
Bazyliszek atakuje
1
Ginny Weasley była przyzwyczajona do przechowywania sekretów. Kiedy skończyła sześć lat, zaczęła samodzielnie uczyć się latania na miotle. Nigdy nie została też przyłapana na warzeniu eliksirów pod nieobecność swojej matki, czytaniu starej księgi z zaklęciami, która z całą pewnością nie była odpowiednia dla małych dziewczynek, ani na zakradaniu się na strych, żeby zobaczyć starego, brzydkiego ghula. Nawet jeżeli wpadała w kłopoty, a nie zdarzało się to często, musiała jedynie zwrócić się do któregoś z braci, żeby uniknąć poważniejszych konsekwencji. Żadne doświadczenie z dzieciństwa nie przygotowało jej więc na ten najnowszy skandal, który wstrząsnął czarownicami i czarodziejami w Wielkiej Brytanii.
Percy, najmniej spostrzegawczy w rodzinie, jako pierwszy zauważył, że coś jest nie tak, kiedy przestała uczęszczać na niektóre posiłki. Zmusił ją wtedy, żeby spotkała się z panią Pomfrey, szkolną pielęgniarką, która uznała to za ciężki przypadek szkolnego stresu. Daj sobie trochę czasu , nalegała, odmierzając standardową dawkę eliksiru uspokajającego, a zobaczysz, że niedługo zaczniesz się tu czuć jak w domu . Niestety, nie miała szansy się o tym przekonać: w drugim tygodniu września 1992 roku, w środowy poranek, całą społecznością wstrząsnęła seria śmiertelnych ataków, które były spowodowane, jak głosił Prorok Wieczorny , przez “nieznanego sprawcę”.
Na szkolnych korytarzach do południa roiło się już od aurorów, uzdrowicieli, członków zarządu i polityków, którzy próbowali jakoś zapanować nad tą katastrofą. Zanim Ginny miała szansę zareagować, do uczniów dotarły jeszcze gorsze wieści: nie był to, jak początkowo przewidywano, atak nieznanych mrocznych czarodziejów, ale legendarnego potwora, który przez setki lat ukrywał się w zamkowych podziemiach.
Bilans był przerażający: w kilka godzin zmarło dwóch pracowników (w tym pan Filch i niesławna profesor wróżbiarstwa, niejaka Trelawney) i dziesięcioro uczniów, a pięcioro zostało rannych w trakcie zamieszek, do których doszło na trzecim piętrze, gdy świadkowie uciekali z miejsca wypadku. Kilkadziesiąt osób w stanie głębokiej nieświadomości przeniesiono natomiast do św. Mungo w oczekiwaniu na niebotycznie drogi i nieuchwytny eliksir, który miał być ich jedyną nadzieją na przebudzenie. Najgorszym przypadkiem, jak podkreślali specjaliści, był jeden z zamkowych duchów, Prawie Bezgłowy Nick, nie opracowano bowiem jeszcze środka, który mógłby okazać się skuteczny w leczeniu petryfikacji istot pozbawionych ciała.
Kiedy ogłoszono ewakuację wszystkich mieszkańców zamku (w tym skrzatów domowych oraz krnąbrnego gajowego, Hagrida, który przed laty został niesłusznie oskarżony za podobną, ale mniej tragiczną w skutkach zbrodnię i dopiero teraz odzyskał swoje dobre imię), napięcie częściowo opadło. Pośpiesznie spakowano kufry, a lista obecności dotarła do prefektów, zanim ostatni uczniowie opuścili pokoje wspólne przez kominki chwilowo podłączone do sieci Fiuu. Dla Ginny koszmar miał się jednak dopiero zacząć.
Chociaż zbliżała się już godzina dziewiętnasta, budynek ministerstwa był całkowicie zatłoczony. Po drugiej stronie przestronnej, luksusowej sali wejściowej tłoczyli się reporterzy, którzy wykrzykiwali pytania do opiekunów domów, eskortujących swoich podopiecznych do wyznaczonej komnaty. Colin Creevey próbował zrobić zdjęcie Korneliuszowi Knotowi i został zrugany przez jego podsekretarz, ubraną od stóp do głów na różowo i wyjątkowo nieprzyjemną kobietę ze skwaszonym wyrazem twarzy.
Na miejscu czekali już na nich niektórzy opiekunowie, przypadkowi krewni lub przyjaciele rodziny, którzy krążyli niespokojnie wzdłuż długich, przesłoniętych stertami pergaminu stołów. Każdy z nich musiał wpisać się na listę, zanim mógł zabrać dziecko do domu. Pani Finnigan stoczyła długą bitwę, zanim pozwolono jej zabrać nie tylko jej syna, Seamusa, ale także Deana Thomasa, który nie utrzymywał kontaktu z magicznymi przodkami ze strony ojca. Pani Longbottom nie miała jednak takich problemów i kilka minut później wyszła nie tylko z Nevillem, ale też Eloise Midgen, z której dziadkami podobno się przyjaźniła.
Rodzeństwo Ginny zostało odebrane przez jej matkę, która początkowo nalegała, aby zaopiekować się również najbliższymi przyjaciółmi Rona, Harrym i Hermioną. Nie minęło jednak wiele czasu, zanim do zdenerwowanej kobiety podszedł profesor Dumbledore w towarzystwie aurorów. Ginny nerwowo obserwowała, jak Minerwa McGonagall eskortuje Hermionę do pozostałych uczniów pochodzenia mugolskiego, którzy nie zdążyli skontaktować się z rodzicami. Harry, który wydawał się kompletnie zagubiony, deptał im po piętach.
– Dlaczego nie może pójść z nami? – zapytał Ron.
– Nie teraz, chłopcy – odparł jej tata, podchodząc do grupy i wymieniając spojrzenie z dyrektorem. – Ginny, nie masz nam czegoś do powiedzenia?
2
Następne dwadzieścia cztery godziny były nie do zniesienia. Ciotka Muriel musiała osobiście odebrać jej braci, ponieważ aurorzy nie chcieli puścić jej rodziców do domu. Tata przyglądał się jej z niepokojem, a mama nie mogła przestać płakać, próbując wytłumaczyć Dumbledore’owi, że Ginny nie miała nic wspólnego z atakiem. Na próżno. Najwidoczniej portrety i Jęcząca Marta byli w stanie potwierdzić to, co Ginny tylko podejrzewała: że to właśnie ona otworzyła Komnatę Tajemnic.
Nie wiedziała, co by się stało, gdyby jej ojciec przez lata nie zdobył tak wielu ważnych przyjaciół, pomagając im wyjść z jednej czy drugiej potyczki z mugolami bez konsekwencji. Nikt nie chciał oskarżyć jego jedynej córki, w dodatku jedenastoletniej, o współudział w masowym morderstwie. Śledztwo trzeba było jednak przeprowadzić, a kiedy przekazała dziennik Amelii Bones, szefowej Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, ta natychmiast wezwała niewymownych.
Nie powiedziano jej wtedy żadnych szczegółów, ale w następnych dniach udało jej się podsłuchać wystarczająco wiele kłótni rodziców, żeby zorientować się w sytuacji. Ron napisał bardzo długi list do Harry’ego, wyjaśniając, że Tom Marvolo Riddle, czyli Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, najwidoczniej zostawił po sobie mroczne artefakty, które zapewniały mu nieśmiertelność. Kiedy zaczęła pisać w pamiętniku, wystarczyło tylko kilka dni, żeby przechowywana w nim część duszy przejęła nad nią kontrolę. Nie pomogło to, że nigdy nie uczyła się żadnych sztuk umysłu (musieli sprawdzić, czym tak naprawdę są, przeszukując stare podręczniki Billa, które kupił, kiedy przygotowywał się do pracy łamacza klątw), była naiwna i miała tylko jedenaście lat, a w dodatku znajdowała się w wyjątkowo trudnym momencie swojego życia, co skłoniło ją do sięgania po dziennik w każdej wolnej chwili.
Tak przynajmniej mówili o tym rodzice. Ginny wiedziała, że głównym winowajcą jest jej głupia, dziecięca pewność, że będzie w stanie poradzić sobie ze wszystkim, co ją spotka, jeśli tylko uda jej się zachować pewne rzeczy dla siebie. Pozostali członkowie rodziny robili wszystko, co w ich mocy, żeby ją rozweselić, ale nawet ich wsparcie nie wystarczyło, żeby zdołała zapomnieć o dziesiątkach ofiar, w tym dzieciach, które już nigdy nie wrócą do domu.
3
Zwiastunem kolejnych złych wieści była dumna, brązowa sowa, która pewnego ranka przyfrunęła przez otwarte okno w kuchni i usiadła na niskim, odrapanym parapecie, wystawiając w stronę taty nogę z pismem opatrzonym pieczęcią ministerstwa.
– Postępowanie dyscyplinarne – powiedział Ron kilka minut później, rzucając się na łóżko w pokoju bliźniaków. – Nie mogę w to uwierzyć.
– Tata może stracić uprawnienia, jeśli uda im się udowodnić, że nie jest w stanie właściwie zajmować się Urzędem Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli – mruknął Percy. – A wtedy nie będzie mógł przyjąć żadnej pracy, która wymaga kontaktów z mugolami.
– Mama będzie chciała, żeby zatrudnił prawnika. Musi być sposób, żeby im wytłumaczyć, że to wszystko kupa bzdur…
– Nie będą sobie mogli na to pozwolić. – George ponuro pokręcił głową. – To mnóstwo forsy.
Ginny zwiesiła głowę i nerwowo przesunęła się w stronę drzwi. Oczywiście wiedziała, że mama i tata nigdy nie mogli pozwolić sobie na nowe, szyte na miarę szaty lub wyposażenie szkolne, które nie miało wcześniej przynajmniej dwóch innych właścicieli, ale zawsze jakoś wiązali koniec z końcem. Gdybym tylko nie była taka głupia, nic by się nie zmieniło , myślała gorączkowo, starając się powstrzymać łzy. Gdybym tylko nigdy nie otwierała tego pamiętnika…
Fred rzucił swoim braciom ostrzegawcze spojrzenie i położył jej rękę na ramieniu.
– Nie martw się, Gin – rzucił. – Tata zawsze spada na cztery łapy. Pamiętasz starego Forda Anglię?
– Właśnie. – George uśmiechnął się i puścił do niej oko. – Może nawet mama przestanie teraz chować listy od starego Abe’a… wiesz, że od lat chciał go zatrudnić… mówił, że nigdy nie znajdzie czarodzieja, który potrafi tak sprytnie wykorzystać luki w prawie…
– Abraham jest przemytnikiem – przerwał mu Percy – a wy nie jesteście zabawni. Komisja i tak zbierze się najwcześniej za kilka tygodni. Teraz powinniśmy się raczej martwić naszą edukacją… za rok będziecie mieć SUMy, a ty, Ginny, też musisz się przyłożyć, pierwszy rok jest bardzo ważny…
Ale Ginny nie słuchała, co jeszcze ma do powiedzenia. To przecież nie tak, że będzie w stanie, powiedzmy, cofnąć się w czasie, jeśli na egzaminach pod koniec roku uda jej się zdobyć same Wybitne.
4
Percy nie mylił się w jednej sprawie: problemy zawsze chodzą parami.
Najwidoczniej zabicie bazyliszka nie jest takie proste, nawet jeśli dokładnie opowiedziała im, gdzie znajduje się wejście do legowiska. Istniała cała procedura, której trzeba się było trzymać, żeby uniknąć oskarżenia o niedopełnienie obowiązków lub zaniechanie. Ministerstwo szukało teraz członków grupy zadaniowej, która będzie odpowiedzialna za pozbycie się zagrożenia.
W kontekście tych rewelacji rada gubernatorów była nieubłagana: Hogwart miał pozostać zamknięty przez cały rok.
– Poczyniono już przygotowania – uspokajał jakiś nadęty przedstawiciel Komisji Likwidacji Niebezpiecznych Stworzeń, który akurat był gościem jednej z rozgłośni radiowych. – Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów przy wsparciu Czarodziejskiej Komisji Edukacyjnej nawiązał już kontakt z dyrekcją innych, zagranicznych placówek, które wyraziły wstępne zainteresowanie nowym programem wymiany. Kompletna lista tych akademii będzie gotowa w ciągu najbliższych kilku dni, ale już teraz wiemy, że uczniowie pierwszych, piątych i siódmych klas będą mogli liczyć na darmowy transfer na dwa najbliższe semestry, zimowy i letni.
– Na pewno uspokoi to rodziców, którzy w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin wysłali do nas setki sów z pytaniami, co będzie dalej z edukacją ich dzieci – wtrącił spiker. – Nie mogę jednak nie zapytać: czy Hogwart jest gotowy na przyjęcie ich delegacji w przyszłości?
– Rada gubernatorów zapewniła mnie, że zatrudnienie kilku dodatkowych nauczycieli nie będzie problemem, ale na pewno nie wydarzy się to w tym roku. Podkreślam jeszcze raz: Hogwart pozostanie zamknięty, dopóki nie uda się pozyskać nowego certyfikatu bezpieczeństwa od ICW. Nie stanie się to za miesiąc, ani nawet w tym kwartale. Procedura jest skomplikowana, a będziemy mogli ją rozpocząć dopiero wtedy, kiedy nie będzie już żadnych wątpliwości, że potwór został unieszkodliwiony, a miejsce, w którym przebywał, nadaje się do użytku.
– Powtórzę pytanie dla naszych słuchaczy, którzy dopiero włączyli odbiorniki: jakie zadania czekają jeszcze waszą komisję i co trzeba zrobić, żeby zabezpieczyć ten teren?
– Nadal czekamy, aż naszym kolegom z DMWC uda się pozyskać usługi niezależnych ekspertów. Na pewno nie będziemy mogli ruszyć dalej bez doświadczonego wężoustego, ale w przypadku każdego z nich najbliższe wolne terminy konsultacji wypadają w marcu 1993 roku. Trwają też rozmowy z przedstawicielami kilku rezerwatów bazyliszków w Brazylii, Ugandzie i Nepalu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za kilka miesięcy do Hogwartu przyjedzie grupa uzdrowicieli, a także magizoologów, którzy będą czuwać nad bezpieczeństwem naszych aurorów i pomogą nam koordynować działania. Z dobrych informacji: podpisaliśmy już kontrakty z inspektorami oraz architektami, którzy w przyszłym roku będą mogli przeprowadzić kontrolę zamku i wystawić niezbędne zezwolenia.
– A co w międzyczasie? Zaproponowano już jakieś rozwiązania dla uczniów, którzy nie załapią się do nowego projektu?
– Nie będzie ich tak wielu, jak ci się wydaje. Mamy potwierdzenie, że niektórzy rodzice już teraz organizują dla swoich dzieci prywatne korepetycje, a, jak wiesz, nauczanie domowe nadal jest bardzo popularne w Wielkiej Brytanii. Uczniowie posługujący się dowolnym językiem obcym będą mogli też liczyć na tymczasowe przeniesienie do jednej z placówek nieobjętych programem – w tej chwili mowa o szkołach chińskich, francuskich, hiszpańskich, włoskich, niemieckich i rosyjskich. Pozwoli to zaprosić do udziału w projekcie czwartoklasistów i szóstoklasistów, a także uczniów, którzy mają poważne problemy w nauce lub są podatni na magiczne wypadki.
– Rozumiem. Czy rząd zwrócił się o pomoc do innych szkół na terenie naszego kraju?
– Dyrektor Dumbledore zapewnił mnie, że będzie pośredniczyć w relacjach z mniejszymi, lokalnymi szkołami dziennymi, ale w tym wypadku kryteria przyjęcia są bardzo rygorystyczne. Rodzice na pewno będą musieli samodzielnie zapewnić dzieciom transport, a to może stanowić duży problem dla mugoli i mugolaków. Błędny Rycerz wydał w tej sprawie komunikat. Niestety firma nie jest w stanie wygospodarować na ten czas dodatkowych autobusów, a rządowe środki wykorzystywane są w tym momencie do tego, co powinno być najważniejsze – zapewnienia, że dzieci nadal będą mogły czuć się w Hogwarcie bezpiecznie.
– Słuchacze nie muszą się jednak martwić. Przypominamy, że od 28 do 30 września w budynku ministerstwa odbędzie się cykl spotkań dla wszystkich siedmiu roczników, podczas których rodzice będą mogli liczyć na indywidualne konsultacje. Mówiłeś, że właśnie wtedy rada gubernatorów poinformuje ich o tym, jak będzie wyglądać nauczanie korespondencyjne?
5
Rada gubernatorów zrobiła więc wszystko, co się da, żeby zminimalizować skutki, ale jej rodzice, którzy zwykle wysyłali swoje dzieci na całe dziesięć miesięcy do darmowej szkoły z internatem, wpadli w poważne kłopoty finansowe. Na szczęście mama wróciła dwudziestego ósmego z pierwszą dobrą wiadomością od dłuższego czasu: Percy, podobnie jak Fred, George i sama Ginny, załapali się do nowego programu.
Transferu faktycznie nie każdy potrzebował (na całe szczęście, bo w przeciwnym wypadku uczniowie tacy jak jej bracia nigdy nie wzięliby w nim udziału). Ginny wiedziała z dobrego źródła, że połowa uczniów czystej krwi z jej rocznika miała uczyć się w domu pod okiem doświadczonych i przepłacanych korepetytorów. Ron twierdził, że to powszechne; Parvati i Padma Patil podobno zdecydowały się na to samo i nawet zaprosiły do udziału ich przyjaciółkę, Lavender Brown. Seamus napisał w tej sprawie do Deana zaledwie kilka dni po tym, jak ten wrócił do domu, a Neville pochwalił się w liście, że pani Longbottom udało się namierzyć wyjątkowo uzdolnionego nauczyciela transmutacji, który po pierwszych zajęciach kazał mu natychmiast zmienić różdżkę.
Cedrik Diggory, ich sąsiad, zrezygnował jednak z prywatnych lekcji zorganizowanych przez jego ojca, żeby przez rok uczęszczać do jakiejś francuskiej szkoły, ponieważ najwidoczniej biegle mówił w tym języku. Towarzyszyć mu miała zaledwie garstka uczniów, w tym, jak się okazało, Hermiona.
Ron był kompletnie załamany, że nie udało mu się namówić rodziców, aby przynajmniej jeden z jego przyjaciół, Harry, przyjechał do Nory. Okazało się jednak, że on sam również nie miał w niej zostać; dowiedziawszy się o trudnej sytuacji rodziców, Bill zaoferował, że pomoże mu się dostać do niewielkiej, dziennej szkoły w Egipcie, prowadzonej w języku angielskim przez grupę imigrantów.
– To bardzo duże obciążenie dla Billa – tłumaczył cierpliwie ojciec, kiedy Ron narzekał trochę zbyt długo. – Nie możemy mu w dodatku narzucić opieki nad Harrym Potterem. Osobiście jednak się nie martwię; Dumbledore na pewno już coś dla niego zorganizował. Może jedna z tych szkół w Londynie?
– Są beznadziejne, tato – narzekał Ron. – Poza tym i tak go nie przyjmą, jeśli nie mieszka w pobliżu. Dursleyowie nigdy nie pozwolą mu skorzystać ze świstoklika, a słyszałeś, co mówili w radiu.
– Jego wujek nie pracuje w mieście? – wtrąciła mama. – Na pewno zabierze go przy okazji?
Ginny wymieniła niedowierzające spojrzenia z bliźniakami. Być może miałam paskudny początek semestru , pomyślała, ale to nic w porównaniu z tym, co czeka Harry’ego na Privet Drive .