Sectumsempra (tłumaczenie)

Harry Potter - J. K. Rowling
Gen
G
Sectumsempra (tłumaczenie)
All Chapters Forward

Uczta powitalna

- I wtedy powiedziałem: "Nie, nie, fani są największą inspiracją, jaką może mieć taki prosty człowiek jak ja!" - Zaśmiał się Lockhart.

Severus skrzywił wargę i rzucił Albusowi kolejne mroczne spojrzenie. Kto zatrudnia niekompetentnego głupca, takiego jak Gilderoy Lockhart, by uczył uczniów Obrony?

Oczywiście inny niekompetentny głupiec.

Severus upił łyk wina, robiąc wszystko, co w jego mocy, by zablokować odrętwiające umysł opowieści Lockharta o jego rzekomej chwale. Gilderoy z pewnością nie znał żadnych "eliksirów zatruwających Banshee", kiedy Severus próbował go uczyć na OWUTEMy.

Severus był pewien, że nie istniały żadne konkretne trucizny, których można by użyć wyłącznie na Banshee...

Interesujące.

- I Severus! Spójrz na nas teraz! Ja, odnoszący sukcesy pisarz, najbardziej pożądany kawaler tygodnika "Czarownica", słynny pogromca bestii i profesor Obrony Przed Czarną Magią! I ty, nauczyciel! Niesamowite, nieprawdaż?

Severus rozważał, czy przekląć imbecyla niemową, czy skazać się na tymczasową głuchotę, gdy pojawiła się idealna wymówka, by chwilowo odejść.

- Przepraszam. - Powiedział chłodno. - Widzę coś naprawdę ważnego, co wymaga mojej uwagi.

Lockhart odprawił go mrugnięciem, pieprzonym mrugnięciem, a Severus podszedł do drugiego końca stołu Slytherinu, gdzie siedział Potter i jego świta.

Potter zesztywniał lekko, gdy Severus się zbliżył. Rzucił nerwowe spojrzenie Bones, po czym rozejrzał się po sali za Severusem. Dziewczyna wsunęła jedną z rąk pod stół i Severus założyłby się, że próbowała fizycznie pocieszyć chłopca.

Susan Bones wydawała się być jedną z niewielu osób, od których Potter akceptował dotyk.

Severus zastanawiał się, co odróżnia ją od Hermiony Granger czy Blaise'a Zabiniego?

Wymienił wiele sów z Potterem w ciągu lata, ale nie widział dziecka aż do teraz. Wyglądał inaczej... na pewno zdrowiej. Ale może też bardziej zrelaksowany? Nie był w pełni zrelaksowany, jego mięśnie wciąż były napięte ze strachu, a oczy zwężone ze złości na innych uczniów siedzących dalej przy stole Slytherinu. Ale z pewnością o wiele spokojniejszy niż na początku zeszłego roku.

To niesamowite, co wakacje spędzone na relaksie mogą zrobić z dzieckiem.

Skinął uczniom serdecznie głową, zanim zwrócił się do trzech niepotrzebnych osób.

- Panno Bones, panno Granger i panie Longbottom, nalegam, byście wrócili do swoich właściwych stołów, chyba że chcecie wylądować w Slytherinie, w czym będę was gorąco wspierał.

Granger natychmiast poderwała się na nogi, rzucając Potterowi przepraszające spojrzenie, ale Susan Bones uśmiechnęła się do niej, zanim obdarzyła Severusa uprzejmym uśmiechem.

- Nie ma nic w regulaminie, co mówiłoby, że nie możemy tu siedzieć, proszę pana.

Potter miał czelność uśmiechnąć się do dziewczyny, po czym spojrzał wyzywająco na Severusa.

- Jestem świadomy zasad, panno Bones. - Severus powiedział między zgrzytającymi zębami. Czy dziewczyna myślała, że trzeba mu przypominać o zasadach panujących w Hogwarcie? - Jednak w dni świąteczne uczniowie powinni spożywać posiłki w towarzystwie swoich domów, co zawsze było tradycją.

Longbottom, ze wszystkich uczniów, był tym, który szybko wskazał lukę, którą Severus nieświadomie im dał.

- Tra-tradycja to nie to samo, co wymagania, prawda? - Powiedział cicho, spoglądając w bok na Draco i Zabiniego.

- Nie sądzę, by tradycja była synonimem wymagania. - Theodore Nott mruknął, chowając twarz za książką.

- Cóż, jeśli to nie jest wymagane, to naprawdę wolelibyśmy zostać tutaj, profesorze. - Susan powiedziała tonem, który graniczył z brakiem szacunku.

Granger powoli zajęła miejsce obok Weasleya i spojrzała na niego z niepokojem.

Severus właśnie publicznie przegrał bitwę o techniczne zasady z grupą drugorocznych. Był równie zirytowany, co dumny.

- Pięć punktów od wszystkich czterech domów za denerwowanie mnie przed rozpoczęciem przydziału. - Warknął. - I jeden dodatkowy punkt od Slytherinu za przekrzywiony krawat Potter. - Dodał, zanim wrócił na swoje miejsce, a śmiech dzieci podążył za nim.

W jakiś sposób Potter osiągnął to, czego najwyraźniej chciał, mimo że nie musiał wypowiadać ani jednego słowa. Jego przyjaciele byli prawie tak samo przebiegli, jak on sam.

Było to równie imponujące, co irytujące. Severus pomyślał, że gdyby Potter nie był jego uczniem, prawdopodobnie znienawidziłby tego bachora.

Ale czy naprawdę? jego umysł wyszeptał. Czy mógłbyś naprawdę znienawidzić tak skomplikowane dziecko jak Potter?

- Severusie, z pewnością kazałeś uczniom wrócić do swoich stołów? - Pomona upomniała go po tym, jak ponownie usiadł.

- Nie krępuj się wyjaśnić swojemu borsukowi, jak należy przestrzegać przyzwoitości. - Severus odpowiedział jej drwiąco. - Poinformowała mnie, że w regulaminie nie ma mowy o tym, że nie może siedzieć, gdzie jej się podoba podczas wszystkich posiłków, pomimo tradycji.

Miała całkowitą rację. Sam Severus zwrócił na to uwagę wielu starszym ślizgonom w zeszłym roku, kiedy skarżyli się na dziwne zgrupowanie na końcu ich stołu.

Pomona rzuciła spojrzenie "rozczarowanej babci" w stronę miejsca, gdzie siedziała Bones.

- Martwię się o nią, dziewczyna nie ma ani jednego bliskiego przyjaciela w swoim domu. - Westchnęła. - I jej związek ze słodkim małym Harrym! Martwię się, że zostanie społecznie odizolowana od ich wspólnych przyjaciół, jeśli nie odwzajemni jego uczuć.

Severus prawie zakrztusił się swoim drinkiem.

- Potter nie ma uczuć. - Powiedział, zanim szybko się poprawił. Niech Merlin broni, żeby Albus go usłyszał. - To znaczy. - Zakaszlał lekko. - Potter ma dwanaście lat. Nie sądzę, by w najbliższym czasie miał najmniejsze skłonności do romansów.

Severus ponownie spojrzał na grupę drugorocznych. Potter siedział w tym samym miejscu, co zawsze, na samym końcu, plecami do ściany. Bones siedziała obok niego, jej jasne oczy migotały prawie tak samo nieustannie jak oczy Pottera. Pomimo ośmiu uczniów siedzących razem, śmiejących się, rozmawiających i prawdopodobnie knujących, wyglądało na to, że to Potter i Bones byli niezaprzeczalnie najbliżej siebie.

Severusa przeszył ból, gdy przypomniał sobie siebie i Lily w ich wieku. Miał nadzieję, że Potter będzie miał więcej szczęścia w utrzymaniu najbliższego przyjaciela niż on.

Pomona znów się skrzywiła, wyglądając na nieco zawstydzoną jego wcześniejszą krytyką.

- Za kilka lat będą bardzo słodką parą, prawda? Przypominają mi trochę Jamesa i Lily.

Puchoni najwyraźniej byli śmiesznie tępi. Potter był podobny do Jamesa Pottera z wyglądu - czasami. Ale cechy fizyczne mogły rozciągać się tylko tak daleko. Nie mieli wspólnych manier, nawyków ani żadnych nieodłącznych cech, które naprawdę upodabniały Pottera do jego ojca. Panna Bones miała podobny odcień rudych włosów do Lily, ale to było na tyle, jeśli chodzi o fizyczne podobieństwo. Severus nie znał jej na tyle dobrze, by poznać jej osobowość.

- Jestem pewien, że nie ma nic bardziej pożądanego przez młodego mężczyznę niż znalezienie partnerki, która przypomina jego zmarłą matkę. - Severus odpowiedział Pomonie zwięźle.

Biorąc pod uwagę pochodzenie Pottera, Severus byłby zaskoczony, gdyby dziecko kiedykolwiek pozwoliło sobie na romantyczne uwikłanie.

Z pewnością nie w wieku dwunastu lat. Niepokojące było nawet to rozważać.

***

Severus wygłosił swoją zwyczajową mowę otwierającą do wrażliwych, szeroko otwartych oczu pierwszorocznych i znacznie mniej pod wrażeniem starszych uczniów.

Uśmiechnął się z rozbawieniem, gdy Potter, ze swoją sową siedzącą na ramieniu, odsunął się od najmłodszego Weasleya, który został przydzielony do jego domu. Zastanawiał się, czy została wybrana do Slytherinu, z tego samego powodu co Ronald, czy też sama o to poprosiła.

Opierając się na pełnym uwielbienia spojrzeniu, jakie utkwiła w Potterze, założyłby się, że tego zażądała.

Głupia dziewczyna.

Życzył uczniom dobrej nocy, odwracając się, by uciec, zanim zaczną się nieuniknione pojedynki.

- Profesorze! Zaczekaj!

Potter dogonił go i uśmiechnął się promiennie, a Severus westchnął.

- W czym mogę pomóc? A może po prostu chciałbyś jeszcze trochę popisać się swoją pogardą dla tradycji?

Wciąż był zły, że dał się przechytrzyć przed ucztą.

- Chciałem wiedzieć, czy masz wolny wieczór w tym tygodniu, chciałem cię poprosić o przysługę. To dość ważne.

Severus przyglądał mu się uważnie, Potter nie wyglądał na strapionego, a raczej na... zadowolonego z siebie. Bachor prężył się subtelnie. Czymkolwiek była ta przysługa, nie mogła być dobra.

Prawdopodobnie mogła być nawet nielegalna. Nie zapomniał o kradzieży Kamienia Flamela.

- Możesz mnie znaleźć w przyszłą niedzielę rano, wcześnie, i możesz poprosić, ale nie obiecuję, że udzielę ci przysługi.

- Doskonale, dziękuję, proszę pana.

Severus poczuł wewnętrzną ulgę, słysząc, że elokwencja i dialekt Pottera znacznie się poprawiły w ciągu lata. Chociaż wciąż mógł wyczuć u niego charakterystyczny akcent, brzmiał bardziej jak przeciętny uczeń z Londynu, a mniej jak łobuzerski chuligan.

Skupił wzrok na trzepoczącej sowie Pottersa.

- Zapomniałem zapytać, czy zdecydowałeś się na imię dla tego obłąkanego stworzenia?

Potter spojrzał mu przez chwilę w oczy, w których nagle zalśniła psota.

- Tak, musiałem znaleźć dobre imię dla takiej niesfornej istoty jak on, co? - Powiedział, głaszcząc pieszczotliwie pohukującą sowę. - Sevvie nie jest takim demonem, na jakiego go kreujesz.

Severus przysiągł, że nigdy więcej nie da Potterowi prezentu. A przynajmniej nigdy takiego, który wymagałby imienia.

- Mam nadzieję, że tego wieczoru ktoś rzuci ci wyzwanie i odetnie twój bezczelny język. - Powiedział Potterowi oschle.

- Mało prawdopodobne, proszę pana, ale może pan trzymać kciuki, co?

Severus opuścił pokój wspólny, kręcąc głową na wybryki dziecka.

"Sevvie", na Merlina. Potter był zmorą.

Forward
Sign in to leave a review.