
2
— Czy to był ten Charles Xavier, o którym opowiadał mi Clint? — zapytała Natasha wpatrzona w odchodzącą trójkę.
— Dokładnie — potwierdziła. — Jeden z najbardziej znanych telepatów.
— Tele–co?
— Telepata, ktoś, kto potrafi czytać w myślach.
Rudowłosa spojrzała raz jeszcze w dal. Sharon zakładała, że w tym momencie rosjanka zastanawia się czy Charles zajrzał jej do głowy.
— Hej! — ktoś krzyknął biegnąc w ich stronę. Kolejna blondynka, w koszulce i dresach.
— Cześć Caro — Shay powitała trzynastoletnią przyjaciółkę. — Poznaj Natashę, najnowszą uczennicę TARCZY. Tasha to Carol nasza najlepsza pilotka.
— Jesteś ode mnie kilkukrotnie lepsza w różnych aspektach.
— Dalej nie wychodzi mi strzelanie i latanie jednocześnie.
— Błąd algorytmu, w realu przełączenie na autopilota by przeszło — Carol brzmiała na znudzoną ciągłym powtarzaniem tego samego.
— Możemy zmienić temat? Tasha co powiesz na małą wycieczkę po wyspie? — zmieniła temat.
— Jasne, okej.
— Tam mamy boisko — Danvers wskazała kierunek, z którego przybiegła. — Odbywają się tam wszystkie treningi. Ale mamy też bibliotekę, warsztaty, sale komputerowe i świetlicę, w której spędzamy praktycznie cały wolny czas. Jest tam telewizja, planszówki i mnóstwo miejsca, żeby posiedzieć i pogadać w spokoju — tym razem wskazała budynek.
— Co byś chciała zobaczyć najpierw? — zapytała Sharon.
Rudowłosa wydawała się zaskoczona tym, że ktoś bierze jej zdanie pod uwagę.
— Może być budynek — powiedziała nieśmiało.
— W takim razie znajdziemy ci trochę ciuchów. Pasuje ci ta opcja? Jeśli nie możesz powiedzieć.
— Pasuje — pokiwała głową.
— Wolisz mieć pokój od razu z kimś, czy żeby domeldowali ci kogoś po czasie? — zapytała Carol. — Ja uważam, że lepiej mieć na to samodzielny wpływ i jak chcesz możesz zamieszkać ze mną.
— Z chęcią — zgodziła się Natasha.
Shay chwyciła Carol pod ramię, a Tasha szła za nimi w pewnej odległości.
Blondynki wprowadziły nową uczennicę do części wspólnych budynku i opowiedziały po trochę o każdym pomieszczeniu. Potem skierowały się do skrzydła z pokojami mieszkalnymi. Jeden z pokoi na parterze zajmowały szafy pełne ubrań dla dzieciaków, które były sierotami lub z jakichś powodów nie kontaktowali się z rodziną.
— Możesz wziąć coś dla siebie — powiedziała Sharon, wskazując pierwszą szafę z brzegu. — Weź wszystko co chcesz i pamiętaj, że zawsze możesz tu wrócić. A co tydzień przyjeżdża dostawa i uprzednio wcześniej zbierają osobiste listy na że tak powiem prywatne zachcianki.
— Mogę wziąć cokolwiek? — spytała Natasha, jakby nie dowierzała.
— Oczywiście, cokolwiek i ilekolwiek. Poprzymierzaj sobie na spokojnie, a my będziemy na zewnątrz, okej? — zapytała Shay i bez czekania na odpowiedź wyciągnęła Danvers siłą z pokoju.
— Co jest? — zapytała Carol już na zewnątrz.
Carter nie odpowiedziała. Przesła korytarzem pod drzwi prywatnego skrzydła i otworzyła je z pomocą wejściówki. Ruchem głowy kazała przyjaciółce wejść do środka.
— Czy teraz mi powiesz? Bo zachowujesz się mega dziwnie.
— A jak ty zachowałabyś się na moim miejscu? To że Clint ją tu sprowadził nie znaczy, że zaufam jej od razu. Najpierw muszę ją poznać, wtedy się zobaczy. Będziesz mieć na nią oko?
— I tak już zgodziłam się na dzielenie pokoju, więc pewnie. Ale wisisz mi przysługę.
— W porzo, będę ją też winna Emmie.
— Zatrudnienie telepatki do czytania w głowie niczego nieświadomej osobie nie jest zbyt etyczne.
— Wolałabym jednak wiedzieć wcześniej jeśli będzie coś kombinowała.
— A Charles już jej nie sprawdzał?
— Wolę mieć dwu stuprocentową pewność. Sama rozumiesz.
Carol pokiwała głową i po chwili obie wyszły.
Clint czekał na nie oparty o ścianę w pobliżu schodów na wyższe piętra.
— Gdzie Natasha? — zapytał na powitanie.
— Miałyśmy podglądać jak się przebiera? — spytała Shay retorycznie. — Co z Furym, jak bardzo zły był?
Barton westchnął i teatralnie zawiesił się na Sharon.
— Zabrał mi łuk na cały miesiąc — wypowiedział, zawodząc, potem się otrząsnął. — Odpowiadam za Natashę przez najbliższy miesiąc, wszystkie jej treningi będą na mojej głowie. No i dowalił mi wspólną misję za miesiąc.
— Biorąc pod uwagę, że mógł cię uziemić to nie najgorsze co wymyślił.
— Co nie znaczy że podoba mi się zabieranie mojego sprzętu.
— Było dać się adoptować mojemu tacie, a palcem by cię nie tknął.
— Podziękuje, lubię swoją niezależność.
— Ja bym brała — rzuciła z żartem Danvers.
— Wiemy Caro — odpowiedziała jej Shay. — A teraz mi wybaczcie mam coś do załatwienia. — Dziewczyna odczekała aż łucznik ją puści by odejść. — Znajdę was jak skończę — powiedziała na odchodne.
Pośpieszyła do świetlicy, w której Emma Frost spędzała praktycznie cały swój czas.
Szesnastoletnia platynowa blondynka siedziała na parapecie i czytała książkę.
— Cześć Emmy — Sharon przywitała się z mutantką.
— Chcesz coś — Frost uśmiechnęła się z zachwytem i tym charakterystycznym błyskiem zaciekawienia w oku.
— Tak — potwierdziła. Przy telepatce nie było sensu kłamać. Usiadła na parapecie koło koleżanki.
— Zamieniam się w słuch.
— Clint sprowadził nam tu jakąś chyba rosjankę. Specjalnie dla niej ryzykował, że go stąd wywalą. Chciałabym wiedzieć czy jest zagrożeniem dla kogokolwiek na naszej Wyspie. Będę ci wisieć przysługę jeśli ją sprawdzisz i przekażesz mi wszystko czego się o niej dowiedziałaś.
— Z chęcią się tym zajmę. Tu i tak jest strasznie nudno. Wpadnij do mnie wieczorem, dobra?
Shay kiwnęła, podnosząc się. Pożegnała rok młodszą dziewczynę i skierowała się do pokoju Carol.
Danvers już się tam rozgościła. Jej połowa pokoju została spersonalizowana pod nią. Na trzech półkach poustawiała prywatne książki i płyty, a na ścianie przykleiła plakaty o tematyce związanej z kosmosem lub lotnictwem. Poszewki kołdry i poduszki stylizowane były na granatowo-fioletową galaktykę ze srebrnymi punkcikami jako gwiazdy. Niektóre bluzy i skórzane kurtki wisiały przewieszone przez oparcia lub na drzwiczkach szafy.
— Gdzie byłaś? — zapytał Clint.
Babskie sprawy — zamigała. Udała, że nie widzi zdziwionego spojrzenia rudowłosej.
— Yhym — mruknął Barton. — Wyjaśniliśmy Tashy wszystko co powinna wiedzieć o listach zakupowych.
— Chcesz zobaczyć z bliska świetlicę, bibliotekę i całą resztę Tasha?
— O-kej — niepewnie powiedziała Natasha.
We trójkę pokazali nowej uczennicy wszystkie wspólne pomieszczenia, włącznie z salami symulacyjnymi w piwnicy.
Po kolacji Barton i Danvers zajęli się Romanoff, a Carter poszła do pokoju Emmy Frost. Zapukała i otworzono jej niemal w tej samej sekundzie.
Telepatka siłą wciągnęła ją do pokoju i zatrzasnęła drzwi.
Frost pokazywała, że pokój jest jej w trochę mniej "inwazyjny" sposób, bo wszystkie prywatne rzeczy miała ładnie poustawiane, a nie rzucone gdzie popadnie.
— Siadaj i słuchaj.
Starsza nastolatka usiadła na krześle przy biurku.
— Natalia czy też teraz już Natasha jest przeszkolonym rosyjskim szpiegiem. Nazwisko Dreykov często przewija się w jej umyśle i jest to jakiś szef tej całej Czerwonej Sali. To z kolei jest miejsce, gdzie są szkolone Czarne Wdowy czyli właśnie te agentki. I są to bardzo drastyczne treningi. Niewykonanie rozkazu przełożonego grozi od głodówki, przez kary cielesne do nawet śmierci. Nic dziwnego, że gdy Clint mówił, że nikogo tu nie biją uruchomiły się trybiki w jej głowie i postanowiła zmienić strony. A biorąc pod uwagę jej wspomnienia z tamtych czasów sama zaczynam jeszcze bardziej doceniać Xaviera i to co robi, żebyśmy czuli się tu bezpiecznie. To strasznie drastyczne widzieć jak jedenastolatka skręca kark innej bo taki był rozkaz. Chcesz wiedzieć w jaki jeszcze sposób je uprzedmiotowują?
— Dawaj — powiedziała pełna obaw.
— Sterylizacja.
— Co?!
— Wycinają im wszystkie wewnętrzne organy rozrodcze jak tylko zaczną miesiączkować. Jak gdyby chcieli pozbawić je w przyszłości instynktu macierzyńskiego. Dziewczyny są tam traktowane gorzej niż zwierzęta. Nie decydują dosłownie o niczym. Sama zaczynam się zastanawiać kto jest gorszy. Wychodzi mi, że obie te organizacje zdobywają u mnie tyle samo punktów ujemnych.
— To… kurwa… nie wiem co powiedzieć. To okropne co ją spotkało.
— Prawdopodobnie spotyka też jej młodszą siostrę. Yelena Belova, wychowały się w tej samej rodzinie rosyjskich szpiegów pod przykrywką, może i nie są ze sobą spokrewnione, ale jak dla mnie to dalej rodzina.
— Dzięki Em.
— Nie ma sprawy, zawsze chętnie zgodzę się na buszowanie w czyichś głowach. A jeśli bym czegoś chciała to się zgłoszę.
— Pewnie. — Sharon wstała, życzyła młodszej koleżance dobrej nocy i wyszła.
Swoich przyjaciół znalazła w świetlicy, rozkładających chińczyka. Rosjanka siedziała bokiem, tak by mieć ścianę za plecami i rozglądała się uważnie po pomieszczeniu.
Shay rozpoznała te zboczenia zawodowe charakterystyczne w zajęciu szpiega, lub tajnego agenta. Sama czasami się na nich przyłapywała.
— Co tym razem robiłaś? — zapytał Clint, zgarniając dla siebie niebieskie pionki.
— Frost — odpowiedziała zgodnie z prawdą, bo po co miałaby okłamywać najlepszego kumpla.
— Na serio? — Barton spojrzał na nią z pewną irytacją wyczuwalną w głosie.
Tylko uśmiechnęła się i przyłączyła do gry.
Zagrali cztery rundy, a potem Carter odłożyła karton razem z Carol i przekazała jej wiadomość o spotkaniu w jej pokoju. Na migi powiadomiła również Clinta.
Koło dwudziestej pierwszej Danvers weszła do jej pokoju na ostatnim piętrze prywatnego skrzydła.
— Clint już jest? — spytała na powitanie, jednocześnie oddając przepustkę.
— Nie — pokręciła przecząco.
Pięć minut później obie usłyszały pukanie. Jednak drzwi były otwarte na oścież.
Sharon wywracając oczami podeszła do okna, odsłoniła zasłony i wpuściła strzelca do środka.
— Na serio? — spapugowała jego wcześniejszy ton.
— Fury zabrał mi łuk, więc została mi jedynie wspinaczka i to ty powinnaś się tłumaczyć z nasyłania Emmy Frost na kogokolwiek.
Clint wgramolił się do środka i przymknął za sobą okno.
— Chciałam tylko wiedzieć z kim mamy do czynienia i czy nie jest przypadkiem zagrożeniem dla kogokolwiek na Wyspie.
— Charles już ją sprawdzał, czy to nie powinno ci wystarczyć?
— Sama też chciałam wiedzieć, czy to źle? I pewnie nie zauważyła kiedy to się stało, podobnie jak ty.
— To czego się dowiedziałaś? — usiadł na łóżku, koło Danvers, siedzącej po turecku. Shay zadomowiła się w swoim pokoju i ozdobiła pomieszczenie.
Chociaż ozdobiła to za dużo powiedziane, bo po prostu rozrzuciła różne rzeczy gdzie się dało. Na półkach oprócz książek, płyt, doniczek i niedużych urządzeń elektrycznych leżały najróżniejsze bibeloty. Biurko zawaliła podręcznikami do nauki języków, kserówek z tym związanym, tak że nie było spod nich widać laptopa, ani tableta. Na podłodze walały się sterty ubrań i pojedyńcze buty. Porządek nigdy nie był hobby Sharon Carter.
— Że to rosyjska agentka specjalna i zna się na swojej robocie. I że cała ta czerwona sala, do której należała stoi na równi z Hydrą. To co jej zrobili nie chce przejść mi przez gardło.
— Nie pierwsze i nie ostatnie świństwo znęcające się nad małoletnimi — podpowiedział jej Barton. — Pokażmy jej, że TARCZA to była najlepsza decyzja jaką podjęła.
Clint przerzucił do przodu plecak, ten sam który zostawił wcześniej w samolocie.
— Mam coś dla was. Sam nie wiem czemu to kupiłem, ale to już fakt dokonany — wyjął ze środka dwa pluszowe misie. Jednego podał Carol, drugiego rzucił do Shay.
— Można by z tego zrobić taką naszą małą tradycję — powiedziała Carter. — Kupować sobie jakieś małe pierdołki, gdy któreś gdzieś wyjeżdża. Co powiecie?
— Okej — zgodził się strzelec.
— Czemu nie, to fajny pomysł — uznała Carol chwilę później.
— Więc postanowione.