
Chaosu już wystarczy...
Kolejnym dniem był wtorek. Ich pierwsza lekcja Obrony przed Czarną Magią zbliżała się wielkimi krokami, tak samo jak Starożytne Runy, których Hadrian i Tony byli aż nazbyt ciekawi. Dodatkowo wieczorem miała być Astronomia.
Siedzieli w Wielkiej Sali, Tony rozmawiał cicho z Severusem, a Hadrian udawał, że cokolwiek je, choć na jego talerzu było ledwie kilka okruchów z kanapki. Jakby tego było mało, oprócz morderczych spojrzeń Ślizgonów, wkurzonych Gryfonów, ciągle mamroczących pod nosem Krukonów i zaniepokojonych spojrzeń Puchonów, połowa nauczycieli oczywiście kierowała na niego swój wzrok.
Oczy dyrektora błyszczały, kiedy starał się rozwikłać zagadkę o imieniu Hadrian Potter. Był przecież bardzo blisko z małżeństwem i nigdy nawet nie słyszał o starszym dziecku. Znaczy był wspomniany ale ledwie raz. Kiedy się urodził, potem powiedziano wszystkim, że zmarł z powodu choroby, choć nie było widać, aby James i Lily rozpaczali. Bardziej byli czymś ciągle zdenerwowani i zniesmaczeni. Bardzo chętnie też nie wracali do domu przez długie tygodnie, spędzając czas z innymi członkami Zakonu. Być może z powodu rzekomej śmierci Hadriana...
Chłopiec był istną zagadką. Jeżeli jednak został porzucony przez rodzinę z powodu bycia charłakiem, jakim cudem przeżył piętnaście lat na ulicy? Czy ktoś go znalazł? Czy miał jakiś związek ze Śmierciożercami? Czy to ten "Tony Stark" się nim zajmował?
Gdzieś tam na końcu jego umysłu była również słaba myśl, że może był ukrywany przez Potterów przed wzrokiem innych. Wtedy musiałby się zastanowić, który z nich byłby prawdziwym Chłopcem-Który-Przeżył. Jednak było z tym za dużo pracy, szczególnie, że w dokumentach Hadriana istniała data urodzenia z czerwca. Oczywiście można to było podrobić, ale nie zrobiłby tego nikt bez wysokiego stanowiska gdzieś w Radzie, Ministerstwie, albo nawet szkole, którą zresztą od razu wykluczył, bo przecież wszyscy byli mu bardzo lojalni (oprócz Snape'a, ale jego wiązała Przysięga Wieczysta) i zawsze mówili wszystko. Co prawda Severus zniknął na jakiś czas ponad dziesięć lat temu w październiku, chociaż w pełni uwierzył w tłumaczenia mężczyzny, iż potrzebował odpoczynku po jej śmierci. Było to zrozumiałe.
Musiał rozwikłać zagadkę, jednak jego zwykle niezawodna metoda, legilimencja, nie działała. A przynajmniej nie w sposób, jakiego oczekiwał. Tarcze chłopca wydawały się być słabe i cienkie, ale naprawdę były mocne i ani razu nie zdołał się przez nie przebić, zyskując wkurzone spojrzenie fioletowych tęczówek chłopca.
Oprócz samego Dumbledore'a, obserwowała go Minerwa z zastanawiającym wyrazem twarzy, Pomona z niepokojem, Filius z lekką ciekawością, a pozostali z nikłym zainteresowaniem, natomiast najbardziej intensywne było spojrzenie Quirrella. Hadrian czuł, jakby ten próbował mu się przewiercić przez czaszkę.
Jedynie delikatny dotyk Mortema na ramieniu sprawił, że nie wstał i nie rzucił wyjątkowo wrednego przekleństwa w nauczyciela z Voldemortem z tył głowy. Zresztą, nawet nie zwrócił uwagi, kiedy jego partner się pojawił i siedział obok niego.
- Cieszę się, że masz z kim porozmawiać, kiedy jestem nieobecny - powiedział.
- Tony jest dobrym słuchaczem - wymamrotał w odpowiedzi. - Muszę podziękować Lilith za to - westchnął.
- Myślisz, że tego nie widzi - prychnął, kładąc mu rękę na głowie. - Znowu masz roztrzepane włosy - zdecydował, delikatnie przygładzając sterczące kosmyki.
- One zawsze są takie - jęknął, sam próbując je dostatecznie przygładzić, aby nie wyglądały jak mop. Niezbyt mu się to udało.
- Wystarczy proste zaklęcie - przewrócił oczami, nagle patrząc zmrużonymi oczami na Quirrella. - Uciekinier - mruknął.
- Jestem ciekawy co zrobi na naszej pierwszej lekcji - pokiwał powoli głową. - On doskonale zdaje sobie sprawę, że to ja jestem tym, który go "pokonał" - zauważył kilka lekko przerażonych spojrzeń, zapewne sądzili, że gada do siebie. Niech myślą, co chcą.
- Nie daj się zabić.
- Jestem nieśmiertelny - przewrócił oczami.
- Ale musisz kogoś chronić - wskazał na Tony'ego, który jakby wyczuwając ich spojrzenie, zerknął w ich stronę. Zachwiał się lekko na krześle, co zauważył Snape i zapytał o co chodzi. Stark od razu powiedział, że tylko za bardzo się przechylił. Kiwnął lekko głową w ich stronę.
- To na pewno ciekawe, że mu się pokazujesz - wymamrotał.
- Wie o mnie - wzruszył ramionami, wstając. - Trzymaj nerwy na wodzy i nikogo nie zabijaj - poklepał go po głowie, następnie złożył lekki pocałunek na czole.
- Niczego nie obiecuję.
Odpowiedział mu uśmiech. - Wiem. Miej się jednak na baczności - dodał, poważniejąc. Negro planuje wpaść na jakiś czas.
Hadrian otworzył szerzej oczy. - Chaos w Hogwarcie? - sapnął. - Nie pozwól... - Mortem zniknął w cieniach, ucinając w połowie jego zdanie. - ...mu tutaj przyjść - westchnął, wstając.
Skierował się do wyjścia z Wielkiej Sali, w kierunku klasy od Starożytnych Run.
-~*~-
Zauważył, że na tym przedmiocie, podobnie jak na zaawansowanym lataniu znajdowały się wszystkie Domy. Oczywiście od razu rozpoznał Hermionę w pierwszej ławce z już otwartą książką, długim pergaminem przed nią i piórem z kałamarzem obok.
Widział w niewielkiej grupie Puchonów, poznał tylko Susan Bones, Ernesta Macmillana i Sally-Anne Perks. Dalej byli Krukoni Anthony Goldstein, Sue Li, Lisa Turpin, Lily Moon oraz dwóch chłopaków, których nie poznawał. Gryfonów zauważył ledwie dwójkę, z czego oboje byli z wymiany. Na końcu jego wzrok spoczął na Ślizgonach i ledwie powstrzymał cierpiętnicze westchnienie. Jak to się działo, że wszędzie trafiał na Malfoya? Blond arystokrata stał razem z Blaise'em Zabinim, Teodorem Nottem, Pansy Parkinson oraz Dafne Greengrass.
Zajął miejsce byle dalej od idiotów, czyli na samym końcu klasy, a Tony zaraz usiadł obok niego, rozkładając się wygodniej na krześle i sięgając swojego StarkPada, nie bacząc na zaciekawione spojrzenia innych uczniów, a już szczególnie Krukonów i Grangerówny, która cudem odwróciła wzrok od tablicy.
Sue Li nieśmiało do nich podeszła w towarzystwie Lily Moon. Li była wyższa oraz miała czarne włosy i typowe, japońskie rysy twarzy z delikatnie skośnymi oczami w kolorze zieleni, Moon natomiast miała jasnobrązowe włosy i niebieskie oczy. Obie miały zaplątane pod szyjami krawaty i rozpięte szaty, ukazując czarne koszule. - Co to za urządzenie? - zapytała Tony'ego.
- To? StarkPad - powiedział. - Ma ekran w połowie holograficzny i w pełni funkcjonuje w wersji dotykowej. Dodatkowo ma wszędzie dostęp do Internetu, co jest oczywiście dzięki moim liniom. Można też używać rysika, jeżeli w ten sposób ci się łatwiej to obsługuje - wzruszył ramionami.
- Przepraszam? - wtrąciła Lily z szerokimi oczami. - Czy to nie jest czasem mugolskie urządzenie?
- Oczywiście, że jest - prychnął, krzyżując ramiona. - Czarodzieje nadal żyją w średniowieczu, a ja jestem współczesnym inżynierem i naukowcem - przewrócił oczami.
- W jaki sposób może działać w Hogwarcie? - zapytała Li.
- Kulturalniej byłoby się najpierw przedstawić - wtrącił Hadrian. - Jestem Hadrian Brown, ale i tak wszyscy nazywają mnie Potter, a to mój przyjaciel, Anthony Stark.
- Tony wystarczy - wtrącił.
Dziewczyny lekko się zaczerwieniły. - Jestem Lily Moon, a to moja najlepsza przyjaciółka, Sue Li.
- Kontynuujcie tą swoją rozmowę o technologii - chłopak uśmiechnął się uspokajająco, przywołując dwa krzesła delikatnym ruchem różdżki. Nastolatki kiwnęły mu głowami z wdzięcznością, zajmując miejsca i kontynuując przepytywanie mężczyzny.
A przynajmniej trwało to do czasu, dopóty profesor Bathsheda Babbling nie weszła do sali i zarządziła koniec rozmów oraz powrót na własne miejsca.
Była wysoką kobietą o ciemnych włosach i znudzonym wyrazie twarzy. Nawet jej głos był monotonny, chociaż potrafiła zaciekawić uczniów, nie tak jak Binns.
Tak jak poprzednie lekcje, była ona bardziej wprowadzająca dla uczniów z wymiany oraz powtórkowa dla pozostałych. Hadrian jak pozostała trójka musiał napisać jakiś test, sprawdzający, czy w ogóle nadaje się do klasy. Tony bardzo chętnie sam zabrał jeden pergamin i z zastanawiającym wyrazem twarzy uzupełniał wszystko.
Hadrian na widok niektórych przekręconych run, skrzywił się widocznie. Sam alfabet był przekręcony. I miejscami nawet bardzo.
Ehwaz i Mannaz zostały zamienione miejscami, przez co runa oznaczająca człowieka widniała jako koń, a oznaczająca konia jako człowiek. Automatycznie zapisał przypis, w którym zanotował, że runy zostały zamienione. Nie był pewien, czy nauczycielka w ogóle to uwzględni, czy sama nie ma o tym pojęcia. Zresztą obie były do siebie dostatecznie podobne, że możliwa byłaby pomyłka.
Drugą parą zamienionych run były Durisaz oraz Wunjo. Ponownie, były do siebie na tyle podobne, że mogła wystąpić pomyłka. Durisaz oznaczała olbrzyma lub ciernie, a czasem nawet była runą nordyckiego boga Thora i przedstawiała ona linię z trójkątnym brzuszkiem na środku. Dla odmiany Wunjo oznaczała szczęście i radość, tak samo była linia z trójkątnym brzuszkiem, który w tym przypadku znajdował się w górnej części runy, przypominając zaostrzone "P".
Tak jak wcześniej, zrobił przypis, po czym z westchnieniem zabrał się za kolejne zadania.
-~*~-
- Czy mi się wydawało, czy było tam sporo zamienionych run? - wymamrotał Tony, wyszukując w Internecie kolejne runy alfabetu nordyckiego (tylko je potrafił jako-tako zrozumieć dzięki książkom od istot).
- Skąd ty w ogóle masz tu Internet - prychnął Hadrian, spoglądając na świecący ekran.
- Magia - odpowiedział krótko z bezczelnym uśmiechem. - Zresztą, myślisz, że brak Internetu by mnie powstrzymał?
- Nie sądzę.
- Aha! - wskazał jedną z run. - Nawet w Internecie są poprawne!
- Czarodzieje są ze średniowiecza - odpowiedział, jakby miało to wszystko wytłumaczyć.
- Panie Potter, panie Stark, proszę podejść - powiedziała nagle profesorka, patrząc na nich ze zmrużonymi oczami.
Spojrzeli po sobie, po czym wzruszyli ramionami i podeszli do masywnego biurka nauczycielki.
- Tak? - zapytał Hadrian spokojnie.
- Skąd wiedzieliście, że te runy są zamienione? - zapytała spokojnie.
- Uczyłem się wcześniej alfabetu runicznego i tyle zapamiętałem - wzruszył ramionami Tony, patrząc na resztę pustego pergaminu. Co prawda podpisał jednorożca, a przynajmniej sądził, że runa w kształcie końskiej głowy z rogiem go oznaczała.
- To było celowe działanie, nieprawdaż? - zapytał czarnowłosy lekko. - I jak widać nikt nie zdał oprócz nas.
Kobieta pomachała głową. - Nigdy nawet nie zwróciłam na to uwagi. Dziwi mnie jednak, że panna Granger tego nie zauważyła.
- Za bardzo skupia się na wykonaniu zadania zgodnie z poleceniem, a nie poprawienie, jeżeli jest błędne - fioletowooki przewrócił oczami.
- Dziękuję, możecie odejść. I panie Potter, jakbyś miał jakieś problemy, zawsze możesz się do mnie udać - kiwnęła głową.
- Dziękuję pani profesor - skłonił się lekko, odchodząc.
-~*~-
Po dwóch godzinach Starożytnych Run mieli półgodzinną przerwę do Transmutacji, jak na złość Ślizgoni z Gryfonami. Hadrian naprawdę zastanawiał się, czy było to celowe działanie ze strony dyrektora, aby jeszcze bardziej skłócić ze sobą oba Domy.
- Pokazałbyś nam tego StarkPada? - zapytała miękko Li, wyrównując krok z Hadrianem i Tonym.
- Jasne, tylko postarajcie się go nie upuścić - podał go dziewczynie, która z błyszczącymi oczami oglądała świecący ekran.
Lily nachyliła się nad jej ramieniem z równie zaciekawionymi oczami.
- Co sądzisz o runach? - zapytał Tony czarnowłosego, idąc z przymkniętymi oczami i rękoma zaplecionymi z tył głowy. Dziewczyny podążały za nimi, nie odrywając ani na chwilę wzroku od jakiegoś artykułu, który znalazły na temat magii z punktu widzenia mugoli.
- Wydają się być w porządku - wzruszył ramionami. - Grunt, że Babbling nie ma nic przeciwko poprawkom w jej testach - dodał.
- Nie powinniście poprawiać profesorki - Hermiona nagle stanęła przed nimi, przez co byli zmuszeni do zatrzymania się. Dwie nastolatki spojrzały na brązowowłosą i prychnęły, wracając do czytania - Profesor Babbling na pewno zdaje sobie sprawę z tego, co piszę i jedynie oczekuje od nas zauważenia tego, a nie popraw.
Hadrian westchnął cicho, patrząc na nią ze skrzywieniem. - Granger, profesor Babbling nie miała nic przeciwko temu i nawet nam podziękowała.
- To nie znaczy, że musicie kontynuować - skrzyżowała ramiona.
- Jeżeli będą błędy, których będę świadomy, oczywiście, że je wskażę. Nie wszyscy podążają ślepo za poleceniem.
Jej policzki lekko się zaróżowiły. Odwróciła się na pięcie, po czym szybko odeszła.
Czarnowłosy podniósł brew do góry, wzruszając ramionami. - Myślałem, że będzie się kłóciła, dopóty nie udowodni swojej racji.
- Granger nauczyła się wyczuwać, kiedy stoi na przegranej pozycji - powiedziała Lily, stając obok Hadriana. - Trwało to pięć lat, ale w końcu zrozumiała, że nie może wygrać każdej kłótni. Umbridge dała jej szlaban za liczne sprzeczki, od tamtego czasu się nieco zmieniła... - dziewczyna ostrożnie dotknęła lewej dłoni z czerwonymi rysami. Jej napis był dostatecznie okrutny. Była półkrwi, a jednak krwawy ślad "Nie będę bronić mugoli" widniał na delikatnej skórze, pozostawiając wieczną bliznę.
Hadrian zamknął oczy, starając się opanować oddech. Znaczyło to tyle, że Umbitch używała Krwawego Pióra, jak niegdyś. Zdecydował, że musi znaleźć sposób na pozbycie się tych krwawych napisów z rąk uczniów, w końcu nie były to tylko blizny na ciele ale i pozostawiały swój ślad nawet na duszy. A przynajmniej duszy śmiertelnika.
- Nadal jest jednak przemądrzała - zdecydował odpowiedzieć, mając na myśli lekcję Runów, kiedy czarownica zaczęła recytować definicje z książek, jakie przeczytała.
Dziewczyna wzruszyła ramionami. - Prawdopodobnie się przyzwyczaiłyśmy, w końcu mamy z nią dormitorium. Jest jeszcze Padma Patil, tylko, że nie zdecydowała się na większość przedmiotów, aby pozostać z siostrą.
- Dzięki, Moon.
- Wystarczy Lily - skinęła głową.
- W takim razie ja jestem Hadrian - odparł z uśmiechem.
- Miło cię poznać, piękny chłopcze - mrugnęła, wracając do przyjaciółki, pozostawiając zdezorientowanego fioletowookiego.
- Och, chyba masz wielbicielki - Stark uwiesił się na jego ramieniu z chytrym uśmiechem.
- Przymknij się - warknął, machając ramieniem, aby Tony go puścił. - Zresztą mam już chłopaka.
- Ale to twoje pierwsze fanki! - zawołał.
- Nieeeeee - zatkał uszy. - Odejdź demonie, zostaw mnie, nie chcę sławy! - nagle odbiegł w kierunku sali transmutacyjnej. Przez dłuższą chwilę słyszał nawet śmiech Tony'ego.
Stojąc obok drzwi, oparł się o ścianę i westchnął.
- Co tak wzdychasz, Hadrianie? - zapytał czyjś miękki głos.
Fioletowooki zmarszczył brwi, patrząc na dziewczynę równą wzrostem jemu ze złotymi włosami i wielkimi, równie fioletowymi co jego, oczami. Na sobie miała ciemną czarodziejską szatę, spod której widać było jasny top z wielkim S oraz ciemne jeansy.
- Lilith? - zapytał w szoku.
- Cześć, Harruś! - zawołała radośnie.
- Co ty tu robisz? Chcesz, żeby ktoś cię tu zobaczył? - rozejrzał się po korytarzu.
- Po pierwsze zawsze mogę zniknąć, jak Mortem - skrzyżowała ramiona. - A po drugie, chciałam cię ostrzec.
- Niech zgadnę, Negro - przewrócił oczami.
- Skąd wiesz? - sapnęła.
- Mortem mi powiedział, że mogę się go wkrótce spodziewać.
- Tam gdzie on się zjawia, zawsze są problemy i chaos - jęknęła, opuszczając ramiona ze zrezygnowaniem.
- Przecież jest ucieleśnieniem chaosu - prychnął z lekkim rozbawieniem.
- Przez niego nie widzę, co się wkrótce wydarzy - odparła. - Wszystko zostało przede mną ukryte, martwię się.
Hadrian westchnął. - Nie martw się, Lil - położył jej rękę na ramieniu. - Ostatecznie wszystko się jakoś ułoży.
- Proszę, uważaj na siebie - westchnęła ze smutkiem. - Nie wszystkie istoty cię przecież lubią - dodała, znikając w cieniach.
Czarnowłosy przez chwilę patrzył w miejsce, gdzie jeszcze sekundę temu stała dziewczyna, po czym wziął głęboki oddech.
Negro co prawda nie był dla niego żadnym zagrożeniem, gdyż go wręcz kochał jak brata, Magia również go uwielbiała, tylko, że jak syna. Dla odmiany Życie go nie lubiła, a jej słudzy i stworzenia, Aniołowie go nienawidzili. Byli oczywiście słabsi od ponadczasowych istot, jednak nadal, w grupie mogli stanowić zagrożenie.
Nie sądził, żeby Makia chciała go zaatakował w Hogwarcie, ale doskonale zdawał sobie sprawę z jej zazdrości. Nigdy nie okazała swojej nienawiści, zdając się spokojnie akceptować, że Mortem został jej odebrany (doprawdy para Życia i Śmierci była dziwna według niego). Był również Zuko, personifikacja wojny. Ledwie go tolerował, odkąd stracił wsparcie Chaosu w podżeganiu ludzi do wojen.
Z nim nie było nic wiadomo, nie interesował się życiem śmiertelników, za to kochał sprawiać ból tym, którzy zaszli mu za skórę. Obawiał się, że Zuko zdecyduje się na przyjście do Hogwartu i zrobienie czegoś niebezpiecznego.
Po przyjściu Tony'ego, Hadrian ciągle był zamyślony, nie reagując nawet kiedy ten drugi potrząsał jego ramieniem. Dopiero Aguamenti w twarz wyrwało go z myśli. - Hm? - spojrzał na towarzysza.
- Nad czym tak myślałeś, że nie reagowałeś na nic innego? - zapytał.
- Lilith tu przed chwilą była - odpowiedział, zerkając w obie strony korytarza. Nie widząc, ani nie czując niczyjej aury, kontynuował. - Negro zdecydował się wpaść i wprowadzić chaos. Dodatkowo Lil nie widzi przez niego, co może się wkrótce stać, jednak ostrzegła mnie przed Zuko i Makią.
- Okej, uznajmy, że wiem, o kim mówisz - przewrócił oczami, prychając.
- Negro jest Chaosem - zaśmiał się cicho. - Jednak lubi mnie jak brata, więc nie powinien stanowić zagrożenia. Natomiast Makia, która nawiasem mówiąc jest Życiem, bardzo mnie nie lubi.
- Huh... Co takiego zrobiłeś, że Życie cię nie lubi? - zapytał z irytującym uśmieszkiem.
- Była zakochana w Mortemie - wzruszył ramionami. - Czasem nadal nazywa ją szalonym prześladowcą. Mimo to, kocha śmiertelników więc nie zrobi nic, co mogłoby skrzywdzić ludzi. Aniołowie to nieco inna działka. Są jej stworzeniami i zarazem podwładnymi, również szanują śmiertelników, jednak aż tak się nimi nie przejmują, choć nadal wątpię, że zrobiliby coś w Hogwarcie, odkąd Makia zna ich wszystkie myśli i działania. Zuko to całkiem inna sprawa - westchnął, pocierając kark. - On jest Wojną. Nienawidzi mnie za to, że zawsze psułem jego plany odnośnie czarodziejskiego świata i przyszłych walk oraz, że Chaos wolał zostać ze mną, niż kontynuować z nim podżeganie do wojen. Dodatkowo nie obchodzi go życie śmiertelników, więc nie wiem, czy czasem coś mu nie odbije...
- Dosyć niebezpieczna rodzinka - wymamrotał.
- Pierwszy raz zostaliśmy określeni rodziną - zaśmiał się cicho. - Chociaż przypuszczam, że to nieco prawda. Oni wszyscy istnieją od początku stworzenia i ich ścieżki często się przeplatają. Nawet mają własny wymiar. Ja jestem bardziej adoptowanym członkiem - wzruszył ramionami. - Mimo wszystko, wątpię, czy Zuko byłby na tyle nieostrożny, żeby zaatakować własnoręcznie Hogwart, a nigdy nie udało mu się wywołać tu wojny, za wyjątkiem ostatecznej bitwy. Myślę, że bardziej spróbuje mnie dopaść w mugolskim świecie, albo złapać ciebie - spojrzał na Tony'ego. - Jeżeli kiedykolwiek, gdziekolwiek spotkasz czerwonowłosego wysokiego faceta o ciemniejszej karnacji i szkarłatnych oczach, wyglądającego na około dwadzieścia lat w skórzanych ciuchach, skontaktuj się ze mną, a następnie spieprzaj.
- Zanotowano - kiwnął głową, a jego StarkPad zaświecił. - Dzięki, J.
- Oczywiście, sir.
- Dostatecznie podobny? - zapytał lekko, pokazując wizerunek zbliżony do słów Hadriana.
- Ujdzie - zdecydował. - Ale ma ostrzejsze rysy twarzy i włosy do karku.
-~*~-
W sali transmutacyjnej Minerwa siedziała za biurkiem, przeglądając dokumenty zza swoich okularów. Kiedy tylko uczniowie zajęli miejsca, oczywiście Ślizgoni i Gryfoni przedzielili salę na równą połowę, wstała i stuknęła w tablicę, pokazując temat ich dzisiejszej lekcji.
Widniał tam ruchomy obrazek ruchu różdżki oraz dokładny zapis inkantacji, i na którą sylabę należy dać nacisk. Na dole natomiast pokazany był wynik poprawnie rzuconego zaklęcia, miało ono zmienić kolor brwi uczniów.
- Panie Potter, proszę podejść - powiedziała, podczas gdy inni uczniowie wyczarowali sobie lustra i próbowali wykonać poprawnie zaklęcie.
Chłopak szybko podszedł do biurka i sięgnął różdżkę z kabury. Leżała luźno w jego dłoni, grzejąc się delikatnie w oczekiwaniu na polecenie. Oczywiście, mógł wszystko zrobić bez różdżki albo z pomocą Insygnia, ale dlaczego ktokolwiek miałby wiedzieć o jego umiejętnościach? Wystarczyło, że Tony zdaje sobie z nich sprawę oraz jego trójka opiekunów wie o magii bezróżdżkowej. Ach i oczywiście Malfoy...
- Co mam zrobić? - zapytał lekko, opierając dłoń na biurku.
- Zależy ile potrafisz, panie Potter - powiedziała spokojnie, nagle ściszając głos. - Wiemy, że masz niski poziom magii, a niestety transmutacja jest obowiązkowa...
- Zastanawia się pani profesor, czy dam sobie radę - przewrócił oczami. - Nie jestem charłakiem - prychnął.
Kobieta skrzywiła się na jego ton. - Zaczniemy od czegoś prostszego, liczę, że znasz inkantacje i prawidłowy ruch różdżką.
-~*~-
- Ja umrę na tych lekcjach - Hadrian położył głowę na stole Slytherinu, siedząc oczywiście najbliżej stołu prezydialnego i z dala od innych węży. Obok niego był w pełni spokojny Tony, piszący coś na dotykowym ekranie i mamroczący pod nosem. Na przeciwko natomiast siedziały dwie Krukonki, nieco zaniepokojone obecnością przy innym stole, jednak nadal z ciekawością obserwowały dwa inne ekrany, każda z nich dostała "próbkę" StarkPada, aby zostać pierwszymi testerkami.
- Tak będzie tylko przez ten tydzień - wymamrotał Stark.
- Miejmy nadzieję - prychnął.
- Co teraz masz, Hadrian? - zapytała Sue, podnosząc na niego wzrok.
- Obronę. Coś czuję, że to będzie najgorsza lekcja - westchnął.
- I masz rację - dodała Lily. - Quirrell jest niesamowitym jąkałą i nie da się go praktycznie zrozumieć. Dodatkowo zdaje się ciągle rozmawiać z kimś niewidzialnym, mamrocząc przekleństwa pod nosem - przewróciła oczami na koniec.
No cóż, tego można było się spodziewać. To Krukoni jako pierwsi zorientowaliby się, że jest coś nie tak, choć nadal był pod wrażeniem, że udało im się to już na pierwszej lekcji. Jednak w jego poprzednim życiu nigdy nie słyszał, żeby ktokolwiek się zorientował.
- A wy co macie?
- Zielarstwo - westchnęła Moon.
- Więc powodzenia z roślinkami - wymamrotał, ponownie kładąc głowę obok talerza.
Ledwie po dwóch minutach, podniósł głowę i zmarszczył brwi. - O nie - westchnął, a jego trójka towarzyszy spojrzała na niego z pytaniem w oczach. Wtedy też drzwi otworzyły się na oścież i przeszedł przez nie białowłosy nastolatek ze złotymi, błyszczącymi psotami oczami.
Dumbledore podniósł się. - Kim jesteś i jakie masz zamiary, chłopcze? - zapytał ze swym dobrotliwym uśmiechem.
Chłopak podniósł tylko brew, ignorując dyrektora. Jego złote oczy skanowały sale w poszukiwaniu jednego czarodzieja. Uśmiechnął się chytrze, kiedy tylko go zobaczył. Hadrian próbował ukryć się za Tonym Starkiem, który był bardziej niż rozbawiony, a dwie dziewczyny z granatowo-brązowymi krawatami były zdezorientowane. - Hadrian! - zawołał radośnie, siadając po jego drugiej stronie i ignorując wszelkie pytanie, spojrzenia czy cokolwiek innego skierowane w jego stronę.
- Negro - westchnął, kręcąc głową. - Dlaczego musiałeś się tu zjawić? - jęknął.
- Stęskniłem się - zarzucił ramię na ramiona przyjaciela-brata. - Nie wolno mi?
- Tobie nie - prychnął.
- Witaj, Negro, jestem Tony Stark - uśmiechnął się mężczyzna, wyciągając rękę.
- Och, cudowny geniusz i inżynier technologiczny - odpowiedział z szerszym, prawie, że drapieżnym uśmiechem. - Czy mój braciszek dobrze się zachowywał przez ten czas? - zapytał lekko, nadal ignorując innych, którzy przysłuchiwali się im w szoku, a sam starzec, Dumbledore, z tego co pamiętał Negro, wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć albo wybuchnąć, o ile jego zaczerwieniona twarz z irytacji i złości mogła coś znaczyć.
- Był w porządku - wzruszył ramionami. - Nigdy nie spodziewałem się, że znajdę podobnego pasjonata technologii - dodał.
- Cały dzieciak - przewrócił oczami, za co dostał kuśtykańca w żebra. Zignorował to, spoglądając jasnymi oczami na dwie Krukonki, a przynajmniej sądził, że granat i brąz są kolorami Ravenclaw. No cóż, nigdy nie interesował się magicznym światem, tylko wraz z Zuko stworzył sytuacje dogodne dla wybuchu wojny, kiedy natomiast jego młodszy, adoptowany brat zdecydował ponownie przechadzać się po czarodziejskim świecie, uznał, że zaprzestanie zabawy z personifikacją wojny w wywoływanie walk. - Ja jestem Negro, a wasze imiona jak brzmią, młode damy? - zapytał z szarmanckim uśmiechem. W końcu wyglądał na szesnaście lat i był bardziej niż przystojny, dlaczego więc nie zacząć flirtować z nastolatkami?
- Sue Li - uśmiechnęła się delikatnie, a jej policzki pozostawały zaczerwienione.
- Lily Moon - jasnowłosa kiwnęła głową, na jej skórze również pojawił się rumieniec.
- Masz ładne koleżanki - powiedział konspiracyjnym szeptem do Hadriana, który przewrócił oczami.
- Zostaw mnie, idioto.
- Ranisz mnie, bracie - prychnął, puszczając go.
- Zrobiłeś scenę - warknął. - Teraz na pewno starzec nie wypuści mnie z jego biura - jęknął, kładąc ramiona na stole, a następnie głowę na nich.
- Hm... Dumbles nie ma prawa trzymać cię wbrew twojej woli - wzruszył ramionami.
- Panie Potter - Severus podszedł do nich. - Kim jest twój przyjaciel? - zapytał, mrużąc oczy.
- Cześć, Sevvie - wymamrotał, co nieco zagłuszyły jego ramiona. Podniósł głowę. - To Negro, idiota, który mieni się moim starszym bratem - powiedział.
- Bo jesteś moim braciszkiem! - odparł.
- Zawsze masz Zuko.
- Ten debil ma w głowie tylko wojny.
- Jakby mógł mieć co innego - przewrócił oczami.
- Czasem ma dziewczyny - zastanowił się. - Wiesz, próbował nawet poderwać kiedyś Makię!
Hadrian otworzył szerzej oczy. - Nieeee... Żartujesz - sapnął, próbując wyobrazić sobie anielską Makię w parze z Zuko, który zdawał się być wiecznie pokrytym krwią bad boyem.
- No w sumie tak - zaśmiał się. - Makia ma obsesję na punkcie Mortema.
- Zamknij się.
- Dlaczego?
Hadrian podniósł brew, patrząc znacząco na dwie Krukonki i Severusa Snape'a. - Śmiertelnicy - wymamrotał tak cicho, że tylko lepsze zmysły istot pozwoliły Chaosowi to usłyszeć.
Białowłosy przygryzł wargę. - Wybacz - odparł równie cicho. Mógł być wcieleniem chaosu, ale też uwielbiał swojego młodszego braciszka i naprawdę nie chciał zniszczyć życia, jakie sobie zbudował po ciężkich latach na innej Ziemi. - Jestem Negro, przyjaciel Hadriana - powiedział, patrząc na Severusa. - Kiedy tylko usłyszałem, że jest znowu w Anglii, w dodatku w Hogwarcie, chciałem się z nim spotkać.
Snape westchnął. - Do jakiej szkoły chodzisz?
- Przez większy czas chodziłem do Durmstrangu - uśmiechnął się lekko. - Ale kilka dni temu zdecydowałem się przepisać tutaj. Pan Filch łaskawie mnie wpuścił i wskazał kierunek do Wielkiej Sali, gdzie wszyscy podobno mieli mieć obiad.
- Czy mogę dostać dokumenty? - mruknął, wyciągając rękę. Ponownie, czuł zdezorientowanie; od kiedy chłopak miał innych znajomych niż Stark? Nie wiedział co prawda, co się działo przez pierwsze sześć lat życia chłopca, jednak wątpił, czy przyjaźń na odległość bez żadnego kontaktu przetrwałaby dziesięć lat, biorąc pod uwagę bliskość tej dwójki. Plus ciągle wspominali inne osoby, których był pewien, że nigdy nie spotkał. Jakby tego było mało, Hadrian miał to dziwne, szkarłatne oko o czarnej twardówce i w tamtym momencie czuł jedynie przytłaczającą magię, albo sam fakt, że zaczął odzyskiwać magię.
Pomachał głową, aby odgonić myśli i zabrał pergaminy od białowłosego. - Nazwisko?
Negro zamrugał, patrząc z paniką na Hadriana, który uderzył się otwartą dłonią w czoło. - Idiota - wymamrotał pod nosem.
- Negro Smith - zdecydował, machając delikatnie dłonią. We wszystkich dokumentach obok jego imienia pojawiło się nazwisko.
- A zatem panie Smith, proszę, abyś udał się ze mną do gabinetu dyrektora. Panie Potter, ty również - spojrzał na swojego podopiecznego.
- Oczywiście, profesorze - odparł lekko czarnowłosy, wstając. Spojrzał na dziewczyny. - Wybaczcie - powiedział, idąc za nauczycielem, ciągnąc za sobą Negro.
- Huh... Jestem ciekawy, o czym będą rozmawiać - wymamrotał Tony, również wstając. Kiedy nastolatki chciały mu oddać tablety, machnął ręką. - Jesteście testerkami. Bawcie się ile chcecie, tylko nie zapomnijcie przeczytać instrukcji - rzucił przez ramię. - A i jak znajdziecie jakieś błędy, od razu przychodzicie do mnie - podążył za czarodziejem i dwójką istot, palcami przelatując po delikatnym materiale Peleryny-Niewidki, którą miał w kieszeni.
Oczywiście nie był na tyle głupi, żeby nosić przy sobie skarb tego typu bez żadnej ochrony. Dlatego najpierw musiał wykonać skomplikowany ruch różdżką nad kieszenią, a potem wymamrotać hasło w jednym z zapomnianych języków, o których dowiedział się od Hadriana.
Zarzucił na ramiona materiał, szybko doganiając innych. Negro spojrzał w jego stronę marszcząc brwi, podczas gdy Hadrian tylko przewrócił oczami. - Co to jest? - syknął cicho białowłosy.
- Tony pod Niewidką - odparł lekko. - Nie dziwię się, że go nie widzisz, w końcu Mortem stworzył ją ze swojego płaszcza - wzruszył ramionami. - A ja, jako, że jestem Mistrzem Insygniów, widzę przez Pelerynę. - Dopóki Insygnia nie były razem, potężni czarodzieje jak Dumbles mogli przez nie widzieć. Teraz pozostaje to dla niego niedostępne, odkąd jestem stokroć silniejszy - wzruszył ramionami.
- Wikipedia znowu się odzywa - wymamrotał.
- Więc jednak interesowałeś się czymś na Ziemi - odpowiedział, krzyżując ramiona.
- Możecie już skończyć te konspiracyjne szepty - wtrącił Severus, zatrzymując się przed chimerą. - Jesteśmy na miejscu. Czekoladowe żaby - rzucił w kierunku posągu, który odskoczył.
- Och, to ciekawe - powiedział Negro, wchodząc zaraz za nauczycielem. Hadrian podążył po chwili za nim, jak tylko Tony zdołał przemknąć na schody.
- Przyprowadziłem ich, dyrektorze - powiedział Mistrz Eliksirów.
- Dziękuję, Severusie, możesz już wrócić do swoich zajęć.
- Z całym szacunkiem, dyrektorze, ale ponownie wezwałeś mojego węża, więc mam prawo tu być - powiedział.
- Jak wolisz, Severusie - uśmiechnął się dobrodusznie, powstrzymując prychnięcie. Chciał spróbować Veritaserum, może wreszcie to by zadziałało, jednak profesor eliksirów popsuł jego plan, zanim się w ogóle zaczął! Dodatkowo musiał sprawdzić tego drugiego chłopca. Zdawał się być równie dziwny, co starszy Potter.
- Zatem, dyrektorze, dlaczego zostałem tu ponownie wezwany w ciągu dwóch dni? - westchnął Hadrian.
- Harry, mój chłopcze... - zaczął, ale przerwała mu uniesiona ręka chłopca.
- Po pierwsze dyrektorze, moje imię to Hadrian, a po drugie nie jestem pańskim chłopcem. Mam kochających opiekunów, dziękuję bardzo - powiedział i poczuł jak Tony trąca go łokciem w żebra. - Z całym szacunkiem, dyrektorze - skłonił się lekko, przewracając oczami.
- Oczywiście, panie Potter... - wymamrotał. - Panie Smith, dlaczego nie przybył pan na rozpoczęcie szkoły?
- Podróżowałem - odparł. - Musiałem zakupić odpowiednie podręczniki, dokończyć dokumenty oraz dotrzeć do Hogwartu w inny sposób niż sieć Fiuu. Nie przepadam za nią - odparł.
Hadrian nie skomentował, że jego wymówka była gorzej niż kiepska, jednak dyrektor zdawał się to akceptować.
- Severusie, skoro tu jesteś, mógłbyś przynieść Tiarę Przydziału? - ten moment wybrał sobie Fawkes, aby wlecieć do gabinetu z czapką w szponach. Oczy ciemne jak obsydian spojrzały na Hadriana i Negro. Skinął im głową z szacunkiem, po czym położył delikatnie Tiarę na biurku i wrócił na własną żerdź.
- Ach, dziękuję Fawkes - wymamrotał niepocieszony dyrektor. Dlaczego tego dnia nic nie szło po jego myśli? - Panie Smith, jeśli chciałbyś podejść, Tiara przydzieli cię do twojego Domu.
- W porządku - wzruszył ramionami, sięgając starą czapkę i zakładając na głowę. Ledwo puścił rękę, Tiara wykrzyknęła "Slytherin" i sama zeskoczyła z głowy białowłosego, który parsknął śmiechem.
Hadrian ponownie strzelił sobie facepalm'a. To było oczywiste, że Tiara od razu będzie starała się uciec jak najdalej od personifikacji Chaosu. Pewnie tak samo by było z Mortemem i Makią, chociaż sądził, że Lilith mogłaby mieć ciekawą konwersację z czapką.
Zanim Dumbledore mógł coś powiedzieć na temat uciekającej Tiary, Severus odezwał się. - Jeżeli pozwolisz dyrektorze, nie widzę celu w zostawianiu tu dłużej, skoro masz wszystkie dokumenty a pan Smith został przydzielony do mojego Domu.
- Tak, oczywiście, Severusie - westchnął. - Panie Potter, panie Smith chciałem się tylko zapytać o waszą relację.
- Jesteśmy starymi przyjaciółmi, którzy traktują się jak bracia - odpowiedział ponuro Hadrian. - To wszystko?
- Tak sądzę...
- W takim razie, do widzenia - machnął ręką, wychodząc i ciągnąc za sobą Negro. Przy okazji wręczył zwitek pergaminu Snape'owi, który tylko spojrzał na niego, po czym przekazał go dyrektorowi, również wychodząc.
= = = * ^ * = = =
RUNY UŻYTE W TYM ROZDZIALE
Mannaz
Ehwaz
Wunjo
Durisaz