
7
Wjechali na ostatnie piętro, po czym dziewczyna otworzyła drzwi z pomocą karty dostępu.
– Jesteśmy! – zawołała wgłąb.
– Kuchnia! – odkrzyknął jej tata.
Zostawiła całą trójkę pod opieką Phila, widziała jak rozglądają się z zaciekawieniem po holu.
Jonathan zmywał naczynia, kiedy weszła do pomieszczenia. Jednocześnie rozmawiał również z Sarah Rogers. Kobieta była bardzo podobna do swojego syna i widocznie zmęczona ostatnimi dniami.
– Właśnie o niej ci opowiadałem – Carter skończył płukać ostatnie kubki i szklanki, żeby wytrzeć je ścierką – Sarah poznaj proszę moją córkę Sharon. Shay, słońce to Sarah Rogers.
– Miło mi panią poznać – powiedziała siedemnastolatka. Kobieta odwzajemniła uśmiech i kiwnięcie głową. W jej oczach widniała nadzieja i Sharon wychyliła się na korytarz – Rogers pozwól tu.
– Stevie – kobieta zeszła ze stołka barowego i rzuciła się uściskać syna, kiedy ten powiedział mamo. – Nigdy więcej mi tak nie rób. Okropnie się o ciebie martwiłam. Coś ty sobie myślał znikając bez słowa?
– Przepraszam mamo. Nie wiedziałem jak ci to wytłumaczyć, bo sam nie wiedziałem co się stało.
– Jonathan już mi wszystko wyjaśnił.
Rogers dopiero wtedy dostrzegł kolejną osobę w kuchni.
– Jak już wspominałem, nie jesteśmy pewni jakie efekty niesie ze sobą serum doktora Erskine’a, ale wiemy, że Hydra użyje wszystkich dostępnych środków, żeby je zdobyć. Proponujemy pełne stypendium szkoły wojskowej TARCZY, razem z wakacyjnymi obozami dla twojego syna.
– Sama nie wiem, to bardzo poważna decyzja.
– Bez pośpiechu. To duży apartament, możecie tu zostać dopóki czegoś nie postanowisz. I to naprawdę żaden kłopot, oboje będziecie tu bezpieczni.
– Skoro tak uważasz. – Do kuchni w tym momencie weszli Barnes i Wilson. Pani Rogers tylko ich zobaczyła i wpadła w furię. Wyrwała Jonathanowi ścierkę z rąk i zdzieliła nią każdego z młodzieńców, Steve’owi też się oberwało. – Wiedzieliście!? Poczekajcie tylko aż wasi rodzice się o tym dowiedzą! Już ja ich przekonam, żeby was wysłali do szkoły wojskowej. Dyscyplina przyda się wam wszystkim – oznajmiła po czym wyszła z kuchni chwytając za komórkę.
– Szkoła wojskowa? – zapytała po hiszpańsku Shay.
– Łatwiej posłać dziecko do szkoły wojskowej, niż szkoły dla tajnych agentów – odparł również w tym samym języku.
– Jakaś racja w tym jest. Hill przetrze nimi podłogę już pierwszego dnia.
Rodzice James’a Barnesa zgodzili się na zapisanie syna do TARCZY już po rozmowie z Sarah. Rodzice Samuela nie byli przekonani, ale zmienili zdanie po osobistej rozmowie z Jonathanem, kiedy rozwoził ową dwójkę do ich domów.
Takim sposobem zostali z Rogersem sami we dwójkę. Coulson ulotnił się do swojego pokoju.
– Rozumiem całą tę sytuację z nagłym wzrostem, co nie znaczy, że masz chodzić w jakichś szmatach – oznajmiła, dając chłopakowi kilka ubrań wyjętych z walizki swojego ojca.
– Byłem bezdomny przez trzy dni, tak tylko przypominam.
– Z własnej głupoty. Łazienkę masz tam – wskazała kierunek.
Piętnaście minut później Rogers dołączył do niej w salonie czysty i pachnący.
– Twój ojciec nie będzie miał nic przeciwko?
– Nie, bo niby czemu miałby mieć? Ale jeśli chcesz możemy jutro wybrać się na zakupy i kupić ci nowe ubrania. W zasadzie to nawet powinniśmy.
– Nie trzeba, naprawdę. To byłby zbędny kłopot. – Skromność ma po matce.
– I tak muszę jeszcze zajrzeć do paru sklepów. Natasha zasługuje, żeby w końcu mieć swoje własne, prywatne rzeczy, a że jestem akurat w mieście to mogę kupić jeszcze parę rzeczy dla innych moich przyjaciół. I możesz to potraktować jak coś w rodzaju wypłaty.
– Wypłaty?
– Kiedy przejdziesz coś co nazywamy inicjacją dostaniesz oficjalny status agenta, legitymacje służbową, odznakę i broń.
– Czy to ostatnie jest konieczne?
– Posiadanie tak, używanie mniej – zza paska wyjęła Glocka 19 pokazała zaskoczonemu blondynowi, a potem schowała z powrotem. Pistolet był cały czas zabezpieczony i nie musiała się martwić, że wystrzeli sam z siebie. – Wiesz. Jeśli opanujesz sztukę samoobrony dostatecznie dobrze to żaden Glock nie będzie ci potrzebny. Poza tym nie wiemy co daje ci serum Erskine’a.
– A jak zamierzacie to sprawdzić?
– Hank pobierze od ciebie próbkę krwi i podda ją masie testów. Tyle, żadnych dziwnych eksperymentów na ludziach. No może jeszcze bieganie po boisku, żeby sprawdzić czy może przypadkiem nie masz jakiejś super szybkości czy czegoś takiego.
– To da się znieść – uznał ze słabym uśmiechem. – Mówiłaś, że TARCZĘ założyli między innymi Jonathan i Elizabeth Carter… czy to twoja…
Przerwała mu.
– Moja ciocia.
– Ou. Myślałem… nieważne – pokręcił głową i spojrzał w bok.
– Nie żyje – wyjawiła. Spojrzał na nią. – Moja mama. Umarła jak byłam malutka, miałam kilka miesięcy.
W zasadzie miała półtorej tygodnia, gdy jej mama odeszła z powodu raka. Z opowieści ojca wiedziała, że mama dowiedziała się o nowotworze na początku drugiego trymestru. W obawie o zdrowie nienarodzonego dziecka nie zdecydowała się na chemię i jej stan pogorszył się krytycznie po porodzie.
Nigdy jej nie poznała, ale z licznych historii słyszała, że odziedziczyła po niej kolor włosów, rysy twarzy i upór.
– Przykro mi.
– Nie wiedziałeś. To nie ty miałeś do dyspozycji teczkę ze wszystkimi moimi danymi.
– Miałaś takie coś?
– A jak inaczej byśmy cię znaleźli? Jakoś musiałam dojść do tego z kim się trzymasz, prawda?
– Jakąś rację w tym masz.
– Zapamiętaj sobie jedno Rogers. Ja zawsze mam rację.
– Odnotowane – odparł z uśmiechem lekko błąkającym się po jego twarzy.
Jonathan i Sarah wrócili godzinę później. Oznajmili, że zarówno Wilson jak i Barnes dołączą do szkoły TARCZY. Wszyscy mieli wylecieć samolotem popołudniu następnego dnia. Sharon postanowiłą zabrać Rogersa na zakupy do centrum handlowego jeszcze przed dziesiątą.
Phil miał robić za ich kierowcę.
Sharon przeciągnęła Stevena po wszystkich sklepach jakie tam były. Choć nie w każdym coś kupiła. I pomimo narzekań blondyna zafundowała mu kilka kompletów ciuchów, bluzek, bluz, spodni, skarpet i butów. Bieliznę darowała im obojgu, nie chciała jeszcze bardziej zawstydzać chłopaka. Poprosiła żeby zaczekał na nią przed sklepem, kiedy kupowała staniki sobie i coś dla Natashy.
– Wiesz, że nie musisz tego robić, prawda? – zapytała, kiedy uparł się na noszenie za nią wszystkich toreb z zakupami.
– Moja mama nie dałaby mi żyć, gdybym ci nie pomógł. Widziałaś ją w akcji. Nauczyła mnie, że zawsze powinienem pomagać innym. I bardzo pilnowała, żebym szanował innych bez względu na wiek, płeć, pochodzenie, wyznanie czy status materialny. Ponieważ każdy zasługuje na szacunek.
– Postawa godna naśladowania Rogers – nie kłóciła się dalej odnośnie noszenia toreb z zakupami.
– Możesz mi mówić Steve, wiesz?
– Sharon – odwdzięczyła się. – Ale większość mówi mi Shay.
– Zapamiętam. Masz na oku jeszcze jakieś sklepy?
– Mam zamiar sprezentować Tashy komórkę, potrzebna jej łączność ze światem zewnętrznym. I zastanawiałam się nad paroma książkami i płytami z muzyką, lub filmami. Jakoś trzeba sobie organizować czas na Wyspie. Nie uwierzysz, czego brakuje mieszkając na odludziu.
– Podejrzewam, że się dowiem.
– Prędzej czy później na pewno.
Dziewczyna zakupiła wszystko co miała do kupienia. Steve nie narzekał niosąc za nią wszystko.
Phil zawiózł ich do hotelu, a że zbliżała się godzina wyjazdu pojechał po Samuela Wilsona i Jamesa Barnesa.
Steve zostawił jej torby zakupowe, a te z rzeczami dla niego zabrał do siebie. TARCZA zaoferowała pani Rogers płatny wyjazd za granicę w celu jej ochrony, a także zatrudniono ją do prowadzenia wakacyjnych kursów pierwszej pomocy dla chętnych.
– Co to? – zapytała, wskazując na plastikowy pojemnik z rączką.
– Przenośna lodówka. Kupiłem dla ciebie, Clinta, Carol i dla każdego z kim będziesz chciała się podzielić mrożoną pizzę. Wiem, że to nie to samo co świeży wypiek z pizzerii, ale czasem to lepsze niż nic.
– Jesteś najlepszy.
– Lubię rozpieszczać moją córcię. I jeszcze to – podał jej kartonik przewiązany kolorową wstążką.
– Czy to jest to o co prosiłam?
– Oczywiście, uruchomiłem parę kontaktów i to załatwiłem. Plus Harley Davidson dla Clinta, mam nadzieję, że mu się spodoba.
– Gwarantuję ci, że go pokocha.
– Taką mam nadzieję. Odwiedzę was w przyszłym miesiącu na jakiś tydzień czy dwa.
– Dobrze wiedzieć.
Jej tatko zabrał wszystkie zakupy na dół, do samochodu, w tym czasie Shay poszła porozmawiać z Sarah Rogers, bo ta ją o to poprosiła.
– Chciała mnie pani widzieć – stanęła niemal na baczność.
– Żadna pani – kobieta machnęła dłonią – mów mi Sarah.
– W porządku Sarah – uśmiechnęła się do kobiety i odpuściła stanie na baczność. Po powrocie syna Sarah powoli zaczęła dochodzić do siebie. Podkrążone z niewyspania opuchlizny pod oczami zaczęły znikać.
– Nie miałam okazji podziękować ci za odnalezienie mojego synka.
– Zrobiłam tylko to czego ode mnie wymagano w TARCZY.
– Powiedz mi proszę Sharon czy TARCZA to na pewno dobre miejsce dla mojego Steve’a.
– To ile mogę powiedzieć, zależy od tego ile o TARCZY wiesz.
– To nie jest żadne wojsko. Nie wiem do końca co innego, ale na pewno nie wojsko.
– Powiedziałabym, że TARCZA to coś trochę podobnego do CIA lub FBI połączonego z wojskiem. Połączenie tajnych agentów z żołnierzami. Staramy się raczej pozostawać w ukryciu niż prowadzić działania jawne. Kiedy przejdzie szkolenie nikt i nic nie będzie w stanie mu zaszkodzić.
Sarah pokiwała do siebie głową kilkukrotnie.
– Mogę cię prosić, żebyś miała na niego oko? To dobry chłopak, ale łatwo daje się sprowokować a nie chcę, żeby wpakował się w kłopoty.
– Zrobię co w mojej mocy. Widzimy się na kursach pierwszej pomocy. Natasha bardzo je doceni, wcześniej nikt jej nie uczył pierwszej pomocy.
– Tak, zobaczymy się wtedy.
Pożegnała się z Sarah i zjechała na parking. Usiadła na przednim miejscu i wdała się w rozmowę z obojgiem gdy jechali do celu.
Pozostała trójka czekała już na nich. Było też kilku innych agentów, pakujących wszystko do samolotu transportowego. Jonathan nadzorował jak wtaszczają wszystko do wnętrza łącznie z motorem dla strzelca.
Steve przypilnował aby jego przyjaciele weszli na pokład. Phil natomiast pilnował aby zostali na swoich miejscach kiedy ona żegnała się z tatą. Przeszła przez samolot i zasiadła za sterami, a Coulson zamknął rampę.
– Wieża tu 827292 proszę o zezwolenie na start – nadała komunikat przez słuchawki z mikrofonem.
– Udzielam zgody – usłyszała po czterech minutach.
W czasie oczekiwania zdążyła włączyć wszystkie potrzebne przełączniki i wystartowała samolot już po. Dwie godziny później wylądowała na środku oceanu na Wyspie.
Pierwszą osobą która weszła na pokład, kiedy klapa zetknęła się z podłożem był Nick Fury. Nie przestawał obserwować całej trójki, nawet kiedy z nią rozmawiał.
– Agentko Carter czy to było naprawdę konieczne? – mówił ściszonym głosem, aby nie zostać usłyszanym przez osoby postronne.
– Mam rozkazy z góry – powiedziała, może nie do końca była to prawda, ale też nie kłamała.
– Kierownik Carter osobiście nadzorował ich proces rekrutacyjny – poparł ją Phil.
Fury nie odpowiedział, po prostu wyszedł, Phil podążył za nim jak cień.
Ich miejsce szybko zajął Clint z łukiem i kołczanem zawieszonym na plecach.
– Dlaczego nawet smsa mi nie wysłałaś, że gdzieś cię wysyłają? – zapytał na start.
– Nie było mnie ledwo dwa dni, już zdążyłeś zatęsknić? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
– Gdzie wysłał cię Polifem? – nie poddawał się i zadał kolejne pytanie.
– Brooklyn, misja rekrutacyjna – odpowiedziała, oczami wskazując nową trójkę.
Clint odwrócił się bardziej przodem do nowych nabytków TARCZY.
– Jestem Clint.