
Boginy i zdziwienia
- Odłóżcie podręczniki, weźcie różdżki i chodźcie za mną.
Remus uśmiechnął się na podekscytowane szepty swojej pierwszej klasy Ravenclaw-Gryffindor, kiedy podążyli za nim do pokoju nauczycielskiego. Riddikulus był idealną pierwszą lekcją dla trzeciorocznych. Zachowałby ją na ostatnią lekcję przed przerwą świąteczną, jako gratkę, ale kiedy Albus powiedział mu, że Argus znalazł bogina w szafie, wydawało się, że tak będzie lepiej.
Kiedy weszli do pokoju nauczycielskiego, był w nim tylko Severus, pochylony nad mugolską książką z wyrazem irytacji na twarzy. Gdy Remus chciał zamknąć drzwi za klasą, Severus powiedział.
- Zostaw je otwarte, Lupin. Wolałbym nie być tego świadkiem.
Wstał i przeszedł obok klasy, a jego czarne szaty powiewały za nim. W drzwiach odwrócił się na pięcie i powiedział.
- Prawdopodobnie nikt cię nie ostrzegł, Lupin, ale w tej klasie jest Seamus Finnigan. Radziłbym ci nie powierzać mu niczego trudnego. Chyba że życzysz sobie eksplozji.
Seamus Finnigan zrobił się szkarłatny, a Remus uniósł brwi. Najwyraźniej Seamus będzie jego pierwszym uczniem tego dnia.
- Miałem nadzieję, że Seamus pomoże mi w pierwszym etapie pracy. - powiedział. - I jestem pewien, że wykona ją znakomicie.
Twarz Seamusa stała się, jeśli to możliwe, jeszcze bardziej czerwona. Severus skrzywił wargę, ale wyszedł, zamykając drzwi z trzaskiem.
- Teraz. - powiedział Remus, wołając klasę na koniec sali, gdzie stanął obok szafy, która nagle się zachwiała, uderzając o ścianę.
- Nie ma się czym martwić. - powiedział Remus spokojnie, zauważywszy poruszone podskoki klasy. - Tam jest tylko bogin.
Większość uczniów uważała, że jest się czym martwić. Neville Longbottom wyglądał na przerażonego, a Seamus z niepokojem przyglądał się grzechoczącej klamce.
- Boginy lubią ciemne, zamknięte przestrzenie. - Remus powiedział, mając nadzieję, że zaszczepi uczniom teorię o stworzeniach. - Szafy, szczeliny pod łóżkami, szafki pod zlewami - spotkałem kiedyś jednego, który zadomowił się w zegarze. Ten wprowadził się wczoraj po południu i zapytałem dyrektora, czy personel mógłby go zostawić, aby dać moim klasom trochę praktyki. Tak więc pierwsze pytanie, jakie musimy sobie zadać, brzmi: czym jest bogin?
Hermiona Granger, przyjaciółka Harry'ego z Ravenclawu z pociągu, którą Remus widywał siedzącą ze swoją dziwną grupą przy każdym posiłku, natychmiast podniosła rękę.
- To zmiennokształtny. - powiedziała. - Może przybrać kształt tego, co uzna za najbardziej przerażające.
- Sam bym tego lepiej nie ujął. - powiedział Remus. - Więc bogin siedzący w ciemności wewnątrz nie przybrał jeszcze formy. Nie wie jeszcze, co przestraszy osobę po drugiej stronie drzwi. Nikt nie wie, jak wygląda bogin, kiedy jest sam, ale kiedy go wypuszczę, natychmiast stanie się tym, czego każdy z nas najbardziej się boi. To znaczy - powiedział profesor Lupin, postanawiając zignorować mały okrzyk przerażenia Neville'a. - że mamy ogromną przewagę nad boginem, zanim zaczniemy. Zauważyłaś ją, Lavender?
Lavender Brown, dziewczyna z Gryffindoru, spojrzała niepewnie na Hermionę, zanim odpowiedziała.
- Może dlatego, że jest nas tak wielu, nie będzie wiedział, jaki powinien mieć kształt?
- Dokładnie. - Remus pochwalił ją. - Zawsze najlepiej mieć towarzystwo, kiedy masz do czynienia z boginem. Jest zdezorientowany. Kim powinien się stać, bezgłowym trupem czy mięsożernym ślimakiem? Kiedyś widziałem, jak bogin popełnił ten błąd - próbował przestraszyć dwie osoby naraz i zamienił się w pół ślimaka. To nie było przerażające.
- Czar, który odstrasza bogina jest prosty, ale wymaga siły umysłu. Widzicie, rzeczą, która naprawdę wykańcza bogina jest śmiech. Trzeba zmusić go do przybrania kształtu, który uznasz za zabawny.
- Najpierw poćwiczymy czar bez różdżek. Za mną, proszę... Riddikulus!
- Riddikulus! - powiedziała klasa razem.
- Dobrze. - powiedział profesor Lupin. - Bardzo dobrze. Ale obawiam się, że to była najłatwiejsza część. Widzicie, samo słowo nie wystarczy. I tu właśnie wkraczasz ty, Seamusie.
Szafa zatrzęsła się ponownie, choć nie tak bardzo jak Seamus, który przełknął ciężko, zanim podszedł obok Remusa.
- Dobrze, Seamusie. - powiedział Remus. - Najpierw najważniejsze: Co, według ciebie, przeraża cię najbardziej na świecie?
Seamus ponownie zrobił się czerwony i zamknął na chwilę oczy, po czym wyszeptał coś niewyraźnie.
- Wybacz, Seamus, nie dosłyszałem. - Remus powiedział wesoło. - Nie wstydź się - obawy wszystkich zostaną dziś pokazane.
Seamus wziął głęboki oddech i spojrzał w sufit, mrucząc.
- Potter.
Harry?
- Twój kolega z klasy, Harry Potter? - zapytał Remus, zastanawiając się, czy może w życiu uczniów był jeszcze jeden Potter, który go przerażał.
Seamus skinął głową. Remus przez chwilę mrugał ciężko do Seamusa. Spojrzał na klasę i zobaczył, że nikt się nie śmiał, z wyjątkiem chichoczącej Hermiony Granger, co musiało oznaczać, że to nie był żart.
- W porządku. - powiedział, mając głęboką nadzieję, że bogin, który się pojawi, nie przybierze kształtu syna jego najlepszych przyjaciół. - Czy możesz wymyślić sposób, by pan Potter był mniej przerażający, a bardziej zabawny?
Seamus stał i zastanawiał się przez chwilę, zanim potrząsnął głową.
Co u licha.
- Pomogę ci. - Remus powiedział zdumiony. Rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu inspiracji. - A gdyby pan Potter miał na sobie sukienkę i ozdobę do włosów panny Parvati Patil?
Kilku uczniów parsknęło śmiechem, a Seamus powoli skinął głową.
- Tak, to byłoby zabawne, jak sądzę. - powiedział.
- No właśnie. - powiedział Remus. - Możesz sobie wyobrazić te ubrania bardzo wyraźnie, Seamus? Widzisz je oczami wyobraźni?
- Tak - powiedział niepewnie Seamus, wyraźnie zastanawiając się, co będzie dalej.
- Kiedy bogin wyskoczy z tej szafy i cię zobaczy, przybierze postać pana Pottera. - powiedział Remus. - A ty uniesiesz różdżkę - w ten sposób - i krzykniesz „Riddikulus" - i skoncentrujesz się mocno na ubraniu panny Patil. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, pan Bogin-Potter zostanie wciśnięty w tę czerwoną sukienkę i złotą ozdobę do włosów.
Rozległy się okrzyki śmiechu, choć Remus zauważył, że ani Hermiona, ani Neville nie wyglądali na rozbawionych. W rzeczywistości Hermiona gromiła wzrokiem zarówno Seamusa, jak i Remusa. Szafa zachwiała się gwałtowniej.
- Jeśli Seamusowi się powiedzie, bogin prawdopodobnie skieruje swoją uwagę na każdego z nas po kolei. - Remus powiedział klasie. - Chciałbym, żebyście przez chwilę pomyśleli o tym, co najbardziej was przeraża i wyobrazili sobie, jak możecie sprawić, żeby wyglądało to komicznie...
W sali zapanowała cisza, ponieważ Remus miał nadzieję, że uczniowie wyobrażają sobie swoje lęki. Dał im kilka minut, aż większość uczniów skinęła głowami i wyglądała na chętnych.
- Wszyscy gotowi? - zawołał Remus.
- Seamus, wycofamy się. - powiedział Remus, gdy uczniowie zaczęli podwijać rękawy w ramach przygotowań. - Dajcie mu wolne pole, dobrze? Wywołam następną osobę do przodu... Cofnijcie się wszyscy, żeby Seamus mógł oddać czysty strzał.
Wszyscy wycofali się, opierając się o ściany, zostawiając Seamusa samego przed szafą. Wyglądał blado, ale podciągnął rękawy szaty i trzymał różdżkę nieruchomo.
- Na trzy, Seamusie. - powiedział Remus, kierując swoją różdżkę na klamkę szafy. - Raz - dwa - trzy - teraz!
Remus wystrzelił zaklęcie odblokowujące w klamkę drzwi szafy strumieniem iskier. Szafa otworzyła się. Pomimo nadziei Remusa, wyszedł z niej mały, chudy i pokryty bliznami Harry Potter. Miał okrutny uśmieszek na twarzy, gdy zbliżał się do Seamusa.
Remus pomyślał, że to może być najdziwniejszy bogin, jakiego kiedykolwiek widział, wliczając w to strach Petera przed pożarciem żywcem przez Chimerę.
Seamus cofnął się, wyciągając pustą rękę, by potrzeć ramię. Harry sięgnął do kieszeni spodni, wciąż uśmiechając się okrutnie do Seamusa.
- Riddikulus! - Seamus ryknął, jego oczy były twarde.
Rozległ się dźwięk przypominający trzask bicza. Harry potknął się. Miał na sobie czerwoną sukienkę, taką samą złotą ozdobę do włosów jak panna Patil, a nawet coś, co wyglądało na szminkę.
Wszyscy poza Hermioną i Neville'em ryknęli śmiechem. Bogin zatrzymał się, zdezorientowany, a Remus krzyknął.
- Lavender! Naprzód!
Lavender wystąpiła naprzód, przygryzając dolną wargę. Bogin-Harry odwrócił się do niej i z trzaskiem pojawił się gigantyczny Nundu, dysząc toksycznym oddechem w kierunku Lavender.
Dzięki Merlinowi, że to nie był znowu Harry, pomyślał Remus z ulgą.
Harry wydawał się znacznie zimniejszy i bardziej cyniczny niż James w jego wieku, ale jeśli wierzyć Prorokowi Codziennemu, Harry zasłużył sobie na to prawo. Remus nie był tylko pewien, w jaki sposób zasłużył sobie na przyjemność bycia najgorszym postrachem Seamusa Finnigana.
- Riddikulus. - powiedziała Lavender, machając różdżką w taki sam sposób, w jaki zrobił to Remus.
Nundu pisnął i usiadł na tylnych łapach, dysząc jak pies.
- Bardzo dobrze! - Remus pochwalił ją. - Teraz Parvati!
Parvati podeszła, z poważną miną. Teraz potulny Nundu rzucił się na nią. Rozległ się kolejny huk i w miejscu, gdzie stał Nundu, leżała teraz zakrwawiona, zabandażowana mumia.
Niewidząca twarz mumii była zwrócona w stronę Parvati i zaczęła iść w jej kierunku bardzo powoli, powłócząc nogami, a jej sztywne ramiona unosiły się do góry.
- Riddikulus! - zawołała Parvati.
U stóp mumii rozwiązał się bandaż. Zaplątała się, upadła twarzą do przodu, a jej głowa potoczyła się.
- Doskonale! Hermiona!
Hermiona wystąpiła naprzód, a mumia odwróciła się do niej, zanim zmieniła się w... Albusa Dumbledore'a.
- Zaszła pomyłka, panno Granger. - Bogin-Albus powiedział surowo. - Jednak nie jesteś czarownicą. Zostajesz wydalona.
- Riddikulus! - krzyknęła Hermiona, wyglądając na nieproporcjonalnie wściekłą.
Broda Albusa gwałtownie zapłonęła, a on sam stał tam, wyglądając raczej śmiesznie z łysym i lśniącym podbródkiem.
Remus zaśmiał się lekko na ten widok.
- Cudownie! Teraz Padma!
Remus z zainteresowaniem zauważył, że choć Padmie zajęło nieco więcej czasu, by się pozbyć bogina, dzieliła ten sam strach co Parvati. Zastanawiał się, czy to sprawa bliźniaków, czy też miały wspólną traumę z dzieciństwa związaną z mumią.
Trzask! Banshee zamieniła się w szczura, który gonił swój ogon w kółko, po czym - trzask! - stał się grzechotnikiem, który ślizgał się i wił, zanim - trzask! - stał się pojedynczą, zakrwawioną gałką oczną.
- Jest zdezorientowany! - krzyknął Lupin. - Dochodzimy, jeszcze tylko kilka! Dean, teraz!
Dean pospieszył naprzód.
Trzask! Gałka oczna zmieniła się w odciętą rękę, która przewróciła się i zaczęła pełzać po podłodze jak krab.
- Riddikulus! - krzyknął Dean.
Rozległ się trzask i ręka została uwięziona w pułapce na myszy.
- Doskonale! Neville, jesteś następny!
Neville skoczył do przodu.
Trzask!
Severus Snape.
Jeden trzynastoletni uczeń, jeden dyrektor i jeden profesor eliksirów. Co się dzieje w tym zamku?
- Wynoś się. - Wysyczał Bogin-Snape. - Naprawdę myślisz, że zależy mi na znalezieniu...
- R-r-r-riddikulus! - Neville zająknął się, przerywając to, co Bogin zamierzał mu zadrwić.
Bogin-Snape przechadzał się teraz w wypchanym sępami kapeluszu, zielonym surducie i z dużą, czerwoną sakiewką. Usta Remusa zadrgały na ten widok, mimo że starał się zachować neutralność.
- Głupek z ciebie. - Bogin-Snape wycedził teraz. - Wszyscy jesteście matołami.
Remus nie miał pojęcia, dlaczego Neville uznał to zdanie za zabawne, ale chłopak zaśmiał się słabo i wycofał z powrotem na stronę Hermiony Granger.
- Wszyscy są już bezpieczni. - szepnęła do Neville'a, zbyt cicho, by uczniowie mogli ją usłyszeć, ale pozornie głośno dla wyczulonego słuchu Remusa. - Wiesz, że on tu jest.
- A gdyby jednak go nie znalazł? - Neville odparł szeptem. - Byłbym po prostu nieudacznikiem, zupełnie sam.
- Ale znalazł. - Hermiona ścisnęła dłoń Neville'a. - Nie jesteś nieudacznikiem i nie straciłbyś reszty z nas - wszyscy jesteśmy twoimi przyjaciółmi, nie tylko Harry.
- Dzięki Miona... - Neville wyszeptał z uśmiechem.
Remus nie potrafił nawet zacząć interpretować tej rozmowy.
- Anthony, chodź dokończyć! - powiedział Remus do cichego chłopca z Ravenclawu, stojącego tak daleko od bogina, jak tylko mógł.
Pomyślał, że głowa może mu pęknąć z bólu, kiedy pozujący Severus natychmiast zmienił się w... Harry'ego, który syczał jak wąż.
Dwa dla Harry'ego, jeden dla Albusa i jeden dla Severusa.
- Riddikulus. - Anthony powiedział cicho, ale wystarczająco mocno, by Harry wrócił do sukni Parvati Patil na ułamek sekundy przed - Pyk! -Bogin potknął się i zwinął w kłębek. Remus z łatwością go podniósł i wepchnął z powrotem do szafy, by użyć go ponownie na innych zajęciach z obrony.
- Doskonale! - Remus pochwalił klasę, pomimo własnej dezorientacji.
- Dobra robota, wszyscy... Pozwólcie mi zobaczyć... pięć punktów dla każdej osoby, która była dziś w stanie uporać się z boginem - dziesięć dla Seamusa, ponieważ poszedł pierwszy... i pięć dodatkowych dla Hermiony i Lavender za prawidłowe odpowiedzi na moje pytania. Bardzo dobrze, wszyscy, doskonała lekcja.
Zadanie domowe: przeczytajcie rozdział o boginach i streśćcie mi go... do oddania w poniedziałek. To wszystko.
Gdy uczniowie wyszli z pokoju nauczycielskiego, szepcząc podekscytowani, Remus usłyszał, jak Neville szepcze szorstko do Anthony'ego.
- Dobrze ci tak za nazywanie go potworem.
Remus miał rozpaczliwą nadzieję, że jego klasa Slytherin-Hufflepuff pójdzie o wiele lepiej niż ta.
Był również niezaprzeczalnie ciekawy, co będzie boginem będącym źródłem obaw dwójki jego kolegów z klasy.
Remus uśmiechnął się do nowych uczniów rozproszonych tego popołudnia w pokoju nauczycielskim. Starał się nie patrzeć na Harry'ego, ale jego wzrok wciąż dryfował ku niemu z tyłu, gdzie szeptał z Draco Malfoyem, Blaisem Zabinim i Susan Bones. Theodore Nott i Ronald Weasley stali w pobliżu, od czasu do czasu wtrącając się do dyskusji.
Remus powtórzył wprowadzenie bogina, pozwolił uczniom przećwiczyć inkantację i poprosił ochotnika, by zaczął pierwszy.
Harry prychnął lekko i cofnął się, aż jego plecy całkowicie oparły się o ścianę.
- Co to było, Harry? Zgłosiłeś się na ochotnika? - powiedział Remus, doskonale wiedząc, że było to bardziej prychnięcie pogardy niż ochocza oferta, by pójść pierwszy.
- Nie ma szans. - Harry powiedział bez ogródek. - Nie zrobię tego.
Susan spojrzała na Remusa, po czym szybko pochyliła się, by szepnąć Harry'emu do ucha.
- Co się dzieje? - odetchnęła.
- Pokazać wszystkim mój najgorszy strach? Nie. Wiesz, że wykorzystaliby to przeciwko mnie. - Harry odparł szeptem.
Remus odchrząknął i uśmiechnął się łagodnie do Harry'ego.
- Wszyscy pójdą dzisiaj - nie możesz nauczyć się zaklęcia bez przetestowania go.
- 1 galeon że Harry może to zrobić we śnie. - Blaise szepnął do Ronalda, który przewrócił oczami i odrzucił zakład.
- Nie zrobię tego. - Harry powiedział, a jego szczęka była uparta, tak jak u Lily.
- Harry, nie chcę cię karać, ale jeśli odmówisz uczestnictwa w zajęciach, nie pozostawisz mi wyboru. - Remus ostrzegł go.
Z pewnością ten oporny chłopak nie był „słodkim, błyskotliwym, grzecznym" uczniem, którym zachwycali się jego współpracownicy.
Wcześniejszą postawę Harry'ego Remus uznał za niepotrzebne zakłopotanie, spowodowane tym, że Remus był świadkiem jego słabości. Harry nie wydawał się być typem dziecka, które chce litości lub bycia rozpieszczanym. Teraz zastanawiał się, czy on sam w jakiś sposób zasłużył na pogardę Harry'ego, zanim jeszcze oficjalnie się poznali.
Najwyraźniej zmienianie mu pieluch w dzieciństwie nie przysporzyło Remusowi sympatii.
- Więc mnie ukarz. - Harry prychnął na niego, nagle przechodząc od zdeterminowanej Lily do drwiącego Severusa.
- Dobrze - powiedział Remus lekko. - Szlaban dziś wieczorem.
Harry zadrwił i oparł się o ścianę, boleśnie przypominając Remusowi arogancką postawę Jamesa.
- W porządku, kto chce iść pierwszy? - Remus klasnął w dłonie i rozejrzał się po nieufnych uczniach.
- Ja pójdę. - Zaproponowała Hannah Abbot, dziewczyna z Hufflepuffu o łagodnym głosie.
- Świetnie, dziękuję ci Hannah! - Remus pochwalił ją. - Co jest twoim największym strachem?
- Krwawy Baron. - Hannah powiedziała z lekkim dreszczem.
Niektórzy uczniowie, głównie ze Slytherinu, parsknęli śmiechem. Remus widział, jak Harry i Susan przewracają oczami niemal jednocześnie.
- Mnie też Baron przeraża. - Remus powiedział Hannah z uspokajającym uśmiechem. - Możesz teraz zamknąć oczy i pomyśleć o sposobie, w jaki Baron nie byłby tak przerażający? W jaki sposób mógłby być zabawny?
Hannah zamknęła oczy na kilka chwil, po czym otworzyła je z chichotem.
- Mam to. - powiedziała, teraz uśmiechając się.
- Zachowaj ten obraz w pamięci, kiedy szafa się otworzy. Baron wyjdzie i będziesz musiała wyraźnie wyobrazić sobie ten komiczny widok podczas wypowiadania zaklęcia, dobrze?
Hannah przytaknęła ochoczo i stanęła przed szafą.
- Trzy-dwa-jeden!
Remus otworzył szafę i patrzył, jak Bogin-Krwawy Baron unosi się bezgłośnie w stronę Hannah.
- Riddikulus! - krzyknęła Hannah, śmiejąc się, gdy łańcuchy opadły z Barona, ukazując piżamę w kropki i kapcie w króliczki.
- Cudownie! Teraz Draco!
Draco postąpił krok naprzód i odziany w piżamę baron zamienił się w wirujące tornado tego, co Remus był pewien, że było dziesiątkami inferi.
- Riddikulus! - zawołał Draco, wycofując się szybko, gdy tornado zatrzymało się i wypełniło uroczymi, miauczącymi kociętami.
- Tornado kociąt nie byłoby tak użyteczne jak inferi. - Harry szepnął do Draco, gdy Remus przywołał Gregory'ego Goyle'a.
- Twoje szalone pomysły są przerażające. - Draco odparł szeptem.
Z kolejnym ostrym trzaskiem! miauczące tornado kociąt zmieniło się w chichoczącego goblina trzymającego topór.
- Pft, co za frajer. - szepnął Harry.
Remus pomyślał, że to raczej bogate ze strony Harry'ego krytykować obawy kolegów, kiedy sam nie chciał stawić czoła swoim własnym.
Po tym, jak Gregory zamienił chichoczącego goblina w skrzydlatego Kupidyna, Remus przywołał Erniego MacMillana.
Słodki Merlinie, tylko nie kolejny.
Kupidyn odwrócił się do Erniego i natychmiast zmienił się w wściekłego Harry'ego, jego zielone oczy błysnęły mrocznie, gdy wycelował różdżkę w Erniego.
Remus spojrzał z powrotem na Harry'ego, by ocenić jego reakcję i zobaczył, że Harry i jego przyjaciele patrzą z uśmiechem na bogina Erniego.
- R-riddikulus!
Czarne włosy Harry'ego stały się gorąco różowe i absurdalnie kręcone.
Nikt się nie roześmiał, tak jak wcześniej klasa na widok Harry'ego w sukience. Remus pomyślał, że miało to coś wspólnego ze sposobem, w jaki Harry wpatrywał się spokojnie w Erniego z różdżką wyciągniętą i wirującą w dłoni.
- Tracey!
Tracey Davis powoli podeszła do przodu i patrzyła, jak Bogin-Harry zmienia się w wampira z kłami.
- Riddikulus!
Wampir z uśmiechem wyjął kły, ukazując, że to zwykła plastikowa mugolska zabawka.
- Wspaniała robota! Millicent!
Trzask!
Wampir na chwilę stał się niemożliwie wysoką górą, zanim Millicenta wykrzyczała zaklęcie i zmniejszyła górę do miniaturki wielkości kieszonkowej.
- Bardzo dobrze! Następny- Blaise!
Trzask!
Bogin rozpadł się na obraz pięknej kobiety leżącej spokojnie w trumnie, na którą Blaise Zabini wpatrywał się w milczeniu przez chwilę, zanim - trzask! -Kobieta wstała i zaczęła tańczyć.
Remus poczuł współczucie dla Blaise'a Zabiniego. Mimo że jego bogin przybrał kształt księżyca w pełni, on również martwił się życiem bez matki.
- Świetnie Blaise! Teraz Justin!
Justin Finch-Fletchey wystąpił naprzód i trzask! Olbrzymi, pokryty czarną łuską wąż uniósł głowę, a kły wycelował prosto w Justina.
- Riddikulus!
Kły odpadły, a wąż wydał z siebie cichy pisk.
- Dlaczego tego nie spróbowałeś? - Ronald szepnął do Harry'ego z tyłu pokoju.
- Oderwałem jeden kieł, nie? - Harry odparł z zarozumiałym uśmiechem.
- Dobra robota, Justin! Theodore teraz!
Chłopak ze Slytherinu, który należał do grupy przyjaciół Harry'ego, wystąpił naprzód z bladą twarzą i lekko trzęsącymi się rękami.
Wąż zadrżał na chwilę, a potem - trzask! -mężczyzna mniej więcej wzrostu Remusa, choć znacznie starszy, z brązowymi włosami i oczami, które pasowały do Theodore'a, trzymał różdżkę wysoko.
- Co ci mówiłem? - zagrzmiał mężczyzna, o którego Remus mógłby się założyć, że jest ojcem Theodore'a. - Zostałeś lepiej wychowany!
Theodore uniósł powoli różdżkę, a jego szeroko otwarte oczy wpatrywały się w różdżkę Bogina.
- R-r-riddikulus. - wyszeptał.
Bogin tylko się roześmiał, a Remus zrobił lekki krok do przodu, pozwalając mężczyźnie zmienić się w pełnię księżyca, zanim go zwolnił.
Kiedy Remus uczył się tej lekcji, na swoim trzecim roku, Gryfoni dzielili ją z Krukonami, a harmonogram pozostał taki sam do dziś. Nigdy nie zastanawiał się, czego obawiają się uczniowie Slytherinu. Nigdy nie wziął pod uwagę, że ślizgoni, którzy wychowali się w tradycyjnych rodzinach czystej krwi, mogą mieć o wiele bardziej realistyczne i bezpośrednie obawy niż gobliny i odcięte ręce.
- W porządku, Theodore. Dobra robota. - powiedział cicho do roztrzęsionego chłopca. - Teraz Ronald. - powiedział głośniej. - Osłabł, jesteśmy prawie na miejscu!
Remus ze smutkiem patrzył jak Theodore szybko wraca do przyjaciół, a Susan Bones szybko łapie go za rękę.
- Nic ci nie jest. - mruknęła cicho.
Remus prawie nie zauważył, jak Bogin ponownie przybiera postać Harry'ego, obserwując Theodore'a kątem oka.
Na miłość Merlina... Co to jest? Czterech boginów Harry'ego?
- Wylatujesz z gangu. - Bogin-Harry zaśmiał się szyderczo, wymierzając w Ronalda wielki, pokryty krwią miecz.
Remus był niesamowicie zdezorientowany, ponieważ wydawało mu się, że Harry i Ronald byli bliskimi przyjaciółmi. Siedzieli razem w pociągu, grali razem w karty i śmiali się razem. Dlaczego czyjś najgłębszy strach miałby być jednym z jego najbliższych przyjaciół?
Remus niemal natychmiast dostrzegł ironię tej myśli. Ale Syriusz raczej nie byłby jednym z jego lęków, kiedy byli kolegami z klasy i przyjaciółmi.
Naprawdę musiał porozmawiać o tych Boginach z „opiekunem" Harry'ego dziś wieczorem.
Patrzył, jak Ronald rzuca przez ramię spanikowane spojrzenie Harry'emu, który lekko potrząsnął głową, zachowując spokojny wyraz twarzy. Susan Bones chichotała cicho u jego boku, choć Draco Malfoy wydawał się być równie blady na widok bogina Ronalda, jak i swojego własnego.
- Riddikulus! - krzyknął Ronald.
Miecz w rękach Bogina-Harry'ego zwiotczał, sprawiając, że Harry wyglądał na komicznie zaskoczonego.
- Dobrze, teraz Pansy!
- 2 galeony, to Harry. - Ronald szepnął do Theo, wracając do przyjaciół. Theo zaśmiał się i uścisnął mu dłoń.
I rzeczywiście... Bogin nie musiał zmieniać kształtu, tracąc jedynie wiotki miecz na rzecz czerwonego scyzoryka.
- Kto teraz nie jest wyjątkowy? - Bogin-Harry wysyczał z wrednym uśmiechem.
- Riddikulus!
Remus potrząsnął głową, słysząc brzęk monet, który wskazywał, że Ronald właśnie zgarnął wygraną od Theo.
- Vincent. - zawołał, czując, jak wyczerpanie zaczyna wkradać się do jego kości. Miał nadzieję, że Severus poda mu eliksir uśmierzający ból z minimalnym oporem, kiedy pójdzie z nim porozmawiać po dzisiejszym szlabanie Harry'ego.
Mentalnie trzymał kciuki, by to nie był szósty Harry Potter, kiedy - trzask!
Cudownie.
Pojawiła się wyolbrzymiona mityczna wersja wilkołaka.
Remus trzymał się nieruchomo, starając się nie reagować, ponieważ wiedział, że co najmniej jedna czwarta klasy jest świadoma jego... przypadłości.
- Auuuuuu. - Harry zawył nagle z tyłu sali. Remus spojrzał na niego ostro, planując zbesztać go za to, że po raz kolejny kpi sobie ze strachu kolegów z klasy. Zamiast tego uśmiechnął się lekko, gdy Harry mrugnął do niego porozumiewawczo, pierwszy przyjazny gest, jaki otrzymał od syna Jamesa.
Obrońca praw wilkołaków i postrach kolegów z klasy - kim jest ten dzieciak?
Po tym, jak Vincent zamienił wilkołaka w uroczego szczeniaka, Remus rozejrzał się po sali w poszukiwaniu kogokolwiek, kto jeszcze nie zmierzył się z Boginem.
- Daphne, potem Susan go wykończy. - zawołał.
Daphne Greengrass wystąpiła naprzód i patrzyła z przerażeniem, gdy szczeniak zmienił się w młodą blondwłosą dziewczynę, leżącą na łóżku, bladą i milczącą.
Remus rozpoznał w niej Astorię Greengrass, jedną ze swoich cichych uczennic z pierwszego roku Slytherinu.
Wszyscy patrzyli w milczeniu, jak Daphne wpatruje się w Bogina. Jej oczy wypełniły się łzami, a podbródek lekko drżał.
- Astoria. - Daphne odetchnęła, po czym gwałtownie odwróciła się i wycofała na sam tył klasy.
- W porządku. - Remus powiedział łagodnie. - Teraz ostatnia - Susan.
Susan ścisnęła dłoń Theodore'a, po czym podeszła pewnie.
Zwłoki młodej dziewczyny zmieniły się w... zwłoki Harry'ego.
Przynajmniej to nie jest Harry z mieczem... albo scyzorykiem... albo różdżką... albo syczący, pomyślał Remus.
Chociaż ten Bogin był prawie tak samo niepokojący - najwyraźniej zakrwawiony Harry był najgłębszym lękiem Susan. Remus założyłby się, bazując na wyrazie zaskoczenia, strachu i agonii na twarzy Susan, że nie tego się spodziewała.
Susan wpatrywała się w zwłoki i właśnie w momencie, gdy Remus miał wkroczyć i zakończyć całą lekcję - trzask! - martwy Harry był teraz zwłokami Amelii Bones.
Remus delikatnie odsunął Susan na bok i stanął przed ciałem. Po tym, jak po raz kolejny spuścił powietrze ze swojego księżyca, wepchnął Bogina z powrotem do szafy i spojrzał na swoją klasę.
Wielu uczniów miało łzy w oczach. Tracey pocieszała zapłakaną Daphne, a Harry ściskał dłoń Susan i patrzył oskarżycielsko na Remusa.
Jakby sam Harry nie był najbardziej powszechnie budzącą strach istotą w tym pokoju.
- Dobra robota. - Remus powiedział słabo. - Dziesięć punktów dla każdego, kto stawił czoła swojemu strachowi. Na poniedziałek... - zawahał się, widząc pokonane spojrzenia na twarzach większości uczniów.
- Nieważne. - westchnął. - Po prostu... miłego weekendu.
Przypomniał o wieczornym szlabanie Harry'emu, który wyszedł z klasy z ramieniem owiniętym pocieszająco wokół ramion Susan.
- Czad. - Harry warknął na niego.
Najwyraźniej bogin Susan odebrał Harry'emu wszelką życzliwość, jaką wcześniej do niego czuł.
Remus schował głowę w dłoniach, zastanawiając się nad katastrofą, jaką spowodowała ta lekcja. Przysiągł sobie, że nigdy więcej nie będzie uczył boginów. A już na pewno nie uczniów Slytherinu. Severus mógł to zrobić w przyszłym roku.
O szóstej wieczorem Harry zapukał do drzwi gabinetu Remusa. Remus był przygnębiony, widząc, że Harry wyglądał na spiętego, wszystkie jego mięśnie były mocno zwinięte, a zielone oczy Lily przesuwały się ostrożnie po pokoju, zanim wszedł do środka.
Wyraźnie bał się zostać sam na sam z Remusem. Pomimo tego, że Harry bronił wilkołaków w pociągu, bardziej musiało mu przeszkadzać bycie sam na sam z Remusem.
- Nie będziemy mieli tu szlabanu. - Remus powiedział lekko, wstając i chwytając różdżkę.
Remus przeszedł obok Harry'ego, by opuścić biuro, a Harry odsunął się od niego.
- Chodź za mną. - powiedział Remus, zachowując uprzejmy ton pomimo własnego rozczarowania.
Oczywiście, że się ciebie boi. Jesteś potworem.
Harry podążył za Remusem, choć kilka stóp dalej, gdy ten prowadził go do pokoju dla personelu.
- Co robimy? - Harry spytał, gdy już rozpoznał drzwi.
- Stań twarzą w twarz z Boginem, twój szlaban się skończył. - powiedział Remus, otwierając mu drzwi. - Tak między nami, to zaklęcie będzie na twoim egzaminie końcowym i ważne jest, żebyś nauczył się go teraz.
- N-nie. - powiedział Harry, odsuwając się od drzwi gabinetu. - Nie zrobię tego.
- W takim razie będziemy tu dziś całą noc i każdą kolejną, dopóki tego nie zrobisz. - Remus powiedział z miłym uśmiechem.
Harry zgromił go wzrokiem, bez wątpienia mentalnie układając swój plan dnia tak, by zmieścić się w czasie.
- Harry, nie powiem nikomu, czym jest twój Bogin. - Remus powiedział cicho. - Rozumiem, jeśli chcesz zachować to w tajemnicy.
Harry nadal w milczeniu wpatrywał się w Remusa, który mógł praktycznie zobaczyć myśli Harry'ego wirujące za jego oczami, a potem przybrał minę niezainteresowanego i znudzonego chłopca.
Severus najwyraźniej uczył go oklumencji, pomyślał Remus, będąc świadkiem mistrzowskiego wyłączenia widocznych emocji.
- Dobra.
Remus uśmiechnął się uspokajająco, gestem wskazując na otwarte drzwi.
- W takim razie za tobą.
Harry powoli obszedł go dookoła, wpatrując się w dłonie Remusa, jakby obawiając się, że ten nagle go zaatakuje.
Niech cię szlag, Severusie.
Remus nigdy nie będzie w stanie zbudować jakichkolwiek pozorów relacji z synem Jamesa, jeśli przebywanie sam na sam z „wielkim, złym wilkołakiem" tak bardzo niepokoiło Harry'ego.
- Wiesz, czego się boisz? - zapytał Remus.
Harry wzruszył ramionami, wyginając lekko usta w wyrazie, który był całkowicie jego własny.
- Prawdopodobnie zobaczenie mojego bogina przed tobą. - wycedził.
Remus westchnął i zwalczył ból głowy, który narastał, odkąd zobaczył bogina Seamusa Finnigana.
- Wiesz, pojawiłeś się dzisiaj w kilku strachach. - powiedział konwersacyjnie, uważnie obserwując Harry'ego. - Masz jakiś pomysł, dlaczego?
- Przypuśćmy, że to znaczy, że jestem straszny, proszę pana. - Harry powiedział tym samym przeciągłym tonem, którego używał wcześniej. - Czy możemy to zrobić, żebym mógł iść, proszę?
- W porządku, różdżka gotowa?
Harry potrząsnął głową i machnął prawą ręką, wypuszczając w powietrze fioletowe światło.
- Nie, dzięki. - uśmiechnął się. - Tak naprawdę nie używam żadnej, co?
Remus oparł się chęci roześmiania się.
Bardziej arogancki niż kiedykolwiek byłeś, pomyślał, wyobrażając sobie zadowoloną minę Jamesa, gdyby mógł teraz zobaczyć swojego syna.
- Jak sobie życzysz. - powiedział Remus. - Trzy, dwa, jeden, zaczynamy.
Remus otworzył szafę i cofnął się, gdy Harry podszedł do niego.
Remus poczuł, jak jeżą mu się włosy, gdy Severus Snape wyszedł z szafy i szyderczo spojrzał na Harry'ego.
Jeśli on krzywdzi Harry'ego, to przysięgam na Merlina...
- Nie jesteś wyjątkowy. - Bogin-Snape szyderczo spojrzał na Harry'ego. - Jesteś odrażający. Potworem. Nikim. Jesteś wart mniej niż śmieci, na których spałeś.
Remus patrzył, jak Harry traci swój poprzedni uśmieszek i zmienia kolor na okropny odcień bieli z ustami otwartymi w idealnym „o" zaskoczenia.
- Skup się Harry. - Remus zachęcił go cicho. - No dalej, „Riddikulus".
Harry nawet nie oderwał wzroku od bogina, który był teraz tuż przy jego twarzy.
- Nikt się tobą nie przejmuje. Jesteś bezwartościowy. Nie masz znaczenia. Jesteś potworem. Dziwadłem.
Harry potknął się do tyłu od Bogina i Remus poczuł, jak oblewa go poczucie winy, gdy Harry upadł na podłogę. Harry miał mocno zaciśnięte oczy, najwyraźniej próbując uniknąć patrzenia na Bogina-Snape'a, który wyzywał go teraz różnymi wulgarnymi wyzwiskami.
Remus rzucił się do przodu akurat w momencie, gdy Bogin-Snape nazywał Harry'ego dziwką, co było jedną z najbardziej przypadkowych obelg. Wykończył swojego Bogina, wrzucając go z powrotem do szafy i zmarszczył smutno brwi, patrząc na zastygłego Harry'ego.
- Harry. - zawołał łagodnie. - Wszystko w porządku?
Harry nadal siedział w milczeniu, z zamkniętymi oczami, a Remus ze zdziwieniem zauważył, że jego dolna warga zaczęła lekko drżeć.
- Hej, już dobrze. - Remus uklęknął i położył pocieszającą dłoń na ramieniu Harry'ego. - Po prostu...
- Wykurwiaj z tą łapą i mnie nie dotykaj. - Harry warknął, szybko odsuwając się od Remusa. - Nie wiem, w co pogrywasz, ściągając mnie tu sa-samego i wyciągając to... - wskazał na szafę. - Ale nie dam się na to nabrać. Nigdy więcej mnie nie dotykaj. - wysyczał, po czym szybko podniósł się na nogi i gorączkowo wybiegł z pokoju.
Remus siedział na podłodze i przez kilka minut wpatrywał się smutno we własne kolana.
Podniósł się, gdy poczuł gniew zastępujący poczucie winy i wyrzuty sumienia.
Severus był Boginem dwóch uczniów i teraz będzie musiał odpowiedzieć na kilka cholernych pytań.