasowe maski. Jego dodatkowy oręż mieścił się w małej skrzyni obok. Szare ściany były gołe, a pomieszczenie zdawało się być zupełnie puste. Szkarłatne ślady, pamiątki po jego ostatniej misji, wciąż plamiły podłogę. Wiedział, że powinien się ich pozbyć, ale nie potrafił się zmusić do troski o to.
Po poprawieniu swojej maski i płaszcza, otworzył okno na oścież i wysunął przez nie swoją szczupłą figurę, zamykając je cicho za sobą.
Wioska Ukryta w Liściach zaczynała się budzić, gdy noc poczęła ustępować. Kakashi ruszył do wieży, skacząc po dachach, ignorując wszystkich poniżej.
Sarutobi westchnął, patrząc na zlecenie na swoim biurku.
Spędził ostatnią godzinę głowiąc się nad tym, czy je zaakceptować, ale wiedział, że tylko odkłada to, co nieuniknione. Z ekonomią Konohy, wciąż słabą po ataku Kyūbiego w zeszłym roku, potrzebowali wszystkich misji, które byli w stanie przyjąć. Jednakże mieli także mniej ninja do wykonywania misji i to jeszcze stracić takiego asa na cały rok… Czy to było warte oferowanej zapłaty?
W końcu zdecydował, że nie może odrzucić takiej oferty, ale powód jej przyjęcia był inny. Mężczyzna popatrzył na papiery obok wniosku o misję, a samotne, szare oko zwróciło się w jego stronę.
Hatake Kakashi, znakomity shinobi z najlepszym rejestrem ukończonych misji w Konosze i cenny członek ANBU Korzenia. Niestety, jak wskazywały raporty jego znajomych ANBU, był on też najbardziej mentalnie niestabilnym. Jak nie zginął na żadnej z misji o randze A lub S, które ciągle brał w minionym roku, Sarutobi prawdopodobnie nigdy się nie dowie; ale misja przed nim zdawała się być idealną okazją do przerwania samobójczej passy.
Zlecenie to było od starego przyjaciela, którego Trzeci poznał wiele lat temu, niedługo po zakończeniu Drugiej Światowej Wojny Shinobi, a sama misja była prostą misją ochrony. Częścią tego zadania, która była powodem niezdecydowania Sarutobiego, był czas trwania misji. Strata tak wysoko uzdolnionego shinobi na cały rok w czasie takim, jak ten… Aczkolwiek dochód uzyskany z tej misji był zbyt duży, by go zignorować. Mężczyzna przeczytał list jeszcze raz.
Drogi Hiruzenie Sarutobi,
Minęło trochę czasu, stary przyjacielu, i mam nadzieję, że masz się dobrze.
Szkoda, że nie mogłem się z Tobą skontaktować w lepszym momencie, ale potrzebuję Twoich usług. Chciałbym zatrudnić jednego z Twoich najlepszych ninja jako ochroniarza. Ta misja zostanie sfinansowana przez Zakon Feniksa, założoną przeze mnie organizację, która przeciwstawia się Voldemortowi, mrocznemu czarodziejowi, który znów szybko zyskuje władzę w naszym społeczeństwie. Osobą, o której mowa, jest Harry Potter, obecnie uczeń piątego roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
W zeszłym roku Voldemort zaatakował Harry’ego i zabił zaprzyjaźnionego ucznia. Teraz, gdy powrócił, mam okropne przeczucie, że Harry będzie w niebezpieczeństwie w tym roku i zdecydowałem się na przedsięwzięcie środków ostrożności.
Nie chcę, żeby inni uczniowie wiedzieli, że Harry jest chroniony, więc proszę o przysłanie kogoś, kto mógłby uchodzić za ucznia; jednakże sam Harry zostanie poinformowany.
Czas trwania misji będzie jednym rokiem szkolnym, czyli około dziesięć miesięcy od początku sierpnia do czerwca roku następnego.
Wysłany ninja będzie wyposażony tak samo, jak każdy inny uczeń, a Zakon Feniksa sfinansuje wszystko, co potrzebne, a sam ninja może wziąć ze sobą wszelkie potrzebne mu zapasy z Konohy.
Po przyjęciu tej misji, proszę, odnajdź załączoną w kopercie skarpetę. To świstoklik, którego mechanizm wyjaśniłem Ci dawno temu. Załączony jest także naszyjnik, na który zostało rzucone zaklęcie tłumaczące.
O 22:02 30 lipca, poinstruuj shinobi, by wziął skarpetę, a powinien zostać przetransportowany na miejsce spotkania, gdzie odbierze go członek Zakonu. Następnie zostanie zabrany do Kwatery Głównej i przedstawiony Harry’emu i reszcie Zakonu.
Dziękuję i mam nadzieję, że będziesz w stanie nam pomóc.
Albus Persiwal Wulfryk Brian Dumbledore
Dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie
Sarutobi spojrzał na brudną, starą skarpetę, leżącą na wierzchu koperty. Zastanawiał się wcześniej, dlaczego tu była.
Spod zlecenia wyciągnął czek za misję i patrzył na niego. To wynagrodzenie wystarczyło, by opłacić dwie misje rangi S. Nie było mowy o tym, że Konoha odmówi, zwłaszcza w tym stanie.
Dlaczego więc tak długo się zastanawiał?
Doskonale wiedział, dlaczego.
Kakashi był idealnym shinobi do tego zawodu nie tylko pod względem jego sukcesu jako ninja. Jednak odsyłanie go na siłę do kompletne obcej kultury, do otoczenia możliwie wrogich nieznajomych, może być szkodliwe dla jego zdrowia psychicznego albo tego, co z niego zostało. Niemniej, jako lider potężnej wioski shinobi, znał swoje obowiązki. Zerknął w górę, a lekka bryza zza okna oznaczała, że ktoś wszedł do biura.
Przed nim klęczał ten sam shinobi, o którym właśnie myślał.
― Inu, proszę, zdejmij swoją maskę ― poprosił Hiruzen, patrząc na płynne ruchy zabójcy przed nim.
Kakashi zdjął psią maskę ze swojej twarzy, a pojedyncze, szare oko łypnęło na Hokage, nie zdradzając niczego. Jego drugie oko było zamknięte, skrywając podarek od jego kolegi z drużyny, a jego zwyczajowa maska była na swoim miejscu.
― Mam dla ciebie misję ― powiedział Sarutobi po uprzednim westchnięciu.
Kakashi nie zareagował, zamiast tego czekając, aż jego przywódca będzie kontynuował.
― Otrzymałem zlecenie od starego znajomego i z informacji, które podał, doszedłem do wniosku, że jesteś najlepszym wyborem ― oznajmił Trzeci, lustrując ninja przed nim.
― Dziękuję, Hokage-sama ― odpowiedział Kakashi monotonnie, jakby automatycznie.
― To długoterminowa misja ochrony w obcym kraju i będzie rozpatrywana jako misja o randze S ― kontynuował Sarutobi.
― Twoim celem jest uczeń o imieniu Harry Potter, który niedawno przez swoich wrogów znalazł się w niebezpieczeństwie, choć myślano, że są martwi. Będziesz uczęszczał do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie jako uczeń z wymiany i nie pozwolisz nikomu odkryć twojej prawdziwej misji. Niezbędny sprzęt otrzymasz po przybyciu na miejsce spotkania z klientem, ale musisz zabrać ze sobą własne zapasy. Hasło, którego użyje pośrednik klienta, to „Kannabi”. Spakuj się na dziesięciomiesięczną misję i zjaw się tutaj za piętnaście godzin w pełnym wyposażeniu.
― Nie będziesz w mundurze ANBU na tej misji. Będziesz reprezentował Konohę jako jōnin, ponieważ tożsamości ANBU są tajne.
Sarutobi kontynuował obserwowanie Kakashiego, zwracając uwagę na sposób, w jaki przyswajał przekazywane mu informacje. Mężczyzna zastanawiał się, czy chłopak zapyta o nazwę szkoły, czy zażądałby o wyjaśnienie wzmianki o czarodziejach.
Zamiast tego Kakashi tylko skinął głową, potwierdzając, że zapamiętał informacje. Sarutobi ponownie westchnął, żałując, że ANBU nie pokazuje znaku człowieczeństwa, a zamiast zachowywania się jak maszyna. Dał Kakashiemu papierową kopię streszczenia misji oraz naszyjnik, który przysłał Dumbledore.
― Na naszyjnik zostało rzucone zaklęcie tłumaczenia, ponieważ mówią innym językiem niż my. Jeśli stukniesz nim w jakąkolwiek gazetę czy książkę, którą czytasz, przetłumaczy to dla ciebie na kanji.
― Załatw swoje sprawy i wróć tu o umówionej godzinie. Zwolniony ― zakończył Sarutobi, czując powiew lekkiej bryzy, tym razem z powodu Shunshin no jutsu**.
Normalnie, gdy wysyła jednego ze swoich shinobi na tak długą misję, do zwolnienia dodałby słowa „pożegnaj się”.
Wiedział jednak, że Kakashi nie ma nikogo.
Po ogłoszeniu Moody’ego atmosfera w sali konferencyjnej na Grimmauld Place 12 była napięta. Każdy z czarodziejów wyglądał niespokojnie, zerkając na innych ze zdezorientowanymi wyrazami twarzy. Lupin postanowił przerwać ciszę.
― Dlaczego Dumbledore miałby wynająć ochroniarza? I czym jest shinobi? ― zapytał, a reszta obecnych odwróciła się, by usłyszeć odpowiedź Moody’ego.
Moody spojrzał na liścik od Dumbledore’a. Wyjaśniał samo minimum, które członkowie Zakonu musieli znać, ale to było wszystko.
Przeczytał to jeszcze raz.
Zakonie,
Zatrudniłem shinobi na ten rok szkolny, by chronił Harry’ego, ze względu na wydarzenia z zeszłego roku.
Będzie on pod przykrywką jako uczeń, a mimo iż jego głównym celem jest misja ochrony Harry’ego, będzie miał też oko na resztę Hogwartu.
Moody, proszę, spotkaj się z tym shinobi w opuszczonym parku na następnej ulicy około 22:02 i upewnij się, że żadni mugole was nie zobaczą. Jego imię to Hatake, a hasło to „Kannabi”.
Proszę, żebyście traktowali tego mężczyznę ze szczególną ostrożnością.
Jest wyszkolonym wojownikiem i ma być traktowany z szacunkiem.
AD
― Jestem zaskoczony, że Albus zatrudnił takiego mężczyznę, ale po powrocie Sam-Wiesz-Kogo to nabiera sensu ― odpowiedział Lupinowi, wkładając list do kieszeni.
― Czy wiesz, kim on jest, Moody? ― Artur odezwał się, zauważając, że Moody zdawał się być zaznajomiony z tym terminem.
Moody spojrzał na twarze wokół stołu, obserwujące go, czekając na jego odzew.
Nie spodoba im się to.
― Shinobi jest ich słowem określającym ninja, którymi są. Płaci się im za misje takie jak praca ochroniarska, ale są też żołnierzami wojny, szpiegami, posłańcami i zabójcami. Nie mam wątpliwości co do tego, że wykonują też inne rodzaje misji, ale nie mogę wymienić ich wszystkich ― wyjawił Moody.
― Spotkałem jednego, kiedy ścigałem śmierciożercę jakiś czas temu. Byli na innej misji polegającej na infiltracji jakiegoś domostwa bogatej rodziny i zamordowania ich syna. Jedyny powód, dla którego znam ich misję, jest to, że śmierciożerca był bratem ich celu. Shinobi są bezlitośni i uciekną się do wszystkiego, by ukończyć swoją misję. Dumbledore miał to na myśli, gdy stwierdził, by traktować tego mężczyznę z szacunkiem i ja też to stwierdzę. Nie należy ich lekceważyć.
Jeszcze więcej ciszy towarzyszyło tej rewelacji. Aczkolwiek, została przerwana znacznie wcześniej tym razem, w postaci Molly.
― Więc mamy tak po prostu dać wyszkolonemu mordercy bronić naszych dzieci? Co za skandal! I Dumbledore powiedział, że ten cały shinobi będzie pod przykrywką ucznia, jak ma zamiar to zrobić? Dobrze jest wiedzieć, jak się ukrywać, ale udawać ucznia? Co on sobie, u licha, myśli?
Molly zdenerwowała się na swoim siedzeniu, a Artur próbował ją uspokoić. Nikt nie zdawał się sprzeczać z tym oświadczeniem, ale Syriusz wstał i spojrzał prosto w normalne oko Moody’ego.
― Czy to bezpieczne? ― było to wszystko, co powiedział.
Moody łypnął prosto na niego, przetrawiając ukryte znaczenie jego pytania. Czy shinobi skrzywdziłby kogokolwiek poza parametrami misji i czy jest możliwość, że skrzywdzi dzieci?
― Shinobi są profesjonalistami. Nie odstąpią od ich misji i nie wpadną w przypadkowe szały zabijania. Harry i jego przyjaciele będą prawdopodobnie najbezpieczniejsi w całej, u licha, szkole, jeśli mają shinobi, który ich strzeże ― odpowiedział, odwracając się, by skierować wzrok na Molly.
Kingsley zerknął na zegarek i przemówił, po raz pierwszy podczas tego spotkania.
― Nadszedł czas na przybycie tego mężczyzny. Powinieneś pójść się z nim spotkać, a wtedy możemy dalej snuć nasze osądy, gdy ten człowiek będzie tu, by bronić samego siebie.
Moody skinął głową i skierował się do drzwi. Życie właśnie miało stać się interesujące.
Na następnym piętrze starożytnego domu uczniowie zataczali się i chwiali od tego, o czym dyskutowano. Hermiona zerknęła na Harry’ego, próbując zobaczyć, co myślał. Mogła zobaczyć jego zaciśnięte pięści, gdy patrzył na podłogę. Ron także spoglądał na Harry’ego, a słowa jego matki odbijały się echem w jego głowie.
― Więc Dumbledore wynajął mordercę, żeby mnie szpiegował ― to były jedyne słowa, które opuściły jego usta.
― Myślę, że jest raczej najemnikiem, a przynajmniej na to wygląda. Płaci mu się za bronienie cię, jak powiedział Moody, więc powinien być dla nas w porządku ― zauważyła Hermiona, próbując dostrzec sens w działaniach Dumbledore’a.
― Ale dalej, Hermiono, zatrudnianie zabójcy do rozprawienia się z innym zabójcą? Nie brzmi to jak najlepszy plan, który Profesor wymyślił ― spierał się Ron.
On zdecydowanie nie widział żadnych korzyści z faceta, który mógł zabić na żądanie, strzegącego ich.
Harry odwrócił się do swoich dwóch przyjaciół i westchnął. Wyglądało na to, że ten rok będzie jeszcze cięższy niż ostatni, jeśli to w ogóle możliwe. I z tym tak zwanym „shinobi” dodanym do mieszanki, zdawało się, że niebezpieczeństwo będzie dosłownie za każdym zakrętem.
― Cóż, wydaje mi się, że powinniśmy posłuchać Kingsley’a. Nie ma sensu oceniać kogoś, kiedy nie ma nawet dowodu wspierającego jakiekolwiek teorie ― zracjonalizowała** Hermiona, przytakując głową, by przekonać samą siebie.
― Więc wszystko, co wiemy, zanim się zjawi, to tyle, że płaci mu się za zabijanie ludzi i jest w tym najwyraźniej dobry. Ale oczywiście, jego wspaniała osobowość może sprawić, że wszystko będzie w porządku ― odparł Harry, rzucając Hermione spojrzenie, które mówiło, jak bardzo wierzył w to, co mówił.
Hermiona posłała mu piorunujące spojrzenie, gdy podnosiła się z podłogi.
― Chodźcie, musimy powiedzieć reszcie.
Harry i Ron wstali i podążyli za Hermioną do pokoju bliźniaków, ich myśli będące w kompletnym zamieszaniu ze względu na zbliżające się przybycie.
Moody zjawił w parku, w którym miał zgarnąć shinobi. Musiał przyznać, że było to dobre miejsce. Park dosłownie rozpadał się w oczach i wyglądał tak, jakby nie używano go od dekad. Chwasty rosły wszędzie, a zardzewiały metal wtapiał się w noc. Była tam jedna, słaba latarnia uliczna po jednej stronie obszaru parku, a gdyby nie jego sztuczne oko, nie byłby w stanie zobaczyć czegokolwiek.
Wiatr wzmógł się i pojawił się charakterystyczny znak zbliżającego się świstoklika. Spojrzał w górę, gdy czarna plama uderzyła w ziemię. Mógł zobaczyć kucającą sylwetkę mężczyzny, czujnego i szukającego potencjalnego niebezpieczeństwa, z dziwnie ukształtowanym przedmiotem w ręce. Moody zrobił mały krok do przodu i natychmiast się zatrzymał, kiedy jedno szare oko zwróciło się do niego ostro, oceniając go jako potencjalne zagrożenie.
― Kannabi ― było to jedyne słowo, które wypowiedział Moody, świadomy obrażeń, które ten shinobi mógł spowodować.
Mężczyzna zawahał się, zanim skinął głową i wstał, ukazując swój pełny wzrost, a obiekt w jego ręce zdawał się zanikać. Ze swoim elektryzująco niebieskim okiem, Moody przeskanował mężczyznę i był zaskoczony tym, co zauważył.
Shinobi był całkiem niski, ledwie wyższy od Harry’ego i z tego, co mógł dojrzeć z jego twarzy, wyglądał na młodego; zbyt młodego, by już skazać siebie na tą ścieżkę. Nosił coś, co zdawało się być opaską na czoło, która zakrywała jego lewe oko i tylko trochę ujarzmiała roztrzepany bałagan srebrnych włosów na jego głowie. Opaska miała dziwny symbol, który przypominał liść. Nosił też maskę, która była tuż pod jego okiem i znikała pod jego dekoltem. Wyglądało to tak, jakby maska była połączona z jego koszulką.
Miał też na sobie dopasowaną, czarną kamizelkę bez rękawów, a na klatce piersiowej coś, co wyglądało na szarą kamizelkę kuloodporną. Jego prawe ramię było zabandażowane, a na rękach miał założone rękawiczki bez palców, sięgające jego łokci. Na jego przedramieniu było jeszcze więcej szarej zbroi i dziwny symbol liścia znów się pojawił na metalowej części rękawiczek koło kłykci. Miał na sobie czarne, workowate spodnie, z zabandażowaną dolną częścią. Co dziwne, nosił czarne sandały. Z jakiegoś powodu, na jego prawym udzie przewiązany był też kolejny bandaż. Miał też krótki miecz na swoich plecach i różne sakiewki przy swoim pasie. Moody nie miał wątpliwości, że ten człowiek miał też mnóstwo schowanych broni. Nosił też małą torbę marynarską, która była zaskakująco czarna.
Jednakże, najdziwniejszą rzeczą związaną z wyglądem tego shinobi był czerwony szalik, przewiązany wokół jego szyi.
Resztę jego munduru, Moody mógł zrozumieć. Strój został zaprojektowany dla kamuflażu, ochrony i wydajności. Aczkolwiek w zanikającym świetle, czerwony szal leżał sobie dumnie, prowokując Moody’ego, by na niego spojrzał.
Shinobi zrobił krok do przodu i krótko się ukłonił.
― Jestem Hatake Kakashi i przybyłem tu, by reprezentować zlecenie misji Dumbledore-sama do Konohy ― powiedział chłopak, którego głos w końcu sprawił, że Moody zdał sobie sprawę z tego, że nie może być starszy od samego Harry’ego.
Moody skinął głową i szorstko powiedział chłopcowi, by podążał za nim, gdy obrócił się, by wrócić na Grimmauld Place.
Nie spodoba im się to.