
6 — Sam, Steve, Bucky
Fury rzadko kiedy wzywał ją do swojego gabinetu, gdyż byli tego samego stopnia – jako córka jednego z założycieli, w dodatku tego odpowiedzialnego za działania bojowe TARCZY, odpowiadała jedynie przed fundatorami. Dlatego gdy poprosił ją wieczorem do siebie zgodziła się i przyszła.
– Cześć Nicky – weszła jak do siebie, bez pytania i rozsiadła się na fotelu, przerzucając nogi przez oparcie.
Fury wywrócił okiem za zamkniętą powieką.
– Potrzebujesz mnie do czegoś, prawda? – zapytała.
Dyrektor przesunął w jej stronę tekturową teczkę. Sięgnęła po nią i zapoznała się z treścią wewnątrz.
– Abraham Erskine bardzo poważany naukowiec z dziedziny biologii i chemii, który zaginął przed dwoma laty, kilka dni temu zadzwonił na numer alarmowy powiedział to co masz w aktach, po czym popełnił samobójstwo – wyjaśnił Nick.
– Czym jest to serum super żołnierza? – zdjęła nogi z oparcia i wyprostowała się, bo sprawa wydawała się poważna. – Chciał stworzyć żołnierza idealnego?
– Dokładnie. Miał teorię, że z pomocą nauki można wytworzyć serum, które da żołnierzom super siłę i wytrzymałość. Potrzebował żywych obiektów badań, na co nie dano mu zgody.
– Porwała go Hydra i mógł eksperymentować do woli – znalazła odpowiednie linijki w tekście. – Charles wie?
– Szuka możliwych kryjówek Hydry z pomocą Cerebro. Nie wydaje mi się, żeby coś znalazł.
– To do czego jestem ci potrzebna? Jeśli znaleźli trupa to Pym, albo Stark już podesłali swoich koronerów.
Fury podał jej kartkę z biurka.
– A oni znaleźli to w jego układzie pokarmowym.
– Reszta szyfru. – Ustawiła koło siebie dwa teksty i przeskakiwała wzrokiem raz z jednej, raz z drugiej. – Steven Grant Rogers, Brooklyn – rozszyfrowała wiadomość nadaną przez zmarłego naukowca. – Co dalej?
– Erskine podobno stworzył to serum. Pozostaje pytanie czy zdążył je zaaplikować czy jedynie przekazał komuś formułę.
– Mam go znaleźć. – Zrozumiała – Dlaczego ja?
– Jesteście w tym samym wieku. – Dostała kolejny wydruk do rąk. Miał imitować wydruk szkolny, włączając oceny, zdjęcia legitymacyjne i opinie nauczycieli.
– Serum, albo superżołnierz.
– Dokładnie – potwierdził.
– Kiedy mam wyruszyć?
– Jak najszybciej. Agent Coulson już czeka.
– Więc nie każmy mu robić tego zbyt długo – Podniosła się z fotela w celu wyjścia. – Pa Nicky!
Gdyby nie był łysy już dawno by przeze mnie osiwiał. – pomyślała, schodząc na drugi podziemny poziom do hangaru z samolotami, składnicą broni z amunicją i izolatkami.
Miała tam zostawioną torbę z kompletem ubrań, bronią i amunicją właśnie na wypadek wylotu na szybko.
– Cześć Phil – powitała agenta, wsiadając na wolne miejsce w kokpicie helikoptera. – Możemy lecieć – torbę z rzeczami wsadziła do tyłu.
Phil kiwnął do niej i zdalnie wysunął pas startowy spod ziemi. W drodze do Nowego Jorku zdjął słuchawki, przez które komunikował się z Furym lub Hill.
– Będziesz mnie niańczyć w czasie misji czy mam wolną rękę?
Phil uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od przestrzeni powietrznej.
– Żadnego niańczenia – obiecał.
Phil Coulson był jednym z tych agentów, którzy nie byli tak rygorystyczni do młodszych agentów po fachu, przez co był ulubieńcem wszystkich. To z kolei sprawiało, że Fury zasypywał go robotą.
– Zapoznał cię ze szczegółami?
– Z częścią. Wiem, że masz znaleźć serum, albo super żołnierza, w Nowym Jorku.
– Będziemy lądować na lotnisku, nie w bazie, prawda? – Coulson potwierdził kiwnięciem głowy. – Szkoda, w bazie znalazłabym jakiś środek transportu.
Phil odpowiedział przepraszającym uśmiechem, po czym założył słuchawki. TARCZA miała na własność kilka miejsc na niektórych dużych światowych lotniskach dzięki pieniądzom założycieli musieli jednak kontaktować się z wieżą przed lądowaniem, lub wylotem, by zapobiec potencjalnym wypadkom.
Dostali pozwolenie na lądowanie i Phil posadził helikopter na lotnisku.
Shay otworzyła drzwi i zastała ją tam miła niespodzianka.
– Tato! – wykrzyknęła i rzuciła się ojcu w objęcia.
Jonathan Carter był rosłym mężczyżną w wieku trzydziestu pięciu lat o bujnej czuprynie ciemnobrązowych włosów i ciemnych oczach. Bez najmniejszego kłopotu uniósł ją z podłogi i przytulił.
– Co tu robisz? – spytała kiedy odstawił ją na ziemię.
– Howard dzwonił i się skarżył, że Fury mu tyłek zawraca jakimś Steve’m Rogersem, a on nie ma czasu. Wykorzystałem kilka znajomości i zdobyłem dla ciebie to – z leżącego na ziemi plecaka wyciągnął teczkę z logiem TARCZY. – To każda nawet najmniejsza informacja do jakiej dokopali się moi ludzie. Nawiasem mówiąc jego matka, Sarah, zgłosiła jego zaginięcie sześćdziesiąt godzin temu.
– Dopadła go Hydra czy się ukrywa?
– Mam szczerą nadzieję na to drugie.
Siedziała na przednim siedzeniu Mercedesa, wertując otrzymane dokumenty, gdy jej ojciec prowadził.
Ze wszystkich wydruków, dokumentacji medycznej, szkolnych ocen i uwag w dzienniku kształtował się obraz chorowitego chłopaka o dużej inteligencji i wrażliwości artystycznej, który nie wiedział kiedy dać sobie na wstrzymanie i uparcie wdawał się w szkolne bójki, mimo ciągłych porażek. Taką stronę medalu ukazywały jej papiery. Do własnej oceny potrzebowała osobiście poznać Steven’a Rogersa. Nauczyciele często nie szukali prawdziwych prowodyrów i wolała nie ufać tym zapiskom.
– Jesteś pewien, że nie mamy z Peg żadnego zaginionego kuzyna? Bo ten chłopak to dosłownie nasze motto. Ja nie zrobię? Potrzymaj mi piwo – zażartowała.
– Ja nie wiem czy Liz się zgodzi na jakiekolwiek zmiany.
– Przecież to hasło to cała ona. A jak czytam o Rogersie to przed oczami widzę ciocię Liz w młodości i wszystkie te opowieści, jak prała wszystkich na kwaśne jabłka.
– Nic dziwnego jak używała ciosów poniżej pasa. Znalazłaś coś ciekawego?
– Mam nazwiska jego szkolnych kumpli. Samuel Thomas Wilson i James Buchanan Barnes. Jak ten prezydent. A w ogóle to gdzie jesteśmy? – spytała, gdy ojciec wjechał w jakieś podziemie.
– Wynająłem apartament w hotelu. Zaczniesz od rana.
– Tato! Tu liczy się każda sekunda.
– Wiem, że już byś chciała latać po mieście, ale powinnaś złapać kilka godzin snu. Odprężony umysł działa lepiej.
– W porządku, ale potrzebuję pary kajdanek – postawiła warunek.
– Na co ci one? – Zaparkował auto.
– Dla Natashy, Carol się skarży, że co chwilę znajduje pełno trytytek w śmietniku. Powinieneś wiedzieć, że w Czerwonej Sali przypinali dziewczynki do łóżek podczas snu, w końcu dostałeś raport od Charlesa. Wiem, że Tasha nie może spać po nocach i uznałam, że to będzie miły gest witający ją w TARCZY.
– Zrobię co się da. Jeszcze jakieś życzenia?
– Marzę o pizzy.
– To da się zrobić stuprocentowo – odparł ze śmiechem.
Prowadząc rozmowę wjechali windą na ostatnie piętro do wynajętego apartamentu. Sharon wzięła szybki prysznic i położyła się spać. Pobudkę zrobiła sobie o szóstej rano.
Zajadając gofry z waniliowym serkiem homogenizowanym prowadziła wideo-rozmowę z Skye Johnson. Hakerka instruowała ją jak śledzić lokalizacje czyjegoś telefonu. Próbowała wyśledzić komórkę Rogersa, ale ten był wyłączony i nieosiągalny. Udało jej się natomiast podpiąć pod telefony Samuela i Jamesa.
Miała przeczucie, że ta dwójka może coś wiedzieć o możliwym miejscu pobytu Steve’a. Koło trzeciej po południu owa dwójka wymieniła między sobą znaczące sms-y.
Widzimy się o 18 pod RHGT? – zapytał Barnes.
Kk – odpowiedział mu Wilson.
RHGT – Red Hook Grain Terminal – stary opuszczony elewator zbożowy idealne miejsce, żeby się tam ukryć. I przy okazji teren Kingpina – nowojorskiego mafiozy.
Albo Rogers się tam chował, albo Barnes i Wilson pracowali dla Fiska. Coś podpowiadało jej, że to jednak pierwsza opcja.
Jej tata zamówił pizzę do pokoju. Zjadła oglądając jakiś serial akurat lecący w telewizji. Później poprosiła Coulsona o podwózkę, a tatę o kontakt z Sarah Rogers.
Znalazła sobie miejsce obserwacyjne w pobliżu i czekała. Kwadrans po osiemnastej dwójka chłopaków, których rozpoznała jako Barnes i Wilson weszła do środka. Odczekała krótki moment i ruszyła za nimi, poruszając się cicho, żeby nie zostać zauważoną.
Dotarła do głównego pomieszczenia, gdzie zatrzymali się obaj chłopcy i doszedł do nich trzeci.
Więc serum się Erskine’owi udało – pomyślała, widząc trzeciego, wyrośniętego chłopaka. Rysy twarzy nie zmieniły się za bardzo i bez problemu rozpoznała chłopaka ze zdjęć. Nagle po prostu urósł i nabrał na masie.
Schowała się w cieniu za drewnianymi skrzynkami. Była w wystarczającej odległości, żeby słyszeć i nie zostać zauważoną.
– No skąd miałem wiedzieć, że to się tak skończy? – zapytał Rogers, wyraźnie czymś zirytowany, prawdopodobnie czymś co powiedział, któryś z jego kumpli. – Zwykle za pomoc dostaję słowne podziękowania, lub coś słodkiego. A nie dziwne herbaty.
– To teraz przynajmniej będziesz miał nauczkę, żeby uważać komu pomagasz.
– Moja mama by cię za to walnęła Buck – rzucił Rogers do ciemnowłosego chłopaka.
– To przynajmniej odmawiaj kiedy cię czymś testują – powiedział ciemnoskóry.
– Chyba, że tego też Sarah nie pochwala - zażartował Barnes.
– Wy sobie jaja robicie, a ja dalej nie wiem jak jej to wszystko wytłumaczyć – Rogers schował twarz w dłoniach. Sharon uznała, że to najlepszy moment by wyjść z cienia.
– Możesz zostawić to nam – oznajmiła. Cała trójka spojrzała na nią z przerażeniem wypisanym na twarzach. – Sharon Carter agentka specjalna TARCZY – przedstawiła się, odchylając poły marynarki, żeby pokazać odznakę i legitymację.
– Czym jest ta Tarcza?
– Tajna Agencja Rozwoju Cybernetycznych Zastosowań Antyterrorystycznych – wyjaśniła, biorąc sobie skrzynkę i siadając na niej z nogą na kolanie. – Założono ją w dwutysięcznym przez Jonathana i Elizabeth Carter, Howarda Starka, a także Janet Van Dyne i Hanka Pyma. Powstała z myślą o zwalczaniu Hydry - nazistowskiej organizacji terrorystycznej istniejącej jeszcze od drugiej wojny światowej. To oni są odpowiedzialni za porwania dzieci w Europie i Azji, o których prawdopodobnie słyszeliście. – Rogers i Wilson kiwnęli głowami. – Dwa lata temu Hydra uprowadziła Abrahama Erskine’a naukowca specjalizującego się w biolchemie. Zgaduję, że to nazwisko nic wam nie mówi. W każdym razie Erskine miał teorię, że można skumulować kilka super cech do jednej próbówki i stworzyć żołnierza idealnego. – widziała jak oczy Rogersa rozszerzają się, gdy zaczął łączyć fakty. – Dokładnie pomogłeś szalonemu naukowcowi, a ten uznał, że będziesz idealnym obiektem testowym.
– Można to jakoś cofnąć? – zapytał Rogers. – zapytać go czy coś. Bo to po nim musieliście mnie namierzyć.
– Abraham Erskine popełnił samobójstwo, żeby nie wpaść ponownie w ręce Hydry – wyjaśniła. – Połowę informacji przekazał w rozmowie z operatorem alarmowym, drugą znaleźli koronerzy. Ale masz rację to dzięki niemu dowiedzieliśmy się o tobie. Jednak w to miejsce doprowadziła mnie dwójka twoich znajomych, którzy nie potrafią odpowiednio zabezpieczyć swoich komórek.
– Nie rozumiem dlaczego mi to pani mówi.
– Żadna pani, jesteśmy w tym samym wieku Rogers, więc nie paniuj mi tu. – Odpowiadając na twoje pytanie uznałam, że powinieneś wiedzieć. Co zrobisz z tą informacją, to już twoja sprawa.
– To czego ty chcesz? – zapytał Barnes z wyczuwalną niechęcią w głosie. Rozumiała go całkowicie, była obca i pojawiła się z zapasem różnorakich informacji.
– Osobiście nic. Co innego TARCZA ona chętnie wyszkoliłaby super żołnierza i przy okazji roztoczyłaby parasol ochronny nad jego samotną matką.
Dobrze wiedziała co robi, zrzucając każdą z bomb na Rogersa. Jeśli wstąpiłby do TARCZY myślałby, że to była tylko jego decyzja.
– To może ja już pójdę – spytała retorycznie, wstając z drewnianej skrzynki. – Wiecie, nie chcę tu być, kiedy Hydra w końcu połączy kropki i będzie szła po trupach do celu, albo nowojorska mafia zorientuje się, że mają intruzów na swoim terenie. Bo to – wskazała palcem otoczenie – teren Kingpina i jego mafii. Życzę powodzenia w przetrwaniu, przyda się – rzuciła z czymś na kształt uśmiechu i poszła do wyjścia.
W smsie poprosiła Phila o podjechanie bliżej budynku i nie odezwanie się ani słowem o rekrutacji Rogersa do TARCZY.
Wsiadła do czarnego BMW-u, gdy Phil zaparkował.
– Mogę wiedzieć co takiego wymyśliłaś? – zapytał Coulson.
– Chcę, żeby myślał, że to jego decyzja – wyjaśniła zdawkowo.
Prawie dziesięć minut później cała trójka próbowała ukradkiem opuścić elewator zbożowy.
Sharon opuściła szybę i wychyliła się przez okno zaraz po tym jak Phil zatrąbił.
– Podwieźć was? – zapytała, kiedy zwrócili na nią uwagę. – Pakujcie się do tyłu – wskazała tylne miejsca, Steve pociągnął tam swoich kumpli, a ona zamknęła szybę.
Cała trójka wsiadła na tylne siedzenie, choć James i Samuel bardzo niechętnie. Patrzyli na nią podejrzliwie przez całą drogę do hotelu, ale żadne nie odezwało się ani słowem. Dopiero gdy Phil zaparkował odnaleźli języki w gębach.
– Gdzie jesteśmy? – zapytał Barnes.
– Hotel Brooklyn Bridge – odpowiedziała. – Najlepszy pięciogwiazdkowiec w tej okolicy. Mamy wynajęty apartament na ostatnim piętrze. Zapraszam – wezwała windę.
Rogers wsiadł zaraz za nią, a jego kumple wlekli się trochę jak na skazanie. Pochód zamykał Phil.