To nie to, co robią... przyjaciele?

Wednesday (TV 2022)
F/F
G
To nie to, co robią... przyjaciele?
Summary
Enid skądś wraca.Wednesday zastanawia się, dlaczego jej współlokatorka i najlepsza przyjaciółka w jednym nie ma na sobie sporej części górnej garderoby.Doprecyzowując, ma, jednak ta została przez coś - a może kogoś - rozszarpana. Wednesday bardzo by chciała, aby jej boleśnie kolorowa współlokatorka jej to wyjaśniła -nie przewiduje jednak tego, że odpowiedź, jaką uzyska, wywoła w niej... dziwne emocje.Wednesday nie rozumie też, dlaczego podarta koszula Enid — a raczej fragment odsłoniętego ciała jej przyjaciółki, który wyraźnie cierpi na brak materiału zakrywającego gładką skórę — nieustannie przyciąga jej własny wzrok.Czyżby ktoś rzucił na nią nieśmieszny urok?Pomiędzy tą - tak dopasowaną w swoim niedopasowaniu - dwójką dochodzi do starcia.

"Enid."

"Co znowu, Wednesday?"

Wilkołaczka odwróciła się z nieskrywaną furią w stronę swojej współlokatorki. Wednesday wyraźnie poruszona nagłym wybuchem — zazwyczaj pozytywnej i wesołej nastolatki — cofnęła lekko podbródek.

"Jesteś..."

"...za głośno, nieznośna, zbyt kolorowa? Co tym razem, co?" Wcięła się blondynka.

Jasnowidzka nieprzyzwyczajona do agresywnych odpowiedzi Enid musiała mrugnąć, żeby przyswoić sobie ten nowy stan rzeczy. Co tym razem zrobiła lub powiedziała nie tak? Jaką niepisaną regułę społeczną złamała? Jedyne co chciała zrobić to zwrócić uwagę swojej współtowarzyszki na pewną, niedającą jej spokoju od dłuższego czasu i zdecydowanie zbyt rozkojarzającą ją rzecz.

Ale Enid tego nie wiedziała.

Wilkołaczka z jakiegoś powodu wznosiła się teraz na wściekłej fali, oddając władanie nad swoim ciałem i umysłem wilczej furii. Wednesday musiała przyznać, że taka wersja jej najlepszej przyjaciółki definitywnie zadowalała jej oczy, jednak tego samego nie robiła już z sercem.

"Jesteś... Twoja odzież jest w... strzępach." Cicho, ale stanowczo stwierdziła ponura jasnowidzka.

"Co?"

"Enid. Nie udawaj głupszej, niż jesteś." Powiedziała monotonnym tonem.

Wilkołaczka kilka razy zamrugała w zdezorientowanym rytmie. Furia zdawała się powoli opuszczać jej ciało, a jej miejsce przejmowało niezrozumienie.

Oczy Wednesday niechętnie opuściły zdziwioną twarz Enid i zsunęły się niżej. Do miejsca, które odkąd blondynka wpadła do ich wspólnego pokoju przyciągało do siebie jej mroczną współlokatorkę jakąś — prawdopodobnie nieczystą i zdecydowanie magiczną — siłą.

Enid podążyła za wzrokiem swojej przyjaciółki i zatrzymała się tam, gdzie ciemne oczy zdawały się obecnie wypalać w niej dziury. Jej koszula była dosłownie w skrawkach, bezczelnie odsłaniając to, co na co dzień było zakryte. Jednak poszarpane pionowe i poziome linie zdobiące teraz jej górną część ubrania nie były tym, co najbardziej zaaferowało spojrzenie Wednesday.

Był nim prawy bok Enid. To właśnie w tamtym miejscu duża część koszuli dziewczyny została brutalnie oderwana. Niezasłonięta przestrzeń, przez którą przebijało się blade smukłe ciało, ciągnęła się aż do pępka, a następnie w górę, dając dojść do głosu kilku żebrom.

"Och." Blondynka cicho westchnęła. "To nic takiego."

"Enid. Nie masz na sobie sporej części ubrania. Mogłabyś wyjaśnić dlaczego?"

"Powiedziałam, że to nic takiego. Nie musisz na mnie tak patrzeć." Odparła, spoglądając w dziwnie niespokojne i rozproszone oczy swojej współlokatorki. Wednesday z jakiegoś powodu miała problemy ze skupieniem, co było dziwne, biorąc pod uwagę to, że ta — tak nietypowa — dziewczyna na co dzień nie miewała z tym elementem trudności.

"Słucham?" Wednesday lekko zdziwiona przechyliła głowę.

"Po prostu... Wdałam się w bójkę." Wilkołaczka ciężko westchnęła i zaczęła się odwracać w kierunku kolorowej części pokoju, sugerując koniec wymiany zdań. Jednak ruch ten został przerwany przez zimną dłoń gwałtownie wczepiającą się w jej rozgrzany nadgarstek.

"Nic ci nie jest? Jesteś ranna? Kto to był?" Słowa wylały się nagle z drobniejszej dziewczyny.

Wilkołaczka zamknęła na chwilę oczy, próbując uspokoić swojego wewnętrznego wilka.

"Nie, Wednesday, nic mi nie jest. A teraz... proszę... daj mi spokój... wciąż jestem odrobinę przeczulona po... walce." Mruknęła zmieszana.

Ponura nastolatka przyglądała się jej przez moment.

"Rozumiem." Jej wzrok na moment znowu uciekł do tej czarnej dziury umiejscowionej na boku Enid, która wydawała się ją coraz bardziej i bardziej pochłaniać. Wilkołaczka pozwoliła sobie na chwilowe zabłądzenie w twarzy swojej najlepszej przyjaciółki. Czy tylko jej się zdawało, czy na policzkach Wednesday nieśmiało wykwitał jasnoróżowy rumieniec?

Agresywność buzująca w Enid stopniała prawie że całkowicie. Dziewczyna zmarszczyła czoło i bez zastanowienia wyciągnęła gorącą dłoń, aby sprawdzić czoło mrukliwej współlokatorki.

"Co ty robisz?" Wednesday natychmiast zareagowała, jednak nie uciekła od niespodziewanego gestu. Enid mogłaby przez chwilę przysiąc, że czoło jej przyjaciółki zbliżyło się automatycznie do jej dłoni.

"Sprawdzam, czy masz gorączkę."

"Dlaczego?"

"Bo wydajesz się chora."

"Enid, nie jestem chora. W tym momencie martwiłabym się raczej o ciebie, nie o mnie."

"Masz rumieńce na twarzy, a nigdy ich nie masz." Odparła rezolutnie wilkołaczka.

Wednesday mrugnęła, zbita z tropu. Addamsowie — a na pewno Wednesday — nie miewają rumieńców.

Enid w końcu opuściła swoją dłoń, marszcząc przy tym czoło. "Dziwne, nie masz gorączki, może to zatrucie? Znowu piłaś truciznę?"

"Nic nie piłam." Nastolatka przewróciła oczami.

Wilkołaczka zdawała się nie do końca dowierzać swojej mniejszej współlokatorce, ale postanowiła nie ciągnąć tematu. Po chwili kiwnęła głową i splotła ręce za plecami. Ruch ten sprawił, że poszarpana część koszuli przy trzymającym się ledwo na paru nitkach kołnierzyku odsłoniła podrapany obojczyk.

Oczy Wednesday poszybowały natychmiast w górę, a jej oblicze się zachmurzyło.

"Jesteś ranna. Skłamałaś." Stwierdziła sucho, marszcząc przy tym brwi.

"Och, to nie rana, to tylko takie zaloty." Machnęła na to ręką blondynka, nie do końca myśląc o tym, co właściwie powiedziała.

"Słucham?"

"Hm?"

"Jakie zaloty, Enid?" Wednesday zacisnęła szczękę, blokując nagromadzające się w niej emocje.

"Eee... noo... takie wilcze zaloty." Wilkołaczka spoglądała wszędzie wokół byle tylko nie natrafić na porażające i wysysające z niej wszelkie myśli wyczekujące spojrzenie przyjaciółki.

Wednesday zniecierpliwiona lub też zaniepokojona niejasną odpowiedzią Enid zrobiła krok do przodu i sięgnęła do podartej koszuli wilkołaczki, odsłaniając dalszą linię jej perfekcyjnego obojczyka.

Następnie przesunęła palcem po długim poziomym zadrapaniu, które przy końcu zakręcało w dół. Zimny palec jasnowidzki sunął prawie że do samego końca, jednak nie odważył się zajrzeć za kuszący zakręt. To byłaby z jej strony za duża śmiałość. Przekroczenie granicy, na której środku i tak już się ledwo - od jakiegoś czasu - utrzymywała.

Pierś Enid uniosła się w górę. Blondynka wstrzymała oddech, a następnie powoli wypuściła powietrze.

"Kto ci to zrobił?" Surowo spytała Wednesday.

"Nikt."

"Enid, kto?"

"Wednesday, nikt." Wilkołaczka westchnęła z lekką nutą irytacji.

Czarnowłosa jasnowidzka kiwnęła głową, po czym odwróciła się w kierunku drzwi.

"Dobrze, jeśli nie chcesz ze mną współpracować, dowiem się na swoje sposoby."

To rozbudziło blondynkę, która gwałtownie wyskoczyła z miejsca i w sekundę znalazła się przy drzwiach, blokując dalszą drogę nachmurzonej Wednesday.

"Nigdzie nie pójdziesz." Mrugnęła z wesołym, choć niespokojnym i odrobinę zwierzęcym uśmiechem na ustach.

Ponura nastolatka nic nie powiedziała, obserwując z uwagą twarz swojej przyjaciółki. Po chwili zrobiła krok do przodu i spróbowała przesunąć wyższą od siebie blondynkę. Usilne starania przyniosły... zerowy efekt. Wilkołaczka była o wiele silniejsza. Co więcej, ta nieudana próba przepychanki sprawiła, że Enid uśmiechnęła się jeszcze szerzej, otwarcie pławiąc się w samozadowoleniu.

Wednesday się skrzywiła.

"Kto to był?" Spróbowała raz jeszcze.

"Nikt istotny." Prawie że zanuciła wyraźnie rozbawiona wilkołaczka.

"Czy to... Czy to ten nowy wilkołak, który przeniósł się do naszej klasy w tym semestrze?" Niechętnie ciągnęła Wednesday. Jakkolwiek niekomfortowe wydawało się zadawanie pytań i wyrażanie zainteresowania drugą osobą, była zmuszona to zrobić, gdyż... potrzebowała dowiedzieć się, co robiła — i z kim — Enid.

Enid zaśmiała się głośno, sprawiając, że ciepłe powietrze omiotło twarz jej współlokatorki, podpalając jeden malutki pieg za drugim.

"Blisko, ale nie. To jego siostra." Stwierdziła ot tak.

"Siostra?"

"Tak, Wednesday, siostra." Uśmiech na twarzy wilkołaczki rozciągał się na boki.

Twarz jasnowidzki wyrażała teraz... niezbyt wiele (czyli jeszcze mniej, niż zazwyczaj). Wednesday sprawiała wrażenie, jakby w jej oprogramowaniu doszło do jakiegoś zwarcia. Spoglądała na Enid, jednak jej wzrok był pusty; być może krążył setki kilometrów — a może też i lat — stąd. W końcu ponura nastolatka wróciła z tajemnej jednoosobowej podróży. Ścisnęła dłonie, wyprostowała swoją postawę i zrobiła krok do tyłu, wycofując się z przytłaczającej przestrzeni emitującej nieznośnym ciepłem, za którego wykreowanie odpowiadała, oczywiście, kolorowa wilkołaczka.

"W takim razie..." Odchrząknęła niepewnie, uciekając wzrokiem. "Jak przebiegły te... wilcze zaloty?"

Enid przechyliła głowę, jeszcze nie do końca będąc pewną, z czego wynika to dziwniejsze niż zazwyczaj zachowanie — zadającej teraz pytania z nieprzymuszonej woli — przyjaciółki. Postanowiła przetestować jej granice odrobinę mocniej.

"Bardzo dobrze, dziękuję, że pytasz." Wilkołaczka rozpromieniła się jeszcze bardziej, widząc jaką reakcję wywołało to stwierdzenie u Wednesday.

Mniejsza dziewczyna nachmurzyła się bardziej, niż wydawało się to możliwe, upodabniając się do karykaturalnej, choć wciąż uroczej postaci z kreskówki.

"Dobrze." Kiwnęła głową. "Nie będę ci więc zabierać cennego czasu, który prawdopodobnie chciałabyś spędzić ze swoją nową... partnerką." Jasnowidzka każde kolejne słowo w tym zdaniu wypowiadała z coraz większą niechęcią, jednak ostatnie potraktowała z wyjątkowo wyraźną i znaczącą pogardą, która nie uszła uwadze kolorowej wilkołaczki.

Obie spojrzały na siebie, Enid przechylając na bok głowę w zamyśleniu, Wednesday zdezorientowana błądząc po twarzy przyjaciółki, jakby w poszukiwaniu odpowiedzi na wędrujące w jej umyśle niewypowiedziane pytania.

W końcu ciemnowłosa nastolatka po raz ostatni spojrzała na Enid, błyskawicznie unikając jej natrętnie niebieskiego spojrzenia. Wilkołaczka była jednak szybka i spostrzegawcza, natychmiast więc zauważyła migotający w oczach niższej dziewczyny - tak teraz była tego pewna - smutek.

Wednesday odwróciła się z myślą powrotu do swojego biurka, z myślą ucieczki od świata rzeczywistego do świata fikcji, w którym nie była zmuszona radzić sobie z przytłaczającymi emocjami i niezrozumiałymi reakcjami jej ciała. Nie zdążyła wykonać jednak nawet dwóch małych kroków, kiedy ze ścieżki tchórza wyrwał ją silny, ale jednocześnie tak delikatny, czuły i znajomy uścisk.

Jasnowidzka przystanęła, spoglądając w dół, w miejsce, w którym jej dłoń została zaatakowana przez dłoń Enid.

"Puść." Zimno mruknęła.

"Nie." Wesoło odparła ta druga.

Wednesday szarpnęła ręką, raz. Po chwili szarpnęła po raz drugi. Wilkołaczka wciąż ją trzymała. W końcu drobniejsza nastolatka zaczęła się wiercić w miejscu, wić i wyginać, jednak na nic były te tchórzliwe próby wyrwania się z potrzasku.

Enid dała jej chwilę.

I zaraz po niej kolejną.

Blondynka jednak nigdy nie słynęła z nadmiernej cierpliwości. W końcu szarpnęła dłoń Wednesday, sprawiając, że dziewczyna obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, straciła przy tym na moment równowagę i... wpadła w przestrzeń wilkołaczki.

Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, czy — broń boże — krępującego, gdyby nie fakt, że lewa ręka Wednesday nieświadomie spoczęła na odsłoniętym boku Enid, rozpalając — już i tak rozpaloną skórę — do granic jej wytrzymałości.

"Och." Prawie zawsze uśmiechnięta — choć zdecydowanie nie tym razem — dziewczyna cicho westchnęła.

Dźwięk ten sprawił, że Wednesday zacisnęła swoją dłoń na nagim ciele przyjaciółki, delikatnie wbijając w nie czarne paznokcie.

Zimna dłoń jasnowidzki zdawała się doskonale uzupełniać gorącą skórę wilkołaczki. Temperatura pomiędzy nimi zaczeła się wyrównywać, tworząc kojące pęknięcie, w którym dwa organizmy mogły egzystować w przyjemnej symbiozie.

"Wednesday..." Wyszeptała wyższa dziewczyna.

Młoda członkini rodu Addamsów wpatrywała się w miejsce, w którym dwa ciała złączyły się ze sobą tak, jakby ten święty rytuał powtarzany był od wieków. Po dłuższym lub krótszym momencie - jasnowidzka miała wyraźne problemy z określeniem dokładnego upływu czasu - jej ciężkie ciemne spojrzenie spotkało się ze wzburzonym niebieskim spojrzeniem Enid.

Wednesday była w szoku.

Jej usta delikatnie się rozwarły, oczy powiększyły, a na czubkach jej uszu oraz na policzkach zaczęły rozkwitać bezwstydne rumieńce.

Na co dzień apatyczna, teraz wyraźnie pobudzona nastolatka jeszcze raz ścisnęła miejsce, w którym jej dłoń łączyła się z ciałem Enid. Następnie rozluźniła uścisk i przesunęła dłonią wyżej, wzdłuż delikatnej talii dziewczyny. Po chwili zatrzymała się na dolnym żebrze wilkołaczki, podziwiając w ciszy gładkie ciało swojej przyjaciółki.

Tego już było za wiele dla Enid.

Jej wilk chciał dojść do głosu.

Domagał się większej władzy. Pragnął więcej tego zimnego, stanowczego, ale jakże subtelnego dotyku. Wszędzie. Nie tylko w miejscu, w którym czuł go teraz.

Tętno wilkołaczki przyśpieszyło, oddech był rwany.

"Wednesday. Co ty robisz?" Spytała drżącym, niespokojnym głosem.

"Podziwiam." Wyszeptała. "To nie to, co robią... przyjaciele?"

Jasnowidzka wciąż wpatrywała się w blade ciało wilkołaczki.

Enid zamrugała, starając się przetworzyć to, co mówiła do niej Wednesday. Jednak blondynka - nie ukrywała tego nawet przed sobą - chwilowo miała wyraźne trudności z klarownym myśleniem.

"Nie?"

Dłoń Wednesday wciąż nieśpiesznie drążyła tunele w jej skórze.

"Nie?" Addams cicho mruknęła.

"Tak mi... Tak mi się... wydaje" Jeszcze mniej pewnie odpowiedziała jej — tak przedziwnie teraz — niezbyt gadatliwa blondynka.

"Rozumiem. A co w takim razie... robią?"

Jasnowidzka okrążyła palcem wskazującym mały pępek wilkołaczki, zataczając wokół niego coraz węższe i węższe koła. W końcu jej wzrok poszybował do góry.

Enid zaparło dech. Oczy jej przyjaciółki stanowiły teraz dwa hipnotyzujące punkty, w których na próżno było szukać ciemnobrązowej barwy. Zamiast tego w ich miejscu unosiły się dwie nieokiełznane czarne dziury.

"Wednesday..." Wyszeptała.

"Tak?" Głos jasnowidzki był inny. Głębszy, ochrypły.

"Proszę... Ja..."

Jasnowidzka zamrugała.

"Przepraszam, ja... żartowałam..." Wilkołaczce zadrżał głos. "Przepraszam, ale możesz... Możesz już przestać mnie... torturować?" Enid zamknęła oczy i cicho wyrzuciła z siebie słowa; rozpalona, na granicy sił.

"Torturować?" Drobniejsza dziewczyna zdziwiona zmarszczyła brwi. 

Enid zamknęła oczy i tylko kiwnęła głową.

Wednesday nie była najlepsza w rozumieniu i wyrażaniu emocji. To fakt. Jednak nie spodziewała się, że tajemna siła, która opanowała jej dłonie, mogła wywołać u Enid nieprzyjemne... doznania. Chyba, że nie o takie tortury chodziło wilkołaczce? Nie to stanowczo niemożliwe. Sinclairowie to nie Addamsowie - ich rozumienie tortur i odczucia z nimi związane nie odbiegają wiele od spojrzenia przeciętnych ludzi. 

"Nie rozumiem." Palec Wednesday zaprzestał na moment wytyczać Addamsową ścieżkę w wypukłościach Enid. Wilkołaczka otworzyła oczy i odważyła się spojrzeć na swoją przyjaciółkę.

"Ja... Ja się tylko drażniłam... Nie było żadnych wilczych zalotów... To znaczy. Były. Ale je odrzuciłam... Stąd ta bójka." Jęknęła przepraszająco, zakrywając zawstydzona zarumienioną twarz.

Wednesday zmarszczyła brwi, wciąż nie rozpoczynając na nowo swojej podróży po kształtach Enid, za którą wilkołaczka, choć ciężko było jej się do tego przyznać, zaczynała już tęsknić, mimo tego, że ta intymna włóczęga wystawiała jej silną wolę na — być może — najtrudniejszą w całym jej dotychczasowym życiu próbę.

"Nie rozumiem." Powtórzyła się.

Tym razem to Enid była zdezorientowana.

"Myślałam... Myślałam, że wiesz, że się z tobą droczę... I dlatego.... Dlatego robiłaś to, co robiłaś... Ja... Och, jakie to zawstydzające. Ja... przepraszam." Blondynka podrapała się nerwowo po nosie i zakryła oczy dłońmi, jednak gest ten nie pozwolił na ukrycie rozlewającego się chaotycznie rumieńca wstydu i... czegoś jeszcze.

Jasnowidzka poczuła jak jej własne zdradliwe policzki nagrzewają się od środka.

Nie mogła się jednak przyznać, że jej wędrówka po ciele Enid była niezplanowana. Co gorsza, definitywnie okazała się podróżą w pewnym sensie samowolną. 

Do czegoś takiego, do braku kontroli, braku wystarczającej wewnętrznej siły, aby opanować osobliwe fantazje jej umysłu (ktoś naprawdę musiał rzucić na nią niefortunny urok) nie mogła się przyznać.

Więc milczała.

W końcu Enid zestresowana rozciągającą się pomiędzy nią a Wednesday ciszą zsunęła ręce z oczu i spojrzała na swoją... współlokatorkę. Coś nietypowego, niecodziennego kryło się w jej spojrzeniu. Podniecenie? Zachwyt?

To zawstydzające ją zapatrzenie nie pozwalało jej odetchnąć.

"Rozumiem. Czyli... To wszystko to po prostu... nieporozumienie." W końcu jasnowidzka wydobyła z siebie - tak ciężkie teraz na jej języku - słowa. 

"Yhm." Nieśmiało odparła jej blondwłosa współlokatorka.

"Rozumiem." Ponura nastolatka zdała sobie sprawę, że jej dłoń wciąż dotyka odkrytego ciała Enid i gwałtownie opuściła tę przestrzeń, przytłoczona myślą, że bliskość, którą z jakiegoś szalonego i nieznanego jej powodu zainicjowała, prawdpodobnie z perspektywy Enid okazała się bliskością nieproszoną. Czas było zakończyć to nieodpowiednie zbliżenie. "Wydaje mi się, że... będzie najlepiej jak obie wrócimy do swoich... obowiązków."

"Jest weekend, Wens." Zagubiona wilkołaczka zamrugała.

"Tak. Cóż, to zdecydowanie nie ułatwia sprawy." Jasnowidzka wyraźnie nie wiedziała, co ze sobą zrobić.

Enid zawstydzona swoim głupim postępowaniem, które doprowadziło do całej tej niezręcznej - i zdecydowanie zbyt... coż, generalnie nie do końca przyjacielskiej - konfrontacji zaczęła nerwowo bawić się dłońmi.

"W takim razie..." Zaczęła Wednesday jeszcze raz. "Najprawdopodobniej najlepszym rozwiązaniem dla nas obojga będzie zapomnieć o całym tym..." 

"Tak, dokładnie! Świetny pomysł!" Przerwała jej entuzjastycznie wilkołaczka. "To tylko małe nieporozumienie, które przecież w ogóle nie miało miejsca, prawda?" Enid stwierdziła wymownie i odważyła się spojrzeć przelotnie na swoją przyjaciółkę.

Na jej twarzy przez niezręczność zaczęła przebijać się mała nadzieja.

Wednesday pozwoliła sobie na przypatrywanie się temu fascynującemu miksowi emocji przez kilka następnych sekund.

"Hmm... tak." Cicho odparła, mrugnęła i odwróciła się szybko na pięcie, podążając w kierunku czarnego biurka. Tym razem żadna dłoń nie wyrwała jej z nowo obranej ścieżki. Z jakiegoś mistycznego lub kardiologicznego - najbardziej prawdopodobne - powodu Wednesday zakuło serce. Nastolatka siadła przy maszynie i ciężko westchnęła, próbując zgasić wciąż tlące się w jej wnętrzu radosne ognisko.

Obie dziewczyny po chwili ciszy uderzyła jedna, nie do końca komfortowa myśl: w małym pokoju na poddaszu nie było zbyt wiele miejsca na prywatność, a co za tym idzie, na ucieczkę od kolejnych potencjalnych konfrontacji.