Obliviate (tłumaczenie)

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Obliviate (tłumaczenie)
Summary
Harry przez całe życie miał pod górkę i przeżywał niemożliwe przeciwności losu: nienawistnych krewnych, ich nagłą decyzję o wyrzuceniu go z domu, a potem lata spędzone na ulicach Londynu.Udoskonalił sztukę przetrwania niemożliwych sytuacji. A jego magiczne moce wcale nie szkodzą jego szansom.A teraz? Możliwość uczęszczania do szkoły wypełnionej innymi magicznymi uczniami? Założenie własnego gangu? Walka z dyrektorami, którzy wydają się go nie lubić i nauka Oklumencji u swojego profesora?Życie jest teraz czadowe.Życie jednak nie jest "czadowe" dla Severusa Snape'a, który widzi małego chłopca pokrytego bliznami i wypełnionego traumą i martwi się o to, jak najlepiej wypełnić swoją przysięgę, by zapewnić chłopcu bezpieczeństwo, gdy wspomniany chłopiec ma talent do wywoływania niepochamowanego chaosu.Witam na roku pierwszym.
All Chapters Forward

Tiara przydziału

Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.

Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.

Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.

Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.

Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.

A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwartu szkoły są chwałą.

A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.

A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.

Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczą na starcie!

***

- Bones, Susan!

Kolejna Bones, która pójdzie w ślady rodziny, co?

- Byłoby wspaniale, proszę i dziękuję.

Powodzenia panno Bones, baw się dobrze - HUFFLEPUFF!

***

- Granger, Hermiona!

Bardzo mądra, młoda kobieta. Z pewnością lubisz wyzwania oparte na poszukiwaniach naukowych, prawda?

- Tak, bardzo.

Ale jesteś też bardzo ambitna, prawda? Wielkie marzenia o ekscytującej karierze i pomaganiu w zmienianiu świata?

- Tak! Dokładnie!

Hmm, ale nie jesteś zbyt przebiegła, co? Zbyt duże zaufanie i poleganie na autorytetach...

- Cóż, są tutaj, aby pomóc, dlaczego miałbym im nie ufać?

Ha, dobrze uzasadnione! Jest w tym trochę odwagi, co?

- Przypuszczam, że tak.

Jesteś odważną i ambitną dziewczyną, ale ponad wszystko cenisz sobie wiedzę i inteligencję. Tak naprawdę jest tylko jedna opcja... - RAVENCLAW!

***

- Longbottom, Neville!

- Gryffindor, Gryffindor, Gryffindor.

Co? Cicho, Longbottom, czytam ci w myślach.

- Proszę, panie Kapeluszu, chcę być w Gryffindorze.

Ale spójrz, jaki jesteś lojalny! Jesteś oddany i pracowity, prawda? Świetnie poradziłbyś sobie w Hufflepuffie, chłopcze.

- Mo-moja babcia mnie za-zabije, jeśli będę w Hufflepuffie. Mówi, że to dla nieudaczników.

Powiedz babci, że jest idiotką. Hufflepuff jest pełen najlepszych ludzi.

- Proszę, potrafię by-być odważny.

Cóż, z pewnością jesteś honorowy. I jest w tobie trochę odwagi. Przypuszczam, że... - GRYFFINDOR!

***

- Malfoy, Draco!

- Nie mów nic Czapko, mój ojciec kazał ci przekazać, że albo będę w Slytherinie, albo zaklnie cię w kwiecisty czepek.

Ach, syn Lucjusza. Nie masz ani krzty subtelnej przebiegłości, którą posiadał twój ojciec, ale masz w sobie sporo samozachowawczości i determinacji, tak? Ciesz się... - SLYTHERIN!

***

- Weasley, Ronald!

Kolejny Weasley, co? Dokładnie wiem gdzie...

- Nie jestem "kolejnym Weasleyem". Mam na imię Ron. Zapamiętaj je.

...strasznie zdeterminowany, by wyróżniać się na tle rodzeństwa, co?

- Co? Nie jestem zdeterminowany. Nie rób sobie jaj. Jestem cholernie szlachetny i odważny, rozumiesz?

Ha! "Cholernie szlachetny", dobre. O nie, jesteś odważny, ale i ambitny. Prefekt naczelny, kapitan Quidditcha i prefekt? Nie sądzę, żeby to w ogóle było możliwe.

- To właśnie zamierzam zrobić, okej? Będę tym wszystkim i jeszcze więcej! Wtedy nikt już nigdy nie nazwie mnie "kolejnym Weasleyem". Powiedzą: "Och, to Bill, starszy brat Rona".

Oczywiście, że będą tak mówić, młody. Możesz osiągnąć wszystkie swoje cele i jeszcze więcej w... - SLYTHERIN!

***

Wielka Sala wstrzymała oddech, gdy profesor McGonagall zawołała "Potter, Harry!".

Dyrektor Albus Dumbledore spojrzał na dziecko z powagą, tylko on mógł dostrzec wyraźne podobieństwo do innego małego chłopca sprzed lat.

Czarne włosy, surowe oczy, drobna i smukła postura. Ramiona wyprostowane, jakby stał przed gilotyną, ale z błyskiem uznania dla magii, która go otacza. Magii, która jest jego dziedzictwem.

Tak, mógł dostrzec podobieństwa, aż do pochylenia głowy chłopca i kurczowego uścisku jego różdżki.

***

W Sali zapadła cisza, gdy tiara przydziału znalazła się na głowie dziecka. Wszyscy desperacko pragnęli usłyszeć toczącą się w jego myślach rozmowę, ale byli pewni, że wiedzą o jego ostatecznym przeznaczeniu.

Minerwa miała nadzieję, że dziecko dwójki jej ulubionych uczniów zasili jej dom. Jednocześnie nie była pewna, czy nie odczułaby lekkiej ulgi, gdyby nie znalazła w Gryffindorze jednocześnie bliźniaków Weasleyów i Huncwota nowej generacji.

Susan Bones przy stole Hufflepuffu pamiętała rozgorączkowaną minę Harry'ego, gdy wyciągał stosy książek w bibliotece i wiedziała, że lada chwila będzie w błękicie i brązie.

Hermiona Granger siedziała elegancko na swoim miejscu i zastanawiała się, czy Harry ciężko pracował, by stać się tak potężnym, czy po prostu się taki urodził? Była pewna, że pójdzie do Hufflepuffu, ale teraz, gdy o tym pomyślała, nie wydawał się zbytnio cenić zasad uczciwej gry.

Severus Snape obracał drinka w dłoni, ze znudzonym wyrazem twarzy. Chciał, żeby Potter się pospieszył i został przydzielony do Slytherinu, żeby mogli kontynuować przydzielanie.

***

Minęły trzy minuty i w Sali zaczęły rozlegać się szepty... minęły cztery minuty i uczniowie zaczęli stawać na ławkach, by lepiej widzieć drobnego dzieciaka siedzącego na stołku... minęło pięć minut i oto był, słynny Harry Potter, pierwszy Hatstall od czasów Albusa Dumbledore'a.

Profesor McGonagall zaczynała się lekko chwiać na nogach. Samemu Merlinowi zajęło to nieco ponad osiem minut, Albusowi siedem, a Potterowi już teraz wypadało dziesięć.

Spojrzała na Albusa i uniosła pytająco brew. Machnął lekko ręką, dając do zrozumienia, że powinni po prostu poczekać.

Po dwunastu minutach i 42 sekundach kapelusz otworzył szeroko szew i oznajmił. - SLYTHERIN!

 

Forward
Sign in to leave a review.