Veritaserum (tłumaczenie)

Harry Potter - J. K. Rowling
F/M
Gen
G
Veritaserum (tłumaczenie)
Summary
Czy Snape naprawdę myślał, że Harry zmartwi się kolejnym szaleńcem, który go ściga?Sam sobie poradzi, dzięki.Zmiany w gangu i w Hogwarcie szaleją, gdy Snape próbuje poradzić sobie z podopiecznym, który jego zdaniem może zmagać się z czymś więcej niż tylko dużą ilością traumy z przeszłości. A Harry tylko chce by wszyscy zostawili go w spokoju i pozwolili mu znaleźć Syriusza Blacka, bo ma do odbycia z nim "przyjacielską pogawędkę". A Susan Bones fantazjuje o tym, co zrobi, jeśli zobaczy chociażby włos Syriusza Blacka w pobliżu swojego najlepszego przyjaciela. A Hermiona i Theo chcą po prostu czytać... sami... razem? A Remus Lupin zastanawia się, co u licha stało się synowi Jamesa, że wykreowało dziecko na tak chaotyczne.Witam na roku 3.
All Chapters Forward

Dom Początkujących Zabójców w Hogwarcie (najwyraźniej)

Remus Lupin był podekscytowany, zmartwiony i wyczerpany. Ostatnią noc spędził na wyciu do księżyca i drapaniu po skórze. Miał nadzieję, że jeśli wierzyć słowom Albusa, będzie to ostatni miesiąc, kiedy będzie musiał to robić. Albus powiedział, że rozmawiał z Severusem, który o dziwo zgodził się warzyć dla niego Eliksir Tojadowy co miesiąc. Było to niezaprzeczalna korzyść płynąca z nauczania w Hogwarcie, ponieważ nowo zatwierdzony eliksir Tojadowy był zbyt drogi, by mógł sobie na niego kiedykolwiek pozwolić.

Wsiadł do Ekspresu do Hogwartu, kilka godzin przed najwcześniejszymi uczniami, i uśmiechnął się smutno, gdy wróciły do niego wspomnienia z dzieciństwa. Od pierwszego roku nigdy nie jechał pociągiem bez Jamesa, Petera i...

Cóż, ta podróż i tak będzie się znacznie różnić.

Wybrał przedział z tyłu, wierząc, że będzie w stanie spać więcej w sekcji studenckiej niż z gadatliwym konduktorem. Położył swoją teczkę na schowku nad ławką i ułożył się tak wygodnie, jak tylko mógł.

Za pięć godzin miał wrócić do Hogwartu. Nie jako uczeń z przyjaciółmi, ale jako profesor, sam. Będzie potrzebował trochę odpoczynku.

 

- Jak myślisz, kto to jest? - wyszeptał głos, wyrywając Remusa ze snu.

- Profesor R.J. Lupin. - powiedział dziewczęcy głos. - Mów ciszej Ronaldzie, on śpi.

Remus uśmiechnąłby się z rozbawieniem, gdyby nie udawał, że śpi. Wilk wewnątrz niego słyszał doskonale. Zdziwił się, że obudził go dopiero szept chłopaka, a nie otwarcie drzwi przedziału.

- Skąd wszystko wiesz? - zapytał pierwszy głos, z wyraźną irytacją w tonie.

- Oczywiście przeczytała jego teczkę. - powiedział elegancko brzmiący chłopak. - Usiądziesz koło mnie, Hermiono?

- Tak, oczywiście. - dziewczyna, która zidentyfikowała Remusa, Hermiona najwyraźniej, powiedziała cicho.

- Myślisz, że to nowy profesor obrony? - inny elegancki męski głos zapytał cicho.

- Tak. - powiedział jeszcze inny męski głos, ten o wiele bardziej szorstki niż pozostałe. - Ale poczekaj, aż Luna tu przyjdzie. Mam wam coś do powiedzenia.

- Ma tyle samo blizn co ty, stary. - pierwszy głos powiedział ze śmiechem.

Remus był ciekawy, jakie dziecko było pokryte tyloma bliznami, co dorosły wilkołak. Czy Dumbledore mógł znowu przyprowadzić dziecko z likantropią? Wziął ostrożny wdech i poczuł zarówno rozczarowanie, jak i ulgę, że nie wyczuł w przedziale kolejnego wilka.

Słuchał, jak co najmniej siedmiu, może ośmiu uczniów weszło do przedziału.

- Jest na twoim miejscu. - powiedział nowy dziewczęcy głos. - Mam go obudzić i sprawdzić, czy się ruszy?

- Nie ma szans. - parsknął chłopak, który powiedział, że czeka na kogoś o imieniu Luna. - Po prostu usiądę tutaj.

- Będzie tu tłoczno. - mruknął głos, który ktoś nazwał Ronaldem.

- Trudno. - odezwał się chłopięcy głos. - Przesuń się Weasley, usiądę obok ciebie.

Uczniowie w przedziale szeptali, kłócili się i krzątali, dopóki Remus nie wyczuł, że wszyscy się usadowili.

- Pójdę poszukać Luny, może nie wie, że chcemy, żeby z nami siedziała. - powiedział chłopak, który wcześniej wspomniał o Lunie.

- Ja pójdę. - chłopiec, co do którego Remus był teraz pewien, że jest najmłodszym synem Molly Weasley, Ronaldem Weasleyem, zaoferował się natychmiast. - Zostań tutaj, Harry.

Remus poczuł, jakby całe jego ciało nagle się ożywiło. Harry. Na pewno nie Harry Potter? Syn Jamesa? Miał nadzieję porozmawiać z nim po przybyciu do Hogwartu. Nie sądził, że będzie miał tyle szczęścia, by jechać w przedziale z synem swojego najlepszego przyjaciela.

- Myśli, że Syriusz Black wyskoczy z przedziału i mnie zabije. - Harry roześmiał się, a jego słowa wywołały taki sam efekt, jak wiadro lodowatej wody wylane na Remusa. - Najwyraźniej zarówno jego, jak i Snape'a. Prawie nie pozwolił mi jechać pociągiem. Musiałem mu przypomnieć, że potrafię o siebie zadbać, nie?

Pozostali uczniowie lekko się zaśmiali, a Remus cieszył się, że subtelnie odwrócił twarz do ściany, by to ukryć. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy. Harry brzmiał tak arogancko, tak pewny siebie i tak podobny do Jamesa.

Nawet jeśli James nigdy nie zamieszkałby z Severusem, nawet gdyby od tego zależało jego życie. Co, jeśli wierzyć Prorokowi Codziennemu, Harry' ego prawdopodobnie zależało.

Drzwi przedziału otworzyły się ponownie i Remus mógł wyczuć, że do środka weszło dwóch uczniów. Jednym z nich był powracający Ronald Weasley, a drugim ktoś o lekkim kroku, prawdopodobnie Luna, o którą martwił się Harry.

- Cześć. - powiedziała nowa uczennica miękkim i rozmarzonym tonem. - Dziękuję, że wysłałeś Ronalda, żeby mnie znalazł, miałam nadzieję, że znów usiądziemy wszyscy razem, ale nie chciałam być niegrzeczna.

- Luna nie byłabyś niegrzeczna. - dziewczyna, która powiedziała, że Remus siedział na miejscu Harry'ego, powiedziała łagodnie, potwierdzając tożsamość nowego przybysza. - Chcemy, żebyś usiadła z nami, jesteś naszą przyjaciółką.

- Tęskniłem za tobą Lu. - powiedział Harry. Remus mógł praktycznie usłyszeć uśmieszek, który musiał towarzyszyć temu stwierdzeniu. - Chodź, możesz usiąść koło Susan, jest trochę tłoczno.

- W porządku. - powiedziała cicho dziewczyna, która najwyraźniej musiała być Luną (lub Lu). - Po prostu rozłożę się tutaj.

Remus poczuł, jak Luna zbliża się do niego, prawdopodobnie siadając na podłodze pod oknami między nim a Harrym, który, jak przypuszczał, zajął miejsce naprzeciwko niego w rogu.

- Chcecie usłyszeć coś czadowego? - szepnął Harry, gdy Luna przestała się kręcić.

Remus zastanawiał się nad akcentem Harry'ego. Był najłatwiejszy do zidentyfikowania spośród wszystkich uczniów. Miał w sobie... pomruk... który nie różnił się od tych, które często słyszał w ciemniejszych częściach Londynu. Ale miał też taki ton, który według Remusa musiał oznaczać, że Harry spędził sporo czasu w pobliżu Severusa.

- Co jest? - powiedziała dziewczyna, którą ktoś nazwał Hermioną.

- Musicie przysiąc, że nikomu nie powiecie. - Harry powiedział ostrzej, niż Remus wyobrażał sobie, że chłopak w jego wieku może brzmieć. - Mówię poważnie. Snape powiedział, żeby wam nie mówić, ale nie chciałem, żeby ktokolwiek ryzykował i powiedziałem mu to. Więc przysięgajcie, albo wynoście się.

Szefuje, co? Remus pomyślał z czułym uśmiechem, gdy pomyślał o samej Lily.

Przysłuchiwał się rozmowie ośmiu uczniów, którzy przysięgali, że zachowają dla siebie każdy sekret Harry'ego.

- Dobrze, ale jeśli dowiem się, że komukolwiek o tym powiedzieliście, zabiję was. - powiedział Harry.

To brzmiało trochę jak...

Remus natychmiast uciął tę myśl. Syriusz rzeczywiście zabił wiele osób, podczas gdy Harry był prawdopodobnie tylko słodkim dzieciakiem, próbującym brzmieć jak twardziel.

- Lupin jest nowym nauczycielem obrony i jest wilkołakiem. Ale jeśli Lupin lub Dumbledore dowiedzą się, że o tym wiecie i zapytają, jak to możliwe, po prostu powiedziecie, że sami na to wpadliście, bo on zawsze choruje podczas pełni księżyca, czy coś w tym stylu.

Jak... Dlaczego... Kto...

Niech cię szlag, Severusie!

Remus nie mógł uwierzyć, że Severus mógł tak powiedzieć Harry'emu. Cóż, tak, mógł. Severus był małostkowy, chowający urazę, niedojrzały...

- To takie niebezpieczne! - Hermiona zawołała cicho. Remus poczuł, jak osoba siedząca obok niego szybko się odsuwa. - Może nas zabić, zarazić, cokolwiek!

- Nie bądź głupia. - dziewczyna siedząca obok Harry'ego, prawdopodobnie Susan, ponieważ było to jedyne żeńskie imię, które Remusowi pozostało do zidentyfikowania, powiedziała spokojnie. - On nie jest niebezpieczny.

- Cóż, prawie zabił Snape'a, kiedy byli uczniami. - Harry powiedział. - Ale Snape każe mu brać Tojadowy, kiedy tu jest, więc będzie wystarczająco bezpieczny podczas pełni. Snape mówi, że nawet bez wilkołactwa jest gnojkiem, więc nie wiem.

Czy było coś, czego Severus mu nie powiedział? Remus skrzywił się. Mentalnie wykpił Harry'ego, który powiedział, że Severus „ każe mu" wziąć eliksir Tojadowy. Jakby Remus nie oddał którejkolwiek ze swoich kończyn za możliwość stałego dostępu do eliksiru.

„Snape mówi, że jest gnojkiem". Ponieważ Severus był takim przyjemnym promykiem słońca jako uczeń. Najwyraźniej nic się nie zmienił.

Dlaczego Severus miałby mówić Harry'emu takie rzeczy? Żaden uczeń nie musiał wiedzieć, że jego nauczyciel jest potworem, a teraz było ich co najmniej dziewięciu.

- Powiedziałeś, że ta wiadomość będzie 'czadowa'. - powiedział cicho jeden z elegancko brzmiących chłopców znajdujących się niedaleko Hermiony. - Która część tego, że nasz profesor obrony jest wilkołakiem jest czadem?

- Ta część, w której Harry jest kompletnym świrem. - mruknął chłopiec w pobliżu drzwi.

- Nie nazywaj go tak. - powiedziała Luna. Remus prawie nie rozpoznał jej głosu, brzmiała o wiele zimniej niż jej wcześniej miękki i zwiewny ton.

- Przepraszam. - mamrotał chłopak.

- To czad, Theo, bo to oznacza, że może porozmawia ze mną o tym, jak zdobyć dla wilkołaków więcej praw. - Harry powiedział tonem, który sprawił, że Remus wyobraził sobie, że przewraca oczami. - I w porządku Neville, nie pozwól Lunie się przestraszyć. - dodał radośnie.

Neville Longbottom? Teraz, gdy Harry zwrócił na to uwagę, chłopak, który nazwał go świrem, brzmiał trochę jak Frank.

- Ale Harry, wilkołaki są niebezpieczne. - powiedział chłopiec, który kazał Ronaldowi się odsunąć, brzmiąc na spanikowanego. - Jestem pewien, że mój ojciec nie ma pojęcia, że Dumbeldore zatrudnił wilkołaka.

- Sam mu powiem i gówno z tym zrobi. - Harry powiedział pewnie. - Lupin będzie na Eliksirze, a to doskonała okazja, by dowiedzieć się więcej o tym, jak poprawić życie wilkołaków.

Remus pozwolił sobie na uśmiech. Harry wyraźnie odziedziczył dobre serce po matce, nawet jeśli miał oczywiste zamiłowanie do wulgarnego języka.

Prawdopodobnie odziedziczył to po Severusie, pomyślał bez litości. Na szczęście poglądy Severusa na temat wilkołaków nie przeniosły się na Harry'ego.

Choć Remus poczuł się nieswojo, gdy zdał sobie sprawę, że Severus prawdopodobnie nie byłby tak przeciwny wilkołakom, gdyby Syriusz nie wykorzystał wilka Remusa, by prawie go zabić. Był pewien, że to musiało być dość traumatyczne dla szesnastolatka, by zbliżyć się tak blisko śmierci dla żartu.

- Myślałem, że lubisz niebezpieczne stworzenia, Draco. - Ronald Weasley powiedział ze śmiechem. - Czy w zeszłym roku nie mówiłeś o „słodkich smokach"?

- On nie jest „stworzeniem", Ronaldzie. - Susan prychnęła. - Na litość boską, przecież widzisz, że to człowiek!

Ktoś zachichotał lekko, Remus był całkiem pewny, że była to dziewczyna przy oknie, Luna.

Chłopak, który wspomniał o swoim ojcu, Draco, prawdopodobnie syn Lucjusza Malfoya, brzmiał na niesamowicie zdenerwowanego. Remus mógł sobie wyobrazić spojrzenia, jakimi był obecnie obdarzany.

- Harry właśnie powiedział, że próbował zabić wujka Seva. - Draco powiedział. - On nie jest żadnym szczeniakiem.

- Chciałbym mieć psa. - Harry mruknął nagle. - Spotkałem jednego tego lata, nie? Ale Snape powiedział, że „jedna wkurzająca sowa, irytujący skrzat i humorzasty nastolatek wystarczy na nasz dom". - powiedział, brzmiąc niezwykle podobnie do samego Severusa.

Remus poczuł się niepewnie na wzmiankę o tym, że Harry spotkał latem psa. Z pewnością był to niefortunny zbieg okoliczności. Gdyby Harry miał nieszczęście znaleźć tego lata pewnego dużego, czarnego psa, nie byłby w stanie bezpiecznie wrócić do domu Severusa.

Co było zupełnie dziwną myślą.

- Snape nie pozwoliłby ci mieć psa? Myślałam, że to twój dom. - Susan powiedziała.

Dom Harry'ego?

Remus był pewien, że Albus powiedział mu, że Harry mieszka w Spinners End z Severusem.

- Powiedział, że jeśli znajdę sposób na obejście zasad Hogwartu, żeby adoptować psa, to mogę, ale nie mogę dostać psa, którego musiałbym zostawić.

Remus mógł usłyszeć dąs w głosie Harry'ego. Pomyślał, że gdyby był opiekunem Harry'ego, prawdopodobnie by się ugiął i pozwolił Harry'emu mieć tyle zwierząt, ile by chciał.

- Księga zasad nie mówi, że Ron może mieć szczura, ale ma Parszywka, nie? - powiedział Draco.

Remus skrzywił się, czując ból w piersi na wspomnienie kolejnego martwego przyjaciela. Być może powrót do Hogwartu przyniesie więcej bólu niż nadziei w jego życiu.

- Odwal się. - powiedział Ronald. - Parszywek jest chory i nie potrzebuje twojego gadania.

- Hermiona próbowała adoptować szalonego kota tego lata. - powiedział Theo, przerywając Draco obrażanie szczura Ronalda.

- Ten kot nie był szalony. - Hermiona prychnęła. - I gdybyś nie był uczulony, to zabrałabym to biedne maleństwo do domu.

- Co alergia Theo ma wspólnego z tym, że Miona chce kota? - Harry szepnął cicho do kogoś.

- Ponieważ Theo i Miona spotykali się potajemnie przez całe lato, co? - Susan odparła szeptem. - Mówiłam ci, że Theo jest zaakochaaanyyy.

Harry parsknął, brzmiąc jak trzynastoletni chłopiec, którym był, a Susan zachichotała lekko.

- Jeśli weźmie Tojadowy na czas, to myślę, że będzie wystarczająco bezpieczny, prawda? - powiedział Neville, niestety sprowadzając rozmowę z powrotem na Remusa.

- Zgadza się. - powiedziała Hermiona, brzmiąc teraz o wiele pewniej. - Profesor Snape nie pozwoliłby Harry'emu przyjechać do Hogwartu, gdyby myślał, że zostanie zaatakowany przez wściekłego wilkołaka.

- I tak prawie tego nie zrobił. - Harry powiedział z irytacją. - Próbował wysłać mnie do Włoch z mamą Blaise'a, co?

- Mama była w siódmym niebie, mając nadzieję, że się zgodzisz. - odezwał się nowy głos, prawdopodobnie Blaise'a, sądząc po kontekście. - Była tak rozczarowana, że jej „Meraviglia" nie chciała z nią zostać, że zamiast tego pojechała do Francji. Mówi, że w willi jest samotnie bez nas.

Harry zaśmiał się lekko.

- Twoja mama jest najlepsza. - powiedział pieszczotliwie. - Powiedziała, że jeśli ukryję się z nią przed Syriuszem Blackiem, kupi mi Błyskawice i zabierze na wycieczkę dookoła świata.

- Dlaczego tego nie zrobiłeś? - Susan zapytała cicho. - Oczywiście cieszę się, że tu jesteś, ale Harry... Ciocia Amelia powiedziała, że Syriusz Black cię ściga. Byłbyś bezpieczniejszy we Włoszech, Francji lub gdziekolwiek poza Hogwartem.

Aah, Susan musiała być Susan Bones. Osierocona siostrzenica Amelii.

Remus mógł sobie wyobrazić, jak ona i Harry mogliby się zaprzyjaźnić. Dwójka magicznych dzieci osieroconych przez wojnę, w której nie mieli żadnego udziału. Pokrewne dusze.

- 'Jest w Hogwarcie, jest w Hogwarcie' - powiedział Ronald. - Tata powiedział że Black powtarzał to przez sen. Na pewno idzie po ciebie, stary.

- Niech idzie. - Harry powiedział chłodno. - Sam próbowałem go znaleźć, co? Snape myśli, że straciłem wątek, ale mam nadzieję, że Syriusz Black mnie znajdzie. Bo kiedy to zrobi, zabiję go.

Żaden z uczniów nie roześmiał się ani nie wydał żadnego dźwięku na mroczną deklarację Harry'ego.

- Pomogę ci. - Susan w końcu powiedziała, brzmiąc tak samo zimno jak Harry. - Jeśli zbliży się do ciebie na odległość mniejszą niż pięćdziesiąt stóp, sama go zabiję.

Czy Albus tworzy zamek magicznych zabójców? Remus był częściowo rozbawiony tą myślą, ale głównie przerażony, wyobrażając sobie Syriusza Blacka zbliżającego się do syna Jamesa.

- Harry go nie zabije. - powiedziała Luna, brzmiąc tak zwiewnie, jak wtedy, gdy po raz pierwszy weszła do przedziału.

- Oczywiście, że nie zabije. - powiedziała Hermiona, brzmiąc raczej pompatycznie w opinii Remusa. - Ale nie z powodu jakichś śmiesznych „nargili", ale dlatego, że profesor Snape nie pozwoliłby Blackowi zbliżyć się do Harry'ego.

Czy Severus jest... opiekuńczy?... wobec syna Jamesa? Remusowi trudno było wyobrazić sobie taki scenariusz, ale Prorok Codzienny ogłosił, że Severus opiekuje się Harrym, a Albus potwierdził to podczas ich spotkania latem. Poza tym, była to już trzecia wzmianka o Severusie chroniącym Harry'ego, jaką dzieci zrobiły od czasu wejścia do przedziału.

- To zabrzmiało tak, jakbyś naśmiewała się z Luny. - Harry powiedział lekko. - Chyba powinnaś przeprosić.

Remus dałby wszystko, żeby zobaczyć wyraz twarzy Harry'ego, który sprawił, że Hermiona przełknęła i szybko przeprosiła Lunę.

- Dziękuję, Harry. - Luna szepnęła cicho do Harry'ego.

- Kiedy tylko zechcesz, Lu. - Harry odpowiedział.

Jesteś tak samo lojalny jak James, pomyślał Remus. Wyglądało na to, że Harry odziedziczył to, co najlepsze po swoich rodzicach.

Chociaż żałował, że nie widział reakcji Harry'ego na Susan i Lunę... Wyglądało na to, że był dość blisko z obiema dziewczynami. James zakochał się w Lily w wieku jedenastu lat, czy Harry zakochał się w jednej z tych dziewczyn?

Jaki ojciec, taki syn, uśmiechnął się.

Będzie miał oczy szeroko otwarte na dziewczyny, gdy wejdą dziś wieczorem do Wielkiej Sali.

- Dlaczego w ogóle Snape powiedział ci o Lupinie? - Neville zapytał cicho. - Wątpię, żeby Lupin był zadowolony, gdyby się dowiedział.

- Powiedział mi wieki temu. - odparł Harry. - Nie wiedział jednak, że pieprzony Dumbledore zatrudni „wielkiego złego wilkołaka" na miejsce Lockharta, co? Poza tym ostrzegł mnie, żebym trzymał się z dala od Lupina, powiedział, że był najlepszym przyjacielem mojego taty i Blacka. Byli dupkami w szkole, zachowywali się jak wielkie łobuzy, co? A Snape uważa, że Lupin i Black byli w sobie zakochani, więc Lupin może próbować pomóc mu uniknąć więzienia.

Remus był niezmiernie wdzięczny, że jego twarz była niewidoczna, bo czuł, jak płoną mu policzki. Czy właśnie został obgadany przez trzynastolatka w przedziale pełnym uczniów?

Na miłość Merlina, Severusie, czy było coś, czego nie powiedziałeś temu chłopcu?!

Był równie wściekły na sugestię Severusa, że będzie pomagał Syriuszowi, jak i zażenowany, że Severus rozpowiada opowieści o szkolnych kłótniach i głupich zauroczeniach. Zastanawiał się, jak zareagowałby Harry, gdyby dowiedział się o obsesji Severusa na punkcie jego matki.

- I wcale nie będziesz trzymał się z dala od Lupina, prawda? - Draco westchnął.

- Nie. Muszę dowiedzieć się więcej o wilkołakach, co? - Harry powiedział wesoło, wywołując nowy uśmiech Remusa.

- Obstawiasz, że Harry zabije Lupina w tym roku? - powiedział Blaise, wywołując śmiech pozostałych uczniów, chociaż kilka śmiechów brzmiało raczej histerycznie.

- 1 galeon, że pójdzie tą samą drogą co Lockhart. - powiedział Theo.

- Powiesz nam kiedyś prawdę o Lockharcie? - zapytała Susan, jej głos brzmiał podejrzanie.

- Gilderoy Lockhart próbował uratować mnie przed bazyliszkiem. - Harry powiedział suchym tonem. - Zginął od ugryzienia, co za odważny człowiek.

Bazyliszek? Remus uważnie śledził wiadomości w zeszłym roku, spanikował, gdy przeczytał o wydaleniu i zaginięciu Harry'ego. Jakim cudem nie skojarzył informacji, że to bazyliszek zaatakował uczniów i ostatecznie zabił Gilderoya Lockharta?

- Jaaasneee. - Theo wycedził. - I wszyscy z pewnością ci wierzymy.

- Zostaw temat. - powiedział Harry, jego głos brzmiał tak zimno, jak okno pociągu, o które opierał się Remus.

- Chcecie zagrać w pokera? - powiedział Blaise, rozładowując napięcie, które Remus wyczuwał w cichym przedziale.

- Tak, proszę. - Theo zgodził się, brzmiąc na chętnego. - Chcesz być moją partnerką, Hermiono?

- Myślałem, że już nią jest. - Susan zachichotała.

- Zamknij się. - Hermiona i Theo powiedzieli jednocześnie.

Remus usadowił się w ciszy na resztę podróży, ponieważ brzmiało to tak, jakby dzieciaki sparowały się, by grać w pokera, a tylko Neville wstrzymał się od głosu, mówiąc, że tego nie rozumie i nie chce się uczyć.

- To wszystko strategia. - mruknął Ronald Weasley.

- Strategia i taktyka blefu. - powiedział Theo. - Przypuśćmy, że dlatego ty i Draco jesteście partnerami.

- Weasley nie przetrwałby beze mnie dwóch rund. - Draco mruknął, brzmiąc tak samo zarozumiale, jak Lucjusz, gdy był prefektem Slytherinu na piątym roku, a Remus na pierwszym.

- Odwal się. - powiedział Ronald.

- Kłócimy się czy gramy w karty? - Harry się roześmiał. - Dalej Lu, dołącz do mojej drużyny i namów nargile, żeby nam pomogły.

- Nie oszukujcie! - Hermiona krzyknęła.

- Myślałem, że nie wierzysz w nargle? - Susan zapytała słodko. - Jeśli nie są prawdziwe, to Harry nie oszukuje. Przesuń się Blaise, najwyraźniej zostałam zastąpiona jako najlepszy przyjaciel Harry'ego.

- Uwielbiam być drugim wyborem. - Blaise mruknął. Remus wyobraził sobie, że Blaise mrugnął do Susan, jeśli jej chichot był czymś oczywistym.

- Nie zastąpiłem cię. - Harry powiedział. - Ale Luna nie zagra, jeśli nie będziemy partnerami, prawda Lu?

- Zawsze wybieram zwycięską stronę. - Luna powiedziała swoim łatwo rozpoznawalnym głosem. - A Harry wygra.

Remus zapragnął wrócić do swoich nastoletnich lat w Hogwarcie. Granie w gry, kłótnie, snucie planów i flirtowanie wydawały mu się wtedy niezwykle ważne. Oddałby wszystko za jeszcze jedną przejażdżkę pociągiem ze swoimi przyjaciółmi.

Ale ich już nie było. Dwóch zginęło z rąk trzeciego.

To było... nie do zniesienia... myśleć, że Syriusz oszukał ich, oszukał Remusa, tak dogłębnie. Dał się nabrać. Dał się nabrać na sztuczkę „zbuntowanego playboya, który gardził czarną magią". Powinni byli wiedzieć, kiedy Syriusz prawie zabił Severusa, wykorzystując do tego własną przypadłość Remusa, że nie był wart bycia ich przyjacielem. Nie był wart bycia kimś więcej niż przyjacielem.

Ale teraz było już za późno. Teraz Remus mógł tylko słuchać, jak Harry i Luna wygrywają swoją rundę pokera i planować przyszłość. Dopilnować, by Syriusz otrzymał Pocałunek Dementora, na który zasłużył i upewnić się, że Harry nigdzie się do niego nie zbliży.

I spać, jeśli będzie mógł. Merlinie, był zmęczony.

 

Remus spędził jakąś godzinę drzemiąc, słuchając szeptów uczniów w przedziale, grających w gry i śmiejących się.

Był to dość przyjemny sposób na spędzenie podróży, zwłaszcza że uważnie nasłuchiwał Harry'ego.

- Niemożliwe, żebyśmy już byli na miejscu. - szepnęła Hermiona, zwracając uwagę Remusa na zwalniający pociąg.

- Dlaczego się zatrzymujemy? - zapytała Susan.

Pociąg zatrzymał się z trzaskiem, a odległe stuknięcia i uderzenia powiedziały mu, że bagaż wypadł ze stojaków.

- Co się dzieje?

- Nic nie widzę!

- Myślisz, że się zepsuliśmy?

- Nie wiem...

- Czy to nie magiczny pociąg?

Remus słuchał, jak uczniowie szepczą różne teorie, próbując sobie przypomnieć, by pociąg kiedykolwiek zatrzymał się przed dotarciem do Hogwartu.

Rozległo się skrzypienie i Remus wyczuł, że Luna się poruszyła.

- Coś się tam rusza. - powiedziała. - Myślę, że nadchodzi więcej ludzi...

Więcej ludzi?

Lupin szybko wstał i zobaczył, że światła w pociągu zgasły. Rozejrzał się i był w stanie doskonale zobaczyć osiem twarzy wyglądających na zdezorientowane, zdenerwowane, a w przypadku chłopca, który z pewnością musiał być potomkiem Franka, przestraszony. Lupin nie mógł powstrzymać się od przyjrzenia się synowi Jamesa, który siedział naprzeciwko niego, wiedząc, że uczniowie nie mogą mieć nadziei, że zobaczą go tak wyraźnie, jak on mógł ich widzieć swoim wyraźnym wzrokiem.

Harry nie był jednym z uczniów, którzy martwili się zatrzymanym pociągiem. Harry siedział spokojnie, obracając w jednej z dłoni coś, co pachniało srebrem i miedzią, a jego usta wykrzywiły się w rozbawieniu.

Merlinie, wyglądał jak James.

Cóż, nie. To nie była do końca prawda. Remus mógł dostrzec cechy Jamesa, które obaj dzielili. Jego usta, rozcięcie szczęki, kolor i teksturę włosów. Miał też niektóre cechy Lily. Dokładnie ten sam kolor oczu, podobny kształt oczu, a Harry odziedziczył jej delikatny nos. Ale Harry miał też wygląd, który był unikalny dla niego. Jego włosy były dłuższe niż James kiedykolwiek nosił, jego oczy były twardsze za srebrnymi oprawkami okularów niż Remus kiedykolwiek widział u Lily, ale najbardziej charakterystyczną częścią Harry'ego były jego blizny.

Harry miał tyle blizn, że wilk w Remusie prawie się wzdrygnął na ich widok. Po prawej stronie jego twarzy znajdowała się długa blizna, która wyglądała na co najmniej pięcioletnią. Na ustach miał dwie blizny. Jedną na szyi. Remus był pewien, że blizny nie kończyły się tam, gdzie zaczynało się jego ubranie.

Harry miał niemal zwierzęcą aurę, która z łatwością krzyczała „drapieżnik".

Kim był ten dzieciak?

- Ciszej, proszę. - powiedział Remus, jego głos był zgrzytliwy od nieużywania.

Kilkoro dzieci podskoczyło lekko, słysząc go, prawdopodobnie podenerwowane tym, że nie były w stanie widzieć w ciemności, gdy ich wilkołaczy profesor nagle zaczął mówić.

Lumos - powiedział cicho Remus, zapalając różdżkę, by uspokoić dzieci. - Zostańcie tam, gdzie jesteście, proszę.

- Ale chyba nie musimy, co? - powiedział Harry, powodując, że kilkoro dzieci zaczęło chichotać, nawet gdy nadal rzucały nerwowe spojrzenia w kierunku Remusa.

Remus był zarówno rozbawiony pogardą dla autorytetu, którą Harry odziedziczył po Jamesie, jak i zirytowany tym, że został wyzwany przez trzynastolatka, zanim jeszcze oficjalnie zaczął uczyć.

- Zaraz wrócę. - Remus powiedział spokojnie, postanawiając na razie zignorować pyskowanie Harry'ego. Wstał i omiótł wzrokiem absurdalnie zatłoczony przedział, by dostać się do drzwi. Chciał się upewnić, że pociąg się nie zepsuł i dowiedzieć się, kto zezwolił na dodatkowych pasażerów, kiedy na wolności był zbiegły skazaniec.

Ale drzwi powoli się otworzyły, zanim Remus zdążył do nich dotrzeć.

W drzwiach, oświetlonych złotym światłem pochodzącym z różdżki Remusa, stała zamaskowana postać, która sięgała sufitu. Jej twarz była całkowicie ukryta pod kapturem.

Dementor. Dementorzy w pociągu pełnym uczniów.

Dementor pod swoim kapturem wciągnął długi, powolny, grzechoczący oddech, jakby próbował wyssać z otoczenia coś więcej niż powietrze.

Remus poczuł ogarniające go zimno i musiał przełknąć jego intensywność, którą czuł w klatce piersiowej.

I wtedy w przedziale rozległ się krzyk. Był to krzyk bólu, którego Remus nigdy wcześniej nie słyszał z taką intensywnością.

Jego oczy powędrowały dookoła i patrzył, jak Harry osuwa się na podłogę, po tym, jak wydał z siebie krzyk, jego oczy wywróciły się i zamarł, chowając głowę w ramionach.

- Pomóż mu! - blondwłosy chłopak przy drzwiach (syn Lucjusza, Draco) krzyknął oskarżycielsko w stronę Remusa.

Remus odwrócił się do dementora w drzwiach, tego, który torturował syna Jamesa, karmiąc się jego emocjami;

- Nikt z nas nie ukrywa Syriusza Blacka pod peleryną. Odejdź.

Dementor ponownie wciągnął powietrze, wywołując kolejny krzyk agonii Harry'ego i kilka okrzyków Neville'a i drugiego bruneta siedzącego obok czarownicy o krzaczastych brązowych włosach.

Remus przez chwilę pomyślał o letnim niebie, lecąc w powietrzu na grzbiecie motocykla, z ramionami owiniętymi wokół skórzanej klatki piersiowej...

- Expecto Patronum!

Z satysfakcją obserwował, jak jego srebrny wilk przegania dementora z pociągu, po czym zwrócił uwagę z powrotem na uczniów.

Większość uczniów wyglądała na przestraszonych, ale bez szwanku. Kilku chłopców lekko drżało. Tylko Harry wyglądał na tak silnie reagującego - leżał teraz na boku z kolanami podciągniętymi do klatki piersiowej, głową pochyloną w ich stronę i nie ruszał się.

- Harry, Harry, nic ci nie jest, nic ci nie jest. - drobna blondynka, Remus rozpoznał jej głos jako Luny, szeptała cicho, głaszcząc Harry'ego po włosach. - Obudź się, obudź się szybko.

Pociąg zadrżał, gdy ponownie ruszył, a światła znów zaczęły migotać.

- Pozwól mi. - powiedział Remus, klękając przed skulonym ciałem Harry'ego.

- Harry. - zawołał, wyciągając rękę, by lekko nim potrząsnąć.

- Nie dotykaj go. - rudowłosa czarownica po drugiej stronie Harry'ego (Susan, przypomniał sobie, rozpoznając głos) warknęła, odtrącając jego rękę.

Czy naprawdę właśnie został uderzony przez trzynastoletnią dziewczynkę?

Nie powinien być zaskoczony, to była ta sama dziewczyna, która groziła Syriuszowi. Pomimo tego, że broniła wilkołaka przed innymi, najwyraźniej nie chciała, by potwór taki jak on dotykał jej najlepszego przyjaciela.

- Próbuję go tylko obudzić. - Remus zapewnił ją, czując na sobie ciężar ośmiu zestawów oczu. - Właśnie zemdlał od kontaktu z dementorem. Nazywam się profesor Lupin, jestem waszym nowym profesorem Obrony Przed Czarną Magią i mogę mu pomóc. - powiedział łagodnie. - Jeśli możecie się odsunąć.

- Czy on wygląda, jakby zemdlał? - kobiecy głos (Hermiona, jak sądził) zadrwił za Remusem. - On potrzebuje uzdrowiciela.

- Potrzebuje profesora Snape'a. - Luna powiedziała cicho, wciąż delikatnie głaszcząc Harry'ego po włosach.

Remus spojrzał na resztę uczniów i zobaczył, że wszyscy wpatrują się w Harry'ego, choć żaden z nich nie wyglądał zbyt dobrze. Stłumił wściekłość, że dementor został wpuszczony do pociągu i był w stanie sprawić, że wszystkie dzieci poczuły jego działanie.

- Masz. - powiedział, wstając i wyciągając z walizki kilka dużych batonów z Królestwa Miodowego i rzucając je rudemu, piegowatemu chłopcu, którym mógł być tylko Ronald Weasley. - Podzielcie to między siebie, proszę. Czekolada pomoże wam złagodzić skutki.

Spojrzał na Harry'ego, gdy Ronald zaczął rozdawać czekoladę, i zawahał się. Hermiona była niewiarygodnie niegrzeczna, ale nie myliła się. Mięśnie Harry'ego wyglądały na napięte i sztywne, choć z lekkim drżeniem, nie dokładnie tak, jak wyglądałby ktoś, kto wciąż był całkowicie nieprzytomny.

Właściwie nie sądził, że kiedykolwiek widział, by ktoś tak zareagował na dementorów.

Co takiego przeżył na nowo we wspomnieniach?

- Harry, słyszysz mnie? - powiedział wyraźnie. - Dementor zniknął.

Westchnął, gdy Harry nie odpowiedział. Może nie był jeszcze nieprzytomny, ale wyraźnie nie był czujny ani zorientowany w otoczeniu.

- Pójdę sprawdzić, jak daleko jesteśmy od Hogwartu. - powiedział do pozostałych uczniów. - Mogę zabrać Harry'ego do Skrzydła Szpitalnego, kiedy dotrzemy na miejsce.

Żadne z nich nie odpowiedziało, wciąż wpatrując się w przyjaciela wielkimi, przerażonymi oczami.

Remus wybiegł na korytarz pociągu i szybko przywołał swojego Patronusa.

- Przynajmniej jeden dementor był w pociągu i spowodował, że uczeń zemdlał, jest teraz przytomny, ale ma jakiś rodzaj ataku z powodu ekspozycji. Przyprowadzę go bezpośrednio do ciebie, kiedy dotrzemy na miejsce. - Zawahał się, wciąż zirytowany na Severusa, zanim westchnął i dodał: - Powiadom Severusa, że to jego podopieczny.

Po wysłaniu wiadomości szybko udał się na przód pociągu, sprawdzając uczniów po drodze.

Kiedy wrócił do przedziału, z niepokojem zauważył, że syn Jamesa wciąż jest w tej samej pozycji, a inne dzieci wyglądały na równie zmartwione, co on sam.

- Jak daleko jeszcze? - ciemnoskóry chłopiec, ten, który powiedział, że jego matka będzie tęsknić za Harrym, Blaise, zażądał natychmiast, jego złote oczy utkwiły w Harrym w kącie.

- Powinniśmy dotrzeć lada chwila. - powiedział Remus.

Poświęcił chwilę, by przyjrzeć się dziwnemu zestawowi dzieci tłoczących się w przedziale. Pięciu chłopców, w tym Harry, miało na sobie zielone szaty Slytherinu. Syn Franka, Neville, nosił na piersi herb Gryffindoru. Susan, która teraz delikatnie masowała plecy Harry'ego, wydawała się być jedyną uczennicą w żółtych szatach Hufflepuffu. Szczupła blondynka, Luna, która była po drugiej stronie Harry'ego, wciąż szepcząc mu do ucha kojące uczucia i głaszcząc go po włosach, miała na sobie mundurek Ravenclawu, podobnie jak Hermiona, która ściskała dłoń brunetki ze Slytherinu.

Wszyscy wydawali się być sobie bliscy, jeśli sposób, w jaki tulili się do siebie, był jakimkolwiek wskaźnikiem, ale Remus nie mógł sobie wyobrazić, co przyciągnęło do siebie tak dziwną grupę dzieci.

Poczuł, że pociąg zaczyna się zatrzymywać i podszedł do Harry'ego.

- Harry. - spróbował ponownie. - Jesteśmy w Hogwarcie, słyszysz mnie?

Kiedy nadal nie było odpowiedzi, Remus westchnął, pogodzony z tym, że będzie musiał zanieść go do Skrzydła Szpitalnego.

- Drogie panie, cofnijcie się. Zaniosę Harry'ego do Madame Pomfrey. Ona szybko go wyleczy. - powiedział uprzejmie.

- Nie sądzę. - Susan powiedziała pogardliwym głosem. - Nigdzie go nie zaniesiesz.

Remus lubił dzieci, uważał, że są odświeżające i przynoszą światu nadzieję. Ale przyjaciele Harry'ego zaczynali przyprawiać go o ból głowy.

- Nie sądzę, żeby był w stanie chodzić. - zauważył, tak cierpliwie, jak tylko potrafił.

- Madame Pomfrey może przyjść do Harry'ego. - Blaise odezwał się zza jego pleców.

- Już poinformowałem Madame Pomfrey, że przyprowadzę do niej Harry'ego. - Remus powiedział, mimowolnie zaciskając szczękę w irytacji.

- Teraz musisz jej powiedzieć, że nastąpiła zmiana planów. - powiedział Draco. Remus wyobraził sobie, że gdyby odwrócił głowę, by spojrzeć, zobaczyłby szyderstwo w jego oczach.

- Albo po prostu zabiorę Harry'ego do Skrzydła Szpitalnego, a wy wszyscy pójdziecie na ucztę. - powiedział, może trochę niegrzecznie, ale Merlinie, te dzieci były uparte.

- Nie, dziękuję. - Luna mruknęła cicho. - Poczekamy tutaj na profesora Snape'a.

- Nie wzywałam Severusa, powiedziałam Poppy, że przyprowadzę jej ucznia. - Remus chrząknął przez zaciśniętą szczękę.

- Cóż, teraz musisz powiedzieć Madame Pomfrey, że Harry Potter jest ranny w pociągu i będziesz potrzebował, żeby się tu z tobą spotkała. - powiedział Theo.

- Na twoim miejscu poinformowałbym też opiekuna Harry'ego i głowę domu. - Hermiona dodała cierpkim tonem.

To właśnie musiało ich połączyć - kiepskie nastawienie, pomyślał Remus.

- Expecto Patronum - mruknął Remus pod hałasem pozostałych pasażerów wychodzących z pociągu.

- Oczywiście, że to wilk. - Ronald parsknął cicho za nim.

Remus zignorował chichoczących uczniów, poza Susan i Luną, które były całkowicie skupione na Harrym, na rzecz wysłania nowej wiadomości do Poppy.

- Czy mogłabyś spotkać się ze mną w pociągu? - powiedział. Spojrzał na chichoczących uczniów i przewrócił oczami, mówiąc: - Wystąpiła komplikacja z przyprowadzeniem do ciebie ucznia, Harry'ego Pottera.

- I przyprowadź profesora Snape'a. - Neville powiedział.

- Na miłość... - mruknął Remus. - I przyprowadź Severusa, jeśli możesz. - dodał.

Machnął różdżką i wysłał srebrnego wilka w drogę.

- To nie było takie trudne, co? - Blaise powiedział promiennie.

Remus zdecydował się go zignorować, żeby nie zostać zwolnionym, zanim jeszcze zaczął.

- Susan, Luna, jeśli moglibyście się cofnąć, chciałbym sprawdzić Harry'ego, zanim przybędzie Madame Pomfrey. Może wolicie poczekać na Harry'ego w Wielkiej Sali?

- Być może nie. - Susan odpowiedziała grzecznie. - Ale dziękuję.

- Obawiam się, że ja...

- Co tu się dzieje?

Remus odwrócił się i zobaczył, że Severus stoi w drzwiach, z różdżką w dłoni, szybko oceniając pomieszczenie.

Czy czekał już na peronie?

- Lovegood, Bones, odsuńcie się. - powiedział ostro. - Granger, natychmiast i nie szczędząc szczegółów, poinformuj mnie o wydarzeniach, które miały miejsce.

Remus zacisnął szczękę zarówno z powodu tak szybkiego odrzucenia go przez Severusa jako źródła informacji, jak i z powodu dzieci, które natychmiast zaczęły spełniać żądania Severusa.

- Pociąg zatrzymał się i dementor otworzył drzwi naszego przedziału. - Hermiona powiedziała szybko, gdy Severus przykucnął obok Harry'ego. - Wciągnął powietrze i zrobiło się tu lodowato zimno. Harry krzyknął i to było okropne, proszę pana, zemdlał i upadł na podłogę. Wtedy profesor Lupin powiedział „nikt z nas nie ukrywa Syriusza Blacka" - Severus zadrwił, co sprawiło, że Lupin zacisnął mocniej szczękę.

Czy Severus naprawdę wierzył, że pomoże Syriuszowi po tym, jak rozerwał Huncwotów na strzępy?

- Ale dementor znowu zaczął oddychać i Harry krzyknął, a potem zwinął się w kłębek, tak jak teraz. Profesor Lupin rzucił na dementora zaklęcie, chyba Patronusa, i dementor odleciał. Potem próbował potrząsnąć Harrym, a Susan dała mu klapsa.

Severus rzucił Susan pełne aprobaty spojrzenie, gdy machnął kilka razy różdżką nad Harrym, szybko czytając to, co Lupin uznał za raport diagnostyczny.

- Powiedział, że zamierza zanieść Harry'ego do zamku, ale powiedzieliśmy mu, żeby zamiast tego przyprowadził do nas ciebie i Madame Pomfrey. - Hermiona skończyła szybko.

- Świetna robota. - mruknął Severus. - Po 10 punktów dla każdego domu.

Remus pomyślał, że to trochę stronnicze ze strony Severusa nagradzać uczniów za sprzeciwianie się każdemu jego słowu.

Severus może i robi Eliksir Tojadowy, ale zrobi wszystko, by uprzykrzyć mu tę pracę, pomyślał Remus. Typowe.

Severus machnął różdżką, rzucając niewerbalnego Patronusa, a Remus był zszokowany, widząc jego formę.

Mógłby przysiąc, że była to łania, kiedy widział ją wcześniej podczas spotkań Zakonu.

- Poppy, mam Pottera, twoja wiedza jest niepotrzebna. Chociaż możesz chcieć poinformować skrzaty, by podawały gorące kakao do kolacji, ponieważ do przedziałów wchodził dementor.

Po odesłaniu lisa Severus zwrócił się do skulonej grupy uczniów.

- Byłbym wdzięczny, gdybyście wszyscy poszli na ucztę. - Severus podniósł rękę do góry, prosząc o ciszę, gdy dzieci zaczęły się kłócić, do czego uczniowie natychmiast się zastosowali, ku irytacji Remusa.

- Zapewnijcie Potterowi prywatność, upewnię się, że wkrótce będzie na uczcie. Ktoś będzie musiał usprawiedliwić go przed resztą Slytherinów. - powiedział Severus, spoglądając na Draco.

- Co powinniśmy powiedzieć? - zapytał Draco.

- Powiemy, że Harry wdał się w bójkę i Lupin na niego krzyczy. - Susan powiedziała, wstając. - Nikt nie będzie tego kwestionował.

Czy Harry często się bije? zastanawiał się Remus, zdumiony, gdy reszta uczniów i Severus mruknęli, że się zgadzają.

- Idźcie już. - Severus rozkazał im. - Niedługo tam będziemy.

Remus potrząsnął głową, gdy ośmioro uczniów posłusznie opuściło przedział. Choć nieco uspokoiło go zgromienie, jakim Susan obdarzyła Severusa.

- Harry'emu nic nie będzie. - wysyczała. - Albo i nie.

Szturmem opuściła przedział, a Remus był zszokowany, widząc, że Severus parsknął z rozbawieniem.

Susan Bones nie odziedziczyła słodyczy po matce, pomyślał Remus z rozczarowaniem, przypominając sobie siostrę Amelii, słodką puchonkę, która była rok za nim w szkole.

- Możesz iść Lupin. - Severus prychnął. - Nie potrzebuję pomocy ani audiencji.

- Zostanę. - Remus powiedział chłodno. - Chciałbym się upewnić, że syn Jamesa jest bezpieczny.

Severus spojrzał na niego, a jego szyderstwo szybko zmieniło się w rozbawiony uśmieszek.

- Niech tak będzie, wilku. - mruknął.

- Harry, zamierzam podnieść różdżkę, by dmuchnąć ci wiatrem w twarz. - Severus powiedział głośno i powoli, z łatwością kogoś, kto robił to już wcześniej. - Ventus.

- Harry. - Severus powoli położył dłoń na ramieniu Harry'ego. - Chodź, jesteś całkiem bezpieczny. Czas iść terroryzować twoich kolegów z klasy.

- Od-odczep się ode m-mnie.

Remus poczuł, jak zalewa go ulga, gdy Harry jąkał się przed Severusem. Nigdy nie widział, by ktoś taki miał atak paniki po omdleniu spowodowanym ekspozycją na dementora. Martwił się o niego.

- Wiesz, gdzie jesteś? - Severus spytał łagodnym tonem, który Remus usłyszał z zaskoczeniem.

- Jest zimno. - Powiedział Harry.

- To nie było pytanie, bachorze.

- P-prawdopodobnie pie-pieprzony pociąg. - Harry jąkał się cicho, w końcu podnosząc głowę z kolan. - Co się stało?

- Język. - Severus powiedział, choć nie niemiło ani tak, jakby go to obchodziło. - Co sobie przypominasz?

- Zrobiło mi się zimno, a potem... - Harry urwał nagle i wpatrzył się w podłogę.

- Dementor otworzył drzwi twojego przedziału. - Severus powiedział spokojnie. - Często wyciągają twoje najgorsze doświadczenia, by karmić się tymi negatywnymi emocjami. Zdziwiłbym się, gdybyś nie usłyszał lub nie przeżył na nowo jakiegoś strasznego momentu ze swojego życia, tak jak robią to wszyscy całkowicie zdrowi na umyśle ludzie.

Remus pomyślał, że to strasznie uprzejme ze strony Severusa, że natychmiast zapewnił Harry'ego, że jego reakcja była normalna. Nawet jeśli Harry miał jedną z najbardziej ekstremalnych reakcji, jakie Remus kiedykolwiek widział.

W jakim świecie Severus Snape jest miły dla syna Jamesa Pottera?

Remus musiał wyglądać na równie zaskoczonego, jak się czuł, bo gdy Harry rozejrzał się po przedziale, jego oczy z czerwonymi obwódkami i szybko mrugające, zatrzymał się na Remusie i wygiął wargę w jego kierunku.

- Co on tu robi? - Harry powiedział do Snape'a, choć zgromił Remusa przekrwionymi oczami.

- Jest niesamowicie irytujący. - Severus mruknął, rzucając Remusowi chłodne spojrzenie pełne niechęci.

- Witaj Harry, nazywam się...

- Lupin, wiem. - Harry powiedział chłodno, chwiejnie wstając.

Remus wyciągnął ze swojej walizki tabliczkę czekolady i zaoferował ją Harry'emu z czymś, co miał nadzieję, było uprzejmym uśmiechem.

- Masz, to sprawi, że poczujesz się lepiej.

- Nie ma szans. - Harry powiedział płasko, przyglądając się czekoladzie, jakby Remus podał mu truciznę.

- Nie jest zatruta. - Remus zachichotał. - Przysięgam.

- Nie zatruta, nie zaczarowana, by sprawić, że moja skóra będzie błyszczeć, ani nie zrobiłeś żadnego innego głupiego „psikusa"?

Niech cię szlag Severusie, pomyślał Remus po raz dziesiąty od wejścia do pociągu. Remus i jego przyjaciele zrobili wcześniej dokładnie taki sam psikus przy stole Slytherinu, zaczarowując całe jedzenie, by ich skóra lśniła jasno przez 24 godziny.

Najwyraźniej Harry zdawał sobie z tego sprawę, jeśli spojrzenie, jakie rzucał Remusowi, było jakimkolwiek wskaźnikiem.

- Wcale nie. - powiedział Remus, kurczowo trzymając się ostatnich resztek cierpliwości. - To tylko czekolada. Twoi przyjaciele zjedli po kawałku i nic im nie jest.

- Pozwoliłeś im zjeść coś od niego? - Harry zawołał, rzucając Severusowi oskarżycielskie spojrzenie.

- Nie pozwoliłem. - Severus powiedział spokojnie, wstając i gestem wskazując drzwi. - Sądzę, że musieli sami zdecydować, że są idiotami. Pójdziesz sprawdzić, co z nimi, czy wolisz spędzić noc w Skrzydle Szpitalnym, terroryzując Poppy swoją bezczelnością?

- Sprawdź ich, proszę pana. - powiedział Harry, szybko chwytając swoją torbę i kierując się do drzwi przedziału.

- Severusie, wiesz, że nie otrułem żadnego ucznia. - warknął Remus, urażony samą myślą.

Harry obrócił się szybko i zrobił mały krok w stronę Remusa.

- Nie mów do niego w ten sposób. - powiedział. - To nie on rozdaje dzieciom cukierki, co?

- Nie potrzebuję twojej obrony Potter. - Snape uśmiechnął się, patrząc na Remusa. - Idź do swoich przyjaciół i zapewnij ich o swoim zdrowiu.

Harry zgromił wzrokiem kompletnie oszołomionego Lupina na kilka pełnych napięcia sekund, zanim odwrócił się na pięcie i wyszedł z przedziału.

Czym sobie zasłużyłem na taką nieufność? Zastanawiał się ze smutkiem. Czy mogę to naprawić?

- Do zobaczenia na uczcie. - Harry odezwał się przez ramię.

Remusowi nie trzeba było tłumaczyć, że mówiąc to, Harry zdecydowanie nie mówił do niego.

- Severusie, co, do diabła? - Remus powiedział cicho, powstrzymując drugiego mężczyznę, zanim ruszył za Harrym. - Powiedziałeś mu o moim problemie?

Severus odpowiedział mu znudzonym spojrzeniem.

- Opowiedziałem Potterowi o moich szkolnych czasach wieki temu, Lupin. Nie miałem wtedy pojęcia, że Albus kiedykolwiek rozważy twoją kandydaturę do grona pracowników.

- Harry powiedział o tym połowie trzeciorocznych! - powiedział Remus. - Jak którykolwiek z nich ma mi zaufać, wiedząc o tym?!

Severus obdarzył Remusa przerażająco rozbawionym uśmiechem.

- Masz na myśli Pottera, prawda? Chcesz, żeby Potter ci zaufał? - Severus prychnął. - Ustaw się w kolejce.

Remus podążył za Severusem do zamku, a jego radość z powrotu do Hogwartu została przyćmiona przez ciągłą rozczarowującą myśl w jego głowie;

Harry nie był zbyt podobny do Jamesa.

Chociaż może Harry dałby mu szansę na poznanie go i Remus odkryłby, kim dokładnie jest syn Jamesa.

Z pewnością, jeśli Harry zbudował jakąś relację z Severusem, to mógłby zbudować ją z Remusem.

Proste.

 

Forward
Sign in to leave a review.