Zanim TARCZA

Marvel Cinematic Universe Marvel (Comics)
Gen
G
Zanim TARCZA
All Chapters Forward

9

Clint wpadł na pokład w ostatnim momencie.

– A ten tu czego? – usłyszała Bucky’ego.

Barton nie odezwał się jakkolwiek, zamknął klapę i zajął miejsce drugiego pilota. Żadne z nich nie odezwało się słowem do momentu w którym postawiła samolot na płycie lotniska w Nowym Jorku.

– Shay! Shay! – usłyszała.

– Danny! – wykrzyknęła na widok wysokiego, przystojnego latynosa. Podbiegła i rzuciła się na niego.

Daniel Cruz złapał ją i okręcił się razem z nią. Czarnowłosy mężczyzna odstawił ją na ziemię.

– Jakżeś wyrosła!

— Przysłał cię Wiser?

– No a jak. Mam was wszystkich podwieźć do miasta. Barton dobrze cię widzieć.

– Cruz – Clint skinął mu głową.

– Witam nowych. Jestem agent Cruz. Pakujcie się do samochodu – brunet wskazał czarną furgonetkę.

Każde z nich weszło do środka Shay z przodu.

Portorykańczyk zawiózł ich do magazynu, gdzie zasłali jeszcze kilku agentów TARCZY, pilnujących jednego związanego faceta.

– Kto by pomyślał? – prychnął strzelec. – Złoty Piotruś – Clint przykucnął w zasięgu wzroku związanego. – Może tym razem ja zostawię ciebie, żebyś zdechł w opuszczonym magazynie.

Przetrzymywany powiedział coś w taśmę, którą miał naklejoną na twarzy.

– Clint potem się pobawisz – rzuciła Carter. – Agencie Wiser, dobrze cię widzieć – powiedziała do ciemnoskórego agenta.

– I nawzajem agentko Carter – Wiser uśmiechnął się do niej. – Skoro to ty zajmujesz się eskortą więźnia, to ja się tym już nie martwię.

– Dziękuję za zaufanie – zasalutowała palcami, bez stawania na baczność. – Mogę użyć tamtego auta? – wskazała Mercedesa na tyłach.

– Jest tam specjalnie dla ciebie.

– Dzięki Leo – uśmiechnęła się do starszego agenta. – Do bagażnika go – pstryknięciem kazała to zrobić trójce rekrutów. Na próbę protestu znowu pstryknęła. – Nie lubię się powtarzać.

– Pomyślcie o tym jak o oczyszczaniu ulic z płatnych morderców – dodał Clint. – Miałem już z nim do czynienia, przypomnieć wam w jakim stanie mnie zostawił.

Barton przytrzymywał bagażnik gdy pozostała trójka pakowała do środka Jacka Goldstein’a.

Wszyscy wsiedli do samochodu. Sharon pożegnała dorosłych agentów, a potem odpaliła silnik. Clint z przedniego siedzenia instruował ją gdzie ma jechać.

Ośrodek za miastem otoczony był wysokim płotem podłączonym do prądu. Przy wjeździe trzeba było zeskanować przepustkę i Sharon to zrobiła.

Wjechała na zamknięty parking i wysiadła z auta. Reszta też to zrobiła.

– Hej wam! – przez rozsuwane drzwi weszła ciemnowłosa blondynka z małym laptopem w ręce.

– Cześć Skye! – odpowiedzieli równocześnie Clint i Shay.

– Spodziewałam się, że będziecie trochę później. Macie dla mnie coś fajnego? – Sharon w odpowiedzi otworzyła bagażnik.

Tym razem przenosili Złotego Piotrusia w czwórkę. Johnson wskazywała im drogę oraz zdalnie otwierała i zamykała drzwi, aż doszli do pokoju gdzie mieli posadzić zbira Fiska.

– Któryś z was ma ochotę pobawić się w przesłuchanie? – zapytała Carter.

– To raczej nie jest do końca legalne – zaprotestował Barnes.

– Ta, bo działalność Goldsteina lub Fiska jest legalna – powiedział Clint.

– Potwierdzam – dodała Skye. – Masz trzy młodsze siostry, prawda James? Po co pytam skoro wiem – Johnson nie dała Barnes’owi się wtrącić. – Goldstein jest nie tylko płatnym mordercą, ale też gwałcicielem i pedofilem. I z tego co widzę twoja siostra Becca strasznie często chodzi na wagary, wyobraź sobie co by było gdyby zawędrowała do złej dzielnicy. – Bucky musiał to sobie wyobrazić bo wyraźnie się wzdrygnął. – Teraz usuwanie pedofili z ulic chyba nie brzmi najgorzej, prawda?

– Są nowi Skye, daj im spokój – Sharon wstawiła się za chłopakami. – Ja z Clintem się tym zajmiemy. – wskazała siebie i strzelca, który zakładał kastet na palce.

– Dobra, będę obok włamując się do jego komórki. Możecie popatrzeć jak chcecie – Johnson otworzyła drzwi do pomieszczenia z lustrem weneckim. – Albo połazić po obiekcie, zlokalizuję was przez kamery, jeśli zajdzie taka potrzeba.

 Barton otworzył jej drzwi do pokoju przesłuchań.

Odwróciła krzesło i usiadła tak, aby podeprzeć ręce na oparciu. Pstryknęła a Clint zerwał taśmę, tak by bolało.

– Miło cię widzieć Jack – powiedziała.

– Nic wam nie powiem.

 Zaśmiała się sztucznie.

– Czemu myślisz, że coś od ciebie chcemy? Skatowałeś Clinta i zostawiłeś go, żeby zginął. On bardzo chętnie się zemści, wiesz? Po prostu cię zabije, a ja mu na to pozwolę.

Pstryknęła palcami, a Barton uderzył Goldstein’a prosto w żebra.

Ze znudzeniem oglądała paznokcie, kiedy Clint masakrował kolesia, doszło nawet do kopania go po wszystkim oprócz głowy, gdy spadł z krzesła. Znowu pstryknęła, a strzelec zaprzestał i odsunął się na bok.

– Zapytam tylko raz, a potem zostawię cię na pastwę Clinta i pozwolę mu cię zabić jeśli będzie tego chciał. Jakie są plany twojego szefa?

– Pierdol się – wycharczał, opluwając się krwią. – Nie zabijecie mnie. Jestem wam potrzebny.

– Czy ja wiem, nasza najlepsza hakerka prawdopodobnie już włamała się do twojego telefonu. Dwa na tak trzy na nie – zwróciła się w kierunku lustra weneckiego.

Po chwili rozległy się dwa uderzenia w szkło.

– Widzisz? – wstała z krzesła. – Nie jestem już tutaj potrzebna. Baw się dobrze złotko.

W sali obok został tylko Rogers i Skye Johnson, wpatrzona w swój laptop.

– Masz wszystko czego potrzebowałaś? – zapytała hakerkę. 

– Trochę to trwało, ale tak – Skye nie odrywała wzroku od ekranu. – Mam wszystko co planują na następny miesiąc.

– Świetnie. Przypilnujesz, żeby Clint za długo tu nie siedział? – Johnson pokazała jej kciuk w górę, drugą ręką wciskając kolejne przyciski. – Gdzie podziali się twoi kumple? – zapytała Steve’a.

– Wyszli z kwadrans temu.

– Dlaczego postanowiłeś zostać?

– Sam nie wiem. Wiem tylko, że to raczej nie moja działka. Zazwyczaj to ja obrywałem.

– Wiem, czytałam twoje akta – powiedziała, starając się rozładować atmosferę, chyba jej się udało bo Steve uśmiechał się jednym kącikiem ust. – Oprowadzić cię po ośrodku? – zaproponowała.

– Pewnie.

Otworzyła sobie i wyszli.

Cały ośrodek miał dwa piętra nad ziemią i trzy pod. Nie do wszystkich stref miała jeszcze wstęp, będąc dopiero na piątym poziomie dostępu.

– Wyruszamy z samego rana – powiedziała na sam koniec wycieczki, zatrzymując się pod kwaterami dla agentów - małymi klitkami gdzie mogli przespać się podczas pobytu w bazie.

– Rozkaz, pani kapitan – Steve zasalutował żartobliwie, w błękitnych oczach tliła się iskra rozbawienia.

Uśmiechnęła się i zajęła pierwszy wolny pokój, żeby zdrzemnąć się w nocy.

Małe pokoiki mieściły w środku łóżko i niedużą łazienkę z prysznicem i toaletą.

Z ogromną przyjemnością wywaliła wszystkich z łóżek o szóstej nad ranem, numery pokoi, w których się zatrzymali dostała w wiadomości od Skye.

Clintowi musiała wpierw przygotować kawę, bo inaczej chłopak zachowywał się niczym zombie i trochę nie kontaktował.

Wpakowali się do podstawionego na małym prywatnym lotnisku transportowca z logiem TARCZY, minęła się z Danielem, któremu podziękowała za przywiezienie ich samolotu z lotniska z Nowego Jorku.

Barton zajął miejsce drugiego pilota, ale kofeina jeszcze nie zaczęła działać i strzelec mocno przysypiał. Potrząsnęła ramieniem przyjaciela, żeby go obudzić.

– Nie wolałbyś położyć się z tyłu i kimnąć?

– Dam radę – machnął ręką

– Idź się przespać, to rozkaz – powiedziała, ale bez rozkazującego tonu, co było bardziej przyjacielską radą.

Clint westchnął i posłusznie ruszył cztery litery do części przewozowej. Położył się na kilku miejscach.

– Jakby któryś z was chciał przyśpieszony kurs pilotowania, to mam wolne miejsce drugiego pilota i mogę kogoś poduczyć.

Nie czekając na odpowiedź zwrotną poszła usiąść za sterami, po jakimś czasie drugi fotel zajął Sam Wilson. Wyjaśniła mu wszystko co musiał wiedzieć podczas lotu na Wyspę. Słuchał jej z zapałem i widocznie jarał się możliwością, którą mu dała.

Dwie godziny później postawiła samolot na Wyspie. Obudziła Clinta i wysiadła. 

Fury razem z Marią Hill czekali na nich tuż koło boiska.

– Jack Goldstein już nie pracuje dla Kingpina – nie dała dyrektorowi dojść do słowa. – Agentka Johnson twierdzi nawet, że Złoty Piotruś nie popracuje już dla nikogo.

– Gratuluję dobrze wykonanego zadania, agencie Wilson, agencie Rogers i agencie Barnes, witamy w TARCZY. – Razem z agentką Hill rozdali trójce nowych agentów odznaki i legitymacje służbowe, broń mieli dostać dopiero po przejściu odpowiednich testów.

 

 

Forward
Sign in to leave a review.