Zanim TARCZA

Marvel Cinematic Universe Marvel (Comics)
Gen
G
Zanim TARCZA
All Chapters Forward

4

Na pół godziny przed wylotem Fury wezwał go do siebie.

– Dyrektorze Fury – powiedział, wchodząc do gabinetu. 

– Agencie Barton – Nick kiwnął mu głową i wskazał leżący na biurku łuk. – Możesz zabrać swoje broń – Clint bez słowa wziął łuk i usiadł na środkowym fotelu. Ciągle czekał na instrukcje dotyczące zadania. – Polecicie do Budapesztu, na miejscu jest już Maria. Ona wszystko wam wyjaśni. Chcę żebyś dopilnował Natashy i tego po której stronie się opowie. Nie wiem w jaki sposób to zrobisz i mało mnie to obchodzi. Hank i Janet chcą zapisać tu swoją córkę Hope, a ja nie chcę tu wrogich agentów, stanowiących zagrożenie. Rozumiesz, prawda?

– Oczywiście – przytaknął. 

– Chyba nie muszę ci mówić, że od powodzenia tej misji zależy przyszłość panny Romanoff. Jeśli dowiedzie, że jest w stanie słuchać rozkazów, TARCZA przyjmie ją z otwartymi ramionami. Jeszcze jedno, ani ja, ani Hill nie wiemy ile potrwa to zadanie. Musicie być przygotowani na tydzień, albo i dwa.

Barton kiwnął i opuścił pomieszczenie, gdy tylko otrzymał zgodę od przełożonego. Dołączył do dziewczyn przed wyjściem z budynku.

W trzy godziny byli już pod Budapesztem. Natasha mocno go objęła gdy ruszył, w przeciwieństwie do poprzedniego razu, gdy trzymała się siedziska. Nie szczędził gazu by dotrzeć do miasta, do kryjówki TARCZY.

Hill we własnej osobie otworzyła im garaż pod budynkiem.

– Agencie Barton, panno Romanoff – kobieta przywitała ich skinięciem głowy. Zamknęła za nimi garaż i poprowadziła ich do wykupionego mieszkania.

Kilku agentów rozłożyło się na biurkach ze swoimi komputerami. Barton wziął krzesło i usiadł sobie w kącie. Tasha stała koło niego.

Hill założyła rękę na ręke i stanęła przed nimi.

– Vladimir Dreykov – powiedziała. Zauważył jak Natashę przechodzi dreszcz. – Waszym zadaniem będzie jego lokalizacja i likwidacja. Charles z pomocą Cerebro ustalił, że Dreykov do końca tego miesiąca zawita w którymś z tutejszych hoteli. Ustalicie w którym, moi ludzie rozstawią w nim bomby i zadbają o bezpieczeństwo cywili.

– Chcecie wysadzić cały hotel? – zapytała Natasha.

– Ty go wysadzisz – oznajmiła Hill.

– Co?

– To twoje być albo nie być moja droga. Pozbędziesz się Dreykov’a, a TARCZA przyjmie cię z otwartymi ramionami. Odmów wykonania rozkazu, a się pożegnamy. Pozwolę ci stąd wyjść, dam nawet zapasy jedzenia i środki płatnicze, ale nie będzie mnie obchodziło co zrobi z tobą Czerwona Sala, jeśli cię złapią. Rozumiemy się – zapytała agentka. Clint widział jak rudowłosa podczas monologu Hill spuszcza głowę i co jakiś czas przechodzą ją dreszcze. – Pytałam czy się rozumiemy – powtórzyła po pięciu minutach ciszy, używając tego tonu Cerbera. 

– Tak jest – Tasha stanęła na baczność i zasalutowała. W jednej chwili stała się wzorowym żołnierzem.

– Więc jaka decyzja?

– Wiem jak go znaleźć – powiedziała. – Ma tu córkę i można go po niej znaleźć.

– Agentko Johnson proszę udostępnić pannie Romanoff nagrania z monitoringu – zarządziła Hill.

Skye uniosła się znad komputera, zamachała do niego, a następnie wystukała coś na klawiaturze i gestem zaprosiła do siebie rosjankę. 

Przez dwa dni Tasha przeglądała nagrania monitoringu z różnych budapesztańskich hoteli, zanim odnalazła ten właściwy.

Kolejne dwa dni, agenci zajmowali się podłożeniem materiałów wybuchowych w przybytku. Hill wręczyła detonator Nat, a klucze do kryjówki Clintowi. Agent White pomógł w zapakowaniu motoru do furgonetki, a następnie zawiózł ich w pobliże hotelu. Z wnętrza vana mieli dostęp do ulicznego monitoringu, wszystko dzięki uprzejmości najlepszej hakerki TARCZY – Skye Johnson. Romanoff miała się upewnić, że Dreykov na pewno jest w środku. Spędzili w samochodzie bite dwa dni, tylko jeden z White’m.

– Przepraszam cię za Marię – oznajmił drugiego dnia. White ulotnił się z samego rana. – Czasem jest straszną służbistką. 

– Uwierzysz, gdy powiem, że się przyzwyczaiłam? – zapytała, nie odwracając głowy od monitora.

– W zasadzie tak. Ale dalej uważam, że nie powinna wywlekać tego tematu przy wszystkich. Nie zasługiwałaś na to.

– Barton, jestem agentką wrogiej organizacji i w pełni rozumiem, że dopóki nie udowodnię swojej lojalności względem TARCZY, będę poddawana takiemu traktowaniu. Byłam na to przygotowana w chwili kiedy zgodziłam się z tobą jechać. Wiem, że na szacunek i zaufanie trzeba sobie zapracować.

Nie wiedział co odpowiedzieć, więc milczał.

Cztery i pół godziny później pod hotel zajechała limuzyna i wysiadła z niej mała dziewczynka w obstawie dwóch napakowanych goryli.

– Teraz? – zapytał.

– Najpierw muszę się upewnić – rosjanka zaczęła sprawdzać podgląd innych kamer z budynku. – To on.

– To co teraz?  Ta mała tam jest – zauważył. 

Rosjanka sięgnęła do detonatora i zawiesiła nad nim rękę.

– Tasha.

– Czasami trzeba ponieść pewne ofiary – odpowiedziała i nacisnęła przycisk.

Wybuch było słychać nawet cztery przecznice dalej i wywołał on spore zamieszanie na ulicach. Będąc całkowicie szczerym nie spodziewał się, że rudowłosa wysadzi w powietrze nie tylko Dreykova, ale i jego córkę, niewinną dziewczynkę.

Otrząsnął się z myślenia o tej sytuacji i wsiadł na motor.

– Jedziemy – rzucił.

Natasha objęła go w pasie, siadając z tyłu. Mocniej zacisnął zęby na dotyk rudowłosej. Nie lubił dotyku obcych, zwłaszcza kiedy nie był na jego warunkach.

Włączył odliczanie przyciskiem bomby przytwierdzonym do bocznej ściany furgonetki. Odpalił jednoślad, od razu dając gazu, by siłą wyważyć tylne drzwi.

Nie wyjechali nawet z centrum miasta, gdy coś przebiło przednią oponę. Miał wystarczającą wprawę w panowaniu nad pojazdem i zdążył trochę przyhamować zanim pojazd wymknął się spod kontroli. Wychowanie w cyrku pozwoliło mu też zamortyzować własny upadek. Dobył łuku, stając na równe nogi i zaczął celować wokół siebie. Romanoff podniosła się z ziemi trochę później niż on i również dobyła broni. Zdążył zauważyć uciekających z placu cywilów.

Cztery dziewczyny w czarnych kombinezonach zjechały po linach, z dwóch różnych dachów.

– Natalia, Natalia, Natalia – jedna z dziewczyn pokręciła głową. – Ładnie to tak zostawiać swoje siostry? I to dla takiego nikogo – zacmokała z pewną pogardą, patrząc prosto na niego.

– Wybacz za rozczarowanie złotko – powiedział z całą protekcjonalnością na jaką było go stać, celując w mówiącą dziewczynę. 

– Katia – niemal warknęła Natasha. – Nie chcę kłamać, więc nie powiem, że miło cię widzieć.

– Niegrzeczna jak zwykle – Katia zignorowała go na rzecz celowania do Romanoff. Pozostałe dziewczyny również zdawały się go ignorować.

Ich pieprzony błąd.

Posłał cztery elektryczne strzały pod ich nogi w przeciągu trzech sekund.

– Czy to miało nam jakoś zaimponować? – Katia skierowała na niego lufę zupełnie od niechcenia.

– Może trochę vatów zmieni twoje nastawienie? – z kieszeni pasa wyciągnął pilot od ładunków elektrycznych i zdalnie odpalił najwyższe bezpieczne dla człowieka napięcie.

Pięćdziesiąt vatów poraziło każdą z rosyjskich agentek. Dziewczyny padły zemdlone na bruk.

– Chodź – zwrócił się do Tashy, podchodząc w kierunku maszyny. Musiałby wymienić przednie koło, aby motor się jeszcze do czegoś nadawał. Jedyny plus, że komórce nic się nie stało, bo drugiej by tak łatwo nie dostał.

Schował urządzenie do wewnętrznej kieszeni kombinezonu.

– Będą żyć? – spytała wpatrzona w nieprzytomne dziewczyny.

– Raczej tak. Nie przekroczyłem napięcia, które jest bezpieczne dla człowieka. Wolałabyś sama się ich pozbyć? 

– Ani trochę – pokręciła głową. – Dokąd idziemy? – zapytała.

– Wolę nie ryzykować zdradzenia naszej kryjówki. I mam pewien pomysł, gdzie możemy się zadokować. – Ukrył łuk i kołczan w plecaku. Na całe szczęście projektant wpadł na pomysł, żeby broń była składalna.

Zaprowadził Natashę na stację metra. Parę wybuchów w mieście zatrzymało pociągi, więc zeskoczył na tory i ruszył tunelem. Pomiędzy treningami łucznictwa studiował mapy podziemnych tuneli i kanałów wentylacyjnych. Zboczenie zawodowe znowu mu się przydało i wiedział, że nad metrem są pewnego rodzaju korytarze techniczne, służące do różnorakich napraw, wystarczająco wysokie, żeby usiąść wyprostowanym.

– Trzeba tam wejść – wskazał kratkę wentylacyjną w górze. – Podsadzę cię tam, a ty ją otworzysz. Nie zgub śrubek i wsadź kratkę do środka.

– Jasne – przytaknęła.

Podał jej śrubokręt, a potem podsadził. Trzymał ją za kostki, gdy stała na jego barkach.

– Co teraz? – zapytała po skończeniu.

– Do środka – nie rozluźniając chwytu podsadził ją w górę, a ta wciągnęła się do środka.

Wyjął z plecaka kołczan, a z jego dolnej części specjalne namagnetyzowane uchwyty do wspinaczki. Użył ich najpierw na ścianie, a następnie na suficie. Takie wchodzenie gdziekolwiek było dwakroć bardziej męczące, zwłaszcza poruszanie się po suficie. Po wejściu w kanał przymocował kratkę na właściwe miejsce i schował swój śrubokręt.

– Jaki jest dalszy plan?

– Wychodzenie tędy będzie problematyczne gdy metro znowu zacznie funkcjonować. Musimy przemieścić się dalej. Do tyłu i w moje prawo – mówiąc wskazał kierunek. – Przeczekamy dwa, albo trzy dni.

– Jasne – przytaknęła. Na czworaka wycofała się we wskazane miejsce.

Maria Hill była straszną służbistką, to trzeba było jej przyznać, ale miało to swoje plusy. Gdyby był sam, racjonując zapasy wytrzymałby nawet tydzień.

To był drugi raz kiedy zostali sam na sam w przeciągu sześciu dni w Budapeszcie. Wcześniej agenci TARCZY zajmowali cały ich czas. Teraz po wysadzeniu Dreykova, razem z jego córką było między nimi dość niezręcznie. Natasha usilnie unikała jego spojrzenia.

Przesiedzieli tak z pół godziny, zanim postanowił coś zrobić.

– Chcesz wiedzieć coś o TARCZY, albo którymś z uczniów? – zagadnął. Chciał jakoś rozluźnić atmosferę. 

– O tym Philu jakoś mało wiem.

– Phil Coulson to najfajniejszy z agentów na Wyspie. Wiele rzeczy uchodzi na sucho kiedy to on kogoś przyłapie i szybko można go do czegokolwiek namówić. I dlatego rzadko ma z nami do czynienia, bo jeszcze byśmy go przekabacili.

– A co z … – zawahała się.

Szybko odgadł, że chodzi o Sharon. Zazwyczaj chodziło o nią, bo miała specyficzny sposób bycia i pozwalała sobie na więcej.

– Shay – stwierdził i otrzymał nieśmiałe kiwnięcie. – Niby to córka samego Jonathana Cartera, ale jest naprawdę spoko, jeśli też ją tak traktujesz i łatwo to zapomnieć. Ma zwyczaj mówienia zdrobniale do ludzi, których lubi, więc łatwo poznasz, kiedy dołączysz do tego grona. Poznałem ją jeszcze zanim szkoła TARCZY zaczęła istnieć, to ona i Phil pokazali mi, że istnieje lepszy sposób wykorzystania moich umiejętności. Strzelanie to nie jedyne co potrafię.

Podzielił się z dziewczyną zapasami, kiedy opowiadał jej też o innych uczniach i nauczycielach. Z zapinanej na rzep specjalnie zaprojektowanej kieszeni wyciągnął komórkę i sprawdził stan baterii. Na szczęście ładował telefon jeszcze w furgonetce i dziewięćdziesiąt sześć procent mogło mu spokojnie starczyć na dwa dni.

– Wkrótce czwarty dzień lipca – zanucił, odblokowując urządzenie.

– Co? – zapytała znad kanapki, tak jak na to liczył.

– Ten fragment kojarzy mi się z moją blokadą – odpowiedział, potrząsając komórką, po czym wgryzł się we własną kromkę. Przejrzał parę rzeczy i schował przedmiot.

O czwartej nad ranem drugiego dnia ruch w metrze był niewielki. Wykorzystał okazję i otworzył im kratkę. Przepuścił Natashę przodem, rudowłosa wylądowała w dziwnym rozkroku. Kiedy sam wychodził, użył kolejny raz uchwytu magnetycznego, podciągając się na jednej ręce zamknął klapę tylko na połowę śrub. Mały przycisk z boku wyłączał magnes i użył go by dostać się na dół.

– Co dalej, jaki mamy plan?

– Najpierw łazienka, potem łapiemy metro jak najbliżej granicy miasta się da – przy pierwszej części wskazał toalety publiczne, koło których wyszli. – Pięć minut – zarządził.

Każde zniknęło w innym pomieszczeniu. Clint skorzystał z ubikacji, umył ręce i opłukał twarz zimną wodą, uważając żeby woda nie dostała się do aparatu słuchowego. Wolał nie ogłuchnąć do reszty.

Będąc już na peronie sprawdzili rozkład. Musieli zaczekać dwanaście minut na przyjazd odpowiedniej linii.

Kolej miała trzy minuty opóźnienia i była dość opustoszała, co nie było zaskakujące biorąc pod uwagę wczesną godzinę.

Zajęli miejsca na samym końcu przedziału. Do stacji końcowej nikt nie wsiadał, ludzie raczej jechali do centrum o takich porach, jeśli jeszcze dalej nie wylegiwali się w łóżkach. 

Wyszli ze stacji metra i strzelec poprowadził towarzyszkę za miasto. Chciał po drodze ukraść jakiś motor, skoro ten jego nie nadawał się już do niczego.

Nie dostrzegł zagrożenia dopóki nie dostał kulki w prawe ramię. A to nie było przyjemne doświadczenie.

– Kurwa – zaklął i lewą rękę przycisnął do prawego ramienia. Czuł pod palcami zbierającą się lepką ciecz. 

Natasha wyciągnęła pistolet zza paska i wymierzyła do dziewczyny, która wyłoniła się z zaułka.

– Katia – warknęła na powitanie.

Oczywiście, pierdolona Katia – pomyślał.

– Nie chodzi mi o strzelca – oznajmiła, również mierząc z pistoletu.

– Pierdol się jebana suko – rzucił. Ból wyciągał z niego co najgorsze. Dotychczas tylko Sharon miała tę przyjemność obcować z nim w trybie dupka przy pierwszym spotkaniu w dodatku. Dalej się dziwił, że chciała z nim obcować.

– Chociaż jest wybitnie irytujący – rosjanka nie zwracała się do niego. – Góra chce cię z powrotem Natalio i są gotowi ci przebaczyć ten wybuch w hotelu.

– Nie mam najmniejszego zamiaru wracać do Czerwonej Sali – odpowiedziała Romanoff. – Nie wrócę tam z własnej woli. Będziesz musiała mnie najpierw ogłuszyć.

– Mówisz tak jakbym nie była do tego zdolna.

Obie piorunowały się wzrokiem, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Nie lubił czuć się ignorowany. No i Katia widać niczego się nie nauczyła po poprzednim razie. Łucznictwo wspomagało oburęczność w życiu codziennym, zresztą podobnie jak cyrkowe wychowanie i akrobatyka. Otarł rękę o materiał, wyciągnął i odbezpieczył własną broń.

– Mała rada suko nigdy nie lekceważ łucznika nawet jeśli nie ma łuku – rzucił zanim wpakował jej kulkę prosto w łeb. – Ja jebię – schował pistolet do kabury i na powrót uciskał ranę.

– Clint! Nic ci nie jest? – Tasha podeszła do niego bez broni w ręku.

– Właśnie dostałem pierdoloną kulkę, sama sobie odpowiedz – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Wypuścił powietrze, mocniej naciskając. – Sorry, wychodzi ze mnie kawał drania przy postrzałach.

– Nie ma problemu.

– Musimy zejść z widoku – oznajmił i postawił krok na przód. – Ja pierdolę – zaklął, kiedy przeszedł go mało przyjemny prąd, porównywalny z niedużym wyładowaniem elektrycznym. Prawą dłonią dotknął boku i na palcach zobaczył krew. Katia musiała wystrzelić milisekundę przed tym jak sama oberwała, a tłumik spełnił swoją rolę doskonale. 

Zacisnął zęby i jakoś udało im się ukryć w zaułku. Oparł się o ścianę i z całej siły walczył by nie dać się pokonać nagłej senności. Jak przez mgłę słyszał, że Natasha coś do niego mówi, nie był w stanie skupić się na tym co mówiła, ani na czytaniu z ruchu jej warg.

Nawet nie zanotował kiedy nogi odmówiły mu posłuszeństwa i przestały trzymać go w pozycji pionowej i wylądował czterema literami na ziemi.

Ostatnimi rzeczami, które zdążył zarejestrować zanim omdlał z powodu utraty krwi były ręcę oklepujące go po klatce piersiowej jakby ktoś czegoś szukał. Najprawdopodobniej Natasha szukała komórki.

Forward
Sign in to leave a review.