Inna Magia | Avengers & Harry Potter

Harry Potter - J. K. Rowling Iron Man (Movies)
F/M
M/M
G
Inna Magia | Avengers & Harry Potter
author
Summary
Harry Potter.Zapytasz pewnie kim on jest, bo przecież nikt go nie zna. Jego nazwisko jednak poznasz bez trudu. To starszy brat wybawiciela, Aidena Charlusa Pottera. Syn Lily Evans-Potter oraz Jamesa Pottera.Dlaczego jednak nic o nim nie wiadomo? Dlaczego wszyscy uważali, że Aiden jest jedynakiem?
Note
Witam w nowym opowiadaniu :)Nie jest to pierwszy crossover, który piszę, jednak pierwszy w publikacji. Początkowo będzie więcej uniwersum Harry'ego Pottera, w późniejszych rozdziałach natomiast przerzucę się na Avengersów. W większości utrzymuję oryginalne lata z serii HP oraz Marvela!
All Chapters Forward

Troll! Troll w Lochach! To chyba źle...

Wrzesień i trzy-czwarte października minęły bez większych problemów, oprócz oczywistych zniesmaczonych spojrzeń w kierunku trzech osób, tak samo jak ponurych komentarzy na ich temat.

Tony nie przejmował się tym, tak samo zresztą jak istoty. Jedyną rzeczą, która nie podobała się Hadrianowi, było ciągłe unikanie go przez Aidena. Próbował z nim porozmawiać, jednak zawsze był zbywany albo przez McGonagall, albo Dumbledore'a, albo samego chłopaka, który znikał wśród jego licznych fanów.

W końcu się poddał, mając nadzieję, że chłopak choć spróbuje z nim porozmawiać i zapytać, czy naprawdę są spokrewnieni, bo był prawie pewien, że Aiden go jednak nie pamiętał. W końcu minęło dziesięć lat, a ostatni raz kiedy się widzieli, chłopiec miał nieco więcej niż rok.

Było Halloween i kolacja, kiedy Quirrell wpadł do Wielkiej Sali z krzykiem "Troll". Hadrian podniósł wzrok znad talerza i zmarszczył brwi. Jak to się stało, że całkiem o tym zapomniał?

Od razu rozejrzał się po sali w poszukiwaniu brata, odetchnął cicho, widząc jak Aiden z przerażeniem wpatruje się w nauczyciela. Z tego co zdołał policzyć, wszyscy Gryfoni byli na swoim miejscu, tak samo jak Puchoni i Ślizgoni. Brakowało tylko trzech Krukonek.

- Widzieliście Lily, Sue lub Lunę? - zapytał towarzyszy. Luna dołączyła do dwóch dziewcząt, odkąd te zaprzyjaźniły się z Hadrianem i zaakceptowały dziwność Lovegood, skoro sam czarnowłosy był nietypowy.

- Nie - odpowiedział białowłosy z lekceważeniem.

- Nie przyszły na kolację - odparł Stark, patrząc na niego z lekkim niepokojem. - Czy to czasem nie dzień trolla? Zresztą kogo ja pytam, ten typ krzyczy o trollu - wymamrotał.

- Cholera - sapnął, szybko wstając i wybiegając z Sali pośród przerażonych krzyków i licznych przepychań się. Jak mógł zauważyć z irytacją nadal miał to "coś" do ratowania ludzi. Chociaż plusem było, że nie chciał już ratować całego świata, a tylko wybranych przyjaciół z tego życia.

Z nienaturalną prędkością przemknął przez korytarze, rozglądając się szkarłatnym okiem o czarnej twardówce, w poszukiwaniu fioletowej aury Lily Moon, szarej Sue Li albo srebrnej Luny. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to nieobecność trolla na piętrze z łazienką.

Nie odwracając się ani razu, pobiegł dalej, a jego oczy były coraz bardziej przerażone. Trolle zawsze były niebezpieczne i z łatwością mogłyby zabić czarodzieja, skoro ich skóra była odporna na czarodziejską magię. Dziewczyny zapewne o tym wiedziały, jednak gdyby się rozdzieliły, jedna nie dałaby rady z rosłym stworzeniem. Przyśpieszył jeszcze bardziej i poczuł, że czas lekko zwolnił. Albo zwyczajnie biegł tak szybko, że wszystko wyglądało jakby w zwolnionym tempie.

Oparł się o kolejną ścianę, zaglądając za róg. Korytarz przy bibliotece również był pusty. Jęknął z frustracji, kontynuując szaleńczy bieg. Nie mógł stracić nikogo ważnego tym razem. Nie w tym życiu.

Wybiegając zza kolejnego rogu, zderzył się z kimś. Spojrzał szybko na Tony'ego, który jęczał z bólu, trzymając się za klatkę piersiową. - Cholera, jesteś silny.

- Co tu robisz, Tony? - syknął.

- Biegasz jak szaleniec po zamku - odpowiedział, wstając powoli i trzymając się ściany. - Boże, naprawdę jesteś silny - wziął kilka wdechów.

- Czego chcesz, spieszę się - prychnął.

- Są na trzecim piętrze - odpowiedział, pokazując tablet ze szczegółowym planem większej części zamku, a nawet kilku tajnych przejść. Trzy niebieskie kropki znajdowały się na trzecim piętrze, przy drzwiach z Cerberusem, natomiast większa, czerwona zbliżała się do nich po schodach.

- Dzięki, Tony - westchnął, wracając do biegu.

- Nie ma za co - wymamrotał, wzdychając i masując klatkę piersiową. - Jak to jest, że jest tak silny...

- Jesteśmy o wiele silniejsi niż śmiertelnicy - powiedział Negro, pojawiając się nagle obok niego.

- Zawał! - zawołał Stark, łapiąc się za serce. Skrzywił się lekko, czując ponownie ból od uderzenia z Hadrianem.

- Wybacz, Stark - wymamrotał. - Hadrian widocznie nie nauczył się panować nad naszymi zdolnościami, kiedy jest przytłoczony ludzkimi emocjami - machnął dłonią, a Tony począł się o wiele lepiej. - Wiesz, zdołał ci złamać dwa żebra.

- Merlinie - przeczesał ręką włosy, nawet nie zauważając, że używa przekleństw w czarodziejskiej wersji. - Naprawdę musi być tym przerażony.

- Tak sądzę.

- Dzięki - powiedział, odwracając się i idąc powoli w kierunku trzeciego piętra. Białowłosy podążył za nim z lekkim kiwnięciem głowy.

-~*~-

Jego ciemne oko wychwyciło trzy aury czarownic oraz brązowo-czarną, większą niż one. Czarna Różdżka już spoczywała w jego dłoni, kiedy zobaczył trolla? Wyglądał podobnie. Był jednak większy niż ten, który zaatakował jego, Rona i Hermionę poprzednim razem. Dodatkowo miał czerwone, wściekłe oczy, dwie pałki oraz fioletową skórę...

Zobaczył jak dziewczyny odsunęły się jak najdalej w korytarz, kiedy "troll" ociężale się zbliżał. Rzucił szybko zaklęcie rozbrajające, ku jego szokowi stworzenie nawet się nie zachwiało i żadna z jego pałek nie wyleciała mu z dłoni. Jedynie odwrócił się do niego.

Skupił swoje fioletowe oczy na stworzeniu, które teraz zbliżało się do niego. Zauważył, że obie jasnowłose dziewczyny opadają na ziemię, a ciemnowłosa ledwie trzyma się na nogach, chociaż miała wycelowaną różdżkę w plecy dziwnego trolla.

Teraz, kiedy przyjrzał mu się bliżej, nie wyglądał prawie w ogóle na trolla, gdyż jego oczy, mimo, że pozostawały wściekłe, były pełne inteligencji, a nawet miał na sobie zbroję, którą Hadrian był pewien, że nie zrobiłby żaden troll.

Nie znał tego stworzenia, jego myśli szaleńczo przeszukiwały wszystkiego, co mogło choć trochę "to" przypominać. Jedyną nazwą, jaka przyszła mu do głowy był tytan. Jednak nie wiedział, skąd to mu przyszło do głowy, gdyż nie należało do działu magicznych stworzeń, które znał, ani nigdy nie spotkał się z tą nazwą oglądając inne światy. Nadal jednak było to tylko podobieństwo, a nie dokładny zarys postaci tytana.

Jego myśli przerwało uderzenie pałką w klatkę piersiową. Usłyszał nawet trzy głośne krzyki i trzaskające kości. Jęknął, kiedy uderzył plecami w kolumnę i opadł na ziemię. Potrząsnął głową, starając się przywrócić ostrość widzenia.

Stworzenie stało przed nim, przechylając głowę. Wcześniejszą inteligencję przysłoniła wściekłość, kiedy podniósł ponownie jedną z pałek w górę.

Hadrian szybko wstał i odskoczył w bok, czując, że czas ponownie na chwilę zwalnia, a między jego palcami ledwie na sekundę zawirowała fioletowa mgła. Ta chwila wystarczyła, aby z łatwością prześlizgnął się obok wielkiego cielska i stanął plecami do dziewczyn. Czuł na sobie ich spojrzenia, ale na razie je zignorował.

Przetarł usta i skrzywił się na widok czarnej mazi na dłoni. Pomachał głową, aby ponownie skupić się na stworzeniu. Wycelował różdżkę i rzucił kolejne zaklęcie. Tak jak przypuszczał, nie zadziałało ono na trollo-podobny byt. Odskoczył w bok, aby uniknąć kolejnego uderzenia i tym razem nie rozpłaszczyć się na podłodze. Skrzywił się lekko na szybszy ruch, który naruszył jego regenerujące się w piorunującym tempie kości.

Spróbował salwy najróżniejszych zaklęć od jasnych po te mroczniejsze. Nawet Sectumsempra nie zadziałała. Nie chciał zbytnio ujawniać swoich zdolności przed Sue oraz Lily, które nie wiedziały o tym, ale wyglądało, jakby nie miał wyboru.

Przy kolejnym zamachu, rzucił się w bok i przebiegł obok stworzenia, chowając różdżkę do kabury. Wyciągnął pusta dłoń i wykonał bardziej skomplikowany gest ręką.

Przestań atakować - powiedział donośnie po łacinie, a ręka stworzenia opadła w dół. - Zaśnij.

Fioletowe stworzenie ziewnęło potężnie i osunęło się po ścianie, zasypiając.

Hadrian westchnął, opierając się o filar. Spojrzał na swoją białą koszulę i skrzywił się jak bardzo ciemna od jego krwi się stała. Szatę zgubił wcześniej, biegając po korytarzach i nie widział powodu, aby jej szukać.

- Hadrian! - zanim się obejrzał, został otoczony trzema parami ramion.

- Ciszej, on tylko śpi - wymamrotał, sprawdzając, czy wszystko z nimi w porządku. Cale szczęście, nie wyglądały na ranne i ich aury również były w porządku.

- Jak nas tu znalazłeś? - zapytała w szoku Lily. - To przecież zakazane piętro - wszystkie trzy odsunęły się nieco.

- Przeszukałem pół szkoły, dopóki Tony mi nie pokazał na hologramie, gdzie jesteście - przewrócił oczami, powoli sprawdzając własne ciało. Jego kości już się zagoiły, tak samo jak maź przestała lecieć.

- Hadrian... Wszystko w porządku? - zapytała z lekkim zaniepokojeniem Luna.

- Dlaczego nie? - odpowiedział, prostując się lekko.

- Twoje oko krwawi - wymamrotała.

Źrenice czarnowłosego rozszerzyły się lekko i natychmiast zakrył prawe oko. Odwrócił się do nich plecami i oparł głowę o filar, starając się opanować silne krwawienie. Wyglądało to podobnie, jakby zostało przecięte, jednak sądził, że spowodowane to było jego przeciążeniem Wysokiej Magii. Mógł jej co prawda używać w dużych ilościach, tak samo jak jego rezerwy były ogromne, ale nie panował aż tak dobrze nad przepływem magii, co mogło z łatwością przeciążyć jego na wpół śmiertelne ciało.

- Nic mi nie jest - powiedział w końcu, odwracając się. Był pewien, że połowę twarzy miał w szkarłacie, musiał przecież na coś zamienić czarną maź, tak samo jak jego koszulka była przesiąknięta czerwienią i czernią.

Sue zakryła dłonią usta, a Lily od razu zaczęła rzucać zaklęcia diagnozujące. Uśmiechnął się delikatnie do niej.

- Jak to się stało, że przeżyłeś uderzenie tą maczugą? - zapytała delikatnie Moon. - Nie widzę, żebyś miał złamaną jakąkolwiek kość.

- Nie uderzył mnie - odparł szybko. - Próbowałem odskoczyć w tył i wspomogłem się zaklęciem, miałem jednak za mało czasu, aby użyć odpowiedniej ilości magii i wpadłem na filar. To tylko lekkie uderzenie - skłamał lekko, choć spojrzenie Lovegood mówiło, że dokładnie zdawała sobie sprawę, że kłamał.

Chwilę później usłyszeli gwizdanie i dwie pary spokojnych kroków.

- Wyglądasz jak gówno - powiedział na wstępie Tony, widząc go.

- Dzięki - przewrócił oczami. Negro spojrzał nad nimi i zmarszczył brwi, zbliżając się do stworzenia. - Negro? - zapytał.

- Nigdy nie widziałem takiej istoty - wymamrotał. - Wygląda jak jakaś eksperymentalna hybryda ziemskich trolli i tytanów.

Stark mądrze nie zadawał pytań, tylko skupił się na roztrzęsionych czarownicach i Hadrianie, który wyglądał, jakby stoczył walkę co najmniej ze smokiem. - W porządku?

- Hadrian przyszedł w ostatniej chwili - zapewniła srebrnowłosa. - Dziękujemy - westchnęła cicho.

- Nie ma za co - wzruszył ramionami, patrząc na Tony'ego z cichą obietnicą opowiedzenia wszystkiego później. - Dacie radę same wrócić do Dormitorium? - zapytał.

- Chyba tak - odpowiedziała Sue. Ledwie zdołała zrobić dwa kroki i musiała oprzeć się o ścianę.

- Dobra, to Skrzydło Szpitalne - Hadrian zdecydował, cicho wzdychając. - Negro, Tony, pomóżcie mi - powiedział, biorąc Lunę na ręce. Ta pisnęła cicho, od razu zarzucając ręce za jego kark. - Przymknij się, nie dacie rady zrobić nawet pięciu kroków - przewrócił oczami.

- Wykorzystujesz nas - westchnął Negro, od razu zamykając się na piorunujący wzrok czarnowłosego. - Spoko, nie mam nic przeciwko - podszedł do Sue z lekkim uśmiechem. - Nie będę jak ten idiota, podnosząc dziewczynę bez jej zgody.

Li zaczerwieniła się lekko. - Dziękuję, Negro - wymamrotała, pozwalając się podnieść. Białowłosy wzruszył ramionami.

- Hej, macie zamiar zostawić tak to coś? - zapytał lekko Tony, podtrzymując Lily, która nie była zbyt chętna, aby ktokolwiek trzymał ją na rękach.

- Czemu nie - Hadrian wzruszył ramionami na tyle, na ile pozwalała mu Luna.

- Któryś z profesorów w końcu go znajdzie - dodał Negro.

- Nie obudzi się? - zapytała zaniepokojona Lily.

- Wątpię - odpowiedział czarnowłosy.

- Miejmy nadzieję - dodał białowłosy, mrużąc oczy. Czuł, że Hadrian użył potężnego zaklęcia z Wysokiej Magii, ale nie był pewien, ile mogłoby wytrzymać, odkąd jako jedyny z nich przyjmował na wpół śmiertelną postać, a nie pełną istoty.

Jakby na zawołanie, ręka poruszyła się. - Cholera - sapnął Negro. Oczywiście mógł użyć Magii Chaosu, albo Wysokiej, jednak wiedział, że Hadrian byłby niepocieszony, choć nadal zastanawiał się, dlaczego nie było pytań od dziewcząt.

- Monstrum - zanucił Tony. - JARVIS, odpal rakiety.

- Rakiety w szkole?! - czarnowłosy zawołał, jednak w tamtym momencie pięć pocisków typowych dla kombinezonu Iron Mana wyleciało z tabletu. - Jakim kurna cudem to tam zmieściłeś?! - dodał, kiedy stworzenie zakrył pył i kurz.

- Magia - prychnął w odpowiedzi. - Były pełne eliksirów uspokajających, liczę, że to coś da... A teraz spadamy - zdecydował.

- Nie trzeba mi dwa razy powtarzać - wymamrotał Negro, szybko odchodząc w kierunku schodów. Sue siedziała na barana u białowłosego, a jej oczy przymykały się.

- Idź pierwszy - mruknął Hadrian, spoglądając na leżące stworzenie. Tony z łatwością zniósł dziewczynę po schodach, a potem pozwolił jej oprzeć się na nim i szli w ten sposób do Skrzydła Szpitalnego.

Hadrian podążył za nimi, ostrożnie manewrując Luną w ramionach, aby nie uderzyła się w nic.

Severus Snape stał korytarz dalej, tupiąc nogą. - Mogę zapytać, co robi tu wasza szóstka i dlaczego wszyscy wyglądają na przerażonych? - westchnął, kręcąc głową. - Troll został już złapany.

Hadrian spojrzał na Negro i Tony'ego, których spojrzenia, podobnie jak jego wyrażały dezorientację. - Drugi?

- Co masz na myśli przez drugi, Hadrianie? - zapytał Snape, rzucając zaklęcia diagnozujące na całą szóstkę. Na szczęście wszyscy byli cali, nie licząc kilku zadrapań u dziewcząt oraz widocznego przerażenia na ich twarzach. No i katastrofalnego wyglądu Hadriana.

- Dziewczyny spotkały trolla... A raczej coś, co było do niego podobne - odparł. - Uciekły na trzecie piętro, licząc, że nie wdrapie się po schodach, a jednak poszedł za nimi. Zdołaliśmy go obezwładnić dostatecznie szybko, aby nikt nie umarł - powiedział. Spojrzał po Lily i Sue, które tylko potwierdziły jego wersję wydarzeń kiwnięciami głowy.

Nauczyciel westchnął, przecierając twarz. - Dyrektor mówił tylko o jednym stworzeniu o złych zamiarach, chyba będę musiał z nim o tym pomówić - wyminął ich i pokierował się na klatkę schodową na trzecie piętro.

- Profesorze Snape! - zawołał za nim Hadrian. - Nie jesteśmy pewni, ile będzie nieprzytomny. Bezpieczniej będzie, jak poczekasz na jakiegoś innego nauczyciela.

Severus zmarszczył brwi, jednak odsunął się od schodów i jedynie rzucił silne zaklęcie ochronne i powiadamiające. Dołączył do piątki uczniów i jednego opiekuna w drodze do Skrzydła Szpitalnego, wypatrując gdziekolwiek innego profesora, z którym mógłby sprawdzić to "coś", o czym mówił Hadrian.

-~*~-

Fioletowooki był nieco zdziwiony, widząc kilku uczniów z Domu Węża na łóżkach szpitalnych oraz rozmawiających McGonagall, Flitwicka, Sprout i Dumbledore'a z Poppy Pomfrey. Wyglądało, jakby troll wpuszczony oryginalnie przez Quirella (bo coś wątpił, czy byłaby druga dziwna hybryda w szkole) rzeczywiście był w Lochach, a sam jąkała nie przybył na trzecie piętro. Zostawało tylko pytanie, skoro nie Voldemort, to kto wpuścił tego "trolla" do środka? Hadrian obawiał się najgorszego.

Wszystkie spojrzenia spoczęły na nich, kiedy weszli do sali. Hadrian przewrócił oczami, kładąc delikatnie piątoroczną na łóżku. Negro podobnie jak Tony odstawili pozostałą dwójkę do łóżek obok.

Pomfrey szybko podeszła do nich, ignorując pozostałych dorosłych, do których przyłączył się Severus. Hadrian jeszcze zauważył, jak wychodzi razem z dyrektorem i Flitwickiem, kiedy Poppy wybrała moment, aby krzyknąć, zakrywając usta. Spojrzał w jej stronę i zauważył, że patrzy na niego.

Zerknął na swoje ubrania. - Och... - wymamrotał. Koszulka na pewno nie nadawała się do niczego innego, jak tylko wyrzucenia, wątpił, czy magia cokolwiek zdołałaby zrobić, podobnie jego ciemne spodnie. Co prawda nie było widać za dużo szkarłatu, ale czuł, że nadal są wilgotne od mazi, którą zmienił w krew. Był pewien, że jego twarz nadal była na wpół zakrwawiona, skoro nie rzucił na siebie żadnego zaklęcia czyszczącego, a jasna koszulka Luny była lekko zaczerwieniona.

- Panie Potter - sapnęła. - Proszę się natychmiast położyć - wskazała łóżko.

- Nie trzeba - odpowiedział szybko, cofając się o krok. - Nic mi nie jest.

- Widzę co innego, panie Potter - skrzyżowała ramiona, choć w jednej dłoni trzymała różdżkę, a za nią wirowały eliksiry.

Czarnowłosy westchnął. - Naprawdę, wszystko ze mną w porządku. Wystarczy sprawdzić to zaklęciem diagnozującym.

Czarownica zmrużyła podejrzliwie oczy, ale rzuciła zaklęcie. W tym samym czasie McGonagall zacisnęła rękę na jego ramieniu i pociągnęła w kierunku łóżka. Sprout wyszła z sali. - Panie Potter - wymamrotała.

Poppy sapnęła. - Naprawdę wygląda, że wszystko w porządku - westchnęła. - Skąd więc ta cała krew? - zapytała podejrzliwie.

Hadrian skrzywił się. - Nie należy do mnie.

Podejrzenia nasiliły się.

- Dziewczyny spotkały innego trolla i walczyłem z nim - odpowiedział.

- Sam? - wtrąciła niezadowolona Minerwa.

- Byli tam Tony i Negro - odpowiedział obronnie. - Nie byłem sam.

Kobiety pokręciły głowami, jednak odpuściły temat. Głowa Gryffindoru machnęła różdżką, a nowe przetransmutowane ubrania Hadriana zalśniły czystością, podobnie jak jego twarzy była ponownie jasna. - Dziękuję.

- Oczywiście - kiwnęła głową. - Co z dziewczętami? - zapytała pielęgniarkę.

- Są wstrząśnięte oraz mają drobne zadrapania. Poza tym wszystko w porządku. Panowie Smith i Stark również wyglądają na zdrowych, co potwierdzają zaklęcia diagnostyczne.

- Zatem do widzenia - czarnowłosy wstał i wyszedł szybko ze szpitala, rzucając ostatnie, uspokajające spojrzenia Lily, Sue oraz Lunie.

- Węże nie dadzą ci żyć - skomentował złotooki, kiedy drzwi się za nimi zamknęły.

- Raczej będą sprawdzać wody - odpowiedział lekko. - Zawsze mogę poskarżyć się Severusowi lub zamknąć w pokoju Tony'ego.

- Tak też można - westchnął Stark, kręcąc głową.

-~*~-

Kolejne dwa dni byli zwolnieni z zajęć, aby wrócić do pełni zdrowia, choć Potter był prawie pewien, że dziewczyny mogą mieć koszmary mimo braku fizycznych obrażeń, a Tony może chodzić poddenerwowany, odkąd szkoła zawierała naprawdę dużo zagrożeń, przeciwko którym nie dałby rady zrobić wiele.

W czwartek Hadrian spotkał na uczcie śniadaniowej Lunę w towarzystwie Sue oraz Lily, z czego wszystkie otoczone były wianuszkiem dziewcząt, które wyglądały na smutne i przerażone. Zauważył pośród nich Cho ze łzami w oczach, obok której siedział Cedrik. Nie miał pojęcia skąd były Puchon znalazł się w szkole, chociaż nie był jedynym obecnym absolwentem.

Przy stole Ravenclaw była jeszcze trójka innych czarodziei, którzy już ukończyli naukę. U Puchonów była aż ósemka, wśród Gryfonów zauważył bliźniaków Freda i George'a robiących żarty, a nawet Percy'ego w garniturze z poważnym wyrazem twarzy i dwójkę innych byłych lwów. Ślizgonów była piątka, w tym dwie dziewczyny, z czego obie siedziały obok Draco Malfoya.

- Czy to normalne, że są tu absolwenci? - zapytał Tony, mrużąc oczy.

- Nie - odpowiedział krótko czarnowłosy. - Nigdy nie było takiego wydarzenia, a przynajmniej ja nie pamiętam.

- Sądzisz, że to może być spowodowane tamtą hybrydą? - wymamrotał Negro.

- Możliwe - odpowiedział.

- A nawet bardziej niż prawdopodobne - Mortem nagle pojawił się i usiadł obok Chaosu, naprzeciw Hadriana. - Nikt z Ziemi nie mógłby stworzyć hybrydy ze stworzeniem pozaziemskim - dodał.

- Sądzisz, że to sprawka Makii albo Zuko? - zapytał fioletowooki.

- Nie sądzę - przewrócił oczami. - Jestem tego pewien. Negro - spojrzał na białowłosego. - Olia kazała ci uważać bardziej niż kiedykolwiek. Jej waga przechyliła się niebezpiecznie.

Złotooki sapnął, rozglądając się nagle. - Kiedy to było ostatnim razem?

- Kiedy Hadrian został moim Mistrzem - odparł.

Czarnowłosy nastolatek popatrzył na dwójkę starszych, marszcząc brwi. Nie miał pojęcia o jakiej wadze mówili, gdyż Równowagę widział ledwie dwa razy przez całe swoje życie. Kobieta wolała samotność.

- Podobno On ma powrócić... - wyszeptał Mortem. - A przynajmniej tak sądzą Lilith i Olia.

Zanim Hadrian zdołał zapytać, o kogo mogło chodzić, oczy Śmierci i Chaosu zaszkliły się. Od razu zamknął usta z cichym westchnięciem. - Hej, Mortem, jak sądzisz, co planują Wojna i Życie?

- Niestety nie mam pojęcia - westchnął, nie narzekając na zmianę tematu. Jakby nie pamiętał swoich poprzednich słów, tak samo zresztą jak kilka dni wcześniej Negro.

Hadrian wymienił znowu spojrzenia z Tonym. Nie tylko on to zauważył. Jedyny plus.

- Muszę wracać, wybacz Hadrianie - spojrzał smutnymi oczami na niego.

- Nie ma sprawy, Mortem, wiem, że masz pracę - wzruszył w odpowiedzi ramionami.

Istota westchnęła. - Do zobaczenia - wstał. - Uważajcie na siebie - dodał, znikając w cieniach.

- Zawsze był dziwny - wymamrotał Negro, ten sam moment wybrał sobie dyrektor aby wstać i skupić na sobie wzrok wszystkich obecnych na sali.

- Uczniowie i nauczyciele! - zaczął donośnym głosem. - Wielu z was już zapewne zauważyło, że kilkoro absolwentów wróciło do szkoły. Razem z gronem pedagogicznym ustaliliśmy, iż dla bezpieczeństwa uczniów, chętni absolwenci będą stanowić dodatkową opiekę dla swych byłych Domów. Plany lekcji nie zostaną zmienione, choć tym razem na każdą z lekcji uczniów poniżej szóstego roku będą prowadzić absolwenci.

- To był tylko dziwny troll - wymamrotał z lekkim zaniepokojeniem Tony, patrząc na marszczącego brwi Hadriana.

- Coś mi się wydaje, że nie tylko to - odpowiedział ostrożnie czarnowłosy. - Dumbledore może być starym głupcem, jednak nie zaryzykowałby życia całej szkoły. Nie wyczuł hybrydy, dopóki go nie zobaczył. Nie poczuł nawet Wysokiej Magii, która zwykle jest niepokojąca dla czarodziei. Chyba się martwi.

- Gdzie twój braciszek? - zapytał Negro ponurym głosem, patrząc w kierunku stołu Gryffindoru.

Hadrian podniósł wzrok i spróbował znaleźć brata. Jednak go tam nie było. Miejsce, które zwykł zajmować na środku stołu pozostawało puste. Rozejrzał się po innych stołach, jednak nigdzie go nie widział. Tak samo jak Quirrella. - Mamy problem - zdecydował.

Tony i Negro spojrzeli na niego z pytaniem.

- Nie ma go na sali, tak samo jak Quirrella. Tony - spojrzał na przyjaciela, który już miał przed sobą świecącą mapę zamku.

Zmarszczył brwi. - Są w sali od eliksirów.

Hadrian spojrzał na Snape'a, który przyglądał im się z zastanawiającym wyrazem twarzy. - Tony, proszę powiedz Severusowi o tym, Negro choć ze mną.

Stark przewrócił oczami, mamrocząc coś o wykluczaniu z zabawy, jednak podążył powoli do profesora, podczas gdy dwie istoty wymknęły się z sali odprowadzane nielicznymi spojrzeniami, choć za nimi od razu wyszli spokojnie bliźniacy Weasley.

- Stało się coś? - zapytał Severus, patrząc na przyjaciela jego wychowanka.

- Aidena Pottera nie ma na sali. Tak samo jak Quirrella.

Czarnowłosy zmarszczył brwi. - Widocznie ma szlaban - zdecydował, choć poczuł lekkie zaniepokojenie po słowach Tony'ego.

- Ty nie wiesz - sapnął, nachylając się lekko w przód i szepcząc. - On ma jego z tył głowy.

Nauczyciel eliksirów ponownie zmarszczył brwi, starając się zrozumieć o kogo mogłoby mu chodzić. Kto chciał Pottera ponad wszystko i nie mógł sam przyjść do Hogwartu? Jego oczy błysnęły, kiedy wstał i szybko pokierował się do wyjścia z sali, a Tony za nim. Oczywiście, tylko Czarny Pan.

- Gdzie?

- Twoja sala eliksirów. A przynajmniej tak mówi mi moja mapa - wymamrotał, sięgając StarkPada i ponownie włączając mapę. Zatrzymał się nagle, kiedy w sali znajdowały się tylko niebieska, szara i biała kropka. Niebieskie oznaczały uczniów, podczas gdy szare nauczycieli. Pomarańczowe mieli starzy lub aktualni przyjaciele Hadriana, a zielone absolwenci. Czerwone to były stworzenia lub osoby nieproszone, natomiast Negro miał białą, Snape czarną, a Hadrian fioletową. Zaniepokoiła go najbardziej nieobecność fioletowej kropki.

- Co się znowu stało, Stark? - prychnął.

- Nie ma tam Hadriana - odparł, rzucając się w bieg. Co jeżeli chłopakowi się coś stało? - J, znajdź Hadriana! - zawołał, nie zwracając uwagi na krzywe spojrzenie Snape, który truchtał.

- Niestety, nie mogę go nigdzie znaleźć, sir - odpowiedziało SI.

- To niedobrze.

Zauważył, że byli już w lochach prawie tuż obok sali od eliksirów. A przynajmniej miejsca, gdzie powinna być sala. Ściana pozostawała ziejącą dziurą.

-~*~-

Negro i Hadrian od razu rzucili się w bieg. Kiedy Hadrian usłyszał kroki, zatrzymał się. - Stało się coś? - zapytał białowłosy.

- Bliźniacy idą za nami, idź do Quirrella, pogadam z nimi.

- Jasne - odpowiedział, wzruszając ramionami.

- Cześć Hadrian! - zawołali naraz obaj.

- Jesteś szybki - powiedział Fred, dysząc.

- Cholernie szybki - dodał George.

- Potrzebujecie czegoś? Spieszę się nieco - wymamrotał.

- Jesteś bratem Aidena Pottera? - zapytał Fred.

- Starszym, tak - kiwnął głową.

- Więc warto by było gdybyś wiedział - powiedział drugi z bliźniaków, prostując się.

- Był u nas dwa lata temu i był istnym Gryfonem.

- Kiedy natomiast był w tym roku, zachowywał się inaczej.

- Od czasu spotkania z jakąś nieznaną nam kobietą.

Hadrian zamrugał. O czym oni w ogóle mówili? I dlaczego akurat jemu?

- Mówiliśmy o tym rodzicom, a nawet kilku profesorom, jednak żaden nie widział dziwnego zachowania Aidena.

- Czasami znikał na całe dnie i nikt nie był zaniepokojony.

- Czasami potrafił rzucić wyjątkowo potężne zaklęcie, którego normalny trzecioroczny by nie użył!

- Kiedyś też rozmawiał z kotem, jakby ten go rozumiał!

- Chwila - czarnowłosy ich powstrzymał. - Czemu do cholery mi to mówicie?

- To twój brat - powiedział George.

- Powinieneś wiedzieć, jeżeli coś jest nie tak - dodał Fred.

Pokręcił głową, wzdychając. Zapewne było to tylko zaniepokojenie bliźniaków. - Jak wyglądała tamta kobieta?

- Miała prawdziwie srebrne włosy.

- I granatowe oczy z plamkami srebra.

- Była też straszliwie blada.

- No i wyglądała na starszą niż dwadzieścia lat.

Fioletowooki otworzył szerzej oczy. - Słyszeliście imię? Czy brzmiało ono Makia? - zapytał od razu.

- Wiesz, że chyba tak? - zastanowił się jeden z bliźniaków.

- Na pewno coś blisko tego - zapewnił drugi.

- To niedobrze - wymamrotał. - Dzięki za wiadomość, naprawię to - dodał, odwracając się na pięcie i odbiegając nieco wolniej niż sprintem.

- No, Georgie, chyba zaczęliśmy świetlaną przyjaźń - uderzył lekko łokciem brata.

- Też mam taką nadzieję, Freddie. A teraz chodźmy może z powrotem do Sali.

- Jasne - odeszli spokojnie w drogę powrotną. Nawet kiedy usłyszeli mocne uderzenie z tył. Obejrzeli się tylko, po czym wzruszyli ramionami i kontynuowali spacer.

-~*~-

Pierwsze co zobaczył Negro to skulony chłopiec przy ścianie i profesor o dwóch twarzach. Dopiero potem zwrócił uwagę, że pierwszorocznego otaczała aura Makii, a po jego obu stronach unosili się Aniołowie. A przynajmniej tak się zwali.

Nie byli ani ludźmi, ani stworzeniami. Raczej czymś pomiędzy. Byli człekokształtni, choć ich uszy były syrenie w perłowym kolorze, palce miały długie pazury a między palcami stóp znajdowały się przezroczyste błony. Z ich pleców wyrastały jasne pierzaste skrzydła, ich ubiór stanowiła biała szata, na którą opadały złote włosy. Oczy mieli bezbarwne a twarze obojętne. Najbardziej jednak w oczy rzucał się ich wzrost. Mogli mieć maksymalnie półtorej metra.

Profesor miał wyciągniętą różdżkę, a jego twarz wykrzywiał strach, chociaż Negro słyszał wściekłe szepty Voldemorta.

- Aiden! - zdecydował zawołać.

Pierwsi odwrócili się w jego stronie Aniołowie. - Negro, Zuko pragnie z tobą pomówić - powiedział jeden z nich.

- Niech sam ruszy tu swoją dupę - prychnął, a między jego palcami zawirowała biało-czarna mgła. - Zostawcie chłopaka i przekażcie Makii, żeby zaprzestała swych okrutnych prób.

Czuł na sobie wzrok Quirrella i postaci z tył jego głowy. Oceniające spojrzenia.

- Chaosie, odejdź. To ostatnie ostrzeżenie - w jasnych dłoniach Aniołów pojawiły się lśniące miecze.

- Zostawcie chłopaka, a nic wam się nie stanie.

Aniołowie nic sobie z tego nie zrobili, jeden z nich ruszył do ataku z wycelowanym mieczem. Negro odskoczył w bok, prychając. Machnął dłonią, a biało-czarna kula wielkości piłki koszykowej uderzyła od razu w jedno ze skrzydeł Anioła. Naturalnie, nie zareagował nijak, oprócz skrzywienia.

- Roboty się znalazły - przewrócił oczami, spotykając nagle wzrok chłopca. - Aiden, jak tylko się nimi zajmę, masz stąd spieprzać - potem spojrzał na profesora. - Zostaw chłopaka, Hadrian zaraz tu będzie.

- Mam się pozbyć asa? - prychnął, jednak zamilkł, kiedy drugi Anioł spiorunował go wzrokiem.

- Chłopiec należy do Makii, nie do ciebie śmiertelniku.

Chaos uderzył jednego z Aniołów jego własnym mieczem. Przebił go na wylot, przytwierdzając do ściany i przy okazji tworząc mocne wgłębienie. - Severus nie będzie zadowolony - westchnął, patrząc na drugiego Anioła, który był gotowy do walki. - Te, Anioł, wiesz, że nie masz szans ze mną.

Nie odpowiedział, tylko ruszył do ataku. Białowłosy przewrócił oczami, bez żadnego wysiłku odrzucając Anioła w bok. Tym razem zniszczył całkowicie ścianę. - Severus mnie zabije - zdecydował, patrząc na Quirrella, który stał niebezpiecznie blisko chłopca. - Nie chcesz ze mną walczyć - powiedział.

- Ale nie skrzywdzisz chłopaka - odpowiedział lekko syczący głos, choć usta profesora nie poruszyły się.

- Sądzisz, że to miałby mnie powstrzymać przed zabiciem ciebie, Uciekinierze? - prychnął.

- Tak - dopiero teraz zauważył skomplikowany szkic run wokół stóp chłopca.

Zanim zdążył cokolwiek zrobić, poczuł silny powiew wiatru a w miejscu chłopca stał Hadrian. Ale tylko przez sekundę, potem zniknął.

- Okej, Tony mnie też zabije - przeczesał palcami włosy. - Aiden, choć tutaj - wyciągnął rękę. Chłopiec ostrożnie podszedł do niego i dał się schować za jego plecami. - Wiesz, powodzenia z wkurzonym Hadrianem - powiedział, odwracając się na pięcie i odchodząc.

Pozostawił zszokowanego profesora, który jednak nie czekał długo, tylko od razu wbiegł do kwater Mistrza Eliksirów, niszcząc jego zabezpieczenia i znikając w zielonych płomieniach Fiuu.

Severus i Tony spotkali białowłosego i chłopca wychodzących przez dziurę w ścianie.

- Och, wybacz za ściany, Sevvie - wymamrotał.

- Co tu się stało - zażądał.

- Nie sądzę, aby Hadrian był zadowolony, jeżeli bym ci powiedział - wzruszył ramionami, patrząc na chłopca. Aura Makii osłabła drastycznie bez obecności Aniołów. Wystarczyło ledwie machnięcie dłonią, a chłopiec rozejrzał się nagle zszokowany.

- Gdzie jestem? - zapytał.

Negro spojrzał na Severusa zmrużonymi oczami. Tony nie był problemem, odkąd wiedział o wszystkim. Musiał nieco uważać na Mistrza Eliksirów.

- W Lochach - odparł białowłosy. - Zszedłeś tutaj po uczcie, nie informując nikogo. Twoi przyjaciele byli zaniepokojeni. Następnym razem powinieneś kogoś o tym powiadomić.

- Przepraszam? - odpowiedział ostrożnie, marszcząc brwi. Nie pamiętał nic od czasu wejścia na Wielką Salę. Postanowił jednak milczeć na ten temat, a przynajmniej dopóki ostatnie wydarzenia nie rozświetlą się w jego głowie.

- Stark, możesz odprowadzić bachora? - zapytał Severus, nie odrywając wzroku od istoty.

- Jasne - westchnął, ostatni raz zerkając za siebie. - J, odtwarzaj rozmowę dla mnie w czasie rzeczywistym. I zapytaj gdzie do cholery jest Hadrian - wymamrotał.

- Oczywiście, sir - odpowiedziało SI.

-~*~-

- Co tu się wydarzyło? - zapytał po raz kolejny przez zaciśnięte zęby.

- Wolałbym aby Hadrian mógł o tym zdecydować - wymamrotał, prostując się. - Na tym świecie nie istnieją tylko czarodzieje i mugole. Są półbogowie, a nawet ci, którzy zwą się bogami. Istnieją również liczne inne galaktyki. Nad wszystkimi jednak stoją istoty. Ponadczasowe postaci, personifikacje lub opiekunowie różnych części kultur, czy życia - mówił spokojnie, splatając za sobą palce. - Pośród nas możesz znaleźć Życie, Śmierć, Los, Wojnę, Równowagę i wiele więcej. Ja jestem Chaosem - jego oczy zabłysły.

- I ty uważasz, że w to uwierzę? - zapytał w szoku.

- Dlaczego nie - wzruszył ramionami. - Spójrz - wyciągnął przed siebie dłoń, na której pojawiła się biało-czarna mgła, otaczająca cały korytarz, ukazując większe zniszczenia i dwa dziwne stworzenia ze skrzydłami. Gdyby Severus był wierzącym, uznałby ich za najprawdziwsze boskie stworzenia. - To Aniołowie. Stworzenia Życia. Różnią się jednak od tych religijnych wersji. Przede wszystkim są bezwzględni i słuchają tylko Życia.

- Dlaczego więc ich wcześniej nie widziałem?

- Zwykle kryjemy się przed wzrokiem ludzi, Aniołowie w szczególności. Nie przepadamy za pytaniami ludzi, kimże jesteśmy. Szczerze, nie obchodzi mnie czy mi wierzysz, czy nie - dodał. - Wierz w co chcesz.

Czarnowłosy westchnął, kręcąc głową. Odrobinę za wiele nowej wiedzy. Jeszcze nie przetrawił reinkarnacji Hadriana, a tu nagle jego "przyjaciel" wyskakuje mu ze stwierdzeniem, że samo Życie i Śmierć mają personifikacje, a on sam jest Chaosem. - Co z Hadrianem i Quirrellem?

Negro wzruszył ramionami. - Lordzina będzie żałować, że spróbował ruszyć za Hadrianem - kiwnął głową. - Nie zazdroszczę mu - dodał, mijając go i odchodząc, zanim Snape zdołał zapytać o cokolwiek innego.

Wszedł do swojej zdemolowanej sali z westchnieniem. Przeszedł od razu do swoich kwater, odnawiając naruszone zaklęcia zabezpieczające i siadając przy biurku. Następnie zwyczajnie oparł ramiona o stół, a na nich głowę.

Biało-czarna mgiełka przeniknęła przez ściany, naprawiając je z łatwością, tak, aby nie zostały żadne ślady.

Forward
Sign in to leave a review.