
Spokojne lato
Severus Snape był w swoim laboratorium eliksirów, eksperymentując z nowym eliksirem, nad którym współpracował z rówieśnikiem. Planowali wykorzystać jad bazyliszka do stworzenia lekarstwa na mugolską chorobę nowotworową. Drugi mistrz eliksirów, Wayne Ramsey, mistrz eliksirów w Stanach Zjednoczonych, u którego Severus się uczył, był przekonany, że jego badania nad chorobą, w połączeniu z umiejętnościami Severusa w zakresie eliksirów i zapasem jadu, mogą stworzyć lekarstwo, które całkowicie wyeliminuje chorobę.
"Rak powstaje, gdy komórki dzielą się w niekontrolowany sposób i rozprzestrzeniają na otaczające tkanki. Wyobraźmy sobie, że moglibyśmy zmodyfikować jad tak, aby celował i zabijał tylko te komórki rakowe. Gdy komórki zostaną wyeliminowane, będzie to tylko kwestia naprawienia szkód już spowodowanych przez komórki. To byłby cud, Severusie".
Severus pomyślał, że jeśli uda im się stworzyć eliksir, jedynym problemem będzie znalezienie większej ilości jadu bazyliszka do kolejnych partii. Chociaż jeden bazyliszek, którego dał mu Potter i odmówił upłynnienia go do własnych aktywów, zawierał wystarczającą ilość eliksiru na wiele, wiele nieudanych partii i setki udanych - w końcu by się skończył i wróciliby do punktu wyjścia.
A Severus z pewnością nie liczył na to, że Potter napotka kolejnego bazyliszka o długości sześćdziesięciu stóp, by zdobyć więcej.
Severus przypuszczał, że będzie to most, przez który przejdą, jeśli eliksir w ogóle się powiedzie. Stworzenie mieszanki, która zmieniłaby jad tak, by celował w konkretne ludzkie komórki, bez tworzenia mieszanki, która sama w sobie byłaby toksyczna, okazało się sporym wyzwaniem. Ale Severus był zdeterminowany.
TRZASK!
Severus westchnął. Zdeterminowany, ale jego twórcze zapędy były niezaprzeczalnie przetrzymywane jako zakładnik przez jego wkrótce nastoletniego podopiecznego.
- Harry! - zawołał, wychodząc z laboratorium w poszukiwaniu demona. - Wszystko w porządku?
- W porządku! Nie musisz tu przychodzić! - Potter odezwał się szybko.
Co, jak wiedział Severus, oznaczało, że musi koniecznie udać się do kuchni, gdzie, jak się wydawało, znajdował się Potter. Stanął w drzwiach i zatrzymał się na widok bałaganu przed sobą.
- Co ty, na Merlina, robisz, dziecko? - zażądał. Każdy blat w ich kuchni był pokryty blachami do pieczenia, ciastem i ogromną ilością mąki. Sam Potter miał coś, co wyglądało jak ciasto czekoladowe z przodu koszuli i obecnie próbował zebrać więcej ręcznie.
- Powiedziałem, że nie musisz przychodzić. - Potter odchrząknął, wstając i wchodząc w coś, co Severus jest względnie pewny, że jest żółtkiem jaja.
- To nie jest odpowiedź. - Severus powiedział cicho. - Gdzie jest Mavis?
- Nie wiem. - Potter powiedział zwiewnie, płucząc ściereczkę w zlewie. - Powiedziałem mu, że chcę spróbować pieczenia, co? Wściekł się na mnie i odszedł. Pewnie znowu sprząta łazienkę.
Severus wziął głęboki oddech i bardzo powoli policzył w myślach do dziesięciu. Przypomniał sobie, że do tej pory Potter był idealnym współlokatorem. Był uprzejmy, szanował prywatność Severusa, utrzymywał swoje rozmowy przez kominek w ciszy, informował Severusa, dokąd idzie, zanim wyszedł z domu, i zazwyczaj był cicho.
- Dlaczego pieczesz? - zapytał, kiedy poczuł się znacznie mniej poirytowany chłopakiem.
- Ćwiczę. - Potter uśmiechnął się. - Urodziny Neville'a są za miesiąc, nie? Więc pomyślałem „hej Harry powinieneś zrobić coś świetnego, bo Neville jest świetny". Ale nic nie przychodziło mi do głowy, dopóki Mavis nie robił rano muffinek i BAM! - Potter klasnął w dłonie, najwyraźniej dla dramatycznego efektu. - Wiedziałem, że powinienem zrobić mu ciasto. Znaczyłoby to o wiele więcej ode mnie niż od Mavis, prawda? Ponieważ jestem przyjacielem Neville'a. No nie?
Severus wpatrywał się w Pottera, gdy ten uśmiechnął się do niego po swojej tyradzie. To było chyba najwięcej, co Potter powiedział przez całe lato. Fakt, że powiedział to wszystko tak szybko, że Severus ledwo go zrozumiał, tylko zwiększył jego zdziwienie.
- Ile cukru zjadłeś? - zapytał. Potter naćpany słodyczami prawdopodobnie stanowiłby problem. Severus rozejrzał się po ich zniszczonej kuchni i poprawił się, większy problem.
- W ogóle. - Potter roześmiał się. - Po prostu dobry dzień, prawda, proszę pana?
- Severusie. - poprawił go. Przez ostatnie dwa tygodnie, od ich powrotu do Spinners End, starał się, by Potter zwracał się do niego po imieniu w ich domu. Oczywiście, próbował też nakłonić Pottera, by udekorował swój pokój, tak jak resztę domu, ale i w tej kwestii nie poczynił żadnych postępów.
Wpatrywał się podejrzliwie w Pottera i próbował określić jego obecny nastrój. Potter był wyraźnie zdenerwowany przez pierwsze kilka dni wakacji, ale stał się spokojniejszy, gdy Severus przedstawił mu jasne zasady, których od niego oczekiwał.
~~
- Harry, chciałbym z tobą o czymś porozmawiać - powiedział podczas kolacji w ich drugi wieczór w domu.
Potter natychmiast się spiął i spojrzał za siebie w kierunku drzwi kuchennych.
- Okaaay - powiedział powoli. - O czym?
Severus zignorował oczywisty niepokój Pottera i utrzymał konwersacyjny ton.
- Wierzę, że wspólne życie będzie dla ciebie o wiele łatwiejsze, jeśli ustalimy jakieś zasady.
Potter skrzyżował ramiona, chowając pod nimi pięści, a Severus zobaczył, jak mocno napiął mięśnie.
- Jakiego rodzaju zasady? - zapytał, zaciskając szczękę ze wzburzenia.
Severus zawahał się.
- Być może 'zasady' to nie jest właściwe słowo. Po prostu uważam, że podczas wakacji powinniśmy mieć wobec siebie pewne oczekiwania.
Kiedy zobaczył, że Potter lekko się rozluźnia, poklepał się mentalnie po plecach za to, że po raz kolejny poprawnie zidentyfikował źródło niepokoju dziecka.
- Dobra, jakie „oczekiwania"?
Severus zastanawiał się przez chwilę nad rozsądnymi prośbami, które mógłby skierować do dojrzewającego chłopca, który przez całe życie był niezależny.
- Po pierwsze, byłbym wdzięczny, gdybyś poinformował mnie przed opuszczeniem domu - powiedział ostrożnie. - Możesz swobodnie udać się do domów swoich przyjaciół, a ja z chęcią cię aportuję, jeśli wolisz. Prawdopodobnie poczułbym się zaniepokojony, gdybyś nagle zniknął z naszego domu bez wcześniejszego wyjaśnienia. Oczywiście zachowam się tak samo względem ciebie.
Potter rozluźnił się bardziej, rozprostowując ramiona.
- Mogę zobaczyć się z przyjaciółmi? - zapytał z wahaniem. - Kiedy tylko zechcę?
- Oczywiście. - Severus zapewnił go. - Nie jesteś więźniem w naszym domu. Możesz iść, gdzie chcesz, w granicach rozsądku. Chciałbym tylko, żebyś najpierw mnie poinformował, czy to dopuszczalne?
- Tak - Potter przytaknął radośnie. - To jest dopuszczalne.
Severus nie mógł się doczekać, by poinformować Narcyzę o tym, jak łatwo radzi sobie z jego nowym podopiecznym.
- Chciałbym też, żebyś dokończył swoją letnią pracę domową, może pozwolisz mi ją przejrzeć, kiedy skończysz? I... - Severus próbował pomyśleć o innych oczekiwaniach, które chciałby wyjaśnić. - I nie wchodź do mojej pracowni eliksirów bez uprzedniego pozwolenia, ponieważ zazwyczaj warzę niestabilne mikstury, które mogą zareagować gwałtownie na najmniejsze zakłócenie.
Potter przytaknął ochoczo.
- I zapewnię ci taką samą prywatność, jaką ja bym docenił, moglibyśmy uzgodnić, że nie będziemy wchodzić do swoich prywatnych sypialni bez pozwolenia? - Nagle przypomniał sobie o często pojawiających się u Pottera koszmarach, niepokoju, szałach i atakach paniki. - Chyba, że właściciel sypialni jest w niebezpieczeństwie. - dodał pospiesznie.
- Brzmi świetnie. - Potter przytaknął. - Mogę iść jutro do Rona pograć w Quidditcha? Powiedział, że wyjeżdża w przyszłym tygodniu na wycieczkę do Egiptu, więc jeśli nie pójdę teraz, to możliwe, że nie pójdę w ogóle.
- Nie potrzebujesz pozwolenia. - Podkreślił Severus. Sam był niezależnym nastolatkiem, zarówno z konieczności, jak i z własnego wyboru, i nie chciał, by Potter postrzegał Severusa jako kogoś, kto próbuje ograniczać jego ruchy. - Możesz po prostu mnie poinformować, najlepiej poprzedniego wieczoru, jeśli masz tyle czasu, i tak długo, jak nie podróżujesz do barów lub innego miejsca, do którego nie należysz - po prostu powiem „uważaj na siebie, do zobaczenia jak wrócisz".
Potter zawahał się, jego oczy nerwowo śledziły ruchy Severusa, jakby martwił się, że to jakaś sztuczka.
- Idę jutro do Rona. - wyszeptał, obserwując dłonie Severusa. - Nie idziemy do baru, będziemy grać w Quidditcha z bliźniakami w jego domu.
- Uważaj na siebie, zobaczymy się jak wrócisz. - Severus powiedział spokojnie, zanim wziął łyk swojej wody.
~~~
Odkąd Potter wrócił z domu Weasleyów, z zaczerwienionymi policzkami i włosami w kompletnym nieładzie, i zobaczył, że nie czeka go nic poza pytaniem Severusa o jego dzień, rozluźnił się całkowicie w jego obecności. Chociaż nigdy nie był tak... energiczny.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - Potter roześmiał się. - Kupiłem książkę kucharską. - Wskazał na bałagan w pokoju - To wszystko będzie jadalne, kiedy skończę. Może. - Potter roześmiał się ponownie i Severus spróbował przestać wpatrywać się w niego tak czujnie.
Skoro Potter był tu na tyle zrelaksowany, by robić skandaliczny bałagan i paplać o pieczeniu, dlaczego Severus miałby narzekać? To był dobry znak. Oznaczało to, że Potter mu ufa i zachowuje się jak na swój wiek przystało.
- W porządku. - Severus powiedział powoli. - Chociaż najwyraźniej trzeba ci przypomnieć, że jesteś czarodziejem. - Posłał ostre spojrzenie na myjkę w dłoni Pottera.
- Ach no tak. - Potter znów się roześmiał. Zadarł nos do góry, a potem uśmiechnął się do Severusa, gdy bałagan na podłodze zniknął. - Ta da! - zawołał. - Magia!
Severus powoli wycofał się z kuchni. Potter był niepokojący, kiedy miał odpowiedni nastrój i najwyraźniej równie niepokojący, kiedy było w porządku. Zastanawiał się, czy Lucjusz wymieniłby się z nim nastolatkami na kilka dni. Z pewnością Draco był o wiele łatwiejszy w obsłudze niż Potter.
- Będę w moim laboratorium! - zawołał.
- Przyniosę ci babeczkę, kiedy będą gotowe! Zrobię malinowe, to twoje ulubione, nie?
Severus westchnął i lekko stuknął głową w ścianę.
- Dziękuję Harry.
Nie, nie zamieniłby Pottera na Draco. Wątpił, czy Draco, przez trzynaście lat wspólnego spędzania czasu, kiedykolwiek zauważył jego preferencje co do smaków wypieków.
Potter był niepokojący i denerwujący, ale Severus całkiem lubił tego bachora.
Następnego ranka Severus wstał dość wcześnie, chcąc wykorzystać dodatkowy czas na czytanie starych podręczników eliksirów, badania do swoich obecnych eksperymentów. Cicho przemknął obok zamkniętych drzwi Pottera i udał się do kuchni. Sprawdził godzinę i zobaczył, że jest ledwie piąta rano, będzie miał co najmniej dwie godziny na pracę, zanim zasiądzie do śniadania z Potterem.
Severus zrobił sobie cappuccino, ponownie wdzięczny Potterowi za jego niedorzeczny zakup, ponieważ obaj przyzwyczaili się do wygody w ciągu ostatnich kilku tygodni. Usiadł przy stole, rozkoszując się spokojem poranka. Kilka godzin przed wschodem słońca było ulubionym czasem Severusa. Było ciemno, kojąco i obiecywało cały dzień z możliwością spokoju.
Leniwym ruchem różdżki przywołał swoje książki i powoli przeglądał najnowsze, robiąc notatki.
Był w połowie obiecującego rozdziału o mutowaniu komórek krwi za pomocą zmodyfikowanego eliksiru bazowego transfiguracji, kiedy Potter wpadł przez tylne drzwi.
- Obudziłeś się! - powiedział Potter, zaskoczony.
Severus sprawdził godzinę i ze zdziwieniem zauważył, że jest już kwadrans po siódmej. Skosztował cappuccino i z obrzydzeniem odkrył, że napój jest zimny.
- Tak. - powiedział, odwracając się z powrotem do Pottera. - Tak jak ty, najwyraźniej. - Potter miał zarumienione policzki i ściskał w dłoni swoją miotłę. - Nie słyszałem, jak wychodzisz, długo latasz?
Potter wzruszył ramionami, podchodząc do lady, by zrobić sobie napój.
- Latam już od jakiegoś czasu. - powiedział wesoło. - Nie jestem pewien, o której wyszedłem.
Severus przyglądał mu się sceptycznie. Wstał o piątej i był pewien, że bez względu na to, jak bardzo był pogrążony w swoich badaniach, usłyszałby, jak Potter wychodzi z domu.
- Nie jest trudno latać w ciemności? - zapytał Severus, utrzymując lekki ton, próbując ustalić, jak długo Potter był na zewnątrz.
- Trochę. - Potter odpowiedział, siadając naprzeciwko niego z kubkiem. - Ale próbuję wymyślić sposób, by widzieć w ciemności! Wpadłem na to wczoraj wieczorem. Luna powiedziała, że wiele zwierząt widzi w nocy, bo śpią za dnia. Super nie? Pomyślałem więc, że skoro możemy przekształcić kocie uszy u ludzi, to dlaczego nie mogę przekształcić moich oczu w takie, które bardziej przypominają zwierzę, nie? Więc kiedy latałem, skupiłem się bardzo mocno na tym, by widzieć w ciemności, ale to jeszcze nie zadziałało. - Potter uniósł rękę, by pokazać Severusowi płytkie zadrapanie biegnące wzdłuż przedramienia. - Widzisz? - powiedział, ledwo łapiąc oddech. - Wciąż wpadałem na gałęzie!
Severus przyjrzał się zarumienionym policzkom Pottera, jego podekscytowanym oczom i promiennemu uśmiechowi.
- Dobrze się czujesz? - zapytał powoli. - Musiałeś mało spać, skoro wyleciałeś, zanim jeszcze wstałem.
Potter machnął lekceważąco ręką, po czym napił się głęboko ze swojego kubka.
- „Czuję"? - zadrwił. - Po prostu nie mogłem spać. Ciągle myślałem o rzeczach, które chcę dzisiaj zrobić i doszedłem do wniosku, że równie dobrze mogę zacząć od razu.
- I jedną z rzeczy na twojej niewiarygodnie ważnej liście rzeczy do zrobienia była próba wykonania niebezpiecznej i niesprawdzonej magii na sobie, będąc pięćdziesiąt stóp w powietrzu? - Severus zapytał drwiąco.
- Ta.
Severus powoli policzył do dziesięciu, wpatrując się z niedowierzaniem w Pottera, który spokojnie sączył drinka.
- To niewiarygodnie niebezpieczne. - powiedział. - Sama próba transfiguracji na człowieku jest wystarczająco niebezpieczna, ale robienie tego w powietrzu, na miotle, graniczy z samobójstwem.
Potter zaśmiał się.
- Nie próbuję się zabić. - powiedział drwiąco, jakby nie był to ciągły strach Severusa od zaledwie sześciu miesięcy. - Po prostu wpadłem na taki pomysł i chciałem go wypróbować.
Znalezienie sposobu, by zbesztać Pottera, nie powodując przy tym, że straci swój radosny nastrój, przerwało Severusowi pojawienie się mrocznie mruczącego Mavis.
- Och, czyżby panicz Potter nie robił sobie śniadania? - zapytał Mavis z szeroko otwartymi oczami. - Mavis pomyślał, że skoro Mistrz nie ufa mu, że upiecze jego przyjacielowi ciasto, to może Mistrz nie ufa też Mavis, że zrobi śniadanie.
- Dramatyczne. - Potter wymamrotał. - Mówiłem, że przepraszam! - powiedział wyraźniejszym głosem. - Po prostu wczoraj wpadłem na ten pomysł i musiałem go wypróbować. Jestem pewien, że jesteś o wiele lepszym piekarzem niż ja.
Mavis skrzywił się i zaczął głośno wyciągać patelnie z szafek.
- Oczywiście, że Mavis jest lepszym piekarzem. Mavis jest elfem, a Mistrz jest szaleńcem. - Spojrzał przez ramię na Pottera i dodał: - Szaleńcem, który musi zajeść śniadanie.
- Nie mogę. - Potter poderwał się na nogi i odstawił kubek do zlewu, po czym chwycił miotłę. - Muszę wziąć prysznic, śmierdzę.
- Powinieneś coś zjeść. - powiedział Severus.
- Zjem, jak tylko wezmę prysznic.
Severus patrzył, jak Potter praktycznie wyskakuje z kuchni.
- Mistrz nie ma żadnego uznania dla Mavis. - mruknął elf.
Severus westchnął i chwycił swój stos książek; najwyraźniej tego ranka będzie miał więcej pracy w laboratorium.
- Pan Snoop też nie zje śniadania od Mavis, ponieważ Pan Snoop ma zły wpływ na Mistrza! - krzyknęła Mavis, gdy Severus się wymknął.
Severus lubił Pottera i Merlin wiedział, że Mavis znacznie ułatwia mu życie, ale Severus przypomniał sobie lata spędzone w absolutnej ciszy, kiedy mógł pracować przez wiele dni bez przerwy, i poczuł lekkie ukłucie irytacji, wiedząc, że te dni się skończyły.
Przygotował się do pracy w laboratorium, a jego książki badawcze były ładnie ułożone, gdy ponownie przerwało mu pukanie do drzwi.
- Wejść.
- Cześć znowu. - Potter uśmiechnął się, jego włosy były mokre od prysznica. - Chciałem ci tylko powiedzieć, że idę na Aleję Pokątną spotkać się z Susan.
- Dziękuję. - Severus odpowiedział. - Zobaczymy się po powrocie, uważaj na siebie.
- Zrobię, co w mojej mocy. - Potter roześmiał się, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
Severus potrząsnął głową na nowo odkryte słoneczne usposobienie Pottera. Być może, jeśli pozostanie w takim nastroju, będą mogli spędzić razem spokojne, choć nieco irytujące lato.
Severus spędził poranek i większość popołudnia zamknięty w swoim laboratorium, pracując nad badaniami wymaganymi dla tak złożonego eliksiru. Około południa zrobił sobie krótką przerwę na szybki lunch. Wciąż wściekły Mavis poinformował go, że Pottera wciąż nie ma, i że 'Mistrz nie pofatygował się, by zjeść śniadanie Mavis.'
Severus szybko się wycofał, niezainteresowany słuchaniem wywodów szalonego skrzata. Potter prawdopodobnie opychał się śmieciami od sprzedawców w Alei Pokątnej.
Był zirytowany, gdy dowiedział się, że chociaż jad wymagałby bazy transfiguracyjnej, sam eliksir musiałby być leczniczy, jeśli miałby być ostatecznie podawany Mugolom.
O ile czarodzieje byli w stanie poradzić sobie z mugolskimi lekarstwami, choć zazwyczaj wymagały one znacznie większych dawek ze względu na magię, która powodowała, że ich metabolizm działał znacznie szybciej, o tyle Mugole nie tolerowali eliksirów. Miało to taki sam skutek, jak karmienie ich wolno działającą trucizną - w końcu ich organy przestawały działać i umierali z tego powodu.
Zatrzasnął notatnik, mocniej niż było to konieczne, i poszedł oczyścić umysł.
Potter podniósł wzrok z miejsca, w którym leżał na podłodze, z otaczającym go bałaganem pergaminów, gdy Severus wszedł do pokoju.
- Wszystko na dziś skończone? - zapytał.
- Prawdopodobnie. - Severus odchrząknął, wciąż zastanawiając się, jak stworzyć bazę eliksiru transfiguratywnego na tyle leczniczą, by dostosować ją dla Mugoli, ale bez utraty jej właściwości.
- Chcesz polatać?
- Co? - Severus wyrwał się z wirujących myśli na absurdalną propozycję Pottera.
- No, polatać. - Potter powiedział, wstając z uśmiechem. - Dobrze jest oczyścić głowę, wiesz? A na zewnątrz jest ładnie i mogę ci pokazać tę fajną sztuczkę, którą...
- Dobra, w porządku. - Severus zgodził się, bardziej po to, by uciszyć podekscytowaną paplaninę Pottera, niż z chęci latania. - Przypuszczam, że moja miotła została przeniesiona do szopy?
- Tak! - Potter poderwał się i podskakiwał na stopach z niecierpliwością. - Chodź, idziemy!
Severus był niesamowicie zdumiony energią Pottera. Zapewne odbył wiele wycieczek do lodziarni, gdy był z panną Bones.
Severus podążył za Potterem, który praktycznie wybiegł przez tylne drzwi. Potter szybko chwycił miotły i podał Severusowi swoją starą i rzadko używaną Kometę.
- Chodź! Patrz na to!
Potter wskoczył na swojego Nimbusa i natychmiast wzbił się w powietrze. Severus powoli wzbił się w powietrze, nie spuszczając wzroku z głupiego bachora.
Unosili się przez jakąś godzinę. Severus głównie obserwował Pottera, który wywijał, nurkował, obracał się i popisywał swoimi atletycznymi umiejętnościami. Severus miał szczęście, że siedział na swojej miotle - nie miał pojęcia, jak Potterowi udało się sprawić, że wyglądało to tak bez wysiłku.
- Dobra, to ten, o którym mówił mi Ron! Patrz! - krzyknął Potter.
Severus patrzył, jak Potter wznosi się niebezpiecznie wysoko w niebo, co najmniej trzykrotnie wyżej niż Severus, po czym kieruje swoją miotłę prosto na ziemię i leci na pewną śmierć.
- Harry! - krzyknął Severus, próbując przyspieszyć w kierunku głupiego bachora.
Potter tylko się roześmiał i pociągnął mocno za rączkę miotły, prostując się w ostatniej chwili, ale spadając z miotły i uderzając o ziemię.
- Auć. - Potter roześmiał się. - Wciąż nad tym pracuję!
- Jesteś idiotą. - powiedział Severus, zaciskając zęby tak mocno, że pomyślał, że mógł wyszczerbić sobie trzonowca. - Co, u licha, jest z tobą nie tak?
Potter podniósł głowę z ziemi i spojrzał zaskoczony na kwas w tonie Severusa.
- Co takiego zrobiłem? - zapytał zdumiony.
- Prawie skręciłeś swój głupi kark. - powiedział Severus, lądując z gracją obok Pottera, który wciąż leżał na ziemi, teraz wsparty na jednym łokciu.
- Zamierzam się tym zająć, wtedy nie będziesz tak mówił. - Potter roześmiał się. - Ćwiczyłem całą noc, co? I raz nawet nie upadłem pod koniec.
...całą noc?
Severus przyjrzał się Potterowi uważnie. Nie wyglądał na niewyspanego. Miał mnóstwo energii, jego oczy były jasne, a Severus nigdy nie wiedział, by był w tak dobrym nastroju.
- Nie sypiasz dobrze? - zapytał ostrożnie. Nie daj Boże, żeby Potter uwierzył, że pyta o jego „uczucia" i się zamknął.
Potter tylko się roześmiał i poderwał na nogi.
- Nie wiem, po prostu nie muszę spać. Jestem zbyt podekscytowany. Myślisz, że wszyscy tak się czują podczas letniej przerwy?
Aah.
Severus poczuł ulgę, że Potter sam znalazł odpowiednie wytłumaczenie dla swojego zachowania. Zeszłego lata Potter kręcił się między domami przyjaciół, ani razu nie znajdując stabilności, o której mugolski uzdrowiciel umysłu, z którym Severus spotkał się kilka miesięcy temu, mówił, że jest tak ważna dla dziecka. Tego lata Potter miał dom, którego był właścicielem, i czuł się w nim bezpiecznie, pewnie i stabilnie.
Severus żałował, że usunął wspomnienia mugolskiego Uzdrowiciela Umysłu. Mężczyzna sprawiał wrażenie, jakby uważał, że Severus nie jest w stanie zapewnić Potterowi tych uczuć bardzo szybko, a jednak były obecne.
- Nie jestem pewien. - Severus zanucił. - Chociaż cieszę się, że masz dobre wakacje.
- Najlepsze. - Potter uśmiechnął się do niego. - A kiedy rozgryzę ten ruch, będzie jeszcze lepiej!
- Wolałbym, żebyś ćwiczył to za dnia. - Severus podkreślił, wciąż wstrząśnięty obrazem Pottera pędzącego na pewną śmierć w ziemię.
Potter uśmiechnął się bezczelnie i wzruszył ramionami, skutecznie komunikując, co myśli o sugestii Severusa.
Severus westchnął.
- Odrobiłeś już pracę domową, bachorze?
Potter nagle zrobił się niepewny i nerwowo się poruszył.
- Nie, proszę pana. - mamrotał.
- Severusie... - poprawił uparte dziecko. - Chodź, zróbmy sobie przerwę od flirtowania ze śmiercią. Możesz popracować nad pracą domową, a potem zjemy kolację, zanim Mavis zbuntuje się przeciwko nam.
- Dobrze - Potter grzecznie chwycił swoją miotłę i podskoczył obok Severusa. - Więc dzisiaj z Susan...
Severus słuchał, jak Potter opowiada o przygodach na Alei Pokątnej. Najwyraźniej Potter przekonał Susan Bones, by poszła za nim na Nokturn. Severus jęknął głośno, wyobrażając sobie wiele różnych problemów, które Chłopiec-Który-Przeżył i siostrzenica szefa DPPC mogliby napotkać na Nokturnie.
- I co ty na to? Możemy?
Severus potrząsnął głową i spojrzał na Pottera.
- Przepraszam, zatrzymało mnie to, jak bardzo Amelia Bones by mnie przeklęła, gdyby wiedziała, że panna Bones włóczy się z tobą po Nokturnie. Możesz zrobić co?
Potter skrzywił się, ale nie stracił uśmiechu.
- Możemy wziąć psa? Proszę? Słyszałeś, jak mówiłem, że ten, którego znaleźliśmy, umierał z głodu? Kupiłem dla niego ogromny stek od Toma, ale to, czego naprawdę potrzebuje, to dom.
Chociaż Severus mógł usłyszeć empatię sączącą się z Pottera na opis głodującego, bezdomnego psa. On sam bardzo nie lubił psów, a właściwie większości czworonożnych zwierząt. Ledwo tolerował koty, które wędrowały po Hogwarcie.
- Absolutnie nie. - powiedział Severus. - Mamy już w domu jedną irytującą sowę, jednego irytującego skrzata i nastrojowego nastolatka. Ledwo mamy miejsce dla wrednego psa. Nie mógłby też wrócić z nami do szkoły we wrześniu, ponieważ psy nie są oficjalnie dozwolonymi zwierzętami domowymi.
- Ron ma obrzydliwego szczura. - zauważył Potter. - I też nie ma go na oficjalnej liście.
- Szczura łatwiej ukryć niż psa. - Severus powiedział logicznie.
- Jeśli sprawdzę w regulaminie i nie będzie tam wyraźnie zakazu posiadania psów, to czy mogę wrócić i spróbować go znaleźć?
Severus spojrzał w dół i zobaczył, że Potter wpatruje się w niego śmiesznie błagalnym wzrokiem.
- Sprawdź w regulaminie i przedyskutujemy to, bachorze. - Severus warknął, niechętnie zgadzając się.
Błagam, niech będzie wyraźnie napisane, jakie zwierzęta są, a jakie nie są dozwolone w Hogwarcie.
- Drań. - Potter uśmiechnął się do niego.
Położył delikatną dłoń na ramieniu Pottera, gdy wchodzili do domu i był wewnętrznie rozczarowany, gdy poczuł, jak Potter napina się pod nim.
Więc nie aż tak odprężony.
- Pójdę popracować nad esejami. - powiedział Potter, szybko odsuwając się od dłoni Severusa.
Severus skinął głową w potwierdzeniu i ruszył do salonu, przywołując swoje tymczasowo porzucone badania po tym, jak usiadł w fotelu.
Przywołał pióro i szybko nabazgrał możliwe równanie, które mogłoby mu pomóc w zmianie właściwości bazy transfiguracyjnej na bazę leczniczą, gdy...
- Severusie! Harry! Halo!
Niech to szlag.
W tym tempie Severus nie będzie w stanie nawet przejść przez część badawczą, by zacząć eksperymentować, dopóki Potter się nie wyprowadzi.
Severus ruszył przed nowo zapalony kominek, przyklękając, by przekonać się, że osobą przerywającą jego badania był nie kto inny, jak Minister Magii.
- Severusie! Dzięki Merlinowi, że jesteś w domu! - zawołał Minister, wyglądając na zmartwionego.
Severus przypuszczał, że jedną z niewielu oficjalnych korzyści z bycia opiekunem Harry'ego Pottera była jego nowo odkryta znajomość z Ministrem Magii.
- Korneliuszu. - Severus powiedział serdecznie. - W czym mogę pomóc?
- Czy Harry jest w domu? - Knot zapytał szybko.
- Jest. - Severus odpowiedział. - Chcesz, żebym go przyprowadził?
- Nie, nie. - Knot wyglądał na zakłopotanego. - Muszę ci powiedzieć - to znaczy - powinieneś być świadom...
Severus czekał z tak cierpliwą miną, jak tylko mógł. Warknięcie na ministra, żeby się ogarnął, nie przyniosłoby mu żadnej korzyści.
Knot wziął głęboki oddech i spojrzał prosto na Severusa.
- Syriusz Black uciekł z Azkabanu.
I tak po prostu letnie wizje Severusa o badaniach, eksperymentach, spokojnych wieczorach z Potterem i ogólnym spokoju zniknęły.