
Planowanie
Lucjuszu,
Ufam, że masz się dobrze. Pominę uprzejmości i przejdę od razu do mojej prośby - wierzę, że już wiesz, że twój syn nawiązał bliską przyjaźń z Harrym Potterem. Chociaż może to być dla niego trudna relacja, wiem, że nie zrobiłby tego bez twojej zgody.
Dlatego uważam, że najlepiej będzie, jeśli porozmawiamy otwarcie na osobności.
Proszę o sowę z najwcześniejszym dogodnym terminem spotkania.
Najlepiej podczas przerwy Wielkanocnej.
Z poważaniem,
Twój przyjaciel,
S. Snape
Severus uważnie przejrzał zwój do swojego najstarszego i najbliższego przyjaciela.
Był szczery, można go było zinterpretować zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść związku Draco z Potterem, i prosił o natychmiastową audiencję.
Miał nadzieję, że Lucjusz szybko odpowie. Święta Wielkanocne zbliżały się wielkimi krokami i musiał znaleźć Potterowi letnią rezydencję przed końcem roku szkolnego.
Otrzymał już potwierdzenie od Contessy Zabini, że Potter jest zaproszonym gościem na dwa tygodnie tego lata. Jeśli Lucjusz zgodziłby się gościć dziecko przez co najmniej dwa tygodnie, Severusowi pozostałaby tylko dwutygodniowa luka do wypełnienia.
Byłoby idealnie, gdyby Potter mógł mieszkać w jednym miejscu przez całe lato, ale Albus ukrócił tę możliwość, zanim doszła do skutku.
Przyszedł do dyrektora wkrótce po rozpoczęciu roku szkolnego i ponownie próbował mu zaimponować szkodami, jakie wyrządzili krewni Potterowi.
Pomyślał, że być może Potter, będąc tym, kim był, może otrzymać więcej opieki w tym względzie niż inni ślizgoni, których przyszło mu wychowywać w przeszłości.
Oczywiście mylił się.
'Jestem pewien, że to, co powiedziało ci dziecko, jest niczym więcej, jak tylko dramatycznymi opowieściami wyobraźni, mój chłopcze. Rodziny powinny rozwiązywać swoje problemy między sobą.'
;Harry musi pozostać ze swoimi krewnymi, Severusie. Ochrona krwi jest jedyną rzeczą, która powstrzyma Czarnego Pana przed odnalezieniem go, gdy ten już powstanie - obaj wiemy, że tak się stanie.'
Musiał szybko zamknąć oczy, aby Albus nie zobaczył wściekłości na stwierdzenie, że znęcające się rodziny powinny po prostu "załatwić to między sobą".
Severus pogmerał trochę, by spróbować zrozumieć, jak to się stało, że te całe bariery krwi jeszcze nie upadły. Musiał robić to bardzo ostrożnie, by nie zaalarmować Albusa o statusie dziecka jako bezdomnego. Bez wątpienia dyrektor odesłałby go z powrotem do Petunii i jej wielorybiej rodziny, a wtedy Severus byłby zmuszony ich zabić.
Potem utknąłby w Azkabanie.
Potem musiałby zamordować Syriusza Blacka, własnoręcznie, bez użycia magii.
...co właściwie nie byłoby takie straszne, biorąc pod uwagę korzyści płynące z uwięzienia.
Ale nie, w tej chwili dziecko potrzebowało jego ochrony.
Może innym razem.
Albus nieświadomie zdradził mu klucz do tego, dlaczego bariery jeszcze nie upadły - Potter może nie uważać domu w Surrey za swój dom, ale tak długo, jak nie będzie uważał za dom żadnego innego miejsca, bariery pozostaną.
A Severus był na tyle ślizgonem, by dostrzec w tym lukę.
Gdyby udało mu się znaleźć trzy lub cztery miejsca, w których Potter mógłby zamieszkać latem, najlepiej takie, które nie zaalarmowałyby Albusa o jego lokalizacji, jego pobyt byłby na tyle krótki, że nie do końca poczułby się jak w domu.
To było okrutne, robić z dziecka stałego gościa podczas wakacji, ale nieskończenie lepsze niż wysyłanie go z powrotem, by spał sam na ulicy.
Co doprowadziło go z powrotem do jego obecnej sytuacji.
Spędzi pierwsze dwa tygodnie z Zabinimi we Włoszech, a potem, miejmy nadzieję, dwa tygodnie z Malfoyami, ale komu mógł zaufać, zarówno on, jak i dziecko, na pozostałe dwa tygodnie przerwy?
Kiedy zastanawiał się nad przyjaciółmi Pottera, musiał skreślić Theodore'a Notta. Jego ojciec przyjaźnił się z Riddlem w szkole, Chłopiec-Który-Przeżył nigdy nie będzie tam mile widzianym gościem.
Ronald Weasley i Neville Longbottom mieli członków rodziny mocno osadzonych w zaufanym Zakonie Albusa. Nie zawahaliby się donieść mu, że Potter nie przebywa w domu swoich krewnych.
Hermiona Granger była mugolakiem. Chociaż nie było to definitywne "nie", z pewnością nie byłoby idealnym rozwiązaniem pozostawienie dziecka bez obrony w mugolskim domu.
Susan Bones i jej ciotka Amelia Bones były dla Severusa kolejną szansą. Amelia była częścią Zakonu Feniksa w czasie wojny, chociaż nie okazała prawdziwej lojalności Albusowi, a jedynie sprawie.
Pomocne było to, że kierowała również DPPC i potajemnie pomagała Severusowi w wielu przypadkach nadużyć w przeszłości.
Musiałby zaryzykować połączenie się z Amelią przez kominek i ostrożnie zapytać, czy byłaby skłonna pozwolić przyjacielowi jej siostrzenicy zostać na kilka tygodni.
A potem oczywiście musiałby przekonać Pottera, żeby się na to zgodził.
Co, jak przypuszczał, będzie głównym problemem.
Ten bachor zawsze taki był.
Kiedy usłyszał alarm dzwoniący z jego różdżki, subtelny alarm śledzący stworzony przez niego samego, jęknął głośno.
Najwyraźniej dzisiaj będzie miał do czynienia z innym ciągłym problemem - Quirrellem.
Umieścił czar na wejściu do korytarza na trzecim piętrze i dostosował go tak, by rozpoznawał specyficzną magiczną sygnaturę Kwiryniusza. W ten sposób alarm, który tylko on mógł usłyszeć, ostrzegłby go, gdyby mężczyzna wszedł na ten obszar.
Pomyślał, że było to zarówno subtelne, jak i genialne. Prosty sposób na zapewnienie, że będzie mógł szybko przybyć za każdym razem, gdy Kwiryniusz wejdzie na piętro i będzie stanowił zagrożenie dla kamienia.
Którym najwyraźniej właśnie był.
Severus szybko rzucił na siebie niemal doskonały urok iluzji i szybko ruszył na trzecie piętro.
Zwolnił kroku, poruszając się ostrożnie i cicho, gdy zbliżał się do korytarza. Widział Kwiryniusza w wejściu, ale mężczyzna po prostu tam stał, kręcąc różdżką.
Czy próbował rzucić jakieś ciche zaklęcie, by przejąć kamień? A może na coś czekał?
Severus zdecydował, że również poczeka i spróbuje rozszyfrować jego motywy.
Obaj mężczyźni stali w milczeniu, czekając i obserwując. Severus był już prawie gotów opuścić swoje zaklęcie i stanąć twarzą w twarz z Kwiryniuszem, gdy usłyszał jednego z uczniów.
- ...przecież nikt inny ich nie używa!
Mógłby walnąć głową w ścianę z powodu frustracji, którą w sobie czuł. O ile się nie mylił, co rzadko mu się zdarzało, to był Ronald Weasley. A tam, gdzie był Weasley, był...
I owszem, był też Potter.
Severus przesunął się lekko, by lepiej słyszeć.
- No, no, no... co tu się dzieje?
Gdyby Severus nie widział poruszających się ust mężczyzny, nigdy by nie uwierzył, że słowa pochodzą z ust Quirella.
Wiedział, że jąkanie było udawane.
Wyciągnął różdżkę i dyskretnie wycelował ją w mężczyznę. Gdyby niekompetentny głupiec próbował czegokolwiek, był przygotowany do obrony uczniów.
Kwiryniusz zmierzył wzrokiem Pottera, co uruchomiło alarmy w głowie Severusa.
- Teraz... Jaki rodzaj pracy domowej powoduje, że czterech uczniów jest pokrytych krwią i zadrapaniami?
Chryste Wszechmogący.
Severus zobaczył, że Potter, który był teraz śmiertelnie blady, rzeczywiście był pokryty drobnymi zadrapaniami i plamami krwi. Podobnie jak Susan Bones, która stała obok niego. Najprawdopodobniej także Weasley i Draco, ale ponieważ Severus widział tylko ich charakterystyczne włosy zza profesora obrony, było to głównie zgadywanie.
- M-my tylko... - przerażone zająknięcie Pottera urwało się, gdy rozpaczliwie rozejrzał się po korytarzu. Prawdopodobnie szukał łatwej drogi ucieczki.
- Pojedynek. - Bones przerwała gładko. - Chcieliśmy poćwiczyć pojedynkowanie się.
Severus był dość pewny, że kłamała prosto z mostu, ale robiła to dość pewnie. Imponujące jak na jedenastoletnią dziewczynkę.
- Pojedynki? - Roześmiał się cicho Quirrell. - Nie przypominam sobie, żebym zadawał pracę domową polegającą na pojedynkowaniu się w zamkniętym korytarzu.
- Nie wydaje mi się zamknięty. - Wycedził Draco.
- Cicho, chłopcze. Rozmawiam z Potterem. - Warknął Kwiryniusz.
Kim jest ten człowiek i co zrobił z nieśmiałym jąkałą, z którym zwykle rozmawiał Severus?
- Nie nazywaj go chłopcem, nazywa się Draco Malfoy. - Potter warknął.
Najwyraźniej najmniejszy z członków Slytherinu znalazł w sobie ogień na dostrzeżoną zniewagę wobec jego przyjaciela.
Interesujące.
- Chyba nie myszkowałeś przypadkiem za tamtymi drzwiami? - Zapytał Kwiryniusz, ignorując oczywistą złość dziecka.
Niech to wszystko szlag.
Co innego mieliby tu robić?
- Nie, proszę pana. - Odpowiedział Weasley. - Drzwi są zamknięte, prawda?
Severus mógł jęknąć na brak subtelności chłopca. Musiał być niedorzecznie ambitny, skoro wylądował w Slytherinie. Potter odwrócił się w stronę rudej głowy i rzucił mu mroczne spojrzenie, które w oczywisty sposób mówiło "zamknij się".
- Powiedz mi, Potter. - Co odkryłeś w komnacie za tymi drzwiami?
Jeśli Potter i jego przyjaciele nie próbowali jeszcze ominąć gigantycznego psa Hagrida, w co Severus w pełni wierzył, to ta rozmowa wystarczyłaby, by ich do tego zachęcić.
Wycofał się częściowo po schodach, zdjął czar iluzji i postanowił włączyć się do rozmowy.
- Co tu się dzieje? - Zapytał chłodno. - Zdaje się, że dyrektor zażądał, by nikt nie wchodził na to piętro, hmm?
Potter spojrzał na niego z lekką ulgą, co sprawiło, że Severus poczuł się tak, jakby być może jego wysiłki, by zdobyć zaufanie dziecka, nie poszły na marne.
- S-S-Severus. - Kwiryniusz zająkał się. - Znalazłem t-t-tych uczniów kręcących się po ko-korytarzu i...
Severus przerwał mu, już zmęczony powrotem jego udawanego jąkania.
- Rozumiem. - Spojrzał na każdego z czwórki i zobaczył, że rzeczywiście wszyscy byli pokryci drobnymi ranami i otarciami.
- Za mną. - Poinstruował ich.
- Cze-cze-czekajcie. - Zawołał mężczyzna, gdy Severus zaczął opuszczać teren z uczniami. - P-P-Potter szlaban ju-ju-jutro za b-bycie tutaj.
Severus obrócił się i wycelował różdżkę w pierś idioty noszącego turban.
- Potter nie jest chyba jedynym uczniem, który jest poza łóżkiem, prawda? - Wysyczał, poza zasięgiem słuchu uczniów. - Potter, Weasley, Malfoy i Bones zostaną ukarani przeze mnie. Sugeruję, żebyś znalazł sposób na wytłumaczenie swojego własnego zainteresowania tą okolicą wraz z wymierzeniem kary Chłopcu-Który-Przeżył, zanim Albus niewątpliwie wezwie cię na pogawędkę.
Rzucił Kwiryniuszowi ostatnie pogardliwe spojrzenie, po czym poprowadził dzieci w dół schodów, z dala od niepokojącej sytuacji.
Gdy zaprowadził rannych pierwszoroczniaków do swojej klasy, próbowali wyjaśnić sytuację - o czym w tej chwili nie miał ochoty słuchać.
- Proszę pana, my...
- Cisza, Draco.
- Ale profesorze...
- Bones, nie odzywaj się do mnie w tej chwili.
- Gnojek...
- Jutro szlaban, Potter.
Dzieci w końcu zamilkły i wymieniły nerwowe spojrzenia, podążając za Mistrzem Eliksirów do lochów.
Otworzył drzwi swojej klasy i gestem wskazał ławki najbliżej siebie.
- Siadać.
Trzech uczniów podeszło do rzędu ławek z nisko pochylonymi głowami. Potter, oczywiście, ostrożnie ominął Severusa i wzdrygnął się, gdy drzwi zamknęły się z trzaskiem.
Najwyraźniej ufał Severusowi, że ochroni go przed Kwiryniuszem, ale nie powstrzyma się od zranienia go za karę.
Budowanie zaufania z ofiarą traumy rzadko kiedy bywa doświadczeniem liniowym, powtórzył sobie Severus.
Zostawił dzieci tam, gdzie były, by zebrać kilka fiolek eliksirów leczniczych ze swojego prywatnego magazynu.
Kiedy ponownie wszedł do klasy, zobaczył, że pozostali uczniowie wielokrotnie spoglądają na Pottera. Zaniepokojeni jego przygnębiającym stanem czy szukający wskazówek dotyczących nadchodzącej rozmowy?
Severus postawił buteleczki z leczniczym roztworem na biurku.
- Jeśli moglibyście podwinąć rękawy, mogę wyleczyć rany, które otrzymaliście podczas "pojedynku".
Potter spojrzał na niego ostro, po czym zmarszczył nos i...
Cholera jasna.
Bezróżdżkowo i bezgłośnie uleczył siebie i innych uczniów z ran.
Severus przewrócił oczami na zaskoczone westchnienia dzieci. Potter był taki dramatyczny.
- Wygląda na to, że stałem się bezużyteczny na rzecz kaprysów Pottera. Malfoy i Potter, po dwa punkty od Slytherinu za przebywanie poza dormitorium w godzinach nocnych. jesteście zwolnieni. Panno Bones, to samo dotyczy pani.
Przyjrzał się uważnie Weasleyowi, rudowłosy była wyraźnie słabym ogniwem w grupie i najbardziej prawdopodobne, że dostarczy mu odpowiedzi.
- Weasley, usiądź.
Ronald rzucił spanikowane spojrzenie w stronę Pottera.
Ten odwzajemnił mu się chłodnym spojrzeniem.
- Jeśli nie chcecie dostać szlabanu oprócz utraty punktów, radzę wam wyjść, natychmiast. - Warknął na wciąż siedzących uczniów.
Draco i Bones natychmiast poderwali się na nogi i ruszyli do drzwi. Potter przeszedł obok Weasleya, szorstko chwycił go za ramię i szepnął mu coś cicho do ucha.
Severus był zbyt daleko, by usłyszeć, co powiedział, ale przełknięcie i szybko blednąca twarz Weasleya były nie do przeoczenia.
Najwyraźniej Potter wzbudzał w swoich współdomownikach zarówno przyjaźń, jak i strach w równych ilościach.
Sprytny chłopak.
Gdy uczniowie opuścili salę, Severus usiadł przy biurku i skupił swoje przenikliwe spojrzenie na Ronaldzie.
- Wyjaśnij, natychmiast, wydarzenia dzisiejszego dnia, zanim przybyłem na trzecie piętro. - Rozkazał surowo.
Weasley utkwił wzrok w biurku i zaczął wymyślać absolutnie fikcyjną historię.
- Uh, pojedynkowaliśmy się, racja? Harry jest naprawdę silny. Więc pomyśleliśmy "chodźmy gdzieś, gdzie nie ma innych uczniów", a potem przypomnieliśmy sobie, że trzecie piętro jest już nieczynne, bo tak powiedział profesor Dumbledore, więc poszliśmy tam. I chyba trochę nas poniosło, a potem pojawił się profesor Quirrell i, kurczę, to dziwny facet. I... i wtedy pojawił się pan.
Ronald spojrzał na niego, próbując ocenić, czy profesor zaakceptował jego historię.
Severus utrzymał niewzruszone spojrzenie.
- Który konkretnie uczeń wpadł na mądry pomysł, by wykorzystać zakazany korytarz do ćwiczenia pojedynków?
Twarz Weasleya rozluźniła się, najwyraźniej uznał, że jego historia została zaakceptowana.
- Nie jestem pewien, może ja?
Severus uniósł na niego brew.
- Może ty? Uderzyłeś się w głowę podczas pojedynków i zapomniałeś o rozmowie, którą rzekomo odbyłeś dziś rano?
Uszy Weasleya zrobiły się czerwone,
- Zdecydowanie ja, proszę pana.
- Rozumiem.
Złożył ręce i przyglądał się chłopakowi w milczeniu na tyle długo, by Weasley zaczął się wiercić.
- Mogę już iść?
- Wkrótce. - Severus zapewnił go. - Który uczeń był w stanie rzucić klątwę tnącą na pana Pottera? Słyszałem, że jest raczej przerażający i szybki w swoich pojedynkach.
Weasley zakręcił rękami na kolanach, zanim ponownie się położył.
- To też byłem ja. Nie chciałem, myślę, że po prostu miałem szczęście.
- W rzeczy samej. - Severus przeciągnął. - Jakiej klątwy użyłeś?
Chłopak wpatrywał się w niego z otwartymi ustami.
- Cóż, to było... - Urwał i gorączkowo rozejrzał się po pokoju, jakby szukając odpowiedzi. - To wszystko stało się dość szybko, nie pamiętam jakiego zaklęcia użyłem.
Severus ścisnął grzbiet nosa i westchnął. Potter najwyraźniej wybrał sobie lojalnego przyjaciela w Weasleyu.
Tragiczny kłamca, subtelny jak słoń, ale lojalny.
Albo przerażony.
W każdym razie jakąś mieszankę tych dwóch.
- Ronaldzie, postawię sprawę jasno. Jesteś okropnym kłamcą i modlę się do Merlina, żeby dyrektor nie przesłuchiwał cię w związku z dzisiejszymi wydarzeniami.
Weasley przez chwilę obgryzał paznokcie, co było jego obrzydliwym nawykiem, po czym wykrztusił.
- A może zamiast tego może Pan porozmawiać z Harrym? Ponieważ to on dowodzi gangiem, a ja nie mogę nic powiedzieć. To mój najlepszy kumpel.
Severus potrafił docenić sytuację, w jakiej znajdował się Weasley, ale miał w głowie tylko jedną myśl, gdy odprawiał chłopca:
Nigdy nie pozwól, by Albus Dumbledore dowiedział się, że Potter stworzył pierdolony gang.
Dziecko, choć zabawne, stawało się coraz trudniejsze do utrzymania przy życiu.
***
Oczywiście w niedzielę rano Severus został wezwany przez Albusa.
Nie zdziwiło go to, wiedział, że nadejdzie.
- Severusie, wejdź drogi chłopcze! - Zawołał Albus, gdy Severus grzecznie zapukał do jego drzwi. - Chodź, usiądź!
Severus usiadł na jednym z oferowanych krzeseł i starał się ułożyć ciało tak, by wyglądać jak najbardziej swobodnie.
- Albusie... - Skinął głową. - W czym mogę pomóc?
Albus spojrzał na niego wesoło znad okularów.
- Słyszałem, że wczoraj miała miejsce sytuacja dotycząca pana Pottera na korytarzu na trzecim piętrze.
Severus parsknął śmiechem na jego upór, by brzmieć na wszystkowiedzącego. Prawdopodobnie usłyszał to od portretu, ducha, a może samego Kwiryniusza.
- Miała. - Severus powiedział chłodno. - Spotkałem Kwiryniusza, Pottera i kilku przyjaciół Pottera na trzecim piętrze w czymś, co wyglądało na konfrontację.
Albus nucił radośnie, jakby to była wspaniała wiadomość.
- Zastanawiałem się, czy Harry zainteresuje się tajemnicą, czy nie. - Roześmiał się: - Wiesz, że jego ojciec byłby tam pierwszego dnia.
Severus zdusił w sobie pogardliwą uwagę na temat braku zdolności Jamesa Pottera do przestrzegania zasad i postanowił skupić się na zadowoleniu Albusa, że Potter węszy wokół kamienia.
- Brzmisz na zadowolonego, że jedenastoletnie dziecko jest zainteresowane stawieniem czoła przeszkodom, które stworzyliśmy. - Severus powiedział ostrożnie. - Myślałem, że miały one zapobiec kradzieży, a nie być postrzegane jako wyzwanie dla młodego chłopca.
Albus usiadł na krześle i uśmiechnął się pogodnie.
- Ach, ale ciekawość może być tak przytłaczająca u dzieci, nieprawdaż?
- Liczysz na konfrontację między Potterem a Kwiryniuszem w sprawie kamienia? - Zapytał Severus, mając nadzieję na ripostę, ale w głębi duszy wiedział, jaka jest prawda.
- Hmm. - Albus zanucił w zamyśleniu. - Nie wiemy jeszcze, że Kwiryniuszowi chodzi o kamień.
Severus prychnął na stwierdzenie Albusa. Oczywiście, że chodziło o kamień.
Nie umknęło mu również, że Albus nie odpowiedział na jego pytanie.
Co, tak naprawdę, było potwierdzeniem, którego potrzebował.
Leżąc tego wieczoru w swoim salonie, zastanawiał się, kiedy stracił zaufanie do Albusa.
Z pewnością mężczyzna nie był jego przyjacielem, kiedy był uczniem. Zignorował zamach na jego życie, uznając to za "nieszkodliwy żart".
Kiedy Severus opowiedział się po jednej ze stron w wojnie, Albus przyjął rolę pseudo-ojca, będąc jednocześnie wymagającym mistrzem.
Głupio myślał, że on i Albus zbliżyli się do siebie przez ostatnie dziesięć lat.
Jednak... nie mógł nazwać człowieka swoim przyjacielem lub sojusznikiem, który zaplanował wyzwania, które naraziły syna Lily Potter na niebezpieczeństwo.
Nie mógł też wybaczyć Albusowi jego groźby, gdy na początku podzielił się swoimi wspomnieniami o Potterze.
"...jeśli dojdzie do tego, że będziesz musiał go powstrzymać, dopilnuję, by zrobiono to w taki sposób, byś był rozdzielony i bezpieczny".
Wiedział teraz, że może wskazać swoje rozczarowanie Albusem w tym samym punkcie, w którym mógł wskazać Voldemorta - każdy człowiek gotowy zabić dziecko nie był człowiekiem, za którym chciałby podążać.
***
- Proszę pana?
Severus podniósł wzrok znad swoich ocenianych papierów, napotykając zaciekawione zielone oczy siedzącego przy biurku naprzeciwko jego chłopca
Potter miał szlaban przez ostatnią godzinę, pisząc zdania na temat odpowiedniego języka i przez cały ten czas zaciskał wargi. Severus wiedział, że ma coś do powiedzenia, ale ponieważ dziecko milczało do tej pory, nie sądził, że zostanie wtajemniczony w jego myśli.
- Tak?
Potter przygryzł dolną wargę, po czym gwałtownie oczyścił twarz z jakiejkolwiek emocji poza lekkim znudzeniem.
Dziecko było naturalnym oklumentą.
- Proszę pana, myślałem, czy nie mógłbym zadać panu pytania. A jeżeli dasz mi prawdziwą, szczerą odpowiedź, to pozwolę ci też jedno zadać, tak jak to czasami robimy?
Severus chętnie skorzysta z okazji, by dowiedzieć się więcej o Potterze.
- Zgadzam się. Jeśli jednak uznam twoje pytanie za nieodpowiednie lub takie, na które nie będę w stanie odpowiedzieć, nie okłamując cię, odmówię odpowiedzi i nie stanie się żadna krzywda. Akceptowalne?
- Tak jest, proszę pana.
Severus patrzył i czekał cierpliwie, gdy wzrok dziecka wędrował po pokoju. Wiedział, że Potter często miał trudności z wyrażaniem swoich myśli i był gotów dać mu czas w tej bezprecedensowej ofercie. Najwyraźniej pytanie było dla niego ważne.
- Co, na przykład, jeśli nie lubisz czekolady albo wanilii? -Burknął Potter.
Severus uniósł na niego brwi, ale zachował beznamiętny wyraz twarzy.
- To jest twoje pytanie? Chcesz poznać moje preferencje co do smaku lodów?
Potter zarumienił się i skrzywił w dół, na biurko.
- N-nie, ja tylko ch-chciałem... no, u-udawaj, że masz do wyboru dwa smaki, okej? - Spojrzał na Severusa przez grzywkę czarnych włosów. - I tak naprawdę nie podoba ci się żaden wybór, bo oba są do bani, ale wszyscy mówią, że musisz wziąć jeden albo drugi- co byś zrobił, proszę pana?
Severus przyglądał mu się przez kilka chwil, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Rzadko w moim życiu byłem w sytuacji, w której były tylko dwa wyjścia. - Powiedział. Uniósł dłoń, gdy Potter wyglądał na gotowego do przerwania. - Nie, posłuchaj. Wiele razy wierzyłem, że są tylko dwa wyjścia, ale się myliłem. Zawsze istnieje trzecia ścieżka, którą można obrać, tylko może być trudno ją zdobyć i utrzymać. Rozumiesz?
Mógł powiedzieć, że jego odpowiedź, niezależnie od tego, jakie było prawdziwe pytanie, wywołała zamyślone spojrzenie Pottera.
- Tak, proszę pana, dziękuję.
Severus przyjął jego podziękowania małym skinieniem głowy.
Potter spiął się, napinając mięśnie w ramionach i kończynach, i skrzywił się.
- To dawaj.
Severus zastanawiał się nad zapytaniem go o prawdziwe wydarzenia dotyczące trzeciego piętra, ale był już pewien, że głupi chłopak próbował ominąć bestię Hagrida, więc postanowił nie marnować tej okazji, szukając potwierdzenia odpowiedzi, którą i tak uważał za znaną.
- Co było najtrudniejsze w życiu na własną rękę?
Wyraz twarzy Pottera rozluźnił się, podobnie jak jego napięta postawa.
- To proste. - Prychnął. - Bycie samemu przez cały czas. Niezbyt fajne, nie? Nie masz nikogo, komu mógłbyś zaufać, musisz pracować sam, żeby znaleźć coś do jedzenia czy picia. Ale lepsze to niż Surrey, co?
Godne politowania.
Severus przyjrzał się swoim paznokciom, udając obojętność wobec Pottera.
- Czy Surrey było dużo gorsze od ulic Londynu?
Kiedy Potter nie odpowiedział po prawie minucie, Severus myślał, że dziecko w ogóle odmówi. Ukradkiem spojrzał na niego kątem oka i zobaczył, że jest głęboko zamyślony ze zmarszczonymi brwiami.
- Trochę inaczej, co? Tam nie wiedziałem, że będę musiał walczyć każdego dnia. Ogarniałem zasady, ale i tak zawsze pakowałem się w kłopoty, co? Myślałem, że w końcu mnie polubią, ale nienawidzili mnie aż do dnia, w którym kazali mi odejść. - Potter uniósł jedno ramię w szokującym pokazie obojętności. - Nie jadłem zbyt wiele i byłem często bity, więc przypuszczam, że część z tego była taka sama.
Severus wrócił myślami do obrażeń, które dziecko odniosło z rąk swoich krewnych, złamań, ran i oparzeń.
- Dlaczego nie mogłeś jeść? - Zapytał, ograniczając swoją ciekawość.
- "Dziwaki nie dostają jedzenia". - Zacytował Potter. - Musiałem jeść z cholernych śmietników, co?
Severus zastanawiał się, czy byłby w stanie zamordować Petunię Dursley, nie narażając przy tym barier i nie alarmując Albusa.
- Rozumiem. - To wszystko, co powiedział na głos.
Potter wydawał się być dziś w nastroju do zwierzeń. Być może ciężar całej jego przeszłości był po prostu zbyt duży, by dalej mógł dźwigać go sam, albo, co bardziej prawdopodobne, nie kontrolował się tak mocno jak zwykle.
- Po prostu mnie nienawidzili, nieważne jak dobry byłem, czy jak cichy. - Powiedział. - Ale to nie miało znaczenia, co? Bo wiedziałem, że jestem wyjątkowy. Wiedziałem, że mogę robić rzeczy, których nikt inny nie może. - Spojrzał na Severusa, a jego zielone oczy płonęły. - Czasami chciałbym móc wrócić, wiesz? Sprawić, by żałowali wszystkiego, co mi zrobili.
Severus z pewnością mógł zrozumieć ten impuls i potrzebę zemsty.
Sam nie uronił ani jednej łzy, gdy jego ojciec w końcu zapił się na śmierć.
- Gdyby nie oni, Voldemort i Dumbledore, miałbym inne życie, co? Może mógłbym zostać z kimś, komu by zależało, ale nieee... - Potter uśmiechnął się szyderczo. - Podrzucił mnie jak pierdolonego śmiecia.
- Język. - Mruknął cicho Severus.
Potter roześmiał się i obdarzył go jasnym uśmiechem, zaskakująco kontrastującym z szyderstwem, które nosił jeszcze chwilę temu.
- Możesz tego nie wiedzieć, ale nigdy nie użyłem tego słowa, dopóki cię nie poznałem. Masz na mnie zły wpływ.
Severus zacisnął grzbiet nosa. Miał nadzieję, że wulgarny język był najgorszym z jego nawyków, które Potter podchwyci.
- Nie uważam tego za pocieszające, Potter, ponieważ podjąłem wiele złych decyzji i nie wierzę, że jestem człowiekiem, którego powinieneś naśladować.
Potter pochylił się blisko niego, nagle poważny i opanowany wbrew ciągłego wiercenia się.
- Zmieniłbyś to, gdybyś mógł, proszę pana? Gdybyś nie musiał być ciemny lub jasny, gdyby te wybory nie miały już znaczenia, znalazłbyś ten trzeci? - Zapytał łagodnie, jego oczy były bystre.
'A jeśli czekolada i wanilia są do bani?'
Severus rzucił mu tak poważne spojrzenie, jak tylko mógł, biorąc pod uwagę, że rozmawiał z dzieckiem.
Powoli powiedział.
- Gdyby kiedykolwiek był dla mnie inny wybór, powiedzmy trzeci smak poza czekoladą i wanilią, wierzę, że stałby się moim ulubionym.
Potter uśmiechnął się, najwyraźniej zadowolony, że Severus w końcu zrozumiał jego porównanie.
- W rzeczy samej. - Mruknął dzieciak. Tak dokładnie naśladował zdanie Severusa, że ten roześmiał się zaskoczony.
Nawet jeśli Potter był koszmarem do utrzymania przy życiu, dla takich chwil z pewnością było warto.
***
- Severus! - Amelia Bones zawołała z zaskoczenia. - Jak się masz? Co mogę dla ciebie zrobić?
Severus, którego kolana bolały od klęczenia na podłodze swojego gabinetu, skinął jej głową i poprosił o możliwość rozmowy na osobności.
- Oczywiście. - Powiedziała swobodnie. - Hasło to contraseña.
Severus rzucił jej rozbawione spojrzenie po przejściu przez kominek i otrzepaniu sadzy ze swoich szat.
- Twoje hasło to contraseña? - Zapytał sarkastycznie. - Bardzo oryginalne, Madame Bones.
Amelia usiadła za biurkiem i obdarzyła go bezczelnym uśmiechem, podobnym do tego, który widział wcześniej u jej siostrzenicy.
- Cóż, brytyjscy czarodzieje raczej nie interesują się hiszpańskim, prawda Severusie? Poza tym przypomina mi to, żebym skończyła uczyć się tego cholernego języka.
Severus zachichotał i usiadł naprzeciwko niej na jej gest.
- Przypuszczam, że to wystarczająca prawda. - Przyznał.
Amelia przywołała serwis do herbaty i nalała im po szklance.
- Jestem pewna, że nie oderwałeś się od swoich uczniów i zajęć, by rozmawiać ze mną o językach obcych. Co mogę dla ciebie zrobić?
To jedna z wielu rzeczy, które podziwiał w Amelii Bones - jej brak zainteresowania pogawędkami.
- Przyszedłem do ciebie z bardzo prywatną prośbą. Chcę cię prosić o przysługę i wolałbym- niezależnie od twojej odpowiedzi -aby ta rozmowa nigdy nie opuściła tego biura.
Amelia spojrzała na niego spod okularów.
- Czy popełniłeś przestępstwo? - Zapytała bez ogródek.
- Nie.
- Czy jeden z twoich uczniów popełnił poważne przestępstwo?
Usta Severusa zadrgały na ten kwalifikator.
- Nie. - Zapewnił ją.
- Czy narażę swoją pracę lub rodzinę, wysłuchując twojej prośby?
- Nie.
Amelia rozsiadła się wygodnie, wzięła mały łyk herbaty i w końcu przechyliła podbródek w jego stronę.
- W takim razie posłuchajmy.
- Mam w Domu ucznia, który potrzebuje schronienia tego lata. - Powiedział powoli. - Dziecko nie może wrócić do swoich krewnych, ale jego ulokowanie musiałoby być tajemnicą do stopnia Przysięgi Wieczystej. - Skrzywił się, bo wiedział, że będzie musiał w pełni poinformować ją o ryzyku. - Są tacy, którzy byliby niezwykle zainteresowani jego miejscem pobytu. Jednak to właśnie przed nimi dziecko będzie musiało być chronione.
Amelia uniosła brwi z zainteresowaniem, po czym zmarszczyła je w zamyśleniu.
- Czy jesteś tu, by poprosić mnie o pomoc w znalezieniu miejsca dla twojego ucznia?
Severus przytrzymał jej spojrzenie i potrząsnął głową.
- Nie, jestem tu, by zapytać, czy byłabyś skłonna zająć się dzieckiem przez ostatnie dwa tygodnie wakacji.
Nie otrzymał jeszcze potwierdzenia od Lucjusza. Wspomniał jednak Draco, że czeka na odpowiedź ojca w sprawie prośby o krótki pobyt Pottera u nich w czasie wakacji. Był całkowicie przekonany, że akceptacja wkrótce do niego dotrze.
- I nie widzisz żadnych przeszkód ze strony przeciwnych stron, by pan Potter został z Susan i ze mną przez lato? - Amelia spytała chytrze.
Severus spojrzał na nią z zaskoczeniem. Nie powiedział, że uczeń, o którym mowa, to Harry Potter.
Zawsze była dość bystra i szybka... jak na uczennicę Hufflepuffu.
- Przepraszam, miałem nadzieję, że jeśli odmówisz, nie będę musiał ujawniać tożsamości ucznia. Wygląda na to, że mnie przejrzałaś.
Amelia uśmiechnęła się do niego.
- Susan ciągle wysyła listy o swoim najlepszym przyjacielu, Harrym Potterze. Wspomniała również, jak bardzo martwi się o to, jakie życie prowadzi poza szkołą. - Poprawiła okulary i zmrużyła oczy. - Więc, Severusie, tak między nami, jakie życie ma bohater brytyjskich czarodziejów poza Hogwartem?
Severus zawahał się. Musiał postępować ostrożnie, by chronić niepewne zaufanie Pottera. Jednak Amelia Bones byłaby niezaprzeczalnie potężnym sprzymierzeńcem, którego można by łatwo przekonać poprzez litość dla osieroconego dziecka.
- Przysiągłem tajemnicę Potterowi... Harry'emu. Jednakże. - Wyciągnął pergamin z kieszeni szaty i zaoferował go jej. - Gdyby to wypadło mi z kieszeni, a ty byś to przeczytała, nie popełniłbym żadnego czynu, które dziecko mogłoby uznać za zdradę.
Amelia przyjęła zwój, kopię obszernego skanu medycznego Pottera, i spojrzała na zegarek.
- Za dziesięć minut mam spotkanie w departamencie, czy mogę się tym zająć i przesłać ci moją odpowiedź?
- To byłoby więcej niż akceptowalne. - Severus zapewnił ją. - Jeśli byłabyś w stanie zrobić to szybko, byłoby lepiej, ponieważ zbliżamy się do końca semestru.
Amelia skinęła głową ze zrozumieniem, a on pożegnał ją na dobranoc.
Przynęta została zastawiona, prośba została złożona, teraz mógł tylko czekać.
***
Następnego ranka Severus otrzymał zwój dostarczony specjalnie do jego prywatnej kwatery.
Severusie,
Przyjmuję. Proszę o przesłanie mi daty i miejsca, w którym mogę odebrać wspomniany w naszej rozmowie Eliksir.
Z poważaniem,
Madam Bones.
Tak, Amelia bardzo szybko się zorientowała. Nawet jak na Hufflepuff.