Inna Magia | Avengers & Harry Potter

Harry Potter - J. K. Rowling Iron Man (Movies)
F/M
M/M
G
Inna Magia | Avengers & Harry Potter
author
Summary
Harry Potter.Zapytasz pewnie kim on jest, bo przecież nikt go nie zna. Jego nazwisko jednak poznasz bez trudu. To starszy brat wybawiciela, Aidena Charlusa Pottera. Syn Lily Evans-Potter oraz Jamesa Pottera.Dlaczego jednak nic o nim nie wiadomo? Dlaczego wszyscy uważali, że Aiden jest jedynakiem?
Note
Witam w nowym opowiadaniu :)Nie jest to pierwszy crossover, który piszę, jednak pierwszy w publikacji. Początkowo będzie więcej uniwersum Harry'ego Pottera, w późniejszych rozdziałach natomiast przerzucę się na Avengersów. W większości utrzymuję oryginalne lata z serii HP oraz Marvela!
All Chapters Forward

Nie teraz, później

Hadrian patrzył szeroko otwartymi oczami na gigantyczny, szklany budynek będący mugolskim lotniskiem w Nowym Jorku.

Snape wrócił do szkoły, aby dowiedzieć się więcej o działaniu wymiany szkolnej, oczywiście widział ją rok temu, ale nie skupił się na niej tak bardzo.

Remus i Syriusz jechali taksówką, podczas gdy Hadrian odmówił i ruszył niczym błyskawica na motorze, rzucając na siebie kilka zaklęć odpychających wzrok. Nie chciał od razu został złapanym przez policę za szaleńczą jazdę niczym Błędny Rycerz, ani za brak prawa jazdy i niepełnoletność.

Jego wzrok prawie od razu znalazł Tony'ego, otoczonego fanami. Miał miły uśmiech, choć Hadrian widział, że jego brązowe oczy rozglądały się wokoło. Ciemnobrązowe włosy rozwiewał delikatny wiatr, a ręce miał pełen notesów i zdjęć do podpisania.

Uśmiechnął się delikatnie, odstawiając motor i chowając klucz w kieszeni. Oczywiście był zaczarowany, że tylko on (i Tony) mogli go używać. Dla innych zwyczajnie zmieniał kształt. Skierował swoje kroki do tłumu ludzi, oczekując, aż Stark go zauważy.

Co go nieco zdziwiło, geniusz zauważył go bardzo szybko, nawet przez tłum ludzi. Otworzył szerzej oczy, powoli wycofując się z miękkim uśmiechem. Fani zostali powstrzymani przez ochroniarzy, kiedy Stark wpadł do budynku.

Hadrian spokojnym krokiem tam powędrował. Zatrzymał go jeden z ochroniarzy. - Stać - wyciągnął rękę. - Kim jesteś i czego tu szukasz? Dzisiejsze loty są odwołane.

Potter podniósł brew, spoglądając nad ramieniem mężczyzny.

- Wpuść go, jest ze mną! - zawołał Tony, stojąc dobre pięć metrów od szklanych drzwi.

Hadrian szybko wślizgnął się do środka, witając z Tonym. - Wkrótce przyjadą tu Syriusz i Remus - dodał.

- Ha? Od kiedy twoi opiekunowie jadą? Nic mi nie mówiłeś! Nie przygotowałem się! - rozejrzał się dramatycznie po budynku.

Hadrian skrzyżował ramiona. - Przygotować się? Wynająłeś całe lotnisko na cały dzień, kupiłeś willę w Anglii, a nawet będziemy lecieć twoim prywatnym samolotem. I ty twierdzisz, że nie jesteś przygotowany na dwóch dorosłych czarodziei? - sapnął.

Stark spojrzał na niego piorunująco. - Następnym razem miło by było, gdybyś mnie o tym poinformował.

W odpowiedzi wzruszył ramionami, patrząc przez okna na jeżdżące samochody i swój motor. - Hej, co z moim motorem?

Tony spojrzał na ciemnofioletowy pojazd. - Cieszę się, że go nie rozwaliłeś i oczywiście, że jedzie z nami - machnął ręką, a nagle jeden z mężczyzn w garniturze wprowadził motor do środka. Hadrian podniósł brew do góry. Wiedział, że Stark był szaleńczo bogaty, nawet kiedy firma była tylko znana w obu Amerykach, ale nie spodziewał się wykupienia lotniska i ponad dwudziestu minionków w garniturach, zajmujących się wszystkim w okolicy. - Jak wyglądają ci Remus i Syriusz? - machnął ręką z lekceważeniem.

- Remus ma jasne, brązowe włosy i niebieskie albo bursztynowe oczy, poza tym charakterystyczną bliznę po pazurach na twarzy i być może czarodziejskie szaty - zaczął. - Syriusz ma czarne, lekko kręcone włosy i szare oczy, nie da się go nie zauważyć, kiedy odgrywa siebie - pokiwał głową.

- Niepokojąco proste opisy - odparł, podchodząc do jednego z ochroniarzy, przekazał mu wygląd dwójki opiekunów jego towarzysza, po czym zabrał Hadriana głębiej w budynek.

Hadrian rozglądał się z dużym zainteresowaniem, skanując wszystko fioletowymi oczyma.

- Szczerze, wygląda jakbyś nigdy nie był na lotnisku - Tony przewrócił oczami, prostując plecy i krzyżując ręce za głową.

- Bo nigdy nie byłem - odparł jakby nigdy nic. - Z Dursleyami nie mogłem sobie pozwolić na luksus wyjechania gdziekolwiek, a tym bardziej za granicę samolotem.

- Byłeś przecież w Ameryce! I jakimś cudem się tutaj dostałeś! - spojrzał na niego oszołomiony.

- Świstoklik międzynarodowy - wzruszył tylko ramionami. - Świstoklik jest to jeden ze sposobów podróżowania czarodzieja, tak samo jak aportacja i Błędny Rycerz.

- Czyli ten świstoklik pozwala wam się znaleźć w dowolnym miejscu na świecie?

- Nie do końca. Prowadzi do konkretnego, wcześniej zapisanego miejsca. Są takie, które pozwalając podróżować w obie strony dowolną ilość razy - sięgnął naszyjnik na szyi. Syriusz i Remus sądzili, że go gdzieś zostawił, bo nigdy nie zobaczyli go na jego szyi, od czasu zakończenia szkoły. - To pozwalało mi podróżować w kilka sekund do szkoły i z powrotem.

- J, zeskanuj to cudeńko - powiedział do słuchawki. Hadrian ją dopiero teraz zauważył i od razu otrzymał własną.

- Odbieram dziwne zakłócenia, jednak potrafię odczytać współrzędne obu lokacji.

- Ulepszyłeś go - sapnął w szoku Hadrian. Nigdy nie sądził, że jakakolwiek technologia dałaby radę pracować w pobliżu magii.

- Testowałem z różdżką - zakołysał się na piętach. - Przede wszystkim J potrafi wykryć magię i czasem ją śledzić. Dobrze też pracuje w jej otoczeniu - zakończył niczym dumny rodzic, ale przecież tak było. Jego SI i roboty były dla niego jak dzieci.

- Nie spodziewałem się tego tak szybko - sapnął, przekładając między palcami chłodny metal. - Wtedy zajęło ci to około osiem lat, od czasu kiedy dowiedziałeś się o magii. Choć to może być spowodowane twoim byciem niedowiarkiem - przewrócił oczami.

- Ha! Jestem mądrzejszy niż moja przyszła wersja! - pstryknął palcami.

Hadrian roześmiał się. - Na pewno... Hej, J, jakie lokalizacje widzisz?

- Nie widzę co prawda idealnej lokalizacji, jednak jedna z nich jest niedaleko szkoły podstawowej, do której chodziliście, a druga to ulica w Nowym Jorku, gdzie znajdował się dom Hadriana.

- Dostatecznie blisko - pokiwał głową. - To naprawdę spore osiągnięcie, Tony - uśmiechnął się delikatnie.

- A to wszystko dzięki temu kawałku badyla- sięgnął różdżkę z kabury. Potter zaczął się zastanawiać, skąd geniusz zdobył tak dobrze przystosowaną kaburę.

- Tony, badyle masz w lesie - prychnął.

- Ach, wybacz, różdżce - uśmiechnął się kpiąco.

Hadrian przewrócił oczami i rozejrzał się. - Emm... W którą stronę wejście? - zapytał, na co Stark tylko pokręcił głową, ale zaczęli wracać.

- Nie masz orientacji w terenie?

- Normalnie mam, ale mnie zagadałeś.

- Huh, może - wzruszył ramionami. - Muszę coś wiedzieć o tych twoich opiekunach? Co mówić, czego nie mówić? - spojrzał na szesnastolatka.

- Wiedzą, że wiesz o magii i widzisz przez zaklęcia odpychające. I, że jesteś sławny. To chyba wszystko.

- Czyli nie wiedzą o tej części Mistrza Śmierci? - zapytał zaciekawiony.

- Nie. W mojej rzeczywistości byli całkiem innymi ludźmi, a teraz nie potrafię ich nie porównywać - westchnął.

Tony poklepał go pocieszająco po ramieniu. - Zawsze masz mnie - wskazał.

- I z tego powodu się cieszę - zapewnił.

Jak tylko dotarli do wejścia, Syriusz i Remus już na nich czekali, rozglądając się podejrzliwie po poczekalni.

- Cześć! - zawołał Hadrian, skupiając na sobie wzrok czarodziei.

Prawie od razu Remus zeskanował zmrużonymi oczami towarzysza jego chrześniaka. Miał ciemnobrązowe włosy, brązowe oczy i lekki zarost na brodzie. Dodatkowo na ustach czaił się niepokojąco radosny uśmieszek. Ubrany był w zwykłą, butelkowozieloną koszulę z szarym napisem AC/DC, a na to narzuconą cienką kurtkę w czarnym kolorze, oraz niebieskie jeansy i czarne trampki.

- Witajcie opiekunowie mojego przyjaciela, to chyba pierwszy raz kiedy mamy okazję się spotkać - przywitał się Tony swym przesłodzonym tonem. Mimo pięcioletniej znajomości, nigdy nie odwiedzał domu Hadriana, ani nie spotkał się z jego opiekunami twarzą w twarz. Hadrian szturchnął go w żebra, na co ten chrząknął. - Jestem Anthony Stark, ale możecie mi mówić Tony.

- Remus Lupin - przywitał się wilkołak, ściskając rękę człowieka. Zmarszczył lekko nos, czując słaby zapach magicznego stworzenia na tym Tonym.

- Syriusz Black - powiedział czarnowłosy, również ściskając rękę mugola. Uśmiechał się szarmancko, co Remus skomentował prychnięciem i uderzeniem towarzysza w tył głowy.

- Kiedy wylatujemy, Tony? - zapytał Hadrian.

- Kiedy chcesz - wzruszył ramionami. - Przecież to mój samolot i lotnisko w tej chwili też.

- Tak, chwal się swoimi pieniędzmi - prychnął, krzyżując ramiona.

- Chwila, masz własny samolot? - sapnął w szoku Black. - I lotnisko?!

Tony popatrzył na niego i zamrugał. - Oczywiście, jestem bogaty. Chociaż lotnisko wykupiłem tylko na dzisiaj - wzruszył ramionami. - Nienawidzę tłumów.

- A fani przed wejściem? - wtrącił Potter.

- To fani, Hadrian! Musisz o nich dbać - zaznaczył, idąc ramię w ramię z towarzyszem w kierunku, gdzie normalnie następowało sprawdzanie paszportów i bagażu. - Hej, nie zapytałem, ale czy w ogóle macie paszporty? - spojrzał podejrzliwie.

Zanim Remus zdołał zaprzeczyć, Hadrian sięgnął trzy dokumenty z kieszeni. - Wiedziałem, że oni zapomną - wskazał na swoich opiekunów.

- Hadrian, skąd wziąłeś dane do dokumentów i nasze podpisy? - zmrużył oczy.

- Czy uwierzysz, jeżeli ci powiem, że Severus mi pomógł? - zapytał z lekkim uśmiechem.

- Nie - odparł natychmiast.

- W takim razie to zasługa Tony'ego.

- Co? Kiedy? - sapnął.

- J mi pomógł - odpowiedział Hadrian.

- I nie powiedział mi? - jęknął, dotykając palcami słuchawki. - Hej, J, dlaczego mi nie powiedziałeś?

- Hadrian uznał to za dobrą niespodziankę - wskazało SI.

- Za bardzo się zaprzyjaźniliście - prychnął, patrząc piorunująco na Hadriana.

- Tony... - Remus zwrócił na siebie uwagę kłócących się przyjaciół. - Co to był za mechaniczny głos?

- Huh, słyszałeś to? - Stark spojrzał na Pottera z podniesioną brwią.

- Ma wyczulone zmysły - wzruszył ramionami z lekceważeniem.

- W porządku, to moje SI, nazywa się JARVIS, ale w skrócie nazywamy go J.

- Co to SI? - zapytał z zainteresowaniem Syriusz.

- Hadrian, czy czarodzieje naprawdę nic nie wiedzą o technologii? - jęknął, chwytając się za klatkę piersiową. - To boli.

- Nie, nie wiedzą - zachichotał. - Ale możesz ich nieco wprowadzić w samolocie. Ja będę czytać - pokiwał głową.

- Cudownie.

Dalszą drogę do samolotu przeszli w ciszy, zapominając o pytaniu Syriusza.

Remus i Syriusz rozglądali się w szoku po luksusowym wnętrzu pojazdu. Był on co prawda o połowę mniejszy niż normalny samolot, ale był podobnie utrzymany jak pierwsza klasa. Fotele z regulowanymi wysokością, szerokością i mogące się rozkładać, pomieszczenie ze szwedzkim stołem pełnym gotowego jedzenia, kilka stewardess ubranych w czarne marynarki i spódnice z czerwono-złotymi apaszkami z logiem Stark Industries, a nawet liczne stoliki z laptopami.

- Po cholerę tyle laptopów? - Hadrian zmierzył wzrokiem Tony'ego.

- Żeby wydać na coś pieniądze? - wzruszył ramionami. - Przecież mam ich jak lodu, nawet teraz nie sądzę, abym był zdolny wydać wszystko w ciągu co najmniej dwudziestu lat. Poza tym ciągle rośnie.

- Stane też ma do nich dostęp - zaznaczył.

- Ale niewielki - prychnął. - Poza tym zachowuje się dziwnie, jakby coś planował - zastanowił się.

Hadrian przypomniał sobie jak w dwa tysiące ósmym roku Tony zaginął na kilka miesięcy. Nigdy nie zostało podane do prasy, co się dokładnie stało, ale były domysły, że porwało go Dziesięć Pierścieni gdzieś w Afganistanie.

Bardzo nie chciał do tego dopuścić, jeżeli plotki o torturach były prawdziwe, ale też nie mógł za wiele pomóc, jeżeli chciał, aby Iron Man pojawił się naprawdę. Przecież właśnie przez to wydarzenie, Stark Industries zrezygnowało z produkcji broni, zajmując się inną technologią, co przyniosło firmie jeszcze większe zyski. I Tony Stark postanowił zostać Iron Manem, aby chronić ludzi przed podobnym losem lub śmiercią.

- Zwrócę na to uwagę - zapewnił spokojnie Hadrian. - A teraz, może wprowadzisz ich nieco w świat technologii? - zapytał, wskazując opiekunów, którzy czuli się nie na miejscu.

- W porządku - skierował swoje kroki do czarodziei i wskazał im cztery siedzenia, które otaczały stolik.

Hadrian uśmiechnął się delikatnie, zajmując miejsce po drugiej stronie przejścia i nieco bardziej rozkładając fotel. Uznał, że musi kupić prywatny samolot. W końcu pieniędzy miał jak lodu, tak jak Tony. Oczywiście, nie chodziło o skrytki Potterów, bo większość należała do Aidena, tylko o skrytkę Peverell, o której tylko on wiedział jak i słyszał od Mortema o specjalnej, założonej dla niego jako Mistrza Śmierci skrytce. Podobno była pełna pieniędzy uzbieranych przez lata, a Hadrian nie miał powodu wątpić w słowa Śmierci.

- J, jak dolecimy do Anglii, przypomnij mi, żebym przeszedł się do Gringotta i zajął moimi aktywami - mruknął. - Możesz przekazać to Tony'emu, ale uważaj, żeby Remus i Syriusz tego nie usłyszeli. Ach i możesz go zapytać, czy chce ze mną iść.

- Oczywiście, Hadrianie - odparło SI.

Potter pokiwał głową i sięgnął książkę z ciemnej torby, którą dostał od Syriusza na urodziny. Miała na sobie zaklęcie zmniejszające i zmniejszenia wagi, co przyjął z ulgą.

-~*~-

- Nie sądziłem, że wrócimy tak szybko - zdecydował Remus, rozglądając się po zatłoczonym lotnisku.

- Dlaczego tu tak dużo ludzi? - prychnął Tony, zakładając okulary przeciwsłoneczne. Zawsze uważał, że to nieco zapobiega rozpoznaniu go.

- Jesteśmy w Londynie - odparł Hadrian, jakby to miało wszystko wytłumaczyć.

- Mogłem wykupić też to lotnisko - mruknął pod nosem.

- Hej, gdzie schowałeś mój motor? - zapytał, zmieniając temat. Kierowali się powoli po bagaże, choć Potter wątpił, czy znajdzie tam swój nowiutki pojazd.

- Liczyłem, że rzucisz na niego jakieś zaklęcie zmniejszające, czy coś - wzruszył ramionami. - A i czeka na nas obok naszych bagaży. Zakryty płachtą - wskazał w kierunku, gdzie stało kilku ochroniarzy wokół stosika bagaży.

- Znowu ochroniarze, Tony... - jęknął.

- Przymknij się - prychnął, krzyżując ramiona. - Zawsze lepsze to, niż pozostawienie twoich rzeczy niestrzeżonych.

- Wystarczyłby jeden goryl a nie dziesięciu - mruknął pod nosem.

- Słyszałem!

Hadrian w odpowiedzi roześmiał się, rzucając nagle w bieg. Tony zamrugał przez chwilę, zanim nie pobiegł za nim, kiedy jego włosy zmieniły kolor na rudy.

Remus i Syriusz zaśmiali się lekko, widząc przekomarzanie się ich towarzyszy. Potem zauważyli, jak Hadrian uśmiecha się szczerze, co nie było dla nich częstym widokiem. Następnie przyśpieszyli krok, aby szybciej znaleźć się przy własnych bagażach, kątem oka widząc jak dwójka znika za rogiem sprintem.

-~*~-

Hadrian miał na twarzy zadowolony uśmiech, mimo, że jego włosy były niebieskie, a na policzkach miał namalowane brokatowo zielone węże. Tony był mniej zadowolony z nadal rudymi włosami i w neonowo różowej szacie czarodziejskiej. Ludzie patrzyli na nich w szoku, czym ta dwójka się jednak nie przejmowała.

Syriusz i Remus dla odmiany zastanawiali się, co to były za żarty. Oczywiście proste zaklęcie mogło z łatwością zmienić kolor włosów lub stroju, jednak mugol nie mógł czarować i wątpili, czy Hadrian znałby aż tyle zaklęć w tak krótkim czasie, podczas którego mógł wreszcie się ich uczyć. Nadal byli oszołomieni magią bezróżdżkową ale też postanowili, że muszą mu kupić różdżkę, skoro przez jakiś czas będzie chodził do Hogwartu.

Wsiedli do wynajętego samochodu, który nie wyróżniał się za wiele, na co nalegał Hadrian, a po godzinie drogi zatrzymali się przed jasnym, piętrowym domem z dużym podwórkiem i jeszcze większym terenem za budynkiem.

Hadrian zmarszczył lekko brwi, rozpoznając budynek. To był ten sam dom, który kupił po namowie Hermiony i Rona, kiedy twierdzili, że powinien się osiedlić gdzieś z Ginny. Co prawda niedługo potem zerwali, ale Luna i Neville chętnie dołączyli do niego z dziećmi, co wtedy ucieszyło Pottera.

W środku nic się nie zmieniło w porównaniu do czasu, kiedy kupił ten dom. Te same meble, tylko, że nie aż tak zniszczone, to samo rozłożenie pomieszczeń obejmujące salon z jadalnią, salon gier, łazienkę, dwie sypialnie i taras na parterze oraz trzy łazienki (dwie przy pokojach), cztery sypialnie, z czego dwie miały balkony oraz nieduża biblioteka.

- Na dole są dwie sypialnie, a na górze cztery, z czego dwie mają łazienkę i balkony - zaczął Tony. - Więc, kto chce gdzie mieszkać?

- Góra, balkon i łazienka - Hadrian wzruszył ramionami, kierując się do schodów za rogiem. Wzrokiem przeleciał po drzwiach do piwnicy, gdzie we własnych czasach urządził pokój do eliksirów. Być może namówi Tony'ego na to samo, zanim ten zarekwiruje miejsce jako swój warsztat.

Dorośli odprowadzili wzrokiem nastolatka, który od razu trafił na schody i wdrapał się po stopniach, zadziwiając swoją znajomością budynku, kiedy na górnym korytarzu ruszył w prawo, a bagaż poleciał za nim.

- A wy? - Tony spojrzał na nich. Miał nadzieję, że wybiorą sypialnie na dole, żeby nie narzekali na nocne rozmowy jego i Hadriania.

- Hm, jeżeli nie masz nic przeciwko, weźmiemy tą na dole - powiedział Remus.

- Jasne - wzruszył ramionami. - Będę też na górze, jak czegoś będziecie potrzebować, zapytajcie mnie, Hadriana albo JARVISA - i zniknął ze swoimi zmniejszonymi bagażami, co było zasługą Pottera, zanim czarodzieje zdążyli zapytać czym było dokładnie SI o nazwie JARVIS.

- Hej, Hadrian, skąd wiedziałeś, gdzie są sypialnie? - Tony opierał się o framugę pokoju o morskich ścianach z białym dywanem na środku i jasnymi panelami. Wszystkie meble były zachowane w jasnych, delikatnych kolorach, co przypominało mu nieco spienione fale.

- Wiesz, to zabawne, ale kiedyś kupiłem ten dom, jakieś pięć lat później - zaśmiał się.

- Ha? Cóż za zbieg okoliczności - mruknął.

- Może Lilith uznała, że dobrze mi zrobi powrót do starego miejsca zamieszkania - westchnął cicho, kładąc się na łóżku jakby nigdy nic. Tony zajął miejsce przy biurku, na przeciwko.

- Za dwa dni jest pierwszy września... - zaczął ostrożnie.

- I? - Hadrian spojrzał z lekką ciekawością.

- Co z Pokątną? Wspominałeś, że musisz zajrzeć do tego Gringotta, czymkolwiek by to nie było.

Potter otworzył szerzej oczy. - Całkiem o tym zapomniałem! - wstał nagle i machnął ręką.

Jego mugolskie ubrania zmieniły się w ciemną koszulę i spodnie, na co narzucił czarodziejską szatę. Kolejnym ruchem nadgarstka przywrócił włosom dawny kolor (co ciekawe zaklęcie Tony'ego zadziałało nawet na jego nigdy nieznikające końcówki!). Potem zmazał węże z policzków.

- Weźmiesz mnie, prawda? - zapytał ze szczenięcymi oczami.

Hadrian przewrócił oczami. - Oczywiście, że tak, mój przyjacielu - prychnął. - A teraz, zmień te okropne ciuchy.

- To ty je wyczarowałeś - zaznaczył.

- Ale ty masz się ich pozbyć. Możesz też założyć to - podał mu szatę w kolorze ciemnego burgundu ze złocistym obszyciem.

- Naprawdę, zastanawiam się, skąd do cholery znasz moje ulubione połączenie kolorów - sapnął.

- To twoje ulubione kolory? - zapytał szczerze zaciekawiony.

- Nie wiedziałeś? Skąd więc taki pomysł?

- Z przyszłości, twój kombinezon miał te kolory, więc uznałem, że musisz lubić ich połączenie.

- Huh... Jaki jest więc twój ulubiony kolor, Hadrian?

Chłopak zastanowił się. - Kiedyś bardzo lubiłem zielony, ale to było zanim trafiłem do Hogwartu. W szkole zieleń kojarzyła mi się tylko ze Slytherinem i w pewnym momencie automatycznie przestałem lubić ten kolor. Potem było złoto Gryffindoru, choć za czerwienią nie przepadałem przez krew, którą widywałem często. Teraz chyba fiolet i granat - wzruszył ramionami. - Nie zastanawiałem się nad tym, ale lakier motoru mi się podoba.

- W porządku - Tony kazał to zanotować JARVISOWI, co Hadrian przyjął ze śmiechem. - Więc, jak mamy się dostać na ta Pokątną? I co z twoimi opiekunami?

- Zostawię liścik i możemy się aportować.

Liścik? - podniósł brew z rozbawieniem.

- Czemu nie? - wzruszył ramionami. - Jeżeli mają choć trochę na uwadze swoje bezpieczeństwo, nie pójdą do magicznego Londynu.

- Skoro tak uważasz - zanim zdążył powiedzieć coś więcej, Hadrian złapał go za ramię i zniknęli z trzaskiem.

-~*~-

- Następnym razem ostrzeż człowieka! - zawołał oburzony Tony, ledwo trzymając się na nogach. - I co z tym cholernym liścikiem?

- Powinien już się sam napisać - wzruszył ramionami, idąc w kierunku nieco obskurnego pubu, którego ludzie zdawali się omijać, nawet na niego nie patrząc. - To magiczny pub, a jego właścicielem jest Tom. Jest to jedno z licznych wejść na Pokątną, jednak wzbudza najmniejsze podejrzenia wobec nowych ludzi - zaznaczył, otwierając drzwi. Na chwilę spojrzenia czarodziejów spoczęły na nich, zanim wrócili do własnych zajęć.

Podeszli do lady, gdzie krzątał się mężczyzna, przypominający nieco za bardzo garbatego Quasimodo. Właśnie machał lekko skrzywioną w połowie różdżką, przywołując do siebie kieliszek i szklaną butelkę pełną bursztynowego płynu.

- Cześć, Tom - Hadrian usiadł na krześle prze barkiem, kiedy mężczyzna spojrzał na niego.

- Czego tutaj szukasz, chłopcze? - zapytał lekko, podchodząc do nich.

- Czy możesz otworzyć przejście na Pokątną? - zapytał. - Zwykle bywałem tu z moim opiekunem, ale dzisiaj wysłał mnie samego z moim przyjacielem - wskazał na zaciekawionego towarzysza, kłamiąc z łatwością. W towarzystwie Tony'ego udało mu się poprawić swoje umiejętności do ukrywania prawdy i wypowiadania poprawnie kłamstw, bez odwracania wzroku, czy widocznego zdenerwowania. Czego nie zdołał się nauczyć doskonale przez dwa eony. Dopiero ze Starkiem okazało się, że był świetnym kłamcą kiedy chciał.

- Jasne, dzieciaku - odpowiedział, wychodząc zza lady i idąc na zaplecze. Zanim wyszli, machnął ręką w kierunku kobiety, która na jakiś czas stanęła za barem. Z łatwością przycisnął odpowiednie cegły, a przejście otworzyło się, szokując Tony'ego. Widział tylko zwykłe zaklęcia, nawet jeżeli były nietypowe, lecz pierwszy raz był w okolicy tak dużego skupiska magii. W słuchawce słyszał, jak JARVIS czasami bardziej skrzeczał, niż mówił.

- Dzięki! - pomachał szesnastolatek, spoglądając na aleję. Wziął głęboki wdech. - Dawno mnie tu nie było...

- Kiedy był ostatni raz? - Tony szybko zrównał z nim krok, choć jego oczy ciągle przelatywały po coraz to lepszych i nowszych zaklęciach, jakie widział rzucone na przedmioty a czasem całe sklepy. Widział samoporuszające się nożyce, kapelusz który był zakładany przez wiedźmę, kolorowego stworka, który wypluwał równie kolorowe cukierki, a w oddali majaczył się pokaźny, dumny, biały budynek. Właśnie tam się kierowali.

- Dawno...

-~*~-

- To gobliny - mruknął Hadrian, widząc zaniepokojone spojrzenie przyjaciela. - Są bardzo dumne i nie przepadają za czarodziejami, którzy nigdy nie okazywali im szacunku.

- Zarządzają czarodziejskimi finansami i nie mają szacunku? - zmarszczył brwi, ponownie sięgając ten sam notes, w którym zapisywał, co wcześniej opowiadał mu Hadrian.

- Gdzie do cholery mieścisz ten zeszyt? - zapytał w szoku.

- Zawsze noszę go przy sobie, ma na sobie zaklęcie zmniejszające - odpowiedział.

- Huh, jesteś naturalny w magii, co? - prychnął, podchodząc do wysokiego biurka. Spojrzał w górę i zobaczył tego samego goblina co w jego poprzedniej rzeczywistości, kiedy miał jedenaście lat. Odchrząknął, a stworzenie spojrzało na niego zza lady.

Zmierzył wzrokiem ich dwójkę, prychając pod nosem. - Czego tu szukacie? - zapytał, wracając do papierów.

- Muszę poznać aktywa moje i mojego przyjaciela - odpowiedział Hadrian, nawet nie zwracając uwagi na zszokowanego spojrzenie Tony'ego.

- Nazwisko?

- Hadrian James Potter - odpowiedział spokojnie. Goblin spojrzał na niego czujnie mrużąc oczy i nacisnął przycisk na biurku. - Gnarlok zaprowadzi was do biura - mruknął, kiedy inne stworzenie przyszło i zaprowadziło ich przez zawiłe gringockie korytarze. Wskazał im drzwi, po czym odszedł bez słowa.

Hadrian tylko wzruszył ramionami, pukając do drzwi. Otrzymawszy zaproszenie, wszedł do środka z Tonym.

- Pozdrawiam cię, Mistrzu goblinie, niech twoje krypty wypełnią się złotem, a twoi wrogowie skulą się u twoich stóp - przywitał się starym powitaniem goblinów.

Stworzenie spojrzało od razu na niego znad dokumentów z zaciekawionym wyrazem na pomarszczonej twarzy. - Pozdrawiam również ciebie, młody czarodzieju. Niech twoje złoto płynie jak rzeka, a twoi wrogowie uciekają przed tobą. Co mogę dla pana zrobić, panie...?

- Jestem Hadrian James Potter, a to mój przyjaciel, Anthony Edward Stark. Chcielibyśmy poznać nasze aktywa.

Cieszył się, że Mortem zdołał ukryć jego tożsamość o wiele lepiej, niż było to przy jego poprzedniej wizycie w Gringocie. Nie chciał ponownie bawić się w ignorowania wzdrygnięć stworzeń, czy ich przerażonych spojrzeń.

Goblin sięgnął dwa dokumenty. - Nie masz nic przeciwko, panie Potter, udowodnienia tożsamości? - przesunął pergamin przez biurko.

- Oczywiście, że nie - naciął palec nożem z licznymi klejnotami, który leżał obok. Dokładnie po spadnięciu pięciu kropel krwi, Hadrian zabrał dłoń. Goblin nie skomentował wiedzy nastolatka, był dostatecznie zdziwiony znajomością starych zwyczajów przez tego chłopca. - Natnij delikatnie opuszek palca i musisz spuścić dokładnie pięć kropel - powiedział przyjacielowi, który wpatrywał się z niepokojem w nóż.

- Jasne... - odpowiedział ostrożnie. Hodrod od razu rozpoznał silny, amerykański akcent mężczyzny. 

Nigdy wcześniej nie słyszał też o rodzie Stark, jednak skoro człowiek był w Gringocie, oznaczało, że jest chociaż charłakiem. Kolejnym zdziwieniem dla niego była potwierdzona tożsamość chłopca. Potterowie byli znani nawet wśród rodu goblinów. Ale też mieli tylko jednego syna, Aidena Charlusa Pottera, który był w Gringocie prawie miesiąc wcześniej. A przynajmniej tylko o jednym wiedziało całe społeczeństwo.

- Zatem, co dokładnie chcecie sprawdzić? - zapytał po potwierdzeniu tożsamości obu ludzi.

- Możemy najpierw aktywa mojego przyjaciela - wskazał Tony'ego z szerokim uśmiechem. Mężczyzna zmarszczył brwi.

- Przecież jestem niemagiczny - syknął mu na ucho.

- Zobaczymy - uśmiechnął się delikatnie, kiedy goblin sięgnął inny pergamin.

- Tylko aktywa?

- Drzewa genealogiczne też mogą być i dziedzictwa - odparł lekko Hadrian.

Hodrod kiwnął głową, sięgając inny pergamin. - Dwanaście kropel - powiedział w kierunku Starka.

Nadal zdezorientowany, Tony odkleił plaster (kiedy go w ogóle użył?) i ponownie pozwolił krwi lecieć. Było to powolne.

- Dla mnie to samo - dodał, wyrywając pergamin z rąk przyjaciela.

- Hej! To moje! - zawołał oburzony, co goblin obserwował z podniesioną z lekkim rozbawieniem brwią.

- Wiedziałem! - zanucił radośnie. - Wiem dlaczego widzisz przez zaklęcia odpychające - wskazał linijkę "Stworzenie".

Tony mrugał kilka chwil, zanim zrobiło mu się ciemno przed oczami i zemdlał. Hadrian gapił się na niego, a następnie spojrzał przepraszająco na goblina. - Wybacz, Mistrzu goblinie, jeżeli pozwolisz, mogę tu wyczarować kanapę?

- Oczywiście, młody czarodzieju - kiwnął głową. - Moje imię to Hodrod.

- Dziękuję, Hodrodzie - westchnął z ulgą, wyczarowując kanapę i lewitując na nią Starka.

No cóż, to musiało być dla niego ciężkie doświadczenie. Wcześniej nie wierzył w magię, potem zaprzyjaźnił się z czarodziejem, nagle został wrzucony głębiej w świat magiczny, kiedy zaczął używać różdżki, dla dodatku okazuje się, że nie był człowiekiem, choć jego część stworzenia pozostawała uśpiona od lat i Hadrian nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek się obudziła.

Spojrzał na własny pergamin i przeleciał po nim wzrokiem. Przypis przy linijce "Stworzenie" nadal go zastanawiał, bo nigdy wcześniej nie zdołał obudzić swojej części neko (Lilith zawsze mu za to dokuczała). Wszystko też było tak jak kiedyś, za wyjątkiem jego aktywów.

Miał dostęp tylko do jednej skrytki Potterów, na rzeczy szkolne, ku jego szokowi miał skrytkę Prince, a o ile dobrze pamiętał to było nazwisko panieńskie matki Snape'a oraz dostęp do dwóch skrytek Blacków przez Syriusza, kiedy uczynił go swoim spadkobiercą (co zdziwiło Hadriana, bo przecież Aiden był jego chrześniakiem). Na koniec oczywiście widniały najbogatsze rody, czyli Peverell i Mortis, która zakładał, że należała do Mistrza Śmierci.

- Czy ktoś zabierał pieniądze pod moją nieobecność? Oczywiście oprócz Severusa Snape'a, Syriusza Blacka i Remusa Lupina - zapytał, siadając przed biurkiem goblina.

Hodrod zajrzał w dokumenty i pokiwał powoli głową. - Niejaki Albus Dumbledore zajął skrytkę Potter na rzecz Aidena Pottera oraz główny skarbiec Blacków na podstawie uwięzienia Syriusza Blacka w Azbkabanie.

- Chwila, co? - zapytał w szoku. - Od kiedy Syriusz jest w Azkabanie?

- Według dokumentów, od dziesięciu lat.

- Wyjechał ze mną i Remusem Lupinem do Ameryki - powiedział. - Severus Snape może to potwierdzić, cała trójka była moimi opiekunami, mogę nawet to udowodnić wspomnieniami - dodał od razu.

Goblin powoli pokiwał głową, drapiąc ostrymi pazurami brodę. - Nigdy nie udowodniono tego. Został zamknięty bez procesu za zdradę Potterów.

- Zdrajcą był Peter Pettigrew - odparł. - Proszę o oczyszczenie imienia Syriusza, pieniądze nie mają znaczenia - przekazał pergamin goblinowi, który pokiwał głową.

- Od razu się tym zajmiemy, panie Potter - zapewnił. - Teraz, może pan się ubiegać o tytuł Lorda rodów Peverell oraz Mortis.

- Co musiałbym zrobić? - zapytał z zainteresowaniem. W poprzednim życiu nigdy nie zainteresował się tytułami Lordowskimi, ani korzyściami z nich płynącymi.

- Większość rodów ma własny sposób na wybór dziedzica. W przypadku Peverellów istnieje pewne pudełko, które może otworzyć tylko osoba posiadająca odpowiedni klucz, niestety nie wiemy, czym on jest. Co ciekawe, ród Mortis ma skrzynkę z identycznym kluczem.

Hadrian westchnął - Czy mogę je zobaczyć?

- Oczywiście, panie Potter - pokiwał głową. - Chociaż to nieco zajmie, około pół godziny.

- Dobrze, czy mogę tu zostać? - spojrzał znacząco na przyjaciela.

Hodrod pokiwał głową, przywołując innego goblina. - Pierścienie Lordowskie Peverell i Mortis - rzucił w jego kierunku. Ten skinął głową i wyszedł.

-~*~-

Tony jęknął, budząc się powoli. Ostatnie co pamiętał to jak zemdlał. W dodatku to było jego pierwsze omdlenie z innego powodu niż brak snu!

- Cześć, Tony - powiedział spokojnie Hadrian, siedząc obok niego.

Stark usiadł na miękkiej  kanapie i zamrugał. Miał mroczki przed oczami, które za szybko nie chciały odejść. - Miałem dziwny sen - powiedział.

- Jaki? - zapytał zainteresowany.

- Byliśmy w tym, ten, Gringocie i kazałeś mi zrobić test dziedzictwa czy coś... - rozejrzał się ponownie, kiedy jego oczy przyzwyczaiły się do dziwnej jasności. Zawahał się. - To nie był sen?

- Nie - pomachał głową. - Przypuszczałem, że jesteś magicznym stworzeniem w jakiejś części, odkąd masz dryg do magii ale też nie masz rdzenia - powiedział. - Chociaż muszę przyznać, że nie spodziewałem się smoka - zaśmiał się.

- Chyba nie będę ziać ogniem? - nagle się zmartwił. - Ani jeść ludzi?

Hadrian zaśmiał się głośno i radośnie, przecierając łzę rozbawienia z kącika oczu. - Nie, jasne, że nie. Nigdy nie spotkałem pół-smoków, jednak sądzę, że Mortem będzie wiedział co nieco. Ja sam mam uśpione dziedzictwo neko. Chociaż nigdy nie udało mi się go obudzić - wzruszył ramionami. - Ty również masz uśpioną część smoka i jestem pewien, że jej nie obudziłeś w moim poprzednim życiu.

- Neko? To ci od kotów?

Potter zmarszczył nos. - Niestety. Lilith kocha się z tego śmiać.

- Kot? - powtórzył.

- Tony? Płyta ci się zacięła czy coś?

- Hm, nie - pomachał głową i spojrzał na biurko. - Gdzie poszedł ten goblin?

- Kiedy zacząłeś się wybudzać, wyszedł i dał nam nieco prywatności. Żebyś nie miał napadu złości, czy coś - wzruszył ramionami.

- Napadu złości? Dlaczego?

- Nie wiem. Środki bezpieczeństwa? W końcu masz w sobie krew smoków. Może dlatego lubisz latać - wymamrotał.

- Huh, to na pewno interesujące. Jak myślisz, czy uda mi się "obudzić" tą część?

- Przyjmujesz to tak lekko? - spojrzał w szoku na towarzysza.

- Dlaczego nie? - wzruszył ramionami. - Widziałem magię, jak wstajesz z martwych, poznałem Śmierć i Los, zobaczyłem Pokątną, dlaczego by nie uznać, że smoki są prawdziwe i mogą mieć ludzkich potomków.

- Mam wrażenie, że panikujesz.

- Trochę - przyznał.

- Po kupieniu kilku rzeczy możemy spotkać się z Mortemem i zapytać o to. Albo Lilith.

- W porządku - właśnie w tamtym momencie, Tony zauważył dwa dziwne pierścienie na palcach przyjaciela. - Hej, skąd masz te pierścienie?

Hadrian spojrzał na nie. - To pierścienie Lordowskie rodów Peverell i Mortis - zaczął. - Okazało się, że kluczem do obu był symbol Insygniów, który tak się składa, że mam w kaburze na łańcuszku. Nie jestem pewien, dlaczego nikt inny nie mógł ich otworzyć z posiadaniem tego medalika, w końcu nie były one rzadkie.

- Co oznacza bycie Lordem w czarodziejskim świecie?

- Więcej pieniędzy, lepsze wpływy, siedzenia w Wizengamocie - odparł w skrócie. - W sumie dużo korzyści, przy okazji mogę też nieco napsuć krwi starcu.

- Ha?

- Zabrał moją skrytkę od Potterów i jedną ze skrytek Syriusza, bez naszej zgody, na rzecz mojego brata. Chociaż przypuszczam, że jest to tak, jak wtedy. Wziął je dla siebie pod pretekstem Chłopca-Który-Przeżył.

- Chwila, ale czasem ty nie jesteś tym chłopcem? W końcu to od ciebie odbiło się to przekleństwo.

- Może jestem - wzruszył ramionami. - Szczerze mnie to nie obchodzi. Zależało mi tylko, żeby mój brat nie żył z Dursleyami, a z tego co mi wiadomo wylądował u Longbottomów.

- Planujesz spotkać brata?

- Może w Hogwarcie... O ile mnie pozna.

Forward
Sign in to leave a review.