Obliviate (tłumaczenie)

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Obliviate (tłumaczenie)
Summary
Harry przez całe życie miał pod górkę i przeżywał niemożliwe przeciwności losu: nienawistnych krewnych, ich nagłą decyzję o wyrzuceniu go z domu, a potem lata spędzone na ulicach Londynu.Udoskonalił sztukę przetrwania niemożliwych sytuacji. A jego magiczne moce wcale nie szkodzą jego szansom.A teraz? Możliwość uczęszczania do szkoły wypełnionej innymi magicznymi uczniami? Założenie własnego gangu? Walka z dyrektorami, którzy wydają się go nie lubić i nauka Oklumencji u swojego profesora?Życie jest teraz czadowe.Życie jednak nie jest "czadowe" dla Severusa Snape'a, który widzi małego chłopca pokrytego bliznami i wypełnionego traumą i martwi się o to, jak najlepiej wypełnić swoją przysięgę, by zapewnić chłopcu bezpieczeństwo, gdy wspomniany chłopiec ma talent do wywoływania niepochamowanego chaosu.Witam na roku pierwszym.
All Chapters Forward

Bariery

Przedostatniego dnia zajęć przed rozpoczęciem przerwy świątecznej, Severus zaplanował ostatnie w tym roku spotkanie oklumencyjne. Wiedział, że Potter zostanie w zamku, tak jak on sam, ale nie chciał niczego planować, żeby dziecko mogło cieszyć się świętami.

Prawdopodobnie były to pierwsze święta, z których będzie mógł skorzystać. Co było dość niepokojące, biorąc pod uwagę, że dziecko miało 11 lat.

- Jestem, proszę pana. - Przywitał się Potter, przerywając jego rozmyślania.

- Widzę, panie Potter. - Odpowiedział, co stało się jego zwyczajową reakcją. - Proszę, wejdź. Czy jesteś przygotowany na to, czego będziemy dziś próbować?

- Tak, proszę pana. Postawię moje mury, a ty sprawdzisz, czy dasz radę je obalić.

- Dokładnie. - Severus się zgodził. - A ćwiczyłeś w nocy przed snem?

Potter skinął głową, a jego zielone oczy błyszczały szczerością.

- Tak, i to też pomaga. Powstrzymuje 'natrętne myśli', przez większość nocy.

- Doskonale. - Severus wstał i wyciągnął różdżkę. - Jeśli jesteś przygotowany, to zaczynamy.

Powoli skierował różdżkę na Pottera i wyszeptał.

Legilimens.

***

Severus podziwiał pustą przestrzeń ciemności, którą dziecko stworzyło za swoimi barierami.

Nie było żadnych unoszących się wspomnień, które mógłby uchwycić, żadnych emocji zabarwiających jego umysł i żadnych myśli, które mógłby usłyszeć.

Zastanawiał się, jak wyglądał umysł dziecka bez barier.

Podszedł do krawędzi i zobaczył, że Potter zbudował swoje mentalne ściany z cegieł.

'Zamierzam teraz przetestować siłę twojej bariery, Potter' - powiedział na głos, wiedząc, że dziecko go słyszy. 'Jeśli jakieś myśli lub wspomnienia się przedrą, musisz się skupić i naprawić mury.'

'Na trzy, przygotuj się.'

'Jeden...'

'Dwa...'

'Trzy.'

"Stres" - zasugerował umysłowi rozkazującym szeptem.

Poczuł, jak ściany natychmiast się kruszą i został zaatakowany przez potok wspomnień.

--

Potter, mający nie więcej niż 4 lata, chłostany przez ciotkę i wrzucony do szafy przez wuja.

- Dziwak. - Wysyczał.

--

Potter znoszący kopniaki i uderzenia w twarz, gdy desperacko pragnął, by jego rodzina zapomniała o jego istnieniu.

--

Potter biegnący chodnikiem, wplatający się w tłum ludzi bez twarzy.

Ktoś za nim krzyknął, by się zatrzymał, a on nie zwrócił na to uwagi.

"Szybciej", szeptał do siebie w myślach, "nie daj się złapać".

Przyciskał do piersi tabliczkę czekolady i słoik mleka, jakby to były jego jedyne rzeczy na tym świecie.

Co, jak pomyślał Severus, patrząc na potargane łachmany, które miał na sobie, prawdopodobnie było prawdą.

- Stój! - krzyknął ponownie prześladowca Pottera.

Dziecko odwróciło głowę, by spojrzeć za siebie, na chwilę chwiejąc się w swoich krokach, i tyle wystarczyło, by umundurowany funkcjonariusz rzucił się na niego.

Poczuł, jak jego własna kostka drży ze współczucia, gdy Potter szarpnął się i stęknął z bólu, gdy zwichnął sobie nogę.

Stęknął. Tylko tyle. Tylko jeden mały odgłos dyskomfortu leżąc pod dorosłym mężczyzną z co najmniej złamaną kostką.

--

'Nie' umysł dziecka echem powtórzył mentalny szept. 'Wynoś się.'

'Postaw mury, jeśli chcesz, żebym wyszedł' - odpowiedział szeptem Severus.

--

Potter uchylający się przed pięścią w walce z mężczyzną w alejce tylko po to, by dostać nożem w łydkę. Dziecko zawyło z bólu i wypuściło magię, która pozbawiła napastnika przytomności.

Severus był pewien, że właśnie ten nóż znajdował się w tej chwili w kieszeni dziecka.

--

W jego umyśle znów pojawiło się nowe wspomnienie.

Potter był chudy, brudny i wyraźnie słaby. Leżał na boku w czymś, co wyglądało na opuszczoną alejkę.

Wyglądał okropnie. Jego twarz była wychudzona, a duże, zielone oczy wydawały się jeszcze większe niż zwykle. Trząsł się, miał na sobie tylko wytartą koszulę i spodnie, które były wyraźnie za duże na jego chudą sylwetkę.

'Chcę się ogrzać, chcę się ogrzać' - szeptał żałośnie przez kaszel.

- Hej dzieciaku, wszystko w porządku?

Potter podniósł głowę, gdy podbiegł do niego mężczyzna.

Twarz mężczyzny była dziwnie zniekształcona w pamięci, co utrudniało dostrzeżenie jego konkretnych rysów.

- Nic mi nie jest. - Wyszeptało słabo dziecko. Idź sobie.

-Nie mogę, dzieciaku. - Powiedział cicho mężczyzna, klękając obok Pottera. - Jak masz na imię?

- James. - Skłamał Potter wyzywająco. - A teraz idź sobie.

- Nie bądź taki, James. - Mężczyzna pogłaskał splątane kosmyki Pottera, ignorując skomlenie dziecka, gdy go dotknął. - Chodź, znajdę ci miejsce na noc i jakieś jedzenie.

Potter spojrzał na niego z tak desperacką nadzieją w oczach, że aż przykro było na to patrzeć.

- Tak? I nie zadzwonisz na policję ani nic?

Usta mężczyzny rozjaśniły się po tym, jak Potter go o to zapytał, a lubieżny uśmiech, jaki mu zafundował, sprawił, że żołądek Severusa zacisnął się.

- Nie. - Mruknął, wciąż głaszcząc Pottera po włosach. - To może być nasz sekret.

Wspomnienie zamazało się w tym miejscu.

Statyczne i chaotyczne.

Ogłuszająco głośne, bez żadnego hałasu.

Kolory tak żywe, że paliły oczy Severusa, nawet gdy rozpoznał szarość pokrywającą wspomnienie.

Severus z trudem mógł skupić się na rozmytym wspomnieniu, migoczącym nagle i szybko przez obrazy. Każdy z nich zmieniał się, zanim zdążył je dostrzec.

Był jednak pewien, że widział motel i poczuł jakby zrobiło mu się niedobrze.

- WYNOCHA!

Severus został gwałtownie wyrzucony z umysłu dziecka i pchnięty do tyłu na biurko przez potężną falę magii.

Wyprostował się powoli, przyglądając się Potterowi z najwyższą ostrożnością.

Byłby głupcem, gdyby uwierzył, że dziecko nie było teraz o wiele bardziej niebezpieczne niż zwykle.

Potter łapczywie łapał powietrze, a jego oczy wyglądały, jakby płonął w nich ogień. Jego włosy stały dziko dęba. Powietrze wokół niego miało zamglony, gorący odcień.

Severus szybko zamknął drzwi, nie chcąc, by dziecko uciekło w panice i rozproszyło się po zamku w takim stanie.

- Poczuj zapach kwiatów Potter, no już, wdychaj. Będę liczył. - Powiedział uspokajającym tonem, powoli obchodząc biurko i podchodząc do dziecka.

- Jeden... - Nie zwracał uwagi na to, że Potter wciąż szybko wciągał powietrze przez usta. - Dalej Potter. - Mruknął. - Oddychaj przez nos. Dwa...

Nie wierzył, że dziecko w ogóle go słyszy.

- Harry, zamierzam podnieść różdżkę, by dmuchnąć ci wiatrem w twarz. - Powiedział wyraźnie i powoli.

Ventus.

Ogniste i zaszklone oczy Pottera stały się nieco ostrzejsze po tym, jak ciepłe powietrze uderzyło w jego twarz.

Severus zachował dystans.

- Harry, słyszysz mnie?

Dziecko tylko pokiwało głową.

Severus zrobił ostrożny krok w jego stronę.

- Wiesz, gdzie jesteś?

Duże, zielone oczy przeleciały zdezorientowane po pokoju, nigdy nie skupiając się na jednej rzeczy dłużej niż przez chwilę.

- N-nie. - Potter w końcu odchrząknął.

Severus nadal mówił do niego spokojnie.

- Jesteś w Hogwarcie, w swojej szkole. Jesteś w moim gabinecie, na naszej lekcji oklumencji.

Gdy zrobił kolejny krok w stronę Pottera, powolny i przesadny, by pokazać mu swoje zamiary, dziecko cofnęło się o dwa kroki.

- Nie zbliżaj się do mnie! - Jego spojrzenie zwolniło w swoim nieregularnym błądzeniu, choć wciąż brzmiał jak zdziczały. - W porządku, tylko... tylko nie podchodź.

Schował różdżkę do kieszeni, co sprawiało mu spory ból w pokoju z tak niebezpiecznym dzieckiem, i uniósł puste dłonie do góry, uspokajająco.

- Nie skrzywdzę cię, widzisz? Nie mam różdżki. Rozejrzyj się, co widzisz?

- Zostaw mnie w spokoju. - Potter warknął.

- Zostawię. - Odpowiedział spokojnie. - Po prostu powiedz mi najpierw, co widzisz.

Potter zacisnął szczękę i spowolnił spojrzenie, by przyjrzeć się szczegółom pokoju.

- Zegar. - Wysyczał między zębami. - I książki, i słoiki. Słoiki na eliksiry?

Część otaczającej go fali gorąca osłabła.

- Bardzo dobrze. - Uspokoił. - Jak tutaj pachnie, w gabinecie eliksirów, gdzie jesteś?

- Nie wiem.

- Zrób wdech przez nos i skup się na tym, co czujesz, zrób to powoli i wypuść powietrze z powrotem przez usta.

Mówił do dziecka jak do zdziczałego zwierzęcia.

Uspokajająco. Kojąco. Niegroźnie.

Potter utkwił wzrok w uniesionych dłoniach Severusa, jakby identyfikując je jako broń, którą musiał namierzyć, po czym wziął ostrożny wdech. Z ulgą zobaczył, jak napięcie w jego ramionach ustępuje, a szczęka się rozluźnia.

- Brzydko. - Głos Pottera brzmiał słabo, gdy dyszał z wysiłku. - Jak ciepło i pot.

Severus podjął herkulesowy wysiłek, by nie parsknąć na tę odpowiedź. Sądząc po rumieńcu na twarzy dziecka i drżeniu, które wstrząsało jego ramionami, założyłby się, że zapachy pochodziły od samego Pottera.

- Świetna robota. - Powiedział równo. - Wiesz, gdzie jesteś?

- W Hogwarcie. Jestem w Hogwarcie.

Dziecko wzięło wdech i wydech powoli, rozładowując ostatnie napięcie, po czym gwałtownie oczyściło twarz z emocji.

Potter dwukrotnie zakręcił ramionami, zanim spojrzał na Severusa, który niemal zadrżał, widząc, jak te pozbawione emocji zielone oczy skupiają się na jego własnych ciemnych.

- Przepraszam, proszę pana. - Potter powiedział bez tonu. - Nie wiem, co się stało.

- Całkiem zrozumiałe, że miałeś negatywną reakcję psychiczną na wspomnienia, które zostały przeciągnięte przez twoje bariery. - Powiedział spokojnie. - To nie kłopot i nie ma za co przepraszać.

- Tak jest, proszę pana. - Potter skinął głową.

- Chodź. - Severus celowo odwrócił się plecami do dziecka, by pokazać, że nie jest groźny, i gestem nakazał mu iść za sobą. - Zróbmy sobie przerwę, mogę ci opowiedzieć o pierwszym razie, kiedy twoja matka zabrała mnie na koncert.

Podszedł do biurka i przywołał serwis do herbaty - wraz z przesadnie słodkimi karmelowymi ciasteczkami, które Potter jadał podczas posiłków.

Usiadł i prawie się uśmiechnął, widząc Pottera ochoczo podchodzącego do biurka, a jego wcześniej pozbawione emocji oczy były teraz wypełnione podekscytowaniem, które bardziej pasowało do dziecka w jego wieku.

- Chodziłeś na koncerty z moją mamą? - zapytał, siadając na brzegu krzesła.

- Tak. Właściwie każdego lata przed naszym piątym rokiem, twoja mama zabierała mnie na koncert do mugolskiego Londynu.

- Naprawdę? - W głosie Pottera zabrzmiała tęsknota. - Jakie były jej ulubione?

- Och, to proste. - Severus roześmiał się, gdy sobie przypomniał. - Latem przed naszym piątym rokiem widzieliśmy Led Zeppelin, dość znany mugolski zespół rockowy, na trasie koncertowej, a twoja matka straciła przytomność, kiedy weszli na scenę.

- Dlaczego nie poszliście ponownie po piątym roku?

Severus zawahał się. Wiedział na podstawie wcześniejszych obelg Draco pod adresem panny Granger, że jego własne wykroczenie nie zostanie dobrze przyjęte.

- Pokłóciliśmy się. - Powiedział ostrożnie. - To była straszna kłótnia, z której nigdy się nie otrząsnęliśmy na piątym roku.

Oczy Pottera zwęziły się, tracąc część jego wcześniejszego dziecięcego entuzjazmu.

- Skrzywdziłeś ją? - Zażądał.

- Zraniłem jej uczucia, co moim zdaniem często może być gorsze niż fizyczny cios. - Wyjaśnił.

Dziecko prychnęło.

- No nie wiem, ale skoro powiedziałeś jej coś niemiłego, to dlaczego nie przeprosiłeś i nie wróciliście do przyjaźni?

Przyjrzał się swoim palcom, zacierając wspomnienia swoich wielokrotnych prób przeproszenia Lily.

- Próbowałem to naprawić. Byliśmy jednak na dwóch różnych ścieżkach i nasze życie potoczyło się inaczej. - Westchnął, przypominając sobie, jaki był głupi. - W końcu mieliśmy więcej różnic niż podobieństw.

Potter przyglądał mu się w milczeniu przez kilka chwil. Severus czuł się, jakby był oceniany i miał nadzieję, że szala przechyli się na jego korzyść.

- Byłeś po innej stronie wojny. - Potter powiedział cicho.

Nie zapytał. Stwierdził.

Spostrzegawczy.

- Byłem. - Przyznał cicho.

- Dlaczego?

Podniósł twarz i spojrzał na Pottera z zaciekawieniem. Nikt nigdy nie pytał, dlaczego ktoś wybrał złą stronę, a ci po właściwej po prostu go za to poniżali.

Zadziwiające.

- Odpowiem na twoje pytanie, jeśli ty odpowiesz na moje, bo moje jest raczej osobiste.

Potter musiał rozważyć własną niechęć do odpowiadania na pytania z ciekawością dotyczącą wyboru profesora i stwierdził, że jego ciekawość zwyciężyła.

- 'Obra. - Przytaknął. - Ja pierwszy.

- Nie. Wierzę, że odmówisz odpowiedzi na moje, jeśli pozwolę ci być pierwszym.

Dziecko było przebiegłe w ten sposób.

Nie zapomniał pytania o koszmary, które Potter z łatwością uniknął, wciąż otrzymując swój eliksir.

- W porządku. - Potter westchnął skruszony. - Dawaj.

Severus zauważył, jak dziecko rozłożyło dłonie na stole i jak napięło ramiona.

- Ostatnie wspomnienie, jakie widziałem. - Powiedział powoli, obserwując reakcje Pottera. - Dokąd cię zabrał z tej alejki?

Całe ciało dziecka napięło się. Severus czekał spokojnie, oddychając równomiernie i trzymając ręce w zasięgu wzroku, splecione pod brodą. Pochylił się lekko do przodu, by usłyszeć odpowiedź, na wypadek gdyby została wyszeptana.

- Motel. - Potter chrząknął, z twarzą wykrzywioną i rozpaloną wstydem.

Severus oszczędził mu pogrążania się w przeszłości, odpowiadając na poprzednie pytanie dziecka.

- Byłem półkrwi, genialny, ale biedny. Trafiłem do Slytherinu i byłem otoczony przez przystojnych, bogatych, odnoszących sukcesy rówieśników z ważnych rodzin. Często byłem celem zastraszania i pragnąłem akceptacji rówieśników. Dlatego też, kiedy jeden ze współlokatorów powiedział mi o genialnym człowieku, który rewolucjonizował świat Czarodziei i szukał cudownego ucznia eliksirów - skorzystałem z szansy, by się wykazać.

Zmusił się, by spojrzeć w oczy Lily Evans i twarz Jamesa Pottera, gdy cicho mówił.

- To pozostaje największym błędem mojego życia.

- Myślisz, że dobrzy ludzie czasami robią złe rzeczy, czy po prostu źli ludzie czasami robią dobre? - Potter zapytał zmieszanym głosem.

Co?

Severus pochylił głowę, zastanawiając się, skąd wzięło się pytanie.

Powoli i ostrożnie odpowiedział.

- Wierzę, że ludzie nie są ani w pełni dobrzy, ani prawdziwie źli. Poza nielicznymi wyjątkami, powiedziałbym, że większość ludzi jest szara - to ich intencje decydują o tym, jak należy oceniać ich działania.

Potter skinął głową z powagą.

- Ja też robiłem złe rzeczy. - Powiedział cicho, patrząc na swoje zaciśnięte pięści. - Nie wiem, czy moi rodzice w ogóle by mnie polubili.

Może pokażę Albusowi i Minerwie to wyznanie "mrocznego czarodzieja", pomyślał Severus kwaśno, gdy jego serce zabolało ze względu na Lily.

- Pot-Harry. - Podkreślił imię dziecka, mając nadzieję, że poświęci mu całą swoją uwagę. Czego tylko przez chwilę żałował - oczy żadnego dziecka nie powinny wyglądać tak pusto. - Przez całe życie walczyłeś o przetrwanie. Jesteś dzieckiem, któremu nigdy nie dano chwili wytchnienia. Decyzje, które podjąłeś w obliczu niemożliwych przeciwności losu, nie definiują ciebie.

Przez chwilę Severusowi wydawało się, że widzi w oczach Pottera błyszczące łzy, ale dziecko mrugnęło i zniknęły.

- Jeśli jest to coś warte. - Kontynuował łagodnie. - Wierzę, że twoja matka, kobieta, która odmówiła poddania się Czarnemu Panu, byłaby niezmiernie dumna z faktu, że przeżyłeś. Twoi rodzice bardzo cię kochali. Polubiliby cię równie mocno.

Za swój wysiłek został nagrodzony małym cynicznym uśmiechem, który nie dotarł do oczu dziecka.

- Chyba nigdy się nie dowiemy, co?

Uniósł łagodnie podbródek w geście zgody.

- Właśnie tak, panie Potter.

I to, z jakiegoś powodu, wywołało prychnięcie rozbawienia, które dotarło do oczu Pottera.

- Teraz pan Potter? Myślałem, że wcześniej byłem Harrym? - Wycedził.

Severus prychnął, z ulgą przyjmując powrót do lżejszej konwersacji.

- Pan Potter to wciąż o wiele grzeczniejsze określenie niż to, którym zwracam się do ciebie mentalnie. - Powiedział drwiąco.

I to faktycznie przyniosło mu bardziej szczery, bezczelny uśmiech ze strony dziecka.

- Mówiłem, żeby się nie przywiązywać, profesorze.

- Tak, cóż, tak "przywiązany" do ciebie, jak tylko mogę być. - Tu przewrócił oczami. - Myślę, że nadszedł czas, abyśmy zakończyli nasze dzisiejsze spotkanie. Powinieneś kontynuować budowanie swoich barier przed pójściem spać i możemy je wzmocnić po świętach.

- 'Obra. - Potter zeskoczył z krzesła i Severus z ulgą zauważył, że porusza się po biurze bardziej swobodnie niż na początku roku.

Zawahał się, gdy sięgnął do drzwi.

- Proszę pana? - Zapytał miękko, wpatrując się twardo w swoje buty. - Nie powiesz nikomu, co widziałeś, prawda?

Głupi chłopak.

- Potter, proszę, spójrz na mnie.

Harry spojrzał na niego, a jego twarz poczerwieniała od rumieńca, który prawdopodobnie zrodził się z dyskomfortu.

- Nasze lekcje są całkowicie prywatne. - Zapewnił go. - Nie rozprzestrzeniłbym twoich wspomnień wśród innych tak samo, jak ty nie podzieliłbyś się informacjami, które ci powierzyłem.

Potter przeszukał jego twarz, prawdopodobnie szukając jakiegokolwiek drgnięcia lub wyrazu twarzy, który nazwałby Severusa kłamcą. Po tym, jak najwyraźniej żadnego nie znalazł, obdarzył go nietypowym dla siebie nieśmiałym uśmiechem.

- Dziękuję, proszę pana. Dobrego dnia.

Gdy tylko Potter zniknął za drzwiami, Severus przywołał swojego "awaryjnego burbona".

Bogowie mu świadkiem, że potrzebował drinka, jeśli nie chciał przez całą noc myśleć o wspomnieniach małego, ciemnowłosego dziecka.

Zamiast tego może powinien wymyślić, jak odciągnąć Minerwę od wpływu Albusa. I zastanowić się, gdzie Potter może pojechać tego lata.

Tak, to właśnie brzmiało jak plan.

Pić i knuć.

I nie myśleć o małym chłopcu w alejce - samotnym, chorym i bezbronnym.

 

Forward
Sign in to leave a review.