
3
Carol nie mogła spać od tygodnia.
Wszystko przez jej współlokatorkę, która całe noce wierciła się i rzucała po posłaniu. Chyba też nie spała.
Nie potrafiła przestać myśleć o możliwej przeszłości Natashy. Wiedziała czym mogą zajmować się agenci TARCZY, więc założyła, że jej tajemnicza organizacja też to robiła. Bo w końcu młode dziewczęta nie wzbudzały takich podejrzeń jak na przykład dorośli mężczyźni.
Przysypiała w środku dnia w bibliotece czy innych miejscach wspólnych. To był jeden z licznych plusów chodzenia do prywatnej placówki TARCZY. Nie miała zajęć lekcyjnych, które musiała zaliczyć i na których powinna była zachować przytomność umysłu. Pełnoprawni agenci mieszkający na Wyspie byli bardziej opiekunami niż nauczycielami. Carol szkoląc się bardziej na pilota niż agentkę większą część czasu spędzała na symulacjach, bo do prywatnego samolotu nikt jej nie dopuszczał, ewentualnie ćwicząc na boisku. Mogła sobie pozwolić na trochę obijania się.
Wytrzymała jeszcze tydzień balansowania na granicy wytrzymałości zanim wprowadziła się do Sharon, tłumacząc nieobecność w pokoju jakąś wymyśloną do tego celu tradycją.
I w końcu mogła się porządnie wyspać. Dzieciaki założycieli TARCZY mieli mega przywileje z tymi prywatnymi pokojami. Z przyjemnością wykorzystała okazję do spokojnego snu.
Początek kwietnia spędzili trenując Nat. Rudowłosa miała spore umiejętności w walce wręcz. Shay wykorzystała okazję i poprosiła rosjankę o naukę kilku chwytów. Clint narzekał, używając migowego i podszkolił ją w kilku znakach, o które go zapytała.
Pod wieczór przed pierwszą misją Tashy, Clint ponownie użył okna aby dostać się do pokoju Sharon.
– Ty znowu tutaj? – zapytał, schodząc z parapetu.
– A ty dalej nie wiesz do czego służą drzwi? – odpyskowała. Jednak nie w wredny sposób, a ten zwykły do droczenia się z przyjacielem.
– Spytałem pierwszy.
– Młodszym się ustępuje.
– Nie mam przepustki, a kodu Sharon strzeże bardziej niż Fury swojego oka – odpowiedział Clint, ustępując.
– Tylko tu jestem w stanie zmrużyć oczy – zrewanżowała się Danvers.
– Nie możesz być poważna.
– Sam spróbuj zasnąć w jednym pokoju z rosyjską morderczynią, kiedy ta nie śpi – uniosła się nastolatka. – Jedyne o czym jestem w stanie wtedy myśleć to to, że obudzę się z poderżniętym gardłem.
– Wtedy raczej się nie obudzisz – zauważył chłopak.
– Oj zamknij się. Wiesz o co mi chodzi.
– Wiesz traktowanie jej jak kogoś z nikczemnymi zamiarami na pewno nie pomoże. Raczej pomyśli, że nie jest tu mile widziana i potem będziesz to sobie wypominać.
– Pogadamy jak rozwiążesz mój problem ze snem.
Clint wywrócił oczami i porzucił temat. Przegadali jeszcze dobre pół godziny zanim Barton wyszedł oknem.
Carol wzięła sobie do serca jego słowa i pożegnała się z przyjaciółką. Przemknęła korytarzem do wyjścia, a potem do swojego pokoju.
– Nie śpisz – zauważyła, wchodząc.
Rudowłosa siedziała na swoim łóżku z kolanami podciągniętymi pod brodę jak najbliżej kąta pokoju. Rozmasowywała sobie lewy nadgarstek, trzymając dłoń przy ustach.
– Jakoś nie mogę zasnąć.
– Stresujesz się pierwszą misją? – dopytała, zamykając za sobą drzwi i siadając na krawędzi materaca.
– I tak i nie.
– Wiesz, że trochę ci zazdroszczę?
– Czego?
– Tego, że jedziesz i w ogóle. Mnie nie puszczają bo po pierwsze jestem za młoda na tego rodzaju misję, a po drugie mój ojciec nie wyraził na to zgody. Jest wojskowym. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała. Na moje nieszczęście to Hill zwykle pilnuje wszystkich wylotów, bo inaczej Shay by mnie przemyciła na pokład. Wielu agentów twierdzi, że mam jedne z lepszych wyników gdy w grę wchodzi pilotowanie – zgrabnie pominęła fakt, że tylko Sharon miała lepsze wyniki od niej. – Powinnaś odpocząć przed jutrem. Może i nie wyjeżdżacie samym rankiem, ale lepiej zachować trochę przytomności umysłu.
– Pewnie masz rację – uznała rudowłosa. – Dobranoc – powiedziała, gasząc lampkę nocną i położyła się pod kołdrą tyłem do źródła światła, na lewym boku.
– Dobranoc – rzuciła Carol i sama też zgasiła światło.
Przed południem następnego dnia odprowadziła Natashę, Shay i Clinta na lądowisko. Phil Coulson z pomocą odpowiedniego pilota rozsunął dwie części ziemi by pas startowy wyjechał spod powierzchni z tym samym samolotem, co ostatnio.
– Potrzebuję drugiego pilota – oznajmiła Shay Coulsonowi, wskazując ją.
Danvers na hasło drugi pilot wyszczerzyła się i z rozmarzeniem spojrzała na samolot. Jak ona pragnęła znaleźć się za sterami.
– Ostatni raz panno Carter – Phil odwrócił się by odejść.
– Dzięki Phil! – zawołała za nim Sharon.
Weszła na pokład, a wszyscy poszli jej śladem. Carol wygodnie umościła się na siedzeniu drugiego pilota.
Shay umieściła słuchawkę w uchu i włączyła wszystkie potrzebne przełączniki zanim wzbiła maszynę w powietrze.
– Gdzie lecimy? – zapytała Carol, zerkając do tyłu. Clint tulił do siebie łuk, siedząc naprzeciwko Tashy.
– Budapeszt – odpowiedział. – Mamy się tam spotkać z Marią Hill. Ona przekaże co dalej. Fury ostrzegł, że to może zająć kilka dni. Gdzie się zadokujecie?
– Moja ciotka przyjmie nas z otwartymi ramionami. Londyn znajduje się w odpowiedniej odległości od Węgier. A ciocia Liz, lubi słuchać co tam w TARCZY i Pegs jest w tym samym wieku co nasza kochana Caro.
– Serio?
– No. I będzie chodzić do naszej szkoły od następnego semestru. Albo zimowego, zobaczymy jak się dogadają z Nickym.
Lot do stolicy Węgier zajął im około trzech godzin. Odstawiły dwójkę znajomych na polanie pod miastem. Łucznik wsiadł na motor zawsze trzymany w podziemnym hangarze. Natasha zajęła miejsce za nim i wyjechali gdy tylko klapa zetknęła się z podłożem.
– Chcesz pilotować? – zapytała Shay.
– Naprawdę mogę? – niedowierzała.
– Oczywiście złotko. Jesteś tak samo dobra jak ja i powinnaś się dokształcać również w praktyce, nie tylko teorii. Kiedyś mnie przerośniesz.
Carol siadła za sterami, skontrolowała wszystkie liczniki i włączyła silniki, po zamknięciu rampy.
Londyn był godzinę lotu dalej. W posiadłości Elizabeth Carter na terenie ogrodu znajdowało się lądowisko, na którym wylądowała.