MIND

Harry Potter - J. K. Rowling
G
MIND
author
Summary
Po pewnym mrocznym incydencie z pierwszego roku, za który przyszło komuś drogo zapłacić, Harry’emu zostaje przylepiony tytuł następcy Czarnego Pana. Dumbledore jest tym wyraźnie zaniepokojony, zwłaszcza, gdy Komnata Tajemnic zostaje otwarta, a według pogłosek jest to właśnie sprawka Harry’ego. Harry natomiast szybko spotyka prawdziwego dziedzica i postanawia go wykorzystać… W końcu jest Ślizgonem, a Dziedzic jest zbyt potężny i intrygujący, by zmarnować jego potencjał.
All Chapters Forward

Malfoy

Wingardium leviosa

Książka drgnęła, lecz na tym poprzestała.

- Wingardium leviosa - powtórzył Harry, tym razem jednak nie wydarzyło się nic.

Schował różdżkę do kieszeni i wyciągnął przed siebie dłoń, skupiając się na starym tomie. Po chwili poczuł zimny dreszcz na karku, a książka uniosła się na parę centymetrów nad blat stołu, jednak po sekundzie spadła z powrotem. Kurz zatańczył wokół niej.

Jego ciało się trzęsło. Tak marne zaklęcie, tak słaba magia kosztowała go niemal wszystkich sił. Obrócił się tyłem do książki i oparł o stół. Jego oczy rozbłysły szkarłatem. Uderzył pięścią w blat.

- Wszystko ma swój koszt - usłyszał znajomy zimny głos. Spojrzał w kierunku drzwi.

W wejściu stał Snape. Harry nie wiedział, jak długo już tam był. Kiedyś natychmiast wyczułby jego magię, teraz jednak niewiele czym różnił się od mugola.

- Nie przypuszczałem jednak, że aż tak duży - ciągnął profesor z pewną fascynacją.

- Co pan tu robi? - spytał szorstko Harry.

- Zabini powiedział mi, że to twoja kryjówka - odparł Snape znów zwykłym, znudzonym głosem. - Dumbledore chce cię widzieć, Potter.

Uporczywy starzec, syknął Tom.

- Myślałem, że to już jest jasne - powiedział Harry, próbując zachować spokój. Chłód otulił jego kark. - Nie mogę się z nim spotkać. Już pan wie, dlaczego-

- Draco Malfoy wrócił.

Na moment zapadła cisza. Harry wziął głęboki oddech, a potem pokiwał głową. Snape przesunął się lekko, robiąc mu przejście.

Szli w milczeniu, a Harry próbował zapanować nad niedającym mu spokoju strachem. Co, jeśli straci nad sobą panowanie pod nosem Dumbledore’a? Co, jeśli dyrektor sam dostrzeże w nim Toma? A jeśli Tom chce się ujawnić? Może przez cały ten czas tylko czekał na okazję, by zbliżyć się do swojego największego wroga i zaatakować z zaskoczenia?

Zatrzymali się przed gargulcem strzegącym wejścia do gabinetu dyrektora. Snape podał hasło i, nie oglądając się na Harry’ego, mruknął surowo:

- Skup się, Potter.

Weszli po krętych schodach, a każdy krok, niczym tykanie zegara, zdawał się zbliżać Harry’ego do jego przeznaczenia. W tym gabinecie jego dotychczasowe życie znów dobiegnie końca, zacznie się zupełnie nowy rozdział lub opowieść się zakończy.

Snape zapukał i, gdy usłyszeli “proszę!”, wkroczyli do środka. Harry spojrzał po zebranych, robiąc wszystko, by ukryć swój niepokój.

Dumbledore, jak zwykle, siedział za swoim biurkiem. Przed nim w dwóch fotelach siedzieli Draco i Narcyza Malfoy - blisko siebie, jakby czarownica bała się odstąpić syna na krok. Trzeci fotel był pusty.

Lucjusz Malfoy stał w połowie drogi między drzwiami a biurkiem, oparty na drogo zdobionej ciemnej lasce. Zaciśnięte na niej palce połyskiwały od ilości pierścieni i klejnotów. Białe włosy spływały mu po ramionach, a gładka czarna peleryna niemal dotykała ziemi.

- A więc wreszcie możemy przejść do rzeczy - powiedział na widok Harry’ego. - Dobrze. Dumbledore?

- Usiądź, Harry - poprosił dyrektor.

Harry nie miał ochoty nadstawiać karku Malfoyowi, ale posłuchał. Snape stanął pod ścianą. 

- Draco niedługo wróci do naszej szkoły - zaczął Dumbledore rzeczowym głosem. - Jednak po incydencie z poprzedniego roku, musimy się upewnić, Harry, że nic takiego się już nie powtórzy. Myślę, że rozumiesz stawkę. Tu już nie chodzi o szkolne zasady. Dlatego chcę, żebyś odpowiedział mi na to pytanie szczerze. Czy panujesz nad swoją magią na tyle, żeby nie dopuścić do takiego wypadku?

Tom zaśmiał się cicho. Szczerze!

- Tak - powiedział stanowczo Harry. - Jestem teraz silniejszy.

- To wszystko? - ironicznie spytał pan Malfoy. - Mamy ci tak po prostu uwierzyć?

- Ręczę za niego - odparł Dumbledore. - Uważam, że błyskawicznie uczy się na swoich błędach i już ich nie powtórzy.

Narcyza Malfoy prychnęła, a jej mąż obnażył zęby w pogardzie.

- To dla mnie za mało - warknął i zbliżył się do Harry’ego. Stanął przed nim i pochylił się tak, że teraz Harry widział już tylko jego oczy. Były całkiem ciemne i pozbawione litości. - Wiedz, Potter, że jeśli mojemu synowi spadnie choć włos z głowy, to ty za to zapłacisz. Nie będzie mnie obchodziło, co zaszło, ani kogo to była wina. Jeśli coś się mu stanie, przyjdę po ciebie.

Nie musiał wyjaśniać więcej. Harry nie miał wątpliwości, że była to obietnica śmierci. Dumbledore jednak nie pozwolił Malfoyowi kontynuować. Wstał i oznajmił surowo, a jego twarz jeszcze nigdy nie wyglądała tak groźnie:

- Teraz proszę cię, Lucjuszu, o wyjście. Nie pozwolę ci grozić mojemu uczniowi.

Lucjusz uniósł jeden kącik ust, cofnął się i spojrzał na swoją rodzinę. Malfoyowie wstali.

- Będziemy w kontakcie - powiedział Lucjusz do dyrektora. Obaj czarodzieje skinęli głowami na pożegnanie.  Draco rzucił przelotne spojrzenie Harry’emu, gdy go mijał, Narcyza jednak nie zaszczyciła go nawet tym.

Gdy wyszli, Dumbledore zwrócił się do Snape’a:

- A ty co o tym myślisz, Severusie? Czy powrót młodego Malfoya jest bezpieczny?

Snape przez chwilę przyglądał się Harry’emu, rozważając odpowiedź.

Nie wydaj mnie, pomyślał Harry, odwzajemniając spojrzenie. Snape mógł jednym słowem skazać go na… śmierć? więzienie? A może Dumbledore zareaguje jeszcze inaczej? Czy mógłby mu pomóc?

Ale my nie chcemy pomocy, zauważył Tom, a Harry się z nim zgodził. Nie namęczył się tak z zastawianiem pułapki na Toma, tylko po to, żeby teraz Dumbledore mu go zabrał.

W końcu Snape powiedział:

- Myślę, że Potter jest już doskonale świadomy swoich wad i… zdolności. Wierzę, że tamta nauczka wreszcie do niego dotarła.

Dumbledore pokiwał głową, a Harry odetchnął w duchu.

Dobry pies, powiedział Tom.

- Dobrze więc - powiedział Dumbledore. - To wszystko na ten moment. Muszę jeszcze omówić kilka spraw z jego rodzicami, ale wygląda na to, że Draco niedługo już do nas wróci. Dziękuję wam.

Harry natychmiast wstał i, żegnając dyrektora zaledwie kiwnięciem głowy, opuścił gabinet, nie oglądając się na Snape’a. Byle jak najszybciej zejść Dumbledore’owi z oczu. Tylko odgłos kroków za plecami na spiralnych schodach powiedział mu, że jego opiekun jest tuż za nim. Jednak kiedy wyszedł zza kamiennego gargulca, strażnika gabinetu, zamarł.

- Musimy pogadać - powiedział Draco, stojąc pośrodku korytarza. Ręce skrzyżował na piersi i miał zdecydowaną minę. Jego rodziców nigdzie nie było widać.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - powiedział Snape, mijając Harry’ego i zatrzymując się między nim a Draconem, jakby spodziewał się najgorszego. - Draco, wracaj do swoich rodziców.

- Nie - powiedział stanowczo Harry. Od paru miesięcy nie czuł się tak pewnie jak w tej chwili. Snape obejrzał się na niego. - Wszystko w porządku. Niech zostanie.

Minął go i rzucił blondynowi wyzywające spojrzenie.

Malfoy milczał. Jego wzrok zatrzymał się na chwilę na Snapie. Harry obejrzał się na profesora i kiwnął głową.

- Panuję nad sobą. W stu procentach.

Snape zmrużył oczy, ale w końcu dał za wygraną, zostawiając ich samych. Kiedy jego kroki ucichły, Draco odezwał się:

- Pamiętam, co zrobiłeś. Pamiętam to wszystko równie dobrze jak resztę twoich wpadek w moim towarzystwie.

Harry pokiwał głową, czekając na dalszy ciąg. Draco wziął głęboki wdech.

- Nie wydałem cię. I nie mam zamiaru tego zrobić… W końcu jesteśmy przyjaciółmi, prawda?

Harry powoli uniósł lewy kącik ust w krzywym uśmiechu.

- Twoje sekrety są u mnie bezpieczne - ciągnął Draco. - A moi rodzice nie tkną cię palcem. Przynajmniej póki się przyjaźnimy.

Harry, odezwał się Tom, nie uważasz, że taka umowa zasługuje na wyjątkową odpowiedź?

Draco starał się wyglądać o wiele pewniej niż naprawdę się czuł, jednak nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Harry uśmiechnął się w duchu.

- Rozumiem. Przyjaciele dbają o siebie i trzymają się razem, prawda?

Pozwolił, by szkarłat wkradł się do jego oczu. Draco patrzył na niego w przerażeniu. Jego oczy zrobiły się wielkie, a usta otwarły się w grymasie.

- Chętnie przyjmę te warunki. I nie martw się, Draco... Dopóki jesteśmy przyjaciółmi, nie masz się czego obawiać.

Blondyn pokiwał słabo głową i cofnął się o kilka kroków, a następnie odwrócił i pospieszył korytarzem, co jakiś czas oglądając się na Harry’ego. 

Harry poczekał, aż zniknie za rogiem, a kroki ucichną. Z jego gardła wydobył się niski chichot, który szybko przerodził się w głośny śmiech. Och, gdyby mógł się tak ujawnić przed wszystkimi, to byłaby prawdziwa rozkosz!

Tom śmiał się razem z nim, jego śmiech wypełniał głowę Harry’ego, a Harry czuł się w tym momencie tak potężny, tak silny - wiedział, że teraz rzuciłby każde zaklęcie bez problemu.

Czy to znaczyło, że był całkowicie zależny od Toma?

Przestał się śmiać. To Tom miał być zależny od niego, nie na odwrót. Czy Tom specjalnie blokował jego Magię? Czy tylko się nią żywił, by zaadaptować się w jego ciele, jak zdawał się uważać Snape? Wszystko ma swoją cenę.

Harry mógł uwięzić w sobie Toma, jednak jak sprawić, by ten się go słuchał?

 

 

 

miesiąc później

Wraz z początkiem kwietnia i powrotem słonecznej i ciepłej pogody, do Hogwartu zdawał się powracać dobry nastrój, jakby wcześniej szkołę przygniatał jakiś niewidoczny ciężar, który teraz się uniósł. Stół Ślizgonów wybuchł głośnym śmiechem. Lunch trwał w najlepsze i, choć odczuwało się nadchodzące już egzaminy, wszystkim dopisywał radosny humor - zwłaszcza w Slytherinie, a jednym z powodów był bez wątpienia Draco Malfoy, który odkąd wrócił, rozbawiał wszystkich przy każdym posiłku. Jego towarzyska dusza zdawała się chcieć nadrobić za rok wyłączenia z obiegu. Chociaż minęły zaledwie dwa tygodnie od jego powrotu, to nawet Harry musiał przyznać, że miał już dość tej napiętej, ponurej atmosfery często wiszącej nad ich częścią stołu.

- Ten Lockhart - wypluł Draco z obrzydzeniem. - Już napisałem ojcu, że naucza nas taka oferma, więc nie zdziwcie się, jak w najbliższym czasie zostanie stąd wyrzucony na swój piękny pysk.

Ślizgoni roześmiali się, wyobrażając sobie tę scenę. Nawet Harry uśmiechnął się słabo, choć nie był w nastroju do żartów. Walka z Tomem trwała już stanowczo za długo i, mimo że powoli odzyskiwał siły, nadal czuł się jak mugol. Harry Potter, upadły geniusz. Coraz więcej osób nazywało go tak za jego plecami. Mimo wszystko, wciąż nikt nie wyrzucił mu niczego w twarz, co sprawiało mu ogromną satysfakcję. Upadły czy nie, może powstać, a wtedy zemści się na tych, którzy pozwolili sobie z nim zadrzeć i wszyscy zdawali sobie z tego sprawę.

Draco też bardzo dobrze o tym wiedział - już widział, jak przerażający Harry potrafi być. To była tylko kwestia czasu, a mały “pokaz” Harry’ego i Toma sprawił, że Draco nie tylko dotrzymał umowy, ale wypruwał sobie żyły, żeby być najlepszym przyjacielem pod słońcem. Harry’ego by to nawet bawiło, gdyby nie był tak sfrustrowany swoją słabością. Draco posunął się tak daleko, że zaoferował mu pomoc przy ćwiczeniu zaklęć i pisaniu prac domowych - ale na to Harry nie mógł się zgodzić. Draco mógł wiedzieć, jak słaby był, ale Harry nie miał zamiaru mu tego tak jawnie przedstawiać. Mimo to, spędzał z Draconem dość dużo czasu, co zdawało się działać Blaise’owi na nerwy.

- Malfoy zrobił z ciebie swojego psa obronnego - powiedział pewnego dnia, kiedy wszyscy zebrali się w pokoju wspólnym, a Draco głośno zabawiał resztę Ślizgonów.

Siedzieli w fotelach przed kominkiem, zupełnie tak jak dawniej, a Harry wpatrywał się w ogień. Zawsze go fascynował.

- Na razie muszę nim być - przyznał. - Do czasu. 

Hermiona też to zauważyła, jednak zwykle potrafiła wyczuć, jaki temat może drążyć w granicach ich przyjaźni. To nie był jeden z nich.

Coraz częściej pracowali wspólnie w bibliotece, odrabiając zadania domowe i ucząc się na egzaminy. Odwaga Hermiony do wytykania Harry’emu wszystkich błędów utwierdzała go w przekonaniu, że dobrze wybrał partnerkę do nauki. Choć nigdy o nic nie pytał, sama wyłapywała każdą pomyłkę, nalegając na sprawdzanie jego prac.

- Już ci mówiłam, że cała ta koncepcja tu nie pasuje, Harry - upominała go cierpliwie. - Skup się.

Zwykle nic na to nie odpowiadał, tylko wykreślał wskazane zdania i nanosił poprawki, jednak pewnego razu nie wytrzymał.

- Po co się jeszcze z tym męczysz, Hermiono? - spytał. - Nie lepiej dać sobie spokój?

Hermiona przez chwilę patrzyła na niego z niezrozumieniem.

- Bo w ciebie wierzę, Harry - odpowiedziała w końcu. - Nie jesteś głupi. Nadal uważam, że jesteś najinteligentniejszym uczniem w całym Hogwarcie. Ostatnio tylko chyba masz za dużo na głowie.

Harry często myślał nad tymi słowami, zastanawiając się, czy były szczere. Może Hermiona jednak czegoś się od niego nauczyła i, jak przystało w kontaktach ze Ślizgonem, liczyła na oddanie przysługi w przyszłości, gdy już wróci do pełni sił? Nikt nie robi niczego za darmo, powiedział kiedyś Steinar, a Harry pamiętał każde jego słowo i przerabiał je w myślach przez te wszystkie lata jak mantrę.

- Potter - usłyszał nieznajomy głos zza pleców. Odwrócił się.

Jakiś starszy Ślizgon, którego imienia Harry nie znał, podał mu zapieczętowaną kopertę. Harry nie musiał jej otwierać, żeby wiedzieć, co jest w środku. Tylko jedna osoba miała tak elegancki charakter pisma i używała pieczęci do zamknięcia listu.

Blaise rzucił mu pytające spojrzenie z naprzeciwka. Harry upewnił się, że Draco nadal jest zajęty wygłupami i mszczeniem na Lockharta, i poruszył bezgłośnie ustami w odpowiedzi:

- Dumbledore. 

Forward
Sign in to leave a review.