
Rewolucja!
Tymczasem w piekle spełniały się najgorsze obawy Matyldy. Może i nie było go tylko kilka godzin, ale Karol udało się już podburzyć sporą ilość demonów, nawet wysłała kilku z nich w poszukiwaniach zaklęcia, którym udałoby jej się wskrzesić Abaddona. Obserwowała z pewnego dystansu żałosne poczynania króla i jego matki, którzy właśnie siedzieli przed świeżo wyczarowanym kominkiem i śpiewali kolędy. W jej mniemaniu to była oznaka słabości. Zawsze była za Abaddon, tylko nigdy nie zdążyła jej tego powiedzieć, głównie dlatego, że jeszcze wtedy nie była nikim ważnym. To Crowley ją awansował dlatego, że pozostała mu wierna. Ale biedny stary Szkot nie miał pojęcia, że tak naprawdę szykuje przeciw niemu rebelię.
- Pani? Doszły nas słuch, że Matylda przepadł w jakiejś chatce na Syberii. - Podszedł do niej jeden z tych demonów, które stawały po stronie tego co więcej dawał. A teraz była to właśnie ona. I oczywiście, że kazała ścigać Matyldę, to jej wróg, największe zagrożenie! Dodatkowo wybrał się na misję, której celem było uratowanie żałosnego króla przed zdetronizowaniem.
- Doskonale. - zaśmiała się złowieszczo. Przepadł, nie ma już kłopotu! Może spokojnie realizować swoje plany zawładnięcia piekłem. Nikt jej nie powstrzyma. Ta myśl sama w sobie daje władze.
Pół godziny później myśli, że jest już gotowa. Gotowa zadać ostateczny cios, gotowa zburzyć obecny porządek. Wkracza powoli do tej sali. Bezszelestnie. Crowley i Rowena śmieją się i rozmawiają. Nigdy wcześniej tego nie robili. Karol ściska tylko mocniej nóż, który trzyma w prawej ręce. Jeszcze raz musi to rozważyć, wyrzuty sumienia zaczynają ją gonić. Zabije ich akurat kiedy zaczęli się dogadywać. Czy jest gotowa na ten ciężar?
Tak. Jej ukochana Abaddon odzyska władzę, piekło znów będzie rządzone przez kogoś kompetentnego! Nóż zawisnął w powietrzu nad mężczyzną w czarnym garniturze.
Zrobi to.
Zrobi. Jest wystarczająco silna żeby zabić króla piekła.
Nóż opada. Czuje jak zagłębia się w jego ciele. Dokonała tego, pokonała króla!
- Karol, co ty odwalasz? - pyta Crowley odwracając się w jej stronę zaskoczony.
- Pokonałam cię! Abaddon znów zapanuje, bo ty...
- To zwykły nóż. Nie zabijesz mnie tym. - odpowiada znużony. Było już za dużo ataków na jego życie żeby się tym przejmował. Kilka z nich przeprowadziła przecież jego własna matka, ta sama z którą właśnie siedzi na kanapie.
- Więc... Um... Trochę niezręcznie... - odpowiada zmieszana demonica.
- Tak, nawet bardzo! Fergusie, nie zamierzasz niczego uczynić żeby ją ukarać? - do wymiany zdań włącza się Rowena.
- Nie dostanie pierniczków. - odpowiada król wzruszając ramionami i wracając do przerwanej konwersacji na temat wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Dziękczynienia.