
Błękit
- O czym nam powiedzieć? - spytał Dean, który już szykował w głowie plan zemsty za zabójstwo nowego znajomego.
- Po prostu... O, ujmę to tak: Cas nie musi go wskrzeszać! - Uśmiechnęła się Charlie. Pozostali spojrzeli na nią jak na psychopatkę.
- Jasne, że muszę! Był irytujący, gadał różne dziwne rzeczy, ale to, że go nie lubiłem nie znaczy, że mogę pozwolić mu umrzeć. - odpowiedział anioł.
- Oj, poważnie aniołku? Nie lubisz mnie? - spytał Jack z wyraźnym zawodem w głosie. Rowena momentalnie przestała płakać, Charlie i Doktor przybili sobie piątkę, a cała reszta wydawała się tkwić w szoku.
- No jakoś nie. - odpowiedział tylko Cas.
- Zmienię to! - odpowiedział Harkness, siadając i przyciągając do siebie anioła. To był moment, w którym Dean Winchester zaczął planować zemstę. Również związaną z kapitanem Jackiem Harknessem, ale tym razem zemsta miała odbyć się na nim.
- Czy... Dobra, to było do przewidzenia. - Charlie wzruszyła ramionami. Doktor też wydawał się nie przejmować sprawą.
- Dajcie spokój, to Jack Harkness! Ten typ tak ma. - odezwał się kosmita widząc, że twarze pozostałych stają się jeszcze bardziej zdziwione niż przed chwilą.
- Tak, ale to Castiel. Wiesz, on się tak zazwyczaj nie zachowuje. - odpowiedziała mu Charlie, która była jedyną poza nim osobą, która się nie całowała ani nie wyglądała na zszokowaną.
- Znam Castiela z przyszłości. Zachowuje się podobnie, ale w stosunku do kogoś innego. Ile to już trwa? Myślisz, że powinnyśmy im przerwać i wszystko wytłumaczyć?
- Zaraz. Niech się sobą nacieszą, czy coś tam. Tak generalnie to co jest między tobą i Clarą? I czy jest ewentualność odbicia jej komukolwiek? - Charlie zabawnie poruszała brwiami a Doktor przywalił sobie otwartą dłonią w czoło.
- Ty też? - spytał na wpół się śmiejąc.
- W pewnym sensie... Nie odpowiedziałeś na moje pytanie! - I Doktor nie zdążył już odpowiedzieć rudzielcowi na postawione pytanie, bo kwarcowa szyba zaczęła się trząść, co sprawiło, że nawet kapitan wreszcie puścił anioła, który zresztą wydawał się być mocno zdziwiony tym co właśnie zaszło.
- Resztę zostawię dla sypialni. - Jack puścił Castielowi oczko po czym wstał.
- Nie potrzebuję snu. - odpowiedział anioł również wstając i przechylając głowę, tak jak zawsze robił gdy był czymś zdziwiony.
- Nic nie szkodzi. - Wyszczerzył się Jack.
- Oh, na litość boską, idzie na nas armia rebeliantów, poflirtujecie sobie później. - wysyczał Dean, pewny, że później nie będzie. Nie ważne że Jack jest nieśmiertelny, Winchester i tak go zabije. Właśnie zaczął zastanawiać się, czy gdy odetnie mu głowę i powiesi ją gdzieś poza zasięgiem ciała, to czy agent wyhoduje sobie nową, gdy ściana pękła z głośnym trzaskiem. Kawałki kwarcu poleciały w ich kierunku.