Zanim TARCZA

Marvel Cinematic Universe Marvel (Comics)
Gen
G
Zanim TARCZA
All Chapters Forward

8

– Znalazłam ich w Red Hook Grain Terminal – rzuciła Shay po przedstawieniu się całej trójki. Widziała doskonale jak Clinta zaczęło wewnętrznie nosić.

– Okej, który z was wpadł na ten iście genialny pomysł schowania się na terenie Kingpina? – zapytał sarkastycznie.

– Nikt z nas nie miał pojęcia czyj to teren – odparł Steve, starając się usprawiedliwić.

– Oj bo by go to obeszło. Shay chcesz im zdradzić w jakim stanie mnie znalazłaś po spotkaniu z jego ludźmi?

– Z przyjemnością. Miałeś złamane obie ręce, nogi, kilka żeber, krwotok wewnętrzny, zapomniałam o czymś?

– Wstrząs mózgu i szereg drobnych urazów, do których nie pozwoliłem wam się zbliżyć, bo jeszcze wtedy nikomu z was nie ufałem. Pracowałem wtedy dla niego i wolał nasłać na mnie swoich oprychów zamiast uczciwie mi zapłacić. Nie zdechłem tam tylko dlatego, że Shay i Phil mnie znaleźli.

– Pamiętam jakby to było wczoraj jak zacząłeś bluzgać na czym świat stoi.

– Dalej się dziwię, że nie posłałaś mnie w trzy diabły.

– Zawsze chciałam mieć młodszego brata. I korzystając z okazji – wskazała motor przykryty plandeką. – Coś ci przywiozłam.

Clint najpierw lekko podniósł płachtę a później zrzucił ją całkowicie.

– Nie musieliście – Barton usiadł na siedzisku i uruchomił silnik na krótką chwilę. – Jest świetny.

– Później pojeździsz, teraz mamy ważniejsze rzeczy do roboty. Wyspa sama się nie zaprezentuje. Trzeba przydzielić wam pokoje, są dwuosobowe więc jedno z was prawdopodobnie będzie szukać współlokatora. Clint ma wolne miejsce jak coś.

– Jeszcze nikt nie wytrzymał dzielenia ze mną pokoju dłużej niż przez tydzień – mruknął strzelec, zsiadając z jednośladu. – Wątpię, żeby tym razem było inaczej.

Carol i Tasha dołączyły do nich koło świetlicy, odbierając część niesionych toreb zakupowych. Na trzecim piętrze pokój zajęli Steve i James, wolący jak woła się na niego Bucky. Clint zajmował pokój na ostatnim piętrze, czwartym piętrze.

– Dlaczego masz hamak pod sufitem? – zapytał na start Samuel.

– Wyżej znaczy bezpieczniej – rzucił Barton. – To takie zboczenie zawodowe.

Clint utrzymywał względny porządek w pokoju. Ubrania nie walały się po każdej możliwej powierzchni, ale też nie leżały złożone w kostkę na półkach. Wszystkie jego rzeczy leżały w stercie na łóżku, poza kołdrą i poduszkami, bo te leżały na przerobionym szczycie szafy.

– Śpisz w nim?

– Ta, ewentualnie na szafie, lub na dachu.

– Za oknem jest drabina – Shay wskazała okno. – A na dachu ogrodzenie, żeby przypadkiem nie zlecieć.

– Nie byłoby ci wygodniej na łóżku? – Wilson wskazał łóżko zawalone najróżniejszymi rzeczami poza ubraniami. – Jak……

– Normals? Nie dzięki, bycie normalnym jest przereklamowane. A z doświadczeniami podobnymi do moich daleko mi do normalności. 

Widziała, że Clint nie był zaskoczony kiedy Wilson grzecznie odmówił, dziękując za propozycję.

Pod wieczór Sharon zaprosiła Carol, Natashę i Clinta do skrzydła prywatnego do niedużej kuchni, która tam była.

W piekarniku odgrzała na raz dwie pizze, a resztę opakowań schowała do zamrażalnika, podpisując kartony.

Oczekując na jedzenie Barton siedział po turecku na blacie, obserwując wszystkich z podwyższenia. Takie zboczenie zawodowe strzelca, gdyż z góry łatwiej było zobaczyć i odstrzelić cele.

– Zanim zaczniemy. Proponuję przedyskutować kwestie dołączenia Natashy do naszej grupy – zaproponowała, a Romanoff spojrzała na nią ze zdziwieniem, ale Carter nie pozwoliła jej dość do słowa. – Co myślicie? – sama uniosła prawą dłoń co znaczyło ”za”.

Clint zrobił to samo w praktycznie tym samym momencie.

– Jesteśmy jednogłośni – odparła Danvers też z prawą dłonią w górze.

– Oficjalnie zostałaś przyjęta do naszej grupy i od teraz możesz liczyć na plecy w postaci mnie jeśli zdarzy ci się coś nawalić. Plus będziemy cię wtajemniczać w różne sprawy TARCZY. Na sam początek, Clint daj mi proszę kartonik z siatki. – Łucznik wyjął pudełko i potrząsnął nim zanim rzucił je do niej. – Trzy miesiące temu gdy tu przyleciałaś nasłałam na ciebie jedną z naszych telepatek, żeby dowiedzieć się więcej o tobie – Natasha pokiwała głową, prawdopodobnie wiedząc dokąd zmierza ta informacja. – Dowiedzieliśmy się wtedy bardzo wielu rzeczy o tobie. W każdym razie mam dla ciebie pewien drobiazg, który powinien ułatwić ci pobyt tutaj. – Dała Nat.

Rosjanka rozwiązała wstążkę, otworzyła pudełko i wyjęła kajdanki.

– Dziękuję – powiedziała wzruszona. – Naprawdę dziękuję.

– Nie dziękuj – Shay machnęła ręką. – Mam jeszcze parę innych rzeczy dla ciebie i nie oczekuję żadnych słów podzięki.

– No to… jeśli chodzi o to całe czytanie mi w głowie. Rozumiem co tobą kierowało. Gdyby ONI… Gdyby Czerwona Sala dysponowała takimi środkami, zrobiliby to samo, a pewnie nawet i więcej, więc rozumiem.

Minutnik w telefonie Sharon skończył odliczanie osiemnastu minut i dziewczyna zajęła się wyjmowaniem pizz z piekarnika. Clint podkładał wolne talerze, a ona nakładała kawałki. Później dała je dziewczynom i zajęła miejsce na krześle.

– Zamierzacie mnie torturować moimi ulubionymi rzeczami aż zgodzę się na adopcje? – zapytał Barton, balansując pomiędzy powagą, a żartem.

– Dokładnie tak, będziemy kusić cię pizzą aż zmiękniesz i się poddasz – Sharon przybrała równie żartobliwy ton.

Natasha wyglądała jakby bardzo chciała o coś zapytać, ale nie miała do tego odwagi. Było to w pełni zrozumiałe jako, że Tasha jeszcze cały czas była nowa w tym wszystkim. 

– Za pizzę zgadzam się na wszystko – orzekł. – Ale nazwiska nie zmieniam.

– Serio? – spojrzała na niego z niedowierzaniem w oczach.

– Tak, czemu nie. Jeśli to znaczy, że Fury już nie będzie zabierał mi łuku i będę mógł liczyć na pizzę to ja się zgadzam.

– Przekażę tacie i na pewno się ucieszy – powiedziała z szerokim uśmiechem. – Nie jesz? – zapytała Tashę.

– Nigdy w życiu nie jadłam – przyznała Romanoff.

– Niedopuszczalne – odezwała się Carol z pełną buzią. – Jak to?

– Ej! Kazała nie pytać w jakiej stodole ją chowali – sprzeciwił się Barton.

– W porządku Clint – rudowłosa uśmiechnęła się do strzelca. – Sesje z Charlesem i opowiadanie o tym mi akurat pomaga. W Czerwonej Sali dawali nam tylko tyle, żebyśmy nie pozdychały z głodu i tylko jeśli wypełniło się wszystkie ich polecenia. Tutaj jest lepiej, o wiele, wiele lepiej. Co prawda Jean nie odpuszcza i wmusza we mnie tony żarcia, ale na swój sposób to miłe. Cieszę się, że mnie przyjęliście.

– I nie oddamy cię za żadną cenę – Sharon poklepała rosjankę po ramieniu. – Uwierz, że pokochasz pizzę, to jeden z cudów świata, zaraz po kawie.

Tasha naśladując pozostałych chwyciła trójkątny kawałek ciasta i wgryzła się w węższy koniec. Oczy uciekły jej za przymknięte powieki, a z gardła wydobyło się przytłumione westchnięcie. Idealny obrazek dla przedstawienia hasła ”niebo w gębie”.

Dokończyli obie pizze i Sharon wzięła się za rozpakowywanie pozostałych zakupów oraz wręczanie prezentów.

– Chciałam, żebyś miała łączność ze światem – powiedziała, podając rudowłosej pudełko z telefonem. – To model, którego sama używam, żadne drogie gówno, średnia półka, ale naprawdę porządny sprzęt. Ma mega wytrzymałą baterię, a to najważniejsza rzecz kiedy ma się taką pracę jak nasza i trzeba się czasem gdzieś przyczaić na dłużej.

Romanoff kiwnęła jedynie głową, ale widocznie korciło ją do podziękowań.

– Pomożemy ci ze wszystkimi ustawieniami i zainstalujemy apkę uniemożliwiającą namierzenie i przejęcie telefonu, kiedy go naładujesz.

– I nie zapominajmy o Greckiej Trójce – podrzucił Clint.

– O kim? – zapytała Tasha.

– Nazywamy tak Fury’ego Hill i Coulsona – wyjaśniła Danvers. – Fury to Polifem.

– Jedno oko – Barton przysłonił jedno oko dłonią.

– To czemu nie Cyklop? Też by pasowało.

– Nie jest aż tak oczywiste – oznajmiła Carter.

– Hill to Cerber, bo strasznie pilnuje porządku i czasem zdaje się jakby miała trzy głowy – kontynuowała Carol. – A Phil to Chejron, bo jest najbardziej spoko ze wszystkich. Jak może to pomoże – zrymowała Carol.

***

Serum superżołnierza dało Steve’owi Rogersowi siłę, wytrzymałość, refleks i przyśpieszone procesy regeneracyjne. Charles podejrzewał, że serum w jakiś sposób wpłynęło również na inteligencję chłopaka bo po uzyskaniu zgody od siedemnastolatka przebadał go telepatycznie. Ale z większą siłą szła też szybsza przemiana materii, chłopak miał zwiększone zapotrzebowanie na wartości energetyczne.

Cała trójka miała potencjał do stania się dobrym agentami. Musieli jedynie nauczyć się wykonywania rozkazów. Hill nie raz i nie dwa przez dwa miesiące spędzone na Wyspie zmuszała Barnes’a i Wilsona do karnych kółek wokół boiska lub szorowania podłogi w łazienkach z użyciem szczoteczek do zębów.

Początkiem lipca przyleciał Jonathan z Sarah, która miała poprowadzić medyczne kursy dla chętnych przez całe wakacje. Natasha chętnie uczyła się pod jej okiem nowych rzeczy, a Jean Grey wykorzystała okazję do podszkolenia się i sprawdzenia już nabytych umiejętności.

Jonathan już pierwszego dnia przyniósł Clintowi papiery adopcyjne do podpisania, żeby oficjalnie stać się jego opiekunem prawnym.

– Przeczytaj zanim podpiszesz – powiedział Carter, kładąc przed szesnastolatkiem dokumenty, kiedy grupą zajmowali jeden stolik i rozkładali grę planszową.

Clint rozłożył przed sobą dokumenty tak by na wierzchu mieć oba pola do podpisania i patrząc dorosłemu prosto w oczy machnął dwa podpisy.

– Ale tato do ciebie mówić nie będę – oznajmił, odkładając długopis.

– Nie oczekiwałem tego Clint. Jednak kiedy będziesz czegoś potrzebował, nie wahaj się do mnie dzwonić.

– Niebieskie są moje – powiedział do Carol, gdy trzynastolatka zaczęła rozdawać pionki. – Pizza nam się skończyła – oznajmił z pełną powagą zawiadomił swojego nowo nabytego opiekuna prawnego.

– Okej – Jonathan roześmiał się – Załatwię wam nowe opakowania.

– Jesteś najlepszy tato – Sharon ustawiła swoje zielone figurki na odpowiednich miejscach.

– W porządku lecę do Fury’ego i przekażę mu nowiny. – Oznajmił, po czym ucałował córkę w czoło, a Clintowi uścisnął dłoń i wyszedł ze świetlicy.

W połowie sierpnia Hill i Fury uznali, że to najwyższy czas na wysłanie Rogersa z grupką na ich pierwszą misję. Wspólnie postanowili, że Sharon pokieruje tą misją. Nie zamierzała narzekać na okoliczności wyjazdu, bo każda okazja, żeby wyrwać się choć na chwilę była darem.

Zanim jeszcze cokolwiek zrobili Fury kazał im wszystkim stawić się w swoim gabinecie. Zjawili się tam całą czwórką, Steve odstąpił jej fotel samemu, stając na baczność z tyłu.

– Lecicie do Bronsville. Oddziałowi agenta Wisera udało się pojmać jednego z ludzi Wilsona Fiska. Macie go odeskortować do naszej bazy pod miastem i przesłuchać jeśli zajdzie taka potrzeba. Wylot za godzinę, agentka Carter dowodzi, macie słuchać wszystkiego co mówi.

Sharon zasalutowała i wstała.

– Macie pół godziny na spakowanie swoich rzeczy i spotykamy się na poziomie minus jeden – zarządziła blondynka, po czym wyszła.

Poszła do swojego pokoju, gdzie zastała Bartona.

– Znowu wlazłeś oknem? – wyjęła z szafy umundurowanie TARCZY do zadań specjalnych, zwykłą koszulkę, czarne skórzane spodnie, czarną kurtkę, pas z licznymi kieszeniami i buty z podwyższoną, podbitą metalem podeszwą na wzór glanów.

– No chyba już mnie dobrze znasz.

Shay weszła do prywatnej łazienki, lekko przymknęła drzwi i przebrała się.

– Gdzie lecicie? – zapytał, kiedy wyszła przebrana i pakowała noże, a także pistolety w odpowiednie, ukryte miejsca

– Brownsville, złapali kogoś od Kingpina – nie dokończyła wypowiedzi, a Barton już trzymał się rury za oknem.

– Lecę z wami! – Usłyszała.

Dokończyła zbrojenie po czym wyszła z pokoju i ze skrzydła prywatnego.

Związała włosy w wysoki kitek, czekając aż pojawi się wesoła gromadka. Zajęło im to aż kwadrans. A ponoć to dziewczyny strasznie długo się szykują.

Zeszła na niższy poziom i otworzyła drzwi z pomocą przepustki. 

Pstryknęła palcami i wskazała samolot stojący na wysuwanym podwyższeniu. Nie zamykała klapy kiedy podjazd ruszał w górę.

 

Forward
Sign in to leave a review.