
Jedno "cześć" może zabić nas wszystkich
- Doskonale. Wyciągnij mnie stąd. Ale najpierw musisz zabić wszystkich Rycerzy Piekła. To przed nimi uciekam. To dlatego tutaj się chowam, Abaddon poprzysięgła mi zemstę za wcześniejszą pomoc jednemu z jej wrogów. - Kobieta patrzyła na demona z powagą. - To też był Winchester. Ale Henry. Pomogłam mu się przenieść do 2013. - dodała po chwili zamyślenia.
- Zrobione. Większość Rycerzy wyrżnięta przez ich stwórcę, Kaina, a sama Abaddon zabita przez Deana Winchestera, wnuka tego twojego. Więc co, uwolnisz mnie? - Widać było, że ta odpowiedź zszokowała Emperior, która spojrzała na demona jakby szukając znaków, że żartuje. Ale on był w stu procentach poważny. Pstryknęła palcami, a krzesło zniknęło. Matylda wylądował na podłodze, z której też natychmiast się podniósł, starając się nie wyglądać jakby zniknięcie mebla w jakikolwiek go poruszyło.
- Okay, to lecimy. Gdzie cię podrzucić? - spytał demon. Jasnowidzka spojrzała na niego zszokowana.
- Zadajesz niewłaściwe pytanie! - Obruszyła się. Matylda wpatrywał się w nią z nierozumiejącym wyrazem twarzy. "O co tej babie znów chodzi?!" zdawała się krzyczeć jego mimika.
- Nie gdzie, a kiedy! Umiesz się przenosić w czasie, prawda?
- Mylisz mnie z aniołem. Demony, szczególnie te nie najwyższej rangi, takie jak ja, nie posiadają tej zdolności. Dlaczego chcesz przenieść się w czasie?
- Ci, których poszukujesz znajdują się w wiktoriańskim Londynie. Nie wspominałam? - Spojrzała na niego zdziwiona. Matylda tylko zmrużył oczy.
- Nie, jakoś nie. Masz jakiś pomysł jak możemy się tam dostać? Jakieś zaklęcie? - Kobieta pokiwała głową ze smutkiem.
- Nie mam wystarczająco wiele mocy. Udało mi się przenieść Henry'ego, pociągnęło mnie za nim i tu utknęłam. Bez mocy by powrócić. - wyznała. Matylda skinął głową w roztargnieniu. Musiał coś zrobić.
- A dziwni znajomi, którzy mogliby nam pomóc? - wypalił. Jasnowidzka już miała zaprzeczyć, ale wtedy ją oświeciło.
- Jest taki jeden... Musimy wybrać się do Cardiff. To w Walii, gdybyś nie wiedział. - Matylda machnął tylko ręką, którą następnie położył na ramieniu jasnowidzki. Po chwili w miejscu, gdzie stali unosił się czarny dym pachnący siarką.
Wylądowali na jakimś placu. Było ciemno, ale dziwne litery na pobliskim słupie upewniły Matyldę, że wybrał odpowiednią lokalizację. Są w Walii.
- Gdzie teraz? - spytał lekko zszokowaną szybkością przemieszczenia się Emperior. Ta zamrugała kilkakrotnie oczami po czym wydała z siebie nieartykułowany dźwięk.
- Nigdy więcej mi tak nie rób! To było straszne, dlaczego to zrobiłe... - Próbowała go uderzyć, ale demon zręcznie chwycił ją za rękę udaremniając cios.
- Sama chciałaś. Sama mi kazałaś. A teraz prowadź do tego tak, jak mu tam... no, twojego przyjaciela, który mi pomoże. - powiedział to z niemałą determinacją w głosie. Jasnowidzka fuknęła, ale posłusznie skierowała się w jedną z bocznych uliczek. Demon szedł za nią, bojąc się, że jeżeli choćby na chwilę spuści z niej wzrok to kobieta czmychnie w jedną z alejek po bokach.
Mijali rozsypujące się domostwa, Matylda raz tylko dzięki szczęściu uniknął oberwania po głowie kawałkiem odpadającego tynku. Nie była to sceneria, w którą ktokolwiek chciałby się zapuszczać po zmroku, ale posłusznego poddanego to nie ruszało. Był demonem, najwyższym złem, co może mu się stać?
- Uważaj! - Usłyszał ostrzeżenie i schylił się akurat w odpowiednim momencie, więc cegła wymierzona w niego tylko lekko musnęła mu włosy i roztrzaskała się na ścianie za nim.
- Co do...? - Nie zdążył zadać pytania, bo zupełnie niespodziewanie został obsypany gradem cegieł.
- Ej, ej! My tu w pokoju! Do tego rypniętego agenta czasu z pięćdziesiątego pierwszego wieku! - wydarła się jego towarzyszka. Miotanie cegieł ustało, a Matylda spojrzał na kobietę z szacunkiem. Może jednak nie była aż taka zła i nie przystosowana do życia w niebezpieczeństwie za jaką ją wcześniej brał?
Zza budynku wynurzył się natomiast jakiś facet. Przystojny facet. Ale nie z gatunku "przystojny bo mi się podoba" tylko bardziej "nie ma nawet takiej opcji, żeby ci się nie podobał". Uśmiechnął się promiennie.
- Emperior! Przepraszam za te cegły, Gwen nie mogła się opanować żeby założyć te miotacze. A twój uroczy przyjaciel to...? - Spojrzał w stronę Matyldy, który wgapiał się w faceta z osłupieniem.
- Matylda. Przybył prosić o pomoc w odnalezieniu kumpli. - Jasnowidzka wzruszyła ramionami.
- Cześć, kapitan Jack Harkness. - Podał wciąż oszołomionemu demonowi dłoń.