Obliviate (tłumaczenie)

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Obliviate (tłumaczenie)
Summary
Harry przez całe życie miał pod górkę i przeżywał niemożliwe przeciwności losu: nienawistnych krewnych, ich nagłą decyzję o wyrzuceniu go z domu, a potem lata spędzone na ulicach Londynu.Udoskonalił sztukę przetrwania niemożliwych sytuacji. A jego magiczne moce wcale nie szkodzą jego szansom.A teraz? Możliwość uczęszczania do szkoły wypełnionej innymi magicznymi uczniami? Założenie własnego gangu? Walka z dyrektorami, którzy wydają się go nie lubić i nauka Oklumencji u swojego profesora?Życie jest teraz czadowe.Życie jednak nie jest "czadowe" dla Severusa Snape'a, który widzi małego chłopca pokrytego bliznami i wypełnionego traumą i martwi się o to, jak najlepiej wypełnić swoją przysięgę, by zapewnić chłopcu bezpieczeństwo, gdy wspomniany chłopiec ma talent do wywoływania niepochamowanego chaosu.Witam na roku pierwszym.
All Chapters Forward

Halloween (cukierek albo psikus)

Czas w Hogwarcie zdawał się upływać Harry'emu bardzo szybko. Spędził przyzwoitą ilość czasu na lekcjach, a jeszcze więcej w bibliotece. Najwyraźniej bycie w stanie ukończyć zaklęcia bez użycia różdżki lub inkantacji nie oznaczało, że nie musiał pisać esejów na temat teorii stojących za zaklęciami.

Co było do bani.

Nie miał nic przeciwko wyszukiwaniu informacji i czytaniu, to było dla niego coś w rodzaju drugiej natury. I naprawdę lubił spędzać czas z Susan, Draco, Nevillem i Hermioną. Czasami dołączali do nich Blaise, Nott i Ron, którzy łączyli dwa stoły, by wszyscy mogli uczyć się razem.

Jego prawdziwym problemem z esejami był fakt, że były nudne, bezcelowe do napisania, jeśli potrafisz opanować magię, a pisanie odręczne nigdy nie było szczególną umiejętnością Harry'ego.

Opuścił szkołę w trzecim roku podstawówki i nigdy nie wrócił do żadnej formalnej edukacji, aż do wstąpienia do Hogwartu. Umiał już czytać, gdy miał pięć lat, i nadal doskonalił i poszerzał swoje umiejętności czytania i słownictwa w bibliotekach, które odwiedzał, ale pisanie nigdy wcześniej nie wydawało mu się zbyt ważne i teraz za to płacił.

Spędzał dodatkowy czas nad pracami domowymi i esejami dla profesor McGonagall. Nie chciał dawać jej dodatkowych powodów, by nie akceptowała go na swoich zajęciach.

Przestał siedzieć z przodu z Susan na zajęciach z transmutacji, wybierając bardziej odosobniony stolik z tyłu. Draco, który najwyraźniej wziął na siebie zadanie bronienia Harry'ego całkiem osobiście, przeniósł siebie i Blaise'a do stolika bezpośrednio przed nim, który dobrze go osłaniał, gdy profesor siedziała przy biurku. Susan po prostu przewróciła oczami i przeniosła się z nim na tyły bez większych fanfar, a jedynie ze świadomym błyskiem w oczach.

Starał się pamiętać o słowach profesora Snape'a, kiedy musiał rzucać zaklęcia na zajęciach, ale były one takie łatwe.

Odkąd w zeszłym miesiącu profesor eliksirów ostrzegł go przed "trzymaniem głowy nisko" w towarzystwie ludzi, którzy "go nie zrozumieją", Harry, co zrozumiałe, był o wiele bardziej ostrożny na zajęciach z transmutacji.

Poza McGonagall i pisaniem, Harry'emu podobało się w Hogwarcie o wiele bardziej, niż początkowo sądził.

Jego gang postanowił rozpocząć eksplorację zamku po tym, jak Ron przysiągł, że jego bracia znają wszelkiego rodzaju tajne przejścia, którymi nie chcieli się z nim podzielić. Nie znaleźli wielu tajnych przejść, ale mimo to chłopakom nadal podobało się wspólne bieganie po zamku.

Do tej pory miał również dwie lekcje oklumencji z profesorem Snapem. Wszystko, co zrobili, to omówienie teorii i praca nad oczyszczeniem umysłu, ale profesor powiedział, że wkrótce będzie mógł zacząć budować mentalne ściany, które mogą powstrzymać "niechciane natrętne myśli". Co według Harry'ego było dorosłym sposobem na powiedzenie "koszmary".

Co w sumie było całkiem podstępnym sposobem na powiedzenie tego bez brzmienia słabo i Harry zapamiętał ten opis na wypadek, gdyby potrzebował go w przyszłości.

Harry, miałeś koszmar?

Nie, tylko niechciane i natrętne myśli.

Czad.

***

Zanim się zorientował, cały zamek został przygotowany na Halloween. Wielką Salę zdobiło kilkanaście gigantycznych dyń. Ron powiedział mu, że gajowy, Hagrid, sam je wyhodował za swoją chatką na błoniach. W powietrzu unosił się aromat wypieków, który tego dnia dotarł do każdej klasy. Ron i Draco spędzili dzień na rozmowach o uczcie i smakołykach, które będą dostępne, podczas gdy Blaise opowiadał Harry'emu o rozrywkach, które Dumbledore przygotował na poprzednie obchody Halloween ("Tańczące szkielety, Harry! I nietoperze, które potrafią mówić zagadkami!" Szaleństwo).

Tego dnia na lekcji Zaklęć Harry siedział z Ronem i uśmiechał się do Draco, gdy ten poszedł usiąść z Hermioną. Odkąd Draco powiedział, że nie chce, by Hermiona dołączyła do ich gangu, Harry zmuszał go do partnerowania jej na Zaklęciach i Zielarstwie, by samemu przekonać się, dlaczego czarownica powinna zostać członkiem. Dziewczyna z Ravenclawu była władcza i czasami potrafiła zachowywać się jak pupilek nauczycieli, ale Harry widział, że była jedną z najmądrzejszych czarownic na ich roku.

Nigdy nie przetrwałaby miesiąca na ulicy, ale Harry wątpił, by w Hogwarcie było wielu, którzy by mogli. Każdy dzieciak, który myśli, że jedzenie magicznie pojawia się przed nim każdego dnia, najwyraźniej nie zajrzy do śmietników w poszukiwaniu następnego posiłku.

Same eleganckie gnojki.

Profesor Flitwick powiedział im, że dzisiaj wszyscy będą uczyć się czaru lewitacji. Większość klasy była podekscytowana, ale Ron przewrócił oczami, gdy zobaczył, jak Harry wyciąga pracę domową z eliksirów.

- Czy jest coś, czego jeszcze nie umiesz? - Mruknął.

Harry tylko wzruszył ramionami, gdyby rzeczywiście coś było, nikomu by o tym nie powiedział.

Podczas lekcji Harry słyszał, jak jego koledzy krzyczą "Wingardium Leviosa", z różnym skutkiem. Hermiona, co nie było zaskoczeniem, zdobyła dla Ravenclawu dziesięć punktów, kiedy udało jej się unieść pióro przy drugiej próbie. Blaise i Nott zdawali się toczyć jakiś udawany pojedynek na pióra. Pióro Rona pozostało mocno na stole, odmawiając uniesienia się choćby o cal od powierzchni.

Flitwick podszedł i potrząsnął głową na Rona z rozczarowaniem, po czym spojrzał zaciekawiony na Harry'ego.

- Niech no spojrzę, panie Potter!

Harry uśmiechnął się nieśmiało do przyjaznego profesora i skupił na swoim podręczniku do eliksirów, ignorując lekkie pióro leżące obok.

Unieś się.

Profesor Flitwick pisnął z podekscytowania, odgłos, który Harry często słyszał od niego na zajęciach.

- Bardzo dobrze, panie Potter! Niesamowite! Piętnaście punktów dla Slytherinu! - Pisnął. - Profesor Snape jest szczęściarzem, że ma pana w swoim domu!

Harry uśmiechnął się do niego i opuścił podręcznik z powrotem na biurko.

- Przekażę mu, że tak powiedziałeś, sir.

Harry lubił profesora Flitwicka. Jak dotąd ten nadpobudliwy mężczyzna był dla niego jedynie uprzejmy i komplementował go. Nie zaszkodziło też to, że nie był tak przerażający jak inni nauczyciele, ponieważ był jedną z niewielu osób, od których Harry był wyższy.

Oczywiście, teraz, gdy o tym pomyślał, był całkiem dobry w magii, więc może dużo mocy pochodziło z małego ciała? W każdym razie coś do rozważenia na później.

Flitwick wrócił do stołu Hermiony i Draco i ponaglał blondyna, by dokończył zaklęcie. Harry słyszał, jak Hermiona szepcze do Draco słowa zachęty, ale on wciąż nie był w stanie tego zrobić.

Stawał się jednak coraz bardziej sfrustrowany. Harry widział, jak jego policzki różowieją, a jasnoszare oczy zwężają się.

- Nie potrzebuję pomocy od takiej dumnej, małej szlamy jak ty, Granger. - Szepnął, gdy Flitwick odszedł.

Efekt jego szeptanych słów podziałał błyskawicznie na stoły wokół nich. Ron zesztywniał i spojrzał na Draco, podczas gdy Nott jęknął głośno i położył głowę na biurku. Blaise, co dziwne, rzucił Harry'emu błagalne spojrzenie, po czym zakrył twarz - jakby zawstydzony tym, co powiedział Draco.

Hermiona wyglądała, jakby została uderzona. Jej oczy stały się wilgotne w sposób, który sprawił, że żołądek Harry'ego zacisnął się nieprzyjemnie, a ona odsunęła swoje krzesło tak daleko od Draco, jak tylko mogła, nie ruszając się z miejsca.

Gdy tylko profesor odprawił ich na ucztę, Hermiona rzuciła się do ucieczki ze łzami cieknącymi po policzkach.

Harry ruszył za nią, ale Blaise go powstrzymał.

- Daj jej trochę przestrzeni. - Powiedział.

Harry chciał się z nim kłócić, ale wiedział, że Blaise mieszkał sam z mamą i prawdopodobnie miał dobre pomysły, jeśli chodziło o dziewczyny.

Na zewnątrz klasy Nott szepnął coś cicho do Draco, który spojrzał na Harry'ego, po czym skinął głową Nottowi i ruszył w stronę lochów.

- Co w takim razie oznacza szlama? - Harry zapytał Blaise'a w drodze do Wielkiej Sali.

- Ciii... - Ron uciszył go, rozglądając się dookoła, by upewnić, że nikt ich nie usłyszy. - Nie chciałbyś, żeby ludzie słyszeli, jak to mówisz, stary. I tak już myślą, że jesteś złem wcielonym.

Harry przewrócił oczami, ale wiedział, że Ron ma rację. Nie próbowano go już tak bardzo zaczepiać ani o nim szeptać, w każdym razie nie prosto w twarz, ale to nie oznaczało, że ludzie wciąż o nim nie myśleli w ten sposób.

- Cóż. - Szepnął do niego Harry. - Więc co to znaczy?

Ron rzucił Blaise'owi i Nottowi spojrzenie, które wyraźnie mówiło "pomóżcie", ale obaj tylko potrząsnęli głowami.

Ron westchnął.

- To naprawdę obrzydliwe słowo dla mugolaków. - Szepnął. - Oznacza "brudną krew", bo niektórzy czystokrwiści myślą, że są lepsi od każdego, kto ma domieszkę mugolskiej krwi.

Harry poczuł, że żołądek mu się skręca i potknął się, gdy jego wzrok zaczął szarzeć.

Jesteś tylko brudnym dziwakiem... Brudnym włóczęgą... Nie zbliżaj się tu, brudny bachorze... Nikogo nie obchodzi brudna szmata...

- Powiedział, że ma brudną krew? - Harry wysyczał.

Twarz Rona pobladła pod piegami, ale przytaknął.

- To archaiczne i głupie. - Blaise wycedził. - Tylko najbardziej niedorzeczni czystokrwiści wciąż wyznają te wierzenia. Wszyscy widzieliśmy, jak Granger pokonuje Draco na lekcjach.

Nott, który do tej pory był raczej cichy, uśmiechnął się.

- Był zażenowany, że nie potrafił sprawić, by jego pióro unosiło się w powietrzu tak jak Granger. Teraz ukrywa się przed Potterem.

Harry, który skupiał się na kontrolowaniu własnych kłębiących się myśli, wrócił do rozmowy na słowa Notta.

- Nie ma gdzie się ukryć, co? Zobaczę go, kiedy wrócimy do naszego pokoju.

Nott roześmiał się, a Ron uśmiechnął, co było rzadkim widokiem na jego normalnie radosnej twarzy.

- 2 sykle, że Draco się posika. - Blaise szepnął do Notta, gdy chłopcy weszli do Wielkiej Sali.

Tysiąc żywych nietoperzy trzepotało ze ścian i sufitu, podczas gdy tysiąc innych krążyło nad stołami w niskich, czarnych chmurach, sprawiając, że świece w dyniach się poruszały. Uczta pojawiła się nagle na złotych talerzach, tak jak na bankiecie rozpoczynającym semestr.

Harry właśnie częstował się pieczonym ziemniakiem, kiedy do sali wpadł sprintem profesor Quirrell z przekrzywionym turbanem i przerażeniem na twarzy. Wszyscy patrzyli, jak dobiega do krzesła profesora Dumbledore'a, opada na stół i sapie.

- Troll... w lochach... pomyślałem, że powinniście wiedzieć...

Następnie padł na podłogę i stracił przytomność.

Zrobiła się wrzawa. Potrzeba było kilku fioletowych petard eksplodujących z końca różdżki profesora Dumbledore'a, by zapanowała cisza.

- Prefekci. - Zagrzmiał. - Natychmiast zaprowadzić swoje domy z powrotem do dormitoriów!

Prefekt Farley wymienił spanikowane spojrzenie z prefektem Flintem, który syknął. - Czy on, kurwa, oszalał? Nasze dormitoria są w lochach.

Farley wstała i pobiegła do sąsiedniego stołu Ravenclawu i szybko porozmawiała z ich prefektem, zanim wróciła i oznajmiła.

- Idziemy do wieży Ravenclawu! Proszę za mną!

Chłopcy szybko wyszli za nią z sali, kiedy Nott zatrzymał się i wpatrywał pustym wzrokiem w podłogę.

- Draco jest w lochach. - Powiedział. - Powiedziałem mu, żeby poszedł wcześniej do dormitorium, żeby uniknąć Harry'ego.

A Harry pomyślał, że dobrze mu tak, dobra kara. Potem przyszła mu do głowy jeszcze gorsza myśl.

- Miona. - Jęknął. - Ona nawet nie wie o trollu! Gdzie ona jest?

Czterej chłopcy wymknęli się z tłumu, kierując się w stronę wieży, co było dość łatwe, biorąc pod uwagę, z ilu uczniów składały się oba domy.

Harry spojrzał na Blaise'a, szukając odpowiedzi, ale był zaskoczony, gdy odezwał się Ron.

- Kiedy moja siostra Ginny jest zdenerwowana, zawsze zamyka się w łazience, żeby się wypłakać.

- 'Obra - powiedział Harry, spoglądając na pozostałych chłopców. - Idź do wieży i kryj mnie, ale powiedz Farleyowi o Draco. Nie chcę, żeby troll znalazł go przede mną. Pójdę po Mionę.

Blaise i Nott ruszyli, próbując dogonić grupę. Ron jednak pozostał na swoim miejscu. Wysunął podbródek i rzucił Harry'emu zacięte spojrzenie.

- Idę z tobą. Trzymamy się razem.

Harry nie miał czasu, by się z nim kłócić, po prostu skinął głową i ruszył w stronę łazienki dla dziewcząt, która znajdowała się najbliżej klasy zaklęć. Właśnie skręcili za róg, gdy usłyszeli za sobą szybkie kroki.

- Cofnij się! - Wysyczał Ron, ciągnąc Harry'ego za dużego kamiennego gryfa.

- Nie dotykaj mnie. - Harry odmruknął, wyrywając rękę z uścisku Rona.

Obejrzawszy się, zobaczyli profesora Snape'a biegnącego szybko przez korytarz. Przeszedł przez hol i zniknął z pola widzenia.

- Co on robi? - Wyszeptał Harry. - Nie powinien być z innymi nauczycielami?

- Bo ja wiem.

Najciszej jak potrafili, skradali się następnym korytarzem, podążając za słabnącymi krokami Snape'a.

- Idzie na trzecie piętro. - Szepnął Harry, ale Ron podniósł rękę.

- Czujesz coś?

Harry powąchał i do jego nozdrzy dotarł nieprzyjemny smród, mieszanka starych skarpet i publicznej toalety, w której Harry zwykł się chować, by umyć się na osobności.

I wtedy to usłyszeli - niskie chrząknięcie i szuranie gigantycznych stóp. Ron wskazał na koniec przejścia po lewej - coś ogromnego poruszało się w ich kierunku. Skulili się w cieniu i patrzyli, jak wyłania się w plamie księżycowego światła.

To był przerażający widok. Miało dwanaście stóp wzrostu, jego skóra była matowa, granitowoszara, jego wielkie, guzowate ciało przypominało głaz z małą, łysą głową osadzoną na szczycie jak orzech kokosowy. Miał krótkie nogi grube jak pnie drzew z płaskimi, zrogowaciałymi stopami. Zapach dochodzący od niego był niewiarygodny. Trzymał ogromną drewnianą maczugę, która ciągnęła się po podłodze, ponieważ jego ramiona były tak długie.

- To troll. - Ron odetchnął w szoku.

Zatrzymali się pod ścianą, gdy troll przemknął przez drzwi w korytarzu.

- Chodźmy. - Szepnął Ron. Harry już miał to zrobić, gdy obaj zamarli, słysząc przerażony, znajomy, wysoki krzyk dochodzący z pomieszczenia z trollem.

- Miona.

Harry przebiegł sprintem przez drzwi, a Ron jęknął, choć był tuż za nim.

Był z niego przyzwoity chłopak. Niewiele dzieci poszłoby za nim do pokoju z trollem.

Wewnątrz łazienki Hermiona kuliła się pod ścianą naprzeciwko, wyglądając, jakby miała zemdleć. Troll zbliżał się do niej, strącając umywalki ze ścian.

- Bierz ją i uciekaj! - Harry krzyknął do Rona, a sam pobiegł w stronę trolla.

- Ej! - Krzyknął do niego, próbując odwrócić jego uwagę od innych uczniów. - Wynoś się stąd, palancie!

Przez chwilę wydawało się, że działa, troll przestał wymachiwać maczugą i odwrócił się, by spojrzeć na Harry'ego. Ron desperacko próbował odciągnąć Hermionę, ale dziewczyna wydawała się zamrożona ze strachu.

Po przyjrzeniu mu się, troll tylko chrząknął i odwrócił się z powrotem do pozostałych dzieci, jakby zdecydował, że Harry nie jest wart jego czasu.

Harry przyjął to trochę osobiście.

- Hermiono! - Krzyknął, przyciągając jej uwagę. - Idź!

Potknęła się, ale Ron chwycił ją za ramię i byli już prawie przy drzwiach, kiedy troll uderzył maczugą w ścianę, przy której właśnie stali - zmuszając ich do uniku i powrotu do drugiego rogu pokoju.

- Skurwiel. - Mruknął Harry. - Zobaczymy, jak to ci się spodoba.

Skupił się tak mocno, jak tylko mógł, ciągnąc i ciągnąc swoją magię, aż poczuł, jak wypełnia całe jego ramiona.

Rozwalić mu kij, pomyślał ostro.

Troll (i Ron) krzyknęli, gdy drewniany kij eksplodował, rozrzucając gigantyczne drzazgi po całym pokoju. W tym, Harry zauważył na szczęście, w jedno z oczu trolla.

Który krzyknął, jęknął i chwycił się za oko, po czym odwrócił i ryknął śliną na Harry'ego.

Teraz chyba zwrócił na siebie jego uwagę.

Troll uniósł jedną z pięści, najwyraźniej zamierzając zastąpić nią swoją pałkę.

Harry szybko go ocenił i zdecydował, że na podstawie jego krzyku po przebiciu oka, troll miał tę samą słabość, co większość ludzi, z którymi walczył. Oczy. Chwycił scyzoryk z kieszeni i wykonał skok w biegu, lądując prosto na plecach trolla.

Szybko wykorzystał impet i wbił nóż bezpośrednio w jego pozostałe dobre oko, starając się przeciągnąć je w dół. Wbicie noża nie bolało tak bardzo, jak przeciągnięcie go w dół przez otwór.

Wiedział to z doświadczenia.

Troll zaczął tryskać zjełczałą, śmierdzącą krwią z rozcięcia, które zrobił Harry, a jego nóż utkwił w miejscu gdzieś nad jego policzkiem.

Wrzasnął przeraźliwie, po czym zakołysał się i upadł na ziemię, a Harry wciąż mocno trzymał się jego szyi.

Ostrożnie podniósł się na nogi. Trząsł się, brakowało mu tchu, a pokój wirował? Ron stał z bezużytecznie uniesioną różdżką, wpatrując się tępo w trolla.

Hermiona odezwała się pierwsza.

- Jest martwy?

- Nie wiem. - Powiedział Harry z wahaniem w głosie. - Mam nadzieję, że tak, nie?

Pochylił się i wyrwał nóż z policzka trolla.

- Urgh, krew trolla, fuj.

Wytarł go o swoje szaty po tym, jak zauważył, że i tak jest cały umazany.

Nagły trzask i głośne kroki sprawiły, że cała trójka podniosła wzrok. Nie zdawali sobie sprawy, jaki hałas robili, ale oczywiście ktoś na dole musiał usłyszeć trzaski i ryki trolla.

Chwilę później do pokoju wpadła McGonagall, tuż za nią profesor Snape, a za nimi Quirrell. Quirrell rzucił okiem na trolla, wydał z siebie słaby jęk i szybko usiadł na toalecie, ściskając się za serce.

Harry mógłby przysiąc, że widział, jak jego oczy rozbłysły czerwienią, ale ponieważ pokój wciąż trochę wirował, uznał, że nie był wiarygodnym świadkiem.

McGonagall patrzyła na Rona i Harry'ego. Harry nigdy nie widział jej tak wściekłej. Jej usta były białe. Jego nadzieje na pozostanie w Hogwarcie powoli malały. Jego oddech stawał się coraz szybszy, a ręce drżały.

- P-Profesorze. - Wzdrygnął się, mając nadzieję, że Snape powie mu, jak oddychać podczas pierwszej lekcji oklumencji.

Profesor Snape znalazł się przy nim niemal natychmiast.

- Oddychaj. - Mruknął cicho. - Poczuj zapach kwiatów, a ja policzę do trzech.

Harry wdychał powietrze przez nos, ignorując zdezorientowane spojrzenia przyjaciół i gniewne spojrzenia McGonagall.

- Dobrze, teraz powoli zdmuchnij świecę, a ja policzę do pięciu.

Chwiejnie wydmuchnął powietrze z ust. Pokój już się nie kręcił, chociaż jego żołądek był zimny, a wokół krawędzi jego wizji wciąż utrzymywał się szary odcień.

- Dobra robota Potter, zrób to jeszcze raz, a ja przeprowadzę diagnostykę obrażeń. - Snape powiedział cicho.

Harry oddychał powoli, doceniając sztuczkę mężczyzny, która uspokoiła jego szalejące serce i spanikowane myśli. Prawie nie zauważył, jak profesor stuknął go różdżką w głowę, używając innego uroku niż podczas badania fizycznego.

- Jeśli skończyłeś już rozpieszczać chłopca, Severusie, chciałabym wiedzieć, co dokładnie się tutaj wydarzyło. - McGonagall powiedziała ostro.

Harry zacisnął drżące mięśnie, odmawiając odwrócenia się od kobiety, nawet gdy schylił głowę.

Hermiona odezwała się pierwsza.

- Proszę, profesor McGonagall, to przeze mnie. Harry i Ron uratowali mi życie. - Powiedziała drżącym głosem.

- Weasley, wyjaśnij. - Snape warknął.

- Zmierzaliśmy z naszym domem do wieży Ravenclawu, kiedy Harry przypomniał sobie, że Hermiony nie ma jeszcze na uczcie. Martwiliśmy się, że nie słyszała o trollu, więc przyszliśmy ją znaleźć, tylko że troll nas tu wyprzedził. Harry kazał mi chwycić Hermionę za rękę. Wtedy sprawił, że maczuga eksplodowała i oślepiła trolla w jedno oko. Ale on próbował zmiażdżyć Harry'ego pięściami! A potem... cóż. - Ron spojrzał na Harry'ego, który potrząsnął nieznacznie głową. - A potem rzucił jednym z kawałków zlewu w jego twarz, rozcinając ją. Potem upadł. - Skończył lamersko.

Quirrell podniósł wzrok po opowieści Rona, rzucając Harry'emu przeszywające spojrzenie pełne niedowierzania, ale na szczęście mężczyzna nic nie powiedział.

Był dziwnym profesorem, ale nie złym człowiekiem.

- Panno Granger. - powiedziała McGonagall, zwracając się do Hermiony. - Czy to prawda?

Hermiona skinęła głową. - Tak, proszę pani, tak właśnie było.

- W takim razie... - Rzekła McGonagall, wpatrując się w całą trójkę. - Panno Granger, ty niemądra dziewczyno, dlaczego snułaś się po toalecie, zamiast dołączyć do uczty?

Hermiona zwiesiła głowę, a wściekłość Harry'ego zaczęła powracać. Musiał szybko wrócić do dormitorium.

- Pięć punktów od Ravenclawu. - McGonagall dodała. - I dziesięć punktów od każdego z was, chłopcy, za to, że nie znaleźliście profesora, kiedy zorientowaliście się, że panna Granger jest nieobecna.

Gniew Harry'ego narastał. Stracili dwadzieścia punktów za uratowanie Hermiony?! Spojrzał na podłogę, chowając głowę, by nie pokazać jej, jak bardzo jest zły.

‘Nie twórz sobie potężnych wrogów’ - szepnął głos w jego głowie, powtarzając instrukcje Snape'a.

- Weasley, Potter, ze mną. - Poinstruował Snape. - Minerwo, ufam, że możesz odesłać pannę Granger do jej dormitorium?

Nie czekając na odpowiedź pozostałych profesorów, Snape wyszedł przez drzwi, a chłopcy podążyli za nim.

Gdy przemierzali korytarze, Harry lekko truchtał, by nadążyć za pozostałą dwójką, profesor Snape odezwał się cicho.

- Troll został rozcięty z dziwnym podobieństwem do pana Lestrange'a, czy to zbieg okoliczności, chłopcy?

Ron, którego Harry naprawdę zaczynał doceniać, kiedy wpuszczał go do swojego gangu, odpowiedział natychmiast.

- To właśnie powiedziałem, proszę pana. - Jego głos był na granicy lekceważenia.

- No dobrze. - Snape nawet na nich nie spojrzał. - Spodziewam się, że jeśli zostaniesz ponownie przesłuchany w sprawie wydarzeń dzisiejszego wieczoru, twoja wersja pozostanie niezmieniona.

Harry nie mógł w to uwierzyć. Profesor Snape najwyraźniej wiedział, że kłamali i kazał im kłamać dalej! Ten człowiek był draniem, ale był też niesamowity.

Kiedy dotarli do wejścia do pokoju wspólnego, profesor Snape zatrzymał ich.

- Trzydzieści punktów dla Slytherinu za uratowanie damy w opałach. - Uśmiechnął się.

Harry uśmiechnął się do niego, zadowolony, że ten dostrzegł niesprawiedliwość McGonagall, która odebrała im tyle punktów, gdy ryzykowali życie, by uratować Hermionę.

Gdy wspinali się do głośnego pokoju, Snape miał Harry'emu jeszcze jedną rzecz do powiedzenia. - Miej ten nóż przy sobie, ale tylko na wszelki wypadek.

Harry skinął na niego głową, i tak nie miał zamiaru go odkładać.

Pokój wspólny ucichł, gdy chłopcy do niego weszli. Harry nie był pewien, dlaczego, dopóki Ron nie odchrząknął i nie spojrzał wymownie na jego szaty.

No tak. Krew.

- Dzięki Merlinowi! - Powiedział Draco, przedzierając się przez gapiów i podchodząc do nich z Blaisem u boku. - Myślałem, że zabił was troll!

Harry przyszpilił go do drzwi jedną ręką, a drugą trzymał nóż pod brodą, zanim blondyn zdążył się zorientować, co się dzieje.

To twoja wina. - Wysyczał, a jego oczy błysnęły wściekle. - Dlaczego musiałeś powiedzieć Mionie, coś takiego? - Potrząsnął unieruchomionym chłopcem. - Nazwałeś ją szlamą, co?

Wbił czubek noża w podbródek Draco, tylko na tyle, by naciąć skórę i wypuścić kroplę krwi.

- Wygląda na to, że masz tę samą krew, co ona, co? Chcesz zobaczyć więcej na dowód?

- Harry, przepraszam. - Draco sapnął. - Proszę, nie chciałem.

- Tak? - Zapytał Harry, uśmiechając się swoim najgorszym uśmiechem. - Dobrze, więc jutro możesz jej to powiedzieć przy całej sali, co?

Draco przytaknął gorączkowo i Harry odtrącił go od siebie.

- Ostatnie ostrzeżenie, Draco, potem wylatujesz. - Powiedział do niego okrutnie, kiedy ten osuwał się na podłogę. - I nie spodoba ci się to, co?

Draco potrząsnął głową i wymamrotał kolejne gorączkowe przeprosiny.

Harry zignorował go i odwrócił się do Blaise'a, który niechętnie wręczył Nottowi dwie srebrne monety.

- Jest coś do jedzenia? Umieram z głodu.

Ron zaśmiał się histerycznie, pochylając się i ściskając za brzuch.

- Idź pod prysznic Harry, śmierdzisz. - Blaise dramatycznie zatkał nos. - Potem możesz wrócić, zjeść i wyjaśnić nam wszystkim, dlaczego jesteś cały we krwi.

Harry uśmiechnął się, idąc do łazienki, Blaise był najwyraźniej kolejnym dobrym członkiem ich gangu.

- 'Obra. - Zawołał przez ramię. - Sprawdź, czy znajdziesz trochę tej tarty z melasą, jest czadowa.

 

Forward
Sign in to leave a review.