Inna Magia | Avengers & Harry Potter

Harry Potter - J. K. Rowling Iron Man (Movies)
F/M
M/M
G
Inna Magia | Avengers & Harry Potter
author
Summary
Harry Potter.Zapytasz pewnie kim on jest, bo przecież nikt go nie zna. Jego nazwisko jednak poznasz bez trudu. To starszy brat wybawiciela, Aidena Charlusa Pottera. Syn Lily Evans-Potter oraz Jamesa Pottera.Dlaczego jednak nic o nim nie wiadomo? Dlaczego wszyscy uważali, że Aiden jest jedynakiem?
Note
Witam w nowym opowiadaniu :)Nie jest to pierwszy crossover, który piszę, jednak pierwszy w publikacji. Początkowo będzie więcej uniwersum Harry'ego Pottera, w późniejszych rozdziałach natomiast przerzucę się na Avengersów. W większości utrzymuję oryginalne lata z serii HP oraz Marvela!
All Chapters Forward

Bardzo interesujące lekcje

W Skrzydle Szpitalnym przywitała ich Poppy Pomfrey, rzucająca zaklęcia leczące na Draco, który jęczał w łóżku z bólu. Blaise stał kawałek dalej, co chwila przewracając oczami z irytacją. Dopóki nie spojrzał na drugiego nastolatka.

- Potter - powiedział.

- Witaj, Blaise - kiwnął głową. - Dzień dobry, madame Pomfrey - przywitał się.

Pielęgniarka spojrzała na niego zmrużonymi oczami. - A tobie co się stało, panie Brown?

- Zderzenie - wskazał na Draco. - Tylko, że on wcześniej schrzanił Zwód Wrońskiego - dodał pomocnie.

- Panie Malfoy, proszę przestać jęczeć - prychnęła, kierując się do chłopaka. - Witam, panie Stark - kiwnęła głową.

- Dzień dobry - odparł.

- Hm, wszystko z tobą w porządku - zdecydowała. - Nie przy każdym zderzeniu obie osoby odnoszą obrażenia - powiedziała skrzywiona.

- Spadli z czterdziestu- - zanim Tony skończył mówić, Hadrian uderzył go łokciem między żebra. Mężczyzna zgiął się w pół. - To nie było za miłe - sapnął.

Spadli? - zapytała w szoku Poppy, patrząc na nastolatka.

- Tony przesadza - odparł. - To było tylko pięć metrów - dodał, patrząc ostrzegawczo na Zabiniego, który już chciał się odezwać i temu zaprzeczyć.

- Panie Zabini - pielęgniarka spojrzała na niego w oczekiwaniu.

- Potter ma rację - zdecydował. Hadrian kiwnął głową.

- W takim razie, pójdę na kolejną lekcję - powiedział w kierunku podejrzliwej Pomfrey.

- Jeżeli poczujesz się gorzej, przyjdź natychmiast tutaj - powiedziała ostrzegawczo.

- W porządku - kiwnął głową, po czym wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego z Tonym. Spojrzał na niego piorunującym wzrokiem. - Nikt nie może wiedzieć.

- Będą plotkować - powiedział.

- Snape był na trybunach. Można wykorzystać jego obecność - odparł.

- Serio był? - jego oczy otworzyły się szerzej. - Nie widziałem nigdzie tego nietoperza!

- Chował się w cieniu wieży, dużo niżej, niż wy. A jako, że spadającymi były jego węże, powszechnie wiadomo, że zrobiłby wszystko by ich uratować. Wystarczy tylko go o tym powiadomić - wzruszył ramionami.

- Zdajesz sobie sprawę, że będzie cię bardziej podejrzewał?

- Uważam, że samo moje mistrzowskie latanie na miotle da mu sporo do myślenia, odkąd nigdy nawet nie dotknąłem Błyskawicy, podczas ich opieki nade mną. Plus nawet nie wiedzieli, że mam w ogóle miotłę.

- Nie wygląda na to abyś się jakoś bardzo przejmował tym, że dowie się prawdy - zdecydował.

- Dlaczego miałbym? - wzruszył ramionami. - Snape jest lojalny wobec swojej dawnej miłości. W moim poprzednim życiu zawsze mnie chronił, mimo, iż dowiedziałem się o tym po jego śmierci. Nawet umarł za mnie - zaśmiał się ponuro. - A w tym życiu zabrał mnie, aby tylko Dumbledore i Lord Gadzia-Twarz nie mogli mi nic zrobić. Nawet pogodził się z Syriuszem i Remusem!

- Wnioskuję, że to pogodzenie się jest dużym wydarzeniem?

- Remus i Syriusz wraz z moim ojcem i zdrajcą Pettigrew tworzyli razem grupę Huncwotów. W skrócie dowcipnisiów. Złożyło się tak, że Snape padał najczęściej ofiarą tych najmniej przyjemnych. Podchodziło to nawet czasami pod znęcanie się - wytłumaczył.

- No to rzeczywiście, to duży postęp w ich relacji - pokiwał głową.

- Dlatego też nienawidził mnie w moim pierwszym życiu. Byłem za bardzo podobny do Jamesa, nawet trafiłem do Gryffindoru i sprawiałem tylko kłopoty. Wydaje mi się, że może znienawidzić Aidena, ponieważ jest idealną odbitką Jamesa i nawet zachowuje się podobnie. A przynajmniej z tego, co się dowiedziałem - wzruszył ramionami.

- Muszę przyznać, że dzieciak na pewno zirytuje wielu nauczycieli swoim podejściem - zakołysał się nieco, kiedy weszli na ruchome schody, a te akurat zmieniły pozycję. - Już na tej uczcie powitalnej widać było, że interesuje go tylko bycie w centrum uwagi- - zanim kontynuował, Hadrian westchnął z bólem. Spojrzał na chłopaka z pytaniem.

- Znowu - jęknął, wskazując na drzwi, przed którymi zatrzymały się ich schody.

- Huh... - Tony zastanowił się. - To czasem nie trzecie piętro, które jest zakazane, czy coś?

- Oczywiście, że tak - przewrócił oczami wchodząc na mały korytarzyk. - Chcesz zobaczyć Cerberusa? - zapytał.

- Czemu nie - wzruszył ramionami.

Za drzwiami od razu skręcili w lewo, a świeczniki na ścianach zapalały się coraz dalej z każdym ich krokiem. Dopóki Hadrian nie zatrzymał się przed jedynymi zamkniętymi drzwiami.

Wzruszył ramionami, po czym rzucił prostą "Alohomorę" i otworzył drzwi na oścież, wślizgując się do środka, a Stark zaraz za nim.

- No, muszę przyznać, że jest wielki - skomentował, widząc ogromnego, brązowego psa o trzech śliniących się głowach. Pod szyją miał czerwoną kolczastą obrożę z przywieszką "Puszek", a jego czekoladowe oczy błyszczały ciekawością. Plus przekrzywił każy z łbów na widok nieznanych mu ludzi.

- Hagrid go przygarnął i wychował. Potem Dumbledore postanowił użyć go do strzeżenia Kamienia.

Tony spojrzał na klapę w podłodze, podczas gdy Hadrian, nie przejmując się niczym podszedł do psa i podrapał go pod jedną z głów.

- Moje biedactwo... - szepnął. - Hagrid się tobą opiekował, a ten Dumbledore nie pozwala mu cię nawet odwiedzić - Cerberus wydał smutny dźwięk, przypominający skomlenie. - Postaram się go tutaj zaciągnąć poza wzrokiem starca. Na pewno się ucieszy, mogąc cię ponownie zobaczyć - uśmiechnął się.

Tony wolał pozostać z tył, w razie jakby pies nie polubił jego zapachu, a nie chciał też ryzykować, że Hadrian rozproszy się i coś się stanie. Z tego też powodu oparł się o ścianę i skrzyżował ramiona, obserwując rozmawiającego powoli i spokojnie nastolatka z wielkim trzygłowym psem.

Potter odwrócił się w jego stronę. - Kamienia jeszcze nie ma, więc nie ma sensu iść dalej - powiedział. - Będzie dopiero po świętach - zapewnił.

- W porządku - wzruszył ramionami.

- Chodź - przywołał go ruchem ręki. - Poznaj Puszka.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł...

- Nie martw się Tony, nie pozwolę, aby coś ci się stało - przewrócił oczami.

- Jaaasne - przeciągnął samogłoskę, ale zaczął się zbliżać. Cerberus nie zareagował inaczej, jak wąchając powietrze nowego człowieka.

- Czy to było takie straszne? - zapytał, kiedy pies patrzył na niego z ciekawością, lecz bez złych zamiarów.

- Chyba nie - mruknął, nagle krzywiąc się jak ślina skapywała mu na szatę czarodziejską, do której noszenia zmusił go Hadrian. - Ale mógłby zatrzymać ten ślinotok.

- Jest szczeniakiem, nie panuje nad tym - pomachał głową. - Z tego co pamiętam może mieć ledwie rok. Hagrid długo rozpaczał nad oddaniem go do strzeżenia Kamienia.

- Ten Hagrid ma pecha do stworzeń - powiedział, delikatnie drapiąc Cerberusa pod jedną z głów, która się do niego najbardziej zbliżyła. Pies zamruczał z przyjemności i przymknął oczy.

- Kocha każde stworzenie, jakie znalazło się pod jego opieką. Czy jest niebezpieczne, czy też nie. Ma do nich również bardzo dobrą rękę i jest jedyną osobą w Zakazanym Lesie, której nikt nie zrobiłby nic. Nawet akromantule znane z agresywności.

- Jednak prawie każde z tych stworzeń zostało mu odebranych.

- Niestety - spuścił głowę, rzucając ciche Tempus. - Powinniśmy iść, mam pięć minut do zajęć.

- Hm, no cóż - spojrzał na wielkiego psa. - Do zobaczenia, Puszek - machnął ręką, kierując się do drzwi.

- Nie martw się, odwiedzimy cię jeszcze - zapewnił Hadrian, również machając mu na pożegnanie i idąc do drzwi.

-~*~-

Czarnowłosy zajął miejsce z tył klasy, byle dalej od spojrzeń uczniów, którzy widzieli go pierwszy raz, lub byli podejrzliwi po pierwszej lekcji. Skoro Malfoy wiedział, że ma w dokumentach wyraźnie "charłak" nie byłby jedyną osobą z tą wiedzą, choć sądził, że już nie będzie jej tak często nadużywać, odkąd widział, iż jednak ma magię.

Kiedy tylko wszyscy się zebrali i znaleźli miejsca, niska kobieta o myszatych włosach i jasnych, zielonych oczach wkroczyła do sali w czarnej szacie z licznymi srebrnymi zdobieniami i stanęła na środku podwyższenia.

Nie mógł nie przypomnieć sobie Umbridge. Tak bardzo się cieszył, że mógł ominąć tamten feralny rok.

- Witajcie dzieciaczki, jestem Suzanna Verdad* - uśmiechnęła się przymilnie.

Nie przypominała żaby, choć jej przesłodzonego głosu na pewno nauczyła się od różowej ropuchy. Nie było innej możliwości. Jak tylko ta myśl przeleciała mu przez głowę, uznał, że powinien zrezygnować z tych zajęć. Kobieta będzie w taki sam sposób mówić o stworzeniach, tak jak Umbitch. I tuż po jej pierwszych słowach na lekcji, potwierdził swoje przypuszczenia.

- Ministerstwo uznało, że przedmiot ten nie jest wymagany do waszych owutemów, więc nie będziemy się na nim aż tak skupiać - zaczęła. - Jestem certyfikowaną nauczycielką czarodziejskiego prawa oraz nauki o stworzeniach - skrzywiła się z lekkim obrzydzeniem. - Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko dodatkowej nauce, prawda?

Odpowiedziały jej mrukliwe potwierdzenia. Hadrian zauważył nawet Hermionę Granger, której policzki były zaczerwienione ze złości, a sama prawie zgrzytała zębami. Jej zaciśnięte dłonie drżały, a nawet swoimi nieco wyczulonymi zmysłami wyczuł krew.

- Teraz, panie Stark, co pan tu robi? - zapytała miękko. - Nie sądzę, aby opiekun był potrzebny na moich zajęciach - uśmiechnęła się miło, przekładając między palcami różdżkę. Hadrian mógłby przysiąc, że była prawie identyczna jak ta Wielkiej Inkwizytor. Zmrużył oczy, obserwując ją od stóp do głów.

- Lekarze w Mungu stwierdzili, że Hadrian potrzebuje opiekuna dwadzieścia cztery na dobę - wzruszył ramionami. - Więc się stosuję. Jeżeli ma pani jakieś obiekcję, to nie ze mną, tylko z dyrektorem.

- Tak zrobię - skrzywiła się, odwracając do tablicy.

- Nie mogę uwierzyć - sapnął cicho, zwracając na siebie uwagę brązowowłosego.

- Hm?

- To ta suka Umbitch - syknął. - Nie wiem, jakim cudem ale zmieniła na stałe swój wygląd, chociaż jej podpis magiczny i aura są nadal takie same.

- I ten Dumb-As-Door nie zorientował się? Podobno widzi magię, czy coś.

- Jak sam powiedziałeś, jest głupi jak drzwi - mruknął. - Albo nie zwrócił w ogóle na nią uwagi, bo to przedmiot, który istnieje ledwo od roku, albo Ministerstwo zmusiło go do jej przyjęcia.

- Nawet gdyby to Ministerstwo go zmusiło, nie mógłby wykorzystać swojej pajęczej sieci, aby pociągnąć kilka odpowiednich sznurków? - prychnął ponuro. - Przecież jest podobno najpotężniejszym czarodziejem od czasów Merlina w Anglii i ma ogromną władzę polityczną, wykraczającą nawet ponad tego Ministra Knota.

- Nie zawsze był dobrym dziadkiem, jest manipulacyjny.

Nagle "Suzanna Verdad" odwróciła się w ich stronę z gniewem na twarzy. - Cóż jest ciekawszego niż moja lekcja? - zapytała.

- Dopóki lekcja jest o magicznym prawie, nie interesuje mnie ona - odparł jakby nigdy nic Hadrian, krzyżując ramiona. - Zapisałem się na te zajęcia, aby dowiedzieć się czegoś o stworzeniach i dziedzictwach czarodziei, a nie aby uczyć się o prawie. Od tego są inne zajęcia. Skoro pani tak bardzo to lubi, proszę starać się o inne stanowisko i pozostawić to komuś bardziej kompetentnemu - zakończył.

Zauważył kilka spojrzeń pełnych szacunku, w tym Grangerówna uśmiechała się do niego z wdzięcznością. Nawet Zabini, który jak się okazało, również chodził na te zajęcia, patrzył na niego z lekkim uśmiechem zadowolenia. Hadrian nie był pewien, czy to ze względu, iż też chciał normalne zajęcia, czy dlatego, że przeciwstawił się takiej nauczycielce. Może nawet prowadziła te zajęcia rok temu! Na samą myśl, współczuł wszystkim wtedy obecnym. Chociaż, czy dałaby radę pogodzić stanowisko profesora OPCM i NoS*?

- Szlaban, panie Potter! - zawołała.

- Powiedziałem tylko swoje zdanie! - zawołał w swojej obronie.

- Nie, panie Potter, kłócisz się z nauczycielem - jej policzki były nadęte, że teraz bardziej niż kiedykolwiek przypominała mu ropuchę.

- Mogę zawsze przekazać to wszystko Opiekunowi Domu - wzruszył ramionami.

- Grozisz mi, Potter? - warknęła, wyciągając różdżkę z kieszeni szaty.

- Stwierdzam fakty - podniósł ręce w górze. - I jestem Brown, nie Potter.

- To była groźba!

- Pragnę tylko powiadomić profesora Snape'a o braku pańskich kompetencji na to stanowisko. Chcę się czegoś nauczyć, a nie słuchać o prawie. Gdybym wolał prawo, zapisałbym się na odpowiednie zajęcia!

- Kolejny szlaban, panie Potter! A teraz, kontynuujmy temat - odwróciła się nagle.

- Podła ropucha - mruknął pod nosem.

- Niezła kłótnia, dzieciaku - skomentował Tony, opierając się wygodniej o ławkę.

- Mam uczucie déjà vu - odparł. - Tak się składa, że wtedy na piątym roku również się z nią kłóciłem, tylko, że o powrót Voldiego. W sumie jestem ciekawy, czy ma nadal krwawe pióro - zastanowił się.

- A cóż to za cholerstwo? - zapytał, przykładając palce do słuchawki. - Hej, J, znajdź mi wszystko o tym piórze w magicznej bazie danych.

- Od kiedy masz magiczną bazę danych? - sapnął w oku Hadrian.

- Jak tylko dowiedziałem się co nieco o magii - pokiwał głową. - JARVIS zapisywał wszystko, co mówiłeś lub do czego sam dochodziłem, a nawet informacje z książek, które mi dałeś.

- Wiesz, mogę dać ci więcej książek do zeskanowania - przewrócił oczami. - Tak się składa, że Lilith i Mortem mają bogatą bibliotekę nawet w przedwieczne księgi.

- To byłby szczyt moich marzeń - oczy Starka zaświeciły się radośnie.

- Proszę wyjść, jeżeli macie rozmawiać! - ich przyjemną konwersację przerwał piskliwy głos profesorki.

- Oczywiście, pani profesor - powiedział drwiąco, wstając. - Nareszcie mogę stąd wyjść - przewrócił oczami, słysząc za sobą, jak zgrzyta głośno zębami. - Polecam wam zrobić podobnie - spojrzał na kilka osób, po czym wyszedł, a Tony zaraz za nim z trzaśnięciem drzwiami.

- Idziemy do wujka Severusa? - zapytał lekko. - Chętnie mu się poskarżę.

Tony roześmiał się. - Przy okazji możesz powiedzieć o tym meczu.

- Dwie pieczenie na jednym ogniu - pokiwał głową, kierując się do lochów.

-~*~-

Idealnie się złożyło, gdyż sala eliksirów była pusta, a Severus ślęczał nad jakimiś pracami pisemnymi uczniów. Hadrian oczywiście wszedł bez pukania i od razu zauważył mnóstwo zakreślonych na czerwono błędów (Snape był bardziej niż zadowolony z możliwości używania zwykłych kolorowych długopisów, niż niewygodnych piór, ale nigdy by tego nie przyznał).

- Czego potrzebujesz, Hadrian? - zapytał z westchnieniem, odkładając kilka kart.

- Już nie mogę odwiedzić wujka Severusa? - zapytał z lekkim rozbawieniem.

- Nie - odparł. - Jesteś na to zbyt obojętny, nigdy nie przychodziłeś do żadnego z nas z pomocą, więc zakładam, że czegoś chcesz.

Czarnowłosy wzruszył ramionami, wślizgując się na miejsce przed profesorem. Tony wolał oglądać z zaciekawieniem liczne fiolki eliksirów i książki na tenże temat.

- Tylko nic nie zniszcz, Stark - skomentował, a następnie całą swoją uwagę skupił na dziecku, które było pod jego opieką od prawie dziesięciu lat. - Więc? Czy ma to związek z twoim czarem podczas Qudditcha?

- To jedna ze spraw - wzruszył ramionami. - Jak doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, odzyskałem dużą część mojej magii, dlatego mogłem rzucić to zaklęcie. Zresztą chyba nie chciałbyś aby twoje węże były ranne, co? - zapytał z uśmiechem.

- Nie - odpowiedział, krzywiąc się. - Zapewne chcesz, żebym przyznał się do rzucenia tego zaklęcia?

- W końcu jestem ledwo ponad charłakiem - wzruszył ramionami. - Mogę ci jednak powiedzieć, że mam optymalny poziom magii.

- To się okaże na innych lekcjach - mruknął. - Co jest drugą sprawą?

Hadrian, uznając to za potwierdzenie, że Severus będzie go krył, więc kontynuował. - Taka pewna nauczycielka. Pamiętasz, jak opowiadałeś o tej ropusze rok temu?

- Nie przypominaj mi o niej - wzdrygnął się lekko. Dolores Umbridge była najgorszą istotą jaką kiedykolwiek spotkał w całym swoim życiu. Swym okrucieństwem przewyższała najgorsze z żartów Huncwotów! A nawet zdrowych (w większości) psychicznie Śmierciożerców, w końcu mało kto, oprócz Bellatriks, torturowałby niewinne magiczne dzieci.

- Mam podejrzenia sądzić, że wróciła - powiedział lekko.

Oczy Snape'a rozszerzyły się nieco. - Nie żartuj sobie ze mnie, Potter. Dyrektor od razu by ją rozpoznał, nawet pod zaklęciami lub eliksirami.

- Na stałe zmieniła wygląd - odpowiedział. - Uczy nas o stworzeniach i przemianowała je na Czarodziejskie Prawo - prychnął.

Profesor zacisnął usta. - Co w związku z tym? - zapytał przez zęby.

- Zacząłem z nią spokojną rozmowę, dlaczego uczy nas o prawie, a nie o stworzeniach. Dostałem szlaban w liczbie dwa i wywaliła mnie z zajęć - wzruszył ramionami.

Mistrz eliksirów zmrużył oczy. - Stark, to prawda? - spojrzał na mężczyznę, który więcej uwagi poświęcał kolorowym fiolkom (na szczęście miały na sobie zaklęcia nietłukące) niż ich rozmowie.

- Hm? - spojrzał na nich. - Ta żmija dała mu szlaban za zwrócenie uwagi, że nie trzyma się nazwy przedmiotu - skomentował, wracając do oglądania napisów.

Snape przetarł czoło. - Porozmawiam o tym z innymi nauczycielami. I w jaki sposób miałbyś ją rozpoznać? - dodał podejrzliwie.

- Nadal wygląda na ropuchę - pokiwał głową. - Poza tym właśnie w ten sposób bym ją sobie wyobrażał.

- Sprawdzę twoje podejrzenia - mruknął.

- Ach, jest jeszcze trzecie piętro - dodał nagle.

Severus ledwie powstrzymał chęć jęknięcia. Bo kto inny, jak nie Potter trafiłby na trzecie piętro, wkurzył nauczycielkę, która podobno jest Umbridge, oraz prawie przyprawił go o zawał na boisku?

- Mam się obawiać? - zapytał przez zaciśnięte zęby.

- Nie, tylko czy byłaby możliwość, żeby Hagrid odwiedził Puszka? Na pewno tęskni za nim, a Cerberus jest samotny - dodał.

- Skąd... Nie, wiesz, nie ważne - westchnął, powstrzymując pytanie "skąd wiesz o Hagridzie i Puszku". - Dlaczego uważasz, że ci odpowiem lub co gorsza pomogę?

- Jesteś moim wujkiem Severusem - wzruszył ramionami. - Wiem, że gdzieś tam, w tym twoim zimnym sercu mnie kochasz jak syna - mrugnął, kiedy Snape próbował strzelić w niego klątwą. Czerwona smuga rozbiła się obok Tony'ego, który podskoczył ze strachu i obejrzał się na czarodziei.

Otworzył szerzej oczy. Jakimś cudem ich miła konwersacja zakończyła się pojedynkiem. Severus rzucał różnobarwne zaklęcia, podczas gdy Hadrian wszystkim unikał i jak na złość, większość z nich leciała w kierunku Tony'ego. Wycofał się nieco bardziej w kąt pokoju i rzucił ciche zaklęcie tarczy, licząc, że to wystarczy i zdąży je zdjąć, zanim Snape się zorientuje.

- Wujku Severusie! Przesadzasz! - krzyknął, ledwo odbijając kolejne zaklęcie. - Przecież to była prawda!

- Bezczelny bachor - warknął, ale przestał rzucać zaklęcia.

Hadrian oparł ręce na kolanach i odetchnął z ulgą. - To nie jest takie proste unikać tych zaklęć - spojrzał znacząco na ciemną ścianę z kamienia, którą pokrywały teraz liczne przypalone pozostałości po magii. - Nawet z moim świetnym refleksem.

- Zastanowię się nad tym, a teraz wynocha - machnął różdżką, a drzwi otworzyły się na oścież.

- Do widzenia, Severusie - rzucił przez ramię Stark, wychodząc jak najszybciej tylko mógł. Ten profesor był chyba najniebezpieczniejszym ze wszystkich, których kiedykolwiek spotkał, a poznał już większość personelu! Całe szczęście, że był po stronie Hadriana. Nie chciałby go jako wroga. Nigdy.

- Do zobaczenia, wujku Severusie. Następnym razem, możesz porzucać na mnie zaklęcia, kiedy nie będzie Tony'ego. On przecież nie może się bronić - mruknął.

- Czyżby? - prychnął, krzyżując ramiona. - Od czasu kiedy Dumbleodre okazał się głupszy niż wcześniej, jestem jednym z najlepszych w wyczuwaniu aur. Rzucił zaklęcie tarczy - powiedział.

Hadrian spojrzał mu w oczy. - Być może - jego prawe oko zaświeciło szkarłatem na tle czarnej twardówki. - Mogę cię lubić, ale lepiej dla ciebie, żebyś nie wtrącał się w nieswoje sprawy - dodał w pełni poważnie.

- Tym razem to na mnie nie zadziała - odpowiedział, ignorując niewytłumaczalny strach przed dziwnym kolorem oka chłopca. Zdawał sobie sprawę, że było pod iluzją przez większość czasu, choć nie potrafił rozpoznać zaklęcia. 

Mógł lubić bachora (słowo kochać nie istniało w jego słowniku, szczególnie wobec pomiotu Pottera) ale te jego nagłe zmiany tonu i wyrazu twarzy były co najmniej niepokojące i źle wróżące. Wiedział, że chłopiec miał w sobie część Czarnego Pana, w końcu Dumbledore go o tym poinformował (tylko, że w przypadku blizny na czole Aidena), przez co obawiał się, iż szkarłatna tęczówka symbolizuje "Horkruks", czymkolwiek by to nie było.

- Cieszę się - odpowiedział z cichym westchnieniem. - Naprawdę, Severusie, lubię cię może nawet bardziej niż Syriusza i Remusa, ale musisz wiedzieć, że mam swoje tajemnice, których dobrze strzegę, możesz nawet powiedzieć, że zazdrośnie. Nie planuję jednak przejąć świata czy coś - machnął ręką. - I Lord Gadzia-Twarz nie jest ze mną w jakikolwiek sposób połączony, więc nie musisz się martwić - kiwnął głową. - Horkruks nie istnieje.

Zanim Snape zdołał zapytać, skąd do cholery wie o "Horkuksach", czy skąd wie, nad czym debatował w myślach, chłopak pomachał i zniknął za drzwiami, cicho je zamykając.

Severus miał wiele do przemyślenia. A już szczególnie, dlaczego chłopak wydawał się starszym niż był w rzeczywistości. Tak samo jak kiedy miał sześć lat, zachowywał się co najmniej na dziesięć, jak nie więcej.

Dodatkowo ten Stark wyglądał jakby miał magię, choć był stworzeniem bez magicznego rdzenia. Miał pewne przypuszczenia, jednak nie były one możliwe. Jak na złość, kiedy rzucił zaklęcie tarczy, Snape poczuł jakby magia zaczęła wypełniać ciało mugola, jak było przy przypadkowych wybuchach u dzieci, to było dziwne, bo przecież nie powinien mieć żadnej magii!

-~*~-

- Co tak długo? - zapytał Tony, stojąc przed biurem.

- Dałem mu kilka aluzji, żeby nie był zbyt ciekawski i nie zaczął dociekać - wzruszył ramionami.

- Dzieciaku, znasz go dłużej niż mnie, dlaczego więc mu nie zaufasz ze swoim sekretem? - zapytał, kiedy wyszli z sali eliksirów w kierunku Wielkiej Sali, gdzie powinien już być obiad.

- Lilith poleciła mi rozmowę z tobą. Uznałem, że mogę spróbować - westchnął.

- Znalazłem informacje o krwawym piórze - wtrącił nagle JARVIS.

Hadrian sapnął. - Skąd do cholery miałbyś wiadomości o tym czymś? - spojrzał podejrzliwie na Tony'ego.

- Kiedyś wspominałeś o piątym roku - wzruszył ramionami, wyciągając ten sam notes, w którym zapisywał co Hadrian mu powiedział o jego latach w szkole. - Ale nadal nie opowiedziałeś dokładnie. Jak skończysz lekcje, masz kontynuować swoje opowieści - nakazał.

Hadrian roześmiał się. - W porządku. Po obiedzie mam eliksiry, a potem wolność. Bo ta Umbitch zapomniała powiedzieć kiedy mam szlaban - mrugnął.

- Trzymam cię za słowo - zmniejszył książeczkę i wrzucił ją do specjalnej kieszeni.

-~*~-

Po obiedzie, na którym Tony został zbombardowany pytaniami przez Snape'a o "Suzannę Verdad", a Hadrian unikał jak zwykle rozmów ze wszystkimi, oboje znaleźli się przed salą eliksirów, opierając o ścianę.

Była to łączona lekcja Gryfonów i Ślizgonów, nie tak jak większość, która obejmowała wszystkie Domy, gdyż było za mało uczniów na co poniektórych zajęciach.

Hadrian miał przymknięte oczy i opierał się o kamienną ścianę, obok niego był Tony, notujący zawzięcie coś, co JARVIS mu mówił. Dalej byli Gryfoni we własnej grupie, wesoło szepcząc między sobą i wskazując na Ślizgonów z chamskimi uśmiechami. Uczniowie ze Slytherinu natomiast siedzieli lub stali z książkami, albo w mniejszych grupach rozmawiając spokojnie. Można było nawet zobaczyć Draco w towarzystwie Blaise'a oraz przerażonej Pansy. 

Blondyn jednak ani razu nie odpowiedział na pytanie "Co się stało, kiedy spadałeś z Potterem". Skoro charłak-Potter miał tak wielką siłę magiczną, że potrafił powstrzymać ich upadek bez różdżki i słów, musiałby zwrócić uwagę na jego ostrzeżenie, aby nie powiedział nikomu ani słowa. Nie miał zamiaru też tego robić, chłopak mógł być niebezpieczny, a on wiedział o nim zbyt mało, aby zacząć działać w jakikolwiek sposób.

Snape otworzył nagle drzwi, wpuszczając uczniów, którzy szybko wkroczyli do ciemnej sali, zajmując miejsca przy kociołkach. Tony od razu skierował się do biurka profesora, obok którego stał niepocieszony Mistrz Eliksirów. - Hej, Severusie, mogę spróbować coś uwarzyć? - zapytał szeptem.

- Jeżeli nic nie wysadzisz - mruknął. - Uświadom o tym Hadriana, a jestem pewien, że zapobiegnie jakiemukolwiek wybuchowi tego typu.

- Jaaasne - przeciągnął samogłoskę, wracając do Pottera i informując go o tym. Chłopak spojrzał z wdzięcznością na profesora, który lekko kiwnął głową.

- Widzę nowe twarze, więc mam zamiar po raz kolejny podkreślić, jak będą wyglądały te zajęcia. Nie będzie głupiego wymachiwania różdżkami na moich lekcjach. Nie będą wam one zawsze potrzebne - powiedział. - Mogę was nauczyć, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwałę, a nawet powstrzymać śmierć... Jeśli tylko nie jesteście bandą bałwanów, jakich zwykle muszę nauczać - spojrzał znacząco na Ronalda Weasleya, który nawet nie wiedział jakim cudem znalazł się w jego klasie. Jego towarzyszem był Seamus Finnigan, kolejny idiota, który wysadzał dosłownie wszystko. Była nawet idiotka Lavender Brown. Naprawdę, nie miał pojęcia w jaki sposób dostali się do jego klasy owutemowej!

Hadrian ledwo powstrzymał parsknięcie śmiechem. Jeżeli sytuacja będzie nadal podobna, jak niegdyś, będzie mógł zabłysnąć wiedzą i pokazać Severusowi, że naprawdę coś potrafi na temat eliksirów.

- Z czego się szczerzysz? - mruknął z lekkim zaciekawieniem Tony, spisując nazwy składników do eliksirów, o jakich istnieniu pamiętał. Musiał często robić coś podobnego, aby niczego nie zapomnieć. Szczególnie związanego z magicznym światem, odkąd tak naprawdę dopiero zaczynał go w pełni rozumieć.

- Zobaczysz za chwilę. Jeżeli tylko Snape mnie zapyta - odpowiedział z uśmiechem, specjalnie używając nazwiska profesora. W końcu nie mógł sobie pozwolić, aby ktokolwiek usłyszał go jak mówi "wujek Severus". To mogłoby się źle skończyć dla ich obu. Zwłaszcza, jeżeli dyrektor kiedykolwiek by się o tym dowiedział.

- Potter! - zawołał nagle. Chłopak ledwo powstrzymał uśmiech, zmieniając szybko wyraz twarzy na maskę lekkiego zakłopotania. - Co mi wyjdzie, jeśli dodam sproszkowanego korzenia asfodelusa do nalewki z piołunu? - To już była wiedza z szóstego roku, gdyby przeczytali książki, wiedzieliby.

- Bardzo silny eliksir usypiający, znany bardziej pod nazwą Wywar żywej śmierci, profesorze - odpowiedział posłusznie.

Kiwnął głową, po czym kontynuował. Chłopak przeczytał książki, jakie mu dał, więc czemu by nie dać kilku punktów jego Domu? Może wtedy inni Ślizgoni przełamią się co do fioletowookiego. - Gdzie będziesz szukał, jeśli ci powiem, żebyś znalazł bezoar?

- Bezoar jest to kamień tworzący się żołądku kozy, chociaż sądzę, że również znalazłby się u pana gdzieś w szafkach z odtrutkami - powiedział.

- Zapewne - mruknął. -  Może powiesz mi jeszcze, jaka jest różnica między mordownikiem a tojadem żółtym? - widział rękę Starka w górze, na co miał ochotę prychnąć.

Hadrian uderzył go w żebra. - To ja mam odpowiadać, Tony - prychnął. Mężczyzna westchnął, opuszczając rękę i kontynuując pisanie w zeszycie.

- To jest ta sama roślina, profesorze. Zwana również akonitem.

- Dziesięć punktów dla Slytherinu - powiedział, odwracając się do tablicy. Słyszał za sobą niezadowolone szepty Gryfonów, jednak je zignorował. Stuknął różdżką w tablicę, aż nie pojawił się przepis na Wywar Żywej Śmierci. Kiedy nikt się nie poruszył, prychnął. - Na co czekacie? Bierzcie się za warzenie.

Kątem oka zauważył, jak Hadrian wyjmuje odpowiednie składniki z małej "torby aptekarza", jak zwykł ją nazywać. Uśmiechnął się delikatnie, że prawie niezauważalnie (nie mógł pozwolić aby ktokolwiek zobaczył jego uśmiech). W końcu to był prezent od niego.

Hadrian zaczął warzyć, a wraz z nim Tony, szczegółowo śledząc każdy ruch przyjaciela. Nie miał zamiaru wysadzić swojego pierwszego eliksiru, ani tym bardziej narazić się na gniew Nietoperza z Lochów.

Potter postępował powoli i ostrożnie, śledząc przepis z tablicy, książki, oraz własnych notatek. Severus miał dziwne wrażenie, że notatki były tymi, które mu dał prawie sześć lat wcześniej na temat większości eliksirów.

-~*~-

Snape nie był za bardzo zdziwiony, kiedy idealnie wykonany eliksir miał Hadrian Potter. Był lekko zdziwiony, kiedy Stark miał nieco słabszy eliksir, ale nadal świetny. (Był mugolem na Merlina! Jakim cudem był taki świetny w eliksirach!?) Draco również miał świetny eliksir zasługujący na Wybitny. Pozostali Ślizgoni utrzymali się na ocenach Powyżej Oczekiwań oraz Zadowalające. Były również dwa Nędzne (jakim cudem Crabbe i Goyle dostali się na jego zajęcia!?).

O wiele gorsze oceny mieli Gryfoni. Ku jego szokowi, Finnigan miał bardzo dobry eliksir i postawił mu nawet Powyżej Oczekiwań. Pozostali natomiast dostali maksymalnie Nędzne. Ponad połowa mazi w kociołkach nie przypominała ani przezroczystego koloru, bladoróżowego, ani w ogóle płynnej cieczy.

Był załamany uczeniem Gryfonów.

- Mogę zostawić sobie go na pamiątkę, Severusie? - nawet nie zauważył, kiedy wrócił do biurka, a Stark stał obok niego z iskrzącymi oczami.

- Dlaczego nie - machnął ręką. - W końcu nie jesteś uczniem.

- Świetnie - zdecydował, chowając delikatnie fiolkę do kieszeni. - Uprzedzam, że na innych lekcjach też będę się bawił - rzucił przez ramię, idąc do oczekującego Hadriana.

- Do zobaczenia, profesorze - uśmiechnął się delikatnie chłopak. Snape odpowiedział mu kiwnięciem głowy, a następnie drzwi zamknęły się za nimi, pozostawiając go samego w jego sali do eliksirów. Niestety miał jeszcze jedną lekcję przed kolacją. Choć przypuszczał, że Krukoni i Puchoni lepiej się sprawią. Oczywiście oprócz irytującej Grangerówny.

Spojrzał jeszcze raz na najlepsze eliksiry. Ten Hadriana był prawdziwie idealny, taki, jak niegdyś go stworzył na zajęciach Slughorna z własnymi spostrzeżeniami i notatkami. Uśmiechnął się lekko, przyglądając kolejnemu eliksirowi, należącemu do Draco. Ten również nie pozostawiał wiele do życzenia, choć do ideału brakowało mu ledwie kilku zamieszań. Nadal miał bladoróżowe pasma.

-~*~-

- Pokażę ci Pokój Życzeń - zdecydował, idąc powoli w kierunku klatki schodowej.

- To nie idziemy na kolację, czy coś?

- Jest dopiero za cztery godziny - westchnął. - Zaczyna się o dwudziestej, zresztą zawsze można poprosić skrzaty domowe o jedzenie.

- Skrzaty domowe? - spojrzał z podniesioną brwią.

- Ach... - Hadrian spojrzał na niego. - Najbliżej by było słudzy - skrzywił się. - Skrzaty przywiązane są do czarodzieja i mają obowiązek wykonywać każde jego polecenie. Jeżeli zrobią coś złego, same czują potrzebę ukarania się - westchnął.

- Nie mogą się wyzwolić? - zapytał, notując ponownie w zeszycie.

- Niekoniecznie. Jeżeli czarodziej podaruje im kawałek ubrania, zostają uwolnione... Ale jest z tym pewien problem - westchnął ponownie. - Skrzaty nie potrafią opanować swojej dzikiej magii. Tylko połączenie z czarodziejem utrzymuje ich magię w ryzach. Niektórzy dbają o skrzaty, inni nie.

- A ten Zgredek? Mówiłeś, że go uwolniłeś?

- Podstępem - kiwnął głową. - Potem postanowił pracować w Hogwarcie, dzięki czemu uspokoił swoją magię, a nawet dostawał wypłatę - zaśmiał się lekko.

Tony pokiwał głową, kiedy stanęli przed zwyczajną ścianą. Hadrian popatrzył na nią, mrużąc oczy. Nagle, ku szokowi technologicznego geniusza, pokazały się zwyczajne, drewniane drzwi o srebrnych zdobieniach. - Pokój Życzeń pojawia się dla tych, którzy go najbardziej potrzebują - odpowiedział na niezadane pytanie.

Forward
Sign in to leave a review.