
Przerwa Yule
Severus nigdy nie był fanem Yule lub, jak to było teraz częściej określane, Bożego Narodzenia.
Jako małe dziecko, święta te przechodziły w większości niezauważone w jego domu. Kiedy wstąpił do Hogwartu, zawsze wolał pozostać w zamku na święta.
Samotność była lepsza niż użeranie się z ojcem.
Teraz zazwyczaj zgłaszał się na ochotnika do pozostania w zamku na święta, aby nadzorować uczniów, którzy zdecydowali się nie wracać do swoich domów.
...Lub, jak przypuszczał, uczniów, którzy nie mieli domu, do którego mogliby wrócić.
Naprawdę musiał zacząć szukać odpowiedniego miejsca dla Pottera na lato.
Pozwolił sobie na mały chichot w zaciszu swojego gabinetu, gdy przypomniał sobie ostatnią rozmowę z dzieckiem.
Potter naprawdę był zadziwiający. Jego osobowość była tak daleka od osobowości ojca, jak to tylko możliwe.
Zastanawiał się, jak James Potter postrzegałby swojego syna, idealnego Ślizgona.
Przypuszczał, że gdyby starszy Potter był w pobliżu, by oceniać swojego syna, Harry prawdopodobnie byłby znacznie innym dzieckiem.
Znacznie mniej interesującym.
Oczyścił swój umysł z błądzących myśli o Potterze i wrócił do niesmacznego zadania przed nim. Pakowania prezentów dla dzieci.
To była jego mała tradycja. Zazwyczaj ślizgoni, którzy zostawali w zamku na święta, mieli konkretne powody, by unikać swoich domów. W swoim pierwszym roku nauczania postanowił więc, że ci uczniowie otrzymają od niego mały prezent, który otworzą w bożonarodzeniowy poranek.
Westchnął z powodu własnego sentymentalizmu, podpisując prezent Pottera z delikatnym przypomnieniem, że miał wielu sojuszników i przyjaciół w zamku, którzy życzyli mu wesołych świąt.
'Nie mam rodziców, prawdziwych przyjaciół ani opiekuna. Kto by mi uwierzył, gdybym powiedział?'
Głupie dziecko.
Uszczypnął grzbiet nosa, przypominając sobie ostrzejsze fragmenty ich rozmowy. Potter miał okrutny, mściwy charakter - to było oczywiste. Znacznie mniej oczywiste, być może nawet dla samego dziecka, było to, co prawdopodobnie wywołało ten szczególny atak okrucieństwa.
"Rozmawiali o jutrzejszym spotkaniu z rodzicami, a Parkinson powiedziała, że nie mam żadnej rodziny i się wściekłem".
Przeczytał tę część zeznań Pottera wiele razy.
Byłby kłamcą, gdyby powiedział, że jego serce nie ścisnęło się, przynajmniej minimalnie, na myśl o Potterze siedzącym w pokoju wspólnym, otoczonym radosnymi rozmyślaniami jego kolegów o zbliżającym się czasie spędzonym z rodziną.
To było naprawdę smutne. Potter miał więcej mocy niż jakiekolwiek dziecko, czy dorosły, powinien mieć prawo i prawdopodobnie zamieniłby to wszystko na rodzinę.
Może.
Chłopiec bardzo lubił wykorzystywać tę moc do dręczenia współdomowników.
Nie żeby Severus go winił, Harry prawdopodobnie nie miałby ojca, który stworzyłby go, gdyby Severus miał tyle mocy, kiedy sam był uczniem.
Westchnął ponownie, dziecko było trudną zagadką do rozwiązania.
Jednakże, ponieważ była Wigilia i obecność Severusa była wymagana na corocznym przyjęciu dla pracowników, był to problem do rozwiązania na inny dzień.
Severus zostawił prezenty dla trzech pozostałych uczniów na biurku, wiedząc, że skrzaty przeniosą je na właściwe miejsca dziś wieczorem, i z rezygnacją udał się do pokoju nauczycielskiego.
***
Gdy tylko wszedł do pomieszczenia dla personelu, od razu zapragnął, by dopadła go choroba, by mógł być szczery, gdy będzie się usprawiedliwiał przed wyjściem.
Minerwa wyglądała na wkurzoną, podobnie jak Rubeus i Pomona.
Nienawidził świątecznych przyjęć dla pracowników. Personel wierzył, że tworzyły bliskość i bardziej znajome miejsce pracy, ale Severus uważał, że powodowały tylko, że musiał warzyć dodatkowe zapasy eliksiru pieprzowego dla zapasów Poppy.
Chwycił szklankę ognistej whisky ze stołu i próbował wymknąć się do kąta, gdzie mógłby cierpieć w ciszy przez jakąś godzinę, a potem zniknąć z powrotem do swoich pokoi.
- Severusie! Mój chłopcze!
Niestety, został przyłapany przez dyrektora, zanim zdążył zniknąć.
- Albusie. - Severus odwrócił się w jego stronę i uniósł lekko szklankę. - Jak się masz?
Albus obdarzył go promiennym uśmiechem, jakby nic nie cieszyło go bardziej niż widok Severusa na obowiązkowym przyjęciu dla personelu.
- Tak formalnie, Severusie! Chodź, napijemy się i opowiesz mi, jak ci idą zajęcia?
Severus westchnął wewnętrznie, podążając za Albusem do kilku wolnych krzeseł. Miał nadzieję, że uda mu się szybko wciągnąć innego profesora do rozmowy, żeby mógł uciec.
- Jak ci idą zajęcia? Jacyś potencjalni stażyści? - Albus zapytał, gdy tylko usiedli.
Przewrócił oczami na to bezsensowne pytanie, które tylko Albus upierał się zadawać mu co roku.
- Nie. - Mruknął. - Będę kontynuował mój stały zwyczaj nie spędzania z żadnym uczniem większej ilości czasu po ukończeniu szkoły.
- Pewnego dnia znajdziesz ucznia, z którym warto będzie spędzić czas. - Albus oświadczył z porozumiewawczym mrugnięciem.
- Och? - Severus zapytał drwiąco. - Dowiedziałeś się o tym od Sybilli, czy podjąłeś się wróżbiarstwa jako dodatkowego zajęcia?
Albus roześmiał się, jakby opowiedział wspaniały dowcip.
- Po prostu intuicja starego człowieka. - Mrugnął jeszcze raz.
Severus poczuł, jak jego własne oko zaczyna drgać z irytacji. "Intuicja" starca była ostatnio absurdalnie wypaczona.
Przed próbą znalezienia właściwej odpowiedzi uratował go pijacki okrzyk.
- Ach, Severusie! Tutaj jesteś!
Spojrzał z wdzięcznością, gdy Aurora chwyciła go za ramię.
- Chodź! - Zachichotała. - Musisz spróbować jednego z tych wypieków! Są po prostu niesamowite!
Severus pozwolił się odciągnąć na bezpieczną odległość, zanim wyszeptał.
- Dziękuję.
- W każdej chwili. - Wyszeptała, trzeźwa jak nigdy, zanim puściła jego ramię z konspiracyjnym mrugnięciem.
Aurora zawsze była świetną aktorką, kiedy była uczennicą - cieszył się, że nadal wykorzystywała te umiejętności, by pomagać swoim kolegom ze Slytherinu.
Pogodził się z koniecznością zrobienia szybkiego obchodu i wymiany uprzejmości z innymi członkami personelu.
Im szybciej go zobaczą, tym szybciej będzie mógł uciec.
W końcu, po ponad godzinie pogawędek z innymi profesorami i po oderwaniu się od podróży w dół wspomnień z pijanym Filiusem, Severus był w stanie usprawiedliwić się i skierować w stronę drzwi.
Po tej farsie o koleżeństwie personelu jego łóżko będzie o wiele wspanialsze.
- Severusie? - Albus zawołał ze swojego miejsca przy oknie, akurat gdy miał wyjść na korytarz.
Severus odwrócił się i spojrzał na niego z uniesioną brwią.
- Miej oko na swoje węże podczas przerwy. - Powiedział ze swoimi niebieskimi oczami mrugającymi szaleńczo. - Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą potrzebować wsparcia głowy domu.
Severus stłumił dreszcz na domniemane podwójne znaczenie, po prostu kiwając głową.
To z pewnością było złowieszcze.
***
W bożonarodzeniowy poranek Severus uważnie obserwował swoich uczniów przy stole w sali.
Trzej uczniowie - Charleigh, Fawcett i Potter - byli swobodnie ubrani i jedli śniadanie.
Cóż, Charleigh i Fawcett jedli, Potter po prostu przesuwał swoim jedzeniem po talerzu i wyglądał na żałośnie samotnego na jednym końcu stołu Slytherinu.
Przekonany, że ostrzeżenie Albusa z zeszłej nocy wydawało się w tej chwili nieuzasadnione, zignorował dzieci, skupiając się na swojej bardzo potrzebnej kawie.
- Wesołych Świąt, Severusie. - Minerwa powiedziała grzecznie, siadając obok niego.
- Wesołych świąt Minerwo. - Odpowiedział.
Spojrzał na stół Gryffindoru i poczuł przypływ zazdrości z powodu jego pustki.
- Wszystkie twoje lwy wyjechały w te święta? - Zapytał ją. - To musi być miła odmiana od ich zwykłego chaosu.
- Tak, cóż, byłam prawie obarczona chłopcami Weasley, ale najwyraźniej Molly zdecydowała, że w tym roku chce mieć całą rodzinę razem na święta. - Minerwa zachichotała. - Szczęściara ze mnie, co?
Severus zadrżał na myśl o bliźniakach Weasley samotnie w wieży Gryffindoru przez dwa tygodnie i zgodził się, że rzeczywiście miała szczęście.
- Co jest nie tak z Potterem? - Zapytała, przyglądając się dziecku znad szklanki z herbatą. - Wydaje się... przygnębiony... tego ranka.
Zerknął na stół Slytherinu i przyjrzał się Potterowi uważniej, dziecko faktycznie wyglądało dziś rano na przygnębione.
- Wyobrażam sobie, że trudno jest obchodzić święta bez rodziny. - Severus powiedział chłodno. - Potter jest sierotą, zgadza się?
Minerwa przewróciła oczami, wpatrując się w małego kruczowłosego chłopca.
- Zdobył przyjaciół na swoim roku, nieprawdaż? Zakładam, że okazali mu swoje oddanie mnóstwem prezentów.
Severus zadrwił z jej chłodnej opinii i pomyślał, że może to być okazja, by skłonić ją do bardziej akceptującego podejścia do chłopca.
- Potter ma problemy z niektórymi współlokatorami. - Powiedział powoli. - Kilku z nich drwiło z niego, że nie ma rodziny, do której mógłby wrócić na święta. To prawdopodobnie przyczyna jego przygnębionej postawy.
Minerwa spojrzała na niego, a on ucieszył się, widząc mały błysk smutku w jej oczach.
- Och. - powiedziała lekko. - To dość okrutne podejście jak na dzieci w szkole.
Westchnął ciężko, trochę przesadzając, ale Gryfoni nie byli znani z wyłapywania subtelności.
- Tak. - Powiedział smutno. - Potter był raczej przybity zeszłej nocy. Próbowałem z nim porozmawiać, ale nie wiedziałem, co powiedzieć, kiedy martwił się, jak jego rodzice z Gryffindoru zareagowaliby na umieszczenie go w Slytherinie.
Minerwa podniosła wzrok znad talerza z żarem w oczach.
- Nie mieliby nic przeciwko! - Powiedziała stanowczo. - James mógł być trochę niedojrzały, kiedy był uczniem, ale oboje wiemy, że Lily nie miała żadnych zastrzeżeń co do uczniów Slytherinu.
Severus bardzo ostrożnie nie zgromił jej spojrzeniem za stwierdzenie, że zachowanie starszego Pottera było tylko " trochę niedojrzałe".
Był trzykrotnie hospitalizowany przez tak zwanych Huncwotów, rzeczywiście "trochę niedojrzałe".
- Tak, cóż. Próbowałem mu powiedzieć, jak bardzo Lily by go kochała, niezależnie od jego przynależności do domu, ale obawiam się, że niewiele mogłem powiedzieć w kwestii opinii Pottera.
Oparł na ramiona i zamieszał kawę.
Trzy...
Dwa...
- Nie bądź niedorzeczny!
Bingo.
Odwrócił się w jej stronę i był bardzo rozbawiony, widząc wojujące emocje grające tak wyraźnie na jej twarzy.
Usta wciąż miała wąskie, co świadczyło o jej obecnej niechęci do Pottera Juniora. Ale jej oczy błyszczały całym uwielbieniem, jakie żywiła do jednego ze swoich ulubionych uczniów, Pottera Seniora.
- Dlaczego chłopiec nie przyszedł do głowy domu swojego ojca? - Zapytała. - Z pewnością zdaje sobie sprawę, że bez wątpienia wiem o Jamesie więcej niż ktokolwiek w zamku.
Severus tylko lekko uniósł jedno ramię i zachował pustkę na twarzy, z najmniejszą nutką smutku, którą mogła wyczuć.
- Może myślał, że mu odmówisz? Z pewnością nie jest tajemnicą, że Harry nie jest twoim ulubionym uczniem.
W przeciwieństwie do Pottera seniora.
Minerwa prychnęła.
- Nie bądź śmieszny, Severusie. Jest spora różnica między słusznym odebraniem punktów za złe zachowanie a odmową opowiedzenia osieroconemu uczniowi historii jego ojca.
"Słuszne odebranie", Severus wewnętrznie przewrócił oczami na jej rażące uprzedzenia wobec dziecka.
Na zewnątrz jednak starał się wyglądać na zadowolonego.
- Jestem pewien, że Harry byłby zachwycony, słysząc od ciebie o swoich rodzicach, dziękuję Minerwo.
Upewni się, że Harry będzie przygotowany na wezwanie do jej biura. Merlinie, nie pozwól, by za pierwszym razem, gdy Minerwa spróbuje się do niego odezwać, dostał ataku paniki na jej oczach.
...albo zaatakował ją fizycznie, tak jak już zrobił.
Bachor.
- Tak, cóż. - Minerwa wyglądała na speszoną i mówiła raczej sztywno. - Spróbuję się z nim skontaktować przed końcem świąt.
Severus skinął głową i kontynuował picie kawy.
Być może uda mu się odwieść Minerwę od poglądów Albusa.
Jeśli Potter dobrze to rozegra.
Uszczypnął grzbiet nosa, rozważając prawdopodobieństwo, że dziecko nie stanie się szorstkie i defensywne, gdy nieuchronnie zostanie wezwane do gabinetu Minerwy.
Zwyczajnie będzie musiał z nim wcześniej porozmawiać.
Łatwizna.
***
Żadna, kurwa, łatwizna.
Gdzie, do diabła, podział się ten potwór?
Po kolacji postanowił porozmawiać z dzieckiem, być może zapytać o jego święta, poinformować go o zbliżającym się zaproszeniu Minerwy i poinstruować, jak się przy niej zachowywać.
Tyle że nie mógł znaleźć tego przeklętego dziecka.
Charleigh poinformował go, że zniknął po kolacji i jeszcze nie wrócił do pokoju wspólnego.
Severus nie tracił czasu na sprawdzanie reszty lochów, Wieży Astronomicznej, biblioteki, a nawet zatrzymał się w pokojach wspólnych innych domów, aby sprawdzić, czy Potter nie nawiązał znajomości z jednym z pozostałych uczniów - czego nie zrobił.
Zmarszczył brwi, przechodząc przez drugie i trzecie piętro - piekielnik będzie miał trochę do wyjaśnienia, gdy już go znajdzie. W tym momencie było już po ciszy nocnej.
Schodził akurat z czwartego piętra, gdy usłyszał najdrobniejsze pociągnięcie nosem za gobelinem, który mijał.
Bezszelestnie podszedł do gobelinu i odsunął dekorację, by odkryć Pottera siedzącego na podłodze z pochyloną głową...
... płaczącego?
- Potter? - Zawołał cicho, przyciągając uwagę dziecka. - Wszystko w porządku?
Potter poderwał się na nogi i spojrzał na niego zaciekle.
- Nic mi nie jest, proszę pana. - Warknął.
Severus parsknął.
- Wyraźnie.
Dziecko miało zaczerwienione, opuchnięte oczy, ślady łez na twarzy, a jego włosy wyglądały, jakby szarpał je od dłuższego czasu.
- Zostałeś zaatakowany? - Zapytał z wahaniem.
Potter przewrócił oczami i przepchnął się obok niego.
- Nie, proszę pana. - Powiedział krótko.
Severus pozwolił mu przejść i z łatwością dotrzymał mu kroku - z ulgą widząc, że dziecko zmierza z powrotem do dormitorium.
- W takim razie, szlaban za przebywanie poza pokojem wspólnym po ciszy nocnej.
Potter prychnął i wymamrotał coś, bez wątpienia niepochlebnego i prostackiego.
Severus poczuł, jak zaczyna go boleć głowa. To dziecko było czasami naprawdę nieznośne.
- Gdzie byłeś? - Zapytał, nie oczekując szczerej odpowiedzi.
- Zwiedzałem. - Brzmiała oczywiście sarkastyczna odpowiedź Pottera.
- Jakie części zamku "zwiedzałeś" Potter? - wycedził, a jego szczęka jakby wbrew jego woli postanowiła się napiąć.
Potter tylko wzruszył ramionami.
- Nie wiem, chyba wszystkie części.
Zastanawiał się, czy mógłby zmusić Pottera do zapłacenia za nowe zęby, których bez wątpienia będzie potrzebował z powodu tego, jak mocno zgrzytał nimi w irytacji na jego odpowiedzi.
- A zwiedzanie zamku sprawiło, że rozpłakałeś się za gobelinem?
Potter przestał iść i postanowił spojrzeć na niego z takim żarem w oczach, jaki tylko był w stanie wymusić.
- Nie. Płakałem. Nie jestem słaby.
Co ciekawe, wyglądało na to, że dziecko również zgrzytało zębami, jeśli ton jego głosu świadczył sam za siebie.
Może dostaliby zniżkę, gdyby oboje potrzebowali nowych zębów.
Potrząsnął głową, by oczyścić błądzące myśli i zrobił kilka długich kroków, by dogonić Pottera, który robił wszystko, co w jego mocy, by szybko dotrzeć do lochów.
- Nigdy nie twierdziłem, że jesteś słaby, Potter. - Powiedział swobodnie. - Po prostu zastanawiałem się, co się stało, że złamało to twojego ducha tego wieczoru.
- Nic. - Wymamrotał. - To był tylko długi dzień, co?
Severus mruknął w odpowiedzi.
Może dziecko było samotne? Może to była tylko jego własna świąteczna tradycja, by płakać w Boże Narodzenie późno w nocy?
... a może miało to coś wspólnego z Albusem, który ostrzegł go, że jego uczniowie będą potrzebowali dodatkowego wsparcia podczas przerwy świątecznej?
- Potter, nie widziałeś ostatnio dyrektora, prawda?
Chłopak zatrzymał się i rzucił mu zaciekawione, zawężone spojrzenie, po czym prychnął i ruszył dalej korytarzem.
- Nie, czemu?
Ten wścibski starzec sprawił, że popadł w paranoję.
- Bez szczególnego powodu, chociaż wyobrażam sobie, że wkrótce zostaniesz wezwany do gabinetu profesor McGonagall.
Tak jak miał nadzieję, ta informacja całkowicie odwróciła uwagę Pottera od jego wpadki dotyczącej dyrektora.
- Czemu, proszę pana? - Potter spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami i drżącymi dłońmi. - Ni-nic nie zrobiłem, s-słowo.
Severus oderwał wzrok od dziecka, odpowiadając cicho.
- Nie masz kłopotów. Minerwa chce porozmawiać z tobą o twoim ojcu i byłoby najlepiej, gdyby tak się stało, rozumiesz?
Dziecko miało spuszczoną głowę i ręce owinięte wokół tułowia.
- N-nie, nie ro-rozumiem.
Severus wydał z siebie dźwięk zniecierpliwienia, ale naprawdę jak mógł oczekiwać, że dziecko zrozumie bez odpowiedniego wyjaśnienia?
- Chodź tutaj.
Poprowadził Pottera na bok korytarza, do bardziej prywatnej alkowy.
Powoli położył dłoń na ramieniu chłopca, ale ten natychmiast się wzdrygnął i odsunął.
- Potter, posłuchaj mnie i uznaj to za okazję, profesor McGonagall przesadnie lubiła twojego ojca i jest przekonana, że marzysz o opowieściach o nim.
Zdusił uśmieszek, gdy Potter parsknął, przynajmniej przełamał strach wystarczająco szybko.
- Rozegraj to dobrze, Potter. - Wysyczał cicho. - Pozwól, by Minerwa cię nie doceniła. Sugeruję, byś prezentował się tak niewinnie, jak to tylko możliwe. Słaby, podatny i zdesperowany, by usłyszeć historie o rodzicach, których tak ubóstwiasz.
Dziecko kopnęło swoimi czerwonymi butami o podłogę, po czym spojrzało na niego z zaciekawieniem.
- Przez całe życie myślałem, że to tylko ćpuny, nawet nie wiedziałem, że kopnęli w kalendarz, dopóki mi nie powiedziałeś, co? Dlaczego mam chcieć czegoś, czego nigdy nie będę mógł mieć? Pragnienie ich nie sprawi, że wrócą, co?
Zaśmiał się lekko, wypuszczając powietrze, zanim odpowiedział na własne pytanie.
- Nie, nie sprawi. To tylko uczyni mnie słabym, łatwym do złapania w pułapkę.
Severus wrócił myślami do chwili, gdy uwierzył, że dziecko zamieniłby swoją moc na rodzinę.
Idiota, skarcił sam siebie. Musiał lepiej czytać Pottera. Gdyby mógł zrozumieć działanie jego umysłu, być może mógłby powstrzymać go przed podążaniem za mroczną częścią, na którą Albus uparcie nalegał.
Zielone oczy Pottera były ostre, gdy wpatrywał się w czarne Severusa.
- Nie lubię wyglądać żałośnie bez dobrego powodu, profesorze.
'Jakim cudem tiara przydziału tak długo zwlekała z przydzieleniem tego małego pierwszoroczniaka, skoro tak naprawdę nie było innej opcji?'
Severus pozwolił, by w jego spojrzeniu zabłysło rozbawienie, gdy cicho go zapytał. - Czy możliwość zwrócenia wroga na swoją stronę nie jest wystarczającym powodem?
Usta Pottera wykrzywiły się w wyrazie, który można by niemal nazwać uśmiechem, gdyby nie chytre spojrzenie w jego oczach i zaschnięte łzy wciąż plamiące jego policzki.
- Sądzę, że to równie dobry powód jak każdy inny. - Wzruszył ramionami. - Jeden wróg mniej nie zaszkodzi.
Uśmiechnął się na myśl o tym, jak łatwo Potter podchwycił farsę, pod którą położył podwaliny.
- Dokładnie. A teraz do łóżka. A jeśli jeszcze raz przyłapię cię tak późno, dostaniesz szlaban na cały miesiąc.
Kontynuowali wędrówkę w ciszy, którą Severus przerwał dopiero, gdy znaleźli się przed wejściem do Slytherinu.
- Być może jedną z niewielu zalet nieposiadania rodziców jest to, że większość ludzi oczekuje, że będziesz chciał ich bardziej niż czegokolwiek innego. - Zerknął na dziecko, które wyglądało na zamyślone, zanim kontynuował. - Jeśli uwierzą, że jesteś po prostu zagubionym dzieckiem, które pragnie tylko swoich rodziców, nie będziesz postrzegany jako zagrożenie. Wykorzystaj to. Jesteś silniejszy niż twoi wrogowie, ale pozwolenie im myśleć inaczej tylko ci pomoże.
Potter skinął głową ze zrozumieniem, Severus założył, że chłopak już o tym wiedział, ale jego wstręt do wydawania się słabym powstrzymywał go przed wykorzystaniem tej wiedzy.
Chociaż wydawało się, że naprawdę lubił słuchać o swojej matce. Być może to spotkanie z Minerwą pomoże mu poczuć się bliżej Jamesa.
W każdym razie będzie mu się podobało słuchanie o mściwej stronie Jamesa.
- 'Obra. Biedny osierocony Harry będzie zachowywał się jak najlepiej.
Severus prawie się roześmiał, gdy dziecko próbowało nadać swoim słowom niewinny wydźwięk.
- Idź spać Potter.
Jeśli uda mu się utrzymać te szalone dziecko przy życiu przez następne siedem lat, przynajmniej będzie miał źródło niekończącej się rozrywki.
***
Kilka poranków później Severus był zadowolony, widząc Pottera obdarzającego Minerwę nieśmiałym (udawanym) uśmiechem i machającego jej przy śniadaniu.
- Zakładam, że z nim porozmawiałaś? - Severus mruknął do Minerwy zza swojego zwykłego kubka kawy.
- Z kim? Z Harrym? - Spytała Minerwa, uśmiechając się delikatnie do chłopca. - Oczywiście, że tak, mówiłam ci.
Przez chwilę wpatrywała się z tęsknotą w Pottera, zanim zwróciła uwagę na własną kawę.
- Biedne dziecko, nie sądzę, by ktokolwiek wcześniej mówił dużo o jego rodzicach. Był dosłownie na skraju swojego siedzenia, chcąc usłyszeć więcej.
Westchnęła ciężko, zanim dodała to, co najwyraźniej uważała za najtragiczniejszą część.
- Harry nawet nie wiedział o talencie Jamesa do Quidditcha.
Severus tylko pokręcił głową z uznaniem, ale nie umknęło mu, że Potter był teraz "Harrym". Nie umknął mu też uśmiech dziecka, najwyraźniej zadowolonego z dobrze wykonanej pracy.
***
W noc poprzedzającą planowany powrót uczniów do zamku, Severus zirytował się, odpowiadając na wezwanie dyrektora.
- Severusie! - Albus zawołał radośnie, gdy wszedł do gabinetu. - Mam wspaniałą wiadomość, którą chciałem się z tobą podzielić.
Severus stał, mając nadzieję, że to przyspieszy rozmowę, i uniósł brwi na starszego mężczyznę.
- Och? Podziel się.
- Zwierciadło Ain Eingarp zostało umieszczone w swoim ostatecznym miejscu przeznaczenia. - Albus oświadczył radośnie.
- Nie wiedziałem, że lustro kiedykolwiek nie było na swoim miejscu. - Severus powiedział powoli, czując drżenie niepokoju w żołądku.
- Ach. - Kontynuował dyrektor. - Przeniosłem je tymczasowo, by sprawdzić pewną teorię.
Do testowania jakiej "teorii" Albus potrzebowałby przeklętego zwierciadła?
Severus przyglądał się swoim paznokciom i próbował przybrać niewzruszony ton.
- Przyznaję, że jestem ciekaw, co to za teoria. Podzielisz się nią ze mną?
- Nie.
Severus prychnął, wciąż wpatrując się w swoje paznokcie. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę, jak kurczowo Albus pilnował swoich sekretów.
- Podzielę się jednak z tobą wynikami.
Severus spojrzał na niego z zaskoczeniem, po czym szybko zmienił wyraz twarzy na typowy dla siebie.
Kiedy Albus po prostu uśmiechnął się do niego cicho, zachęcił go do kontynuowania.
- No i?
Oczy Albusa rozbłysły zwycięsko, gdy spojrzał mu prosto w oczy.
- Harry Potter widzi swoich rodziców, kiedy patrzy w lustro.
Severus bardzo szybko zablokował swój umysł, by upewnić się, że żadna z jego myśli nie była namacalna, gdy odpowiadał.
- Czyżby? - Wycedził. - Jak udało ci się to ustalić?
Albus miał przytłaczającą czelność pochylić się ku niemu i uśmiechnąć, jakby to było cudowne odkrycie, a nie łamiąca serce opowieść o młodym chłopcu wpatrującym się w obraz, którego nigdy nie będzie mieć.
- Odwiedzał lustro prawie co noc, odkąd zaczęła się przerwa świąteczna. - Albus powiedział konspiracyjnie. - Śledziłem go zeszłej nocy i porozmawialiśmy o tym, co zobaczył, gdy spojrzał w lustro.
- I dziecko pragnie swoich rodziców ponad wszystko? - Severus zapytał ostrożnie, zachowując swoje niedowierzanie dla własnych, prywatnie strzeżonych myśli.
- Tak. - Albus skinął głową. - Biedne dziecko było zrozpaczone za każdym razem, gdy odwiedzało lustro.
Severus spojrzał w dół na swoje dłonie splecione przed sobą, by dyrektor nie zobaczył jego wściekłości.
Czy to właśnie było powodem przygnębienia Pottera i często opuchniętych oczu przez ostatnie dwa tygodnie? Cholerna pułapka ze strony dyrektora?
To dlatego Albus ostrzegł go, że jego uczniowie będą potrzebowali wsparcia podczas przerwy? Ponieważ planował usidlić i przetestować emocjonalnie słabe dziecko?
Jak śmiał użyć przeklętego przedmiotu, by ocenić słuszność pragnień Pottera? Kto ośmieliłby się oceniać wartość duszy jedynie na podstawie najgłębszych pragnień jedenastoletniego, straumatyzowanego dziecka?
Nieustający mistrz szachowy, oto kto, pomyślał z niesmakiem.
- Na to właśnie liczyłem, Severusie. - Albus kontynuował, nie zważając na rosnący gniew Severusa. - To oznacza, że chłopiec nie jest stracony, Harry wciąż może być po właściwej stronie.
Po twojej stronie, masz na myśli - sprostował milcząco Severus.
- Hmm, rzeczywiście. - Powiedział na głos, dobierając słowa z najwyższą ostrożnością. - To samo mówiłem od samego początku.
- I miałeś rację, mój chłopcze. - Wtrącił się z zadowoleniem starzec. - Nigdy nie powinienem był wątpić w twoje słowo. Mam nadzieję, że przyjmiesz przeprosiny ostrożnego starca.
Przypuszczał, że Potter nie otrzyma takich samych przeprosin, równie pustych jak te.
- Oczywiście Albusie, jestem po prostu zadowolony, że udało ci się znaleźć wspólny język z Potterem.
Poczuł migrenę na myśl o fałszu własnych słów, ale trzeba grać, a bariery nigdy nie można opuścić. Nigdy przy potencjalnym wrogu.
Po krótkiej dyskusji na temat nadchodzącego semestru, Albus odprawił go wesoło.
Severus nie miał wątpliwości, że jedynym celem tego spotkania było poinformowanie go o odkryciu zwierciadła przez Pottera.
Kiedy znalazł się w zaciszu swojej kwatery, ze szklaneczką burbona, w końcu pozwolił swoim myślom powędrować do jednego z pytań związanych z tą katastrofalną sytuacją.
Co tak naprawdę zobaczył Potter, gdy spojrzał w lustro?
***
Severus zdecydował, że nadszedł najwyższy czas, by wygłosić uczniom oświadczenie i poprosił Farley, by zwołała zebranie domu w noc, gdy wszyscy wrócili z przerwy.
Stanął przed kominkiem, ze skrzyżowanymi ramionami, i wpatrywał się w nich równym wzrokiem.
- To jest przypomnienie, że chociaż nie będę ingerował w politykę wewnętrzną i pojedynki, używajcie swoich mózgów. - Powiedział cicho, wiedząc, że każdy uczeń go słyszy.
- Zamierzam użyć popularnego mugolskiego wyrażenia, kiedy nalegam, abyście nie rozpoczynali walk, których nie jesteście w stanie zakończyć.
Na chwilę spuścił wzrok na Dołohova i Parkinson, celowo ignorując Pottera, po czym skinął na nich wszystkich.
- Jeśli jesteście na tyle idiotyczni, by wszczynać bójki na oczach świadków i okazuje się, że wzięliście na siebie więcej, niż jesteście w stanie udźwignąć, nie będę wam pomagał.
Następnie uśmiechnął się do nich.
- Jesteście domem sprytu, ambicji i instynktu samozachowawczego, radzę to wykorzystać. Dobranoc.
Tuż przed tym, jak zamknął za sobą drzwi portretu, usłyszał wesoły śmiech Pottera.
Cóż, ostrzegł ich. Merlinie, zmiłuj się nad nimi, jeśli znowu zaatakują chłopca, bo wiedział, że Potter nie miał ani krzty litości w swoim ciele.