Inna Magia | Avengers & Harry Potter

Harry Potter - J. K. Rowling Iron Man (Movies)
F/M
M/M
G
Inna Magia | Avengers & Harry Potter
author
Summary
Harry Potter.Zapytasz pewnie kim on jest, bo przecież nikt go nie zna. Jego nazwisko jednak poznasz bez trudu. To starszy brat wybawiciela, Aidena Charlusa Pottera. Syn Lily Evans-Potter oraz Jamesa Pottera.Dlaczego jednak nic o nim nie wiadomo? Dlaczego wszyscy uważali, że Aiden jest jedynakiem?
Note
Witam w nowym opowiadaniu :)Nie jest to pierwszy crossover, który piszę, jednak pierwszy w publikacji. Początkowo będzie więcej uniwersum Harry'ego Pottera, w późniejszych rozdziałach natomiast przerzucę się na Avengersów. W większości utrzymuję oryginalne lata z serii HP oraz Marvela!
All Chapters Forward

Hogwart

- Hadrian... Naprawdę, dlaczego musisz być aż tak trudnym dzieckiem? - Remus wyglądał, jakby miał się rozpłakać.

Odpowiedział mu radosny uśmiech chłopca z widocznymi zębami. - Jestem nastolatkiem, Remusie. Niezbyt lubię być sprawdzany co pięć minut.

- Wystarczy cię zostawić na dwie minuty, a ty już jesteś nie wiadomo gdzie. I jakim cudem wydostaliście się z domu? - skrzyżował ramiona. 

Tony nawet miał nieco zaniepokojony wyraz twarzy. On też nie uniknął karcenia, mimo, że ten Remus Lupin nie znał go dłużej niż dwa dni. Czuł się nieco dziwnie, choć była swego rodzaju rodzinna atmosfera.

- Zostawiłem notkę, że pojechaliśmy Błędnym Rycerzem na Pokątną.

Wilkołak westchnął, przecierając twarz. - Jutro idziecie na King's Cross? - zmienił temat.

- Tak - kiwnął głową Potter. - Mamy jechać normalnie Expressem Hogwartu do Hogsmeade.

- Czy w ogóle wiesz, jak dotrzeć do Hogwartu?

- Mogę zapytać kogoś o drogę, pójść za innymi lub iść za przewodnikiem - wyliczył spokojnie.

Wilkołak pokręcił głową ze zrezygnowaniem. - Proszę, uważajcie na siebie. Oboje. I pilnujcie nawzajem.

- Oczywiście, panie Lupin - powiedział powoli Tony.

- Wystarczy Remus - pomachał głową i spojrzał na Hadriania.

- Jasne, że będę uważał, czy nie zawsze to robię? Nawet jeśli spotkam upierdliwego czarodzieja, chętnie skopię mu tyłek - zaznaczył.

Lupin westchnął, po czym machnął ręką.

- Nie zapomnij zrobić kilku żartów Snape'owi - wtrącił radośnie Syriusz. - Zresztą, sądzę, że może na was czekać - wzruszył ramionami.

- Dobrowolnie? - Hadrian podniósł z rozbawieniem brew do góry. - Coś wątpię.

- Kto to Snape? - zapytał Tony.

- Nauczyciel eliksirów i mój trzeci opiekun. Jest cholernie Ślizgoński, często wredny ponurak, poza tym zawsze ubiera się na czarno a jego peleryna powiewa jak nietoperze skrzydła, stąd zyskał przydomek Nietoperza z Lochów.

- Skąd wiesz o tym przezwisku? - sapnął Syriusz.

Hadrian popatrzył na niego przez chwilę. Wypaplał nieco za wiele, choć bardziej spodziewał się, że to Remus jako pierwszy zauważy.

- Bo ja go tak nazywam w myślach, skoro mieszka w Lochach i ma tą nietoperzą pelerynę.

- Hm, chyba, że tak - wzruszył ramionami z lekceważeniem.

- Dobra, to my idziemy się naszykować - odwrócił się na pięcie i szybko wszedł po schodach do własnego pokoju.

- Hm, sądzę, że też powinienem coś spakować - zastanowił się na głos Tony, również odchodząc.

- Ten mugol jest interesujący - powiedział Black.

- Ciszę się, że Hadrian znalazł kogoś, z kim się zaprzyjaźnił... - odparł Lupin z westchnieniem.

-~*~-

- Magiczny peron jest gdzieś tutaj? - zapytał Tony, rozglądając się z ciekawością po zatłoczonym dworcu King's Cross. Ponownie przeklinał w głowie tłumy, choć na szczęście rozpoznały go ledwie dwie albo trzy osoby.

- To peron dziewięć i trzy-czwarte - Hadrian odparł. - Przejście jest w ścianie między dziewiątym a dziesiątym peronem.

- W takim razie nie powinien nazywać się dziewięć i pół?

W odpowiedzi wzruszył ramionami. - Narzekania nie do mnie.

- Jasne, jasne - prychnął, rozglądając się z lekkim zainteresowaniem. Zwykle wszędzie jeździł samochodem, ostatecznie motorem, tak naprawdę tylko trzy razy w całym swoim życiu jechał pociągiem.

Stojąc przed odpowiednią ścianą, Hadrian wziął głęboki wdech.

- Wspomnienia?

- Nie wszystkie są zbyt miłe - odpowiedział powoli, przechodząc przez ścianę. Tony od razu ruszył za nim, nie chcąc się zgubić. - Ale nadal, pociąg jest cudowny.

Stark przyznał mu to w myślach. Różnił się od bardziej nowoczesnych lokomotyw swoją wiekowością, jednak musiał przyznać, że to bardziej pasowało. Czerwono-czarny błyszczący lakier przyciągał uwagę, a na złotych zdobieniach było zapisane "Express Hogwart".

Na stacji było o wiele mniej ludzi niż na mugolskiej części, jednak wszyscy mieli czarodziejskie szaty, a w kilku miejscach znajdowały się drobne, kwadratowe budyneczki z kominkami podłączonymi do sieci Fiuu (czymkolwiek by to nie było. Hadrian powiedział tylko, że to kolejny rodzaj transportu).

Kilkoro bardziej ciekawskich ludzi podążyło za nimi wzrokiem, bo przecież jedni z nielicznych nie mieli na sobie szat; Tony miał swoją zwyczajną ciemną bluzkę AC/DC (ile on w ogóle ich miał?), granatowe jeansy, trampki i nieco grubsza szara bluza. Dla odmiany Hadrian miał czarną bluzę zapiętą pod szyję z wizerunkiem węża na kieszeni, tego samego koloru jeansy oraz trampki. Z jasną cerą wyglądał niczym Śmierć, co mogłoby go rozbawić, biorąc pod uwagę, że wraz z Mortemem mają taki sam kolor włosów, choć o dziwo to Śmierć ma ciemniejszą karnację.

Co Tony przyjął z ulgą, żaden z czarodziei go nie rozpoznał. - Hej, czarodzieje nie oglądają wiadomości? Nikt mnie nie rozpoznaje.

- Przecież technologia nie działa obok naszej magii - odpowiedział.

Tony prychnął. - Hej, J, jak się czujesz? - zapytał, przykładając palec do słuchawki. Był to zwykły odruch, mimo, że JARVIS ciągle rejestrował głos z pomocą słuchawki Tony'ego i Hadriania.

- Mam nieco niepokojące odczyty, choć nie jest tak źle - odpowiedział. Kilka razy przycięło jego głos, choć to zawsze był duży plus, że nadal działał w takim skupisku magii.

- W Hogwarcie będzie gorzej - powiedział Hadrian, również z przyzwyczajenia przykładając palec do słuchawki. - Jest tam o wiele więcej czarodziei i większe natężenie magii.

- Może to spowodować wyłączenie JARVISA? - zapytał z lekkim niepokojem Stark.

- Wątpię. W końcu nie wyłączył się ani razu, kiedy używałem silniejszej magii - wzruszył ramionami.

- I twierdzisz, że to niewiele się różniło od łącznej magii starego jak cholera Hogwartu i kilkuset czarodziei obecnych w jednym miejscu?

- Tak - kiwnął głową. - Pamiętaj, że nie jestem czarodziejem, tylko potężniejszą istotą z magią. Nie sądzę, aby było cokolwiek, czego nie mógłbym zrobić.

- Huh... Ale z technologii jestem lepszy.

Hadrian zaśmiał się, zwracając na siebie uwagę rudowłosej grupy ludzi.

Wzrok czarnowłosego spotkał się z rudowłosym chłopakiem o niebieskich oczach z licznymi piegami na twarzy. Stał wraz z siostrą, obserwując ich zmrużonymi oczami. Potter nieco przyśpieszył kroku.

- Znałeś go? - mruknął Tony.

- Ron i jego siostra Ginny, Weasleyowie. Szczerze, miałem wrażenie, że będą w wieku Aidena, a nie moim - wzruszył ramionami.

- Byliście przyjaciółmi?

- Z Ronem tak. A przynajmniej przez większość czasu. Ma on wybuchowy charakter i jest przeraźliwie zazdrosny. Byliśmy Złotą Trójcą Gryffindoru wraz z Hermioną Granger, która pewnie już jest w pociągu. Z Ginny natomiast chodziliśmy około trzech lat, zanim zdecydowaliśmy, że to nie to. Właśnie z nią wprowadziłem się do tamtego domu, ale kiedy zerwaliśmy, wyprowadziła się i straciliśmy kontakt. Potem Mortem zaczął o mnie zabiegać - dodał z lekkim uśmiechem.

- Hm, to na pewno ciekawe, wiedzieć, że kochasz Śmierć - skomentował.

W odpowiedzi wzruszył ramionami. - Tak wyszło i nie żałuję - weszli do pociągu. - W końcu miałem kogoś, komu na mnie zależało z innego powodu niż sława.

- W takim razie co z twoimi przyjaciółmi? - mijali kilkanaście pełnych przedziałów, zanim znaleźli jeden z blondynką o falowanych włosach i w dziwnych okularach w kształcie dłoni z czerwono-niebieskimi szkłami. Czytała również jakąś gazetę do góry nogami.

- Nie zawsze nasza znajomość była w dobrych stosunkach. Ron za często był zbyt zazdrosny o moją sławę, a Hermiona nie chciała się mieszać, odkąd podkochiwała się w nim - wszedł do przedziału. - Hej, możemy tu usiąść? - zapytał z delikatnym, melancholijnym uśmiechem.

Dziewczyna podniosła oczy znad gazety. Jej szaroniebieskie oczy błysnęły rozpoznaniem, kiedy uśmiechnęła się również delikatnie. - Oczywiście, że tak, Hadrianie.

- Luna, brakowało mi ciebie - odparł, nie przejmując się niczym. Po chrząknięciu Tony'ego, spojrzał na niego. - Ach, to Luna Lovegood. Moja dawna o rok młodsza przyjaciółka.

- Miło cię poznać - skłonił się z szarmanckim uśmiechem. - Jestem Anthony Stark, choć wolę Tony.

- Wiesz, jesteś uroczy - skomentowała.

Stark zamrugał. - Uroczy?

- Tak, niczym mikuja norwijska - odparła z rozmarzonym uśmiechem.

- Chcę wiedzieć? - spojrzał na Hadriana.

Wzruszył ramionami. - Nie znam się na magicznych stworzeniach, to Luna jest od tego specjalistką.

- Uhm... Więc, co to za stworzenie? - usiadł naprzeciwko dziewczyny. Hadrian siedział obok niej, opierając się na jej ramieniu, co nieco zdziwiło Tony'ego. Bo w końcu chłopak nie widział żadnego ze znajomych w tym życiu, a jednak wyglądali jakby się znali.

- Powiedziałabym, że jest słodkim szczeniaczkiem, tylko, że ze smoczymi skrzydłami w różnych odcieniach różu i jest bardzo towarzyski, ale równocześnie skryty w sobie odnośnie szczerych uczuć - odpowiedziała po wolnym zastanowieniu.

- Naprawdę coś takiego istnieje?

- Tak, jednak nigdy nie znaleziono więcej niż jednego przedstawiciela gatunku - pokiwała ze smutkiem głową. - Kryją się przed nami.

- Jaaaasne - spojrzał na Hadriana. - Więc, jak się poznaliście?

- W poprzedniej rzeczywistości, choć Luna zawsze wiedziała wszystko - odpowiedział, przymykając oczy, kiedy dziewczyna wplotła palce w jego włosy. Chyba jednak miał coś z kota.

- W końcu jestem widzącą - odparła.

- Czyli...? - zapytał Tony z ciekawością.

- Czasem widzę przeszłość, czasem teraźniejszość a nawet przyszłość. Zdarza się, że nawet wspomnienia z innych rzeczywistości. I tak się składa, że pamiętam wszystko o Harrym Potterze z jego pierwszego świata.

- To musi być przydatna umiejętność.

- Niekoniecznie - mruknął Hadrian z zamkniętymi oczami. - Gdyby ktokolwiek inny dowiedział się o zdolności Luny, mógłby ją porwać a nawet torturować, aby poznać przyszłość. I oczywiście mam na myśli Lorda Gadzią-Twarz.

- Zdajesz sobie sprawę, że pojawi się w tym roku? - zapytała miękko.

- Tak.

- Więc co planujesz?

- Zobaczymy. Teoretycznie wiem wszystko co zrobi z dokładnością co do dnia, oprócz tego, że równo sześć lat później.

- Co z Hermioną i Ronem?

- Nie są tymi samymi osobami, co kiedyś. Nie przeżyliśmy razem pięciu trudnych lat - mówił z zamkniętymi oczyma. - Są nadal dziećmi.

- Może masz rację - spojrzała na Tony'ego. - Nigdy nie słyszałam, aby ktoś był w połowie smokiem.

- Hm, może jestem wyjątkiem - Stark wzruszył ramionami. - Hej, Luna, znasz się na technologii? - zapytał nagle.

- Wątpię - pomachała głową.

- Świetnie, Hadrian, idź spać gdzie indziej. Ja nauczę co nieco naszą nową koleżankę o technologii - zanucił, wstając i odpychając chłopaka.

Potter mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, ale przesiadł się na drugą stronę. Ledwie chwilę później wyciągnął swoją zmniejszoną torbę i wyjął książkę o dziedzictwach czarodziei. Był bardzo ciekawy, jak mógłby odblokować swoją część neko, co nie udało mu się przez ponad dwa eony. Może przy okazji znalazłby też coś dla Tony'ego.

Luna zamrugała w szoku, słysząc głos JARVISA, który zaczął opowiadać o swoim stworzeniu, podczas gdy Stark klikał coś na StarkPadzie.

- Jestem pod wrażeniem, że technologia tutaj działa - powiedziała.

- Miałem kogoś do testowania - spojrzał na zaczytanego Hadriana. - Poza tym on też interesuje się technologią, więc nie było ciężko zaprogramować kilku rzeczy tak, aby działały poprawnie w magicznym środowisku. Oczywiście należało też dodać odrobinkę magii, nie żebym narzekał.

- Cieszę się, że Hadrian znalazł takiego przyjaciela jak ty, Tony - uśmiechnęła się delikatnie.

- Hm, też się cieszę. Inaczej zamknąłbym się w warsztacie po resztę moich dni - zadrżał na samą myśl. - Ale muszę przyznać, że świat zewnętrzny nie jest taki zły, jeżeli masz z kim go zwiedzać.

- Na pewno.

-~*~-

Większość uczniów, znająca już Hogsmeade oraz okolice Hogwartu ruszyła do magicznych powozów ciągniętych przez testrale. Hadrian i Luna oczywiście je widzieli, co nieco zdziwiło Pottera to fakt, że Tony również je widział. Lovegood pożegnała się z nimi, idąc do oczekującego pojazdu.

- A my jak mamy tam dotrzeć? - zapytał Tony.

- Sądzę, że z grupą z wymiany - wskazał około dwudziestkę czarodziei w wieku co najmniej trzynastu lat. Pośród nastolatków znajdowała się też dwójka opiekunów. Z tego co pamiętał Hadrian z dokumentów, jednym z nich był Alex Sierro z Amerykańskiego Ministerstwa. Pracował w departamencie kontaktów z nieletnimi czarodziejami, więc zgłosił się na stanowisko opiekuna. Drugą była kobieta, Josephine Rowle, na szczęście niepowiązana ze Śmierciożercami mimo nazwiska. Plus była jedną z dwóch nauczycielek zaklęć w Ilvermorny.

Dołączyli szybko do nich.

- Ach, pan Stark - kasztanowłosy mężczyzna o niebieskich oczach spojrzał na Tony'ego i westchnął z ulgą.

- Dzień dobry, panie...? - odparł ostrożnie, rozglądając się po uczniach. Na szczęście nikt go nie rozpoznał.

- Sierro. Alex Sierro - ścisnął rękę mugola. - Sądziłem, że się zgubiliście pośród tłumu - uśmiechnął się lekko.

- Hm, nie, wszystko w porządku. To... możemy iść, czy coś? - rozejrzał się wokoło.

- Brakowało nam tylko waszej dwójki - kiwnął głową i skierował się do gigantycznego, średniowiecznego zamku.

Tony i Hadrian zamykali pochód, rozmawiając między sobą szeptem o tajemnicach szkoły. Przynajmniej dopóki blondynka o czarnych oczach nie zrównała z nimi kroku.

- Jestem Josephine Rowle - przedstawiła się. - Słyszałam o panie, panie Stark. Nigdy nie sądziłam, że byłby pan czarodziejem - jej oczy na chwilę zabłysły ciekawością.

- Hm, tak... - chrząknął. - Byłem pierwszy w rodzinie, u którego teoretycznie obudziła się magia, choć nadal jestem charłakiem. Pozostają mi jedynie przypadkowe wybuchy magii - wzruszył ramionami, mówiąc to, co Potter zaplanował dla niego.

- Och... - jej entuzjazm nieco opadł, a na twarzy pojawiło się słabo skrywane zniesmaczenie. - Chyba powinnam przejść bardziej do przodu, poradzisz sobie tutaj? - zanim Tony zdążył odpowiedzieć, odeszła szybko.

- To była chyba najkrótsza wymiana zdań w moim życiu - zdecydował Stark.

- Niektórzy czystokrwiści tacy są - odparł Hadrian, ze wzruszeniem ramion. - Nie lubią mugolaków, a jeszcze bardziej charłaków. Nie przejmuj się.

- A czy ja się przejmuję? - prychnął, krzyżując ramiona. - Nie pozwolę aby mój pobyt w tym zamku zniszczyli tacy ludzie.

Czarnowłosy odpowiedział mu uśmiechem. - Zatem naszykuj się na szok. Oprócz licznych tajemniczych sali lub przejść, budynek jest pełen poruszających się schodów, żywych portretów, duchów - zaczął wyliczać.

- Wiesz, przymknij się. Wolę sam to zobaczyć - zdecydował, na co chłopak zaśmiał się.

Zamek był wspaniały. Wielki, średniowieczny o strzelistych wieżach i gotyckich okiennicach. Ciemny kamień zdawał się odbijać światło jasnego księżyca, a ze środka oświetlały go liczne świecie widziane nawet z daleka. Duże wrota były drewniane, choć miały wiele złotych zdobień, a na samym środku znajdował się herb Hogwartu obejmujący prawie połowę drzwi. W pozłacanej tarczy dało się rozpoznać gryfońskiego lwa, węża Slytherinu, borsuka Hufflepuffu oraz krukońskiego orła. Między nimi natomiast znajdowała się litera "H".

- Muszę przyznać, robi wrażenie - zdecydował Tony.

- Też tak uważałem za pierwszym razem. I nadal tak jest - westchnął, patrząc na zamek, jego stary dom. Bezwiednie jego wzrok powędrował do Wieży Gryffinodru, której widać było ledwie jedno z okien. Jak zawsze świeciło się tam światło.

Przed wejściem czekała na nich dwójka hogwarckich nauczycieli. Pomona Sprout uśmiechała się delikatnie do nowoprzybyłych, natomiast Severus Snape miał nieodłączny ponury wyraz twarzy i aż biło od niego niezadowolenie, choć czarne oczy rozglądały się powoli po uczniach z wymiany.

- Zanim wejdziemy do Hogwartu, chcielibyśmy wprowadzić was nieco. Nie wiemy czy w waszych szkołach znajdowały się podobne rzeczy... - zaczęła delikatnym głosem Pomona.

- Duchy, poruszające się schody, rozmawiające i poruszające się portrety - wyliczył Snape ze znudzonym wyrazem twarzy. - I woźny Flich, którego lepiej nie denerwować - odwrócił się na pięcie, powiewając szatą.

Nastolatkowie podążyli za nim wzrokiem. Jedni mieli bardziej zdezorientowane lub zdenerwowane spojrzenia niż inni, choć Hadrian uśmiechał się radośnie.

- Proszę o wybaczenie - powiedziała z zaczerwienionymi policzkami nauczycielka zielarstwa.

- Trudny współpracownik... Znam to - westchnął Alex, podchodząc do niej kilka schodków w górę. - Jak już słyszeliście profesora... - spojrzał na kobietę.

- Snape'a - mruknęła.

- Jak już profesor Snape wspominał, wiecie co was tu może spotkać. Oprócz poruszających się klatek schodowych wątpię, czy cokolwiek byłoby dla was nowym.

- Jest jeszcze Irytek - powiedziała kobieta. - Szkolny poltergeist. Nie krzywdzi uczniów, choć uwielbia robić nie zawsze przyjemne żarty.

- Dlaczego więc go nie wyrzucić? - chłopiec o złocistych włosach i niebieskich oczach skrzyżował ramiona. Hadrian uznał, że może być w jego wieku.

Pomona zastanowiła się chwilę. - No cóż, był w tej szkole dłużej niż ktokolwiek inny, znajdzie się kilka legend, skąd wziął się ten duch. Wszystkie jednak mają jeden wspólny fakt. Hogwart bez tego poltergeista nie byłby tą samą szkołą - pokiwała głową.

Chłopak prychnął, odwracając się do znajomych i rozpoczynając rozmowę.

- No cóż, sądzę, że możemy już kierować się do Wielkiej Sali - odchrząknęła opiekunka Hufflepuffu.

Następnie wrota się otworzyły, a oni weszli do jasno oświetlonego korytarza. Co kilka metrów we wnękach między filarami znajdowała się srebrna zbroja albo wielkie okno z ławą przed nim.

Hadrian przeleciał palcami po tak znajomym, lekko chropowatym kamieniu o niskiej temperaturze. Czuł pod skórą jak jego magia próbowała znaleźć wyjście i spotkać się z hogwarcką. Musiał jednak zachować pozory. A przynajmniej na razie.

Wypuścił więc ledwie wiązkę swojej mocy, która szczęśliwie zawirowała z hogwarcką, witając się wzajemnie.

- Więc, to Hogwart - skomentował Tony, obserwując sklepienie krzyżowe kilkanaście metrów wyżej. Tuż pod nim lewitowało kilka nigdy niegasnących świec, aby oświetlić ciemne miejsce.

- Tak. Czyż nie jest cudowny? - zapytał cicho.

- Sądzę, że jest - kiwnął głową. - W porządku, został wzniesiony z pomocą magii... Ale nadal, jest wspaniały.

- Dobrze, że ci się podoba. W końcu spędzimy tu prawie calutki rok.

- Masz mnie oprowadzić - nakazał.

- Jasne - uśmiechnął się. - Możemy nawet dzisiaj w nocy, o ile przeżyjesz jutrzejszy dzień, w końcu nie wiem co będą robić opiekunowie.

- Ja nie dałbym rady? - spojrzał na niego krzywo. - Daj mi kubek kawy, a pociągnę nawet trzy dni - zapewnił.

- Nie wymagam aż tyle - prychnął. - Jeden dzień.

- W porządku - wzruszył ramionami.

Stanęli przed kolejnymi wrotami. Były bardzo podobne do tych wejściowych oprócz braku herbu szkoły. Zamiast niego na drzwiach znajdował się tekst "Draco dormiens nunquam titillandus" podzielony na dwie połowy przez skrzydła drzwi.

Pomona Sprout odwróciła się do nich. - Zaraz wkroczymy do Wielkiej Sali. Jako, że wymiana odbywa się w naszej szkole, zostaniecie podzieleni jak zwykli uczniowie na cztery Domy zwące się Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff oraz Slytherin - powiedziała równo. Nie tak jak eony wcześniej McGonagall, ledwie powstrzymując skrzywienie na wydźwięk domu Salazara.

Nikt nie skomentował tego, tylko weszli za czarownicą do dużych rozmiarów sali. Cztery stoły Domów były już zastawione złotymi i srebrnymi naczyniami oraz były pełne najróżniejszego jedzenia i dzbanów z napojami. Uczniowie rozmawiali między sobą, dopóki nowa grupa nastolatków nie pojawiła się w zasięgu wzroku. Wtedy rozległy się podniecone i zaciekawione szepty. Przy piątym stole, prezydialnym, nauczyciele obserwowali wszystko ostrożnie, a sam Dumbledore uśmiechał się dobrotliwie.

Co nieco zaniepokoiło Hadriana to obecność Quirrella przy stole nauczycielskim. Mężczyzna w turbanie rozmawiał ze znudzonym Snape'em, albo starał się nawiązać konwersację. Potem jego wzrok odnalazł Hermionę Granger z nosem w książce przy krukońskim stole, Neville'a Longbottoma u Puchonów, szczęśliwie uśmiechającego się i szepczącego, a nawet Rona i Ginny Weasley przy stole Gryffindoru. Dziewczyna otoczona była ramionami Deana, który rozmawiał z rudzielcem.

Potem spróbował odszukać brata.

Nie naszukał się go wiele. Miał ciemnobrązowe, roztrzepane włosy i brązowe oczy w kształcie migdałów, oba charakterystyczne dla Jamesa. Nie widział w nim nic z Lily, oprócz delikatniejszych rys twarzy. Siedział przy stole Gryffindoru z dumnie wypiętą piersią, kiedy pozostali Gryfoni szeptali nieco za głośno, aby uchodziło to za normalny szept.

Widział zaciekawionego Seamusa Finnigana, Colina Creeveya z aparatem, a u jego boku był jego młodszy brat, Dennis. Poznał również Nigela Wolperta, którego kojarzył z Gwardii Dumbledore'a, a nawet Lavender Brown w towarzystwie Romildy Vane i jej innych przyjaciółek, których imion nie pamiętał. Kojarzył je tylko dlatego, że nieco podpytał się prywatnie Severusa o uczniów różnych Domów.

- Hm, więc gdzie twój brat? - zapytał Tony lekko, nie zwracając uwagi na podekscytowane szepty, w końcu był do tego przyzwyczajony.

- Przy stole Gryffindoru - odparł, krzywiąc się lekko na jego brak manier przy stole, niczym Ron. Paplał radośnie ze starszymi uczniami, wypinając ciągle dumnie pierś i przy okazji jadł kurczaka.

Stark zmarszczył brwi w poszukiwaniu podobnego chłopaka do Hadriana z jego poprzedniego życia (nigdy nie powiedział mu jak wyglądał Aiden). Nie widział nikogo o czarnych włosach i szmaragdowych oczach, najbliżej był głośny dzieciak o brązowych oczach w kształcie migdałów i kilka odcieni jaśniejszych włosach niż te Hadriana.

- To ten bez manier przy stole - odpowiedział. - Naprawdę, sądziłem, że w czystokrwistym domu zostanie wychowany lepiej - westchnął. - Szczególnie, że byli tam i Longbottomowie i babka Neville'a - z czego wiedział, że ta druga była bardzo wyczulona na maniery przy stole.

Mężczyzna zmierzył wzrokiem chłopca, a następnie Hadriana. - Ani trochę nie jesteście do siebie podobni - kiwnął głową.

Potter wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem, spoglądając na Dumbledore'a. Ich wzrok spotkał się przez sekundę, a chłopak zmarszczył brwi, widząc te wesoły błyski. - Zaraz będzie przemowa Dumbledore'a o wymianie szkolnej i zostaniemy przydzieleni do Domów - spojrzał w oczy Tony'ego. - Zapewne też dostaniesz kwatery Merlin wie gdzie, więc nie oddalaj się od nich zbyt daleko. A w razie czego, to może ci się przydać - przekazał nową Mapę Huncwotów przyjacielowi. - Wystarczy, że dotkniesz czubkiem różdżki w jej środek i powiesz "Przysięgam, że coś knuję i nie jestem szczurem" - mruknął.

Tony ledwie powstrzymał parsknięcie śmiechem.

- Tą końcówkę dodał Syriusz, kiedy Remus nie patrzył - powiedział. - Miał być to tylko żart, odkąd nie potrafili wymyślić dobrego hasła, ale w końcu zostało w ten sposób - wzruszył ramionami.

Zanim Stark zdołał zapytać o coś ponownie, stary czarodziej o białej, długiej brodzie wstał i rozłożył ramiona, jakby chciał wszystkich objąć. Dodatkowo miał fioletowe szaty w złote gwiazdki, na co wielu się skrzywiło i odwracało wzrok.

- Witajcie uczniowie na kolejnym roku nauki w Hogwarcie! Mam nadzieję, że wasze wysiłki przez poprzednie lata pomogą wam zdać przedmioty z jeszcze lepszymi ocenami - miał dobroduszny uśmieszek, a jego oczy spoglądały na niektórych uczniów, zatrzymując się na wybranych. Chwilę obserwował uważnie słuchającą Grangerównę, dwójkę najmłodszych Weasleyów, którzy nie przejmowali się niczym, Ślizgonów szepczących między sobą i mrużących podejrzliwie oczy, Neville'a Longbottoma z miękkim uśmiechem w towarzystwie Susan Bones, aż wreszcie Chłopca-Który-Przeżył, Aidena Charlusa Pottera. - W tym roku gościmy uczniów z wymiany z Amerykańskiej Szkoły Magii, Ilvermorny - spojrzał na McGonagall, która już stała przy stołku z Tiarą Przydziału.

- Jako, że jesteście w Hogwarcie, ustalono, iż zostaniecie podzieleni do naszych Domów, aby ułatwić wam przystosowanie się - zaczęła kobieta. - Kiedy tylko wywołam wasze nazwisko, proszę o podejście tutaj, a ja założę wam na głowę Tiarę Przydziału, która wyznaczy wam Dom na ten rok szkolny. - Namia Ademoizel! - zawołała.

Dziewczyna o rudych włosach, delikatnym uśmiechu i radosnych, zielonych oczach podeszła w podskokach do poważnej wiedźmy. - Piąty rok, Ravenclaw! - zawołała Tiara.

Hadrian podniósł brew do góry. Nie spodziewał się, że w ten sposób zostanie powiedziany ich rok nauczania. Sądził, że hogwarccy nauczyciele mają jakąś listę, do której przystosują się przy rozdawaniu planów lekcji.

Spojrzał na Tony'ego, który oddalał się w kierunku stoły prezydialnego, rozmawiając z Alexem. Wyglądało na to, że czarodziej nie miał nic przeciwko "charłakowi".

Potem była Alicia Cesarie, co go zdziwiło jeszcze bardziej. Był pewien, że jego wszystkie dokumenty mówiły "Hadrian James Brown", a nie Potter, a jednak nie wywołała go przed Alicią. Obawiał się tylko najgorszego. Spędził lata na przygotowaniu poprawnej tożsamości, aby zadziałała w Hogwarcie, a jednak okazywało się, że poległ na całej linii.

Spojrzał z lekką panią na Severusa i Tony'ego, który znalazł miejsce obok niego. Snape szepnął coś do Starka, a ten otworzył szerzej oczy i panika była bardziej widoczna w jego oczach. Gorączkowo rozejrzał się i już miał wstać, kiedy nauczyciel eliksirów powstrzymał go. Oboje spojrzeli na niego ze skrzywieniem współczucia.

Westchnął, obserwując dalej Ceremonię Przydziału uczniów z wymiany. Coraz bliżej było jego nazwisko, a wokół niego znajdowała się pozostała trójka nastolatków. Spojrzał na McGonagall.

- Hadrian Potter! - nagle spojrzała niedowierzająco na pergamin w rękach.

Rozległy się liczne szepty, a wszyscy patrzyli na trójkę nieprzydzielonych uczniów. Sam Aiden nagle oderwał się od rozmów i miał szeroko otwarte oczy w szoku. Nawet Ślizgoni zaprzestali swoich szeptów i skupili się na Ceremonii.

Oczy Dumbledore'a nagle straciły cały blask i wydawały się puste, o ile nie zaniepokojone. Minerwa odchrząknęła.

Hadrian w końcu westchnął, idąc powoli w jej kierunku. Nie mógł się dłużej chować pośród dwójki pozostałych nastolatków, w końcu i tak wyszłoby to na jaw.

Rozległo się jeszcze więcej szeptów i wielu wskazywało na niego palcami. Czuł się jakby był ponownie na swoim pierwszym roku...

Nagle poczuł uspokajające łuski na ramieniu. Wzdrygnął się lekko, kiedy wąż pojawił się pod jego koszulką na ramieniu. Od Mortema płynął spokój, który pomógł mu opanować szalejące emocje i o wiele bardziej przeważającą irytację.

Spojrzał na kobietę swoimi fioletowymi oczami. - Byłem pewien, że w dokumentach jest nazwisko Brown - powiedział spokojnym głosem.

- Czy twoje nazwisko to Potter? - zapytała zamiast tego.

- Rodowe owszem - odparł z kiwnięciem głowy, a w Wielkiej Sali rozległy się ciche okrzyki zdumienia. - Jednak mieszkałem w Ameryce od szóstego roku życia i moje nazwisko zostało zmienione.

McGonagall zmrużyła oczy, patrząc ponownie na pergamin. Wyraźnie pisało Hadrian Potter, chociaż kilka cali dalej w nawiasie był zapis "Brown". Nie zwróciła na to wcześniej uwagi, ponieważ zawsze czytała alfabetycznie. - Proszę usiąść na stołku, panie Potter - zdecydowała w końcu.

Hadrian z westchnieniem przewrócił oczami i zajął miejsce. To nieco się różniło od eonów wcześniej. Gadająca czapka nie spadła mu na oczy, tylko delikatnie spoczywała na jego roztrzepanych, czarnych włosach.

~ Ach, spotykamy się ponownie, panie Potter! ~ zawołała radośnie Tiara w jego głowie.

~ Witaj ponownie ~ westchnął.

Hm... Co my tu mamy... Inteligencja, ambicja, odwaga, dobroć, lojalność a nawet smutek, ból i miłość... Zdajesz sobie sprawę, że nie trafisz do Gryffindoru, prawda?

~ Przeżyłem zbyt wiele, aby nadal głupio się poświęcać ~ odpowiedział. ~ Sądzę, że jestem bardziej Ślizgoński lub Krukoński niż kiedykolwiek wcześniej.

~ Tak, tak, inteligencja i mądrość wykraczająca poza wiedzę pojętą śmiertelnym umysłem ~ pokiwała swoim czubkiem. ~ W końcu od zawsze Slytherin był ci pisany, Mistrzu Śmierci, Lordzie Peverell i Mortis.

~ Ach...

- Szósty rok, Slytherin! - Tiara rozerwała szwy i wykrzyknęła.

Znowu, w Wielkiej Sali rozległy się szepty szoku, zdziwienia a nawet od stołu Ślizgonów biła niepewność i zaniepokojenie.

Zdjął Tiarę, wręczając ją nauczycielce z lekkim ukłonem, jak powinno być niegdyś według etykiety. - Profesor McGonagall - odszedł do swojego nowego stołu. Zajął miejsce najbliżej stołu prezydialnego, jak tylko mógł. Położył policzek na ręce, a łokieć oparł na stole. Spojrzał w kierunku Snape'a i Tony'ego. - Życie - powiedział bezgłośnie, a wąż wyślizgnął się z jego ramienia.

Pogłaskał jego trójkątną głowę z zadowoleniem. Ponownie obecność Mortema pomogła mu się uspokoić. - A tak się szykowałem - westchnął.

§ Lilith była również przerażona § syknął uspokajająco.

Hadrian zmarszczył brwi, patrząc w szkarłatne oczy gada o czarnych jak obsydian łuskach.

§ Starała się to zmienić, jednak było już za późno. Ktoś maczał w tym palce, a Lilith dowiedziała się za późno. Nie widziała nawet, kto to zrobił §

§ To co najmniej niepokojące... § odpowiedział cichym syknięciem. § Chociaż mam wrażenie, że spodziewam się, kto to mógł być §

Wąż syknął coś niezrozumiałego, wyślizgując się na stół i spoglądając na złoty talerz. § Masz coś zjeść § rozkazał.

Hadrian z lekkim uśmiechem sięgnął kanapkę z szynką, serem i sałatą. Aby tylko Mortem go o to nie męczył. Przecież nie potrzebował jedzenia!

Nikt nie próbował z nim porozmawiać przez całą ucztę, a kiedy opiekunowie Domów zaczęli chodzić między uczniami z planami lekcji, do Hadriana podszedł szybko Tony. Ponownie, Hadrian usłyszał szepty a nawet grymasy obrzydzenia na widok "charłaka". Przypuszczał, że jego lepszy słuch i wzrok od dzieciństwa (w końcu nigdy nie potrzebował okularów) był spowodowany jego częścią neko, nawet jeżeli jej nie obudził.

- Hej, dzieciaku, wszystko w porządku? - zapytał.

- Tony, jestem starszy niż ty - przewrócił oczami, choć uśmiechał się delikatnie. Sięgnął węża, który od razu wspiął się po jego ramieniu. - Ale sądzę, że nie będzie dobrze - westchnął.

- Jak będziesz potrzebować pomocy, wiesz do kogo się udać - odparł, wyciągając jakiś kawałek pergaminu. - Ten Severus był na tyle miły, że zapisał mi jak dotrzeć do moich kwater. W dodatku są podobno niedaleko Pokoju Wspólnego Slytherinu, czymkolwiek by to nie było - mruknął.

Potter uśmiechnął się szerzej. - Jesteś pierwszą osobą, oprócz mnie, która uznaje Severusa za miłego, a Pokój Wspólny jest salonem Domu, gdzie znajdziesz korytarze do wszystkich dormitoriów.

- Był ponury, tak jak mówiłeś, ale nie taki zły - odpowiedział z zastanowieniem. - W dodatku wie o moich wynalazkach, rozumiesz to, wie o technologii! - jego oczy błyszczały.

- Nie spodziewałem się tego - odparł Potter.

- Potter - Snape podszedł do nich, powiewając szatą.

- Cześć, wujku Severusie - mruknął, uważając, aby nikt go nie usłyszał. Chociaż byli już nielicznymi pozostałymi na Wielkiej Sali, a wszyscy Ślizgoni już odeszli.

- Hadrian, nie zapisałeś, które przedmioty planujesz wziąć - skrzywił się.

- Całkiem wypadło mi to z głowy - odpowiedział z westchnieniem. - A co jest do wyboru?

Severus przekazał mu pergamin z zapisanymi przedmiotami dodatkowymi na szóstym roku. Musiał przyznać, że zdawało się iż jest ich więcej, niż kiedy sam chodził do Hogwartu na szóstym roku.

Przede wszystkim było zaawansowane latanie na miotle, co był pewien, że nie istniało kiedy sam chodził do szkoły. Od razu to zaznaczył, w końcu od dawna nie latał ale jego spostrzegawczość i refleks szukającego zostaną z nim na zawsze. A przynajmniej miał taką nadzieję. Wróżbiarstwo od razu wykluczył, nie chciał widzieć, a co gorsze słyszeć Trelawney. Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami postanowił skreślić, mimo swojej sympatii do Hagrida, nie chciał przechodzić przez wydarzenia z trzeciej klasy po raz drugi, zresztą nie wiedział jak jasne stworzenia mogłyby zareagować na jego mroczną aurę śmierci.

Numerologię również skreślił, gdyż była zbyt blisko wróżbiarstwa, a przynajmniej według niego. Starożytne Runy od razu zaznaczył, chcąc utrwalić i sprawdzić swoją ponadczasową wiedzę na ten temat. Liczył, że nie będą mu krwawiły uszy tak bardzo, jak na mugolskiej historii, bo przecież wiele rytuałów i run zostało zmienionych przez lata. Historię Magii nawet zamazał, nie chcąc przeżywać półtorej godziny spania na lekcji i nudzenia się. Wybrał również Astronomię, gdyż zawsze interesował się gwiazdkami, mimo, że kiedy się tego uczył, nie zwracał uwagi na ten przedmiot.

Czarodziejskie Prawo skreślił, tak samo jak Różdżkarstwo (zwykle chodziły tam osoby tylko z predyspozycjami), Mugoloznawstwo i Alchemię na rzecz obowiązkowych Eliksirów. Ostatnim przedmiotem, który zaznaczył była Nauka o Stworzeniach. Eliksiry, Transmutacja, Obrona przed Czarną Magią, Zielarstwo oraz Zaklęcia i Uroki były obowiązkowe, więc nie miał tam żadnego pola do popisu. Gdyby jednak mógł, zrezygnowałby z zielarstwa i transmutacji, ponieważ oba miały bardzo dziwne programy nauczania, nawet skreśliłby OPCM odkąd żaden nauczyciel się nie nadawał na to stanowisko.

Z tego co kojarzył, to większość przedmiotów, których nie miał w swych latach, pojawiła się przez wymiany uczniowskie, odkąd Hogwart utracił swoje pierwsze miejsce i zrezygnował z wielu nauczanych przedmiotów. Cieszył się, że było coś związanego ze stworzeniami. Być może udałoby mu się czegoś dowiedzieć o neko lub pół-smokach, które bywały zwane draconis. Mortem powiedział, że on w ogóle nie zna się na stworzeniach, podobnie jak Lilith, chociaż zapewniła, że jeżeli dowie się jak obudzić stworzenie, ona pomoże mu przyśpieszyć sprawy, organizując odpowiednie wydarzenia.

Oddał pergamin Snape'owi, który przeleciał wzrokiem po zakreślonych nazwach. - Nie sądzisz, że wybrałeś tego za wiele?

Hadrian pomachał głową. - Dziewięć przedmiotów jest w porządku.

- Zdajesz sobie sprawę, że stracisz prawie cały wolny czas?

- Jakbym się tym przejmował - wzruszył ramionami.

- W takim razie - machnął różdżką z westchnieniem a w ręce Hadriana pojawił się pergamin z napisem "Plan Lekcji" oraz dokładnie wypisanymi przedmiotami i, o której się odbywają. - Jeżeli już się napatrzyłeś, odprowadzę cię do Pokoju Wspólnego - zdecydował.

- W porządku, chodź Tony - pociągnął przyjaciela za Severusem, który szedł bardzo szybko. W pewnym momencie obaj musieli przyśpieszyć krok praktycznie do truchtu.

Hadrian rozglądał się powoli po Lochach. Nie wyglądało na to, aby zmieniły się w jakimkolwiek stopniu od czasu jego nauki w Hogwarcie.

 - Więc, Stark, za tym portretem - Severus wskazał obraz w srebrnej ramie przedstawiający smoka o złotych łuskach, wpatrującego się w nich zmrużonymi, szmaragdowymi oczami. - Jest twój pokój. Na razie nie mamy planów dla opiekunów, więc sądzę, że możesz przechadzać się po szkole, byleby z dala od mojej sali Eliksirów - zaznaczył.

- W porządku - Tony wzruszył ramionami, patrząc na smoka. Musiał przyznać, że wyglądał dostojnie i potężnie.

- Nie zapominaj, że masz Mapę, Tony - dodał Hadrian. - I to kopia mojego planu, jakbyś chciał, zawsze możesz wpaść - uśmiechnął się delikatnie. Snape nie sądził, że chciał poznać odpowiedź, skąd wytrzasnął tak szybko kopię. Zapewne odparłby, że zna zaklęcie z książek.

- Nie sądzę, żeby to było możliwe, Hadrianie - wtrącił Severus z wykrzywionymi wargami w lekkim rozbawieniu.

- Dlaczego nie? - odpowiedział z błyskiem w oczach. - Opiekunowie nie mają jeszcze wyznaczonych zadań, jak sam powiedziałeś, a nawet ponad zadania dyrektora, jest opiekunem - podkreślił. - Logicznym by więc było, że zawsze w pierwszej kolejności liczyliby się uczniowie z wymiany.

- Do czego zmierzasz? - zapytał zainteresowany Stark. Naprawdę chciał dowiedzieć się nieco więcej zaklęć, ale odkąd był dorosłym "charłakiem" nikt dobrowolnie nie nauczyłby go niczego, szczególnie w szkole dla nastolatków.

- Nikt o mnie nie wiedział przez praktycznie szesnaście lat. Nie wiedzą jaki jestem, ani nic o moim zachowaniu. Możemy zawsze powiedzieć, że mam jakieś problemy i potrzebuję opiekuna dwadzieścia cztery godziny na dobę - wzruszył ramionami.

- Nie sądzę, żeby to przeszło, Hadrian.

- Dlaczego? - skrzyżował ramiona.

- To zbyt naciągane, szczególnie jeżeli nie masz potwierdzenia - odparł Severus.

- Jutro będzie - zapewnił.

Nauczyciel podniósł brew, jednak nie skomentował tego. - Pokój Wspólny jest za tamtym portretem - wskazał obraz samego Salazara Slytherina, który patrzył w ich stronę zmrużonymi oczami. - Jeżeli ten idiotyczny plan wam się powiedzie, Stark - spojrzał na mężczyznę. - Masz niczego nie dotykać w mojej pracowni.

- Jasne, Severusie - podniósł ręce w geście poddania.

Odwrócił się na pięcie, po czym bez żadnego pożegnania ruszył do własnych kwater, które znajdowały się nieco dalej niż Pokój Wspólny Ślizgonów. W końcu jako jedyny z opiekunów Domów, miał swoje kwatery w innym miejscu niż skrzydło nauczycielskie. Uważał, że musi być blisko, kiedy tylko jego węże będą potrzebowały jego pomocy.

- Na pewno smok jest interesującym wyborem - skomentował, spoglądając na stworzenie z ciekawością.

- Któż by się spodziewał - przewrócił oczami. - Planuję po prostu przejść się do Lilith po dokumenty lekarskie czy coś.

- Czego planujesz użyć? - odwrócił się w jego stronę.

- Wątpię, czy pójdą na to, że potrzebuję pomocy w nauce, szczególnie, że nie jesteś magiczny - wymamrotał. - Miałem plan, żeby powiedzieć, iż nie potrafię dobrze angielskiego, bo żyliśmy w części Ameryki, w której mówiono najczęściej hiszpańsku, chociaż trochę popsułem tą możliwość moimi wypowiedziami na Wielkiej Sali - kontynuował.

- Zawsze możesz powiedzieć, że dopiero zaczynałeś naukę angielskiego w Ilvermorny.

Hadrian westchnął. - Albo zwyczajnie, że mam problemy psychiczne i potrzebuję opiekuna.

Tony roześmiał się. - To mogłoby przejść z tą otoczką twojego tytułu. Sądzę, że gdyby nie Mortem i Lilith, oszalałbyś dawno temu - pokiwał głową z wszechwiedzącym uśmiechem.

- Dzięki za optymistyczną myśl - prychnął. - Chyba przychylam się bardziej do psychiki - zakołysał się na piętach. - Powszechnie wiadomo, nawet w czarodziejskim świecie, że problemów umysłowych nie należy lekceważyć.

- Jakie więc masz mieć problemy? - spojrzał ponownie na portret, przekrzywiając głowę.

- Może coś związanego z PTSD - wzruszył ramionami.

- Stres Pourazowy? W czym by ci to przeszkadzało podczas nauki?

- Nie panuję nad emocjami, nie mogę przebywać w zbyt dużym skupisku nieznajomych ludzi, bez nikogo mi znanego, nie reaguję dobrze na dotyk innych, nawet przez zderzenie, źle reaguję na hałas, trudności ze skupieniem - wyliczył. - Wybierz coś z tego i tyle.

- Nie jestem twoim terapeutą, czy coś - odpowiedział.

- Opiekun, nauczony jak radzić sobie z moim przypadkiem - prychnął.

- Naciągasz.

- Dopóki będę miał potwierdzenie pisemne i jako-tako będę zachowywał się odpowiednio do osób z objawami PTSD, będzie wszystko w porządku.

- Hadrian, naprawdę wymyślasz - przewrócił oczami.

- Ale zadziała, zobaczysz.

- Jak więc mam wejść do kwater? - zapytał, kiedy omówili sytuację z PTSD, a raczej kiedy Tony wolał odejść od tego tematu.

- Zwykle mówisz hasło do portretu, a on cię wpuszcza - odpowiedział powoli. - Ale wujek Severus zapomniał przekazać nam haseł - westchnął.

- Och, świetnie.

§ Ludzie § wymamrotał smok, a Hadrian spojrzał na niego z zainteresowaniem.

§ Potrafisz wężomowę? § zapytał.

§ Ach... Mówca. Oczywiście, że potrafię mowę gadów, w końcu my, smoki, pochodzimy od nich. §

- Od kiedy potrafisz syczeć?

- Od zawsze - odpowiedział. - Kiedyś sądziłem, że to wina Lorda Gadziej-Twarzy, albo mojego Allspeak, ale okazało się, że jako Mistrz Śmierci rozumiem każdą mowę i język, jak i potrafię w nich mówić. A przynajmniej tak to wytłumaczył Mortem.

- Zazdroszczę - westchnął, przeczesując palcami włosy.

§ Czy zostało już ustalone hasło do tych kwater? §

§ Nie. Miałam czekać, aż pojawi się niejaki Anthony Stark. §

§ To ten typ § wskazał za siebie. - Musisz ustalić sam hasło - zwrócił się do przyjaciela.

- Hasło? - westchnął. - Dlaczego ja?

§ Zostańmy przy Stark Industries § wzruszył ramionami.

§ Oczywiście, Mówco... §

- Hej, o czym znowu syczysz?

- Twoje hasło będzie Stark Industries. Nie sądzę, aby ktokolwiek oprócz mugolaków wiedział czym w ogóle jest twoja firma - powiedział. - A tak się składa, że w Slytherinie nie ma żadnych mugolaków.

- Mnie to nie interesuje - wzruszył ramionami.

Hadrian przewrócił oczami. - Dobra, ja chyba powinienem już iść - wyciągnął przed siebie kaburę z Insygniami i sięgnął Pelerynę-Niewidkę. - Masz, tylko jej nie nadużywaj.

Brązowe oczy Tony'ego zaświeciły się radośnie, a nawet błysnęły lekkim humorem. - Oczywiście, Hadrian - uśmiechnął się promiennie.

- Do jutra załatwię sobie jakąś chorobę psychiczną, więc bądź przygotowany na jakiegoś posłańca - dodał, odwracając się i idąc spacerkiem do portretu Slytherina.

- Do jutra! - machnął Tony, podając hasło i wchodząc do własnych kwater.

Hadrian spojrzał na portret. § Witaj, Salazarze Slytherinie § skłonił się.

§ Ach, co my tu mamy § zmierzył go od stóp do głów. § Dziecko z moim darem... §

Potter przewrócił oczami. § Tylko nie dziecko. Wolę Hadrian § mruknął.

§ Chcesz już być dorosłym, co? § westchnął. § Widzę na twojej szacie herb Slytherinu, jakie jest więc hasło? §

§ Pewien opiekun zapomniał mi podać hasło § mruknął, krzyżując ramiona.

- Nie powinienem wpuszczać każdego, kto potrafi wężomowę, a herb można zawsze podmienić - wrócił na angielski.

- Jak wolisz, w takim razie przejdę się do Snape'a - wzruszył ramionami, kierując się do kwater Mistrza Eliksirów.

Salazar westchnął. - Nie męcz człowieka, ma dostatecznie wiele na głowie z dyrektorem. Jutro liczę, że poznasz hasło - powiedział, odsłaniając ciemne przejście.

§ Dziękuję § syknął, wślizgując się do przejścia.

= = = * ^ * = = =

Jeżeli ktoś byłby ciekawy, poniżej znajduje się mój autorski plan lekcji dla Hadriana. Tło to zwykły skan starego pergaminu, projekt stworzony w canvie bez żadnych szablonów! Samo ułożenie lekcji również wykonałam sama, być może w późniejszej historii znajdą się jakieś odniesienia do niego, jednak nie mam stuprocentowej pewności.

Plan miał być na początku zwyczajnie losowy pod względem lekcji i ich godzin, jednak uznałam, że jako sama nienawidzę zaczynać po południu i kończyć późno, albo mieć okienka w trakcie zajęć, ułatwiłam życie Hadrianowi jak i sobie (w pisaniu tego planu).

Pod zdjęciem znajdzie się dokładny zapis ile trwają poszczególne lekcje i ile ich jest w ciągu całego tygodnia.

Jeżeli ktoś ma zastrzeżenia odnośnie godzin posiłków, które mogą nachodzić na lekcje, zaznaczę, że uczniowie mają około 1,5h - 2h na posiłek i mogą przyjść o dowolnej godzinie, aby tylko zdążyć przed własnymi lekcjami.

Jeżeli ktoś ma zastrzeżenia odnośnie godzin posiłków, które mogą nachodzić na lekcje, zaznaczę, że uczniowie mają około 1,5h - 2h na posiłek i mogą przyjść o dowolnej godzinie, aby tylko zdążyć przed własnymi lekcjami

Zaawansowane latanie na miotle - 2h x2

Starożytne Runy - 1h x2

Astronomia - 2h x2

Nauka o Stworzeniach - 1h x1

Eliksiry - 2h x3

Transmutacja - 1h x2

Obrona przed Czarną Magią - 1,5h x2

Zielarstwo - 1,5h x3

Zaklęcia i uroki - 2h x2

Forward
Sign in to leave a review.